Strony

sobota, 29 maja 2021

Nie tylko czterej pancerni...

 Wiem, że nie każdego zainteresuje takie muzeum, ja też nie jestem miłośniczką uzbrojenia, walk i podobnych klimatów, ale  pasje bywają różne i skoro grupa pasjonatów zorganizowała taką ekspozycję, a mąż wyszukał taką atrakcję w Internecie, to jestem za tym, by zobaczyć, posłuchać i zrobić kilka fotek. Pogoda, poza tym sprzyja częściej zwiedzaniu muzeów, aniżeli penetrowaniu leśnych zakątków.



Muzeum Broni Pancernej w Poznaniu to stosunkowo nowy obiekt, świetnie zaprojektowany, bo cała ekspozycja mieści się pod dachem, jeśli nie w 4 halach wystawowych, to także pod wiatą, więc nawet jeśli pada czy grzmi, to zwiedzać można nadal.

Poza tym dla turystów zorganizowano miejsca piknikowe, sklepik z pamiątkami , całkiem przyzwoite toalety i darmowy parking.



Ekspozycja obejmuje nie tylko wielkoformatowe działa i maszyny bojowe, ale także samochody opancerzone, wozy pomocnicze, czołgi, modele silników, makiety działań wojennych, mapy ścienne oraz urządzenia multimedialne. Z powodów sanitarnych multimedia wyłączono z użycia, ale kiedyś będzie można z nich skorzystać w dogodniejszym czasie.



To tylko dwa z wielu aut prezentowanych w muzeum, zwłaszcza lizmuzyny dyplomatyczne zrobiły na mnie wrażenie, a wojskowego dżipa zawsze chciałam obejrzeć z bliska.



Czołgi swą wielkością też robią wrażenie, zwłaszcza amerykańskie, ale miejsca w środku bardzo mało i nie wyobrażam sobie siedzieć w środku, zwłaszcza zimą czy w upały.


Ciekawym zabiegiem wystawienniczym dla mnie była prezentacja multimedialna na tle czołgu. 
Z ekranu lektor opowiada o budowie i przeznaczeniu czołgu, a na tle pojazdu wyświetlane są elementy typu: rozkład miejsc dla obsługi, umiejscowienie zbiornika z paliwem, rozmieszczenie amunicji, różne typy oznakowania czołgu w zależności od armii, w jakiej służył itp.


Największą ciekawostką w zbiorach jest czołg STUG IV, prezentowany w barwach maskujących. 
Czołg nadal działający, znaleziony w częściach w głębi bagnistego dna rzeki i dzięki determinacji 40 ochotników i pasjonatów wydobyty i wyremontowany.
Rozmawialiśmy z jednym z nich, a opowieść stanowiłaby świetną fabułę dokumentalnego reportażu. 
Każdy z przewodników w kolejnych halach wystawowych opowiada z pasją i chętnie różne ciekawe historie.






I wreszcie wisienka na torcie czyli znany z serialu CZTEREJ PANCERNI I PIES czołg Rudy 102, pokazany także w przekroju, dzięki czemu można zajrzeć do środka pojazdu i zobaczyć jak mało miejsca mieli czołgiści i chyba sceny filmowe kręcono w makiecie , bo niektóre sceny nie były, na moje oko, możliwe do nakręcenia w prawdziwym czołgu. 
Kiedy zajrzycie do środka kabiny dojrzycie zdjęcie i ordery  Olgierda, akordeon Tomasza oraz ekran monitora, na którym wyświetlane są sceny z filmu.

Myśleliśmy, że będziemy zwiedzać wśród nielicznych zainteresowanych, bo i bilety tanie nie są, a tu okazało się, że ludzi całkiem sporo, także dzieci.
Starsi chłopcy bardzo zainteresowani, niektórzy zwiedzali z dziadkami, ale bywały także liczne rodziny i tu jedna uwaga - uczmy dzieci od najmłodszych lat, że w muzeum, restauracji, bibliotece, sklepie zachowujemy się w określony sposób, a nie jak na placu zabaw...

Czy polecam? Polecam bardzo, bo choć nie jestem dużym chłopcem , spędziłam ciekawie pół dnia i tylko żałowałam, że burza nie pozwoliła nam zjeść własnego posiłku na świeżym powietrzu...a być może organizatorzy pomyślą z czasem o jakiejś kawiarni?


czwartek, 27 maja 2021

Przeciągi plus ;-)

 

Powiem Wam szczerze, że nie wiem, w jakim stanie przetrwam powrót uczniów do szkoły.
Nie chodzi o hałas, nawał pracy przed końcem roku , bo to normalka, choć z każdym rokiem trudniej, bo i ja nie młodnieję.
Mam na myśli rygor sanitarny, który już zaczyna wychodzić mi bokiem, a raczej plecami i innymi częściami ciała.
Znane wszystkim DDM czyli dystans, dezynfekcja, maseczka plus wietrzenie, zaczynają urastać do absurdu.
Od rana do późnych godzin popołudniowych 3xW czyli wietrzenie.
Okna pootwierane w salach, na korytarzach, w toaletach. Przed wyjściem na przerwy otwierane są także drzwi , a wyjścia ze szkoły są 3, więc wyobraźcie sobie te przeciągi, przecież to strach wyjść na korytarz.
Modlimy się przynajmniej o słońce, bo sale lekcyjne od południa, więc słoneczko nagrzeje pomieszczenia - maj zimny, wiatr zimny.... w czasie egzaminu klas 8 siedzimy w kurtkach, bo najważniejsze jest wietrzenie pomieszczeń.
Dwa razy już leczyłam mięśnie pleców z przewiania, wzajemnie z mężem smarujemy się maściami, w domowym SPA wygrzewamy obolałe mięśnie i kręgosłupy.


Od wiecznej dezynfekcji rąk, klamek, poręczy, blatów łzawią oczy, drapie w gardle, człowiek przebywa ciągle w oparach środków odkażających.
Nie wiem także czy ciągła dezynfekcja wszystkiego dobrze wpływa na uczniów, niby płyny z certyfikatem, ale mimo wszystko.
Jak powiedział nasz woźny - gdy po robocie będę wracał  do domu, to mi policja nie uwierzy, że zapach w aucie to od płynów do odkażania.

Owszem, oknami wpada do sal świeże powietrze, ale czy jakiś wyciąg wysysa  z pomieszczeń ewentualne zarazki?

Nawet jeśli covid nas nie zabije, to pokonają nas przeciągi i odkażanie wszystkiego dookoła.

poniedziałek, 24 maja 2021

Toruńskie uliczki

Z pozdrowieniem dla Andrzeja z Kawiarenki :-)
Zawsze lubiłam Toruń, jego klimat , spacery wąskimi uliczkami Starówki lub bulwarem nadwiślańskim.
Pisałam też już tym mieście na blogu, ale każdy pobyt tutaj niesie nowe wrażenia, odkrycia, nowe smaki i obserwacje. 
Pierwsza jest taka, że dawniej turyści biegali po Toruniu i pewnie po innych miastach z mapą lub folderem, teraz biegają za wskazaniami wujaszka google ze smartfonów.
Zostawiwszy auto na parkingu strzeżonym ruszyliśmy w miasto przez jedną z bram, zostawiając za sobą rzekę z jej nadbrzeżnymi atrakcjami.


Czynne już lokale na świeżym powietrzu czyli barki rzeczne zaadaptowane na puby i restauracje.
Nie tylko kotwicę czy starą łódź spotkacie na nabrzeżu, jakaś zapomniana mina pływająca też się znajdzie.
Ławka wyschła po deszczu, więc usiadłam na chwilę, ale raczej na stołku, niż na tronie, wszak trony zarezerwowane dla władców.
Kukiełki to nie tylko domena Teatru Baj Pomorski, spotkać je można w różnych miejscach starego miasta, tutaj nad sklepem z piernikami. Przybyło tych sklepów od ostatniego pobytu, może dlatego, że w czasie pandemii pamiątki idą słabo, a pierniki zawsze!
Na zdjęciu pierwszym fronton teatru właśnie, gdzie zamontowano ruchomą scenę z melodią jak z pozytywki, a na dziedzińcu odbywał się spektakl pod chmurką.

