Piękna i elegancka, miłośniczka biżuterii, perfum i malarstwa.
Skończyła studia, rodzice pilnowali by niczego jej nie zabrakło, choć czasy były trudne.
Gdy wyszła za mąż i urodziła dziecko rodzina z zagranicy słała paczki, by jej i dziecku lepiej się żyło.
Ojciec pięknej córki poruszył niebo i ziemię, by młodym przyznano mieszkanie spółdzielcze.
Spłacał kredyt dla młodych małżeństw, wszak młody zięć kończył jeszcze studia, po których musiał odsłużyć wojsko.
Odchowawszy dziecko do wieku żłobkowego piękna i elegancka kobieta wróciła do pracy, przekazując mężowi wszelkie obowiązki.
Stwierdzając, że spełniła obowiązek wobec rodziny i ojczyzny, zajęła się robieniem kariery.
Tu także pomocni okazali się rodzice, a nawet teściowie, dofinansowując to i owo, opiekując się wnuczką, dumni z osiągnięć córki i synowej.
A zięć? Cóż, był tylko zwykłym nauczycielem, spełniał się więc jako ojciec, bo nie wolno mu było mieć żadnego hobby, z tego nie ma kasy i znajomości..
Akcje męża i zięcia nieco wzrosły gdy został dyrektorem szkoły, ale obowiązki domowe nadal należały głównie do niego, co nie sprzyja robieniu kariery zawodowej.
Za to kariera pięknej i eleganckiej żony rozwijała się prężnie, a że związana była z odpowiednimi znajomościami, wypadało kupić dom, by odpowiednich gości odpowiednio przyjmować.
Obowiązków mężowi przybyło, dom wymagał remontu, dziecko uwagi, nie dziwiło więc, że funkcji dyrektora nie podołał, a na zatrudnienie pomocy w pracach domowych żal było żonie kasy.
Stracił stanowisko, stracił notowania u żony, czas był na rozwód, bo w pewnych kręgach nie wypada być żoną zwykłego belfra.
Zanim ktokolwiek się zorientował, rozwód już był w toku.
Dobrze, że matka pięknej bohaterki nie doczekała, bo bardzo lubiła zięcia i doceniała.
Odpowiednie znajomości sprawiły, że po rozwodzie mąż pięknej i eleganckiej pani został goły, choć nie wesoły, nawet córkę nastawiono przeciw ojcu, bo przecież to taki nieudacznik, że lepiej trzymać stronę matki.
Piękna i elegancka właścicielka domu poznała równie eleganckiego przybysza z innego kraju i wkrótce wyjechała, polepszając swój byt, porzucając pracę i odkreślając grubą krechą dotychczasowe życie.
W korespondencji ze znajomymi z Polski napisała, że nie zostawia w kraju niczego i nikogo, a wszystko co osiągnęła, zawdzięcza wyłącznie sobie!
karma wraca - niech ją trafi to, co innym zgotowała. ja o takich ludziach mówię, że sami za sobą będą trumnę nieśli, bo nie przyjdzie nikt.
OdpowiedzUsuńOko, ja rozumiem Twoje oburzenie, ale zastanów się. Myślisz, że po śmierci ona będzie ubolewać nad tym, że nikt jej trumny nie będzie niósł, i nikt za tą trumną nie pójdzie?
Usuńto tylko końcowy wymiar kary. czy taki ktoś może liczyć na przyjaźń? na bezinteresowność i pomoc? ludzie nie są głupi i raz dwa wykryją trutnia w stadzie. zaczną omijać. trumna, to tylko ostatnia droga.
UsuńTeraz to już bardziej przejrzyste, choć ta trumna dalej jest całkowicie zbyteczna. Niemniej jako człowiek ze sporym doświadczeniem życiowym powiem Ci, że znałem w życiu wielu, no dobra, nie będzie wulgaryzmów – snobów i egoistów. I dopóki mieli kasę i tak zwane możliwości, zawsze otaczała ich zgraja pochlebców. Chcę tylko dać do zrozumienia, że życie nie zawsze jest sprawiedliwe, choć oczywiście podlega ocenie moralnej. Tylko nie licz na to, że osoba niemoralna, moralnością będzie się przejmować. Więc oceniaj, bo masz prawo, ale z „życzeniami” byłbym ostrożny.
