czwartek, 7 maja 2015

Resztki, końcówki, ostatki...

Jak to jest, że ostatnio trafiam na resztki z pańskiego stołu - dosłownie i w przenośni. Już zaczęłam podejrzewać, że prześladuje mnie jakieś złośliwe fatum.
Wchodzę do WC i w najbardziej nieodpowiednim momencie odkrywam, że zamiast papieru toaletowego wisi sama rolka, a żeby sięgnąć nową, muszę wykonać akrobację grożącą złamaniem kręgosłupa. W łazience oczywiście czeka na mnie ostatni groszek pasty do zębów, pieczołowicie wyciśnięty z tubki, a w lodówce ostatni plasterek żółtego sera. Otwieram w pracy puszkę z kawą(wspólną) i tam też ostatnia, płaska łyżeczka kawowego proszku, nawet na porządny napar za mało, muszę otworzyć nową paczkę. W piekarni ktoś przede mną kupuje ostatnią, ulubioną drożdżówkę, a w sklepie bucianym są wszystkie rozmiary obuwia, które wpada mi w oko, oprócz mojego.
Rozumiem, że wszystko się kiedyś kończy, ale czemu na mnie czekają te końcówki.
Ale jeszcze bardziej irytujące są takie przypadki, kiedy trafiam w lodówce na pusty pojemnik, w którym "powinien" być ser, a został tylko zapach lub w szafce stoi sobie pusty kartonik, w którym spodziewałam się herbaty miętowej. Katastrofę zapowiadają nowo odkryte dziury lub brak guzika na pięć minut przed wyjściem do pracy lub brak wody w kranie , kiedy chciałam umyć włosy, a wodę mieli wyłączyć godzinę później. Ostatni przykład: pracuję przy kompie, jestem zalogowana, praca pilna, a tu brak prądu - bez uprzedzenia i nikt nie wie na jak długo... W połowie suszenie włosów wyłącza mi się suszarka i to nie z braku prądu, ale ma życzenie, żeby akurat w tym momencie ją oczyścić, a czas biegnie nieubłaganie.
Albo też wyłączając laptop wieczorem wciskam niechcący jakiś guziczek(?) i następnego dnia laptop odmawia współpracy, a tylko mąż wie, co trzeba znowu nacisnąć, żeby zadziałał(laptop - nie mąż).
Czy tylko mnie się to zdarza?

8 komentarzy:

  1. Pociesz się że też tak mam !! A w kolejce do kasy to właśnie przede mną zawsze kończy się papier na rolce. Ale Jaga to Jaga. Postawiłam Liberum veto - zagroziłam że jak takie przypadki będą mnie dotykać to zacznę chować papier, mydło i inne takie. Poskutkowało. przynajmniej w domu mam mniej końcówek,resztówek i ostatków

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, zapomniałam o kolejkach do kasy i jeszcze kolejkach do lekarza: akurat jak mam wejść, doktor ma przerwę na wizytę domową...

      Usuń
  2. Joasiu wpadłam tylko na chwileczkę, bo jak wiesz mam „maraton” w Lublinie i okolicach, ale nie mogłam nie złożyć życzeń Tobie z okazji dzisiejszego ŚWIĘTA:-))) radości i satysfakcji z pracy życzę i samych pogodnych chwil.
    Ps. Mam tyle wrażeń, że jak zacznę pisać to bloga mi nie wystarczy. Buziaczki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, dziękuję bardzo. Napisz o wszystkim, czekam niecierpliwie!
      Również samych miłych chwil Ci życzę!

      Usuń
  3. Ja jakoś nie zaliczam ostatków, resztek i tym podobnych :) Ale za to inne atrakcje mnie spotykają.
    Wszystkiego dobrego z okazji Dnia Bibliotekarza i Bibliotek :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję, jak miło:-) A jeszcze kwiaty na twoim blogu, to podwójnie miłe:-)

      Usuń
  4. Czasami i mnie zdarzają się opisywane przez Ciebie końcówki. Można je przyrównać do nieszczęść, która chodzą parami ;) bo często się zdarza, że końcówek jest więcej ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dobre porównanie i to chodzą nawet trójkami lub grupowo:-)

      Usuń