Takich uliczek i zakamarków cały labirynt, a co krok zdziwienie. Odkryliśmy piekarnię gruzińską, weszliśmy do środka, mowę nam odjęło, nawet o zrobieniu fotki zapomniałam, mąż kupił kołacz z mięsem, świetnie przyprawionym, ja wybrałam pieróg ze szpinakiem, serem i marchewką, gorący, prosto z pieca. Uwieczniłam ten pieróg (nazwy nie pamiętam), ale męża kołacz zniknął zbyt szybko...
Ta wąska kamienica to Muzeum Podróżników, polecam wszystkim - niesamowite zbiory z podróży po świecie, głównie Toniego Halika i Elżbiety Dzikowskiej.
Oczywiście jak to z Toruniem bywa, nie omieszkaliśmy spróbować lodów z Cukierni Lenkiewicza, a pierniki kupiliśmy na wynos, do degustacji w domu, bo zbierało się na burzę i ruszyliśmy na parking po auto.

Ostatni rzut oka na krzywą wieżę - widok od strony Bulwaru Filadelfijskiego. Bywały lata, że Wisła wylewała sporo ponad swój stan wód i wówczas rzeka dochodziła pod mury miasta, zalewając drogi i zagrażając budynkom.
Do Torunia mam blisko, ale gdyby ktoś chciał się wybrać na zwiedzanie z daleka, jest gdzie nocować, a miasto oferuje tyle atrakcji, że na kilka dni wystarczy, nie licząc okolicznych miejscowości.

Weekend bez wycieczki to weekend stracony, wkrótce o pewnym ciekawym muzeum w Poznaniu.

piątek, 21 maja 2021

Rozmowa...

 

Rozmowy z dziećmi bywają pouczające, a niekiedy przerażające:

- Proszę pani, czy to prawda, że według konstytucji wszyscy jesteśmy równi?

- Tak, konstytucja mówi, że mamy równe prawa, ale skąd to pytanie?

- Mieliśmy lekcję o prawach dziecka i o konstytucji i nasza pani chyba złamała konstytucję!

- Co ty mówisz, skąd taki pomysł?

- Bo jeżeli mamy równe prawa, to nasza pani powinna wszystkich równo wybierać do gier na WF-ie, a inni byli częściej wybierani, o wiele częściej ...

- A nie pomyślałeś, że pani ma Was wielu i nie liczy na kartce, ile razy ktoś grał w dwa ognie, a ile razy ścigał się zespołowo? A poza tym, czasem dzieci wybierają się wzajemnie w grupach, o ile wiem.

- Ale to nie fair i ja to chce zgłosić!

- Możesz zgłosić się do pani pedagog lub opiekuna samorządu uczniów.

- I będzie rozprawa?

- Rozprawa od razu nie, jeśli sąd masz na myśli, ale na pewno sprawa będzie wyjaśniana ...

- A potem od razu wypad?

- ..................


Dodam tylko, że "pokrzywdzonym" był chłopiec z klasy trzeciej szkoły podstawowej.

środa, 19 maja 2021

Deszczowo...

 

Zmokły mi włosy i myśli,

cień melodii

przez szum deszczu

próbuje się przebić

rytmicznie.


Dmuchawcom

deszcz grzywy posklejał,

kwiaty pokrzyw

stokrotkom

kłaniają się

ślicznie.

Zmokły mi oczy i serce

jakoś w deszczu

tańczyć się nie chce,

mokrym stopom

do radości daleko

by zaszaleć

na ulicy publicznie.

W lustra kałuż

mój parasol 

zagląda w zachwycie,

mokrej duszy

jakoś tak smętnie, 

lirycznie...