Usuń@oko - ktoś, kto spalił za sobą wszystkie mosty nie może liczyć na tłumy na swoim pogrzebie...
Usuń@Delator - może po śmierci będzie jej wszystko jedno, ale gdy za życia fortuna się odwróci, nie będzie do kogo gęby otworzyć...
UsuńZawsze trzeba się dwa razy zastanowić, zanim jak piszesz "spali się za sobą most". Ale ja nie uważam że karma wraca. Tylko czasem, ale źli całkiem dobrze się mają
UsuńObawiam się , że masz rację, nie do wszystkich karma wraca...
UsuńNiestety...
UsuńGdyby nie fakt, że takie sytuacje rzeczywiście się zdarzają pomyślałbym, że opisujesz sequel „Powrotu do Edenu”. Nie wiem, czy dobrze zrozumiałem, ale najbardziej oburza Cię brak wdzięczności ze strony tej karierowiczki? Może to dziwnie zabrzmi, ale mnie zdumiewa postawa jej męża. Teraz zgadnij dlaczego? ;)
OdpowiedzUsuńMęża można oceniać różnie, ale to po prostu dobre, poczciwe chłopisko, nawet w sadzie nie umiał zawalczyć o swoje i zdrowiem wszystko przypłacił.
UsuńDobre, poczciwe chłopisko, które nawet w sądzie nie umiał zawalczyć o swoje, to delikatnie mówiąc - fajtłapa. Jak mi kiedyś powiedziała pewna pani psychiatryczka: jeśli nadstawiasz dupę (sorry za wyrażenie), zawsze znajdzie się ktoś, kto cię w nią kopnie.
UsuńNo niestety, nie wszyscy rodzą się wojownikami...ale czy to znaczy, ze mamy prawo ich wykorzystywać?
UsuńKobieta przekonana i swojej wyższości, lepszoścj.......... Niestety ja tak nie mam.
OdpowiedzUsuńMnie oburzyło, że nawet pomoc rodziców zlekceważyła, a bez niej byłaby nikim...
UsuńRodzice tak ukształtowali "piękną i elegancką" więc była skądinąd ich skończonym, cudownym dziełem ... czym skorupka za młodu nasiąknie itd. itp. A pan mąż no cóż nie przez przypadek znalazł się w tej układance. Takie osobowości jak "piękna i elegancka" intuicyjnie wyszukują sobie takich nazwijmy delikatnie uległych partnerów. Wszak królowa musi mieć uniżonego sługę do wszelkich zadań i pazia w charakterze podnóżka w jednym. Taki ktoś mowa o partnerze... cechuje się bardzo niską samooceną, nie potrafi stawiać granic, ma skłonności do bycia cierpiętnikiem, ofiarą itd zostaje więc wykorzystany i wyrzucony na śmietnik historii. Bo królowa nie ma szacunku do kogoś takiego więc i o wdzięczności królowej także trzeba zapomnieć. :) Każda z postaci tego dramatu ma poważne problemy sama ze sobą a co za tym osoby te nie mogły stworzyć zdrowej relacji...dlatego właśnie ten związek nie mógł się udać. Jeśli ktoś oczekuje wdzięczności od "pięknej i eleganckiej" to znaczy , że żyje iluzjami i średnio się orientuje w mechanizmach rządzących relacjami międzyludzkimi...
OdpowiedzUsuńZgadzam się z tobą Yolanthe.
UsuńWdzięczności trzeba nauczyć, "Rodzice pilnowali by niczego jej nie zabrakło, choć czasy były trudne," to klucz do tej historii.
Sprawę znam blisko, więc nie bardzo mogę się zgodzić z winą rodziców, każdy rodzic stara się pomóc dzieciom lub wnukom, czasem kosztem siebie - tego kosztem siebie to akurat nie popieram.
UsuńMąż to po prostu najpierw zakochany i pełen podziwu mężczyzna, dziś wrak człowieka.
