Nie jestem strachliwa, ale peron, z którego odjeżdżam, to stara stacja na peryferiach osiedla, nic tylko pola i stare sady, więc iść tam o zmroku i czekać samotnie to nic przyjemnego, zwłaszcza w dzień powszedni, bo już w niedziele więcej osób czeka na peronie.
Przed przyjściem męża nawiązałam rozmowę z panią w moim wieku, która też jechała do wnuka.
Instytucja babć na emeryturze jest bardzo potrzebna i chętnie wykorzystywana. Opóźnienie pociągu spowodowane było awarią trakcji elektrycznej. Wichury nadal dokuczają i będą coraz częstszym zjawiskiem...
Wracałam do domu w piątkowy wieczór, bilet warto kupować kilka dni wcześniej, by nie stać całą podróż na korytarzu. W pociągu nawet w dzień powszedni mnóstwo ludzi, a cóż dopiero w piątek!
Na peronach spore zamieszanie, bo pociągi spóźnione, ludzie przesiadają się w różnych kierunkach.
Gdy masz 3 minuty na zmianę pociągu na innym peronie, to z ciężkim bagażem jest to nie lada wyczyn!
Obserwacje wagonowe są równie ciekawe, jak te peronowe, a duże dworce kolejowe są jak wielkie miasta , nigdy nie śpią i przewijają się przez nie tysiące ludzi...
Obok mnie bardzo cicha pasażerka w słuchawkach na uszach. W pociągu chętnie czytam, ale i tym razem okazało się to niemożliwe, bo po pierwsze strasznie bolała mnie głowa (drugi dzień globusa), a po drugie naprzeciwko siedziała para młodych ludzi (koledzy ze studiów) bardzo swobodnie traktująca podróż pociągiem, jakby wokół świat nie istniał ...
Dziewczyna najpierw wykonała kompletny makijaż, co przy wagonowym oświetleniu było wyczynem, Później ze znajomym wymieniali się szczegółami z życia swojego i wspólnych znajomych, w międzyczasie wybierając i zamawiając pizzę na kolację, którą zamierzali spożywać w Bydgoszczy.
Z rozmowy wynikało, że wybierali się na imprezowy weekend bez gwarancji noclegowych, ech młodość!
Na siedzeniach obok mojego miejsca dziwnie podminowana para, on układał kostkę Rubika w zawrotnym tempie, już od obserwowania dostałam oczopląsu, ona grała w coś na telefonie, a co jakiś czas rzucała aparatem na stolik między siedzeniami, co irytowało pewnie starszego pana, który pisał szybko na klawiaturze laptopa. Jak łatwo przychodzi niektórym odgrodzenie się od otaczającego świata i jak trudne jest to dla współpasażerów.
W pewnym momencie przez przedziały przemknęła pielgrzymka kilku osób, na czele dziewczyna z tekstem: czy jest gdzieś wolne miejsce, bo ta pani ma chorą nogę! za jej plecami owa pani dopowiadała : najwyżej mi ją utną! Nie wiem czy miejsce znaleźli, ale nie wrócili...
Zauważyłam też, że wśród bagaży przeważają walizki na kółkach, rzadziej plecaki, a już sporadycznie inne pakunki, choć widywałam rośliny doniczkowe, drzewka, zwierzaki...
Jadąc pociągiem wieczorem niewiele widzimy przez okna, ale z prędkości pociągu zdałam sobie sprawę, gdy mijał nas inny skład. to tak jak z lotem samolotem - widzisz tylko chmury, a samolot jakby wisiał w powietrzu, póki nie minie was inny samolot!
Gdy wysiadałam zauważyłam, że na półce przeznaczonej na spore bagaże obok wyjścia śpi w najlepsze jakiś pasażer...zwinął się jak kot, oby nie przespał swojej stacji.
Współczuję tego globusa!
OdpowiedzUsuńLubię jeździć pociągami choć nie mam zbyt dużo okazji. Nie liczę 10 minut ode mnie do centrum miasta.
Na szczęście zdarzają mi się coraz rzadziej te globusy...
UsuńPo dzień dzisiejszy lubię jeździć pociągiem, choć rzadko mi się to teraz zdarza. Ale się zdarza. Pociąg to zawsze podróż, oddalanie się od domu i własnego życia, piękne wspomnienia...
OdpowiedzUsuńA dla dzieciaków to też niezła frajda!
