wtorek, 2 grudnia 2025

Na chwilę do Kórnika

Kórnik , to miejscowość, do której chętnie wracamy o każdej porze roku. Wybraliśmy się także późną  jesienią. Trochę spóźnione te kadry, bo już zima zagląda do okien, ale powspominać zawsze warto, a ciekawostek pełno co krok.


Zamek z każdej strony pięknie się prezentuje, a wokół zamku wielki park!


Alejki jesienne romantyczne, tylko wrzosy coś blade...


Inne krzewy nadrabiały kolorem :-)


Sympatycznie w zieleni wyglądały te budki, latem były w nich ukryte pieczątki dla gry terenowej.
Przynajmniej tak wydedukowałam...


Oprócz roślinności, zawsze z ciekawością oglądamy wszelkie elementy pamiątkowo - kształcące.


Mój ulubiony fragment parku czyli Cisowe Komnaty, o których kiedyś pisałam - urokliwy zakątek starych drzew, na których wiszą tablice z wierszami Wisławy Szymborskiej.




Równie ciekawy fragment parku, warto uzupełniać wiedzę przyrodniczą także w czasie jesiennego spaceru. Sporo się dowiedziałam lub przypomniałam sobie, na przykład że nasiona rozsiewane są przez wiatr, grawitację, wodę, zwierzęta i ludzi, a czasami na kilka sposobów naraz oraz ze owoce dzielą się na pojedyncze i złożone. 
Te pierwsze to: mieszek, strąk, torebka, orzech, jagoda, pestkowiec i owoc rzekomy.
Ten drugi rodzaj to: owocostan, który rozwija się z kwiatostanów oraz owoc zbiorowy, który rozwija się z zalążni wielosłupkowego kwiatu.


Topole widuję w moim mieście, ale mają drobne listki, wśród których baraszkują szpaki, a tu topola o liściach ogromnych, większych od naszych stóp!
Czy nie macie czasami wrażenia, że wiedza pozaszkolna intryguje bardziej, niż zapamiętywanie podobnych informacji w szkolnej ławie? 


Oprócz spaceru po parku, uskuteczniamy wędrówkę wokół jeziora i po mieście, a tu znowu nowość - rzeźby pod wspólnym tytułem Turyści...


 Ukończony skwer z pomnikiem Władysława Zamoyskiego, piękny fragment z ławeczkami, a gdy wiosną zakwitną wokół rośliny...

Cel podróży, to nie miejsce, do którego zmierzasz, a nowa perspektywa, 
z jaką patrzysz na świat. (H.Miller)
 

sobota, 29 listopada 2025

Rozmaitości...

Dzieci bywają świetnymi obserwatorami życia dorosłych. 
Gdy byłam u wnuka, towarzyszyłam mu w zabawach po powrocie z przedszkola.  
W jednej z zabaw chłopiec wyobrażał sobie, że mechaniczny rekin połyka samochody wyścigowe. W pewnym momencie  drapieżnik "podpłynął' do garażu o kilku poziomach i zaczął przegląd aut - ten po dacie, do kosza! ten czerwony też po dacie - do kosza!
No niezdrowo jadać dania z nieaktualnym terminem do spożycia!

Pewnego dnia miałam ugotować wnukowi marchewkę do obiadu. Chciałam to zrobić po spacerze, bo pogoda była wyśmienita, więc zapisałam sobie na kartce : Marchewka! Długopis wzięłam ze stoliczka wnuka. Zanim wyszłam z domu zerknęłam na kartkę, która leżała na moim laptopie. Kartka była pusta! Okazało się, że pisałam długopisem ze znikającym tuszem! a gdyby takim długopisem podpisywać ważne dokumenty?
 
Spotkałam na cmentarzu koleżankę, jej mama miała na imię Leokadia, Zawsze chciałam ją zapytać o zdrobnienie tego imienia. Okazało się, że Lodka, Lodzia. Przy okazji zastanowiłam się , jak zdrabniano takie imiona jak: Prakseda, Wawrzyniec, Ildefons, Judyta? 
A czy lubicie wersje imion typu: Seba, Aga, Grażka? Bo ja nie bardzo...

Na jednym ze spotkań towarzyskich, pewna młoda mama wspominała swój drugi poród w publicznym szpitalu. Pierwsze dziecko rodziła 4 lata temu. Jaka zmiana w podejściu do pacjentek! Osobna sala, przekąski i owoce  do samego porodu, co chwilę pytanie o samopoczucie, znieczulenie na życzenie. Pytanie tylko, czy to zmiana ogólna w podejściu do rodzących?  A może spowodowana niżem demograficznym, gdy o każdy poród szpitale rywalizują między sobą ? Swojego porodu sprzed 33 lat wole nie wspominać...


