wtorek, 12 maja 2015

Czas - wartość subiektywna

Idąc do pracy zobaczyłam taką oto scenkę: na ławce obok Domu Pogodnej Jesieni siedzi staruszka z torbą na kolanach. Podjeżdża taksówka, z której wysiada kobieta i macha do staruszki, która nie wie, że to do niej (może za daleko, może nie włożyła okularów, może się zamyśliła).Staruszka siedzi spokojnie dalej, kobieta podchodzi więc do ławki, łapie starsza panią za rękę ze słowami:miałaś czekać w domu, dzwonię i dzwonię, telefon milczy, więc podjechałam taksówką, bo myślałam, że coś ci się stało. Prosiłam, żebyś czekała w domu, a ja zadzwonię, kiedy będę i wtedy wyszłabyś na spotkanie, ale skoro tak, to jedziemy taksówką.
Nie wiem dokąd miały jechać, ale moja babcia miała tak samo, na pociąg o 16.00 była gotowa od 12 w południe i czekała w płaszczu, siedząc na krześle blisko drzwi. Ta scenka przypomniała mi moja babcię, a jednocześnie nasunęła refleksję, jak złudną wartością jest upływający czas.
Gdy jesteśmy młodzi, wydaje nam się, że mamy go przed sobą jeszcze tyle, że lenistwo i odkładanie wszystkiego na później nie jest wielkim grzechem.
Gdy przekraczamy próg wieku dojrzałego chcemy jak najwięcej zobaczyć, przeczytać, dokonać, bo czas tak niemiłosiernie szybko płynie.
Inaczej także doznajemy upływu czasu gdy mamy wakacje, urlop, święta, długi weekend - tak szybko trzeba wracać do pracy, a z kolei w pracy każda godzina (nie zawsze, ale jednak) ciągnie się niemiłosiernie.
Ta sama ilość czasu postrzegana jest przez nas inaczej w różnych okolicznościach: siedzieć 2 godziny w kinie to nie to samo co 2 godziny w kolejce do lekarza, 15 minut na fotelu u dentysty wydaje się trwać nieskończenie, a taka sama jazda tramwajem mija szybko.
Denerwujący stosunek do upływającego czasu mają dla rodziców dzieci, zwłaszcza gdy mówią: zaraz, potem, później, spoko i najczęściej odkładają wszystko na ostatnią chwilę, a wtedy nie nasza latorośl się denerwuje, że nie zdąży, tylko my, rodzice.
Mnie zawsze zadziwia moje zamrażanie w czasie dzieci znajomych: myślę, że dziecko koleżanki ma najwyżej 10 lat, a ono kończy już studia. Całkiem niedawno pytam koleżankę z pracy: i jak tam poszedł Oli egzamin gimnazjalny? Dobrze,odpowiada z uśmiechem, właśnie kończy pisać pracę magisterską. Ale wstyd (mój oczywiście). I przykład na czasie: siadam do komputera tylko na pół godziny, żeby sprawdzić pocztę, spoglądam na zegarek i jakimś dziwnym sposobem minęły 3 godziny! Ale nie uważam ich za zmarnowane...

6 komentarzy:

  1. Temat czasu Joasiu jest nie do "przegadania", temat rzeka...
    Pięknie to wszystko napisałaś, gdzieś kiedyś znalazłam takie opowiadanie o czasie, jak znajdę to skopiuję.
    Starsi ludzie tak właśnie jak Twoja Babcia, na wszystko z niecierpliwością czekają. Mój Tato też od rana mnie pośpieszał, w dniu kiedy wizyta u lekarza była na 16 -tą :)
    Ja dopiero teraz uczę się dostrzegania "tu i teraz" i staram się, choć nie zawsze mi to wychodzi, celebrować chwile obecną. Bo tego co minęło, już nie ma a jutra nam nikt nie zagwarantuje. Uczę się tego cały czas i coraz lepiej mi to wychodzi,.. dostrzegać te minuty i sekundy, które są mi dane właśnie w tej chwili.
    Masz rację że okoliczności całkowicie mogą odmienić - niby to samo - 10 minut , a jakże inne

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tu i teraz to niezwykle ważny temat, wart osobnego posta. Z tym tu i teraz wiąże się nasze ciągłe zamartwianie o przeszłość i kłopoty jakie mogą wystąpić, a życie jest krótkie i sami je sobie uprzykrzamy wydumanymi nieraz problemami . Słusznie piszesz- musimy nauczyć się cieszyć tym co jest, niczego nie przyspieszać, niczego nie żałować, wszystko ma swój czas, wszystko ma swój cel. Goniąc upływający czas tracimy z oczu, to co najpiękniejsze, te ulotne chwile...

      Usuń
  2. :) .... Moja babcia jak żyła zawsze mówiła że "STAROŚĆ NIE WYSZŁA PANU BOGU" i coś w tym jest. Szkoda mi starszych ludzi którzy siedzą sami całymi godzinami i wyjście do lekarza jest dla nich świętem

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszej świetlicy odbywały się kiedyś spotkania emerytów przy kawie. Spotkania od 15.00, a panie pojawiały się już czasem o 13.00, co powodowało pewne komplikacje, bo w świetlicy obiad, stoły nie przygotowane... Panie często przyjeżdżały taksówką prosto od fryzjera. Było to dla nich jak święto...

      Usuń
    2. Dlatego szkoda mi takich ludzi .... Dobrze że moi rodzice są "na chodzie" i ojciec nieraz nawet odwiesza emeryturę żeby przez tydzień czy dwa popracować

      Usuń
    3. Ogólnie narzekamy na pracę, ale to właśnie aktywność w każdej dziedzinie napędza nasze trybiki i nie pozwala zardzewieć...

      Usuń