piątek, 12 grudnia 2014

Prawa pieszego

Lubię chodzić, rzadko jeżdżę autem, chyba że na długie wycieczki, od wielu lat nie korzystam z komunikacji miejskiej. Nie tak często, jak bym chciała jeżdżę rowerem. Jako piechur codzienny odczuwam uciążliwości ruchu ulicznego, a czasami nawet jestem mocno wkurzona.Przykłady? Proszę bardzo...
Stoję przed przejściem dla pieszych, czekam cierpliwie, a tu nagle samochód skręcam, więc czekałam niepotrzebnie, bo kierowcy nie chciało się wrzucić kierunkowskazu. Innym razem kierowca niby przepuszcza mnie na pasach, ale za chwilę rusza z piskiem opon, przejeżdżając mi prawie po piętach, bo tak mu śpieszno. Jeśli jezdnia ma 2 lub 3 pasy, czekam długo na przejście, bo nawet jeśli na jednym z pasów zatrzyma się auto, to na pozostałych kierowcy nie rozumieją, że wypada się zatrzymać i uprzejmy biedak czeka razem ze mną. Jest już trochę ścieżek rowerowych, co prawda nie wszystkie łączą się w drogę do celu, ale to nie znaczy, że na chodniku to ja mam uważać na rowerzystów,raczej chyba odwrotnie, bo jeśli na chodniku nie mogę czuć się bezpiecznie, to gdzie?
Innym problemem są jeszcze światła sygnalizacyjne, regulowane nie wiadomo według jakich prawideł. Na niektórych przejściach światło zielone świeci tak krótko, że osoba zdrowa, sprawna fizycznie ma problem, by zmieścić się w czasie, nie mówiąc o ludziach kulejących, starych lub z małymi dziećmi. Po co więc przyciski do regulowania świateł, skoro nie działają.
Zdarzyło mi się, że mundurowi zwrócili mi uwagę, iż nieprawidłowo przekraczam jezdnię, chociaż droga była nieruchliwa, dwa metry od pasów. Mieli rację, ale... Widziałam parokrotnie tychże stróżów praworządności, jak przekraczają, wcale nie w cywilu, jak chcą i gdzie chcą. Ich przepisy nie obowiązują?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz