Spotkały mnie dwie niecodzienne sytuacje w pracy.
1. Idę wedle planu po uczniów drugiej klasy, by mogli wypożyczyć książki (prowadzam po 5 osób ).
Pukam, wchodzę do sali lekcyjnej, a tu połowa dzieciaków zrywa się z miejsc z okrzykiem: hurra! idziemy do biblioteki! Po drodze rozmawiamy o tęsknocie za normalnym wypożyczaniem, dzieciaki chciałyby przychodzić do czytelni i na komputery .
Wspominamy pisanie listu do Mikołaja i brak odpowiedzi, mówię, że to pewnie wina epidemii.
Każde dziecko z książkami wychodzi dumne z nowych lektur, a zawsze uśmiechnięta Nadia mówi mi na ucho: to najlepsza biblioteka na świecie!
2. Innego dnia zaplanowana była wizyta w bibliotece klasy trzeciej. Zdarzyło się tak, że sporo czasu spędziłam w gabinecie dyrektora, by rozliczyć dotacje na podręczniki i przygotować książki do odesłania.
Gdy wróciłam do biblioteki, zjadłam śniadanie, gdy nagle otwierają się drzwi i wpada jeden z żywych bliźniaków z okrzykiem:
- No nareście, gdzie pani była?
- u pani dyrektor w pilnej sprawie
- tak długo? kiedy pani wróciła?
- niedawno, zdążyłam zjeść śniadanie
- a cemu pani po nas nie przyszła?
- myślałam, że może macie WF...
- to ja lecę po kolegów z klasy, niech pani nie wychodzi!
I jak można nie lubić tej pracy?
Widać pani od biblioteki ma wzięcie wśród uczniów. Z czegoś to wynika...może z tego, że zawsze jesteś gotowa zamienić z nimi parę słów. A może z tego, że nie wystawiasz ocen. 😃
OdpowiedzUsuńChyba jedno i drugie ważne :-)
UsuńSerdecznie Ci gratuluję Jotko, bo to twoja zasługa. Nie jesteś nudna i jesteś im bliska, mają do ciebie zaufanie i po prostu Cię lubią.
OdpowiedzUsuńNie wszyscy, ale nie wszyscy muszą.
UsuńDziękuję za miłe słowa:-)
Yhh, włożę kijek w szprychę, ale jako była nauczycielka też widziałam dzieci radośnie podrywające się do wizyty w bibliotece. Szczególnie podczas trudniejszych przedmiotów. Niestety ... nie przekładało się to w żaden sposób na ilość przeczytanych lektur, a w zasadzie nawet ... było odwrotnie proporcjonalne. Ci, którzy naprawdę czytali, bardzo rzadko spóźniali się na zajęcia dlatego, że "pożyczali książkę".
OdpowiedzUsuńDlaczego kij? Tak jest, że do biblioteki lgną maluchy głównie, od klasy czwartej wzwyż już tak różowo nie jest...ale i wśród starszych są wierni czytelnicy:-)
UsuńW podstawówce (7 i 8 klasa) byłam w tzw. aktywie bibliotecznym, czyli właściwie nie wychodziłam z biblioteki szkolnej, do domu wracałam juz po jej zamknięciu i zabierałam się, oczywiscie, za czytanie książek :) Do dzis żałuję, ze nie skończyłam stosownych studiów i pracowałam jako nauczycielka, a nie bibliotekarka.
OdpowiedzUsuńW aktywie też byłam, oprócz podstawówki także w bibliotece miejskiej, w filii dla dzieci, fajnie to wspominam.
UsuńPrzez kilka miesiecy mialam te przyjemnosc pracowania w bibliotece, na jednej z krakowskich uczelni, niestety potem przyjeli mnie na studia i sie skonczylo. Zaluje do dzis.
UsuńMiałam praktyki studenckie na UW, bardzo mi się podobało...
UsuńOpisane zdarzenia radują i mnie też, mola książkowego.