Najciekawsze dla mnie jest to, że owa pani, to wzięty psycholog terapeuta. Ciekawe, co doradza swoim pacjentom?
Jasne każdy rodzic się stara... ale to nie oznacza , że jest super, że to już wystarczy i można się rozgrzeszyć. Staranie, staraniu nie równe a źle pojmowana miłość do dziecka może przynieść więcej szkody niż pożytku. I tu w podanym przez Ciebie przykładzie fakty mówią za siebie. A to, że "piękna i elegancka" jest z zawodu psychologiem/terapeutą nie ma większego znaczenia ... zwykle tak jest, że "szewc bez butów chodzi". :) Będąc wziętą psycholożką upewnia się raczej co do swojej doskonałości. Przecież to oczywiste, że zawsze łatwiej zdiagnozować innych niż siebie ... :)
UsuńMoże nawet profesja pozwala jej lepiej manipulować ludźmi?
UsuńTo też ... :)
UsuńTo się czytało jak opis jakiegoś filmu kinowego. Znam taki przykład niewdzięcznego człowieka. Chociaż nie mogę wiedzieć na pewno, bo serca jego nie znam, ale słowa i sposób bycia każą myśleć, że pozjadał wszystkie rozumy. Jest dumny i pyszny, bo osiągnął wiele dzięki swojej ciężkiej pracy i chwali się tym każdemu. Ale – jest sam i jeśli ma znajomości to raczej z pokrewieństwa lub przyzwyczajenia. Nie ma przyjaciela, nie ma sojuszu z najbliższą rodziną. Rozsiewa raczej nienawiść. Nie zna miłości.
OdpowiedzUsuńTo smutny i przygnebiający przykład, ciekawe czy kiedyś to dotrze do niego, jaki jest samotny?
UsuńPrzyjdzie taki czas. Jest tuż przed emeryturą, w głowie myśli o życiu rodzinnym na bogato, ale będzie taki moment, że jego dzisiejsza nieżyczliwość po prostu się zemści i odczuje samotność. Prędzej czy później.
UsuńA może on naprawdę nie potrzebuje nikogo, może to taka skaza osobnicza?
UsuńKiedyś podobno żył zupełnie inaczej. Był życzliwy, towarzyski i pomocny. Skaza polega na tym, że zawsze oczekiwał czegoś w zamian, a nie dostawał. Jak ktoś nie powiedział chociaż "dziękuję", to po prostu była obraza majestatu i opinia leciała ostra niczym brzytwa. I tak zrażał do siebie ludzi coraz bardziej, plotkował, oceniał innych negatywnie, aż w końcu zrobił się chamskim gburem i dziś mówi, że to wina tych wszystkich niewdzięczników, którym tyle serca oddał. A korona na jego głowie błyszczy. Sam się koronował.
UsuńSzczerze Ci powiem, że jeżeli ja coś dla kogoś robię, nie oczekuję niczego w zamian, bo nie uważam, że mi się należy. Szczerość i życzliwość mają wychodzić z człowieka pomimo, a nie za coś.
Mnie też nie każdy okazywał wdzięczność, ale nie porąbało mi się w głowie i jestem jaka byłam. A ludzie są różni. Tyle tylko, że żyjąc blisko tej osoby, opinia na jego temat ciśnie się sama i czasem puszczają mi nerwy.
Prawdziwa życzliwość nie wymaga wdzięczności, ale miło wiedzieć, że ktoś choćby docenia.
UsuńWygląda na to, że Twój znajomy robił wiele rzeczy dla splendoru głównie...
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńTak to już jest, że jeśli mężczyzna zajmuje się domem i dziećmi, to uznawany jest za nieudacznika.
Pozdrawiam serdecznie.
Prawda? Najgorzej, że córka tez nie potrafiła tego docenić...
UsuńHmm przykre, ale jeśli ktoś tu jest winny to oboje... Każde inaczej. Często słyszę że sprawiedliwości na świecie nie ma... Opowieść trochę jak serial, no ale życie to taki film ;)
OdpowiedzUsuńPewnie tak, może źle się dobrali, może życie tak się poplątało, może oboje źle postępowali... faktycznie jak film.
