Najmłodsi uczniowie wrócili do szkoły i bywa zabawnie.
Cieszą się , bo uściskały się koleżanki, pani wymyśla ciągle nowe atrakcje, na przerwach można ulepić bałwana lub pozjeżdżać na jabłuszkach z górki.
Gdyby tylko niektórzy rodzice nie mieli o te śnieżne zabawy pretensji do szkoły...
Dzieciaki w szkole, to i w bibliotece.
Niektóre cieszą się z odwiedzin u mnie, bo to i odmiana i długa przerwa był, zbyt długa.
Najbardziej cieszą się pierwszaki, bo od pasowania na czytelnika w październiku miały długi przestój, więc teraz chcą nadrobić czas, wszystko im się podoba, ale najbardziej książki o zwierzętach.
Dzieci z drugiej i trzeciej klasy przybiegają same po kilka osób, bo reżim sanitarny, po uczniów z klas pierwszych chodzę do sal i w bibliotece pomagam wybrać lub sięgnąć książkę.
Niektóre zachłannie chciałyby wypożyczyć wszystko, co wpadnie w ręce, a czasami sobie pogadamy.
Ola opowiada, że gdy z mamą czytały "Amelię Bedelię" autorstwa P. Parish, to mama popłakała się ze śmiechu.
Ja też, świetna książka dla dużych i małych. To najlepsza recenzja, bo kolejna dziewczynka też chce wypożyczyć, ale daję inny egzemplarz, bo oddana książka musi poleżeć w kwarantannie.
Gdy idziemy na trzecie piętro do biblioteki Filip pyta dlaczego tak wysoko?
- żebyście mieli spacer i rozruszali się trochę.
- a co jest nad biblioteką?
- tylko dach, o ile wiem...
- o, to można wrzucać nowe książki przez dach od razu!
- a wiesz, nie wpadłabym na to
Lenka zdradza, że ich pani była nieobecna i mieli zastępstwo.
- a z jaką panią mieliście lekcje?
- z taką miłą chińczyczką
- raczej z Chinką, ale czy na pewno?
- bo takie miała skośne oczy!
Hania prosi o książkę o kotach.
- masz w domu kotka?
- mam szarego, jak na tym zdjęciu i muszę go nauczyć dobrych manier
- to dam ci poradnik "Kociak przybywa do domu"...
- to jeszcze poproszę o chomikach, bo mój kuzyn ma chomika
Karolinka oddaje nieco wilgotną książkę, pytam skąd ta woda w plecaku?
- no nie wiem właśnie, bo nic mi się nie rozlało, a zeszyty i elementarz były mokre
- pewnie pies ci nasikał - żartuje kolega
- nieprawda, śnieg padał a potem się roztopił...
- jak ci śnieg do plecaka napadał?
- nie kłóćcie się, to tylko woda, wysuszymy jakoś
- a nie będzie pani zła?
- jeśli się do mnie uśmiechniesz, to nie będę zła... ale uważaj na książki, dobrze?
Odprowadzając dzieci do klasy strofuję, by nie czytały na schodach, bo spadną i nieszczęście gotowe.
Kątem oka widzę, że Kuba założył buty odwrotnie czyli prawy na lewą nogę i tak dziwnie utyka, Tamara ma piękną szyfonową spódniczkę , a wszyscy przyciskają książki do brzucha jak największy skarb.
To sama radość i uśmiech na twarzy :-))
OdpowiedzUsuńI wreszcie cos się dzieje, nie lubię stagnacji i papierkowej roboty!
UsuńPodpisuję się pod Stokrotką :)
UsuńJotko też nie cierpię papierkowej roboty!
O ile więcej można by zrobić ciekawych rzeczy, prawda?
UsuńOtóż to.
UsuńTrochę życia w tych pustych, szkolnych murach. Czasami przechodzę obok pustych budynków szkolnych np liceów to naprawdę przykro patrzeć. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńMasz rację, nawet kina czy restauracje wyglądają jak widma...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńTo masz teraz wesoło.
