Pora na kolejną relację z codzienności. Ciekawe ile odcinków z tego wyjdzie i czy będzie o czym pisać w kolejnych wejściach? Czas pokaże...
Młode gąski nad osiedlowym stawem rosną jak na drożdżach, każdy tydzień przynosi zdumienie, jak na zwykłej trawie można tak powiększać rozmiary... jak tak dalej pójdzie, to wkrótce młode z rodzicami odlecą, tak było w ubiegłych latach.
Na jednej z wycieczek natknęłam się młode iglaki, niby nic takiego, ale zdziwiły mnie gigantyczne przyrosty, a może to jakieś owocniki, ktoś wie?
Kolejny polny bukiet i książki zdobyczne. Pojechaliśmy zjeść obiad w ulubionym pałacyku, bo tanio i smacznie, a tu rezerwacja - impreza rodzinna. Obiadu nie było, za to zgarnęłam 4 sztuki do czytania, sama podrzuciłam trzy, jak wymiana, to wymiana.
W innym miejscu znowu zaskoczenie. Rosną tu od lat sansawierie, inaczej wężownice lub języki teściowej, ale pierwszy raz widziałam kwitnące te rośliny, a całe życie je spotykam i nawet sąsiadka wystawiła kilka donic na korytarz. Czytam w Wikipedii, ze to rodzaj draceny, nic dziwnego, że taka odporna!
Moje wyczyny kulinarne czyli obiad dla leniwych gospodyń i placek jogurtowy z truskawkami.
Obiad, to jak widać makaron w kształcie serc (przeceniony w Lidlu) a do tego rozbełtane jajka i dużo zieleniny. Przepisów na placki mnóstwo w sieci.
W deszczowy dzień, gdy na spacery nie bardzo mi się paliło postanowiłam wyczyścić buty i wkładki, czasami po prostu trzeba...przy okazji zrobiłam porządek w szufladach komody w przedpokoju.
********************
No i znowu Was pomęczę obrazkami z art żurnala. Skończył się jeden zeszyt, zaczęłam nowy!
Obrazki z nowego w następnym wpisie.
I jeszcze na koniec anegdota z życia wzięta. Wracamy ze spaceru , nazajutrz czeka nas wyjazd do wnuka i mówię do męża: to plan jest taki, że ty robisz placek, a ja paznokcie!
Po chwili sama się uśmiechnęłam na to, co powiedziałam...
Oby czerwiec był dla nas dobry, ale i Wy dbajcie o siebie!
Powialo optymizmem :))). Anegdota cudna. Chcialoby sie dodac: No i masz babo placek. I masz chlopie pazur. :))) Mnie to usmiechnelo rowniez.
OdpowiedzUsuńO, świetne skojarzenie - masz chłopie pazur!
UsuńAlbo: masz chlopie zlota raczke :)))
UsuńOj ma, nawet dwie!
UsuńŻyczę pogodnego obcowania z wnukiem. Dzieci zbyt szybko rosną. Podobnie, jak te gąski. Wyfruwają z gniazda i tyle ich widzieli.
OdpowiedzUsuńWróciłam z Dnia Dziecka tak wycałowana i naprzytulana, że baterie naładowane na 100%.
UsuńMakaron z jajkami i zielonym / czerwonym dodatkiem...super wspomnienie. Kurcze, jak to dobrze że z wiekiem się dziecinnieje, mimo że dodatek pielęgnacyjny sporo mniejszy niż 800+ i trzeba mieć ,,swoje lata,, by się go dochrapać :-)
OdpowiedzUsuńNiektórzy nie dożyją!
UsuńAle pomarzyć można...
UsuńA dla mnie język teściowej to inny kwiat!
OdpowiedzUsuńU nas tak się mówiło na sansawierię właśnie.
UsuńMam wrażenie, że muszą mieć sporo lat- pierwszy raz widzę, że sansewieria kwitnie. Też mam sansewierię , ale moja jeszcze malutka. A druga nazwa tej rośliny to.....język teściowej. Mnie z językiem teściowej to raczej kojarzy się pokrzywa lub oset ( nie ten ozdobny). Fajny ten Twój art żurnal !!!!! Masz świetne pomysły i skojarzenia!!!
OdpowiedzUsuńMoja teściowa była do rany przyłóż, więc oset odpada:-)
UsuńOd nadmiaru głowa boli i Ogarnij ten chaos to coś dla mnie 😂 Wiemy, nadmiaru czego!