UsuńW pociągu to chociaż nogi rozprostujesz, nie to, co w autokarze!
Co roku jeździłam z rodzicami nad morze - przez 14 kolejnych lat - kuszetkami. Pociąg jechał na "kwadratowo", zbierając pasażerów z całej Polski. My zawsze jeździliśmy kuszetkami albo sypialnym, bo to było 18 godzin podróży.
UsuńMój syn uwielbiał kuszetki, do Zakopanego jechało się kiedyś 14 godzin!
UsuńA ja właśnie bym chciała, żeby dziewczyny się malowały w środkach komunikacji miejskiej i żeby to nie było dziwne. Mimo złego oświetlenia. Ostatnio znajoma opowiada, że bodajże w Wielkiej Brytanii to jest norma. To my jesteśmy przeczuleni. Ja rozumiem, że niektóre zachowania przeszkadzają. Każdy z nas jest inny, każdemu, co innego przeszkadza. Ja też się często odcinam od otoczenia.
OdpowiedzUsuńMalowanie mi nie przeszkadza, dziwiłam się jedynie, że ona nie krępuje się w obecności tylu obcych, no i tego kolegi...
UsuńJesteśmy różni, każdemu co innego wadzi, ale warto pamiętać o zasadach zachowania w miejscach publicznych, zwłaszcza tak ciasnych...
W Meksyku to też podobno standard. :) Oszczędność czasu. :) Ale jak one to robią w zatłoczonym metrze czy trzęsącym autobusie pozostaje jednak zagadką. ;)
UsuńJa rozumiem rano, ale po kiego malować się o 7 wieczorem?
UsuńA, chyba że na nocną imprezę:-)
Nie pamiętam kiedy ostatnio jechałam pociągiem...Dwadzieścia lat temu ?? ;o)
OdpowiedzUsuńU mnie tez była długa przerwa:-)
UsuńNigdy nie lubiłam podróżowania pociągiem -pewnie dlatego, że przerażał mnie ten tłok, wrzask, nerwowa atmosfera, jako że w czasach mego dzieciństwa jeszcze nie było "miejscówek" i ten tłum atakujący pociąg podjeżdżający na peron przerażał mnie. Wolę jednak jechać nawet w dalekie trasy samochodem- np. do Kolonii jechaliśmy z Warszawy samochodem i było super, prowadziliśmy na zmianę. A teraz właściwie po Berlinie poruszam się pociągiem, tyle że podziemnym i jakoś mi to nie przeszkadza. Zapewne głównie dlatego, że jeżdżę poza godzinami szczytu komunikacyjnego. Ostatnio daleką trasę Warszawa-Berlin pokonywałam pociągiem w 2015 r - w przedziale niemal każdy siedział z nosem w laptopie i było cichutko, bo reszta, w tym ja, z nosem w książce.
OdpowiedzUsuńMiejscówki to dobre rozwiązanie i choć zdarza mi się jechać na korytarzu, to jednak tłok mniejszy, niż lata temu. No i bilety kupuje bez wychodzenia z domu:-)
UsuńPamiętam, jak się jeździło na wczasy nad morze za PRL-u. Jechaliśmy wcześniej osobowym pociągiem do Kielc, a tam się szukało gdzieś na bocznym torze stojącego tego właściwego, do Gdańska na przykład. I zakradało do środka, żeby zająć przedział. Czasem przyszedł kolejarz i gadał, że nie wolno, ale brało się go na litość dla dzieci 😂 Tak że zanim skład podjechał na stację, to już byliśmy zasiedzeni, a jajka na twardo i kurczak rozpakowane 🤣
OdpowiedzUsuńPamiętam też, że przy powrocie leżeliśmy z bratem na półce na bagaże nad głowami innych pasażerów. Oraz że jakiś marynarz pokazywał dorosłym pisemko ze zdjęciami przywiezione ze Szwecji 😂 Najpierw oczywiście wszyscy patrzyli do góry, czy na pewno śpimy. Jak tylko zaczęli przewracać strony, to my oczy otwarte i wgapione w te interesujące ilustracje 🤣
To są wspomnienia z dzieciństwa, ale absolutnie nie żadna nostalgia za tymi czasami i warunkami...