UsuńNiestety...to częsty scenariusz. I ta "zła" bywa kobietą, nie zawsze to mężczyzna
OdpowiedzUsuńTakie równouprawnienie w sensie negatywnym.
UsuńNo cóż- facet poznał jak to fajnie być.....kobietą. Nad kobietami, które z reguły są "wielofunkcyjnymi urządzeniami" nikt się nie lituje, gdy nie robią kariery zawodowej bo "wbagniają się " w 100% w prowadzenie domu i wychowanie dziecka i zdejmują z bark faceta troszczenie się o sprawy domowe. Co dziwniejsze są wręcz potępiane za to nawet przez własne koleżanki.
OdpowiedzUsuńBywa i tak, w tej historii najsmutniejsze dla mnie jest perfidne wykorzystanie drugiego człowieka i zniszczenie mu życia, bez względu na płeć, bo mogło być odwrotnie...
UsuńAnabell, wyjęłaś słowa z moich ust. Historia banalna, jakich wiele wokół, nikt się nie dziwi, nikt się nie oburza, dopóki nie zamienimy płci osobom głównych bohaterów tej jakże standartowej opowieści.
UsuńNie wiem czy nikt, ja na pewno, niezależnie od płci bohatera historii, bo znam i odwrotną wersję.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTo się "czarna niewdzięczność" nazywa czy jakoś tak...
Swoją drogą, w niezbyt ciekawym świetle ta opowieść stawia panów, zważywszy, że wiele kobiet robi karierę, zajmuje się rodziną i realizuje swoje pasje bez większych dramatów brako-czasowych:)
Pozdrawiam:)
To także prawda, myślę, że facet zapętlił się w niepisany układ, a gdy spostrzegł, że go oszukano, było za późno...
UsuńZa mało informacji, a za dużo ocen jednostronnych. Brakuje np. danych o: okoliczności odwołania męża z dyrektorskiego stanowiska, uzasadnienia orzeczenia o rozwodzie, opinii bohaterki, itd., itp., ... Dlatego stwierdzę tylko, że fajnie się czytało.
OdpowiedzUsuńNie wiem, co wymienione okoliczności miałyby wyjaśnić, facetowi sąd odebrał wszystko, został prawie bezdomny, a opinia bohaterki nie nadaje się do cytowania...
UsuńZ moich obserwacji wynika ze wcale nierzadkie sa przypadki opisanego malzenstwa.
OdpowiedzUsuńNiestety ale nadmiar ambicji, samolubstwa, egocentryzm jednym slowem, niejedno zabil. Kobieta wyraznie poswiecila wszystko inne, z dzieckiem wlacznie, dla swej kariery. Nie potrafila czy nie chciala pogodzic jednego z drugim co jest przeciez mozliwym do zrobienia.
W swietle rozpadu malzenstwa z takich przyczyn ta ambicja i kariera kobiety wogole mi nie imponuje, uwazam ze kobieta majac jedynie taki cel zyciowy nie powinna wychodzic za maz, niszczyc zycie innych swymi ambicjami, zle wywazonymi.
Masz sporo racji, nie wiem po co zdecydowała się na dziecko, to chyba był kolejny punkt do odfajkowania...
UsuńSkrajny egoizm, wyhodowany przez najbliższych. Nie wiem, dlaczego pomyślałam o młodej Duduwnie.
OdpowiedzUsuńOkaże się, za młoda jeszcze, by cokolwiek wyrokować...
UsuńAby nie było- specjalnie napisałam Duduwnie przez "u". Pomyślałam o niej, ale nie z jakimś konkretnym zarzutem. Taka wypieszczona przez rodziców. W sumie, to nich sobie układa, jak chce. Wiesz, jestem tak zmęczona tym cyrkiem, że już nawet porządnie komentować nie mam siły.
UsuńJa byłam w oku cyklonu czyli w przychodni, chyba to opiszę, bo to cenne doświadczenie ...