OdpowiedzUsuńJuż się napaliłam na ten makaron, ale wychodzi na to, że jednak smażony, co?
Oj tam, zaraz smażony, tylko tyle, żeby jajka się ścięły:-)
UsuńCudne te młode gąski nad osiedlowym stawem. Żyją sobie obok ludzi a moze razem z nimi w symbiozie i w spokoju. To wzruszający widok...
OdpowiedzUsuńW ubiegłym roku było ich więcej, jedna para bez młodych, dwie nie wróciły...
UsuńŚliczne te małe gąski, no tak podrosną i odlecą. Anegdota świetna! Życzę udanego przebywania z wnukami. Ciągle jestem pod wrażeniem Art Journala :)
OdpowiedzUsuńDzięki, to wielka frajda, oby pomysły się nie skończyły:-)
UsuńMarzą mi się takie wymianki książek
OdpowiedzUsuńA ze znajomymi? a może blogowa wymiana?
UsuńTu gdzie mieszkam średnio ze znajomymi, w pracy - nie czytają:(. Kupuję sama dla siebie, ale miejsca coraz mniej.
UsuńZ miejscem jest problem, dlatego wynoszę książki, na których mi mniej zależy na regały bookcrossingowe lub wymieniam się z kilkoma osobami :-)
UsuńJeżeli ten placek z truskawkami, to dzieło męża, to gratuluję. Ma chłop pazur do kulinarnych wyczynów. Twojej rodzinie życzę nie tylko udanego czerwca, wszak już niedługo wakacje!!! Uściski.
OdpowiedzUsuńTen na zdjęciu to moje dzieło, mąż zrobił placek z kruszonką i babkę drożdżową, bo dużo ciasta wyszło.
UsuńNie tylko wakacje, mąż już będzie wolny od pracy!
Gdy maz upiecze placek z rabarbarem to ani na niego nie popatrze bo by mi bylo bardzo zazdrosno :) Tutejszy rabarbar jest jakis inny bo suchy, nie wychodzi z niego dobry placek, natomiast truskawkowe sa caly rok wiec mniejsza atrakcja.
OdpowiedzUsuńNigdy wczesniej nie widzialam kwitnecej sansawierii.
No ja tez nie, choć to popularna roślina!
UsuńFajne te gęsi, ja ostatnio widziałam aż dwóch facetów łowiących ryby w małym stawku w najbliższym lesie. Nie wiem co tam można złowić, mi się zawsze wydawało, że co najwyżej butelkę po piwie. :P Swoją drogą, ta woda wygląda średnio, więc łowienie rybek chyba tylko dla sportu, a nie na obiad...
OdpowiedzUsuńNie znam się na roślinach, ale takie rzeczy jak te młode pędy albo jakieś fikuśne kwiaty, zawsze mnie zachwycają. :)
Też staram się trochę ogarniać najbliższe otoczenie kiedy pogoda nie dopisuje... Ale ostatnio pochowanie prania do szafy to było moje maksimum. Wczoraj wieczorem się uśmialiśmy, bo przypadkiem znalazłam zaginioną skarpetkę mojego faceta. xD
Fajny art journal. :)
Może o moczenie wędek chodzi i ucieczkę od żony:-)
UsuńSkarpetki zjada skarpetkowy potwór!
Stosik książek dobry na wszystko! :) Nie wiem, co zrobiłabym bez mojej lokalnej biblioteki - najpewniej zbankrutowała! Trzy książki czekają na mnie do odebrania, pięć mam do oddania, a dwie kończę.
OdpowiedzUsuńPiękny bukiecik polnych kwiatów. Ja akurat teraz mam w domu pomarańczowo-czerwone róże, które dostałam w weekend, ale jakieś trefne były, bo już na drugi dzień dwóm z nich oklapły główki! Straszna loteria z tymi kwiatami. Jedne stoją nawet dwa tygodnie, inne tylko 2-3 dni :(
To naprawdę zagadka, ja dostałam kiedyś od brata tulipany, które stały w wazonie 2 tygodnie.
UsuńTeraz dostałam kwiaty od syna, zobaczymy...
Niech ten czerwiec będzie dobry i ciepły. Do deszczu nic nie mam, bo jest potrzebny, ale niech wreszcie będzie cieplej.
