Pobyt w Kazimierzu obfitował w wiele atrakcji, jedną z nich była wyprawa do Janowca.
Dotrzeć tam można promem na drugi brzeg Wisły i jeszcze 2-kilometrowy spacer drogą do ruin zamku.
Zamek musiał być kiedyś piękny, trzykrotnie rozbudowywany, kolejne makiety pokazują, jak się zmieniał i nawet dzisiaj ruiny robią na zwiedzających wrażenie, nie mówiąc o widokach, jakie roztaczają się z dziedzińca i murów. Chociaż są to ruiny, to jednak zachowały się fragmenty zabudowy, krużganki, przygotowano zamek do zwiedzania, można skorzystać z toalety i wypić kawę. Prozaiczne szczegóły, ale bardzo ważne, wszak turysta duchem nie jest, jeść i pić musi.
Z promu, którym dopływamy na drugi brzeg Wisły widać stateczek turystyczny, który pływa zakosami, by nie trafić na mielizny...
Komentarz Donki pod postem o wizycie w Kazimierzu i Janowcu spowodował, że wizyta w Janowcu nabrała innego wymiaru.
"Rok 1943, albo 1942. Okupacja. Wakacje w Janowcu u wujostwa, którzy latem tam jeździli przewożąc jakieś podziemne materiały. Zabierali mnie i kuzynka - rówieśnika. Oboje mieliśmy po 8 lub 9 lat. Z Warszawy do Kazimierza płynęliśmy statkiem. Podobno było to bardziej bezpieczne. Zajmowaliśmy dużą, rodzinna kajutę z łóżkami. W czasie podróży jeden krótki postój, W tym czasie Niemcy przeprowadzali rewizje. Mnie nie wolno było wstawać…. Miałam być chorym dzieckiem. Niemcy bardzo bali się zaraźliwych chorób, więc nawet nie zbliżyli się do mnie. Szczęśliwie dopłynęliśmy do Kazimierza….za jakiś czas, gdy już byłam dorosła dowiedziałam się, że pod materacem mojego łóżka schowany był ten „trefny towar”
Niezapomniane wakacje. Wędrowaliśmy z kuzynem po całym Janowcu. W pamięci pozostały mi do tej pory zupełnie puste domy z kwitnącymi przepięknie, kolorowo kwiatami w ogródkach. Bez ludzi i bez zwierząt. Nie przypominam sobie nikogo żywego…… pusto, brak oznak życia. Ale mimo to odnosiło się wrażenie, że ktoś wyszedł i pewnie zaraz wróci.Tylko, że nigdy nikt nie wrócił…. Pozostawione domy przez żydowskie rodziny zostały puste na zawsze."
Pojęcia nie masz jak się cieszę że nawet do Manesu zawedrowalas na jadło z pejzazem. Kilka razy tam jadłam nie mówiąc o tym że na zamku bywałam jak jeszcze dzieci nie miałam!!!!
OdpowiedzUsuńBardzo urokliwy zakątek i pierogi pyszne!
UsuńPiękną notkę napisałaś. Z przyjemnością "wędrowałam" razem z Tobą.
OdpowiedzUsuńBardzo się cieszę:-)
UsuńKiedyś dawno byłam w Kazimierzu, ale do Janowca nie dotarłam, więc z przyjemnością pospacerowałam z Tobą :)
OdpowiedzUsuńCiekawe dlaczego miejsce upadku dziecka polewano wodą?
Wiele jest dziwnych wierzeń, w naszej kulturze także...
UsuńDo Janowca nie dotarłam , widziałam ruiny z bardzo daleka ... bardzo mnie zaciekawiłaś tym wpisem ...mam nadzieję , że jeszcze kiedyś uda się pojechać w tamte strony ... też chciałabym zobaczyć Janowiec... ale już własnym okiem. :)
OdpowiedzUsuńNajlepiej własnym, gdy czyta się lub słucha o niektórych miejscach, to chce się zobaczyć samemu:-)
UsuńJanowiec też tylko z daleka widziałam, nie byliśmy tam odwiedzając Kazimierz. Z przyjemnością zwiedzałam z Toba i podziwiałam - szczególnie - fajans, bo niebieski :)))
OdpowiedzUsuńZawsze zapominam Ci powiedzieć, że cytaty, które wstawiasz są wspaniałe, prawdziwe życiowe mądrości i wskazówki :) Uściski!
Dzięki, Aniu:-)
UsuńWstawiam to, co zapamiętuję i co samą mnie przekonuje:-)
Zdjecia pokazuja ze rzeczywiscie Janowca pominac sie nie da! Piekne miejsce, warte zobaczenia, lubilabym.
OdpowiedzUsuńBardzo czesto gdy mamy pierogi to je podsmazam bo w tej postaci sa jeszcze pyszniejsze.
