sobota, 2 sierpnia 2025

Owce na zamku...

 Wymeldowanie z pensjonatu nie jest jeszcze końcem wycieczki. Droga powrotna długa, więc trzeba poszukać ciekawego przerywnika w podróży. W okolicach Częstochowy często mijaliśmy Zamek Olsztyn, ale zawsze coś stanęło na przeszkodzie, by zjechać z drogi. Tym razem nastawiliśmy się na odwiedzenie tego miejsca, mimo że nawigacja uparcie nam to odradzała.


Już z drogi widok był zachęcający i czuliśmy, ze to był dobry wybór!


Miejscowość także sympatyczna, wita podróżnych kolorowym napisem i ciekawostkami na rynku.


Figury na linie i stylizowane rzeźby drzew - można je podziwiać, jedząc lody w lodziarni...


... i wsłuchując się w szmer wody z kilku fontann, ryneczek malutki, ale przytulny:-)


Wreszcie zamek, piękna lokalizacja, spory teren i wszystko, czego zwykle szukamy: trochę wspinaczki, ruiny, piękne skałki, owieczki. Można pospacerować do bólu nóg lub rozłożyć się z piknikiem u stóp zamku i podziwiać widoki.


O samej budowli możecie poczytać TUTAJ, nie będę kopiować informacji. Zadziwia wiek budowli 
( wzniesiony w XIII w.)  i wprawdzie niewiele zostało z pierwotnej bryły, ale zarys murów daje wyobrażenie o wielkości. 


Podsłuchałam rozmowę dziewczynki z tatą, który tłumaczył córce, że wystrzyżona trawa wokół zamku to nie efekt pracy armii ogrodników, ale jednego stada pracowitych owieczek.
Przed wejściem na teren zamku stoi nawet figura owieczki na rowerze, jako symbol zachęty mieszkańców do korzystania z "usług" tych eko kosiarek...
Zdjęcie figurki na drugim blogu ze zdjęciami.


Zamek ma dwie wieże i wchodząc na tę w kształcie prostopadłościanu podziwiamy te drugą.
Ti musze ponarzekać. Płacimy za wstęp na teren ruin, drugi bilet kupujemy do wieży, kolejny obowiązuje na wystawę w drugiej wieży, a obok za zdjęcie w dybach mam zapłacić kolejne 2 zł.
No nie, to już przesada...
Oczywiście toaleta też płatna, bo od wejścia nie widać toy toyek, które stoją przy drugim wejściu ze szlaku.
Co dobrego? Po wyjściu z zamku dobra infrastruktura gastronomiczna, obiadowo-deserowa, nikt nie będzie głodny...


Widoki z każdego punktu ruin obłędne, wokół prawdziwa Jura , a i panorama miasta , kto chce sobie przybliżyć, może skorzystać z lunety na wieży. Ja wolę widoki i panoramy.


Wędrowanie dogodne dla każdego, są schodki, ścieżki naturalne i pomosty.


W wieży zakamarki, kręte schody, wiatr we włosach :-)


Na szczycie budowli wiało tak, ze żadna fryzura nie przetrwała , ale było ciepło:-)

Czy polecam zwiedzanie Zamku Olsztyn? zdecydowanie, ale przygotujcie portfel na znaczny wydatek, bo i parking nie jest darmowy, a nie można opłacić mniej, niż 4 godziny.
Wiele osób było zniesmaczonych tym, że za wszystko trzeba płacić osobno, gdyby choć toaleta była w cenie biletu.
Dla rodziny z dziećmi, to niemały wydatek, ale jak mawiał mój teść - kto nie ma miedzi, ten w domu siedzi.

czwartek, 31 lipca 2025

Choć goni nas czas...

 Choć goni nas czas, staramy się wycisnąć z życia jak najwięcej, oczywiście na miarę sił i możliwości. By było co wspominać, gdy zostaną już tylko spacery do parku i lektury w ulubionym fotelu.