Z dedykacją dla autora bloga LUSTRO, któremu nie dorównam w opisywaniu detali niecodzienności.

poniedziałek, 17 maja 2021

Tobie to dobrze!

Patrzymy na człowieka i zbyt często widzimy czubek góry lodowej, zbyt powierzchownie oceniamy sytuację.

Zanim padnie tytułowe zdanie, zastanówmy się, czy naprawdę chcielibyśmy być na miejscu danej osoby lub zapłacić tę samą cenę za  to , co widzimy tylko przez chwilę.

Sama doświadczyłam podobnej sytuacji, będąc młodą mężatką.
Robiłam wtedy swetry na drutach, szyłam  ubrania, nie tylko by dorobić do dwóch nauczycielskich pensji, ale także po to, by za niewielkie pieniądze lepiej wyglądać. Czasami ubierałam też koleżanki, niewiele brałam za usługę, bo to koleżanki. Wiele popołudni i wieczorów ślęczałam przy maszynie i drutach, bo zbieraliśmy kasę na nowe mieszkanie. Mąż pracował niemal na dwóch etatach, mnie męczyły straszne migreny, mieszkaliśmy  6 lat w małym pokoiku u rodziców.
Tym bardziej zabolała mnie kiedyś uwaga jednej znajomej - tobie to dobrze, stroisz się, nie masz zmartwień, dostaliście mieszkanie...

Inny przykład to zaobserwowana zawiść pewnej grupy znajomych w stosunku do koleżanki, która jeździła drogim autem, ubierała się w markowych sklepach, wakacje dwa razy w roku w tropikach, zawsze zadbana i tylko oczy miała ciągle smutne. Bo ten cały luksus wiele ją kosztował, za bywanie w tzw. towarzystwie, za drogie torebki i wizyty w SPA płaciła codziennie dużą cenę. Ja wolałabym skromniej, ale z człowiekiem, który mnie ceni, nie poniża , nie wypomina, nie zmusza do robienia rzeczy, których się wstydzę.

Na podobnej zasadzie obserwuję  stosunek do kobiet, które osiągnęły sukces, cokolwiek to znaczy.
A mało kto zastanawia się, że te kobiety często skończyły najlepsze uczelnie, znają kilka języków, dbają o kondycję, dają innym pracę. Może im dobrze, ale zapracowały na to ciężką pracą i wieloma wyrzeczeniami. Gdy zabraknie argumentów, słyszymy - ale nie ma rodziny i dzieci. A czy każda musi?

Bliska mi osoba , odchodząc na emeryturę usłyszała od młodszych współpracowników - tobie to dobrze... 
Odpowiedziała wtedy: zazdrościcie mi emerytury, ale czy także wieku i wysokości zasiłku? Chyba jednak nie. 

Trudno obserwować i nie oceniać, to podobno wyższy stopień inteligencji, ale nie potrzeba chyba wielkiego ilorazu IQ by wykrzesać trochę empatii w stosunku do innych i trzy razy zastanowić się, zanim krzykniemy - tobie to dobrze!


piątek, 14 maja 2021

Za mało miejsca?

 Póki jeszcze maj, wypada coś napisać o książkach.

Pewnie niektórzy dziwią się, że na moim blogu mało jest o książkach. Taki był zamysł.

Jeśli pracujesz z książkami, wśród książek, mówisz i czytasz o książkach, porządkujesz książki codziennie to wreszcie na blogu można dotykać innych tematów, dzielić się refleksjami nie zawsze związanymi z książkami.

Często przerabiałam temat braku miejsca na nowe książki, tym bardziej, że postanowiłam trzymać swoje zbiory w biblioteczkach za szybą, dość się w życiu naodkurzałam...

Jeśli jednak lubicie odkurzanie swoich kolekcji, to wyszukałam świetne pomysły na pomnożenie miejsca w domu/mieszkaniu na gromadzenie białych kruków i nie tylko.

Nie ma bowiem takiego zjawiska, jak zbyt duża liczba książek, natomiast zdarza się nagminnie zjawisko braku miejsca na nowe.











