niedziela, 24 stycznia 2016

Przychodzi uczeń do biblioteki...

Pisałam co nieco o typach czytelników, ale dziś będzie o szczególnym typie czytelników dziecięcych, którzy dzielą się na podtypy. Z odwiedzinami uczniów w bibliotece wiąże się także kilka anegdot, które postaram się przytoczyć, a niektóre brzmią jak w znanych dowcipach z serii "przychodzi baba do lekarza"...
Są dzieciaki, które wypożyczają JEDNĄ starannie wybraną książkę i przychodzą dopiero po następną. Są tacy, którzy przychodzą codziennie, pokręcić się miedzy regałami i czasami coś dopożyczą. Jeszcze inni biorą po kilka książek, często nie zwracając uwagi na tytuł. Niektóre dziewczynki lubią, by wybrać im kilka książek na dany temat i w czytelni przeglądają, z namysłem wybierają od 1 do 3. Zdarzają się czytelnicy, którzy nie wypożyczą książki, jeśli nie ma ilustracji lub czcionka jest zbyt mała. Są czytelnicy pytający o określone tytuły, czasem mają je zapisane na mikroskopijnych kartkach.
Często spotykanym typem czytelnika biblioteki szkolnej są spacerowicze czyli dzieciaki, które nie lubią wychodzić na przerwę i przechowują się w czytelni, nie mam nic przeciwko, jeśli sięgają chociaż po czasopismo...Najbardziej "zajmującym" czytelnikiem jest taki, który zajmie bibliotekarzowi całą godzinę, wymyślając różne zagadki i żądania i NICZEGO NIE WYPOŻYCZY! Zawsze przy takiej okazji przypominam anegdotę o kliencie, co to pyta panią w piekarni czy są czerstwe bułki i gdy pani odpowiada, że są oczywiście, to klient odpowiada: to po co żeście tyle napiekli?


Anegdoty z życia wzięte:

1. Uczeń prosi o chudą książkę. Zwracam mu uwagę, że chudy może być człowiek lub pies, a książki są cienkie, na to uczeń: a mój tata mówi, że on z matmy to jest cienki Bolek...

2. Kolega tego pierwszego prosi o byle jaką książkę, bo pani kazała wypożyczyć. Podpowiadam, żeby mówił raczej jakąkolwiek, bo byle jaka to nieładnie brzmi, a on na to, że wszystko jedno, bo i tak nie lubi czytać...

3. Trójka uczniów przybiega z misją wypożyczenia słowników na lekcję. Pytam o rodzaj, patrzą na siebie porozumiewawczo i jeden mówi: fizjologiczne...Chyba chodzi o frazeologiczne? Niepewnie kiwają głowami...

4. Siostra katechetka przysyła uczniów z klasy IV po kilka Biblii. Podaję opasłe tomiska , na okładce dużymi literami PISMO ŚWIĘTE NOWY I STARY TESTAMENT, biorą po 3, wychodzą, po chwili drzwi się uchylają i jeden z uczniów niepewnie zwraca mi uwagę: ale siostra prosiła o Biblie...

5. Przed feriami często uczniowie wypożyczają lektury i Kuba z V klasy przychodzi po książkę ANNA Z ZIELONEJ GÓRY. Pytam, czy nie chodzi czasami o ANIĘ Z ZIELONEGO WZGÓRZA? Jeśli to ta sama, to może być, byle nie była za gruba...

6. Wesołe zazwyczaj bliźniaczki z II klasy przychodzą jakieś nie w sosie. Pytam: dziewczynki, co dzisiaj takie miny? A, bo proszę pani , mamy dziś sprawdzian z WF-u! I to jest takie straszne? No pewnie, bo ktoś jest giętki, a ktoś nie, a z przewrotów nie ma korepetycji...

7. Nicola Z II klasy pyta kiedyś: a pani się tu nie nudzi tyle godzin? Z Wami, nigdy!

8. Koleżanka przed feriami sama wyprodukowała anegdotę: chłopak z VI klasy tuz przed zamknięciem przybiegł zdyszany po TAJEMNICZY OGRÓD. Koleżanka podeszła do półki i na pamięć sięgnęła po lekturę. Uczeń podziękował i wyszedł. Podliczając ilość wypożyczeń zauważyłam, że wziął Małą księżniczkę tej samej autorki. Uśmiałyśmy się obie, tym bardziej, że winny był brak okularów na nosie , a obie książki miały zielone okładki. Ale chłopak też chyba nie przeczytał tytułu, bo nie wrócił by wymienić...