OdpowiedzUsuńKsiążki super z tymi wymianami, jurnal extra, a gąski chwytają za serce. Uściski Joanno.
Już jest cieplej, na szczęście, choć za upałami nie tęsknię, nie mam jeszcze klimy!
Usuńu nas gąsek dostatek, przez cały rok szlajają się po niebie, stare, młode, a zresztą z niskiego dołu metryk im nie widać, nie idzie rozpoznać wieku...
OdpowiedzUsuńa o sprzęt faktycznie trzeba dbać, mało używać, na przykład takie auto, jak stoi, nie jeździ, to się mniej psuje, przy okazji jest dwa razy eko: dbamy o kieszeń i Naturę, świetnie też się dba o zastawę stołową, gdy się je prosto z garnka, czy patelni, a jedząc pałeczkami, a jeszcze lepiej palcyma dbamy o srebra rodowe...
aha, dziś rano na obiekt wkroczyły mi na obiekt dwa młode sarnie koziołki i sparowały przed turniejem o wdzięki wybranek, tak w ramach dbałości o przedłużenie gatunku...
p.jzns :)
p.s. za to kilka dni temu u nas na wsi pojawiła się szafka z bookcrossingiem, to pewnie sołtyska zadbała o rozwój mentalny obywateli...
UsuńWłaśnie auto musi jeździć, a buty trzeba często zmieniać, zwłaszcza latem. Jeść z garnka można, tyle, że łasuch traci kontrolę nad ilością zjadanego ;-)
UsuńRegał super sprawa, byle tubylcy korzystali!
to jest nowa sprawa, sam jeszcze nie miałem okazji dłużej się przyjrzeć, co tam jest na półkach... ale wiem, że w bibliotece w pobliskim miasteczku jest spory ruch i czasem tam spotykam sąsiadów, czy znane twarze z innych wiosek, więc to może fajnie zafunkcjonować...
UsuńOby, trzymam kciuki!
UsuńPomysł z wymianą książek świetny jest, pod warunkiem, że naprawdę jest to wymiana a cwaniacy nie zabierają, aby je sprzedać w internecie lub na targowiskach, a tak się zdarza. Też robię kolażowe artjournale, bardziej interesuje mnie treść niż forma - tzn. różne tła, ozdobienie itp dodatki. Irena
OdpowiedzUsuńMy zanosiliśmy zbędne książki na regały, ale szybko znikały, chyba jakiś domorosły antykwariusz zabierał ;-)
Usuńświeczki sosnowe. bardzo dobre na syrop, czy nalewkę. zdrowotne, a przy okazji doskonałe żeby wykorzystać jako marynatę do mięsa. Zrywa się, kiedy przyrosty mają nie więcej jak 15 cm. młodziutkie. - cukier, gotowanie i pasteryzacja. proste, jak dżem. a do nalewki - zalać zacną wódeczką, uprzednio dodając miodu - nie trzeba żałować.
OdpowiedzUsuńPrzepis świetny, ale te już chyba za duże...
UsuńTe gąski są cudowne.U mnie łazanki z kapustą ale kiszoną a niedzielę były muffiny dla wnuków.Mój mąż wywodził się z kujawsko -pomorskiego i tam też piekli placki, my mówimy ciasto lub regionalnie kołocz, pozdrawiam cieplutko.
OdpowiedzUsuńRegionalizmy są ciekawe:-)
UsuńŁazanek nie robiłam, a lubię!
Muffiny też są smaczne i podzielne, mój syn robi tez wytrawne:-)
Polne bukiety przeeeeecudne :)))
OdpowiedzUsuńW języki teściowej się zaopatrzę, bo u mnie kwiaty słabo w mieszkaniu rosną, a skoro to tak odporny kwiat, jak mówią to spróbuję.
Wszystkie dzieci naszę są i madz rację. Kasa dla wszystkich i Jotka na prezydenta.:))
I podobno powietrze oczyszczają, jak i skrzydłokwiaty.
UsuńNa prezydenta? Never, za bardzo lubię święty spokój ;-)
U mnie też wężownice co roku kwitną :) Zapach ich niepozornych kwiatów jest niesamowity i bardzo intensywny.
OdpowiedzUsuńO widzisz, a ja nigdy nie widziałam...jakiś nawóz specjalny dodajesz?
