sobota, 29 listopada 2014

Awantura o Puchatka

Zawsze sobie powtarzam, że nic mnie już nie zdziwi i zawsze świat mnie zaskoczy. Dziś rano kolejna dyskusja o płci i ubrankach dla pluszowych misiów, tudzież niedźwiadków z kreskówek. Oczywiście problem zaczął się jak zwykle od dorosłych, bo dzieci problemu nie widzą.Zapytałam dużą grupę 8-latków czy Puchatek to chłopiec, czy dziewczynka i odpowiedziały chórem ze dziwieniem na buziach, że oczywiście chłopiec. Zapytani czy nie przeszkadza im, ze miś nie ma spodenek tylko koszulkę, jedni odpowiedzieli, że nawet tego nie zauważyli, inni że miś Yogi też ma tylko krawat i kapelusz, a cała reszta popatrzyła na mnie z politowaniem, jakbym pytała czy nie przeszkadza im to, że deszcz jest mokry.
Spodobała mi się wypowiedź w porannej Tv znanego rysownika i satyryka Andrzeja Mleczki, który doradza, aby każdy plac zabaw oraz inne place nazywać imieniem Jana Pawła II i nikt nie będzie protestował ani się dziwił. Mam nadzieję...

czwartek, 27 listopada 2014

Akcje świąteczne

Zbliża się grudzień, więc w każdym sklepie pojawiają się wolontariusze, którzy za pakowanie zakupów zbierają datki do puszek lub stawia się specjalne kosze na dary dla biednych. Nie mam nic przeciwko młodzieży działającej w wolontariacie, chociaż zakupy wolę sobie pakować sama, a co mam wrzucić do puszki, jeśli płacę kartą, bo rzadko mam przy sobie gotówkę? Jestem stawiana w niezręcznej sytuacji, bo mam wrażenie, że patrzą na mnie z wyrzutem. Do koszy z reguły nie wkładam, bo nie wiem co się z tymi produktami stanie finalnie. Swego czasu Janina Ochojska przestrzegała przed kupowaniem krzyżówek dla chorych dzieci, bo tak naprawdę zarabia na tym ktoś inny.
Jak łatwo jesteśmy hojni dwa razy do roku, no może trzy, bo jeszcze orkiestra Owsiaka,wrzucamy do puszek, chodzimy na koncerty, kupujemy na aukcjach, nosimy dary do schronisk dla psów, chcemy uchodzić za szlachetnych. Tymczasem nie zauważamy, że obok nas mieszka starsza, samotna pani, której nikt nie odwiedza lub nie ma na leki; samotna matka z problemami lub po prostu ktoś, kogo przerastają trudy codzienności. Bodajże to Karol Wojtyła powiedział, że trzeba zawsze zauważać pojedynczego człowieka.
Być może nie byłyby potrzebne spektakularne akcje, zbiórki i wzniosłe hasła, gdyby każdy z nas pomógł czasami choć jednemu potrzebującemu i nie tylko w przedświąteczny czas.

wtorek, 25 listopada 2014

Klasycznie czy nowocześnie ?

Jak zwykle w poniedziałki czekałam na spektakl teatru Tv,reżyser i obsada w moim guście, sztuka też: "Rewizor" Gogola. Uczta duchowa byłaby większa, gdyby zachowano wierność wobec klasycznego podejścia do oryginału. Nie była to bardzo innowacyjna odsłona, ale jednak... Jestem niestety z tych, którzy wolą Gogola, Shakespeare'a, Dostosjewskiego w tradycyjnej wersji, tak jak przedkłada się Rembrandta nad Picassa lub Moniuszkę nad Pendereckiego. Wybierając się na balet do opery lub na bajkę do teatru lalek spodziewam się tradycyjnych , a nie multimedialnych dekoracji, bogatych kostiumów, a nie symbolicznych trykotów, o braku garderoby w ogóle nie wspomnę.
Znajoma opowiadała mi kiedyś, ze wybrała się do któregoś z warszawskich teatrów na sztukę współczesną. Z treści niewiele zapamiętała, bo siedziała blisko sceny, a tuż przed nią paradował facet z klejnotami na wierzchu, aktorzy to ubierali się, to rozbierali lub zmieniali płeć( strojem oczywiście). Głupio jej było także z tego powodu, że wybrała się tam z mężem i miał być spektakl przez duże es, a było jak na występie chippendales'ów. Do geniuszu Pendereckiego nikt mnie nie przekona, bo wiem, co mi się podoba, a co razi moje uszy. A w ogóle w przypadku niektórych dzieł sztuki współczesnej mam wrażenie, że ktoś nabija mnie w butelkę i mam ochotę krzyknąć: król jest nagi, czy tego nie widzicie?
(grafika:Flora, Rembrandt, wikimedia commons, public domain)

