Strony

poniedziałek, 18 marca 2024

Wspomnienie...

 

Czasami jeden dźwięk czy obraz wywołują w nas wspomnienia głęboko ukryte. Dziwna jest ta pamięć i często nas zaskakuje.

Tym razem wspomnienia dwa.
 
Moi rodzice mieli ogródek działkowy.  Mój ojciec był działaczem społecznym i między innymi z jego inicjatywy przydzielono działkowiczom  rozległy teren, na którym powstawały w mozole działki pracownicze. Pomagaliśmy z mężem w niektórych pracach, a dużo później korzystaliśmy z uroków działki w upalne dni.

Przyjemnie było siedzieć pod jabłonią lub jeść porzeczki prosto z krzaczków, a dla małego dziecka to był istny raj. Niekiedy ciszę na działkach zakłócał pan Marian, wdowiec, który przygrywał sobie na akordeonie na swojej ławeczce przed działkową altaną. 
Pan Marian fałszował niesamowicie i był niezmordowany w swej muzycznej pasji. Wiele osób zwracało mu uwagę, że niekoniecznie przychodzimy na działki, by  słuchać jego popisów, ale interwencje pomagały na krótko. Z drugiej strony, muzyk amator zdawał się być tak szczęśliwy, gdy grał, że z czasem nikt już nie uciszał pana Mariana, wtopił się w koloryt działkowego bytowania, a cisza zaczynała wręcz niepokoić...

Inne wspomnienie jest także związane z muzyką.
Gdy mieszkałam z rodzicami, naszą sąsiadką była pani Maria, emerytowana nauczycielka szkoły muzycznej, która udzielała lekcji gry na pianinie w swoim mieszkaniu. Dorabiała zapewne do skromnej emerytury.
Przychodzili do niej uczniowie w różnym wieku, z mieszkania słychać było zarówno fragmenty pięknych melodii, jak i plumkanie początkujących pianistów.
U nas mało było słychać, bo mieszkaliśmy dwa pietra wyżej, ale sąsiedzi mieszkający obok pani Marii na pewno słyszeli to i owo. Pani Maria była sympatyczną starszą panią, miała pieska i czasami prosiła swoich uczniów o wyniesienie śmieci lub wyprowadzenie pieska. W dniu imienin odwiedzali ją zawsze absolwenci szkoły muzycznej z kwiatami.

Jaka pointa z tych historii? Warto czasami przymknąć oko na niedogodności wynikające z sąsiedztwa, jeśli dzięki temu czyjeś życie będzie radośniejsze i lepsze...  

Wyobrażam sobie system nerwowy rodziców, których dzieci uczą się gry na instrumentach, w dodatku na przykład jedno na pianinie, drugie na skrzypach.

Przypomniała mi się też opowieść mojej teściowej, której sąsiad co jakiś czas ćwiczył z synami różne utwory przed występem na weselach, to był dopiero kosmos!


81 komentarzy:

  1. Syn sąsiadów czasami grywał na kontrabasie, ale poza absolutnymi początkami, całkiem dobrze mu to wychodziło. Najgorszą w bloku muzykę urządzają sąsiedzi menele swoimi awanturami, ale przebijają ich pieski zostawiane na długie godziny same i wyjące dzień cały. dla człowieka, który głównie pracuje z domu jest to niesłychanie uciążliwe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, awantury u nas ucichły, ale psy wyjące i szczekające się zdarzają, nawet dziś obudził nas jakiś wielki pies wypuszczony na balkon, masakra!

      Usuń
  2. BBM: Masz rację! Czasem jakiś drobiazg przywołuje wspomnienia sprzed lat…
    Oby tylko dobre!😉

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami bywają i smutne, pamięć nadal jest zagadką!