OdpowiedzUsuńKażda dziecięca aktywność raduje nas dorosłych:-)
UsuńTo wdzięczny zawód, zawsze ceniłam i szanowałam Panie pracujące w bibliotece😘📚
OdpowiedzUsuńWdzięczny, ale teraz coraz trudniejszy:-(
UsuńNo cóż wiele zależy od Pani, Pana , którzy prowadzą szkolną bibliotekę. Pamiętam taką koleżankę na etacie bibliotecznym , która doprowadziła do tego ,że w samej bibliotece panował idealny porządek , książki prężyły się na półkach niczym żołnierze podczas paradnej musztry... a dzieciaki unikały biblioteki jak ognia :) Gratuluję Ci joltko :)
OdpowiedzUsuńA normalności to chyba wszyscy pragniemy i to bardzo.
Taką bibliotekę miało moje liceum, a pani bibliotekarka ciągle spieszyła się na autobus...
UsuńBiblioteka to dla nich tzn uczniów odskocznia, punkt do rozmów, spotkań. Oby zawsze tak było.
OdpowiedzUsuńNiektórzy traktują bibliotekę zamiennie ze świetlicą, zwłaszcza ci, którym w świetlicy zbyt głośno...
UsuńW czasach szkoły podstawowej godzinami przesiadywałem w bibliotece. Bij, zabij – niestety bibliotekarki nie pamiętam. Pewnie dlatego, że obostrzeń nie było ;)
OdpowiedzUsuńAlbo wtedy bardziej kręciły Cie książki, niż bibliotekarki:-)
UsuńMoże tak być ;)))
Usuń:))))
OdpowiedzUsuńTylko dzieci potrafią tak szczerze okazać sympatię. Szkoda, że im to z wiekiem przechodzi ;) Dla takich chwil warto pracować prawie za Bóg zapłać. Żadnego ministra takie serdeczne oczekiwanie nigdy nie spotka.
Masz rację, takie chwile są nieprzeliczalne na żadne pieniadze i nagrody...
UsuńKiedy widzi się efekty swojej pracy, szczególnie te ludzkie i to u dzieci, które jak wiadomo są do granic możliwości szczere, aż chce się dalej taką pracę wykonywać! :)
OdpowiedzUsuńGratuluję, że zapracowałaś sobie na taką opinię! <3
Na pewno nie u wszystkich, ale takie małe promyczki motywują, by codziennie wstać i iść do pracy:-)
UsuńI to są właśnie te najcenniejsze nagrody dla nauczycieli, bo "przyznawane" z serca i bezinteresownie :) Dzieciaki sa cudowne! Brawo dla najlepszej Bibliotekarki na świecie :)
OdpowiedzUsuńWiesz co rozczuliło mnie najbardziej? Gdy jedna z dziewczynek krzyknęła: tak bym chciała się do pani przytulić!
UsuńA tu reżim i dystans...
Oj, tak! To cudowne! :) A ten cholerny covid.... Fe...
UsuńTe procedury wiele psują z klimatu szkoły, a co dopiero biblioteki!
UsuńJotko! ostatni obrazek rozbawił mnie do łez, ten z e-bookami w wersji papierowej.
OdpowiedzUsuńniech dzieciaki każdego dnia dają Ci dowody sympatii i nadają znaczenie temu, co robisz! dorosłych można oszukać słowami - dzieciaki nie są tak łatwowierne, czy przekupne. i nie wychodź, kiedy szkodniki potrzebują Twojej obecności - co tam dyrektor - biblioteka czeka na Bibliotekarkę!
No pewnie, siedziałam tam jak na szpilkach, ale dyrektor wie lepiej...
UsuńNo jak nie fajnie jak fajnie?!!! Jotuś, dzieciaki i psy mają nosa do ludzi :) Gratulacje dla Pani z Najlepszej Biblioteki Świata!!!