UsuńWitaj Joteczko! Wszystkie zapiski codzienności w Twoim wykonaniu bardzo sympatyczne. Polne kwiaty rozczulają mnie de reszty.
OdpowiedzUsuńŻyczyłabym sobie, aby cały czerwiec był widziany przez nas wszystkich przez różowe okulary. To bardzo pozytywny miesiąc. Zaczyna się Dniem Dziecka, a kończy początkiem wakacji. Może nam się czasem czegoś nie chce, ale dla tych maluchów warto się starać. 🫶
To prawda, maluchy mobilizują do aktywności każdego rodzaju, wiem coś o tym...
Usuńuściskuję ciebie za to :
OdpowiedzUsuńRosną tu od lat sansawierie, inaczej wężownice lub języki teściowej, ale pierwszy raz widziałam kwitnące te rośliny, a całe życie je spotykam i nawet sąsiadka wystawiła kilka donic na korytarz. Czytam w Wikipedii, ze to rodzaj draceny, nic dziwnego, że taka odporna!
nareszcie wiem jak ta roślina się nazywa :-))))
poza tym jestem nadal nieco wyssana z powodu napięcia, i nieporozumień i ogólnie stresu.
Zmęczenie fizyczne łatwiej odreagować, niż stres i kołomyję w pracy.
UsuńTo wymaga więcej zachodu i długo odpuszcza...
Trzymaj się:-)
Moja mama na sansewerię i rośnie jak szalona. Zastanawiałam się, czy też sobie nie sprawić i nie zaryzykować postawienia na stanowisku śmierci, czyli w pokoju przy telewizorze, ale nie wiem, czy są aż tak silne. Zamiokulkas tam kiedyś stał i potem go musiałam reanimować...
OdpowiedzUsuńMnie kiedyś lekarz zapytał, czy spadłam z wagi i oczywiście wyobraziłam to sobie dosłownie: mogłam odpowiedzieć, że nie, aż taka niezdarna nie jestem ;)
Pierwszą książkę ze stosiku mam u siebie, kiedyś w miejskiej bibliotece trafiłam na inny tom i wciągnęła mnie ta seria :)
U mnie, o dziwo, w pokoju z telewizorem rośliny najlepiej rosną!
UsuńTe lapsusy w komunikacji to źródło wielu anegdot:-)
O, ciekawe. U moich rodziców przy telewizorze też się mają słabo. Dodatkowo i u mnie, i u nich, to jest słabo oświetlony pokój. Za to ich parapet kuchenny można traktować jak sanatorium, rośliny tam dostają mocy i rosną jak szalone.
UsuńZ tym bywa różnie, kiedyś miałam w kuchni kwiaty, coś im szkodziło...teraz też mam las i to chyba od kiedy mam w kuchni telewizor właśnie:-)
UsuńSuper podoba mi się ten post. Twoje strony w art żumalu haha mnie powaliły. Zabawne, mądre i mega kreatywne. Nie zamęczasz nimi, one są świetne. Ostatnia strona doprowadziła mnie do głośnego śmiechu...dobra, gdzie moje 800 plus. :D :D Ja kocham gęsi, kooocham i tylko zobaczyłam to foto, to poczułam, że tu i teraz chcę wejść w to zdjęcie i popatrzeć na gąski. hehe Nawet książki miło zobaczyć, to taki fajny, przyjemny post, jakbyśmy se gadały, co u nas, miło. :) Pozdrawiam najserdeczniej, cudnego dnia. :*****
OdpowiedzUsuńNo masz racje, jak pogaduchy przy kawce:-)
UsuńŚciskam Cię mocno, kochana dziewczyno:-)
Nie miałam pojęcia, że te kwiaty nazywają się sansawierie - a to takie ładne słowo ;)
OdpowiedzUsuńTakie egzotyczne:-)
UsuńJak to zeszyt Ci się skończył??? Wystartowałaś po mnie, a teraz jesteś na czele peletonu?! Mój art journal jeszcze się nie skończył. Wpisów mam 51, dzisiaj chyba zrobię kolejny.
OdpowiedzUsuńNo mówiłam, że to uzależnienie!
UsuńJa się zastrzelę. Normalnie się zastrzelę!
UsuńNo ale Ty robisz artystyczne karty, które wymagają sporo pracy. Zdradzę, że tez zaczęłam bawić się farbkami i rozwadnianymi kredkami, fajna zabawa...
