Trudno dziś o dobry nastrój. Czasami wstajemy już lewą nogą lub jakieś muchy nam się zalęgną w nosie i nic nie poradzisz! Pół biedy, gdy taki kiepski nastrój zdarza się sporadycznie, ale jeśli jest to stan ciągły?
Czasami witaminy pomagają, czasami wiara w boga, lepszą przyszłość, w moc natury, niektórym całkiem konkretne rzeczy potrafią humor poprawić.
Każdy szuka sposobów, nie każdy znajduje lub sposoby te krótko działają...
Z hasłem ZOSTAŃ W DOMU to szczególnie trudne. Okazuje się bowiem z wielu sondaży i rozmów na żywo, że to właśnie kontaktów z ludźmi brakuje nam najbardziej.
Oczywiście nie wszystkim w równym stopniu.
Zajrzałam do ankiet przeprowadzonych w szkole średniej na temat nauczania zdalnego i okazuje się, że tych bezpośrednich kontaktów brakuje zarówno uczniom, jak i nauczycielom. Powody też bywają różne.
Wielu młodych ludzi nie potrafi zmotywować się do regularnej pracy samodzielnie, wielu potrzebuje rozmowy, porady, kontaktu w realu po prostu.
Nie dziwi więc powrót na pół legalne dyskoteki czy siłownie. Zagrożenie epidemiczne jest, ale w obliczu tylu absurdalnych przepisów i zadziwiających obserwacji ludziom po prostu puszcza wszystko.
A gdy do tego dochodzi beznadziejna sytuacja i brak widoku na lepsze czasy, to katastrofa gotowa.
Bo ile można czekać na poprawę, gdy życie nam ucieka?
A niektórzy niecierpliwi są , inni łatwo popadają w marazm i dekadencję, jeszcze inni buntują się dla zasady, taka ich uroda...
Pamiętam angielski film obyczajowy, tytuł uleciał, bo to dawno było. Bohater filmu, pan w wieku niemal emerytalnym stracił pracę, dostał zasiłek, ale zachorował i trafił do szpitala. Leczenie długie i drogie okazało się. Gdy wrócił do swojego małego mieszkania , do samotnego i ponurego życia, nie potrafił wykrzesać w sobie radości z uzdrowienia.
Bo co to za życie, skoro żyć nie ma za co , a spłaty rachunku za leczenie szpitalne nie obejmowało jego ubezpieczenie .
To takie skojarzenie z apelami do przedsiębiorców, by się nie otwierali, bo nie przeżyją oni sami lub ich klienci.
Wracając do poprawy nastroju, moja znajoma mawiała, że trzeba dbać o szczegóły. Zapalała więc do kolacji świece na stole, nieważne, że kanapki z pasztetową, ale jaki nastrój!
Siedząc w domu na lockdownie wiele osób wyremontowało mieszkania lub tylko zmieniło meble, to także może skutecznie poprawić nastrój, o ile są fundusze.
Wiele z kobiet wróciło do robótek ręcznych, kiedyś zarzuconych, inne spełniają się kulinarnie, więc i rodzina zachwycona.
Niektóre sposoby poprawy humoru pomagają na krótko, inne wymagają osób trzecich lub instytucji .
Tymczasem mówi się nam - po co wam siłownie, kupcie sobie hantelki, po co wam teatry, obejrzycie sobie kanał na youtube.
No proste, po co basen, skoro mam wannę, po co tort, skoro mogę zjeść chleb z dżemem?
Zawsze ktoś wie lepiej, jakie mamy niezbędne potrzeby!
A może macie swoje, działające zawsze sposoby na poprawę nastroju, bo pandemia tak szybko nie minie...
(grafika - eduzabawy.com)
Wybierzcie sobie, proszę to, co dzisiaj Wam potrzebne, taki pomysł powyżej ... wydrukowane i zawieszone w widocznym miejscu sprawdza się, naprawdę!
No tak sytuacja ogólna nie za ciekawa, zresztą nie tylko ogólna... Same ograniczenia, zakazy, przestrogi..... Ciz chyba kiedyś to, minie. Serdeczne pozdrowienia.