OdpowiedzUsuńPodobno mają, nawet te lekcyjne rozrabiaki w bibliotece bywają jak do rany przyłóż:-)
UsuńDziękuję:-)
Witaj Asieńko, super, że masz taki fajny kontakt z dzieciakami, jesteś dobrą i ciepłą osobą, a dzieciaki ponoć są dobrymi psychologami, wyczuwają dzieciaki. Dużo z nich jest chłonnych wiedzy, lubią jak się zwraca na nich uwagę i opowiada ciekawe historie, których jak widzę Ci nie brakuje :) Teraz trzeba wziąć pod uwagę, że rodzice mają coraz mniej czasu dla swoich latorośli i patrzą żeby ich zbyć, dlatego potrzebne im są jak największe ilości takich życzliwych pań bibliotekarek. Ja jako dziecko lubiłam chodzić do biblioteki szkolnej, uwielbiałam wypożyczać baśnie i przygodowe, zawsze czułam się taka podekscytowana i do dziś czuję ten zapach tych starych książek i półkowych zakamarków ;)
OdpowiedzUsuńKolejnym takim problemem chciałam się z Tobą podzielić, otóż od tygodnia jestem niestety w szpitalu z covidem, stan mój jest stabilny, ale niestety nie rewelacyjny, mam dużo chorób, więc organizm walczy z tym wirusiskiem. Rodzinka też chora, więc uważaj Asiu na siebie, bo nigdy nie wiadomo kiedy i jak kogo może złapać.
ciskam Cie ciepło Asiu i dużo zdrówka życzę, nie daj się zmylić, że to tylko grypa :(
Agnieszko, to smutne wieści przynosisz, jakbyś mało miała chorób, to jeszcze i to. Trzymam kciuki, byś wyszła z tego w dobrym stanie, no i rodzinka także.
UsuńStaram się uważać, ale co chwila jakiś uczeń idzie na kwarantannę, bo rodzice chorzy, nie wiem co będzie dalej, a nauczycieli w pewnym wieku nikt nie oszczędza, co najwyżej usłyszysz - jak się boisz, to idź na emeryturę...
Buziaki posyłam i trzymaj się z całych sił!
Aż się ciepło na sercu zrobiło! Wychowujesz nowe pokolenie czytelników. Jak pięknie! Masz powody do dumy! :))
OdpowiedzUsuńCzy wychowuję, to się okaże po czasie, ale spotykam czasami moich dorosłych czytelników, którzy pamiętają i to też jest budujące:-)
UsuńDoceniamy to, co mamy dopiero, gdy tego zabraknie. Dobrze, że dzieci jeszcze tęsknią za książkami :)
OdpowiedzUsuńNa pewno tęsknią maluchy i miłośnicy czytania, z resztą bywa gorzej lub mają spore domowe biblioteki.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńGratuluję, Jotko. Na tak jawne oznaki sympatii trzeba sobie "zapracować":)
I to one chyba są najlepszą motywacją do ciągłego podejmowania trudu wychowawczego.
Pozdrawiam:)
To prawda, a obecna sytuacja pozbawiła nas wielu normalnych relacji, za którymi tęsknimy, zarówno dzieci, jak i nauczyciele.
UsuńDobrze, że uczniowie tak Panią i bibliotekę lubią :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
Teraz do biblioteki wpadają na chwilę tylko, a to zaprzeczenie jej funkcji...
UsuńOj, chyba wiesz, że można nie lubić tej pracy, na pewno takie osoby spotkałaś. Niektórzy się do niej po prostu nie nadają. Szkoda tylko, że jeśli bym im to powiedział, to by potraktowali to jako obelgę, podczas gdy jest to po prostu jedno z wielu ograniczeń. Oni mają to, inni ludzie inne. Ja również mam swoje ograniczenia i nie do wszystkiego się nadaję, dlatego nie podejmuję się prac, które nie są zgodne z moimi predyspozycjami. To ani nic osobistego, ani obraźliwego. I szkoda, naprawdę szkoda, że ci, którzy się nie nadają, tak się kurczowo jej trzymają.
OdpowiedzUsuńA z dziećmi w szkole jest tak, że choć lubią nauczyciela, to szukają swoich granic, bo taka jest ludzka natura. Nie są automatami i nie da się zaprogramować ich posłuszeństwa, bądź entuzjazmu, ba, trzeba dać się lubić, jeśli się chce, by dzieci nas lubiły. Cieszę się, że dostajesz od nich taką informację zwrotną. To naprawdę miłe i budujące.
To prawda, jest nawet tak, że można nie lubić niektórych elementów swojej pracy, tak jak w moim przypadku.