      Usuń
  3. Już zapomniałam jak to się żyło w bloku z "wielkiej płyty". Tu mieszkam w bardzo starym budynku, który ma grube mury. Co prawda budynek stoi przy ulicy, ale gdy mam zamknięte okno to z ruchu ulicznego to tylko słyszę czasem sygnał karetki pogotowia, który zawsze włączają dojeżdżając do pobliskiego skrzyżowania. A tak na co dzień - cisza absolutna, tylko raz na tydzień przez krótki czas dochodzi dźwięk odkurzacza, bo jest czyszczony dywan, którym wyłożone są schody. Winda też cichutko kursuje. Psy w mieszkaniach to spora rzadkość, bo utrzymanie zwierzaka niestety sporo kosztuje, nawet gdy nie choruje i nie trzeba opłacać leczenia. I jeszcze ani razu nie widziałam na podwórku lub ulicy kota. Psy bywają widoczne, ale tylko na smyczy.
    anabell

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mieszkasz chyba w jakimś raju, zazdroszczę!

      Usuń
  4. Mam swoje wspomnienie z akordeonem. Dobry kumpel grał zawodowo. Ukrainiec. Pieknie grał i śpiewał.
    Teraz oglądam w Internecie jego zdjęcia w mundurze. Czynnie broni ojczyzny.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby nie został ranny na tyle, by nie móc grać po wojnie...

      Usuń
    2. Muzyka to jego zawód i pasja. Zamienił akordeon na karabin. Nie podoba mi się to. Straciliśmy ze sobą kontakt. Chciałabym jeszcze kiedyś się z nim zobaczyć.

      Usuń
    3. Może się uda, oby tylko przeżył!

      Usuń
  5. Kilkanascie lat temu (wspomnienie z pracy) studenci wzieli udzial w projekcie zachowania dzwiekow. Tak wiec wyszukiwali miejsca i glosy, ktore za pare lat znikna na zawsze i nagrywali je. Gama glosow byla wielka: od syreny fabrycznej poprzez prace roznych urzadzen, odglosy pracy zanikajacych zawodow czy glos dzwoniacego telefonu analogicznego. Rowniez glosy w ciszy bibliotecznego obiektu, w ktorym na tasmie bylo slychac glos a bez mikrofony glos gdzies ginal. Dlugo zagadka zostawala bez rozwiazania az ktos wymyslil, sprawdzil... Powstalo calkiem fajne archiwum glosow, ktorych juz sie nie uslyszy inaczej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo ciekawy projekt, nie słyszałam o takim, a efekty mogą być zaskakujące! szkoda, że nie można rejestrować podobnie zapachów...a może da się?

      Usuń
    2. Podobno w sloiczkach ciagle i tylko. Choc gdzies zlyszalam, ze jest taka mozliwosc ale jeszcze na etapie testowania pewnie.
      Takich projektow - "glosowe krajobrazy" lub "krajobrazy glosow" szczegolnie glosow natury jest duzo: glosy ptakow, szum drzew, powiew wiatru czy spiew jezior na wiosne gdy z nich ustepuje lod itd. Ktos twierdzil, ze las jest cichy, nawet gdy drzewo sie lamie, tak dlugo jak nie ma w nim odbiornika sluchu. Mozna z tym dyskutowac bo przeciez nawet gdy sie oczy zamknie swiat nie przestaje istniec, chyba, ze tylko dla tego z zamknietymi oczyma i to tylko na te chwile.

      Usuń
    3. Kolekcje ptasich głosów spotyka się w muzeach przyrodniczych, w książkach na płytach itp.
      Z zapachem o tyle trudniej także dlatego, że każdy inaczej go odbiera , podobnie jak smak.
      Idealnej ciszy chyba nigdzie nie ma, może wytworzona sztucznie, w laboratorium...

      Usuń
  6. o tak, dostawałam szału kiedy syn uczył się gry na flecie, nie wiem która to była klasa ale obowiązkowo wszyscy nosili flety i musieli grać
    syn nie jest muzykalny ale pracowity
    zgroza!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz raczej uczą gry na cymbałkach (dzwonkach), może to trochę lepszy dźwięk?

      Usuń
  7. Życie mojego sąsiada też pewnie jest radośniejsze, gdy napieprza muzyką na cały regulator, ale to zdecydowanie nie na moje nerwy. ;)
    Czasami też słyszę dziwne miarowe stukanie - jakby ktoś biegał? nie wiem, co to. Też mnie denerwuje, ale brzmi jak coś konstruktywnego, więc wściekam się mniej. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Muzyka na cały regulator , to chyba raczej objaw jakiejś nerwicy, zagłuszania własnych myśli, z radością mi się to nie kojarzy.
      Różne dziwne dźwięki tez u nas słychać.

