Strony

środa, 31 marca 2021

Bałagan czy ład inaczej ?

 


Wiersz dedykuję Yolanthe (chyba wie dlaczego) oraz tym wszystkim, którzy szukają ucieczki od ponurych wiadomości,  dołujących statystyk, konferencji prasowych i zrzędliwych sąsiadów.

 



Bałagan w głowie

Wkradł mi się

do głowy bałagan.

Chaos w mych

myślach zagościł.

Ale wcale źle

mi z tym nie jest.

Może bajzel to

symbol wolności?

Może wiosny i słońca

to wina,

że tak w głowie

zielono i sielsko?

Może inna to

wszakże przyczyna,

że mym myślom

tak błogo i lekko?

Wszędzie covid,

pandemii trucizna.

Wszędzie pogoń

za AstraZeneką,

a mą głową dziś

rządzi poezja,

Czas jak wariat

przede mną ucieka.

Tu krokusy, tam

bazie, żonkile,

moc kolorów

się z ziemi wychyla.

A mnie cieszą beztroskie

te chwile.

Czas dzieciństwa

się przypomina.

Mam bałagan

i w głowie, i w myślach

Sprytny chochlik

gdzieś w duszy harcuje.

Ale jak tu zachować

powagę -

kiedy z wiosną

 świat cały flirtuje?

J.K. 2021


niedziela, 28 marca 2021

Wielkie problemy małych ludzi...

 

Nie będą to wesołe rozważania, jeśli ktoś na takie liczy...ale piszę zawsze o tym, co mnie porusza.

Wymienialiśmy się z mężem ostatnio uwagami o stanie psychicznym uczniów.
Ja pracuję z dziećmi z podstawówki, mąż z nastolatkami z zawodówki i technikum.
Dzieciaki z klas 1-3 jeszcze niedawno chodziły do szkoły, te z 4-8 są na zdalnym już bardzo długo.
Młodzież starsza  ze szkół średnich ma zajęcia praktyczne normalnie, tylko lekcje są w formie zdalnej.

Nie chcę się rozpisywać o nauce zdalnej, jest jaka jest, nic na to nie poradzimy, ale szkoda, że pan minister nie zajmuje się prawdziwymi problemami polskiej oświaty, a jedynie wydumanymi. A był na to czas, wałkujemy to od ubiegłej wiosny.

Niedawno odbył się egzamin próbny dla klas ósmych. Zasiadałam w komisji przez trzy dni, w sali dla dyslektyków z wydłużonym czasem pracy.
Nigdy nie widziałam tak cichych i smutnych dzieciaków. Zagadywałam do nich, by trochę rozluźnić atmosferę, ale niewiele to dało.
Napisali, pożegnali się i wyszli. Zajrzałam do arkuszy, wiele zadań oddanych walkowerem, chociaż mieli bardzo dużo czasu. Na korytarzu cisza, jak nigdy, zawsze z zapałem wymieniali się wrażeniami...

Wielu nauczycieli skarży się, że uczniowie znikają z lekcji, czasami zalogują się i znikają , nie reagują na wywoływanie, nie chcą włączyć kamerki. Pedagog szkolny ma pełne ręce roboty, bo nawet rodzice uczniów szukają pomocy w tym dziwnym systemie...
Jak tu się dziwić , skoro w rodzinach przeróżne problemy, od zdrowotnych po finansowe. Umierają dziadkowie, ciocie, ojcowie koleżanek... to wszystko odbija się na poczuciu bezpieczeństwa, motywacji do nauki, nastroju , a do tego hormony zaczynają buzować, narasta bunt wobec pandemicznej sytuacji, wobec  rodziców, szkoły. Co bardziej wrażliwi popadają w stany wymagające psychiatry. 


Podobnie, a więc nie najlepiej u młodzieży. Mąż niedawno rozmawiał z uczniami technikum. Dobrzy uczniowie, inteligentne chłopaki, z którymi można szczerze porozmawiać. 
Także w ich domach choroby, kwarantanna, śmierć starszych członków rodziny. Zauważają u siebie brak motywacji do nauki. Mówią, że zbawieniem są te zajęcia praktycznej nauki zawodu, bo i z domu  jest po co wyjść  i kontakt z kolegami bezpośredni, a przecież wielu dojeżdża z odległych miejscowości.
Mąż stąpa natomiast jak po polu minowym, bo sami uczniowie przyznają, że nie wszyscy ujawniają chorobę w domu, w obawie przed kwarantanną lub utratą pracy.