(grafika via Pinterest)

 Który sposób zwiększenia powierzchni przechowywania zbiorów najbardziej Wam przypadł do gustu? Pomarzyć można, prawda?

poniedziałek, 10 maja 2021

Odrobina wiosny jesienią...

 

Były czasy, że gdy ktoś oddawał rodziców do domu opieki, to odsądzano go od czci wiary, bo jak to - rodziców do przytułku?

Dziś domy opieki dla seniorów różnią się bardzo od tych z opowieści o wyrodnych córkach lub synach.
Oczywiście gołym okiem widać też różnice między instytucjami prywatnymi, a państwowymi, ale czy nas to dziwi? 

Zresztą nie zawsze te prywatne są wzorem do naśladowania, także z tym różnie bywa.

Ale nie zamierzam pisać rozprawy  porównawczej. Domy opieki mają różne nazwy -  Dom Seniora, Dom Pogodnej Jesieni, Dom Złotej Jesieni itp.

Moja znajoma opiekowała się teściową, mieszkającą w innym mieście. Starsza pani była kiedyś lekarzem , silna osobowość, oczytana, rozpolitykowana, radziła sobie dobrze z codziennością, póki nie dopadły ją dolegliwości  wieku, cóż można oczekiwać od własnego organizmu w wieku ponad 90 lat?

Gdy teściowa wymagała większej opieki, znajoma sprowadziła ja bliżej siebie, wynajęła wygodne mieszkanie, woziła obiady, zamawiała lekarza, wypożyczała dla niej książki.
Jednak starsza pani zapadała się w sobie, zrobiła się marudna, narzekała na samotność, ciągle dzwoniła, nawet w środku nocy.

Znajoma sama zachorowała na raka, o czym nie powiadomiła teściowej, by jej nie martwić, ale  gdy u staruszki pogłębiała się demencja oraz inne dolegliwości wyszukała jej prywatny dom opieki .
Wysoka emerytura teściowej i oszczędności pozwoliły na wybór lepszej placówki.

Starsza pani najpierw kręciła nosem, bo tam same staruchy i upierdliwe pielęgniarki, ale po pewnym czasie widać było , jak znika gdzieś demencja, mrukliwość, wraca zainteresowanie współlokatorami , światem zewnętrznym i apetyt.

Rodziny mieszkańców tej placówki mogły obejrzeć na FB wszystko, co dzieje się  z seniorami.
Tylko spotkania rodzinne odbywały się przez szybę i słuchawki, bo wiadomo - pandemia i procedury.

Seniorom oferowano niemal codziennie różne atrakcje, a to Dzień Kanapkowy, kiedy panowie robili kanapki dla pań; Dzień Gofra, kiedy to panie przygotowywały deser dla panów; urodziny z tortem dla kolejnych jubilatów; Dzień Spa czyli malowanie paznokci, masaż twarzy dla pań i pedikiur dla panów, Dzień Ekologii czyli przesadzanie roślin doniczkowych itp.

Gdy znajoma zobaczyła swoją teściową, która nigdy nie malowała paznokci z pięknym manikiurem w kolorze czerwonym z wzorkami, omal nie zemdlała, spojrzała na swoje dłonie i postanowiła pójść do kosmetyczki.

Staruszka zapytana, czy smakują jej obiady, odpowiedziała, że wszystko jest bardzo  smaczne, a w dodatku nie każą jej płacić za nic. Nie zdaje sobie sprawy, ile kosztuje jej pobyt w domu opieki oraz jaką ulgą dla znajomej jest świadomość, że teściowa ma dobrą opiekę, także medyczną i nie dzwoni w nocy do synowej, że chyba ktoś włamuje się do jej mieszkania... 

Nie każdego stać na luksusowy ośrodek dla ojca czy matki, ale i nie każdy ma siłę do opieki całodobowej nad rodzicem, sami jesteśmy coraz starsi, często schorowani, a prywatna opieka w domu też sporo kosztuje.