47 komentarzy:

  1. Asiu wygląda na to ,że nie nudzisz się w pracy.Już Ci chyba wspominałam ,że będąc w klasach 1,2 szkoły podstawowej moim marzeniem było zostać bibliotekarką. Długo myślało mi się ,że polega to na tym ,że siedzę sobie w ciepełku i czytam książki "na okrągło" i mam taki duży wybór.Anegdoty z życia wzięte.....wprawiły mnie w dobry nastrój....chociaż i tak nie mam złego.A jeżeli chodzi o typ czytelnika to idę do biblioteki z konkretną "listą życzeń" a wcześniej sprawdzam ,że to co chcę jest do wypożyczenia.Nie chwalę się ,ale będąc czytelniczką ponad 30 lat już same panie z biblioteki znają moje gusta ,a nawet guściki....

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele osób nadal tak widzi pracę bibliotekarzy...
      Dobrze Gabrysiu, że panie wiedzą co lubisz, bo nic nie jest bardziej wkurzające niż wtykanie czegoś niestrawnego...sama tego nie lubię:-)

      Usuń
    2. Szkoda ,że nawet na drugie nie mam Gabrysia bo to imię mi się wyjątkowo podoba.Czyżbyś Asiu wolała do mnie "mówić" Gabrysiu?Następna napisała Gabrysia więc chyba stąd ,zresztą to właściwie zupełnie nie ważne. Ale tak przy okazji chcę Ci napisać ,że oglądałam film" Marsjanin" ,o którym wcześniej pisałaś. Ten drugi zaczęłam,ale ponieważ jakoś była .."do d...." poczekam .Ten co oglądałam..podobał się mnie i mojemu Mietkowi.

      Usuń
    3. Oj, ale gapa ze mnie, przepraszam, chyba właśnie dlatego, że pisałam do Ciebie, a na dole zdjęcie Gabrysi, obiecuję być bardziej uważną. Jestem ciekawa ile Oskarów zdobędą oba filmy...

      Usuń
  2. Pamiętam jaka byłam dumna, kiedy znalazłam się w grupie... nie wiem jak ona się nazywała - na przerwach pomagałyśmy w bibliotece. Oprawiałyśmy książki a juz szczytem marzeń był dzień kiedy wypadał mi dyżur WYPOŻYCZANIA :) Te biblioteczne czasy z mojej szkoły podstawowej wspominam chyba najmilej. Anna z Zielonej Góry - jak dla mnie pobija wszystko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To się nazywa Aktyw biblioteczny, wiem, trochę z innej epoki:-)Dobrze, że masz takie wspomnienia, bo ja wolałam bibliotekę publiczną...

      Usuń
  3. Książka z biblioteki w czasach szkolnych kojarzy się przede wszystkim z obowiązkowymi lekturami. A, że dziecko nie wie co zawiera Biblia świadczy niezbyt dobrze o rodzicach. A przecież jest nawet biblia dla dzieci. Ja swego czasu nabyłam taką, z informacją w postaci obrazków.
    Aby dziecko garnęło się do książki samo z siebie musi mieć przykład w domu rodzinnym. Acz zdarzają się wyjątki od reguły.
    Do "dorosłej" biblioteki chodzę z konkretną potrzebą i wkurza mnie, jak pani bibliotekarka usiłuje mi coś wcisnąć nie mającego żadnego związku, ani z autorem, ani z tematyką książki, którą chcę wypożyczyć. Zaczęłam podejrzewać, że chodzi o to, aby dobrze wyglądały statystyki. Wypożyczam 2-3 książki, a ona przynudza, że mogę 5. Masakra.

    Miłego dnia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze podejrzewasz, ale ja nie mam im tego za złe, bo rozmawiałam z zaprzyjaźnioną panią z biblioteki publicznej i prawda jest taka, że rozlicza się je ze statystyk, tak jak w banku z ilości udzielonych kredytów. Absurd? jak wiele w naszym kraju...
      Też mam w domu piękną ilustrowaną Biblię dla dzieci i szkoda, że katecheci z tego nie korzystają, bo oryginalna jest trudna dla uczniów podstawówki...

      Usuń
  4. Ważne,że wiedzą gdzie i po co jest biblioteka. Anna wymiata. Uważam,że tak właśnie powinno się ten tytuł tłumaczyć ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Och, tłumaczenia czasem doprowadzają mnie do rozpaczy: Małgorzata we wspomnianej lekturze czasem tłumaczona jest jako Rachel, o Puchatku czy Pippi nie wspomnę. Kiedyś chciałam czytać na głos z uczniami Małego księcia, ale miałam różne wydania i co chwila dzieci wykrzykiwały, że maja inny tekst!

      Usuń
  5. Takich anegdot nigdy za mało! Chociaż ta o Biblii mnie zasmuciła...