Za długo to trwa i męczy wszystkich. Nie wiem jakie skutki długofalowe będziemy obserwować po powrocie do szkół, najbardziej żal tych uczniów, którzy ledwo rozpoczęli kontakt z nauczaniem lub zmienili szkołę lub miasto.

Bywają w czasie tego zdalnego nauczania i zabawne momenty, kiedy to mężowie moich koleżanek dokształcają się np. z muzyki lub biologii, bo musza słuchać kolejnych lekcji lub wspomagają duchowo swoje żony nauczycielki takimi na przykład komentarzami:
- jak dorwę tego Adriana, którego ciągle wywołujesz ze strefy nieobecnych, to nie ręczę za siebie
- Brajan włącz tę kamerkę, jak pani prosi, duchem jesteś?


Nie wiem jak to wygląda u studentów, bo nie mam teraz  takich kontaktów, może ktoś z czytających te słowa podzieli się  refleksjami ?

czwartek, 25 marca 2021

Uliczne dialogi

          

Najczęściej nie są to całe dialogi, raczej strzępy rozmów, które udaje się usłyszeć w drodze...

Niektóre powodują uśmiech na twarzy, inne uniesienie brwi ze zdziwienia. 

Zawsze to kawał życia, które toczy się wokół nas.

Zapisuję, ile zapamiętam i przytaczam jako ciekawostkę.

****

Młoda mama wychodzi z chłopcem z przedszkola.

- mamo, ciasno mi...

- ale gdzie, kurtkę masz ciasną?

- nie, w brzuchu mi ciasno, bo taki dobry podwieczorek był...

****

Właściciel dużego psa odpina smycz od obroży i mówi do pupila:

- idę do sklepu, a ty siedź i pilnuj się, w końcu dorosły pies jesteś, więc pilnuj sam siebie!

****

Rodzina na spacerze z małym kundelkiem, dziewczynka mówi do mamy:

- mamo, daj mi wreszcie smycz, teraz ja będę kierować psem!


W pobliżu Domu Złotej Jesieni ( a nie jest to dom opieki) rozmawiają dwie panie:
- pani kochana, ja do szpitala nie pojadę, to umieralnia, a teraz jak ten covid, to tam nie leczą, tylko czekają, aż się łózka zwolnią ...

****

Wiata śmietnikowa pod blokiem, w środku zbieracze dobra wszelkiego, wyrzucam śmieci:
- kierowniczko, puszki jakieś są?
- nie ma, nie używamy, tylko plastik wyrzucam
- o, to niedobrze, lepsze szkło!

****

Kurier szuka adresata przesyłki:
- przepraszam, to w końcu jaka to ulica, bo na klatce i na bocznej ścianie  inna nazwa patrona
- a bo widzi pan, to jak  z Wedlem
- czyli?
- teraz Wedel,  wcześniej 22 lipca, a jeszcze wcześniej Wedel
- taki stary to ja nie jestem!


poniedziałek, 22 marca 2021

Spalić czy utopić?

 Nie, nie będzie o czarownicach:-)

Na sobotniej wycieczce trafiła nam się niezła gratka. Zimno było straszliwie, ale słonecznie, więc obowiązkowe hartowanie na świeżym powietrzu.

Kierunek - jezioro i las. Po dotarciu na miejsce okazało się, że nasz przyjazd zbiegł się w czasie z inauguracją sezonu motocyklistów.

Nie liczyłam jednośladów i ludzi, ale sporo ich przyjechało, w dodatku byli też turyści samochodowi, tacy jak my. Kilku organizatorów zlotu skierowało się w stronę głównego pomostu nad jeziorem, dzierżąc słomiano-drewnianą postać marzanny. 

Część uczestników poszła za korowodem na pomost, część obserwowała wszystko z brzegu. Zastanawialiśmy się z mężem czy kukłę utopią czy spalą. Na jeziorze lodu już nie było, ale woda stojąca , więc marzanna nie popłynie...

Okazało się, że kukłę podpalono, paliła się pięknie, resztki wrzucono do wody.

Wszystko poprzedzone zostało wiosennym zaklęciem, które przytaczam z pamięci:

Niechaj z tą kukłą zniknie nie tylko zima, ale i ten paskudny wirus . Zimie i pandemii mówimy stanowcze NIE!