sobota, 22 listopada 2014

Zresetować mentalność

Ten wpis dedykuję wszystkim, którzy opierają się wszelkim zmianom, zawsze są przeciw, a w otaczającym ich świecie widzą tylko same wady. Niestety ze swej strony nie zaproponują nic konstruktywnego, bo oni są nie od tego, oni z założenia są w opozycji. Dotyczy to wszelkich sfer życia: pracy zawodowej, życia publicznego, gospodarki, mody. Zainspirowała mnie ostatnio wypowiedź Jacka Santorskiego, z której wynikał trafny wniosek: mentalność nie ma metryki, ale zależy od naszego nastawienia do świata i ludzi. To nastawienie możemy zmienić, jeśli chcemy, by żyło nam się lżej i ciekawiej. Sama kiedyś miałam skłonności do narzekania i czarnowidztwa, ale przekonałam się, że łatwiej jest dostrzegać we wszystkim raczej jasne strony, w każdej sytuacji doszukiwać się pozytywnych elementów, każda nowa praca do wykonania może mnie wiele nauczyć. Wyszukiwanie wad tam, gdzie ważniejsze są zalety do niczego dobrego nie prowadzi, a nie myli się ten, kto nic nie robi. Znajdźmy więc w sobie wolę by się uczyć, oduczać i uczyć na nowo, to daje świeżość umysłu, pozytywność myślenia i poczucie, że jest się ciągle młodym. To naprawdę działa!

środa, 19 listopada 2014

Dziennikarze czy łowcy sensacji?

Przestałam prawie kupować czasopisma, niebawem może zaprzestanę oglądać wiadomości w telewizji i to bez względu na stację. Mam wrażenie, a nie jestem w tym odosobniona, że ostatnimi czasy rasowe, uczciwe dziennikarstwo ginie w zalewie taniej sensacji. Odbiorcy wiadomości nadawanych przez tzw.serwisy informacyjne epatowani są doniesieniami o aferach, kłótniach, korupcjach itp. Napuszcza się polityków na siebie wzajem, a najlepiej, jeśli reprezentują skrajnie różne poglądy i wyrażają się co najmniej dosadnie. Przez kilka dni dana informacja jest newsem do znudzenia, a w zasadzie do następnego razu, gdy wybuchnie kolejna afera, ktoś kogoś obrazi, ktoś komuś odmówi lub siądzie za kierownicę po alkoholu. A gdy długo jest cicho i spokojnie, ludzie zwyczajnie pracują, tworzą sztukę, sadzą drzewa - to wymyśla się sensację, podgląda się osoby publiczne w sytuacjach intymnych, namawia się ludzi na kręcenie filmików z życia sąsiadów, a wszystko na sprzedaż. Gdy przyznawane są nagrody w takich dziedzinach, jak literatura, muzyka,ekonomia, wynalazczość - mówią o tym media krótko, jednym zdaniem. Gdy komuś powinie się noga, pierś goła wyskoczy z dekoltu, złodziej złodzieja oszuka - to wówczas słyszymy o tym często i długo, a nawet rożne stacje pokazują te same zdjęcia i filmy. W dodatku wmawia się nam, że oczekujemy właśnie takich informacji, że inne, zwyczajne nie są chodliwe. A czy ktokolwiek to sprawdził? Powie ktoś: przełącz się na inny kanał, ale już brakuje mi kanałów lub nie znalazłam właściwego...