Taki kwiatek z klocków LEGO mój mąż złożył w jeden wieczór. Obym się nie pomyliła i nie podlała go razem z tymi w doniczkach :-)

Wreszcie porcja art żurnalowych wytworów:





Miłego weekendu i uważajcie na śliskich drogach!


środa, 26 listopada 2025

Jak opowiadać bajki?

Opowieści różne znacie... tak zaczyna się jedna z bajek Jana Brzechwy. Oj, różne bajki i historyjki znamy i nie zawsze ze szczęśliwym zakończeniem, ale morał był zawsze!

Każde pokolenie ma swoje ulubione opowieści i bohaterów. Nie zawsze dawne baśnie przemawiają do współczesnych dzieci, zresztą z mojego doświadczenia wynika, że dzieci chętniej sięgają po disnejowskie wersje znanych bajek, niż oryginalne. 

Ale nie tylko o typ bohatera czy szatę graficzną chodzi. Dzisiaj dzieci mają inną wrażliwość. Te starsze niby lubią się bać i pytają o książki ze strachem w tle, ale nie wiem jak sypiają po przeczytaniu.

Kiedyś dyskutowaliśmy o fenomenie cyklu o Harrym Potterze. Kolejne pokolenia młodych czytelników sięgają po te książki, jest tylko jeden problem. Gdy wychodziły kolejne tomy opowieści o małym czarodzieju , czytelnicy dorastali/dojrzewali razem ze swoim bohaterem. Wiele sytuacji i emocji przepracowali razem z rodzicami, nauczycielami lub samodzielnie. 

Sama czytałam kolejne tomy z synem, ostatnią część, czyli Insygnia Śmierci przeczytał już sam, później oglądaliśmy wspólnie ekranizacje. Był to bezcenny i niezapomniany czas!

Dziś młodzi, a nawet bardzo młodzi czytelnicy sięgają po kolejne tomy w krótkim przedziale czasowym, nie zawsze psychicznie przygotowani do odbioru pewnych treści, ale nie wińmy za to autorki czy biblioteki, nad pewnymi aspektami życia dziecka powinni czuwać rodzice.
 
To, co dla jednego dziecka jest odpowiednie i pożądane, dla innego będzie dostępne w późniejszym czasie i ze wsparciem dorosłych. 

A jak jest w przypadku bardzo małych dzieci? Znane bajki, takie jak Czerwony Kapturek, Kot w butach, Piękna i Bestia itp. czytane i opowiadane były kolejnym pokoleniom i nikt nie widział w nich niczego złego. Teraz okazuje się, że niektóre elementy czy zakończenia popularnych opowieści mogą zaszkodzić psychice dziecka. Inna jest wrażliwość, wyobraźnia, czasy się zmieniają....

Postanowiłam kiedyś opowiedzieć wnukowi bajkę o Czerwonym Kapturku. Miał wtedy 3 lata. W trakcie opowiadania robił coraz większe oczy i nagle zdałam sobie sprawę, że muszę zmienić zakończenie. Przecież nie powiem maluchowi, że myśliwy rozpruł wilkowi brzuch! Ile się nagimnastykowałam! 
Podobnie z bajką o Śnieżce i 7 krasnoludkach. Jak to otruta jabłkiem, a królowa zmieniona w straszliwą staruszkę? Gajowy miał zabić Śnieżkę? Babciu, o królewnie już nie czytamy, boję się!

A licho mnie podkusiło, żeby opowiadać o skarpetkowym potworze, który mieszka za pralką i zjada skarpetki, dlatego wychodzą z pralki nie do pary! Ile było odkręcania i zapewniania, że w łazience żaden potwór nie mieszka!

Teraz, gdy kupuję wnukowi książeczki, gry edukacyjne itp. najpierw sama zapoznaję się z ich treścią, by później zaskoczenia nie było, a wierzcie mi, zarówno fabuła jak i ilustracje w wydawnictwach dla dzieci są na różnym poziomie. Nie będę pastwić się nad cenami i poziomem niektórych wydawnictw, bo to jeszcze inna bajka...


Jaka bajka z dzieciństwa najbardziej przetrwała w waszej pamięci?