Na półce bagażowej nie jechałam, ale z uczniami w wagonie pocztowym tak, leżeliśmy na workach z listami:-)
UsuńJak wczoraj (miesiąc wcześniej) kupowałam bilet do Gdyni na majówkę, juz prawie cały pociąg był zawalony. Muszę teraz pamiętac o bilecie powrotnym, bo sprzedają miesiąc wcześniej, więc 5 muszę kupić, bo do domu nie wrócę. Bardzo kolej zyskała ostatnio, a ja polubiłam jazdę pociągiem, wczoraj poznałam bardzo fajną Ukrainkę z Odessy.
OdpowiedzUsuńKilka razy tak miałam, ale na szczęście jadę niedaleko...
UsuńObserwacji w pociągach można poczynić mnóstwo!
Lubię jeździć pociągami. Kiedy da się gdzieś dotrzeć pociągiem, to jest to mój pierwszy wybór. Jeździłam regularnie na studia i też się nie zniechęciłam. Pamiętam też, jak czekając na peronie podziwiałam błyszczące tory w zimowe poranki... Spóźnienia też pamiętam, podobnie jak to, gdy mimo codziennego jeżdżenia wysiadłam na złej stacji. ;)
OdpowiedzUsuńObserwacje rzeczywiście można poczynić. Mój jeden kolega też zresztą bywał czasami obiektem obserwacji innych, na przykład raz kiedy coś opowiadał, a raz, gdy cały wagon kibicował, żeby kontroler nie zdążył się do niego dopchać (chciał kupić bilet w pociągu, ale w tłoku się nie dało przecisnąć). Mnie ostatnio trafiła się w przedziale gadatliwa grupka dziewczyn (poznałam m.in. cały plan wyjazdu i sporo anegdotek z ich życia), a gdy wysiadły, mlaskający przy jedzeniu Hindusi...
Najwygodniej się jeździ pociągami, które są całe objęte obowiązkiem rezerwacji... ale też dostępnych miejsc wtedy mniej.
Ja na studia tez pociągami, oj ile razy pokazał nam ogon, bo autobus miejski nie mógł się przedostać przez korek na moście w Toruniu...lubiłam jechać piętrowym :-)
UsuńW drodze powrotnej szłam pieszo na dworzec, w drodze z domu nie było na szczęście autobusowych utrudnień. Ale czasami wchodziłam na peron po nasypie zamiast normalnie przez dworzec, żeby sobie przyspieszyć. ;)
UsuńW moim mieście chodziłam na dworzec, bo miałam blisko, w Toruniu tylko autobus, bo most jest koszmarnie długi!
UsuńDawno już nie jechałam pociągiem. A bardzo to lubiłam kiedyś. I obserwować w nim ludzi, jak jak Ty. I wyciągać swoje wnioski, dopowiadać sobie o nich historie...
OdpowiedzUsuńTo bonus w podróży, każda jazda pociągiem jest na swój sposób ciekawa.
UsuńBBM: W młodości często jeździłam pociągami, teraz tak rzadko, że w ogóle się nie liczy. ;))
OdpowiedzUsuńGdyby nie pomoc przy wnuku, pewnie tez nie jeździłabym pociągiem.
UsuńA ja jutro właśnie jadę w podróż pociągiem! Też spakowałam dwie książki ale kto wie, może poczynie podobne do Twoich obserwacje?
OdpowiedzUsuńPozdrawiam Cię serdecznie ❤️
Coś do czytania warto mieć, ale nie zawsze udaje się poczytać książkę , może lepiej czasopismo?
UsuńPodróże kształcą ;) teraz tak często nie jeżdżę, częściej samochodem.
OdpowiedzUsuńTak, to się zawsze sprawdza, każda podróż to przygoda...
UsuńNie lubię pociągów. Pewnie już nigdy w życiu do żadnego nie wsiądę. Kiedyś przeżyłam (byłam z mężem) potworną traumę, kiedy przekonałam się, że w pociągu w razie niebezpieczeństwa jest się kompletnie bezradnym - nie ma dokąd uciec i nikt nie pomoże. Wcześniej o tym nie myślałam w ten sposób. Przerzuciłam się na PKS, a teraz, jak już muszę gdzieś pojechać to autem.
OdpowiedzUsuńOj, to ja już wolę pociągi, właśnie z autobusami PKS mam gorsze wspomnienia...zwłaszcza jazda w upały, a w autokarze brak klimy, koszmar!