      Usuń
  8. Jeśli chodzi o dzialkowe wspomnienia to był sąsiad który nie miał kompostowniku i obdzielal nas, u mnie cosik wyrzucił ale udowodniłam że u niego takie drzewo rośnie.Muzycznie ?2 piętra wyżej mieszkał mlody organista i ćwiczył ale bez plumpania, uwielbiałam jego granie, mnie wkurza głośna muzyka,pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na naszym podwórku bardzo rzadko pojawiają się grajkowie podwórkowi, nie jest to moja ulubiona muzyka, ale nie można tego wyciszyć.

      Usuń
  9. Warto wspominać! Warto przymknąć oko. U nas w Bolesławcu dość długi czas stał w Rynku starszy pan z akordeonem, który śpiewał non stop: Jadą, jadą, jadą, jadą. Stał tak zawsze 2 godziny i zbierał na obiad, potem szedł do Baru Popularnego na zupę. I wiesz, jak go zabrakło, to czegoś w Rynku też zabrakło i ludzie czekali aż wróci, pytali czy zachorował... I dopiero niedawno panie z baru mi powiedziały, że miał udar, jakiś czas był w hospicjum i umarł, a z baru brał resztki dla swojego psiaka. :((((( Różnie nam się w życiu układa... A moje brzdąkanie w dzieciństwie sąsiedzi pamiętają do dziś, pytają czemu nie gram. :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszym parku miejskim czasami co kawałek gra ktoś inny, istna kakofonia stylów i fałszowania, ale ludzie rzucają jakieś grosiki.
      Latem w parku ciszy nie ma nigdy!

      Usuń
  10. Dzisiejszy Twój wpis skojarzył mi się, nie wiedzieć czemu, z Florence Foster Jenkins
    https://youtu.be/-R8ndCN-91c?si=AGZYxEYFOgYqwEMb
    Dawała koncerty, na które ludzie szli, jak na dobry kabaret. Ona myślała, że dysponuje wyjątkowym głosem a oni ... umierali podczas jej występów ze śmiechu na widowni.
    Pięknie odegrały Florence: K. Janda w sztuce " Boska" i Meryl Streep.

    Znałam taką Florence w rzeczywistiści. Kobitka nie miała za grosz słuchu... coś z nią było nie tak... chętnie śpiewała i chyba siebie samej nie słyszała. Była poza tym niesamowicie odporna na krytykę pod własnym adresem.
    I to nie tak żeby wszyscy ją ową krytyką zamęczali lub hejtowali... w jej przypadku to było raczej niewykonalne, bo ona krytyce nie ulegała.
    Ją próbowali najpierw dyskretnie, potem dość otwarcie z lekka przyciszyć. Kiedy Teodozja wchodziła do kościoła to ... drżyjcie narody. Ona nie śpiewała, ona zakrzykiwała- zakrakiwała wszystkich. Jej dobrze wyszłoby, bycie płaczką na pogrzebach. I ja nie mówię tego złośliwie... ja to przeżywałam, kiedy w śpiewie grupowym z nią w tle, ludziom pozostawało w końcu mruczando... mru mru, mru mru... robienie jej za chórek.
    A że byłam młoda i goopia, czasami nerwowo wysiadałam podczas śpiewu z tą panią to zdarzało mi się parsknąć smiechem i... zbierałam za to tzw: " zjeb*i" od doroślejszych koleżanek niedoli.
    Przyznam bez bicia, że tych emocji, czy też doznań artystycznych związanych z Teodozją nie zapomnę chyba nigdy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Film i spektakl z Jandą widziałam, Meryl podobała mi się bardziej.
      W kościołach często się takie śpiewaczki lub śpiewaków spotyka, śpiewałam kiedyś w chórze kościelnym, więc nawet z chóru takie głosy wybujały się nad inne, ale i księża z nadepniętym uchem się zdarzali.
      W naszym parku taki jeden fałszujący ma występy. Gra na akordeonie i śpiewa. O dziwo, gra nieźle, ale śpiewając fałszuje...