Tradycja żegnania zimy wywodzi się zapewne z czasów bardzo dawnych, jak wiele obrzędów związanych z porami roku i ma charakter oczyszczenia.
Tak piszą o tym  na portalu Naludowo.pl

Marzanna to nazwa kukły przedstawiającej boginię, którą w rytualny sposób palono bądź topiono w czasie wiosennego święta Jarego, aby przywołać wiosnę. Zwyczaj ten, zakorzeniony w pogańskich obrzędach ofiarnych, miał zapewnić urodzaj w nadchodzącym roku. Zgodnie z opisanymi przez Jamesa Frazera zasadami magii sympatycznej wierzono, że zabicie postaci przedstawiającej boginię śmierci spowoduje jednocześnie usunięcie efektów przez nią wywołanych (zimy) i nadejście wiosny.

A jak jest w Waszych stronach - marzannę pali się czy topi i czy jest to obrzęd nadal kultywowany ? 

sobota, 20 marca 2021

Takie hobby...

Lubię czytać poezje, lubię pogadać o wierszach i ich autorach.
Trafiłam kiedyś na blog Donki, która wyszukuje , zamieszcza i pięknie ilustruje wybrane przez siebie przykłady twórczości , nie tylko naszych poetów.
Tak sobie z Donką i Matyldą czytamy, gadamy, dowiadujemy ciągle czegoś nowego.

Donka zapytała czy zamieściłam coś nowego w zakładce WIERSZE na swoim blogu.
Odpowiedziałam, że wena śpi , a tu jak na zamówienie pojawił się pomysł.
Donko, dziękuję za impuls :-)

 Zbieram i chowam

na gorsze dni

na średnie stany

     mego nastroju

 wszystkie drobiazgi

chwile i gesty

by nie pognębić 

siebie do reszty,

gdy zblednie słońce

i humor pierzchnie

hen za horyzont

wiatrów i mgieł.

Kawa z uśmiechem

w porannym słońcu

śpiew ptaków i sarny

pod lasem,

klucz gęsi płynący

pogodnym niebem

słów dobroć,

którą przytulam 

czasem.

Zapach wiosny

w drodze do pracy,

uśmiech pani

mijanej codziennie,

ciepło rozmów

o wartościach niezmiennych,

krzyk bażanta 

na spacerze za miastem.

Zbieram, chowam

jak skarb bezcenny,

czasem uszczknę coś

w dzień ponury,

aby nieba mojej 

wyobraźni

nie zasnuły czarne,

chandry pełne chmury....


Niechaj to będzie wpis na przywitanie wiosny, zimie już dziękujemy.



środa, 17 marca 2021

Między regałami ...

                                                         

Teraz między regałami niewiele się dzieje, bo dzieci przybiegają do biblioteki na chwilę, co niektóre podsumowały z żalem, że chętnie posiedziałyby dłużej, by pooglądać książki i poczytać czasopisma, że o komputerach w pracowni nie wspomnę.

Alicja przypomniała o napisanym kiedyś przez nas liście do Mikołaja w Laponii, a odpowiedź nie nadeszła. Wytłumaczyłam dzieciom, że to wina pandemii na pewno, bo to i listy muszą być w kwarantannie , a i nie wiadomo, czy pomocnicy Mikołaja zdrowi...

Bliźniacy zafascynowani motoryzacją pytają, kiedy wreszcie kupię nowe książki o autach, najlepiej o Skodzie. Tłumaczę, że nie dostaję co tydzień funduszy na zakupy, co chyba chłopców nie przekonuje, przyjdzie mi kupić coś nowego za własne , by nie stracić czytelników ;-)

Uwielbiam takie bezpośrednie kontakty i rozmowy, a najlepsza nagroda w pracy, to podziękowanie za doradzenie jakiejś konkretnej książki i uczeń prosi o następne, podobne lektury.

Każde dziecko jest inne, niektóre wycofane i nieśmiałe, inne potrafią zagadać na śmierć i niekoniecznie książka jest celem wizyty w bibliotece. 

Olek donosi, że chyba zgubił książkę, ale nie do końca, bo zostawił ja w aucie wypożyczonym na weekend przez tatę i ma nadzieję, że wypożyczalnia samochodów zostawi książkę w biurze rzeczy znalezionych. A jeśli nie? To Olek wie, że będzie musiał odkupić, tak powiedziała mama.


Tatiana lubi wypożyczać dużo książek naraz i to z różnych działów, lubi różnorodność. Zawsze przychodzi ze specjalną torbą, do której pakuje wybrane lektury, by książki nie zabrudziły się lub nie zamoczyły w plecaku.