UsuńDo każdego ucznia można jakoś dotrzeć, zresztą gdy poznamy jego warunki domowe, to czasem serce ściska, że taki młody człowiek już tak wielkie brzemię nosi ze sobą ...
Wielu ludzi zapomina o prostej maksymie - chcesz mieć przyjaciół, bądź przyjacielem.
To spotkało Cię coś miłego - i to dwa razy - a dzisiaj to rzadkość, bo czasy cięzkie okrutnie.
OdpowiedzUsuńGratuluję Asiu
Jeśli uczniowie tęsknią za szkołą , to już sukces, prawda?
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńDzieci z pewnością Ciebie lubią, Jotko. Na to trzeba zapracować, ponieważ uczeń wyczuwa każdą fałszywą nutę i brak zainteresowania jego sprawami.
Pozdrawiam serdecznie.
Oj, nie wszyscy, ale to normalne, ja tez nie wszystkich kocham:-)
UsuńStrasznie to infantylne aż się zbiera na wymioty. Mi się zbiera. No tak bo ja miałam w bibliotece faceta. Był po prostu kompetentny .
OdpowiedzUsuńTo chyba znak, że dzieci Cię lubią, co nieczęsto się zdarza. Tym bardziej się
OdpowiedzUsuńcieszę, że Cię poznałam.
Pozdrawiam
Karolinko, radość jest obopólna, chętnie zaprosiłabym Cię do siebie i do szkoły, może kiedyś się uda?
UsuńWitaj jak zawsze wekeendowo Jotko
OdpowiedzUsuńOstatni obrazek świetny.
Bez biblioteki byłoby mi trudno.
A co tam u Krzysia?
Pozdrawiam ciepłymi kolorami jesieni
Krzysia dawno nie widziałam, teraz wszystko stoi na głowie w tej pandemii...
UsuńWitaj szumem deszczu za oknem Jotko
UsuńSzkoda, ze nie widujesz Krzysia. Zawsze wywoływał uśmiech na mojej twarzy
Pozdrawiam nadzieją za złota jeszcze jesień
Widuję go tylko w przelocie, więc nie ma okazji pogadać:-(
UsuńWłaśnie wczoraj wspominałam pewne wesołe przygody z mojej "bibliotekarskiej kariery"...Nie ma co...Biblioteki łączą ludzi...;o)
OdpowiedzUsuńTo prawda, wiele ciekawych osób można poznać:-)
UsuńDobry obrazek..
OdpowiedzUsuńPrawda? Może taka będzie przyszłość bibliotek w ogóle?
Usuńjestem umówiony na poniedziałek z siostrzenicą na konsultację matematyczną /8 klasa/, przy okazji pogadam z drugą /2 klasa technikum/, jak będzie w domu, może coś się dowiem, ale na razie nie mam nic do powiedzenia, jak się dzieje w szkole, a w bibliotekach szkolnych w szczególności...
OdpowiedzUsuńp.jzns:)
Ciekawa jestem, jak to jest gdzieś tam w Polsce, napisz dwa zdania:-)
UsuńNo uroczo ;). Bardzo miło. Mi się wydaje, że biblioteka to jednak niedoceniane miejsce. Nam jak kazali siedzieć w bibliotece, bo jakiegoś nauczyciela nie było to chyba nie do końca nas to zachwycało, ale i tak było lepsze niż zwykła lekcja. Człowiek docenia po czasie.
OdpowiedzUsuńW bibliotekach różnych przesiadywałam odkąd pamiętam, nie było Internetu, więc w czytelniach spędzałam sporo czasu:-)
UsuńTen komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńI to są te momenty, w których człowiek jest zadowolony z tego, co robi i cieszy się najzwyczajniej w świecie z wykonywanej przez siebie pracy. Jotko, życzę Tobie więcej takich momentów :)
OdpowiedzUsuńA i dzieciaki bardziej docenią teraz to, co wcześniej było na wyciągnięcie ręki....
Dziękuję, myślę ,że my wszyscy tęsknimy już do normalności, tym bardziej teraz, gdy znowu powtórka z rozrywki...
