niedziela, 15 lutego 2015

Oj, Magdaleno...

Kampania prezydencka ruszyła pełną parą i zrobiło się ciekawie. W kolejnych wypowiedziach kandydatów można prześledzić, jak łatwo jest obiecywać gruszki na wierzbie, gdy nie bierze się osobistej odpowiedzialności za słowa. Czasem mam wrażenie, że kandydaci mają wyborców za idiotów, przecież te przedstawienia są żałosne, plebejskie. Każdemu obiecać to, czego mu brakuje, byle mnie wybrali. Ja zwracam uwagę głównie na to, w jaki sposób kandydaci podchodzą do prezydentury przeciwnika. I tutaj pani Ogórek jest dla mnie przegrana podwójnie: jej wystąpienie to głównie lista przewinień obecnego prezydenta i parę okrzyków, co to ja bym zrobiła, gdybym... Gwoździem do trumny było dla mnie stwierdzenie, że nie bałaby się pani Magdalena zadzwonić do Putina i mu nawtykać. Już to widzę... Boi się dziennikarzy, mediów w ogóle, a do Putina zadzwoni! Z drugiej strony nie dziwię się komuś, kto chce mieć swoje 5 minut(parę razy w Tv wystąpiła), natomiast zdumiewa mnie rekomendacja SLD. Może oni coś biorą, albo raczej decydenci tej partii są już w tym wieku, że lubią młode i ładne i to wcale nie z powodów tacierzyńskich. Wystarczy spojrzeć na minę lidera, jak się ślinił patrząc na swoją kandydatkę na szpilkach. Pewnie jestem cyniczna, ale jak tu nie być? Swoją drogą przewrotna rekomendacja: kandydatka partii lewicowej historykiem kościoła - bomba!

2 komentarze:

  1. Ciekawe czy takie zainteresowanie byłoby panią Ogórek, gdyby nie była taka atrakcyjna fizycznie. Żenada

    OdpowiedzUsuń
  2. Zainteresowanie innymi kandydatami zaczyna się z reguły od wyciągania różnych smaczków do któregoś pokolenia wstecz. W ciągu kampanii tyle jeszcze brudów ujrzy światło dzienne, że nie odróżnisz ziarna od plew. A najgorsze, że to wszystko nazywają wolnością słowa...

    OdpowiedzUsuń