sobota, 15 sierpnia 2015

Powrót do aktywności

Miały być wyjazdy poświęcone zwiedzaniu, miałam wiele planów, ale upały powyżej 36 stopni w cieniu powaliły mnie na łopatki, nawet rower stał samotnie w piwnicy. Kartki książek lepiły się do rąk, laptopa włączałam na krótko, bo za gorąco, w telewizji mizeria, samochód w garażu, bo serwis czeka na części. Jedyny pożytek z upałów to cisza za oknami, wymarłe miasto, nie licząc odgłosów karetek lub straży pożarnej. Wile osób wyrażało życzenie zobaczenia na nieboskłonie choć odrobiny chmur...
Ale wreszcie coś drgnęło, zaszumiało, zaniosło się na burzę, która wszakże przeszła bokiem, ale gorąc już nie taka, a dziś nad ranem już tylko 17 stopni, niesamowite! Od razu żyć się chce :-) I jakby telepatycznie wywołuję koleżankę, która dzwoni z propozycją pójścia na kawę. Wyszykowałam się więc ochoczo i pomaszerowałam do cukierni, aby rozpieścić swoje kubki smakowe, bo do kawy zamówiłyśmy tartaletki wiśniowe z migdałami i czekoladą:


Oczywiście trochę inne niż na zdjęciu, ale zapomniałam zrobić fotkę. Wymieniłyśmy ploteczki, bo długo się nie widziałyśmy, a potem zrobiłyśmy przebieżkę po galerii w poszukiwaniu ostatnich promocji. Po tak fantastycznie zaczętym dniu postanowiłam wybrać się z mężem na poszukiwanie wymarzonych wygodnych foteli. Czekały na nas, akuratne, wystarczyło dobrać kolor. Miały być spokojne, stonowane, a ja pod wpływem tej poupalnej energii zamówiłam pomarańczowo-czerwone.


...żartowałam, ten na zdjęciu trochę jednak za odważny, ale oddaje moją euforię zakupową :-)
Na zakończenie dnia lampka pysznego martini z lodem i limonką, a co! Tak oto uczciłam koniec upałów i powrót do aktywności z lipcowo-sierpniowego uśpienia. W końcu to ostatnie chwile beztroski, bo podręczniki dla uczniów już w drodze i polecę pewnie do pracy...


Czy Wy także cieszycie się, że wraca nasze polskie lato zamiast tropikalnych upałów?

12 komentarzy:

  1. Czego mnie pozbawiły upały, to już wolę nie wspominać. Rolnikiem nie jestem, ale odszkodowanie chętnie bym przygarnęła... No cóż ryzyko zawodowe. A to o czym piszesz Joasiu to wszystko się zgadza. Książki kompletnie nie wchodziły, ja uciekłam w szydełkowanie. Nadrobiłam zaległości, bo tylko tak potrafiłam skupić myśli na czymś innym.
    Dziś zauważyłam że waga mi poszła w górę, no tak. Mówi się że zimą się tyle z braku ruchu, a teraz co? siedzę i marzę o przejażdżce rowerowej tęsknie spoglądając w stronę mojego rowerka.A na samą myśl o wyjściu z domu robi mi się słabo. Kawa poranna , kawa popołudniowa, ciasteczka... i siedzenie - gdzie tylko znajdzie się kawałek cienia. Chyba też muszę uczcić pierwsze chmury na naszym niebie - tylko jak? Może w końcu rower? Fotel cudny - sama bym się w niego zatopiła :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nasze fotele będą ciut inne, ale super wygodne, już nie mogę się doczekać, aż zasiądę jesienią z książką... Ja na razie wagę omijam z daleka, bo tylko lody, desery, ale na obiady nie miałam ochoty, cóż nikt nie jest doskonały, ale czy musimy być doskonałe, Gabrysiu? Mówią, ze w niebie jest nudno...

      Usuń
  2. Ja nie cieszę się z tego, bo wolę upały, ale takie do 30 stopni. Wtedy czuję, że jest lato.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też lubię ciepło, ale nie upały, powyżej 36 stopni odpadam...

      Usuń
  3. Nareszcie będzie czym oddychać :-) bo nasze polskie lato to temperatura nie przekraczająca 30°C ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Nigdy nie przypuszczałam, że ucieszy mnie momentami pochmurne niebo i zamglone słońce, a gdy patrzę na te biedne rośliny...

      Usuń
    2. Ja wczoraj z nosem przyklejonym do szyby obserwowałam padający deszcz, a potem szybko pobiegłam zbierać deszczówkę - na ciężkie czasy

      Usuń
    3. U nas była burza i lało jak z cebra, wąchaliśmy deszcz i cieszyliśmy się z każdej kropli, złoto z nieba!

      Usuń
  4. Jako zimnodeszczolubny, z pełną odpowiedzialność, mogę wybuchnąć radością oglądając ochłodzenie się pogody.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja także cieszę się , zwłaszcza, że burza przyniosła wreszcie deszcz! Jak miło pomyśleć, że jutro każdy oddech nie poparzy gardła...

      Usuń
  5. Tak, ja też mam dość upałów, już nie wiedziałam, gdzie się mam schować ze swoim drewienkiem do malowania:) Nigdzie nie dało się pracować:( A wieczorem burza, i teraz najchętniej siedziałabym na dworze, takie fajne powietrze:)
    My dzisiejsze święto spędziliśmy u jedynej żyjącej siostry mojej ukochanej babci...i było pięknie i smutno, bo babcia (tak prosiła do siebie mówić) opowiadała, to, co przeszła na Wołyniu, podczas słynnych rzezi...Oprócz oczywistego pytania, jak człowiek człowiekowi może, przyszła też refleksja, jak nam, zaledwie kilkadziesiąt lat po tamtych zdarzeniach nie wstyd, gdy narzekamy na takie małe rzeczy...To nic w porównaniu z tym, co przeszli nasi rodacy w tamtych latach:( Wszystkiego dobrego:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez przeszła burza, ale jeszcze duchota daje się we znaki, na dworze przyjemniej niż w mieszkaniu. Co do opowieści babć i cioć, jest to dla mnie zawsze niesamowite, ile ci ludzie kiedyś przeszli i zadaję sobie pytanie czy nasze pokolenie byłoby do tego zdolne.... Opowieści takich mam kilka w pamięci i może kiedyś je wykorzystam, zanim szczegóły pójdą w niepamięć.
      Dzięki za inspirację:-)

      Usuń