poniedziałek, 17 listopada 2014

Ptaki wokół nas

Jakże pogodniej wygląda świat, gdy są z nami nasi skrzydlaci przyjaciele, ćwierkający, hałaśliwi, wszędobylscy. Ich radosna egzystencja za oknami przypomina, że mimo braku słońca te małe ptaszki wesoło witają dzień, im nie udziela się zły humor czy kaprysy aury. Codziennie w drodze do pracy obserwuję jak uganiają się za okruchami chleba, chowają się między gałęziami krzewów, a te krzyczą ich świergotem, szukają schronienia pod autami lub siadają na antenach radiowych i czyszczą o nie dzioby. Wrony wyszukują orzechy i aby dostać się do miąższu zrzucają orzech z wysoka, by pękła skorupka. Sikorki jak żółto-niebieskie motyle przysiadają tu i tam, bardziej płochliwe od wróbli. Kaczki w parku podpływają blisko, żebrząc o chleb, który podkradają im ryby. W trawie szare ruchliwe wróble wyjadają nasiona i krzątają się jak stado szarych myszek. Kiedyś zimą, gdy dokuczały siarczyste mrozy zrobiło się nagle cicho, jak na lodowej pustyni. Skrzydlate bractwo pochowało się gdzieś i tylko wrony w swych żałobnych szatach kucały w śniegu, by nie dosięgnął ich mroźny wiatr. Dopiero, gdy mróz odpuścił znowu powietrze rozświergotało się za oknami i wszystko wróciło do normy...
(grafika:swiat-obrazkow.pl)

sobota, 15 listopada 2014

Anioły raz jeszcze...

Czasami dzień zacznie się zwyczajnie, pogoda nieszczególna, przechodnie zabiegani. Jestem piechurem, więc w trakcie tych moich przebieżek mam czas na refleksje rozmaite, czasami ułożę wiersz, czasami wpadnę na pomysł związany z pracą. Idę więc raz ulicą, nie oczekując żadnych rewelacji, aż tu w oknie wystawowym kwiaciarni wysyp aniołów: różnej wielkości, ceramicznych, pojedynczych i w parach, prostych w formie, wręcz ascetycznych lub ozdobionych. Moją uwagę przykuł anioł podwójny, dwoje objętych ramionami, a na sznureczku takie oto słowa:
"Wszyscy jesteśmy aniołami z jednym skrzydłem - możemy latać tylko wtedy, gdy obejmiemy drugiego człowieka" A ja mam w domu takiego anioła, którego kiedyś zesłał mi los i z którym wspieramy się w locie przez życie.
Czyżby z tego wynikał wniosek, ze też jestem aniołem?

czwartek, 13 listopada 2014

Kobieca próżność

Patrząc na swoje odbicie codziennie w lustrze wydaje nam się, że niewiele się zmieniamy mimo upływu lat. Tym bardziej, jeśli dusza młoda i prowadzimy aktywne życie. Spotkałam koleżankę z lat szkolnych, która wracała z urzędu, gdzie zamierzała wymienić dokument tożsamości na nowy. Wypełniła stosowne formularze i dołączyła nienajnowsze zdjęcia, bo były w domu. Jakież było jej zdziwienie, gdy usłyszała od urzędnika: ja wiem, że panie są wrażliwe na temat swojego wyglądu, ale wydaje mi się, że zdjęcie powinno być aktualne, a nie sprzed 10 lat. Koleżanka oburzona wielce wyszła z urzędu i ruszyła na poszukiwanie fotografa. Spotyka mnie i pyta: czy ja się już tak postarzałam, że w stosunku do zdjęcia robionego 10 lat wcześniej jestem nierozpoznawalna? Ależ nie, odpowiadam, dla mnie wyglądasz tak samo jak w liceum. I to jest prawda: te same, wesołe oczy, ta sama fryzura, znany mi dobrze dowcip i łatwość porozumienia nawet po długiej przerwie, bo widujemy się rzadko.
Po prostu ta sama fajna dziewczyna. Ale ja nie jestem obiektywna, bo zawsze bardziej ceniłam sobie osobowość, niż wygląd, sama zresztą się zmieniam. Skąd to wiem? Nie z lustra! Kiedyś po oznajmieniu, ile mam lat, słyszałam zwykle gorące zaprzeczenia, że nie wyglądam. Dziś już albo się nie chwalę, albo nie oczekuję, że ktoś zaprzeczy...

