Miałam w życiu pewien epizod, całkiem prozaiczny, ale kazał mi zastanowić się nad odbiorem ludzi, których spotykamy.
Nie szata zdobi człowieka... znacie to. Inna wersja tego porzekadła jest taka, że dana osoba wydaje się miła i elegancka, póki się nie odezwie.
Już wyjaśniam, o co chodzi. moi rodzice zajmowali się kiedyś prowadzeniem administracji działkowej na ogrodach pracowniczych. Od czasu do czasu trzeba było rozesłać pisma działkowcom, którzy zalegali z opłatami. Dla oszczędności , zamiast wysyłać pisma pocztą lepiej było doręczyć je do rąk własnych. Podjęłam się tego zadania, bo sił i czasu miałam sporo, jakiś groszowy zarobek chętnie widziany, trzeba było tylko znaleźć mało znane ulice. Dzięki temu dowiedziałam się także, gdzie szukać takich nazw, jak Boczna, Okrężek, Objazdowa, Czarna droga...
Nie wszyscy adresaci witali mnie z uśmiechem, o nie! Wiadomo - zaległe opłaty to nie przyjemność, ale w końcu także czynsz płacić trzeba. Zdziwiłam się w kilku przypadkach, że właściciele domów z ogrodem uprawiają jeszcze ogródki działkowe, ale nie moja sprawa, może była to lokata kapitału lub praca we własny ogrodzie im nie wystarczała...
Taka pielgrzymka po domach i mieszkaniach to ciekawe zajęcie, a ile listonosze poznają różnych lokatorów!
Jedna z adresatek mieszkała na ostatnim piętrze bloku, nigdy nie zamykała drzwi, bo rak kości przykuł ją do łózka, a dobre sąsiadki donosiły to i owo. Widać było, że ma ochotę na dłuższą rozmowę, ale ja miałam jeszcze wiele listów do rozniesienia. Mimo choroby i samotności, pani zachowała pogodne usposobienie i gości witała z uśmiechem.
Kolejne pismo zaniosłam do domku z ogródkiem, drzwi domu otworzyli bracia bliźniacy, starsi panowie, którzy nie mogli zdecydować się na sprzedaż działki, bo często każdy z nich zmieniał zdanie. Chyba co do opłat również. Nie zaprosili nawet do ogrodu, rozmawialiśmy przez furtkę.
Pewnego adresata zapamiętałam długo. Mieszkanie niemal pod dachem wieżowca, nawet winda tam nie docierała, otworzył mi napakowany jegomość z tatuażami i groźną miną. Kolana mi zmiękły, w gardle zaschło. Okazało się, że pan groźny z wyglądu, był bardzo grzeczny i sympatyczny, obiecał przekazać swojej mamie pismo, bo to ona zajmuje się działką, a o opłatach to zapomniał on i pewnie dostanie mu się bura od mamy.
Z kolei elegancka pani z mieszkania na parterze, miała pretensje, że nachodzę ją w domu, a w ogóle to działka już jej nie interesuje i o co ten raban. Zwróciłam pani uwagę, że póki nie zrezygnuje i nie sprzeda działki, jest zobowiązana do przestrzegania regulaminu ogródków działkowych i wnoszenia opłat. W tym wypadku elegancki wygląd nie szedł w parze z życzliwością.
Było też spotkanie smutne. Jedna z adresatek otworzyła cała w czerni. Dopiero co owdowiała , nie bardzo kojarzyła o czym mówię, bo to mąż zajmował się wszystkim i on głównie na działkę jeździł rowerem. Pani nie była zainteresowana i zapytała, co z tym fantem zrobić. Skierowałam ją do zarządu działek, gdzie załatwi formalności, może też swój ogródek sprzedać, na pewno będą chętni.
Aneks
Był okres, gdy wiele działek stało nieużywanych, bo minęła jakby moda na spędzanie czasu w ogródkach działkowych. Moda na wczasy pod gruszą wróciła wraz z początkiem pandemii covid. Gdy ogłoszono lockdown, wielu właścicieli działek i ogródków przydomowych doceniło posiadanie kawałka ziemi i możliwość spędzania czasu na świeżym powietrzu...
O tak - trochę zazdroszczę listonoszom, że mogą odwiedzać ludzi w domach i podpatrywać 😁 Inna sprawa, że dziś już tylko niektórzy starsi i samotni ludzie wpuszczają do domu obce osoby. Kiedyś było inaczej, a teraz my home is my castle.