      Usuń
    2. My mamy takiego fałszującego organistę. Nieraz widziałam, jak na pogrzebie ludzie się śmiali w rękaw, bo nie szło tego słuchać. Ćwiczenia rzępolących uczniów to nic w porównaniu z rykiem organisty. Jedna rodzina najęła sobie innego organistę, nawet się zgodził, ale i tak potem swoje odśpiewał...

      Usuń
    3. Wyobrażam sobie, spotkałam fałszującego księdza na pogrzebie, na szczęście wiatr nieco zagłuszał śpiew na cmentarzu...

      Usuń
    4. U nas Teodozja rozwalała wszystko. Bardzo długo proboszcz nie chciał dać grosza na organistę, twierdził, że śpiew w kościele kobiety ogarną. Któraś zacznie akapella i jakoś pójdzie. I dostał taką Teodozję co mury od siły głosu, ale i falszu w śpiewie pękały.
      I nawet przysłanie przez Boga zawodzącej Teodozji nie skłoniły go do wysupłania grosza na organistę Mocował się z Bogiem, utyskującymi parafianami i Teodozją...

      Usuń
    5. Strasznie skąpy ksiądz, a może i przygłuchy był ;-)
      Ja kiedyś zmieniałam miejsce w kościele, bo ktoś za mną tak zawodził, że nie dałam rady, musiałam uciekać...

      Usuń
  11. Ehhh, blokowe dźwięki. Wszystko zależy, jakich ma się sąsiadów i w sumie szkoda, że wygłuszanie mieszkania tak dużo kosztuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nawet z miłymi sąsiadami niektóre dźwięki są nie do wyciszenia, takie budownictwo...

      Usuń
  12. chciało się mieć artystyczne dziecię, to swoje trzeba odcierpieć, pytanie tylko, co bardziej upierdliwe, czy pitolenie latorośli, czy pitolenie sąsiadów... podobno dobrze jest zbierać zawczasu wytłaczanki po jajkach, to stary, sprawdzony, do tego tani patent na wygłuszenie pokoju, chociaż od sąsiadów ma się spokój...
    mnie jakoś z graniem nigdy nie szło, jako dzieciak próbowałem na organkach bluesa, ale opanowałem tylko "Wlazł kotek" i jakieś dwie góralskie przyśpiewki, zaś jako późny małolat robiłem podejścia do punka na basie, ale grałem gorzej niż Sid Vicious obalając mit, że to niemożliwe i trzeba było opracować jakiś inny sposób na panienki...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja śpiewałam w chórach, ale instrumenty jakoś mnie ominęły, nie mogłam nauczyć się czytania nut, taka dysleksja muzyczna...

      Usuń
    2. U mnie znowu szło w jedną i drugą stronę. Najpierw dobrze śpiewałam , potem zaczęłam grać. W graniu to w sumie jestem samoukiem. Nauczyli mnie nut czytać od podstawówki, tylko nie wiedziałam często jak przerobić je na chwyty na gitarę, pozostało więc opieranie się na słuchu. Bardzo mocno, pod względem muzycznym edukował mnie uniwerek. Oni zatrudniali do nas fachowców z filharmonii. I pamiętam pierwsze zajęcia, kiedy wykładowca wszedł, rozdał nam flety i powiedział:" Grać". Jak on biadolił i narzekał na nasz poziom. No bo mieliśmy faktycznie opłakany. Kocia muzyka nam wychodziła. Robiliśmy czasami pod siebie przed zajęciami z muzyki i plastyki. Potem to się jakoś uspokoiło, ale dopiero gdzieś tak, na czwartyn semestrze, odetchneliśmy pełnymi płucami, tzn. w każdym bądź razie ja odetchnęłam.
      Narzekaliśmy też strasznie, że tak być nie może abyśmy bali się zajęć artystycznych bardziej, niż np.: pedagogiki specjalnej, historii wychowania, logiki...

      Usuń
    3. Wtedy były rzetelne studia, koleżanka jest po muzyce i narzekała na młodych praktykantów, co to tylko korzystali z nagrań, a gdy już ktoś potrafił na instrumentach elektrycznych, to wyłowiła każdy fałsz, bo obdarzona słuchem absolutnym. Myślę, że marnowała się w podstawówce.

      Usuń
  13. Witaj, Jotko.

