Słyszałam wiele historii o korzystaniu z porad lekarskich w czasie pandemii. W niektóre trudno uwierzyć, ale miałam okazję sama przetestować, jak to wygląda.
W czwartek bardzo bolały mnie plecy, czułam nawet jakiś stan zapalny, wszak w szkole przeciągi, wietrzenie, nie byłam pewna czy to plecy czy grypa ...
Myślę sobie - w piątek pewnie mniej pacjentów, dzwonię do przychodni, już wiedziałam, że nie grypa, tylko kręgosłup.
Wykonałam tak na oko ze 150 połączeń, raz mnie rozłączyło, gdy już byłam w kolejce oczekujących, ale nareszcie sukces - usłyszałam w słuchawce - jesteś trzeci w kolejce.
Recepcjonistka odebrała, zapytała do jakiego lekarza i przystąpiła do uzupełniania ankiety, nie dziwota, że to tak długo trwa. Przerwałam jej w połowie, mówiąc, że mam problem z kręgosłupem.
Usłyszałam, że pani doktor oddzwoni między 11.00 a 13.00
Telefon zadzwonił przed 11.00 , numer nieznany, pani krótko i mało sympatycznie zażądała wyniku prześwietlenia, które robiłam w marcu i kazała niezwłocznie przyjść do przychodni. Byłam w szoku!
Gorączkowo zaczęłam szukać koperty ze zdjęciem i opisem badania, dowlokłam się jakoś do przychodni, myśląc, że dziwne to, skoro z bolącym kręgosłupem muszę iść, a dla grypy czy anginy teleporada.
Weszłam w oko cyklonu, bo było otwarte, a tam na wejściu zmierzono mi temperaturę, pytając podejrzliwie czy na pewno pani doktor obiecała mnie zbadać, zaprowadzono do pokoju oczekiwań, pielęgniarka zaniosła moją kartotekę i wyniki, ponownie zmierzono mi temperaturę i ciśnienie, i kazano siedzieć samej w wielkiej poczekalni.
Po kilku minutach wyszła pani doktor, już bardziej sympatyczna i życzliwa, choć miałam wrażenie, że gdyby mogła, badałaby mnie przez szybę.
Wreszcie po krótkich oględzinach sprawności moich kończyn kazała wstać i znowu czekać w poczekalni.
Wyszła po kilkunastu minutach z plikiem papierów, które podała niemal w powietrzu, ledwie chwyciłam, gdy zbliżyłam się nieco, bo nie słyszałam co do mnie mówi , ostrzegła - proszę tam stać!
Czekając w poczekalni zauważyłam, że lekarze siedzą w swoich gabinetach, a pielęgniarki uwijają się jak w ukropie, nosząc kartoteki, mierząc temperaturę i ciśnienie, dezynfekując wszystko bez przerwy, odbierając telefony, pilnując porządku przed wejściem do przychodni, bo czasem jednak pacjenci pojawiali się z różnymi problemami.
Byłam świadkiem załamania nerwowego u jednej z pielęgniarek, która na korytarzu popłakała się w rozmowie z inną - że nie daje już rady fizycznie i psychicznie, bo miota się między lekarzem na piętrze, a pacjentami na parterze, wszyscy mają pretensje, w "umundurowaniu" duszno, a ona już niemłoda...
Niemal każdy kontakt ze "służbą zdrowia" to stres przedurazowy. Czy w Tobie chociaż pomogli?
OdpowiedzUsuńNa razie testuję leki, jest lepiej...dziękuję:-)
UsuńChyba najcięższy zawód w Polsce w obecnych czasach to pielęgniarka.
OdpowiedzUsuńTeż tak myślę...no i na teraz ratownik medyczny.
Usuńudało się nam zakończyć kontakt ze służbą zdrowia teleporadą.( komp. poprawia mnie na teleportacją - może słusznie?)poza tym nie wiem jaka dolegliwość zmusiłaby mnie do wejścia w oko cyklonu. Marzenie takie ma moja teściowa, ale kiedy wymagam,żeby po wizycie odbyła kwarantannę, myśl o przygodzie wietrzeje:)) Podziwiam, ze odważnie przetestowałaś bliskie spotkanie. Brawo!