OdpowiedzUsuńGdy Ojczasty stał się leżący, też miał drzwi otwarte okrągłą dobę. A że przy tym głuchy, nieraz wyobrażałam sobie, że ktoś może wejść, zabrać, co mu się żywnie podoba i wyjść. Inna sprawa, że co tam było do zabrania, telewizor? 😉
Kiedy do koleżanki włamali się złodzieje, to tylko telewizora nie ukradli, bo za duży był, by go wynieść przez okno!
UsuńKiedy byłam w 7 miesiącu ciąży z pierwszym dzieckiem to sobie tak zarabiałam, chodziłam z takimi zawiadomieniami po ludziach ale chodziło o podatek od nieruchomości chyba. To było 31 lat temu.
OdpowiedzUsuńNie pamiętam ludzi poza jedną bardzo starszą malutką panią. Jej dom był jak muzeum. Stare meble , ręcznie robione serwety na nich. I sterylnie czysty choć pani ledwo chodziła
To tez jest ciekawe, dlaczego niektóre szczegóły zapamiętujemy, a inne lecą w niebyt!
UsuńTo prawda!
UsuńTo było bardzo inne. Niecodzienne.
BBM: Podziwiam panie z Opieki Społecznej. Zachodzą do bardzo nieciekawych domów…
OdpowiedzUsuńTo fakt, ale nie tylko one, często wychowawcy z pedagogiem szkolnym tez odwiedzają domy uczniów...
UsuńPrawdę mówiąc to dość powszechne zjawisko, że wygląd nie zawsze świadczy o "jakości". Znajomy lekarz opowiedział nam, że gdy był na praktyce w szpitalu w pobliżu tej placówki samochód potrącił młodą kobietę- zdaniem wszystkich była prześliczna i jeszcze gdy czekali na nosze jeden z kolegów widząc, że nieprzytomna i nie oddycha zaczął ją ratować metodą usta-usta. Gdy owa piękność już znalazła się w szpitalu okazało się po pierwszych badaniach, że była posiadaczką aż kilku chorób z gatunku "W", a ratujący z pełnym poświęceniem lekarz zapobiegawczo musiał przyjmować antybiotyki. Spotkałam w życiu nawet całkiem sporo osób, których wygląd i ich zachowanie to były dwie zupełnie różne bajki. I miałam w pracy kolegę, którego mało kto lubił bo robił wrażenie b. zarozumiałego i niesympatycznego, a tak naprawdę był szalenie nieśmiałym facetem, co okazało się, gdy w pewnym momencie wylądowałam z nim "biurko w biurko" w jednym pokoju.
OdpowiedzUsuńTak bywa, że nieśmiałe czy skryte osoby mają wiele do zaoferowania, tylko trzeba je dobrze poznać:-)
UsuńWspółczuję lekarzowi, dostał nauczkę na całe życie...
To prawda,że nie należy oceniać ludzi po "pierwszym wrażeniu",ale niestety ja także czasami tak mam .Staram się z tym walczyć,ale z różnym skutkiem.A co do chodzenia do ludzi to mój Mietek roznosił na początku roku do miesz
OdpowiedzUsuńkańców Dukli
wymiary podatkowe.W większości spotykał się z życzliwością bo znany był ws ystkim jako duklanin od początku. Jednak spotykał się także z wrogością,nieuprzejmością a tak jak zachowują się w pamięci miłe wspomnienia także i te inne także.Mimo,że Dukla to małe miasteczko to dowiedziałam się wtedy ile jest ulic,o których nie wiedziałam.
iałam się pomagając
No ja tez byłam zdziwiona nazwami ulic, w dodatku trudno je było znaleźć, a nie było wtedy telefonów z lokalizacją google.
Usuńz wyglądu można jedynie oceniać kogoś w kategoriach estetycznych: ładne - brzydkie, podoba się - nie podoba się, nie ma innej możliwości...
OdpowiedzUsuńza to wiele osób po wyglądzie próbuje szacować jakieś cechy danej osoby /błędnie jest to często nazywane "ocenianiem"/, a wtedy faktycznie, o pomyłkę jest bardzo łatwo, bo większość ludzi ma marne relacje z własną Intuicją, a i nawet doskonale relacje nie gwarantują pewności nie popełnienia błędu...
p.jzns :)
No tak, trudno uniknąć oceniania, zwłaszcza gdy na przykład po lekarzu spodziewamy się schludnego wyglądu i czystości.
UsuńTrafiłam kiedyś na lekarkę rozczochraną jak czarownica i z brudnymi paznokciami!
Mnie uczono, ze pierwsze wrazenie jest najmocniejsze i zwykle sie zgadza z tym co pozniej dana osoba reprezentuje. Ja trzymam sie tego, choc czasem potrafi mnie to zmylic, wtedy weryfikacja wrazenia i juz.