Podobają mi się tajlandzkie "kapelusze".
Pozdrawiam serdecznie.
U nas takich nie ma, na szczęście, bo korytarze i schody za wąskie:-)
UsuńA łazienki macie oddzielnie na piętrach? Rozśmieszyło mnie takie zalecenie, bo nie widziałam nigdzie szkoły w wieżowcu.
UsuńWidocznie pan minister nigdy nie był w szkole...
UsuńWspaniale czytało się te opisy. Materiał na fajną książkę. :)
OdpowiedzUsuńMoże na emeryturze spiszę wspomnienia...
UsuńJaki cudny wpis! Niech będzie tak ciepło do końca świata i jeszcze dłużej :))) Sie ma!
OdpowiedzUsuńCiepło bywa, bywa wesoło, ale i smutki czają się za rogiem, samo życie:-)
UsuńWiem Jotko, ale Biblioteka to takie miejsce, że i dzieci i dorośli czasem przychodzą po dobre słowo, życzliwość, bo ktoś wysłucha zwierzeń... tak przy okazji wybierania książek.
UsuńA pewnie, czasem żartuję, że to taki magiel, różne historie się snują...
UsuńCzasem konfesjonał...
UsuńOj, żebyś wiedziała, to dar i przekleństwo...
UsuńWiem, jeszcze pamiętam...
UsuńSzkoła bez dzieci to nie szkoła, dobrze że chociaż młodsze dzieci wróciły od razu weselej się zrobiło. Świetne dialogi.
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie
Dzieciaki tez mają frajdę, przynajmniej w większości:-)
UsuńTo pewnie frazes i stereotyp, ale dzieci to nasz największy skarb.
OdpowiedzUsuńO tak, skarbów ci u nas dostatek...
UsuńNo proszę, niby taki zwykły dzień w szkole, a ile emocji 😊
OdpowiedzUsuńRaczej kilka dni, choć czasem to i jednego dnia wiele się dzieje:-)
UsuńWreszcie szkoła ciut ożyła, a i dzieci stęsknione. Zdalne nauczanie pozbawiło je kontaktu i wielu emocji.
OdpowiedzUsuńDo komputera się nie przytulisz i sznurowadeł nie zawiąże...
UsuńWspaniale, jotko - i dla dzieci i nauczycieli. Coz warta szkola bez jednych i drugich?
OdpowiedzUsuńPodobnie sie stalo u mej znajomej - jej dzieci tez wrocily do "prawdziwej" szkoly i nagle odkryly jak ja kochaly i tesknily. A mamusia, pracujaca z domu, zyskala troche wolnosci i spokoju - tuz, tuz przed zwariowaniem :)
Uwielbialam zabawy na sniegu, spacery po nim tez a krajobrazy przez niego tworzone potrafia byc przepiekne - nie rozumiem powszechnej obecnie niecheci do sniegu.
Taki paradoks, dzieciaki często narzekały na szkołę, a teraz nie mogą się doczekać, nie wszystkie oczywiście:-)
UsuńOd razu się radośniej i bardziej przyjaźnie zrobiło !:)
OdpowiedzUsuńW końcu jest dla kogo wymyślać akcje i konkursy:-)
UsuńAch, dzieci - jakie one są cudowne :)
OdpowiedzUsuńChciałabym kiedyś mieć wnuczkę...
Ja także, mam syna jedynaka, więc wnuczka mile widziana:-)
Usuńczyli zaroiło się w szkole i w bibliotece, zawsze weselej, mury nie zioną pustką...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
I jest z kim pogadać, z książkami to monolog raczej...
UsuńFajnie, że dzieciaki wróciły do szkół. Chińczyczka super.
OdpowiedzUsuńPrzejęzyczenia uwielbiam, niektóre śmieszne, niektóre logiczne bardzo:-)
UsuńCudowne są to powroty do szkoły. Widzę, jak junior się cieszy, że znów mógł spotkać się z kolegami.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, lekcje jak lekcje, ale szaleństwo na przerwach, to jest to!