UsuńI takie kobiety też bywają...
OdpowiedzUsuńTacy ludzie bywają, niestety.
UsuńZnam i ja taką historie. Pustych i próżnych wokół nas jest coraz więcej. Kariera stała się wyznacznikiem kogoś nie jego wartości wewnętrzne.
OdpowiedzUsuńKariera, sława, pieniądze...tylko skąd tylu uzależnionych od używek?
UsuńWidocznie czegoś im brak...
W domach panują różne klimaty, chociaż rodzice w każdym z nich sa przekonani, że stwarzają najlepszy. W tych klimatach wychowują swoje dzieci. Zaprogramowanych wyłacznie na branie. Bez szacunku do siebie, bez szacunku do innych, bez pokory, wpajają im przekonanie o wyjatkowej "wspaniaości", niczego od nich nie wymagając w zamian. Potem dostają "owoce" swoich działań wychowawczych. Właśnie takie. Współczuję im wszystkim i każdemu z osobna.
OdpowiedzUsuńCiekawa jestem, jakie pokolenie wyrośnie z tych nastawionych na różne zapomogi i przywileje bez żadnego wysiłku...
UsuńTrochę dziwnych opowieści o ludziach zdążyłam usłyszeć od moich " dziewczyn" które pokręciły się tu i ówdzie - sprzątając... Chyba jednak dobrze, że sobie to odpuściły. Nie ma już czegoś takiego, jak szacunek lub właśnie wdzięczność względem drugiego człowieka.
OdpowiedzUsuńJeśli nawet nie wdzięczność, to przynajmniej obiektywne przyznanie, że cos jednak zawdzięczam rodzicom, przyjaciołom, przypadkowym osobom...
UsuńJak wiesz, ten scenariusz znam aż zbyt dobrze, by mnie zdziwił. Mąż i jego rodzina zostali potraktowani jak szczebelek w karierze życiowej.
OdpowiedzUsuńJak się tak rozejrzeć, to pewnie każdy zna podobne przykłady...
UsuńDla mnie ta historia to znany scenariusz w odwróconym lustrze. Przeważnie a nawet głównie czyta się i słyszy o kobiecie wykorzystanej tak jak opisany przez Ciebie mąż .
OdpowiedzUsuńOna już po studiach, pracuje zgodnie z kierunkiem ukończonych studiów. On jeszcze nie. Przychodzi na świat dziecko. On chce przerwać studia, by wspólnie dzielić ciężar małżeńskich obowiązków materialnych i rodzicielskich. Ona się nie zgadza, on w końcu ulega jej gotowości do poświęceń. Kończy studia, dostaje świetną pracę w korporacji., gdzie jak wiadomo nie ma normowanego czasu pracy. Robi karierę, bo jest świetnym, docenianym przez zwierzchników specjalistą. Bardzo dobrze zarabia, więc namawia żonę, by rzuciła swoja pracę.... gdy dziecko się odchowa powróci. Zaczynają się późne powroty męża do domu. Żona zapracowana, mąż odradził przedszkole, bo przecież w tych pierwszych latach opieka i obecność matki jest bardzo ważna, zresztą stać ich przecież na to. Kupują większe mieszkanie / to znaczy on kupuje/, ona je urządza. Mąż często wyjeżdża służbowo za granicę i coraz częściej jest gościem w domu, w którym się nudzi. Dziecko- córeczka boi się ojca, jego to bardzo denerwuje….. ale nie miało kiedy go prawdziwie poznać…… żona od pierwszych dni małżeństwa stara się nie obciążać go wychowawczymi i domowymi problemami. Wiadomość, że mąż chce rozwodu był dla niej jak grom z jasnego nieba. Po rozwodzie traci prawo do mieszkania i wszystkiego czego się przecież wspólnie dorobili. Zakończenie jest jednak inne, niż opisane przez Ciebie Jotko. Nie załamała się, otrząsnęła się z chwilowej depresji i …. zaczęła walczyć. Wróciła do pracy. Dziecko posłała do przedszkola. Przyjaciele polecili jej adwokata, który doprowadził do sprawiedliwego podziału majątkowego. Mieszkania nie można było podzielić, więc sprzedali je i kupiła sobie małe mieszkanko. Wywalczyła wysokie alimenty. Nadal przeżywa to co ją spotkało - wyrządzoną jej przez męża krzywdę…. Dzięki niej przecież skończył studia i miał warunki by rozwijać się zawodowo.