A właśnie, wiele osób odchodzi nawet od robienia zdjęć, bo uważają, że warto raczej skupić się na celebrowaniu chwil i skupianiu uwagi na tu i teraz, a zdjęć z wyjazdów już i tak później nie oglądają. My, póki co robimy, wymieniamy się wrażeniami z rodziną i znajomymi, jeszcze nas to cieszy...


Wczoraj, widziałam w ogrodzie Domu Dziennej Opieki seniorów siedzących w kręgu, coś śpiewali, w coś grali, cieszyli się towarzystwem i latem. Wielu pewnie wspomina swoją młodość, może rodziny, które rozjechały się po świecie, uczestniczą w wycieczkach . Aktywność zawsze jest lepsza od samotnego oglądania czterech ścian swojego mieszkania..


Co roku , w okolicach 1 sierpnia wspominam panią Basię, łączniczkę z Powstania Warszawskiego. Już od kilku lat nie ma Jej wśród nas, teraz odszedł też jej syn, który towarzyszył matce w uroczystościach rocznicowych.
Coraz mniej świadków tych ważnych wydarzeń, a coraz więcej tych, którzy chcieliby napisać historię od nowa...


Zostawiam dziś karty art żurnala, ostatnia zrobiona już po powrocie z Zawoi, ale też pasuje do hasła "Choć goni nas czas..."
Dopiero połowa wakacji, cieszcie się każdym dniem.


Nie pozwólcie, by świat zewnętrzny zmieniał Wasze spojrzenie na życie, apetyt  na nowe wrażenia i ciekawość  tego, co za zakrętem. Politycy się dogadają, dziennikarze gonią za sensacją, a my musimy zadbać o siebie!
Pięknego sierpnia wszystkim:-)

poniedziałek, 28 lipca 2025

Okna pogodowe...

 Są wakacje, rodzina i znajomi w rozjazdach, ale kto chce sobie zagwarantować murowaną pogodę jedzie do Chorwacji, na Korfu, do Portugalii czy teraz nawet do Skandynawii, bo tam najcieplej od 40 lat!

My wprawdzie tylko w Beskidach, ale jest ciepło, popaduje lub grzmi, ale codziennie przemierzamy swoje szlaki, czasami zmieniając plany lub trasę. Okna pogodowe to jest dobre rozwiązanie, a gdy deszcz zmoczy nas solidnie robimy przerwę na kawę i deser lub obiad w karczmie. 


Wysoko w góry nie poszliśmy, bo niebezpiecznie, a królowa Beskidów Babia Góra jest zdradliwa, zadowoliła nas wysokość i gościnność schroniska na Markowych Szczawinach.



Ten strzelisty kościół, to świątynia w Zawoi Górnej, ale zanim powstała, msze niedzielne odprawiano w kaplicy, której zdjęcie poniżej.


Pokazywałam kiedyś to zdjęcie, ale dopiero w tym roku znalazłam informację, co zacz. To kaplica pw. Krzyża Świętego, zaprojektowana przez Stefana Ficka w 1925 roku.
Niestety, nie można zajrzeć do środka, a z zewnątrz kaplica wygląda z każdym rokiem coraz gorzej.


Dwie inne zawojskie ciekawostki, to figurka lokalnego skrzypka oraz kaplica Matki Bożej Anielskiej. 
Przy kaplicy spotkaliśmy dwie przemiłe panie i razem studiowaliśmy tablicę z rodowodem owej kaplicy. Powstała z inicjatywy miejscowego artysty rzeźbiarza na początku XX wieku, w środku jest nawet ołtarz, niczym w miniaturowym kościele, w bocznych wnękach obok drzwi stały figury świętych z XVIII wieku, ale zniknęły na czas konserwacji i do tej pory nie wróciły...
Kaplica ma nawet swój dzwon, ale nikt go już ręcznie nie uruchamia, głos jest odtwarzany mechanicznie.


Na szlakach wokół Babiej takie puszczańskie widoki, ludzi mało i cisza aż w uszach dzwoni!


Polana Karczmarczyków, dawne miejsce wypasu owiec, dziś punkt widokowy na Zawoję z jednej strony i na Diablak z drugiej. Uwielbiam to miejsce!