OdpowiedzUsuńJa pamietam w okresie studenckim chodzilismy do domow w ramach spisu powszechnego: jedni przyjmowali w korytarzu, inni prosili na pokoje a jeszcze inni zapraszali na nastepny dzien, na kawe. Mialam tez wpadke. Najfajniej wspominam wizyte u siostr zakonnych: pomylilam drzwi i zagladnelam do srodka (na drzwiach byla uwaga, ktora zauwazylam dopiero przy zamykaniu drzwi: zakaz wchodzenia, tylko dla zakonnic. Zamiast miec wyrzuty, ksztusilam sie ze smiechu i usmiecham sie rowniez teraz, gdy sobie przypomne to co zobaczylam.
Oj, można się zdziwić i wtedy takie zdziwienie długo się pamięta!
UsuńCzęsto w życiu gdy znalazłam się w licznym gronie nieznajomych mi osób po kilku minutach intuicyjnie u niektórych wyczuwałam jakąś bliskość.... w przyszłości z tych znajomości rodziły się bliskie przyjaźnie.
OdpowiedzUsuńMoja mama miała jakiś szósty zmysł i wyczuwała ludzi, zawsze jej się sprawdzało, gdy nie poczuła do kogoś sympatii.
UsuńJak to mówią: pozory mylą. A pierwsze wrażenie też nie zawsze jest w pełni trafne. A ludzie, jak to ludzie - są bardzo różni.
OdpowiedzUsuńNajbardziej boli, gdy oceniłaś kogoś pozytywnie, a po czasie wychodzi szydło z worka...
UsuńKolejny ciekawy temat, u nas w klatce była duża awaria wody od 4 piętra wzwyż to wzięłam wiadro i zjechałam do sympatycznej pani po wodę a pani powiedziała "teraz mamy liczniki wody ,"a mnie zamurowalo ale w końcu dala wode, już nigdy tam nie poszłam.
OdpowiedzUsuńNo przykre, zwłaszcza w pilnej potrzebie. Ja musiałam kiedyś skorzystać z toalety u sąsiadów, na szczęście okazali mi wyrozumiałość.
UsuńIleż to ludzi, ludzkich losów można poznać w ten sposób. Pozdrawiam cieplutko:)
OdpowiedzUsuńTo prawda, niesamowite bywają historie ludzkie...
UsuńZgadzam się z Tobą w 100%! Gdzieś tam w głębi mamy zakorzeniony sposób postrzegania ludzi. Często nijak ma się on do rzeczywistości. Właśnie przedwczoraj przydarzyła mi się taka sytuacja. Pielęgniarka wyglądała na bardzo nieprzyjemną osobę. To ona miała pobrać mojej córce krew do badania. Okazało się, że pomimo że surowa, świetnie podeszła do mojej małej i chociaż przed wkłuciem nie obyło się bez krzyków i płaczów to przed samym pobraniem wyciszyła ją... To był dla mnie naprawdę wielki sukces :)
OdpowiedzUsuńU nas było odwrotnie. Gdy syn był mały trafiliśmy na sobotnim dyżurze panią doktor z wyglądu miłą jak aniołek, ale traktowanie dziecka -straszne przeżycie...
UsuńAch działki i "działkowanie". Mieliśmy taką i użytkowaliśmy w czasach kiedy warzyw nie było jeszcze na straganach warzyw było na lekarstwo jedynie.
OdpowiedzUsuńNiektórzy zrezygnowali , gdy opłaty za działki rosły, a warzywa i owoce taniały...
UsuńObok mnie mieszkał gburowaty sąsiad. Raz zostawił klucze w zamku. Zobaczyłam to, gdy wychodziłam ze zsypu. Zadzwoniłam, otworzył i warknął "czego". Gdy powiedziałam o kluczach, to podziękował, ale cieszyłam się, jak się wyprowadził do bliźniaka.
OdpowiedzUsuńTrafiłam na dobrych sąsiadów, a nowi na razie nieszkodliwi...
UsuńW Australii takie przypadkowe spotkania nie są oczywiste - większość ludzi mieszka w jednorodzinnych domkach - naturalny jest pewien kontakt z najbliższymi sąsiadami, ale zaproszenie czy odwiedzenia sąsiada w domu jest raczej rzadkością.
OdpowiedzUsuńListonosz - też na dystans - przynoszenie renty w gotówce zniknęło wiele, wiele lat temu, listy polecone są rzadkością zresztą na ogól listonosz przynosi powiadomienie żeby odebrać przesyłkę na poczcie.