OdpowiedzUsuńNie miałam wyboru, potrzebowałam zwolnienia, a pani doktor bez zobaczenia mnie nie chciała o tym słyszeć, może myślała, że symuluję?
UsuńTo chyba nie to, że podejrzewała Cię o symulację,po prostu bólu kręgosłupa nie można lekceważyć, bo może się to źle skończyć.
UsuńTo mój nie kolejny raz, już mnie kiedyś badała, tamte leki pomogły, a nowe badanie niczego nowego nie wniosło. Mam skierowanie do neurologa, ale kiedy skorzystam? Do kardiologa mi przepadło.
UsuńNo nie wiem- tu mogłam się dodzwonić do swego rodzinnego bez problemu właśnie w czasie lockdownu ( co było zawsze problemem wcześniej), w trakcie lekkiego poluzowania nawet byłam w swej przychodni i choć wcale tego nie oczekiwałam byłam przyjęta przez lekarza. Co prawda dziwnie wygląda gdy kolejka do lekarza lub recepcji stoi na klatce schodowej malowniczo rozlokowana na stopniach od parteru po wysokie I piętro, bo parteru tam nie ma.
OdpowiedzUsuńU nas niektórzy dodzwaniają się kolejnego dnia, a gdy pracujesz, to musisz iść do pracy chora...
UsuńZnam ten ból! Ze mną było o tyle ciekawiej, że już, już prawie się łączyłam, gdy połączenie było zrywane i cały taniec rozpoczynał się od nowa. A ja stawiałam kreskę: jedna kreska, jedna próba połączenia. Zakreskowałam prawie całą kartkę, po czym udało mi się połączyć, aby się dowiedzieć, że na dziś numerków nie ma a na zaś nie zapisują!!!
OdpowiedzUsuńNa teleporadę dostałam się na trzeci dzień po podobnych perypetiach połączeniowych.;(
Świetny przykład, moja koleżanka nawet nie dodzwoniła się i przyszła do pracy mocno przeziębiona, bo bała się, że nie dostanie zwolnienia wstecz.
UsuńMam dla Ciebie dobrą wiadomość. Podobno Kaczyński zamierza zdymisjonować ministra zdrowia, bo jest oburzony na służbę zdrowia. Na jego miejsce ma być powołany wojskowy w randze generała dywizji. W przychodniach teraz będzie rygor wojskowy.
OdpowiedzUsuńPowołana do wojska pielęgniarka nie będzie już płakać. Rozkaz to rozkaz, bez zająknięcia trzeba wykonać.
Zapomniałem życzyć powrotu do zdrowia, co teraz czynię.
UsuńU Ciebie znikł ten robot, co to mnie pytał, czy jestem robotem. Czyżby dopadł go koronawirus? ;)
UsuńWcale by mnie to nie zdziwiło, może i chorych powołać, to dostaną rozkaz nie chorować i tyle.
UsuńPlecy bolą mniej, za to głowa mi pęka! Za dobrze by było.
Weryfikacja pojawia się i znika:-)
Z publicznej służby zdrowia staram się korzystać jak najrzadziej i to najchętniej przez telefon. Dla bezpieczeństwa, ale i ze względu, że nie mam sił na długie czekanie. Jakoś idzie do przodu, ale modlę się, żeby moje potrzeby lecznicze szybko się skończyły.
OdpowiedzUsuńTeraz nawet niewierzący się modlą o zdrowie, bo chorować w czasie pandemii nie wolno.
UsuńMówisz, że głowa Cię boli, a wcześniej plecy? Na wszelki wypadek omijaj znajomych. W moim otoczeniu tak się "typowo" przechodzi tę zarazę. Oby to była tylko przypadkowa zbieżność.
Usuń3maj się.
A kysz, na psa urok!
UsuńGłowa boli mnie przepisowo, jak zwykle, ale nie wiadomo...będę obserwować:-(
Na końcu zawsze pozostaje Ci niedźwiedź :)
UsuńMąż wystarczy, zawsze mogę liczyć na masaż:-)
UsuńMałż przy pierwszych objawach konkretnego bólu pleców prosi bym mu po nich pochodziła, więc ten misiu się zna ;)
OdpowiedzUsuńA tak poza - szkoda że najważniejsi w tym kraju pamiętają tylko o tym co chcą ugrać a nie o tych którzy w tym momencie pracują dla dobra wszystkich.