U mnie nawet paru minutowa wycieczka na ogrod jest ledwie mozliwa - wczoraj odczuwalne goraco wynosilo 44,8 st.
Nie zazdroszczę takich upałów, trafiliśmy podobne na Krecie, nie dało się nosa wyściubić znad basenu...
UsuńŁadnie, podoba mi się. :)
OdpowiedzUsuńByło extra, wyprawa z atrakcjami, bo na koniec jeszcze fajna kawiarnia i miejscowe wyroby cukiernicze i lokalne piwko.
UsuńWspomnienia to smutne, choć powinny być radosne, bo to wiek dziecięcy. Niestety wojna odcisnęła swoje piętno. Zamczysko potężne. Dobrze, że są takie miejsca i można zwiedzać. Ciekawa restauracja pod chmurką !
OdpowiedzUsuńNas tez zaskoczyło to miejsce, reklamowane jako jedzonko z widokiem i naprawdę tak było:-)
UsuńNo to mi zafundowałaś wycieczkę po terenach, na których nigdy nie byłam :-)
OdpowiedzUsuńNo widzisz, byliśmy tam tylko 7 dni, a materiału na kilka postów blogowych!
UsuńFaktycznie ten pokój w dworku wygląda jakby był zamieszkany a Ty przyszłaś w gości 😊. Janowiec wygląda kusząco, dla mnie już sama przeprawa promem jest atrakcją 😊
OdpowiedzUsuńGdy sprawdzałam w sieci , co tam ciekawego, to nawet w połowie nie znalazłam tego, co na własne oczy!
UsuńWitaj Jotko, Kazimierz Dolny n. Wisłą jest jednym z moich ulubionych miejsc w Polsce. Zdarzyło mi się też kiedyś spędzić weekend, a innym razem kilka dni w Janowcu, w tym pięknym starym dworku. Chociaż przyznam, że stare łóżko nie było zbyt wygodne. :)
OdpowiedzUsuńCałość zabytkowa i piękna, oraz zbiory wspaniałości!
O, to choć przez chwilę byłaś panią z dworku, super nocleg:-)
UsuńPrzepiękna relacja przetkana smutnymi wspomnieniami, bo czas był okrutny. Nie byłam w Janowcu, a to wspaniała miejscowość do zwiedzania.
OdpowiedzUsuńSerdeczności
Bardzo jestem wdzięczna Donce za to wspomnienie!
UsuńNigdy tam nie byłem. Ciekawa relacja. ;)
OdpowiedzUsuńWarto się wybrać i odkrywać kolejne atrakcje!
UsuńNic dodać, a już na pewno nie ująć - maxi interesujący reportaż, a zamek im bardziej w ruinie, tym seksowniejszy, a i z pewnością tam straszy. Oczywiście z drugiej strony chciałoby się, zobaczyć go odbudowanym. Zdjęcia obfitujące w piękno (jak zwykle u Ciebie). A czy mnie wzrok nie zmyla, że na jednej z fotografii dostrzegłem naczynie nocne???
OdpowiedzUsuńDziękuję:-)
UsuńNie mylisz się, naczynia nocne widujemy w takich miejscach ciągle, wszak do wychodka bywało daleko, zwłaszcza zimą ;-)
Pięknie tam. Dziękuję za ciekawą wycieczkę, szkoda, że nigdy tam nie byłam.
OdpowiedzUsuńJeszcze możesz to nadrobić:-)
UsuńW Kazimierzu byłam na chwilę, więc do Janowca nie zdążyłam. Będę nadrabiać w przyszłości :)
OdpowiedzUsuńKoniecznie, spodoba Ci się:-)
UsuńNie jestem pewien, ale w latach "Gierkowskich", kiedy często bywałem w Kazimierzu, zamek w Janowcu nie cieszył się szczególną atencją władz. Nigdy tam nie byłem ...
OdpowiedzUsuńWiadomo, ruiny...kto by wtedy inwestował w ruiny?
UsuńI to jest właśnie różnica między Europą a Ameryką Południową…tutaj takich pamiątek nie ma…fajnie jest to zobaczyć nawet jeśli to tylko zdjecia.
OdpowiedzUsuńMarek z E
I tak ograniczam ich liczbę, bo napstrykałam sporo...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńEdukacyjnie, smacznie i prozdrowotnie - czego więcej trzeba, by dobrze się bawić;)
Przeczytałam cytowany komentarz, gdy Donka go zamieściła, na świeżo.