    Dzieci są niesamowite, cieszę się za każdym razem, gdy widzę jakieś z książką. Sama oblegałam bibliotekę i wypożyczałam tyle książek ile tylko się dalo ;) Pozdrawiam ciepło! :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Staram się zapamiętywać lub zapisuję. Ja też wypożyczam zawsze więcej, bo na 6 czasem tylko 2 są ciekawe...a na nudne szkoda mi czasu:-)

      Usuń
    2. Dokładnie tak! Jest na świecie tyle książek, że nie ma po co się męczyć z taką, która do nas nie pasuje ;)

      Usuń
  6. Pewnie wiesz, że na przerwie do biblioteki często zaglądają dzieci, które, mówiąc oględnie, nie najlepiej czują się z rówieśnikami. To nieraz jest ich jedyny azyl. Jasne, że nie wszystkie, ale tak też bywa.
    Ja też, bezapelacyjnie przyznaje palmę pierwszeństwa Ani :) Może napiszemy jakąś petycję o zmianę tytułu w polskim wydaniu?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, a ile tematów przewija się przez bibliotekę, nie mówiąc o arsenale drobiazgów, których dzieciaki potrzebują i po to do nas przychodzą:gumka do włosów, logo szkoły(dawniej tarcza),szklanka wody, ściereczka, chusteczka, papier toaletowy, korektor, długopis itp.
      A petycję napisałabym do tłumaczy ogólnie...

      Usuń
  7. Jotka przychodząc do Ciebie na bloga czuje sie jak to dziecko co to nie lubi czytać książek ale przychodzi do biblioteki , bo lubi panią z biblioteki, lubi sobie z nią pogadać , bo ta znajduje dla niej czas i wydaje się słuchać tego co się mówi ....Kiedy bylam dzieckiem chodziłam do biblioteki właśnie dla pani bibliotekarki , która byłą osobą miłą i słuchała mnie słysząc co mówię

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, to największy komplement, balsam na moje uszy, wszak życie toczy się w realu,a nie w książkach....

      Usuń
  8. Ależ świetne te anegdoty! Zapiszę je sobie, bo warto! Wydawałoby się, że praca bibliotekarki (którą zresztą chciałam być) to stabilizacja i według niektórych monotonia...a tu proszę, jakie pole do obserwacji, psycholog by się nie znudził;)))) Dobrego tygodnia Asiu:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O stabilizacji i monotonii zawsze mówi ktoś z zewnątrz, ale nie dziwię się, nawet moje koleżanki ze szkoły gdy wpadną na chwilę, a jest akurat cicho i pusto, mówią : ale tu u Was miło, też bym tak chciała...a my czasami marzymy o godzince spokoju, żeby spojrzeć, co tam nowego w "Świerszczyku".
      Serdeczności kochana:-)

      Usuń
  9. Anna z Zielonej góry i dzieciaki, które przyszły po Biblie rozbawiły mnie najbardziej ;)) Widzę, że biblioteka szkolna to miejsce bogate w przeróżne historie trochę jak salon fryzjerski ;) Nie wiem czy to tylko w moim liceum czy ogólnie w liceum biblioteki nie są już taki ciepłym miejscem, panie bibliotekarki zadzierają nosa i czasem aż wolę pofatygować się do miejskiej biblioteki niż załatwić coś w szkolnej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O bibliotekarzach krążą podobne historie jak o lekarzach, urzędnikach itd. Ja w liceum też miałam pecha do bibliotekarki, ale ostatnio to bardzo się zmienia, wszystko zależy od ludzi, pewnie o mnie też ktoś może coś niemiłego powiedzieć, bo np. trafił na mój gorszy dzień... jak to w życiu :-)

      Usuń
  10. Osoby pracujące z dziećmi mają tyle śmiechu w swojej pracy i chyba nigdy się nie nudzą, bo dzieciaki potrafią zaskoczyć swoim abstrakcyjnym myśleniem. Mam znajomą która jest polonistką i zdaje się, że też zbiera "złote myśli" swoich uczniów z wypowiedzi i wypracowań :)
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj tak, koleżanki czasami czytają mi takie różne perełki czyli humor zeszytów szkolnych, fajna lektura:-)

      Usuń
  11. ta.... coś na wzór
    Przychodzi facet do sklepu:
    - Poproszę cukier w kostkach,
    - Przykro mi nie ma,
    - To po proszę jakąś inną tanią bombonierkę dla teściowej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobreeeee! W sumie zazdroszczę osobom, które potrafią wymyślać takie dowcipy :-)

      Usuń
  12. Świetne anegdotki. Wszystkie, ale ta o Ani najbardziej mnie się podobała, właśnie czytam tę serię.
    Pozdrawiam. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parę lat temu też sobie odświeżyłam serię o Ani i niezmiennie bardzo mi się podobała :-)Polecam tej autorki BŁĘKITNY ZAMEK,jeśli nie czytałaś :-)

      Usuń
  13. Zawsze lubiłam chodzić do biblioteki. Ostatnio odświeżyła to po kilkuletniej przerwie i chyba przy tym zostanę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To chyba nieuniknione, jeśli się dużo czyta, bo szafy nie są z gumy...