UsuńDzieciaki to kopalnia inspiracji, wiem coś o tym 😉
OdpowiedzUsuńPrawda? Takie pogaduchy to najlepsza część tej pracy:-)
UsuńJa też poproszę o książkę jak nauczyć dobrych manier kotka. Moja Hava z dobrych manier ma tylko załatwianie się do kuwety. Poza tym nie ma żadnych...
OdpowiedzUsuńNa pewno ma, tylko nie doceniasz ich...
UsuńTak przeczytałam i doszłam do wniosku, że tak mi brakuje Twoich rozmów z rezolutnym Krzysiem....
OdpowiedzUsuńKrzyś jest już w piątej klasie, więc nie mam z nim kontaktu od dawna...
UsuńDziwne jakieś te dzieci...Ja nigdy nie żałowałam, gdy nie było lekcji w szkole :)
OdpowiedzUsuńJa chętnie wracałam po wakacjach do szkoły, niekoniecznie na lekcje, poza tym kiedyś nie było pandemii i podobnych "atrakcji"...
UsuńWidać, że to był długo oczekiwany przez Ciebie moment...dzieciaki dają sporo radości. Oby już tych zdalnych nauk nie było.
OdpowiedzUsuńZobaczymy, najmłodszym dzieciom zwłaszcza to nie służy ...
UsuńI super! Niech wszystko już wraca do normy :)
OdpowiedzUsuńMusimy się nauczyć żyć z tym wszystkim, nie można latami trwać w lockdownie!
UsuńDzieci, to zawsze radość, czy to w domu, czy w pracy😃💙
OdpowiedzUsuńSerdeczności zastawiam☕🌺💖🧁
Czasem radość, czasem problemy, ale dajemy radę :-)
UsuńJak ja żałuję, że nie mam w tym roku zajęć w 1-3, to szok.
OdpowiedzUsuńOby kolejne klasy wróciły niebawem.
Bo ... Niektóre panie ześwirują, jak Adaś Miączyński. 😂😊😘
Miauczyński - przepraszam, telefon poprawia jak chce.
OdpowiedzUsuńTo ciągłe siedzenie w domu przed ekranem komputera nie tylko dzieciakom rzuca się na mózg...
UsuńNiestety.
UsuńMam siódmą klasę i plastyki i muzyki IV - VII w szkole i w szpitalu, więc siedzę i siedzę... :(
Oj, to współczuję, oczy nie są zadowolone, że o plecach nie wspomnę!
UsuńWnuczka Kinga też pochłania książki hurtowo, mówiąc, że ma to po dziadku. Serce rośnie!
OdpowiedzUsuńNo ba, dziadek dumny podwójnie:-)
UsuńI taka praca ma sens! :)
OdpowiedzUsuńI dla dzieci dobrze, i dla Ciebie uczucie spełnienia nieporównywalne z robieniem bzdurnych zestawień. :)
Tak lubię, żeby coś się działo, żeby móc pogadać, spotkać się, jakąś akcję zorganizować ...
UsuńCo teraz czytaja dzieciaki? :)
OdpowiedzUsuńO tym napiszę osobno:-)
UsuńCzekam :)
UsuńFajnie, że dzieciaki cieszą się z powrotu i mają takie zafascynowanie książkami :D Pozdrawiam!
OdpowiedzUsuńSerce rośnie, to prawda;-)
Usuńpomysły dzieci są "odlotowe", a szkoła bez dzieci...bardzo smutne. Dobrze, że wracają:)
OdpowiedzUsuńTo jak dom bez okien...
UsuńHa,ha...dzieciaki są rewelacyjne!
OdpowiedzUsuńZwłaszcza te najmłodsze:-)
UsuńOch te dzieciaki! Jak one się potrafią cieszyć - nawet ze śniegu, nawet z malutkiej górki...
OdpowiedzUsuńBierzmy z nich przykład na każdym etapie życia!