Największym zaskoczeniem z naszych wypraw do Zawoi było jednak odkrycie śródleśnego jeziorka  o nazwie Mokry Stawek, schodzi się do niego z głównego szlaku i jeśli był ktoś nad Smreczyńskim Stawem w Tatrach, to jest podobny klimat, tylko w miniaturze. 


Po 3 latach od ostatniej wizyty, zauważyliśmy nowe, wyraźniejsze oznaczenia szlaków, ławki dla zdrożonych, a ponieważ Zawoja to najdłuższa wieś w Polsce, to i komunikacja busami wszędzie was dowiezie.


Odwiedziliśmy także wodospad na Mosornym Potoku, a jeśli znajdziecie się na tej trasie, koniecznie trzeba wstąpić do smażalni pstrągów, najlepsze na świecie ryby!


Jeśli nie lubicie podróżować busem, można zamówić przejazd kolejką beskidzką, a na drugim planie widać ośrodek sportów górskich Korona Ziemi, mekka dla fanów wszelkich aktywności ekstremalnych.



Bliskie spotkania z przyrodą co krok, ta sarenka wcale się nas nie bała, jadła spokojnie zielsko i pozowała. A te ogromne liście rosną nad strumykami i dają się pożerać ślimakom bez muszli...


Taki żarcik w stylu: gdzie jest jotka?
Sympatyczne miejsce dla dzieci na polanie podróżników przed wejściem na górskie szlaki.


Są i w Zawoi ciekawe zabytki, ale muszę przyznać, że tradycyjnej zabudowy coraz mniej.
Przybywa wypasionych rezydencji i domów na wynajem, nie wszystkie pasują architektonicznie do stylu miejscowości rozpostartej pod Babią Górą.
Na zdjęciach - zabytkowa dzwonnica strażacka i podpiwniczony spichlerz, a poniżej zabytkowe piwniczki w Czatoży i jedno z niewielu starych zabudowań góralskich.


Są także niechlubne pozostałości po minionej epoce PRLu, niszczejące budynki, niegdyś utrzymywane przez duże zakłady pracy, teraz wystawione na sprzedaż, ale kto to kupi, jedynie zburzyć i postawić nowe... 

Budynek poniżej wyglądał jeszcze 3 lata temu inaczej, wystylizowany na góralską karczmę, stał nieużywany, bo podobno właściciele nie mogli się dogadać w sprawie sprzedaży. Dziś obrany z drewna, obnażył nie tylko betonowe serce, ale i pierwotne przeznaczenie - klub nocny...


Trochę chaotyczna relacja, ale trudno wybrać z wielu zdjęć i wrażeń te najciekawsze, zwłaszcza gdy wraca się do znanych miejsc.

Jeśli kogoś zachęciłam do odwiedzenia Zawoi, to super, a deszcz kiedyś się skończy, miejscowi twierdzą, że w sierpniu będzie wyśmienita pogoda! 

sobota, 26 lipca 2025

Kadry podróżne...

 Macham więc do Was z okolic Babiej Góry. Pisałam już i o samej górze i o atrakcjach okolic, więc postaram się nie powielać zdjęć ani ciekawostek. Jak napisałam kilka razy w komentarzach pod poprzednim postem, w tym roku relaks, a nie wyczyn zaplanowaliśmy, co nie znaczy, że leżymy i opalamy się. Ale bywa, że leżymy i czytamy:-)

Nawigacja usłyszała narzekania męża na szaleńców autostrady i kazała nam w pewnym momencie zjechać w boczne drogi. Jechaliśmy więc dłużej, ale ciekawiej. A jakie fajne nazwy miejscowości! Zawsze mnie ciekawi historia ich powstania: Praczka, Bógdał, Dorotów, Ujma Duża, Rozkochów, Baby, Piwki...


Z okien samochodu można wiele zobaczyć, gdy siedzi się wygodnie jako pasażer:-)
Nie napiszę jakie na zdjęciach widać miejscowości, bo za dużo tego było, a nie miałam jak zapisać.