UsuńOstatnio, w lutym, jechałam z wnukiem do Krakowa pociągiem. Elegancko, w 4,5 godziny z Poznania do Krakowa. Wagon taki "samolotowy", teraz takich najwięcej. Wolę te z przedziałami, ale nie narzekam. Co jakiś czas przejeżdżał wózek z napojami, a był też wagon z bufetem, dla głodniejszych ;) Często jeżdżę do Poznania z Miasteczka. 23 minuty i jestem w centrum. Autem bym tak szybko nie dotarła i jeszcze miałabym problem z parkowaniem. W pociągach, tych podmiejskich, jest spokojnie, czysto, konduktorzy (-rki) wszyscy grzeczni, cierpliwi. Wnuk zapomniał w wagonie przesyłkę, list dla mnie. Był tam mój nr telefonu. Kierownik pociągu zadzwonił do mnie (z ostatniej stacji) i zapytał, czy mogę odebrać list na swojej stacji. Oczywiście, odebrałam i byłam wdzięczna. Uprzejmie. Lubię jeździć pociągami.
OdpowiedzUsuńJoasiu, kiedy wybierzecie się w moje okolice? Jest piękna wiosna. Zapraszam!
To prawda, konduktorzy bardzo mili i cierpliwi:-)
UsuńNa pewno się wybierzemy, dam znać!
Kiedyś podróżowałam wyłącznie pociągiem. Teraz we dwoje to się nie opłaca.
OdpowiedzUsuńJa korzystam ze zniżki dla seniora, ale tanio nie jest, to fakt!
UsuńZyje w USA 40 lat i ani razu nie jechalam pociagiem! Zdarzylo mi sie kolejka ale to nie to samo. Tutaj poruszam sie albo samochodem albo samolotem.
OdpowiedzUsuńW Polsce bylo inaczej, podroz pociagiem byla normalka a w nich bywalo roznie, widzialo sie i slyszalo przeroznosci. Opoznienia byly typowym zjawiskiem. Jednego razu, a bylo to w srodku srogiej zimy i duzego sniegu, jechalam z Tarnowa do Olsztyna - zajelo trzy razy dluzszego czasu by do niego dotrzec. Powrot byl podobny. A jednak ja i wszyscy inni przyjeli to spokojnie i jakby za normalke w takich warunkach klimatycznych co moze obecnie wywolaloby krytyke i oburzenie.
W samolotach tez mozna sie napatrzyc i nasluchac! Troche sie poprawilo jako ze dzieci przystosowaly sie do patrzenia w swoje elektroniczne gadzety wiec sa bardziej ciche, czasem cichsze od mam pytlikujacych bezustannie z sasiadujaca osoba.
Wkrotce czeka mnie przetransportowanie samolotem Belli na Floryde - to bedzie przedsiewziecie! Juz sie boje........
O dawnych podróżach pociągiem można książki pisać:-)
UsuńMamy dzięki temu ciekawe wspomnienia:-)
Przeprowadzka samolotem to już ekstremalne przedsięwzięcie!
Minęło 35 lat od transformacji ustrojowej i dopiero od kilku lat, pięciu, góra dziesięciu (zależy od regionu Polski) władze zaczynają zdawać sobie sprawę z tego, jak wielkim błędem było pozostawienie kolei na pastwę rynku, przy jednoczesnym pozbawieniu jej reguł rynkowych (wolnej konkurencji). W efekcie, nieefektywny moloch pozbawiony dotacji, musiał rezygnować z inwestycji, a konkurencja wejść nie mogła ze względu na to, że zdecydowano iż linie kolejowe muszą należeć do PKP pod pretekstem obronności państwa.
OdpowiedzUsuńDziś powoli wracają inwestycje w linie kolejowe tam, gdzie rozwalono kolej. Zdegenerowane linie kolejowe są przywracane do ruchu. Przykład: Wkrótce wrócą połączenia na trasie Jelenia Góra - Karpacz i zacznie się remont nieczynnej linii Jelenia Góra - Lwówek Śląski. No ale tym zajęło się stosunkowo bogate województwo dolnośląskie, a i tak potrzeba na to czasu. Nie wiem, jak jest gdzie indziej. Oczywiście nie piszę o głównych liniach, bo te działały, były modernizowane. Piszę o tych, które potraktowano po macoszemu.