Kompensują to wizyty osób oferujących jakieś usługi. Ostatnio są to opłacane przez rząd izolacje drzwi lub oświetlenia oszczędzające energię. Niestety to nie jest skoordynowane i czasami w odstępie kilku dni oferują to samo.
Lech.
U nas jeszcze chyba większość mieszka w blokowiskach, nawet jeśli są to drogie apartamentowce, ale wtedy kontakt utrudniony, bo taki blok jak twierdza...
UsuńJa jestem taka - oceniajaca z pierwszego wejrzenia - i powiem Ci ze o ile pamietam nigdy sie nie pomylilam. Fakt ze jestem samotnikiem bardzo mi pomogl zyc bez takich okreslanych "prawdziwymi przyjaciolmi". Moglam kogos lubic mocniej lub srednio ale nigdy tak by byc z nimi na bliskiej stopie. Oczywiscie gdy pracowalam, wychowywalam dzieci mialam wiecej kontaktow z ludzmi, wiecej okazji do zycia w grupie , jednak zawsze do pewnego stopnia chroniac wlasna prywate. Nigdy nie mialam przyjaciolki, zawsze moi znajomi byli tylko wspolpracownikami, albo sasiadami, albo innego rodzaju znajomymi - bez poufalosci, zwierzen, poleganiu na kims.
OdpowiedzUsuńGdy poznawalam kogos nowego pierwsze to zwracalam uwage na oczy i usta tej osoby - i to mi duzo mowilo. Do dzisiaj mysle ze lepiej byc ostroznym niz narazic sie na bolesny zawod. Jesli ktos wyrzadzi mi przysluge to zaraz szukam okazji by sie odwzajemnic i byc kwita - nie chce byc nikomu nic winna.
U mnie podobnie jak u Lecha - chociaz istnieje sasiedzkie wspolzycie to nie na zasadzie ze sie przesiaduje w domu sasiada i plotkuje. Mimo tego zdystansowania mam sasiadow opiekujacych sie Bella gdy wyjezdzalismy, po smierci meza duzo mnie odwiedzalo oferujac pomoc gdybym jej potrzebowala - i to mi sie podoba - pomocnie, serdecznie ale z wyczuciem kiedy i co.
Taka powinna być pomoc, dyskretna i nic na siłę:-)
UsuńMoja mama miała taki dar właściwego oceniania ludzi, ja to raczej zbyt naiwnie podchodzę, a później przezywam rozczarowania.
Witaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńJa też, jeśli nie ma absolutnej konieczności, nie wpuszczam do domu. Panów. Bo rude stworzenie tak na nich szczeka, że przez pierwsze pół godziny nie sposób rozmawiać:)
A dziewczyny - uwielbia:)
A poważnie - chodzenie po domach to dość niewdzięczne zajęcie. Nie tylko trudno przewidzieć, jak się zostanie potraktowanym, ale też - jak samemu zareaguje się na niekomfortową sytuację.
Wygląd i otoczenie, jak sama zauważasz, nie są miarodajnym wyznacznikiem zachowania, więc trzeba mieć silną psychikę i - niejednokrotnie - szybki refleks:)
Pozdrawiam:)
Niewdzięczne, a jednocześnie pełne niespodzianek. Gdy lubi się obserwacje i spotkania, to bardzo ciekawe doświadczenie.
UsuńMój tata jest skarbnikiem na działkach... Pomimo tego, że jest informacja kiedy będzie zbierał pieniądze, to najczęściej w terminie płaci mniej niż połowa ludzi...
OdpowiedzUsuńKiedyś tata jeszcze chodził po działkach kilka razy. Teraz jeśli ktoś nie zapłaci, to odcinają im prąd czy wodę.
I jeszcze pretensje czemu tak dużo jakby, to nie oni korzystali z prądu i wody...
Dokładnie tak, w dodatku niektórzy na działkach piorą, robią przetwory, chyba myślą, że zapłacą mniej, niż w swoich domach.
UsuńCiekawe zjawisko, jakoś przed skarbówką nie uciekają...
Nie sądzę, żeby można było kogoś dobrze poznać na pierwszy rzut oka. Stąd przypowieść o beczce soli, którą trzeba razem zjeść, żeby to się stało. Przydaje się też mała bieda ;) żeby sprawdzić, kto jest naszym przyjacielem.
OdpowiedzUsuńBywa, ze bieda jest sprawdzianem prawdziwej życzliwości.
UsuńNie tyle na pierwszy rzut oka, co po pierwszym kontakcie, rozmowie można wyrobić sobie zdanie, no i ten szósty zmysł, jaki niektórzy mają...
