środa, 10 grudnia 2025

Trochę o zdrowiu...

 

Jak wspominałam, odwiedzam regularnie dentystę. No cóż, z wiekiem trzeba zrobić remont tego i owego, Pesel to nie choroba, ale przyda się gruntowna rewitalizacja. Jak to było w tej anegdocie? Mówią, że w pewnym wieku już nic nie wypada...bzdura - wypadają zęby, włosy, dysk!

Tak więc, jak ta stara kamienica, poddaję się generalnemu remontowi, co tanie nie jest, ale jak powiedział mój mąż, jeśli nie wymyślę operacji plastycznej, to jakoś damy radę!

A powiem Wam, że z małego gabinetu mojej pani doktor przesiadłam się na fotel w klinice stomatologicznej. Różnica kolosalna, jak między parowozem, a pendolino! Nawet tomograf komputerowy mają, a za wizyty kontrolne nie płacę. Przede mną wizyty do końca stycznia i po raz pierwszy chodzę do dentysty z przyjemnością.

Tu przypomina mi się dyskusja na temat składki zdrowotnej i złej kondycji służby zdrowia. Sama byłabym za tym, by składki podzielić na obowiązkowe minimum oraz na składki dodatkowe, bo jasnym jest, że z jednego kotła dla wszystkich nie wystarczy, w dodatku niektórzy korzystają ciągle, inni sporadycznie. Nie powinno być tak, że ktoś płaci składki 40 lat,  choruje rzadko i prywatnie chodzi do dentysty, a gdy potrzebuje skorzystać z porady specjalisty, to okazuje się, że nie ma już limitów.


W poczekalni u dentysty spotkałam lekarkę, która leczyła mojego syna. Rozmawiałyśmy m.in o składkach zdrowotnych właśnie i limitach na leczenie. O kolejkach do lekarzy rodzinnych także. Zaciekawił mnie temat wyłudzania recept przez pacjentów, a teraz w systemie nic się nie ukryje. Nie może pacjent twierdzić, że zgubił receptę na psychotropy, bo stoi jak byk, że wykupił.
Zdarza się także, że seniorzy, którym przysługują bezpłatne leki, przychodzą z listą życzeniową i zachodzi podejrzenie, że wyłudzają leki dla całej rodziny.

Zauważam także spore różnice między przychodniami. Przepisałam się do innej przychodni, którą mi polecono i jest bliżej mojego domu. Niby obie pracują pod patronatem NFZ, ale jakość usług jest zupełnie inna, nie mówiąc o wnętrzach, paniach w rejestracji i podejściu lekarzy. Od czego to zależy? 

Trafiłam kiedyś na dyskusję na temat obowiązkowych badań myśliwych. Nadal jest bardzo duży opór w tym względzie, nie tylko ze strony ich władz odgórnych, ale i samych zainteresowanych. Czyżby obawiano się, że po wprowadzeniu takowych badań spora część myśliwych straci uprawnienia? Bo innej przyczyny tego oporu nie widzę...

Na koniec anegdota z życia:
Pielęgniarka środowiskowa wybrała się do pacjentki, by zrobić zastrzyk. Wielkie było jej zdziwienie, gdy w drzwiach zastała kartkę - Proszę przyjść za godzinę, jestem w kościele. 
Na tej samej kartce pielęgniarka odpisała pacjentce - skoro mogła pani iść na mszę, zapraszam po zastrzyk do przychodni!

poniedziałek, 8 grudnia 2025

Na gorąco!

 Miał być inny wpis, ale trafiłam w telewizji na obrady Sejmu i wystąpienie posła Czarnka, który wrzeszczał na posłankę Koalicji. 

Upomniany prze marszałka sejmu, że każdy komunikat można przekazać w innej formie - odpowiedział, że jeśli marszałkowi przeszkadza ton wypowiedzi posła, to zawsze może wyjść. Słoma z butów Czarnka, to mało powiedziane, i to jest nauczyciel akademicki, i tak wychowuje swoje dzieci?

Sytuacja przypomniała mi własne doświadczenie z poczekalni do lekarza. Korytarz pełen ludzi, pacjenci z różnymi chorobami, w poczekalni ciche rozmowy. Jeden z pacjentów głośno rozmawiał przez telefon, krzyczał na żonę, która nie potrafiła czegoś załatwić, obrzucał niewybrednymi epitetami jakieś urzędniczki itp.

Gdy poprosiłam, by odszedł dalej, bo jego krzyki przeszkadzają innym -  odpowiedział, że jeśli mi to przeszkadza, to ja mam wyjść! Rozległy się głosy oburzenia, ale na szczęście pan wchodził do gabinetu... 

Od chamstwa i podobnych osobników jak najdalej!


piątek, 5 grudnia 2025

Zapiski codzienności cz.27

Dzień za dniem przynosi coś nowego, a to miłe spotkanie przy kawie, a to obiad imieninowy, czy ciekawy serial na Netflixie. Cały grudzień pod znakiem dentysty, ale o tym będzie osobno. Gorzej, gdy jest to choroba męża, ale na to nie ma mocnych, taki mamy klimat. Na szczęście dostał się do lekarza, bo to dziś nie takie oczywiste. W kolejnym podsumowaniu codzienności  -  zakończone lub rozpoczęte działania. 


Skończyłam zielony sweterek z alpakowej włóczki, w trakcie roboty jest już pomarańczowy i szybko przybywa rzędów i wzorów.


Za oknem szaruga i mgły, więc w domu światełka powiesiłam i ubrałam małą choineczkę.


Choineczka cała w słomianych i drewnianych ozdobach, na pewno nie jest trendy, ale nie musi!


Rozłożyłam warsztat karteczkowy, z każdą kartką świąteczną idzie mi lepiej, część już wysłałam, na poczcie swoje wystałam, bo 3 starsze panie długo wybierały swoje kartki, długo płaciły itd. a za mną zrobiła się długa kolejka...


Syn koleżanki zaliczył morsowanie. Podziwiam , bo już od samego patrzenia na zdjęcia robi mi się zimno... Ciekawe czy kąpie się także w przeręblu, bo czasem tafla jeziora skuta lodem przecież.


Ja zaliczyłam fotkę z bałwanem, który stał przed wejściem do parku, na drugim planie świetlne ozdoby, które rozmieszczono na trasach spacerowych, muszę sprawdzić wieczorem.



Na koniec dwie karty żurnalowe już w klimacie świątecznym.

Wiele osób z mojego otoczenia wybywa na święta: w góry, nad morze, do Berlina. Czyżby kończyła się tradycja biesiadowania przy suto zastawionych stołach?