Niektóre miejscowości zostały pozbawione jakiejkolwiek komunikacji i jeśli nie ma ktoś auta, to jest problem.
UsuńZwłaszcza w miejscowościach turystycznych, jeśli nawet dojedziesz pociągiem, to później po okolicy jedynie rowerem lub wynajętym busem, a to już kosztuje niemało...
Rzadko jeżdżę pociągiem. W Chicago jest kolejka naziemna, ale najwięcej jeździmy samochodem.
OdpowiedzUsuńMarzy mi się tak długa podróż pociągiem, żeby można było książkę przeczytać, książkę napisać... Obserwacja pasażerów jest bardzo zajmująca.
O tak, takim Orient Expressem lub koleją przez Australię tez mi się marzy:-)
UsuńMasz niebywały dar obserwacji. Wspaniale czyta się takie ciekawostki z podglądem w tle.
OdpowiedzUsuńUściski i buziaczki
Takie obserwacje bardzo umilają i skracają podróż :-)
UsuńDo Japonii nam jednak daleko... Wierzyć się nie chce, że kiedyś ludzie nastawiali zegarki według pociągów :)
OdpowiedzUsuńJaponii u nas się nie spodziewam, ale spóźnienia po kilkadziesiąt minut do kilku godzin, to jednak przesada...
UsuńW pociągach można spotkać nietypowych ludzi. Zawsze są ciekawe rozmowy, a ilu gości czy obcokrajowców jezdzi. Można ciut przybliżyć się do ich rzeczywistości, poznać ich problemy. Oczywiście jak podejmie się rozmowę.
OdpowiedzUsuńWiduje bardzo wielu obcokrajowców, ale najwięcej chyba Ukraińców.
UsuńZ ostatnich wspomnień wagonowych to pozostała tylko "Ballada wagonowa", gdzie na spotkaniu roztoczańskim wydzieraliśmy się przy wtórze gitar prawie pół nocy:-) Z wczesnych lat młodzieńczych pozostał w pamięci "bałaj", pociąg z prawdziwą sapiącą lokomotywą, rzucającą z komina śmierdzącym dymem węglowym, drewniane siedziska i zawsze pełniusieńki pociąg, młodzież dojeżdżała do szkół. Teraz śmiga elegancki szynobus, mniej ludzi nim jeździ, a my wcale; nie po drodze nam na Pogórze:-)
OdpowiedzUsuńZe staroci jeżdżą jeszcze kolejki wąskotorowe, blisko mnie to kolejka ze Żnina do Biskupina, nie lada atrakcja, zwłaszcza dla dzieci.
UsuńMało miałam okazji do pokonywania dalekich tras. Najbardziej bałam się jeździć samochodem osobowym. Pociąg wydaje się być najbezpieczniejszy, a kuszetki lub sypialne najwygodniejsze. Szkoda, że w takim składzie zazwyczaj jest tylko jeden wagon sypialny. Nie wiem czy odważyłabym się wsiąść do tak szybkich japońskich pociągów. Chyba miałabym uczucie, że łatwiej im wypaść z toru niż pociągom tradycyjnym. Wielu udanych podróży życzę i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńChyba faktycznie pociągi są najbardziej bezpieczne, a na pewno szansa na uratowanie jest większa, niż w katastrofie lotniczej...
UsuńOstatni raz pociągiem jechałam bodajże 4 lata temu w Polsce. Moja Młoda była tak napalona na pociągowe ekskursje, że całą rodzinę tym zamęczała. Moja siostra, a jej chrzesna wytłuczona pociągami, cieszyła się, że kiedy przyjadę to wiele spraw załatwimy dzięki samochodowi szybciej. Młoda zaś :" Ciociu. Pojedziemy na zakupy do Olsztyna pociągiem?"
OdpowiedzUsuńCiocia czasami ulegała bo dla dziecka samą przyjemnochą było tłuczenie się pociągiem, a nie żeby jakieś atrakcje jej wymyślać, że np.: byczenie się za niemały grosz w jakimś ośrodku nad morzem etc.
Wybrałam się więc z córką i kilkoma innymi osobami do Energylandii pod Krakowem. Podróż do Krakowa i z powrotem była dość przyjemna. 8 godzin to długo, ale kiedy się ma wykupione miejscówki, można w razie co chwilę postać... da się radę. Najgorsza pociągowa podróż była z Krakowa do Energylandii, jakies 50 minut jazdy starym, zdezelowanym pociągiem. Dwa wagony i lokomotywa...jeździł wtedy sprcjslny pociąg dwa razy dziennie. Zbytniego wyboru, że jak nie wejdę teraz to załapię się na drugi, nie było.