Opisałam to dlatego, że to kobietę głównie wykorzystują mężowie …... Rzadko na odwrót. Tej kobiecie bardzo pomogli przyjaciele
Czyli jednak pozytywne zakończenie, przynajmniej połowicznie, bo na pewno okupiła to nerwami i zdrowiem.
UsuńMój bohater po latach znalazł bratnią duszę i zaczął życie od nowa prawie w wieku 60 lat, ale odżył, wydaje się szczęśliwy.
Dziękuję za Twoją opowieść.
Przyznam, że po przeczytaniu postu (Maria też to zrobiła) poczuliśmy się jacyś lepsi. Dopiero takie historie unaoczniają ile jesteśmy warci dla siebie wzajemnie i dla potomstwa.
OdpowiedzUsuńWiele rodzinnych relacji wychodzi po latach, trudno przewidzieć, jak się sprawy ułożą, zbyt wiele rzeczy ma na to wpływ.
UsuńPoczucie, że wszystko się zawdzięcza wyłącznie sobie, wydaje się nie takie rzadkie... Czasami faktycznie tak bywa, ale często jednak trudno nie widzieć wpływu rodziców czy otoczenia, pieniędzy, warunków i tak dalej. A tutaj to bardzo jaskrawy przykład - chociaż też mi się wydaje, że w takich historiach często bohaterem jest mężczyzna.
OdpowiedzUsuńMoże niektórym się wydaje, że pomoc rodziców czy przyjaciół należy się jak psu zupa, za to sukces, to wyłączność bohatera/ki ?
Usuńciekawe, kiedy łaskawa pani wpuszczała swojego pazia do łóżka i pod jakimi warunkami?... na ten (ważny zresztą) temat nic w tej opowieści nie ma, aczkolwiek można sobie to dośpiewać nie myląc się zbytnio...
OdpowiedzUsuńnie mam empatii do takich facetów, a od takich lasek zawsze się trzymałem z daleka /w sensie: nie wkręcałem się w dłuższe związki z nimi/...
tylko jest jeden szkopuł: czy on mógł przewidzieć, że ona mu wytnie taki numer, gdy on wróci z wojska /wtedy po studiach to zdaje się jakieś pół roku było?/, a córka osiągnie wiek żłobkowy?... bo to jest kluczowy moment tej całej historii... czy już był tak owinięty wokół jej palca, że stracił kontrolę nad sytuacją i nie widział, co się dzieje?... tego detalu w tej historii nie ma już jak sobie dośpiewać...
p.jzns :)
Pod łóżkiem nie leżałam, wiec nie wiem.
UsuńMoże swego czasu był ślepo zakochany, może nie miał dobrych wzorców...wiele tych może, na kozetce u psychiatry pewnie by powiedział więcej.
A nie sądzisz, że lepiej się stało jak się stało? Piszesz, że znalazł bratnią duszę i chyba jest szczęśliwy. To chyba lepsza opcja niż do końca życia być wycieraczką dla swej pięknej i eleganckiej żony?...
OdpowiedzUsuńFakt, że się rozstali to dobrze, ale to, co zrobiła z jego życiem o rozwodzie to istny thriller - cud, że doszedł do siebie.
Usuńżal mi jego bo zniszczyła go kobieta co miała być podpora i wsparciem ,ale zal mi i jej bo jest tak zapatrzona w siebie ze nigdy nie będzie szczęśliwa bo do szczęścia człowiekowi potrzebny jest człowiek a szacunek drugiego to podstawa
OdpowiedzUsuńale może ja się nie znam
Znasz się doskonale, jak każdy, kto ma uczucia i empatię:-)
UsuńSzkoda faceta. Rozumiem, że kobieta też chce się rozwijać zawodowo. Ale po co niszczyć rodzinę? Najgorsze, że jeszcze dziecko nastawiła przeciwko niemu. Gość starał się jak może, miał pracę, którą lubił. Myślę, że to po prostu nie byłą kobieta dla niego. Podła i wyrachowana, a on dobry i uczciwy.