Na zawsze zapamiętałam opowieść (na szczęście - to tylko opowieść, a nie moje własne wspomnienie) świadka, który widział pędzenie żydowskich wysiedleńców przez moje Miasteczko. Przy drodze okoliczna ludność chowała w trawie pakunki z jedzeniem (u nas był "szlak niewolników" - jak to nazywano) dla tych więźniów. Przeważnie chowano w nich chleb, ale raz zdarzyło się, że jakiś podlec napełnił zawiniątko kamieniami. Z kolumny wybiegło dziecko, nie dało rady unieść pakunku i przewróciło się, a jeden z eskortujących okupantów po prostu je zastrzelił...
Kilka dni później "żartowniś" podzielił los dziecka. Mówiło się, że to "ci z lasu" ukarali sprawcę...
A piszę o tym, bo często nie zdajemy sobie sprawy, jak absurdalne bywają powody dyskryminacji i jak opłakane skutki niosą.
Pozdrawiam:)
Dziadkowie tez mi opowiadali różne historie, bo mieszkali w pobliżu obozu i nie zawsze były to świadectwa szlachetności naszych rodaków...
UsuńPiękne okolice poznaliście. W Janowcu jeszcze nie byłam, ale zawsze można nadrobić zaległości :)
OdpowiedzUsuńOczywiście, miejsce warte odwiedzenia:-)
UsuńNiesamowite zdjęcia i opis aż chce się tam pojechać
OdpowiedzUsuńPolecam szczerze, najważniejsze, że się odzywasz, Trawko:-)
UsuńCoś mnie tu oszukujesz Jotko. ;) Oglądałem wczoraj różne wersje wiadomości, najczęściej złych, ale zawsze prawdziwych. Otóż nie ma w Polsce rzeki głębszej niż 40 centymetrów, to ja się pytam gdzie ten prom pasuje i czy przypadkiem nie jest na kółkach?
OdpowiedzUsuńNo widzisz, nie ma to jak sprawdzić naocznie, ja płynęłam na początku lipca, może teraz już prom nie kursuje?
UsuńProm kursuje nadal. Ja płynęłam 20 lipca. Trasa toru jest regularnie pogłębiana o czym świadczą góry piachu na środku Wisły tuż koło przepływającego promu.
UsuńTo prawda, góry piachu rosną, a przy okazji pewnie są zabezpieczeniem dla promu, gdyby w razie liny puściły...odpukać!
UsuńJoAsiu 💚
OdpowiedzUsuńprzepiękny post, wspaniała relacja z wycieczki, śliczne zdjęcia - cudnie!
..narobiłaś mi smaku Kochana i koniecznie muszę znaleźć czas aby pojechać do Kazimierza :)
- pozdrawiam najserdeczniej i najcieplej 💚
Dla twojej wrażliwej na sztukę duszy, na pewno taki wypad byłby wskazany :-)
UsuńKiedyś miałem okazję pojechać do Janowca. Tylko problem polegał na tym, że na zamku było spotkanie prezydenta Komorowskiego z kimś tam i wszystko wokół było wyłączone z ruchu.
OdpowiedzUsuńZawiodłem się nieco na Bellonie. Można wydać takie bzdety, nie mniej powinno się napisać, że to wymysł autora. A tak część ludzi może się nabrać.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com
No cóż, sama źle trafiłam kilka razy, zamawiając książki online, bo streszczenie na stronie nie oddaje sedna ...
UsuńNo cena posiłku w końcu nie przeraża. Fajnie, że zwiedziliście ciekawe miejsce. ;)
OdpowiedzUsuńPierogi pożywne, smaczne, na mały posiłek po zwiedzaniu wystarczyły :-)
UsuńPrzepiękne miejsce, a te ruiny mają niesamowity urok. Z chęcią bym tam kiedyś "zabłądziła " ;)
OdpowiedzUsuńWszystko przed Tobą, a warto:-)
UsuńGdy Kazimierz, to i Janowiec konieczny. Byłam kilkakrotnie oczywiście... Pięknie pokazałaś to miejsce Jotko.
OdpowiedzUsuńDziękuję, doceniam komplement:-)
UsuńMnie te ruiny rozczarowały, ale jeśli chodzi o zamki to naprawdę mam wysokie wymagania. Ale pobyt w Kazimierzu wspominam bardzo dobrze :) to takie miasteczko z duszą!
OdpowiedzUsuńDobrze powiedziane - miasteczko z duszą:-)
UsuńCiekawy ten Janowiec, lubię odwiedzać zamki. I mimo że można woleć dzikość i surowość ruin, ja również doceniam udogodnienia dla turystów...
OdpowiedzUsuńNo niestety, fizjologia ma swoje prawa...
UsuńPięknie Joasiu. Nabralam ochoty na to miejsce i już zapisałam sobie :) mam nadzieję ze kiedyś tam dotrę ;)
OdpowiedzUsuńwszystko przed Tobą, kochana:-)
Usuń