Moja mama zawsze mawiała, że nie prawa innych oceniać ten, kto nigdy nie opiekował się ciężko chorym rodzicem, dzieckiem, sąsiadem, a w czasach gdy my opiekowaliśmy się babcią, o miejscu w podobnym domu opieki dla seniora można było pomarzyć.





piątek, 7 maja 2021

Pozory sukcesu...

 

Majówka minęła, pogodą nie rozpieszczała, ale media licznie donoszą o sukcesie szczepionkowym naszego rządu.

Główne hasło - zaszczep się w majówkę!

Wszystko pięknie, kto zdobył skierowanie, a mieszkał w pobliżu mógł podejść (podjechać) i nadstawić ramię.

Mimo istnienia potężnego ruchu antyszczepionkowego rodacy tłumnie ruszyli do punktów mobilnych, przynosili krzesełka, termosy, stali godzinami na deszczu i chłodzie.

Podziwiałam i dziwiłam się jednocześnie, bo nie lubię marznąć, stać długo w kolejkach i udawać, że wszystko to dla mojego dobra. Dziennikarzy porozsyłano w różne strony kraju, by rejestrowali jak licznie i chętnie Polacy stawiają się na wezwanie ministerstwa zdrowia.

Zaszczepiono bardzo dużo osób, należy się cieszyć, oby tylko część nie wylądowała w łóżkach z zapaleniem płuc. Ale to już czepialstwo.

Chodzi mi raczej o co innego. Rozmawiając z różnymi osobami z różnych zakątków Polski mam wrażenie totalnego bałaganu w temacie szczepień oraz uprzywilejowania prywatnej służby zdrowia.

Zarezerwowano tysiące szczepionek na majówkową akcję, gdy tymczasem w wielu miejscowościach nie ma terminów szczepień na maj i czerwiec, a chętni nadal uprawiają turystykę szczepionkową i to do bardzo odległych miejscowości Czy ktoś więc kontroluje rozdzielnik tych leków?

Uruchomiono setki dodatkowych punktów szczepień , często z funduszy samorządowych, ale brakuje dla nich szczepionek, stoją puste, a jednocześnie nie można doliczyć się 700 tysięcy szczepionek w skali kraju. Starczyłoby dla 10 takich miast, jak moje.

Bulwersuje także przykład, który znam od bliskiej osoby. Próby zapisania się na szczepienie wedle rocznika drogą rządową spełzły na niczym, natomiast dzięki korzystaniu z prywatnej służby zdrowia osoba zainteresowana szczepieniem mogła zarejestrować się bez problemu, wybierając dzień, godzinę, a nawet rodzaj szczepionki.

Zdarzają się także pomyłki w przesuwaniu ozdrowieńców na późniejsze terminy szczepienia, skoro mają przeciwciała, to muszą odczekać co najmniej okres 3 miesięcy. Mąż znajomej dowiadywał się, na kiedy przesunięto mu termin szczepienia i okazało się, że nie figuruje w ogóle w systemie. Musiał interweniować u lekarza rodzinnego, by pogrzebał w systemie i wygenerował nowy termin szczepienia.

Mój brat szczepił się daleko od domu, musiał wziąć dzień urlopu, natomiast pewna starsza pani dostała termin, szczepienie w Bydgoszczy, załatwiła sobie transport, po czym 5 razy zmieniano jej terminy, godziny i w końcu miasto. Bardzo jej to podniosło ciśnienie przy okazji.

Nie wiem więc, czy rząd może ogłosić z czystym sumieniem swój szczepieniowy sukces majówkowy, ja mam duże wątpliwości i orderu nie dam!


wtorek, 4 maja 2021

Wyspa jest kobietą...

 

To taki żarcik, ja w wianku  :-) ,  ale wianek cudny, prawda?

Chcę napisać o projekcie , którego efektem jest książka, a ja miałam zaszczyt i przyjemność, że mnie do tego projektu zaproszono.