UsuńKto by pomyślał, że niby zwykła rzecz - a tak kiedyś będzie cieszyć - prawda ?
OdpowiedzUsuńJeszcze nie raz przyjdzie nam się dziwić:-)
UsuńTa "miła Chińczyczka" mnie zaintrygowała, podobnie jak podręcznik o chomikach.
OdpowiedzUsuńGdy czytałem Twój opis radości dzieci z wypożyczania książek, moja myśl pobiegła w kierunku moich wspomnień i ogarnął mnie gniew. Też pamiętam, że moja klasa była bardzo chętna do czytania, jednak w międzyczasie, represyjny system edukacyjny skutecznie zniechęcił większość z moich szkolnych kolegów do czytania. Nie wiem jak to jest, że przez tyle lat Polacy nie mogą wpaść na to, że rzeczowa dyskusja tym, co widać w książce da dużo więcej, od odgórnego wypunktowania "co TRZEBA, NALEŻY w niej zobaczyć" i wyegzekwowania tej litanii pod groźbą niskiej oceny.
Sama pamiętam panie z biblioteki, które odpytywały z treści wypożyczonych książek, a o wolnym dostępie do półek można było pomarzyć ...
UsuńBardzo radosny wpis :) oczy i usta same sie śmieją czytakac taki tekst :) a "Chinczyczka" to mnie rozweseliła :) dzieci są niesamowite, też z nimi pracuje to mam czasami ubaw po pachy :) moje kolejne 10 dni na pięterku i przed komputerem :)
OdpowiedzUsuńW różnych krajach, jak czytam powroty do szkół są rozłożone w czasie.
UsuńU nas stopniowo, może dobrze, bo co rusz jakiś nauczyciel w kwarantannie.
Piękny obrazek ze szkolnego życia.
OdpowiedzUsuńMaluchy ratują sytuację i mój lepszy nastrój:-)
UsuńOk, widzę, że i ty stęskniłaś się za dzieciakami, i cały czas podsłuchujesz :-) super!!!
OdpowiedzUsuńPodsłuchuję z radością, rozmowy z dzieciakami dają wiele frajdy:-)
UsuńOdrobina normalności i wszyscy szczęśliwi...;o)
OdpowiedzUsuńTak w sumie niewiele nam potrzeba:-)
UsuńFajnie, że możesz znowu przebywać z dziećmi. Z kontaktu z nimi płynie tyle usmiechu i beztroski. Dobrze, że one znowu mają troche normalności szkolnej. Oby tak to juz zostało!:-))
OdpowiedzUsuńWszystkim to dobrze robi, jest motywacja, by chodzić do pracy:-)
UsuńJesteś niesamowita- taka ciepła, cierpliwa i pogodna dla dzieci. Taka pani to prawdziwy skarb :)
OdpowiedzUsuńOj, groźna też potrafię być:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńOdrobina normalności:)
Bardzo dziś potrzebna...
Pozdrawiam:)
Chyba bardziej potrzebna, niż wielu się wydaje...
UsuńSzkoła bez dzieci to nie szkoła... A te kapelusiki to na poważnie czy by humor poprawić... ? :)
OdpowiedzUsuńZnalazłam na demotywatorach, a czy to prawda? nie wiem!
UsuńFajnie, że dzieci interesują się czytaniem, taki widok zawsze cieszy. ;)
OdpowiedzUsuńSzkoda, że niektórym przechodzi, niestety...
UsuńO Amelii Bedelii powiedziałam już córce, którą aktualnie mam w domu ;) Może uda jej się namierzyć. A co do ostatniego zdjęcia...mnie to przeraża i to bardzo :(
OdpowiedzUsuńJa pomyślałam, czy czasami dzieci nie zrobią sobie krzywdy?
UsuńAż się wzruszyłam. :)
OdpowiedzUsuńPięknie napisałaś, Jotko.
Cudnie, gdy dzieci cenią książki.
Niektórym później przechodzi, ale całego świata nie zbawisz...
Usuń