UsuńFarby wprowadziłam już dawno, kredek wodnych nie lubię. Zawstydzona Twoim tempem, właśnie siedzę i klecę drugi dzisiaj wpis.
UsuńBrawo, już jestem ciekawa!
UsuńKluseczki.
OdpowiedzUsuńMakaronik.
Rozkosz.
Makaron mogę codziennie , nawet sam, bez dodatków!
UsuńJa też. Dlatego smakuje mi włoskie jedzenie.
UsuńDziś koleżanka uraczyła mnie tartą ze szparagami, obżarłam się jak mops!
UsuńTe kwiatki sansewierii nie są przesadnie imponujące.
OdpowiedzUsuńNo dziwne są, jakby do gałązek jakieś skrawki wstążek się przyczepiły lub piórka...
UsuńAle mimo wszystko to rzadkość, u mnie w pracy dużo tego jest, a kwitnienia nie widziałam. Może kwitną na wakacjach...?
UsuńNo chyba nie, bo te , które widuję nie zakwitły nigdy...a może one raz w życiu, ale ktoś napisał w komentarzu, że kwitną co roku...
UsuńNiezmienny zachwyt Twoją kreatywnością. Kupuję „dbałość o wagę”! :)))
OdpowiedzUsuńOch, dziękuję, Matyldo, kochana jesteś:-)
UsuńTe gąski wyglądają bardzo apetycznie :)
OdpowiedzUsuńTo zależy od apetytu:-)
UsuńŚwietna anegdota.
OdpowiedzUsuńHumor sytuacyjny wychodzi najlepiej:-)
UsuńWydaje mi się, że u iglaków takie przyrosty to norma. Nie podoba mi się nazwa języki teściowej, nawet mnie nie bawi.
OdpowiedzUsuńKartki z art żurnala zabawne i zachwycające :)
Nie wiem , kto taką nazwę wymyślił ;-)
UsuńDziękuję bardzo:-)
U mnie sansewieria kwitnie dość regularnie. ma śliczne delikatne kwiaty, jak małe miotełki, ślicznie pachnące wieczorem. Te na zdjęciu , to już "trupki", przekwitnięte. Ja bym takie już wycięła. Ale fakt, zanim u mnie nie zakwitła, to nie widziałam kwiatów sansewierii. Syn ja kupił dla mnie i dla siebie. I u niego też kwitnie, po kilka kwiatów w jednej doniczce. Moja akurat przekwitła, nie pokażę, jak potrafi być śliczna . Ty widzisz dorastające gąski, a u nas na wiejskim stawie widziałam miesiąc temu malutkie, tak "dwudniowe" dzikie kaczątka. Pływały "gęsiego" za dwiema mamami (raz 5, a raz 7!). Cudny widok. Teraz już pewnie duże.
OdpowiedzUsuńJa dziś, dopiero, zniosłam z "górki" letnie ubrania. I zgadzam się z tematem Twojego art dziennika - nadmiar ogranicza (co za wiele, to kłopot). I co roku postanawiam sobie nie kupować już nowych rzeczy (bo nawet do rzeczy sie przywiązuję, a letnich nie jestem w stanie 'wynosić', a nie wyrastam z nich).
Ciekawe tematy pokazujesz w art dzienniku :)
Ja tez sobie obiecuję już nic nie kupować, ale kupiłam buty i plecak, od razu poprawił mi się nastrój, to takie babskie chyba...
UsuńDziękuję, Haniu:-)
To, że sansewiery kwitną - wiedziałam z grupy dla maniaków kwiatów doniczkowych, bo mi jeszcze nie zakwitły. A mam ich mnóstwo w pracy, w domu też jedną doniczkę. Faktycznie - bardzo trudno je dobić ;)
OdpowiedzUsuńDbanie o wagę mnie rozbawiło, nie robię tego w ten sposób i efekty są jakie są ;)
Mężowi Twojemu zazdraszczam ;) już niedługo będzie wolnym człowiekiem :) Pewnie nie może się doczekać.
Ciekawe, od czego to zależy, że jednym kwitną co roku, innym wcale!
UsuńMąż odlicza dni, jeszcze tylko egzaminy zawodowe, czyli siedzenie do wieczora, pożegnanie dla grona i będzie wolny!