wtorek, 11 listopada 2014

Listopadowy festiwal patriotyzmu

Święto ku czci Niepodległej przywitało nas mgliście i chyba ta mgła może być symbolem tego wszystkiego, co widzę dookoła. Flagi sąsiadują z plakatami wyborczymi, a te z kolei pojawiają się wszędzie , epatując zdjęciami chętnych do zasiadania gdziekolwiek i mających gotowe recepty na całe zło tego świata. W dodatku słyszę z ust różnych, że jak nie stanę do urny, to nie mam prawa nazywać się patriotką. Znaczenie i stosowanie tego słowa jest często nadużywane i napompowane patetyzmem. Różne frakcje i ludzie o różnych poglądach prześcigają się w tłumaczeniu nam, zwykłym zjadaczom chleba, czym jest patriotyzm lub jak powinniśmy świętować niepodległość. A dla mnie patriotyzm jest w pewnym sensie stanem ducha lub religią. Albo to czuję i jestem dumna, i wzruszam się, jak 50 tysięcy gardeł śpiewa mazurka na stadionie, albo nie. To się wynosi z domu rodzinnego, z umiłowania ojczystej historii i szacunku dla kultury. Wiem na pewno: patriotyzm nie kojarzy mi się z głosowaniem na radnych, z pogardą dla obcych lub odmiennych czy z obroną krzyża na Giewoncie.
Póki co, idę lepić świąteczne rogale, bo gęsiny nie lubię.

poniedziałek, 10 listopada 2014

Nastroje

Każdy instrument, by dobrze grał potrzebuje stroiciela, który nada mu szlachetność. Dźwięki bowiem muszą być czyste,by artysta mógł wydobyć z instrumentu wszystkie nuty, nadać im odpowiednią barwę i szczyptę tego, co nazywamy talentem lub wirtuozerią. A czy nasza dusza ma takiego stroiciela, który odpowiada za nastroje, za taki, a nie inny ogląd świata, za nastawienie do bliźnich, za stopień umiłowania sztuki, za empatię lub obojętność? Co sprawia, że jednego dnia budzimy się jak skowronki, chcące wzlecieć do słońca,innym razem marzymy o zaszyciu się w mysią dziurę, z dala od świata, albo pragniemy uciec wysoko w góry, na puste szlaki, gdzie tylko wiatr i świstaki.
Niektórzy mówią, że to hormony, inni, że fronty atmosferyczne, bardziej obeznani dowodzą związku między witaminami a stanami psychicznymi, pojawiają się też głosy, że taka jest konstrukcja psychiczna danego osobnika, uwarunkowana genetycznie.
Nie jestem naukowcem ani dietetykiem, ale zauważam związek swojego nastoju z porą roku, z tym czy coś mi się udaje lub nie, z jakimi ludźmi obcuję, jakie filmy oglądam itd. A czasami budzę się już w stanie mocno chandrycznym i najpiękniejsze słońce nic na to nie poradzi.
Gdzie więc ukrywa się ten chimeryczny stroiciel od duszy, którego czasami chciałabym przekupić, aby wyczarowywał w mej głowie same pozytywne myśli i same słoneczne nastroje...

sobota, 8 listopada 2014

Anioły wśród nas

Czasami spotykamy na swej drodze anioły. Nie mają skrzydeł ani aureoli, nie składają rąk do modlitwy, ale poznasz je po uśmiechu. Mają niezwykłą łagodność w spojrzeniu, dobroć bije od nich na kilometr i nawet się nie spostrzeżesz, jak lekko robi ci się na duszy po rozmowie z takim aniołem.
Ja też miałam i miewam szczęście spotykać takie anioły czyli ludzi, którzy nadają mojemu życiu kierunek, pocieszą w chwilach zwątpienia, próbują zrozumieć bez potępienia, pomogą słowem, gestem, wyślą pozytywną energię, rozświetlą mrok myśli. Z takim aniołem nawet dobrze się milczy i żadnej ze stron to milczenie nie ciąży. Powierzasz mu swoje sekrety bez obawy przed zlekceważeniem, słucha uważnie i zawsze ma dla ciebie dobrą radę lub po prostu powie głośno to, chciałeś usłyszeć.
Pierwszym takim aniołem na mej drodze była dawno już nieżyjąca babcia Stefania ( mówiono anioł- nie człowiek ). Wiadomo, babcie są kochane, ale Ona była kimś więcej, a ja czułam czułam się kimś "bardziej", niż tylko wnuczką. Życie miała ciężkie, sama chorowała, ciężko pracowała, wychowała dwóch wspaniałych synów ( w tym mojego ojca ), ale nigdy nie narzekała, co więcej, zawsze znalazła czas i chęci by pomagać innym, wysłuchać i w swej mądrości znaleźć lek na wszystkie problemy tego świata.
Życzę wszystkim takich aniołów, jak moja babcia Stefania. Dzięki niej jestem lepszym człowiekiem.
( grafika:http://swiat-obrazkow.pl/)