    Mam podobne zdanie. Jeśli nieodpowiedniość z kategorii grzeszków i da się przeżyć - można przymknąć oczy i nie szarpać komuś i sobie nerwów. Tym bardziej że może i jakieś nasze zachowanie działa komuś na nerwy, a nie robi z tego sprawy:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne, nikt z nas nie jest bez grzechu, byle notorycznie nie uprzykrzać innym życia.

      Usuń
  14. Starszy był w młodości wczesnej członkiem zespołu rockowego i grał na perkusji. Ćwiczył w domu. Mam pisać dalej? ;) Potem już nie mógł grać, ale wnuczce (?) kupił perkusję, na szczęście taką, która może wydawać dźwięki tylko do jej słuchawek.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, perkusja to jeszcze gorsze chyba doświadczenie!
      Dziwię się rodzicom, którzy maluchom kupują grająco-piszczące zabawki, chyba mają nerwy ze stali!

      Usuń
  15. Przeżyłam naukę gry na skrzypcach Córci...;o) Otwieram kiedyś drzwi, a tam trzy Sąsiadki stoją za progiem i podsłuchują..."Okno byś otworzyła, albo balkon, to byśmy stać nie musiały" - takie pretensje usłyszałam...;o)
    U nas zawsze była muzyka "na żywo"...Ślubny gra "na wszystkim", Córcia też, Syn na gitarze...Sąsiadki miały nawet listę naszych przebojów...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gra na instrumencie, a słuchanie rzępolenia czy fałszowania to dwie różne sprawy. Najgorzej, gdy młodzież na osiedlu zmusza wszystkich do słuchania swojej muzyki na cały regulator, nawet zamknięte okna tego nie wyciszą. Każdy ma inny gust muzyczny...

      Usuń
    2. Ta moda nigdy nie minie..."To ja słucham najlepszej muzyki" obowiązuje od pokoleń...;o)

      Usuń
    3. Pewnie tak, jak i przekonania o swej niezwykłości i narzekania na młode pokolenie...

      Usuń
  16. A mnie przyszła do głowy jeszcze jedna pointa, że po latach nawet niegdysiejsze, niezbyt przyjemne wspomnienia przeistaczają sie w całkiem miłe, dobrze sie kojarzące. Z latami wiele spraw łagodnieje, patrzymy na nie przychylniejszym, rozumniejszym okiem. I nawet tęsknimy za przypaloną z pośpiechu owsianką, którą kiedyś przed szkoła podała nam mama. Och, ileż dalibyśmy dzisiaj by mama, której juz od lat nie ma znowu była i podawała nam tę niedobrą owsiankę...
    I jeszcze o muzyce. Uważam, że w ogóle my wszyscy za mało śpiewamy, za mało gramy, muzykujemy jakkolwiek. Jesteśmy niepotrzebnie tak bardzo wstydliwi, tak zakompleksieni. Bojąc się cudzej oceny wolimy milczeć, niż sie ośmieszać. A przecież muzyka to uosobienie radości, to czysta wolnosć, to połączenie duszy ludzkiej z duszą boską. Nie bójmy się śpiewania. Nie wyrzekajmy się tego, co daje nam szczęście...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To także prawda, czas zmienia nas i wspomnienia:-)
      Za mało stanowczo, kiedyś śpiewało się na imieninach, imprezach pracowniczych, w każdej rodzinie ktoś grał na instrumencie.
      Teraz czasami tez słychać śpiewy, ale o drugiej w nocy raczej i po morzu wódki...

      Usuń
  17. Kiedy takich ludzi zabraknie pozostaje pustka i smutna cisza.
    Sąsiedzi-sasiadom nierówni. Czasem ich hobby bywa nie do wytrzymania!
    Cieplutko Cię kochana pozdrawiam💚🍀🤗

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, hobby bywa ciche i bardzo głośne.
      Mój sąsiad ćwiczy w domu mięsnie i słyszę nad sobą każdą zmianę odważników, bieganie, a nie daj Boże, gdy ciężarek spadnie na podłogę...