Gdy byliśmy młodsi, to tez taki masaż był, ale gdy są zwyrodnienia, to lepiej nie ryzykować.
UsuńNo niestety, premie i nagrody są dla swoich!
Pozwolisz Asiu że nie skomentuję. Komentarzem będzie mój tekst prawdopodobnie w niedzielę /jeśli do tego czasu wytrzymam.../
OdpowiedzUsuńBędę w takim razie wyglądać:-)
UsuńMoja synowa pracuje zaledwie drugi miesiąc i już poszła na bezpłatny urlop, bo lekarz na SORze dał jej tylko dwa dni zwolnienia, a ona nadal czuje się źle. Niechaj leki na kręgosłup pomogą i zdrowie wróci do normy. Uściski.
OdpowiedzUsuńDziękuję Iwonko i trzymam kciuki za synową, bo pechowo zaczęła...
Usuńdzięki mieszance farta i sprytu wciąż nie mam powodu za bardzo narzekać na państwową służbę zdrowia na poziomie przychodni...
OdpowiedzUsuńale wiem skądinąd, że np. w szpitalach faktycznie jest istny sajgon...
p.jzns :)
Ja nigdy nie narzekałam zbytnio, ale teraz to byłam przerażona...
UsuńSzybkiego powrotu do pełnej formy życzę!!!
OdpowiedzUsuńNależę do malutkiej przychodni rodzinnej, odpada więc tam bieganie po schodach. Nie byłam tam już chyba rok, więc nie wiem jaka tam w tej chwili jest atmosfera. Jak na razie się trzymamy i oby jak najdłużej. Stałe leki dla mamy zamawiam zaś mailowo, więc dodzwonić się nie próbowałam. Teraz znowu muszę zamówić leki, zobaczę czy ten mail dalej jest aktywny.
Mąż także zamawia leki mailowo, ale na inne choroby konieczna bywa konsultacja.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńOde mnie też życzenia jak najszybszego powrotu do zdrowia.
A absurdalnych działań naszej służby zdrowia w ekstremalnych warunkach nie mam siły komentować:(
Pozdrawiam:)
Dzięki, Leno:-)
UsuńZdrowia życzę ... ot co . Utyskiwanie nic tu nie pomoże. Pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńZdrowie się przyda, a chciałam raczej podzielić się doświadczeniem...
UsuńBól pleców trudno udowodnić (mogę przecież nie mieć wyników badań, a dostać rwy kulszowej), więc już mogli wystawić to zwolnienie zdalnie, tylko wypytać o szczegóły. Fizjoterapeutą ten lekarz nie jest, żeby mógł w czymś więcej pomóc.
OdpowiedzUsuńSwojej przychodni miałam szczęście nie musieć testować... tam zawsze trzeba było mieć dużo cierpliwości, żeby się dodzwonić. Chociaż tak każdy narzeka, a mało kto się przenosi do innych.
U nas z dzwonieniem do rejestracji zawsze było ciężko, ale teraz to koszmar.
UsuńTak myślałam i ja z tą poradą, ale niestety, byłam, doświadczyłam.
Ja byłam na kilku wizytach prywatnych. Bardzo miło, spokojnie, maseczki są, albo nie ma. Badania fizykalne też spokojnie. 200-300 zł. za wizytę. Ale to mój wybór, nie narzekam, tylko się cieszę, że ta możliwość nadal jest.
OdpowiedzUsuńZ lekarzami jak z innymi, różne stopnie paranoi. Czym lekarz różni się od innych? Jedni panikują, inni mówią: spokojnie, to podobne do grypy. Wolę wierzyć tym drugim. Zwłaszcza, że sprzedawczynie nadal zdrowe ;)
Dodam jeszcze, że praca w obciążeniu psychicznym powoduje bóle kręgosłupa. Pewnie już pomyślałaś o tym, ale z własnego doświadczenia powiem, że najbardziej pomaga fizjoterapeuta.
UsuńMuszę właśnie znaleźć fizjoterapeutę, a stresów pozbędę się chyba dopiero na emeryturze.
UsuńSpecjalnie nie choruję, a z dolegliwościami jakoś sobie radzę, gorzej gdy potrzebne zwolnienie.