OdpowiedzUsuńNajgorzej, że nie wiemy, JAK się to wszystko skończy ...
UsuńPrzed laty dużo szyłam. Mam jeszcze maszynę do szycia więc od 2 miesięcy szyję znowu. Odnalazłam jakies materiały i szyję proste rzeczy - np. nowe zasłonki czy ściereczki.
OdpowiedzUsuńTrzeba mieć także ręce zajęte...
Mam ochotę wrócić do szycia, ale na razie robię swetry:-)
UsuńZnajoma odkryła dla siebie tworzenie mandali. Twierdzi, że to bardzo wciągające i wyciszające, bardziej niż puzzle. ;)
OdpowiedzUsuńTak słyszałam, można nawet kupić mandale do kolorowania:-)
UsuńMandale do kolorowania posiadam i właśnie przez tą pandemię zaczęłam kolorować.
UsuńMandale są popularne, dobrze pokolorowane mogą być świetną dekoracją mieszkania także:-)
UsuńWidząc, jak wszystko wkoło się sypie, staram się rozumnie radzić z tym, na co mam wpływ, co w jakimś stopniu zwiększa moje poczucie bezpieczeństwa. Prawdziwe kłopoty zaczynają się, gdy sama siebie zawodzę lub dokładają mi do pieca najbliżsi. Wtedy jedynym ratunkiem są książki. Wiem, nie jestem oryginalna :)
OdpowiedzUsuńWłaściwie jesteś oryginalna, przynajmniej na tle ogółu Polaków, tak mówią badania. Czytający nadal należą do mniejszości...
UsuńPo półrocznym samotnym pobycie w Berlinie chyba już niewiele rzeczy mnie zdołuje.Przeżyłam dzięki codziennym rozmowom z przyjaciółką oddaloną ode mnie o te drobne 400 km. Oczywiście nadal mamy do siebie tę samą odległość i nasz kontakt w cztery oczy z bliska ciągle jeszcze dość odległy.Ale rozmawiamy ze sobą codziennie.A w ramach "odstresowywania się" bawię się w grafomaństwo na swym drugim blogu.
OdpowiedzUsuńSerdeczności;)
Nie tylko piszesz, bawisz się koralikami, chodzisz na spacery i podziwiasz kamienice...kontakty telefoniczne wszyscy uskuteczniamy, aż ucho nieraz boli.
UsuńOglądałam ten film, przygnębiający. Bo ten człek padł ofiarą systemu, na początku walczył, chciał dostać pracę, by jakoś ogarnąć sprawy. Absurdy systemu go zabiły, nie dał rady.
OdpowiedzUsuńWiesz, mnie już denerwują te nawoływania do cierpliwości, bo kiedyś pandemia minie. Denerwuje mnie też mówienie, że pandemia potrwa :) Która pandemia? Ta wirusowa, czy pandemia głupoty, absurdu i agresji? Bo ta druga wydaje się być naszym największym zagrożeniem. Tak ja to widzę. Zachoruję, to zachoruję. Tyle już chorowałam w życiu, co najmniej 1/4 tego co mi się przydarzyło mogło mnie zabić, ale żyję. Kiedy wyjeżdżam gdzieś samochodem, mogę już nie wrócić do domu, to się zdarza bardzo często, częściej niż tzw. śmierci na c19.
Wirus jak wirus. Rak gorszy.
Ta druga pandemia, będzie miała dużo poważniejsze skutki, powikłania i objawy wtórne. Zabije, już zabiła wielu ludzi. Kiedy patrzę na ludzi w maseczkach, zdyszanych, czerwonych, spoconych, przebijających się przez zaspy jedno pytanie mi się ciągle nasuwa: dlaczego daliśmy to sobie zrobić?
Staram się być ostrożna, ale nie wpadam w panikę, kontakty ograniczam z tymi osobami, które sobie tego życzą, nic na siłę, każdy ma inną odporność, także na stres.