czwartek, 6 listopada 2014

Asertywność

O ile łatwiej by się żyło, gdyby wszyscy podchodzili do bliźnich z szacunkiem.
Nie chodzi wcale o szczególną estymę dla autorytetów, tym bardziej, że na autorytet trzeba sobie zasłużyć. Chodzi o poszanowanie dla pracy i wysiłku innych, bo każdy z nas ma swoją misję do spełnienia i swoje pasje, a przedkładanie własnych interesów ponad cudze bez uzasadnienia, dla własnego widzimisię to zwyczajny egoizm. Toksyczni ludzie, bo tak się ich często nazywa, potrafią wpędzić cię w poczucie winy, wzbudzić wątpliwości tam, gdzie ich być nie powinno. Swoją nieporadność, lenistwo czy brak odwagi w podejmowaniu odpowiedzialności przerzucają na innych. Lubię pomagać, choć nie jestem za tym by robić coś za kogoś, bo to tak jak dawać złowioną rybkę zamiast wędki. Lubię pomagać, a nawet robić trzy rzeczy na raz, ale nie cierpię być wykorzystywana.
Odmawiać tak, aby nie robić komuś przykrości, to sztuka, której ludzie uczą się często całe życie i nie zawsze się to udaje.
Bycie asertywnym jest trudne, ale trzeba się tego uczyć, bo inaczej toksyczni ludzie wpędzą nas nie tylko w ciężkie poczucie winy, ale nawet w głęboką depresję. Czujesz wtedy ciężar na sercu i w duszy mrok, a nocny sen oddala się hen i czujesz się pusty i smutny jak po spotkaniu z Dementorem...
Na szczęście na drugiej szali są ludzie z pasją, a rozmowa z nimi rozpędza chmury i przywraca sens wszystkiemu, w co wierzymy.

środa, 5 listopada 2014

Fajny film widziałam

Medicus
Ekranizacja książki Noaha Gordona, jednego z moich ulubionych pisarzy.
Tematyka historyczno-egzotyczna, film bardzo długi, niektóre fragmenty zbyt rozbudowane. Książkę czytałam, byłam zauroczona klimatem i rozległością wiedzy autora, umiejętnością zaciekawienia czytelnika, ujęciem historycznym pasjonującej opowieści o narodzinach pasji, umiłowaniu wiedzy o anatomii człowieka w czasach, gdy głód wiedzy i dociekanie prawdy groziły śmiercią.
Zawsze obawiam się ekranizacji, jeśli uprzednio czytałam pierwowzór.
Tutaj nie zawiodłam się, ale skrócenie całości wpłynęłoby korzystnie na dynamikę i nie odwracało uwagi od bardziej istotnych treści. W każdym razie gorąco polecam.
(fotos:http://www.filmweb.pl/)

wtorek, 4 listopada 2014

Ludzie z pasją

Ludzie z pasją są jak kwiaty, gdy spotykasz ich na swej drodze rzeczywistość staje się możliwa do zniesienia. Poznałam ostatnio (chociaż na razie w sieci) dwoje interesujących ludzi: Elę z Gdyni i Tomka z Bielska-Białej. Pasjonaci swojej pracy, o szerokich zainteresowaniach, niezwykle twórczy ( to widać we wszystkim, co robią i prezentują), dobrze patrzy im z oczu, wymiana korespondencji jest niewymuszona, mam wrażenie, jakbyśmy znali się od lat...
Prześledziłam ich dorobek i myślę, że mnóstwo się od nich nauczę, a jestem głodna wszelkich nowości.
Cieszę się na współpracę z Elą i Tomkiem, bo są jak latarnie dla błądzących w ciemności, a moje doświadczenie jest w tym trójkącie chyba najskromniejsze.
P.S.
A zaczęło się od Agaty z Warszawy, która też jest pasjonatką i dzięki której mogliśmy się poznać. Dziękuję jej za zaufanie i możliwość poznania tak wspaniałych osób.
Moje blogowo-Tikowe inspiracje zawdzięczam z kolei Teresie z Bolesławca.
Czyż świat nie jest globalną wioską?
( ilustracja:http://www.sublackwell.co.uk/)

poniedziałek, 3 listopada 2014

Rozmowa o pracę.