I pamiętam to lato. Ranek. Pociąg nawalony po brzegi. Staliśmy chyba 40 minut, bo pozwolenia na wyjazd maszynista nie dostał. Tłoczyliśmy się, pociliśmy, mnie zaczęło mdlić, nie puścili nawiewu....żadnej klimatyzacji. Zaczęło się wśród ludzi robić nerwowo. Jakaś pani z Anglii, usadowiona i rozgadana, obrała sobie mnie za towarzyszkę do pogawędek. Był taki moment, że myślałam, że wybuchnę, bo ta mowa zlewała mi się w całość.... blablablabla... i świdrowała w głowie. Skupiona byłam cały czas na tym aby przetrwać.
To była, jak dotychczas, moja ostatnia pociągowa wyprawa.
Zauważyłam też jedno, że młodzi nue są uczeni ustępowania miejsca w środkach komunikacji miejskiej, czy podmiejskiej.
Mnie młodą w domu uczono, że do godziny jazdy spokojnie mogę przestać i nie pchać się do siedzeń. Zostawić starszym.
Moja najgorsza podróż, to jazda pociągiem z Gdańska do mojego miasta (ok. 4 godzin), a wcześniej zjadłam na dworcu jakąś zapiekankę i cos mi zaszkodziło. Zwijałam się z bólu, było mi niedobrze, a pociąg pełen, marzyłam by usiąść. Poluzowało się dopiero w Bydgoszczy...
UsuńJoAsiu 💗,
OdpowiedzUsuńbardzo lubię do Ciebie zaglądać i czytać Twoje zawsze ciekawe posty..
zawsze uwielbiałam podróże, a jeżdżenie pociągami było fantastyczne..
czar podróży dawno znikł, bo teraz jest już zupełnie inaczej.. pociągi są nowoczesne i pasażerowie zachowują jakby podróżowali sami, nie zwracają uwagi na innych..
- pozdrawiam Cię Kochana najserdeczniej i najcieplej,
życzę ogrom zdrówka i moc pięknych chwil 💗🌞🍀🌈🌺
Dziękuję bardzo, staram się pisać o wszystkim, co mnie otacza, bo wszędzie można znaleźć ciekawe sytuacje i ciekawych ludzi:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńMoje obserwacje są raczej dworcowe, ale za to i z PKP i z PKS:)
Przed świętami odbierałam Smarkactwo z dworca autobusowego, przed północą, więc też czułam się nieswojo, choć nie byłam sama:)
A parę dni później czekałam na odjazd pociągu, wczesnym rankiem dla odmiany, i mogłam podziwiać różnorodność bagażową śpieszących pasażerów - osmyczonego pieska, dwa kosze z kotami, klatkę z papugą, trzy rowery:)
Swojego czasu najeździłam się pociągami, bo zawsze wolałam je od autobusów.
Pozdrawiam:)
Papugi w pociągu jeszcze nie spotkałam, ale koty i psy zdarzają się, a rowery nagminnie, niektórzy jeżdżą tez z roślinami doniczkowymi, może nie mogą się z nimi rozstać?:-)
UsuńKażda podróż ma swoje unikalne historie i przeżycia. Jako dziecko często jeździliśmy do dziadków pociągiem... A ostatnio dwa tygodnie temu wybrałam się z córką do Oslo właśnie pociągiem i cieszyłam się jak dziecko :) I próbowałam sobie przypomnieć kiedy to właśnie miałam takąpodróż :)
OdpowiedzUsuńJa uwielbiam tramwaje, a tak rzadko mam okazję nimi jeździć:-(
UsuńUwielbiam podróżować ciuchcią ale.nie znoszę opóźnien i czekania na peronie w mrozie tak jak w grudniu zeszłego roku kiedy wracaliśmy z Bielska Białej. Ale potem byłam chora, Jezu. Dało mi w kość to czekanie.
OdpowiedzUsuńŚciskam mocno
Oj, naczekałam się na pociągi na studiach, ale i ostatnio mój pociąg miał 40 minut spóźnienia, a ciepło nie było...
Usuń