UsuńDzieciaki wróciły do szkoły, na razie jest O.K. i niech tak zostanie...
No, cóż, a ja w opozycji post dzisiejszy napisałam :) Skupiam się na tym co dobre, odpuszczam to, na co nie mam wpływu...
OdpowiedzUsuńSerdecznosci Jotko :)
Zaraz zajrzę i poczytam, już mnie zaciekawiłaś:-)
Usuńakurat właśnie zabrałem się za drobny remont, ale to z lockoutem nie ma zbytniego związku, bo to i tak było do zrobienia...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
My zaczęliśmy w ubiegłą wiosnę i tak po kolei coś grzebiemy:-)
UsuńBezsprzecznie trzeba się czymś zająć by nie zwariować... ale to i tak nie zabije tęsknoty za normalnością.
OdpowiedzUsuńOczywiście, że nie, bo można iść na spacer, a chciałoby się w konkretne miejsca także...
UsuńMnie się w pracy znacznie poprawia nastrój. Mam fajną ekipę. ;)
OdpowiedzUsuńTo bardzo ważne, czasem ważniejsze, niż zapłata, o czym sama się przekonałam:-)
UsuńJako, że genetyczna ze mnie optymistka, więc nawet nie wypada mi marudzić...Czasu brakuje mi tak samo jak przed pandemią, a różne "zaległości" czekają cierpliwie w kolejce...;o)
OdpowiedzUsuńBez zasady "brać co najlepsze" trudno dzisiaj żyć...Niech to nawet będzie kanapka z dżemem...;o)
Na szczęście trzeba sobie pozwolić...;o)
Optymizmu tez można się nauczyć, tylko trzeba przeprogramować myślenie, cały czas się tego uczę:-)
UsuńSłuszny kierunek edukacji...;o)
UsuńUczymy się całe życie :-)
UsuńSamotność to też choroba i też potrafi zabić, ale covid jest paskudny i trzeba postępować odpowiedzialnie.
OdpowiedzUsuńChyba każdy musi zdecydować, czego bardziej się boi...
UsuńMnie przy zyciu trzymają plany, jak mam jakiś w miarę realny, to żegnaj depresjo ;)
OdpowiedzUsuńA ja ostatnio od planów wolę spontan, bo gdy plany biorą w łeb, to nie jest miłe...
UsuńMnie rusza, dosłownie i w przenośni, myśl, że mogę gdzies pojechać, zrobic zdjęcia; jak nie jestem w głębokim dołku, to potrafię sama, ale różnie z tym bywa; na tzw. co dzień zanurzam się w rzeczywistościach serialowych, żeby nie myśleć.
UsuńMy ostatnio zaczęliśmy seriale Lupin i polski Prokurator, takie na sobotnie maratony:-)
UsuńProkuratora widziałam swego czasu w tv, Lupina zaliczyłam w dniu premiery:) ale jak lubię Omara Sy'a, tak uważam, że do tej roli nie pasuje, jest zbyt charakterystyczny, chocby ze względu na wzrost nie moze byc włamywaczem-kameleonem:)
UsuńA mi nie przeszkadza, zawsze jakaś odmiana od utartych schematów:-)
UsuńSluszac o osobach przechodzacych co piszesz ciesze sie ze mnie nie spotkalo, poza ogolnym zatroskaniu pandemia.
OdpowiedzUsuńZ pewnoscia pomaga mi w tym natura "samotnika w tlumie" czyli pod tym wzgledem nie odczuwam roznicy. Jak kazdego martwi i niepokoi, wyczekuje poprawy ale moj tryb zycia nie zmienil sie - mam mnostwo zajec i dnie nimi wypelnione od rana do nocy.
Jednak rozumiem ze inni odbieraja calosc inaczej i gorzej i ze bardzo im komplikuje zycie.
Wierze ze posiadanie hobby, aktywnosc roznego rodzaju jest pomocna nie tylko w czasie pandemii ale zawsze, szczegolnie dla osob samotnych - nie ma nic gorszego niz marazm.