Filip wypożycza jedna książkę dla siebie i zawsze drugą dla brata, który ma 3 lata i któremu czyta, bo tak sam ćwiczy umiejętność czytania...

Terenia ostatnio wypożycza komiksy, głównie z serii KAJKO I KOKOSZ, które polecił jej tato, ale lubi także całkiem grube opowieści, bo chociaż  chodzi dopiero do drugiej klasy, to bardzo dobrze czyta.
 
Marysia wyznała kiedyś, że nie ma w domu telewizora. Dzieci pytały czy jej rodziców nie stać na zakup, na co dziewczynka odpowiedziała, że nie chcą telewizora, mają przecież w domu komputery.

Michalina pyta o książki o sztukach walki, pokazuję jedną, ale nie bardzo wzbudza zainteresowanie.
- ćwiczysz  judo czy podobny sport?
- zaczynam, ale gram też w piłkę nożną!
- należysz do naszej drużyny piłkarek? I ja nic o tym nie wiem?
- gram już dawno, nawet w gazecie byłam, na bramce stoję!
- to gratulacje, a może chcesz książkę o Szczęsnym?


Zapanował nowy pandemiczny sposób wypożyczania książek dla klas starszych.
Uczniowie lub opiekunowie wysyłają zamówienie na mój służbowy adres mailowy, po czym zanoszę lekturę do dyżurki, by stamtąd czytelnicy odbierali zamówienia.
Czasami przekazuję książki czytelnikom przez młodsze rodzeństwo z klas 1-3.

Muszę znowu zorganizować jakiś konkurs czytelniczy, akcję lub imprezę, oczywiście w reżimie sanitarnym! Lubię, gdy cos się dzieje...


niedziela, 14 marca 2021

Jaszczury z czipami...

 

Musiałam przetrawić i uporządkować to, co usłyszałam od pewnej osoby, nazwijmy ją pani X.
Rozumiem, że ktoś może być przeciwny szczepionkom czy negować istnienie epidemii, ale dyskusja z wyznawcą teorii spiskowych na temat światowego ładu może zakończyć się traumą nie lada.
Mamy XXI wiek, wielość kanałów informacyjnych i bezpośrednie kontakty między ludźmi z całego świata, badania naukowe, programy popularnonaukowe itp.  a jednak znajdują się ludzie, którzy zawierzają filmikom przypadkowych osób z Youtuba, wpisom na FB czy kanałom telewizyjnym niewiadomego pochodzenia.

Uprzedzam z góry, że to co przeczytacie będzie słowotokiem, a raczej  zapisem tego, co udało mi się zapamiętać z wywodów pani X, którymi atakowała mnie przy różnych okazjach. Najpierw próbowałam dyskutować czy podważać wiarygodność jej źródeł informacji, ale to mijało się z celem. Trudno dyskutować z kimś, kto ma niezachwianą wiarę w spiskową teorię dziejów , uprzedzenia na tle narodowościowym itp.

W dodatku samo gadanie tak ją nakręca, że mówi coraz głośniej, jest coraz bardziej natarczywa i zachowuje się jak misjonarka , rzuca nazwiskami, linkami... jeden taki filmik obejrzałam, choć nie do końca, bo nie da się.

Jeśli chcecie podnieść sobie ciśnienie, to  przeczytajcie, w przeciwnym razie - darujcie sobie lekturę:

" Jednak idzie pani na szczepienie? A wie pani, że to będzie placebo? szczepią was tym placebo, by uśpić czujność, potem podadzą jakieś świństwo, po którym zaczniecie umierać.
Ta cała pandemia to spisek tych wszystkich rokefelerów, bilów gatesów i żydów. To takie potwory, jaszczury , które chcą zapanować na ziemi, żyją po 120 lat, przeszczepiają sobie organy od porywanych ludzi, pazerni na młodość, to nie ludzie!
Zobaczy pani, niedługo będą zabierać dzieci matkom w szpitalu i zmieniać dziewczynki w chłopców, żebyśmy nie mogli się rozmnażać.
Ja maski nie noszę, żeby nie zwariować, na tych maskach to zbijają miliony te rokefelery, a nam każą się dusić. 
Skąd wiemy, że ludzie na covida chorują? Testy? Przecież każdemu wychodzi co innego. Rozesłali po świecie jakieś świństwo i teraz majątki zarabiają, a zwykli ludzie umierają, bo szpitale pozamykali. 
A skąd pani wie, co w szpitalu wam wszczepili? Sprawdziła pani?  Ja się nigdy nie zaszczepię, niech mnie zwolnią z pracy, nic z tego, nie chcę umierać na nieznane powikłania.
Namnożyło się teraz tych gejów w rurkowych spodniach, jakieś protesty na ulicach, podobno nawet ta Lempart to jest z PiSu, żeby zmylić opozycję.... bo my tak tylko z pracy do domu i niczego nie podejrzewamy, a tu nami rządzą szarlatani.
Sataniści są wszędzie, nawet w rządzie i w kościele, dzieci porywają i wnętrzności z nich wysysają, żeby młodość zachować. A wy ludzie wierzycie we wszystko co wam mówią w telewizji.
Niech pani wyrzuci telewizor i radio, tylko telewizja niezależna w Internecie i filmiki mądrych ludzi na youtubie . Niektórzy to kojarzą chętnych do ruchu oporu przeciwko tej całej pandemii i ograniczeniom, bo taki ruch już powstał, na razie w podziemiu, ale gdy będą mieć swoich u góry, to prawda dojdzie do głosu, ale za dużo żydów jest wszędzie..."

 Miejcie się więc na baczności i mimo wszystko zachowajcie pogodne usposobienie :-)

czwartek, 11 marca 2021

Żebyś wiedział!

 

Czasami wpadnie do głowy jakiś pomysł, zainspirowany jednym zdaniem

Od razu wspomnę, że liczę na Waszą współpracę w tym temacie.

Bywają bowiem w naszym rodzimym języku takie zwroty,  których znaczenie można zmienić poprzez zmianę szyku wyrazów lub znaków interpunkcyjnych.

Zdanie, które zainspirowało mnie do tych rozważań  brzmiało:

Gdy patrzę na pana widzę gówno!

Prawda, że dosadnie? a wystarczy powiedzieć : Gdy patrzę na pana , gówno widzę. Od razu inna perspektywa, całkiem niewinne zdanie, no może nie do końca niewinne.

Inne przykłady, które zdołałam przywołać z pamięci to:

1. Tej pani już dziękujemy! 

     Dziękujemy pani już teraz.

2. Tak mu teraz dobrze.

    Dobrze mu tak!

3. Po co? żebyś wiedział.

    A żebyś wiedział! 

4. Ale daleko odpłynąłeś!

   Aleś odpłynął, bracie ...

I tutaj liczę na Waszą pamięć, pomysłowość, własne przykłady. Takie ćwiczenie szarych komórek to zawsze pożyteczne spędzenie czasu, żeby nie było, że tylko obrazki i dowcipy :-)



 

wtorek, 9 marca 2021

Przerwa na uśmiech :-)

 Co tu dużo pisać, czasami potrzebny nam uśmiech, a i klawiatura niech odpocznie...

Poza tym blogger tak mnie ostatnio wkurza, że sama muszę się rozerwać. Komentarze ulatują w niebyt - oprócz anonimowych, weryfikacja wielokrotna i czasami z negatywnym wynikiem, posty na innych blogach widzę z dużym opóźnieniem itp.itd.

Miejcie się dobrze, śmiejcie często, nie dopuszczajcie do siebie ponurych myśli ...























sobota, 6 marca 2021

Białe jak sól?

 

Autora tego albumu poznałam kiedyś osobiście, ale znałam go raczej jako artystę malarza. Nie wiedziałam, że para się także fotografią.

Sól znamy raczej jako białe kryształki poprawiające smak wielu potraw, bywa też sól różowa  himalajska, bywa szarawa lub beżowa, zależnie od stopnia oczyszczenia.

Ale zanim biała sól trafi na nasze stoły, muszą ją wydobyć górnicy z mrocznych korytarzy kopalnianych szybów. Przynajmniej w Polsce, bo na świecie wiele jest sposobów pozyskiwania soli. Z wydobyciem soli na dużą skalę kojarzymy chyba głównie Wieliczkę, Bochnię, Kłodawę. Niewielu miłośników tej słonej przyprawy wie, ze przez wiele stuleci sól pochodziła w dużej mierze także z Inowrocławia i Janikowa.

Ile kolorów miewają solne pokłady pod ziemią uświadamia właśnie wspomniany album, którego okładka powyżej.