Nie zazdroszczę ludziom szukającym pracy z jednego głównie powodu: nasłuchałam się opowieści o tym, jak przebiegają castingi na pracownika, co trzeba wiedzieć o firmie już na starcie, jakie rzeczy należy przewidywać, jakie kwoty wymieniać w temacie spodziewana pensja, jak się ubierać, jakich min i słów unikać, czego nie robić z rękami, jak długo patrzeć w oczy.
Przecież żeby to spamiętać, trzeba chyba odbyć specjalne studia pod tytułem "Jak zadowolić headhuntera starając się o stanowisko".
Swoją drogą nie ma już dziś tzw.kadrowych, są za to specjaliści do spraw kadr, headhunterzy i tym podobni. Pomysłowość tych "specjalistów" nie zna granic. Gdyby starający się o pracę znał te wszystkie rzeczy, o które go pytają byłby już pewnie prezesem, że o doświadczeniu w branży nie wspomnę. Sami zresztą kadrowi przyznają, że kierują się często własnymi sympatiami, upodobaniami czy fanaberiami. A skąd ja mam wiedzieć jaki kolor lubi pani kadrowa, jaka wysokość obcasów jest optymalna i jaka kwota pensji nie będzie szokiem? Bo jak zbyt mała, to ja się nie szanuję, jeśli zbyt wysoka, to mam wygórowane ego itd.
Panie i panowie pracodawcy, postawcie się choć raz w roli rozmówcy po tej drugiej stronie biurka lub po prostu zejdźcie na ziemię...

sobota, 1 listopada 2014

Zaduma nad przemijaniem

W taki czas jesienno-zaduszny nie można uwolnić się od refleksji o przemijaniu, a okres ten jest bardzo trudny dla tych, którzy niedawno stracili kogoś bliskiego i czas nie zaleczył jeszcze ran.
Czasami częste wizyty na cmentarzu dają złudzenie obecności tych, którzy odeszli i dopiero z czasem uświadamiamy sobie, że ta obecność jest w nas, w naszych umysłach i sercach, a lampki na grobie zapalamy raczej dla przywołania wspomnień czy z poczucia obowiązku, bo jeśli przestaniemy odwiedzać grób, to tak, jakbyśmy zapomnieli o kochanym zmarłym. Podobnie działa żałoba, ale nie ta prawdziwa, odczuwalna całą duszą, ale ta dla ludzi. I tak też jest odbierana przez otoczenie. Nie płaczesz na pogrzebie, nie nosisz się rok na czarno, to znaczy, że nie kochałeś prawdziwie.
Dziś przywołałam z pamięci filmy, które wywarły na mnie duże wrażenie, a które pięknie mówią o przemijaniu w różnych jego aspektach.Wymienić tu muszę chociażby Stalowe magnolie w gwiazdorskiej obsadzie moich ulubionych aktorek, Drogę życia o ojcu przemierzającym szlak pielgrzymek po śladach swego zmarłego syna, Choć goni nas czas ze świetnym męskim aktorstwem.Jest tych filmów oczywiście wiele, pamiętam fabułę i obsadę, ale tytuły poszły w niepamięć. Zresztą, zależnie od dystrybutora tłumaczenie tytułów z języków obcych jest tak różne, jakby chodziło o inny film. Podobnie jest z literaturą, ale to już inna bajka na inną okazję.
Cmentarze są dla mnie nie tylko miejscem refleksji o przemijaniu, tu podobnie jak w parku, najpiękniej śpiewają ptaki, cisza nastraja melancholijnie. Nagrobki i sentecje na nich wyryte pobudzają wyobraźnię. Każda tablica nagrobkowa to początek jakiejś ciekawej historii o człowieku, dlatego zawsze długo wędruję po cmentarzu studiując napisy.
Tu leży Papusza - romska poetka, tam trzej młodzi działacze zabici w 1940, okazały grobowiec(zabytkowy i odrestaurowany niedawno) kryje być może tajemnice arystokratycznej rodziny.
Takich przykładów jest wiele, cmentarz to miejsce smutne, ale jakże interesujące...