A ja kiedyś zazdrościłam księżom chodzącym z kolęda że sobie chodzą po domach i mogą zobaczyć jaki kto ma wystrój wnętrz.
OdpowiedzUsuńNigdy nikogo nie powinniśmy oceniać na pierwszy rzut oka. Kilka dni temu byłam na szkoleniu w Berlinie z koleżanką, która jest w pracy średnio lubiana. Byli nawet tacy, którzy mi z tego powodu współczuli. Nic to, postanowiłam być miła tak jak prawie zawsze 🙂. Okazało się, że świetnie się razem bawiłyśmy, jadłyśmy pyszne rzeczy, byłyśmy na zakupach i na długim spacerze. I tak sobie pomyślałam, że każdy powinien pojechać z tą koleżanką na szkolenie bo bez pracowego dress code'u jest to miła i sympatyczna pani.
Słuszna uwaga. Ja kiedyś poznałam prywatnie moją nauczycielkę z podstawówki, groźną panią od fizyki. Jaka to była miła i ciekawa osoba poza szkołą!
UsuńMój znajomy usłyszał kiedyś od księdza, że chodzenie po kolędzie to strasznie wyczerpujące i niezdrowe dla wątroby zajęcie ;-)
Oj ludzie są różni. Mogłabym bym dużo opowiadać np o sąsiadach działkowy h. Może lepiej jak emocje opadną.
OdpowiedzUsuńTakich historii jest wiele, znajomi powiadają, że dziś zupełnie inni ludzie kupują działki i w celach wcale nie rekreacyjnych...
UsuńTak, przeróznych ludzi mozna spotkac chodząc po domach. Mnie w trakcie czytania Twojej opowieści przypomniało się jak i ja tak chodziłam będąc bibliotekarką i roznosząc niewidomym ludziom po domach zamówione przez nich ksiązki pisane pismem braille'a.
OdpowiedzUsuńO, to była bardzo ważna misja, nie wiedziałam, że bywały takie praktyki!
UsuńJotko, wspaniale to opisałaś, a chwilę trwogi z napakowanym gościem przeżyłam równie mocno jak ty :) Ale to prawda, że ocenianie ludzi po wyglądzie to błąd. Kiedyś na parkingu we Francji natknęłam się na grupę okropnie wyglądających motocyklistów... Zaczęłam z nimi rozmawiać i okazali się najmilszymi facetami na świecie :) A kiedyś na lotnisku widziałam bardzo elegancko ubraną babeczkę, z wyglądu dama... Jakiś facet tak się na nią zapatrzył, że potknął się o jej walizkę, a ona na to "Ku...a, ch..u depczesz mój bagaż". Taaa
OdpowiedzUsuńO właśnie, świetne przykłady przytoczyłaś, o to mi chodziło:-)
UsuńTo prawda, mam podobne doświadczenia i spostrzenia.
OdpowiedzUsuńTak to jest, gdy spotyka się wielu różnych ludzi...
UsuńTo prawda że ludzie bywają różni, kiedyś mi pewna nauczycielka powiedziała że drugiego człowieka poznamy na tyle na ile sam da sie poznać. Bywa że ludzie zaskakują, temat rzeka
OdpowiedzUsuńCiekawa refleksja, cos w tym jest, w końcu sami decydujemy, na ile się odsłaniamy przed innymi...
UsuńPrzypomniało mi się jak w latach 80. jako młoda nauczycielka chodziłam do domów wychowanków, żeby zobaczyć ich warunki do nauki. Piłyśmy herbatę i zawsze w domach pojawiało się ciasto. Bardzo miło to wspominam. Z niektórymi rodzicami przyjaźnię się do dzisiaj, bo byliśmy w podobnym wieku. Zapraszałam też dzieci do siebie i bardzo czuły się wyróżnione. Wspominają to na naszych klasowych spotkaniach. Jedna moja wychowanka, ktora od lat mieszka we Włoszech napisała autobiografię i dużo miejsca poświęca naszym domowym wizytom. Ale to były inne czasy.
OdpowiedzUsuńPozdrowienia z Islandii.
Inne czasy lub inni ludzie, wszystko się zmienia, niestety nie wszystko na lepsze...
UsuńDobrze, że ten pan z tatuażami okazał się być miłym jegomościem i okazał uprzejmość. Ja też nigdy nie oceniam człowieka po wyglądzie. Najpierw muszę go poznać, by móc coś o nim powiedzieć. Bardzo też nie lubię jak się mnie ocenia z góry, a nadal się zdarza, że jestem z góry skreślana.
OdpowiedzUsuńTy, skreślana? Dlaczego? Przykro mi to słyszeć, Kasieńko!
Usuń