Pomysłodawczyni, Gabriela Kotas wymyśliła zaproszenie pań w różnym wieku, od 35 do 79 lat do spędzenia 10 dni na bezludnej wyspie (wirtualnie oczywiście). Nie znałyśmy się wcale, jedynym łącznikiem była Gabrysia właśnie.
W ciągu tych 10 dni każda z nas zmierzyła się ze swoimi wspomnieniami, nie zawsze miłymi, emocjami, pragnieniami...

Przegadanie pewnych  tematów i poznanie punktu widzenia innych kobiet to swoiste katharsis, utwierdzenie się w przekonaniu, że kobiety mają MOC, są w stanie przetrwać wszelkie zawieruchy życiowe i dziejowe.

Spotkacie tu powroty do lat dzieciństwa, smaki i zapachy, niezawodne babcie, ciocie i Anioły, marzenia i rozczarowania, lęki i wyzwania,  radość i smutek, choroby i śmierć, ale nade wszystko nadzieję.

Pomysł na projekt narodził się spontanicznie i miał być antidotum na małe i całkiem spore smutki szarej rzeczywistości , a powstała mocna grupa wsparcia i  finalnie książka pod tytułem (Bez)ludna wyspa.

Nie wiem czy książkę należy polecać szeroko, bo jak wynika z pierwszych recenzji, jej lektura była przyczyną przypalenia obiadu, nieprzespanej nocy, oraz innych perturbacji, o czym możecie przeczytać TUTAJ i  TUTAJ



Każda z uczestniczek projektu wyniosła cos dla siebie, chwilami dało się zapomnieć o pandemii i być może uda się kiedyś nam wszystkim spotkać w realu przy ognisku.

Koordynatorka projektu podziękowała wszystkim uczestniczkom w bardzo sympatyczny sposób.
Otrzymałyśmy nie tylko autorskie egzemplarze książki, ale także wzruszające listy na specjalnie zaprojektowanej papeterii i wyspowe wianki.
Powiem szczerze, że gdy założyłam wianek, taki wesoły, wiosenny, poczułam jakby ubyło mi lat i miałam ochotę naprawdę wyjechać na jakąś wyspę, na taki szczególny sabat czarodziejek, bo przecież nie czarownic:-)

A co Wam pomaga przetrwać najgorsze chwile?

Pytanie bardzo osobiste, ale być może taka refleksja jest nam wszystkim potrzebna, bo jednak trwamy, mimo wszystko...


sobota, 1 maja 2021

Przegląd majówkowy...

 

Wszyscy mamy w domu książki, niektórzy wolą tradycyjne papierowe, inni wolą czytniki lub audiobooki.

Dla treści i emocji czytelnika nie ma to większego znaczenia, choć nie do końca, bo głos lektora jednak ma znaczenie.

 Mamy swoje upodobania czytelnicze, ale ciągle poszukujemy nowych treści, nowych autorów, nowych inspiracji.

Proponuję zabawę weekendową, która pozwoli zapomnieć o załamaniu pogody, a jednocześnie zmusi niektórych do poderwania się z kanapy i zajrzenia do biblioteczki lub na półki.

Dla czytających komentarze może będzie to źródło inspiracji w poszukiwaniach, co jeszcze przeczytać, a na co szkoda czasu.

Nie musicie odpowiadać na wszystkie punkty, ale możecie rozszerzyć dowolną odpowiedź, jeśli chcecie dodać coś od siebie.

Oto kryteria blogowego przeglądu zbiorów czytelników, zapraszam :

1. Książka z dedykacją - autora lub ofiarodawcy.

2. Książka zachowana z dzieciństwa.

3. Książka na poprawę nastroju.

4. Ulubiony tomik poezji.

5. Książka, której lekturę odkładasz w czasie, nie wiadomo dlaczego...

6. Biografia, pamiętnik, wywiad-rzeka, które polecasz.

7. Książka pożyczona komuś i przepadła...

8. Książka, która niemile Cię zaskoczyła.

9. Twój ostatni książkowy zachwyt.

10. Gdybyś sam/a miał/a napisać książkę, o czym by była?


Pozdrawiam majowo, miejmy słońce w sercu, jeśli natura nam go skąpi :-)