Podczas pandemi mialam do czynienia z dermatologiem, dentysta i okulista. Najwieksze rygory byly u dentysty co nie dziwne skoro grzebia akurat tam gdzie najgorsze siedlisko ewentualnej zarazy. Ale nie ciezko sie zarejestrowac i dostac szybka wizyte - jeden telefon, tyle co zawsze.
OdpowiedzUsuńOsobiscie mam duzy szacunek dla sluzby zdrowia pracujacej w tych warunkach, nigdy przeciez nie bedacej pewna czy po pracy wraca do domu i rodziny zdrowa i cala. Ci pielegnujacy zakazonych w szpitalach maja jeszcze gorzej. Moze w Polsce biurokracja jest nielogiczna i meczaca ale oni sami robia dobra robote.
Zycze poprawy z plecami - tym bardziej ze dzis mnie tez krzyze sie odezwaly wiec sie solidaryzuje.
Na pewno winę za stan rzeczy ponosi wieloletnie niedoinwestowanie służby zdrowia, u nas niedawno powstała dopiero druga przychodnia na wielkie osiedle mieszkaniowe i mimo ubezpieczenia większość z nas i tak leczy się prywatnie za spore pieniądze.
UsuńDziękuję i także zdrowia życzę:-)
CHYLĘ GŁOWĘ PRZED PIELĘGNIARKAMI. W ZOZ-ie, do którego jestem przypisany, panuje porządek. Empatia i rozsądek kończą się jednak na ich poziomie. Powyżej króluje już jednak jaśniepaństwo ongiś składających chyba przysięgę HipokrYtesa [to nie pomyłka!]. Pojęcie "godzin pracy" nie istnieje. Pojęcie "przerwa obiadowa" - jak najbardziej. Czczą nowego Boga, a imię jego TELEFON. Istnnieją oczywiście chlubne wyjątki. Ale rzecz w tym, że są to wy-jąt-ki. Jestem natomiast pod wrażeniem [pozytywnym] ratowników z karetek pogotowia. Bohaterowie nierzadko.
OdpowiedzUsuńWyjątki na szczęście są w każdym zawodzie.
UsuńCiekawe, ilu jest w statystykach covidowych ludzi, do których wszelka pomoc przyszła zbyt późno?
Mamy znajomą lekarkę, niby pracuje w bardziej komfortowych warunkach, niż osoby na pierwszej linii frontu, ale psychicznie jest jej trudno. Jeden pacjent z covidem i robi się nieprzyjemnie. Już raz była na kwarantannie, a naokoło ludzie padają jak muchy.
OdpowiedzUsuńPodobnie jest w szkołach, jeden z kolegów już 3 razy był w kwarantannie, bo pracuje w 3 szkołach, a jego żona w dwóch.
UsuńRodzice uczniów tez chorują, a zanim szkoła się dowie, wirus sobie wędruje ...
Mam nadzieję, że po tak perfekcyjnym zrealizowaniu procedury medycznej, Twoje plecy cierpią znacznie mniej, a być może dolegliwość poszła sobie won (oby nie tak jak pogoniony przez morawieckiego wirus). Co to ja miałem napisać...? Aha, a ja, idiota, wychowałem się na "Dżumie" Camusa... ech...
OdpowiedzUsuńPrzypomniałeś mi, żeby poszukać Dżumy , bo miałam stare wydanie z maleńką czcionką...a chciałabym odświeżyć.
UsuńTo nawet ciężko skomentować. Służba zdrowia została zostawiona sama sobie. Marni ministrowie, brak, planu. Jak to zwykle u nas...jakoś to będzie. Żal mi najbardziej tych pielęgniarek, salowych i innego personelu, oni zawsze pracują najciężej za marne pieniądze i za wszystko ich się obwinia.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, teraz nawet gratyfikacje covidowe podobno nie dla wszystkich...
UsuńAż się boję, bo jutro mam wyznaczoną standardową wizytę u laryngologa. Ale ostatni raz byłam w styczniu, więc jak tam jest aktualnie, nie wiem.
OdpowiedzUsuńSzybkiego powrotu do zdrowia Ci życzę!
Czyli tez wejdziesz w sam środek żywiołu;-)
UsuńDzięki, trzymam kciuki:-)
Zdrowia Jotuś, poprawy i braku nawrotu bólu Ci życzę przede wszystkim.