UsuńCudownie, że swoją pracą sprawiasz, że dzieci kochają książki. To najlepsze, co można dla nich zrobić.
OdpowiedzUsuńBez współpracy z wychowawcami nie byłoby efektów, wiec to wspólny sukces:-)
UsuńCzyli każdy ma radość z biblioteki. :)
OdpowiedzUsuńNo tak. Kiedyś kręcili scenę do ,,Ojca Mateusza" i Artur Żmijewski chyba ze 40 razy z bramy naszej kamienicy się wyłaniał, z rowerem, potem rower odstawiał i wchodził do jednej z klatek.
Może od polskiego kina odrzuca Cię ilość komedii romantycznych, które są kopią z kopii kopii pierwszej z nich? Jakby nie patrzeć zdarzają się chlubne wyjątki jak ,,Pokłosie", ,,Kler", ,,Zimna wojna", ,,Ida" itp.
Pozdrawiam!
Oczywiście, że są wyjątki i wiele dobrych polskich filmów widziałam:-)
UsuńCzad z tymi e-bookami ;)
OdpowiedzUsuńByłam z ciocią w bibliotece ostatnio i w zasadzie jakoś tak mi do głowy wcześniej nie przyszło, że i tam jest pandemia...troszkę biblioteka traci z biblioteki jak nie można po niej myszkować :)
Traci i to bardzo, nawet imprezy tylko online...
UsuńAle jesteś lubiana! Pozazdrościć...
OdpowiedzUsuńSerdecznie pozdrawiam :)
Przynajmniej przez małe dzieci:-)
UsuńOj, jak miło! Dzieciaki wyczuwają dobre miejsca i dobrych ludzi. :)
OdpowiedzUsuńI podejrzewam, że Twoja biblioteka jest cudowną oazą spokoju w szkole, dlatego wszyscy do niej ciągną. I dobrze.
Bo czujesz się potrzebna i widzisz, jak wielki sens ma to, co robisz. :)
Oazą spokoju bywa, to prawda, zwłaszcza teraz, gdy odwiedziny w bibliotece są reglamentowane...
UsuńMoi byli uczniowie klasy drugiej, przychodzili pod szkołę i pod moim oknem (mieszkałam w szkole na I piętrze w części mieszkalnej budynku) i wołali jeden przez drugiego "nasa paaaaani!", a było raniutko. Lekcje z nimi miałam później. Jak ich miałam nie kochać... ale zrezygnowałam z nauczania po wakacjach.
OdpowiedzUsuńDzieciaki są bardzo spontaniczne a ich reakcje niesamowite, to jest najlepsze w tej pracy:-)
UsuńZawsze powtarzam, że życie jest jak echo, co powiesz, to wróci. Widocznie Ty mówisz dobre rzeczy, a dziecko to bardzo czuły barometr.
OdpowiedzUsuńStaram się, ale pokrzyczeć też potrafię, gdy trzeba;-)
UsuńUrocze scenki. :) I obrazek świetny. :D
OdpowiedzUsuńA przyszłość jeszcze bardziej radykalna pewnie...
UsuńNajfajniejsza praca na świecie :)
OdpowiedzUsuńTeraz, w czasie pandemii okrojona z wielu sytuacji...
UsuńA pewnie, że można i powinno się lubić tę pracę... a tak przy okazji...
OdpowiedzUsuńW związku z szerzącym się Dniem Komisji Edukacji Narodowej, składam koleżance staropolskie Bóg zapłać za dziarskie niesienie małoletnim obywatelom Rzplitej kagańca oświaty. Na pohybel Przemkowi z Czarnkowa!!!
Dziękuje bardzo i życzenia odwzajemniam, bo choć już z daleka na to patrzysz, to kawał dobrej roboty zostawiłeś za sobą:-)
UsuńHa, a w radiu mówili, że Mikołaj prosił aby przekazać iż święta w tym roku będą i że trzeba być grzecznym jak zawsze i pamiętać o wszystkich zasadach :) I że w Rovaniemi już pomocnicy pracują, że będą prezenty ;)
OdpowiedzUsuńNo pewnie, bo jak, bez Mikołaja?
Usuń