To prawda, pasje pomagają, aktywność sportowa czy towarzyska także, ale gdy i bez pandemii miewa wahania nastrojów, to teraz tym bardziej ma pod górkę.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńTen ogólny marazm wisi w powietrzu niczym smog...
Głównie radzę sobie, dłubiąc to i owo:)
Czytam, oglądam, słucham muzyki.
I robię krótkie wycieczki, na szczęście miejsc bezludnych w mojej okolicy sporo:)
Pozdrawiam:)
Dłubanie koniecznie, wycieczki niezbędne także dla zdrowia fizycznego!
UsuńW trosce o nastrój polecam między innymi ograniczać sobie wiadomości. :) Ja szczerze mówiąc aż tak mocno tych całych ograniczeń nie odczułam, bo lubię wiele rzeczy robić w domu i zakres aktywności skurczył mi się tylko trochę. Chciałabym sobie tylko zaplanować jakiś europejski wyjazd na wiosnę (to chyba nadmierny optymizm) albo na jesień i wiedzieć, czy warto wyrabiać nowy paszport...
OdpowiedzUsuńAle ogólnie jestem za otwieraniem, z rozsądkiem i limitami, ale zamknięcie bardziej szkodzi niż pomaga, a izolować już się mało kto ma ochotę. Szkoły tańca na przykład jawnie działają, choć nie wiem, na jakiej zasadzie. Siłownie nawet też, tylko trzeba zadeklarować, że się przygotowuje do zawodów, na upartego przygotowywać się zawsze można.
Te absurdy obostrzeń najbardziej chyba wykurzają, u nas plajtuje kino, za to funkcjonują dwie szkoły tańca.
UsuńW galerii otwarty Mac Donald, kolejki potężne, ale usiąść by zjeść frytki nie możesz, musisz wyjść i zjeść na mrozie lub w aucie ...
Biuro podróży przysłało nam "ofertę", która polega na dopłacie po 75zł od osoby, byśmy mogli przełożyć wyjazd na Kretę, choć nie naszą winą jest zakaz podróżowania...
Dla mnie najlepszą metodą na dobry nastrój jest drink (byle nie przesadzać z używaniem). Jeszcze na tej metodzie się nie zawiodłem ;)
OdpowiedzUsuńMartini z cytryną i lodem czyni cuda, ale ile można?
UsuńNiestety ten cały przedłużający się lockdown i nieustająca presja czy wieczna troska o jutro potrafią skutecznie człowieka dobić. Mi bardzo brakuje teatrów, kin, wyjścia do kawiarni na kawę i pogaduszki z przyjaciółkami... Tak po prostu. Ratują nas spacery po lesie, planszówki i książki. Ale jak długo?
OdpowiedzUsuńNo właśnie, jak długo? Rozmowy przez telefon to nie to samo, zresztą nie lubię długo gadać do słuchawki...
UsuńOtóż to! To wszystko co teraz mamy (rozmowy telefoniczne, spektakle on-line, spotkania on-line, itp.) to tylko substytuty....
UsuńWłaśnie ucieszyłam się na otwarcie muzeów, już planuję Poznań!
UsuńMąż mój codziennie budyń ostatnio ;)
OdpowiedzUsuńBudyń z sokiem lub kisiel ze śmietaną, to jak ambrozja!
UsuńJa powiedziałaś, to zapewne indywidualna spraw i każdy ma swoje podejście. Myśle, że pandemia i zima to taki podwójny cios nokautujący...ja przynajmniej zimy tutaj nie mam co zapewne pozwala mi na więcej optymizmu.
OdpowiedzUsuńA ja z kolei na karb zimy zwalam brak niektórych aktywności, jak przyjdzie wiosna, tym bardziej będzie żal...
UsuńMój zły nastrój skutecznie leczy piwo, ale to chyba nie tajemnica!
OdpowiedzUsuńDobre piwo ma dobre składniki, jeśli brzuch Ci nie rośnie, to czemu nie?