      Usuń
  18. Kilka lat mieszkaliśmy w bloku, sąsiadka za ścianą ustawiła pianino i ćwiczyła, po pracy do 10 wieczorem, a w dni wolne od 6 rano. Nawet nie było to tak uciążliwe, ale to była ciągle ta sama melodia i ciągle myliła się w tym samym miejscu. Czekaliśmy w napięciu aż zęby bolały, uda się wreszcie zagrać bez błędu czy znowu się pomyli. Wyprowadziliśmy się i nie wiemy, czy w końcu zagrała ten utwór bezbłędnie, a wspominamy do dziś. Serdeczności Maria z Pogórza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To brzmi jak motyw z jakiegoś filmu:-)
      Też byłabym ciekawa!

      Usuń
  19. O matko, a ja kiedyś uczyłam się grać na gitarze i do tego śpiewałam dziko :o
    To było ponad 40 lat temu, ale i tak przepraszam wszystkich, którzy wtedy ucierpieli...
    Całuski Jotko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro nie pukali w sufit lub milicji na nasyłali, to nie było tak źle:-)

      Usuń
  20. Nie mieszkam w bloku, więc nigdy na całe szczęście nie miałam okazji słuchać, ani słyszeć popisów muzycznych sąsiadów, bo ich nie mam. Był okres - b. dawno, gdy syn w swoim pokoju nastawiał na cały regulator jakąś dziką muzykę, ale szczęśliwie po jakimś czasie mu to przeszło.
    To nie znaczy, że żyłam, czy żyliśmy w absolutnej ciszy. Od lat zawsze w domu były psy,,,, jeden albo dwa - niektóre hałaśliwe, szczekające, budzące w czasie poobiedniej drzemki, obszczekujące przez okno przechodzących drogą ludzi i przejeżdżające samochody. Obecnie jest w domu niewielki terier niemiecki.... właściwie idąc za obecną modą zaznaczania płci - terierka Puci. i jej matka, bardzo już wiekowa Doda. Puci niesamowicie szczekliwa zastępuje chyba opisywanych tu uciążliwych sąsiadów. Jest jednak tak kochanym psem, że znoszę ten hałas, a nawet go lubię..... dom dzięki niej żyje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczekanie psów za płotem na wszystko co się rusza, przyprawia mnie o zawał serca, idę sobie spokojnie, a tu zza płotu wypada wilczur lub trzy małe hałaśliwe psy, i tak w każdym niemal domu.
      Chyba jako właścicielka tez nie przywykłabym do tego.

      Usuń
  21. To prawda że pamieć może poruszyć doznanie zmysłowe budząc uczucia, odczucia, zmysły....

    OdpowiedzUsuń
  22. Psy nam w klatce wszystkie poodchodziły i dopiero niedawno córka mi doniosła, że młoda para, której w zeszłym roku urodziło się dziecko, właśnie sobie pieska sprawiła - ale jeszcze go nie widziałam. A mieszkają gdzieś grubo wyżej, więc i niemowlęcy płacz mi nie przeszkadzał (w przeciwieństwie do biednych rodziców, którzy ledwo żyli).
    Natomiast sąsiadka z góry urządzała libacje pijackie i cieszę się, że się ustatkowała na starość 😂 Nawet wyszła ponownie za mąż, a pan bardzo godny i stateczny, więc liczę, że się te historie nie powtórzą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas zdarzały się i libacje, i głośne psy, teraz wszystko ucichło, za to bywają takie atrakcje, plus głośna muzyka jeszcze w innych blokach...

      Usuń
  23. Grywałem solówki na klawiszach i na gitarze, ale nie miałem w tym kierunku specjalnych uzdolnień, więc kończyło się szybko, albo odsłuchem przez słuchawki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Słuchawki to często zbawienie dla obu stron...

      Usuń
  24. Znam to dziwne uczucie. Melodie często przywołują wspomnienia, ale mnie równie często nastrajają nostalgicznie zapachy. Czasem wręcz kilka łez przychodzi uronić...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie, równie dobrze, okazuje się zapamiętujemy zapachy, też mam kilka niezapomnianych... i tez wspominam z nostalgią:-)

      Usuń
  25. Podobają mi się Twoje wspomnienia. Zwłaszcza Pan Marian, wyobraziłam sobie jego radość przy graniu i zadowolenie z siebie :).