OdpowiedzUsuńPewnie źle się dobrali, ale kto byłby dla niej dostatecznie dobry?
UsuńNie wiem czy z kolejnego partnera jest zadowolona...
Smutne, żal mi tego mężczyzny... I zresztą kobiety też. Ale z innego względu. Pozdrawiam ciepło
OdpowiedzUsuńA mi jej nie żal, bo poznałam ją z najgorszej strony...
UsuńNajbiedniejsza córeczka tej pięknej eleganckiej pani... mąż tez. Smutno mi się zrobiło. Co za czasy... tylko kariera i kasa. A co z normalnym życiem?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Jotko.
Na szczęście nie wszyscy idą tym śladem, a córka?
UsuńZ tego co wiem, miała problem w relacjach damsko-męskich.
Smutna historia, ale takich jest wiele. Czasem takim antybohaterem jest ona, czasem on.
OdpowiedzUsuńMoim zdaniem zbyt wiele. Smutne , że ludzie robią sobie takie rzeczy.
UsuńRobienie kariery to obecnie modne słowo, szkoda, że nikt się nie zastanawia nad kosztami.
OdpowiedzUsuńTe koszty widać czasem po zachowaniu dzieci...
UsuńJotka, mam mieszane uczucia... Ale chyba trochę jej zazdroszczę tego zdecydowania i wiary w siebie. Powinna mieć wprawdzie więcej klasy wobec męża itd, ale przynajmniej nie obudziła się z "rencami" w nocniku, tak jak ja kiedyś... Ech, los durny czasem. Pozdrawiam bardzo
OdpowiedzUsuńDzięki za komentarz. Najbardziej mylący u takich osób jest sposób bycia, na oko piękna, kulturalna osoba, a po bliższym poznaniu zołza, że bez kija nie podchodź...
UsuńNie chcę oceniać i nie zamierzam... ich sprawa
OdpowiedzUsuńA ja nie oczekuje oceny, przedstawiam po prostu typy ludzi, jakich spotykam na swej drodze.
UsuńOgraniczenia na pewno mogą pomóc. Oczywiście wiele zależy od nas samych. Problemem jest faktycznie to, że są osoby przechodzące zarażenie tym wirusem bez objawów specjalnych.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Zobaczymy, czas pokaże, bo sanepid kompletnie nie ogarnia...
UsuńBardzo smutne.
OdpowiedzUsuńSzkoda mi tego nauczyciela.
Pozdrawiam :)
Mi także, a tyle miał pomysłów i pasji...
UsuńStrasznie smutna ta historia. Niestety i tak bywa... Za grosz wdzięczności, za grosz pokory, za grosz przyzwoitości...
OdpowiedzUsuńKrótka droga od miłości do nienawiści...
UsuńStrasznie to przykre, ale niestety są tacy ludzie. Ja jednak zawsze mówię, że co siejesz, to zbierzesz i kiedyś to wszystko do niej wróci.
OdpowiedzUsuńZobaczymy, na razie nie wraca, ale może mam nieaktualne informacje.
UsuńZnam podobne osoby, wbrew pozorom dość często się takie układy zdarzają. A cierpią dzieci i mają w dorosłym życiu problemy w kontaktach z innymi.anka
OdpowiedzUsuńZgadza się, córka miała problem ze znalezieniem partnera...
UsuńPiękni ludzie niekoniecznie mają takież samo "wnętrze".
OdpowiedzUsuńPOzdrawiam!
Zdarza się, to prawda.
UsuńNiestety w życiu bywa i tak, a Kurt Vonnegut napisałby nawet: "zdarza się". A jednak myślę, że ta karma dla wściekłych kocic powróci.
OdpowiedzUsuńMoże ta jej bańka pęknie , ale czy wyniesie z tego naukę?
Usuń