Usuńdobry nastrój i motywacja do działania, w moim przypadku, często chodzą własnymi drogami. z dobrym nastrojem trudniej, motywację do działania mogą wyzwolić spuszczel albo teściową:):):)
OdpowiedzUsuńNie wiem co to spuszczel, chyba pomyłka w druku...
UsuńOdskocznią jest dla mnie blog, pisanie i gotowanie z tego co mam, kombinowanie bez wychodzenia do sklepu, które staram się ograniczać. To wpływa dobrze i na szare komórki i na kieszeń :) Staram się nie myśleć o tym o czym chcę zapomnieć - takie ćwiczenie dopiero w powijakach, skupiać się na Dobrym, żeby nie karmić Złego... Ale nie zawsze się da, jak choćby od wczoraj....
OdpowiedzUsuńTrzymajmy się i nie dajmy się!
Wczoraj właśnie popsuli mi humor, a argumentacja ziobrystów mnie powala...
UsuńWszystkim nam (w sensie normalnym) popsuli humor...
UsuńJa nie wiem, co ci ludzie mają w głowach, nie rozumiem...
UsuńMnie dobrze robi zmęczenie się na świeżym powietrzu, o co teraz u mnie nietrudno, bo po kilka razy dziennie sporo sie namacham łopatą przy odśnieżaniu!:-) No i spacery, zwłaszcza, gdy widać błękit nieba a lśnienie słońca odbija sie w diamencikach śniegu!:-)
OdpowiedzUsuńMam podobnie, lubię się zmęczyć na mrozie, bo to i kawa lepiej smakuje:-)
UsuńTo u mnie chyba - padłeś powstań :)))
OdpowiedzUsuńZałóż koronę , alleluja i do przodu!
UsuńMój nastrój zawsze poprawiają zwierzaki :D
OdpowiedzUsuńPozdrawiam!
O tak, a mnie rozbrajają dzieciaki w szkole:-)
UsuńOj tak, niestety zamknięcie w domu nie sprzyja naszej psychice. Już wypatruję wiosny, żeby więcej czasu móc spędzać na świeżym powietrzu i wycieczkach rowerowych :)
OdpowiedzUsuńJa obiecałam sobie zjeździć nowe ścieżki rowerowe, a trochę ich powstało:-)
UsuńTrzeba ciągle pracować nad tym swoim samopoczuciem; nie można się poddawać falom pesymizmu i marazmu życiowego, bo katastrofa gotowa. Mnie to zawsze ratuje duża ilość zajęć różnego rodzaju, jak człek ma łeb zajęty to marazmy się w mózgownicy nie zalęgają :)
OdpowiedzUsuńTo tez prawda, dlatego zajęcia warto sobie wyszukiwać, cokolwiek, byle za dużo nie myśleć ...
UsuńFajowy plakacik. Ciężkie to czasy. Ja akurat jestem osobą, która woli żyć wśród bliskich i tam ludzi mi nie brakuje za bardzo... bliscy to też moja blogowa rodzinka, muszę zaznaczyć. Choć ja rozumiem, naprawdę rozumiem. Dziwne to czasy, naprawdę dziwne. Wielu źle znosi to wszystko. Ja staram się skupiać na tym, co kocham. Choć mi jest łatwiej, bo mam to w zasięgu ręki i cenię to bardzo. Wielu naprawdę tęskni, mają kłopoty z pieniędzmi, ale nie można się poddawać, choć to bywa naprawdę ciężkie. Ja akurat też mam teraz ciężki czas, boję się na całego, ale nie mogę pozwolić, by strach wygrał. Nie mogę na to pozwolić, zbyt doceniam swoje dary. Spędzam dużo czasu z ukochanymi, dużo tworzę, biorę się za to, na co nie miała odwagi. Rośliny mnie uspokajają i robie se jungle z pokoju. Wygłupiam się, bo co innego zrobić, jest, jak jest i chyba jedyne, co mogę zrobić, to się starać nie tylko dla siebie, a dla bliskich, byśmy wszyscy pomimo ciężkich czasów mieli uśmiech na twarzach, jak często się tylko da.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię najserdeczniej. <3 :)
O właśnie, starać się dla bliskich, to wtedy wszystkim w kupie raźniej:-)
UsuńDżungla w domu to też kupa roboty i dobrze:-)
Klik dobry:)
OdpowiedzUsuńKiedy doszłam do obrazka z napisem "UŚMIECHNIJ SIĘ!" to się rozpłakałam. Przecież uśmiechać się trzeba do kogoś, a nie ciągle, jak głupi do sera, gdy drugiego człowieka w pobliżu nieustannie brakuje.