OdpowiedzUsuńW mojej przychodni ostał się jeno jeden doktor, reszta odeszła. Szczęście, że e-recepty wypisuje na stałe leki, ewentualne skierowanie do specjalisty też na odległość. Tylko nie wiem czy do każdego, czy tylko do tego, co już był "w użyciu". I nie chcę sprawdzać. Na mój kręgosłup (bo też odmówił pełnej współpracy) - jak zawsze ibuprom w tabletkach i voltaren w maści. Już mi trochę lepiej. Trzymaj się kochana! anka
Powroty pewnie będą, bo zwyrodnienia robią swoje, ale staram się nie nadwerężać, co czasami jest trudne.
UsuńI dla Ciebie dużo zdrowia i dobrego nastroju, co nam zostało...
Służba zdrowia w obecnym czasie to temat rzeka...
OdpowiedzUsuńŻyczę Ci szybkiego powrotu do zdrowia <3
Pozdrawiam ciepło, Aness:)
Dziękuję i także zdrówka życzę:-)
UsuńTo dobrze, że Cię przyjeli. Znam takie przypadki, że kogoś bołały plecy i rozmowe telefoniczną z fizjoterapeutą, bo jego gabinet zamknięty więc pracuje w domu na teleporadzie.
OdpowiedzUsuńOj teraz ciężki zawód być pielegniarką bądź pracować w szpitalu.
Dużo zdrowia :)
Chyba wszyscy mamy nie lekko, ale nie dajmy się:-)
UsuńAź wstyd się przyznać, ale ja z zagroźeniem utraty wzroku zrezygnowałam z wyznaczonych 2 wizyt. Jedną miałam mieć W Klijice Wojskowej VAT na Szaserów. a drugą w prywatnej klinice w Poznaniu. Obawiałam się. źe nie da się dokonać badań bez naraźania mnie na covid .
OdpowiedzUsuńWielkopolska w czołówce zakażeń, dlatego nie jedziemy na razie do syna...
UsuńTeraz to gdy tylko dzwonisz o poradę w kwestii bolącego palca to kierują na wymaz.
OdpowiedzUsuńA potem kolejki jak po wygraną w totka...
UsuńNo, treść Twojego wpisu jest raczej tragedią naszych nowych czasów ale spowodowała we mnie wesołość - pewnie nerwową, bo mnie wkurzają teleporady ciągłe.
OdpowiedzUsuńCzarny humor po prostu...
UsuńTeraz jest to tym bardziej trudne..
OdpowiedzUsuńI to dla obu stron, jak przypuszczam...
UsuńZa mało personelu... Jak wszędzie zresztą. To jest duży problem. Wszyscy teraz zajmują się koronawirusem ,są pozamykani, boją się zbliżać do innych ludzi, a co człowiek winny, że go boli i chce ulgi i pomocy? Współczuję.
OdpowiedzUsuńTrzeba chyba poprosić swój organizm, by na ten czas zaprzestał chorowania ;-)
UsuńJakby nie patrzeć pielęgniarki też czasami mają ciężko, ale największym cudem jest dodzwonienie się do przychodni. 150 połączeń jest dla mnie czymś niewyobrażalnym, żeby człowiek tyle czasu musiał czekać, aby ktoś łaskawie podniósł słuchawkę. Gorączka prawdopodobnie jest mierzona przed wejściem w każdej przychodni. Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSłuchawkę to nawet podnoszą, widziałam, tylko biurokracja przerośnięta nad miarę i wszystko na telefon...
UsuńWitaj snującą się nostalgią Jotko
OdpowiedzUsuńSłużba zdrowia.... Nie rozumiem, jak niektóre choroby można leczyć zdalnie. Bo cóż pomoże mi okulista?
Pozdrawiam uśmiechającym się za oknem wyjątkowym księżycem, nazywanym blue moon
W dzisiejszym świecie różne cuda się zdarzają:-)
UsuńNiech to cholerstwo sie skonczy bo ludzie już nie wyrabiaja. Niedlugo szpitale psychiatryczne beda pełne. Co za czas. Asiu mam nadzieję że już jest lepiej. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńDziękuję, Kasiu:-) Dziś wracam do pracy:-)
Usuń