      Usuń
  14. Szkoła to kopalnia anegdot :) Ja w dzieciństwie to w bibliotece mogłam spać - niestety wyganiano mnie do domu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Żeby w nocy mogła dziać się magia, gdy światła gasną chochliki harcują...

      Usuń
  15. Szkolną bibliotekę wspominam bardzo dobrze. Było to jedyne pomieszczenie edukacyjne, do którego wchodziłem bez żadnych obaw!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, niektórzy mają uzasadnione obawy, że wcisnę im książkę...taka jestem!

      Usuń
    2. I potem jeszcze sprawdzasz czy przeczytali?

      Usuń
    3. O nie, tego nie robię nigdy!!! sama pamiętam takie panie, które w ten sposób potrafiły wielu uczniów zniechęcić do czytania, sama też nie czytam do końca, jeśli książka nie podoba mi się.

      Usuń
  16. W sumie wesoło mas w tej pracy. Tylko jak znam życie, to musisz też mieć anielską cierpliwość :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, znasz życie doskonale...nie wiem czy mam anielską, ale staram się :-)

      Usuń
  17. Anegdotki pierwsza klasa, a biblioteki ja zawsze uwielbiałam. Chyba imię zobowiązuje- uwielbiam książki jak Ania z Zielonego Wzgórza :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu, niedługo Twoje dzieło będzie stało na półkach...mam nadzieję, że Iława jest dumna?

      Usuń
  18. Piękne wspomnienia będą towarzyszyć nawet, gdy przyjdzie emerytura. A przy młodych, sam człowiek staje się młodszy. Zawsze chciałam pracować w bibliotece, ale koleżanka wyprowadziła mnie z błędu, że będę sobie poczytać. Podobno nie ma czasu na czytanie. Serdeczności zasyłam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To właśnie paradoks, bibliotekarz nie ma czasu na czytanie...Czasami znajdzie się chwila, żeby chociaż nowości przeglądać, ale pozytywne jest to, że jednak dużo ludzi czyta - ile razy odwiedzam osiedlową bibliotekę, to zawsze stoję w długiej kolejce.
      Ode mnie także serdeczności :-)

      Usuń
  19. piątka mnie rozbroiła:D u nas była taka seria 100bajek i szło prawie tylko to... na nic innego dzieci uwagi nie zwracały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas też jak się uprą na jakąś serię, to na nic innego nie można ich namówić, media robią swoje...

      Usuń
  20. Bardzo fajny temat, a z anegdot uśmiałam się, że ho ho :) Najbardziej mi się podobała 1 i cienki tata z matmy :) Anna z Zielonej Góry, nieźle sobie to chłopak wykombinował, tak w lot powstała książka o polskiej bohaterce:)

    Do biblioteki szkolnej bardzo lubiłam chodzić, zawsze pachniało tam książką, tajemnicą w nich skrywaną, drukiem, papierem. Dużo lektur mi się podobało zwłaszcza w tych młodszych klasach SP.
    Pani wymyśliła żebyśmy założyli sobie taki zeszyt, w którym mieliśmy napisać krótkie streszczenie i narysować jakiś obrazek do książki, której przeczytaliśmy.
    U mnie w domu książki czyta mój syn i ja, a mąż czytanie traktuje jak karę. Nie rozumiem go zupełnie. Ja jakbym tylko miała dużo czasu, to czytałabym i czytała :) Wydaje mi się, że nie jest to tylko kwestia wychowania, ale też charakteru, osobowości.
    Do biblioteki miejskiej też chodziłam, a że było skromnie i szybko przeczytałam te książki, które głównie mnie interesowały, to przestałam chodzić.

    Pozdrowienia serdeczne ślę :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz też funkcjonują zeszyty lub dzienniki lektur, czasami robimy konkurs na najładniejszy. Rodzicom zdarza się przedobrzyć i rysują w tych uczniowskich zeszytach...
      Dzieciom taki zeszyt lektur daje fajny obraz tego ile i co przeczytały.
      Miło, że zaglądasz :-)

      Usuń
  21. Twoja praca to musi być kopalnia anegdot :D!
    Uwielbiałam szkolną bibliotekę. Jak jeszcze byłam w nauczaniu początkowym to pamiętam dostałam od Dyrektora nagrodę za największą ilość przeczytanych książek :P Jakiegoś pluszowego misia czy coś... Misia już niestety nie mam, ale książki kocha do dziś :)!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, praca ciekawa i angażująca emocjonalnie, czasami żartuję, ze bibliotekarka w szkole jest panią od wszystkiego...a czytelnicy? Bywają tacy jak Ty i bywają inni...
      Pozdrawiam serdecznie :-)

      Usuń