Powyżej jakieś kolumny w środku niczego, a niżej majaczy z daleka Zator z wielkim centrum rozrywkowym.



Cieszę się jak dziecko, gdy zbliżamy się do celu i za oknem znajome pagórki, mosty i ruiny w oddali. Jako urodzona na nizinach, łaknę wszelkiego urozmaicenia krajobrazu...


Docieramy wreszcie na miejsce, po jednej stronie drogi mamy pensjonat, po drugiej restaurację, gdzie będziemy jadać śniadania.


Pokój mamy obszerny, osobno sypialnia, obok salonik z kanapą i telewizorem, widok z balkonu cudny.
Obok pensjonatu sauna i jaccuzi dla gości.


Pod oknami ogród z altaną i grillowiskiem, ale wystarczy kilka schodków i jestem nad strumykiem, a tam ławy i stoły lub świątynia dumania wprost nad wodą.



Nawet nie trzeba daleko wychodzić na szlaki, by mieć górskie atrakcje pod ręką.


Kolacja w karczmie i jeszcze krótki spacer dla rozprostowania nóg po podróży.
Jest ciepło, czasami popada deszczyk, a burze bywają zjawiskowe!

Dziękuję wszystkim za dobre życzenia, na razie działają:-)

czwartek, 24 lipca 2025

Zapiski codzienności cz.21

 Lato jest takie jak lubię, przynajmniej na razie. czas płynie powoli, temperatury optymalne - dla spacerów, zwiedzania, różnych aktywności. Współczuje tym, u których ciągle pada, aura nie bywa sprawiedliwa. Z drugiej strony - upał 40 stopni i czekanie na wieczorny chłód też jest nie bardzo. Znajomi byli na południu Europy i nie wychodzili z hotelu, bo za gorąco...


Pogoda kapryśna, ale za to jakie tęcze! Praktycznie codziennie sama robię tęczową fotkę lub dostaję podobne na telefon od rodziny i znajomych.


Na jednym ze spacerów mijaliśmy opuszczone zabudowania - dom w ogrodzie i ruiny reszty gospodarstwa. Całość opanowały koty, dwa nawet miały wartę przy furtce!



Bardzo podoba mi się kompleks CITY PARK w Poznaniu, restauracje, hotel, mnóstwo zieleni i piękna architektura.


Z okazji emerytury męża byliśmy w restauracji w tym kompleksie właśnie. Tanio nie jest, ale obsługa taka, że czujesz się jak szejk, dopieszczony i zaopiekowany jak należy.
Pierwszy raz widziałam spektakl kulinarny na sali z gośćmi.
Do wielkiej misy sera, pani wlała podpaloną oliwę, poskrobała łyżką wnętrze, a następnie do tego wrzuciła makaron w jakimś sosie. 
Dobrze , że byliśmy już najedzeni:-)

I jeszcze kulinaria - najpierw pyszne jagodzianki autorstwa mojej koleżanki. Dostałam sześć do domu, miałam zamrozić, ale zjedliśmy wszystkie w dwa dni!
Uświadomiłam koleżance, jaki majątek ma w swojej kuchni, bo w Kazimierzu jagodzianki kosztowały 20 zł za sztukę.
Poniżej babeczki czekoladowe, które upiekła moja synowa, pyszne, wilgotne i mało słodkie, takie lubię:-)


Dostałam wiązkę lawendy i postanowiłam przygotować woreczek zapachowy. W szufladzie z apaszkami dobrze mieć takie cuda. Podobno woreczek z lawendą zawieszony nad łóżkiem ułatwia zasypianie.


Przyłapałam trzmiela na uczcie w jeżówkach, bardzo podobają mi się te kwiaty. Widuję je w różnych kolorach w ogrodach i na skwerach.


I na koniec wyklejanka - nie idę z tobą do łóżka, bo nie czytasz książek!

Następnym razem pozdrowię was z gór, wybywam na kilka dni, ale nie wiem czy dotrę na jakiś szczyt, sił coraz mniej...