    U nas w bloku na szczęście nie w mojej klatce mieszka ktoś kto codziennie puszcza muzykę na full... Myślę, że sąsiedzi są średnio zadowoleni...
    A do tego ta osoba otwiera okno żeby posłuchali też Ci co są na dworze ;).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli chce zmusić wszystkich do słuchania tego, co sama lubi, a przecież nawet gdy lubimy podobnie, to nie zawsze jest nastrój.

      Usuń
  26. 8 lat uczyłam się grać na fortepianie, 8 lat ćwiczyłam codziennie, ale miałam swój pokój, a pokoje innych członków rodziny były oddalone. Nikt raczej nie narzekał.
    Mnie słuchanie takich ćwiczeń bardzo męczło, kiedy moje dzieci też uczyły się grać. Na szczęście trwało to krótko, bo kategorycznie odmówiły nauki.
    Fascynują mnie ludzie, którzy mają jakie zainteresowania, pasje i chyba teraz jestem bardziej wyrozumiała dla takiego "brzdąkania".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z czasem i doświadczeniem inaczej patrzymy na wiele rzeczy...

      Usuń
  27. Muzyka nigdy mi nie przeszkadzała, myśle, że mogłyby mi przeszkadzać odgłosy domowej awantury. Na takie odgłosy wręcz trzeba reagować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, to bardzo niepokojące odgłosy, u nas szczęście ustały...

      Usuń
  28. Dobra gra nie jest zła. 🙂 Muzyka jest czymś cudownym. Podziwiam ludzi, którzy potrafią grać na instrumentach, bo ja nie umiem. Co prawda nie każdy ma talent muzyczny, ale ile to jest radości dla takiego człowieka, że podjął próbę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez podziwiam i lubię słuchać, ale raczej tych, którzy już potrafią ;-)

      Usuń
  29. A moja babcia potrafiła zagrać każdą nawet najdzikszą melodię na liściu bzu. szkoda, że nikt tego nigdy nie nagrał.... Jak ogniska u nas się na sobótki paliło to ojciec z wujaszkiem zawsze dawali koncert na róznych instrumentach: harmonia, gitara, nawet trąbka (no, matka też czasem grała na gitarze) i do tego wszyscy śpiewali, a ludzi się nie raz mrowie schodziło. To było niesamowite! Gdyby nie Twój wpis pewnie bym o tym sobie wnet nie przypomniała, a to fajne i miłe momenty były. Ewarto je czasem powspominać i dzieciom swoim przekazać... Może to też jest pomysł, by i na blogu wspomnienia swoje zacząć spisywać dla potomnych...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój wujek grywał na akordeonie, a ile się kiedyś na imieninach śpiewało. Fakt, sąsiadom łatwo nie było, chyba że dołączyli...

      Usuń
  30. Super było mieć działeczkę. Nasza była bardzo przyjemna daleko od ulicy w ładnym miejscu. Moja babcia dzieliła ją z siostrą i szwagrem. Mieliśmy na niej dużo wspaniałości. Zdrowe i pyszne warzywa. Niekiedy szłam z babcia na cały dzień na działkę zbierać truskawki i porzeczki na dżemy.

    Ściskam mocno

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najbardziej cieszyłam się z owoców i kwiatów:-)

      Usuń
  31. Odpowiedzi
    1. Pewnie jeszcze inne można by wyciągnąć z tych historii;-)

      Usuń
  32. To poruszające wspomnienia :) pamiętam jak pod nami mieszkał Pan który robił skrzypce i grał na nich :) każdego wieczora mieliśmy koncert bo w bloku wszystko było słuchać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pół biedy, gdy gra ktoś ładnie, ale nie każdy lubi skrzypce czy trąbkę:-)

      Usuń
  33. Wszystko prawda. Ale teraz te ogródki działkowe już nie te same. Różnie się na nich dzieje.

    OdpowiedzUsuń
  34. Heh, moje sąsiadki uczą się grać na różnych instrumentach. Jest ich tyle, że tworzą małą orkiestrę. Pamiętam początki plumkania, ale teraz to faktycznie piękne melodie 😊

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro nauczyły się grać, to masz darmowe koncerty:-)

      Usuń