Pozdrawiam serdecznie.
Nie chodzi o to, by śmiać się do sera, ale czasami przypomnieć sobie w lustrze, że do twarzy nam z uśmiechem, bo inaczej zakwas zostanie na stałe...
Usuń... i zrobi się „małpi pyszczek”.
Usuń...od jednego zerknięcia w lustro?
UsuńNie, od zakwasów i nieustannego smutku robi się "małpi pyszczek". U ludzi pogodnych i często śmiejących się zmarszczki po obu stronach ust są uśmiechnięte i nie opadają w dół jak w małpim pyszczku.
UsuńTo ja chyba za bardzo się smucę jednak...
UsuńCzytam, piszę, spaceruję z psem.
OdpowiedzUsuńBardzo brakuje mi:
kina
teatru
basenu
kawiarni z koleżankami
* Basenu chyba najbardziej.
Wnerwiają mnie maseczki, bo jako alergik po prostu się duszę.
ALE NAJBARDZIEJ brakuje mi pracy bezpośredniej.
Jak tak dalej pójdzie...
Szkoda gadać.
Zbyt wiele paradoksów w całej tej sytuacji.
Brakuje nam po prostu normalności, wszelkie zastępniki to prawie normalność, a PRAWIE robi różnicę...
UsuńJa się cieszę, ze mogę chodzić do pracy bo na zdalnej pracy bym chyba oszalała. Ale nie dziwię się, że ludzie mają dość - w końcu to już prawie rok i zdaje się końca nie widać. A człowiek jednak istotą społeczną jest.
OdpowiedzUsuńJa też chodziłam, nawet gdy uczniów nie było, jedynie gdy czułam się źle, korzystałam z funkcji zdalnej pracy...
UsuńJutro biorę się za pieczenie ciastek. Zobaczę, czy będą udane, bo piekłam dużo w czasach, gdy dzieci były jeszcze z nami. Teraz zgnuśniałam.
OdpowiedzUsuńŚwietny pomysł, chyba też cos upiekę, w końcu trwa karnawał...
UsuńCo może mnie ucieszyć, poprawić humor??? Pewne tabletki połykane gdzieś około północy, Adelka kiedy wskoczy na łóżko z samego rana, liźnie mnie na powitanie dnia albo Masza, która poda mi łapę po to, abym potarmosił ją po brzuszku, książka, którą właśnie czytam albo ten moment, kiedy rzucone na stół książki wypożyczone z biblioteki walczą o prawo pierwszeństwa w czytaniu ich, jakiś film, polski, z PRL-owskich czasów który udaje mi się obejrzeć na YouTube lub cda, ten moment, kiedy wychodzi mi pisanie... to chyba wszystko, dużo to czy mało... kto to wie... właściwie to już ponad rok jestem na zdalnej robocie i stało się to wcześniej przed pierwszym lockdownem, więc powinienem się przyzwyczaić, ale nie wychodzi i z każdym dniem jest gorzej...
OdpowiedzUsuńSporo tego jednak, zwierzaki to także absorbujący obowiązek i zajęcie dla myśli. Byle do wiosny...
UsuńBrakuje mi swobody. Wolne dwie godziny? Można by skoczyć do galerii (tej z obrazami:), ale nie wolno. Wolny weekend? I co z tego, nie rolno pojechać nigdzie z noclegiem. A nawet bez noclegu, bo wszystko zamknięte. Zatem nie oglądam tv, nie czytam gazet, śladowo tylko jakieś portale informacyjne, żeby nie odczuwać uwięzienia. Przymus, areszt domowy to moja największa bolączka.