W ogóle historia mojego miasta związana była z solą od zarania. W średniowieczu domy powstawały właśnie wokół warzelni soli, bo pierwotnie pozyskiwano sól poprzez odparowywanie wód powierzchniowych.
Dosyć późno, bo dopiero w XIX wieku odkryto złoża na tyle bogate, że warto było postawić szyby kopalniane. te płytkie jednak, zaledwie do 200 metrów głębokości ulegały zalaniu przez wody powierzchniowe, a ich wypompowywanie z kolei powodowało wiele zapadnięć gruntów i zniszczenia budowlane.

Dopiero po I wojnie światowej koncern Solvay rozpoczął budowę nowoczesnej kopalni z pogłębionym wydobyciem od 470 do 602 metrów. Powstały także kopalnie otworowe w miejscowościach Góra i Mogilno.


Pod koniec lat 80-ych XX stulecia podjęto decyzję o stopniowym wyłączaniu szybów z wydobycia i ostatecznym zamknięciu kopalni soli pod Inowrocławiem. Zbyt duże było zagrożenie zapadliskami pod miastem, zapadały się kolejne budynki. Kolega mojego męża musiał opuścić swój dom przy ulicy, nomen omen Zapadłe, bo mieszkanie tam groziło śmiercią pod gruzami zawalonego domu.



Zanim zalano kilometry chodników, kopalnię odwiedziło wielu artystów malarstwa i fotografii w poszukiwaniu natchnienia oraz nieliczni uprzywilejowani goście.
Ja znam uroki kolorowych złóż tylko ze zdjęć i opowieści męża oraz znajomego pana Hirka, który tam pracował.


Zdjęcia nie są najlepszej jakości, bo kopiowane z albumu, ale chyba widać, ile kolorów i rozmaitych form przybierała sól...czasami miałam wrażenie, że to złoża półszlachetnych kamieni raczej.



W kopalni były także jeziora , stalaktyty, nacieki krystaliczne na rozmaitych przedmiotach i urządzeniach, a najwartościowsze to zdrowe powietrze, które i dzisiaj wykorzystuje się w sanatoriach budując groty solne, tężnie, inhalatoria.


Żałuję bardzo, że nie dane mi było zwiedzenie kopalni pod moim miastem. Gdy zwiedzaliśmy kopalnię w Wieliczce pomyślałam, że może gdyby wcześniej dotarły do nas fundusze unijne, to mogłoby powstać także u nas znane na całą Polskę muzeum solarstwa.

środa, 3 marca 2021

Zwyczajnie...

 Niezbyt dobrze czułam się po szczepieniu w poniedziałek, więc dziś krótko i zwyczajnie.



Dwa sweterki gotowe, wypróbowane, idealne na mroźną zimę, bo ciepłe bardzo. Czas kupić coś na lato, jakąś bawełnianą lub bambusową włóczkę, najlepiej z dodatkiem jedwabiu.



Gdy jechaliśmy kiedyś do syna zabrałam młodym na obiady w tygodniu coś smacznego. Pracują zdalnie do późnych godzin popołudniowych, więc nie zawsze chce im się pitrasić. 
Zrobiłam pierś indyka faszerowaną serem pleśniowym i papryką. Posmarowałam zaprawą z musztardy, miodu i octu balsamicznego i upiekłam w rękawie z folii w piekarniku.
Podobno wyszło pyszne i soczyste.
Oni poczęstowali nas smakołykami kuchni włoskiej, którą uwielbiam.



Jak wspomniałam, jestem już zaszczepiona pierwszą dawką AstraZeneca. Poszłam w poniedziałek do pracy, a tu telefon od dyrekcji, że szczepienie o 14.30 , czy reflektuję?
Oczywiście. Było nas 9, osiem zostało zaszczepionych, jedna odroczona przez lekarza.
W poniedziałek luzik, żadnej reakcji, może ogólne uczucie ciepła, jakby zbyt duszno było w mieszkaniu, za to we wtorek ostra jazda bez trzymanki.
Da się wytrzymać, nie miałam wysokiej gorączki, ale nie mogłam iść do pracy, podobnie moje koleżanki, jedna bohatersko poszła i dzwoniła zębami w swoim gabinecie.

Dostałam tę uroczą karteczkę z wpisaną datą drugiego szczepienia czyli 10 maja... mam nadzieję, że dojdzie do skutku, bo pan Horban doradza rządowi przerwanie szczepień nauczycieli.
Mój mąż idzie także i moja bratowa, więc będzie porównanie...