OdpowiedzUsuńNie nudzę się, mam co robić, ale bardzo ciągnie mnie do świata i myślę, że jak skończy się zimą, to bez względu na zalecenia wyruszę w ten "świąt".
My i zimą uciekamy w plenery, tylko tyłek szybko marznie, a kawa jedynie na stacjach...
UsuńLudzie tobistoty społeczne. Dzisiaj i tak brakuje kontaktów międzyludzkich, bo siedzimy w internecie. W szkole można się spotkać, w pracy, naa mieście właśnie jak kluby i restauracje są otwarte. Jest wiele osób, które wcale nie są domatorami i w domu tylko sypiają. Dostęp do psychologa jest utrudniony. To się łatwo mówi siedź w domu i czekaj aż to wszystko minie, a tak naprawdę nie odzyskamy tego czasu.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, cos nam umyka, i młodym i starym, zawsze na cos braknie czasu, po prostu...
UsuńTeraz zaśpiewałabym (chociaż mieszkam z rodzinką)
OdpowiedzUsuń"Rodzina! Rodzina! Rodzina, ach, rodzina!
Rodzina nie cieszy, nie cieszy, gdy jest –
Lecz kiedy jej ni ma –
Samotnyś jak pies!"
Myślę i marzę o swoich siostrach i dalszej rodzinie, bo rozmowy telefoniczne czy video, to jednak nie to samo, co bezpośredni kontakt, uścisk. Poza tym zrezygnowałam z zaplanowanych wizyt lekarskich, a to już bardzo źle...
Koleżanka wezwała pogotowie do teściowej, ratownicy powiedzieli, że jeśli nie ma konieczności, to lepiej, niech zostanie w domu, bo w szpitalu to wiadomo... i tak wielu z nas omijają wizyty lekarskie i zabiegi.
Usuńnie napisze nic nowego bo to jasne u mnie ze ja humor sobie poprawiam idąc na działkę tam pogrzebie po chodzę i od razu lepiej zima jest gorzej i trudniej sobie radze z tym:( staram sie układać puzzle czytać lub kolorować kolorowanki dla dorosłych ale to nie zawsze pomaga
OdpowiedzUsuńNie pomaga, bo to zależy także od naszych predyspozycji, ja generalnie źle znoszę jesień, a hormony i inne takie robią swoje...
UsuńSpośród czynników, które poprawiały mi humor w dobie "atrakcji" zaserwowanych przez rok 2020 zdecydowanie mogę wyróżnić anime, muzykę, towarzystwo kotów i wszelkiej maści działalność twórczą (to ostatnie szczególnie mnie motywowało do życia).
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Serdecznie!
Twórczość szczególnie chyba motywuje, bo musisz oswoić kolejne pomysły i materialnie przelać na papier czy płótno:-)
UsuńNajlepszy poprawiacz nastroju - wanna wrzątku i dobra książka. Leżę i sukcesywnie dolewam gorącą wodę. Do tego olejek lawendowy albo cynamonowy.
OdpowiedzUsuńDomowe SPA to jest to! A później lampka wina i dobry film:-)
UsuńJa wróciłam do moich robótek ręcznych, trochę do książkę bo co robić jak znowu nas zamknęli... wczoraj o 23.00 wydali komunikat o zamknięciu naszego miasta bo "Brytyjczyk" się pokazał... od marca nie spotkałam osoby chorej na zwykły 19 a tu już nam dokoptowali jakiegoś Angola... nastój mój kazdego dnia jest okropny...Jeszcze parę takich dni wyląduje u psychiatry...
OdpowiedzUsuńSpotkałam taki mem, że jeśli brytyjski wirus będzie panował tak długo, jak królowa, to marne widoki...
UsuńJa patrzę na zdjęcia Wnusia, mam cały kalendarz, wtedy jestem szczęśliwa💙😀🌷
OdpowiedzUsuńNie dziwie się, to radość dla całej rodziny!
Usuń