sobota, 9 stycznia 2016

Szperacz przesyłkowy....

Mój towarzysz życia jest namiętnym poszukiwaczem okazji internetowych - o zakupy chodzi oczywiście. Zawsze znajdzie jakąś fajną promocję: a to 2 sztuki w cenie jednej, a to ostatnia para za pół ceny itd. i oczywiście ma szczęście do rozmiarów.
Jest też na tyle sprytny, że jeśli coś z garderoby można przymierzyć w sklepie, on idzie i mierzy, a potem zamawia w sieci.
Nie chciało by mi się. Nie lubię kupować ubrań w necie, jeszcze nigdy nie byłam zadowolona.
Gdy mąż zamówił mi bluzkę (niby w moim rozmiarze), bo brakło mu do darmowej przesyłki to okazało się, że bluzka była za duża i w dodatku 5 zł droższa, niż w sklepie...ale on jest oczywiście zawsze zadowolony, zawsze trafia! A co jest w tym wszystkim dziwnego? To, że ZAWSZE (chociaż to prawie niemożliwe) przeszukuje paczki, kartony, kieszenie nadesłanych ubrań w poszukiwaniu podrzuconej STÓWKI!!! Gdy pytam po co to robi, odpowiada, że nigdy nie wiadomo, może jakaś dobra dusza podrzuciła jakąś gotówkę na następne zakupy? Oczywiście nic nigdy nie znalazł, ale nadal przeszukuje. Fakt, podobno kiedyś ktoś, kupując ubranie w ciucholandzie znalazł w kieszeni 100 euro czy marek jeszcze, nie pamiętam, ktoś inny znalazł jakąś biżuterię, ale zakupy w necie to jednak co innego.
Cóż, każdy ma jakieś dziwactwa, mojego męża nazywam szperaczem przesyłkowym...

41 komentarzy:

  1. Sama często robię zakupy w internecie, ale nie dotyczy to odzieży i obuwia. (No chyba, że mam okazję wcześniej coś przymierzyć i po prostu kupuję w sieci ten sam model taniej. Ale doliczając koszty przesyłki zazwyczaj różnica cenowa się zaciera, więc to rzadkie przypadki.)
    Do lumpeksów też czasem zaglądam i potwierdzam, że zdarza się (choć niezwykle rzadko) coś znaleźć w kieszeniach zakupionych ubrań. Stówy jeszcze nie znalazłam, ale kto wie... ;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno kto szuka, ten znajdzie, pieniądze można znaleźć na ulicy, tylko trzeba patrzeć pod nogi...

      Usuń
  2. Hahaha ale się uśmiałam Joasiu - tego szukania stówy. Nigdy bym na to nie wpadła. Ale widzisz, przypomniałaś mi pewne zdarzenie. Pamiętasz czasy paczek z kościoła? Masło, sery a czasem i ubrania z Niemiec się trafiały. Mieliśmy fajnego księdza w klasie maturalnej. Dbał o nasze głowy i dostawaliśmy masło, żółty ser na lekcjach religii a nawet raz dostaliśmy po takiem olbrzymim indyku. Cała rodzina zjechała się na wyżerkę wtedy. Kiedyś wpuścił nas do salki, gdzie były ubrania z darów. Wybrałam sobie wtedy taki obszerny sztruksowy płaszcz. Wyobraź sobie że była w nim wizytówka pani z apteki. Z adresem w Oldenburgu. Moja mama umiała trochę po niemiecku i napisała list. A potem przyszła ogromna PACZKA. Wiesz co to było za wydarzenie??? Słodycze, kawy, konserwy jednym słowem paczka z raju. Przez długie lata paczki przychodziły. Potem kiedy dzieci były małe dostawałam lekarstwa na kolki, Milupy i soczki. Znajomość trwała chyba dobre 10 lat. Jeszcze mnie poratowali lekami skruszającymi kamienie nerkowe. Taka to była historia pewnej kieszeni :) Kto szuka ten znajdzie. Pozdrowienia dla Męża i powodzenia życzę w szperaniu :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że pamiętam paczki, tylko że my nie dostawaliśmy nic z kościoła. Dużo różnych afer wynikło z tych darów, to dłuższa opowieść. Paczki dostawali też z Ameryki świadkowie Jehowy i sąsiadka mojej babci przynosiła sery, mleko w proszku, czekolade, a babcia dzieliła się z nami. Kto miał rodzinę za granicą lub księdza w rodzinie to paczki dostawał.
      To prawda, że te paczki to były jak z raju...nawet mydło miało lepszy zapach.

      Usuń
  3. Ostatnią rzeczą, którą kupiłam w necie była...książka.
    Dotyczy tresury psów ("Pozytywna tresura psów"). Mam nadzieję, że uda mi się w końcu ujarzmić bestie, które zalęgły się w głowie naszego psa, a przejawiają się w totalnej nieufności do każdego człowieka....(od szczeniaka miał podłego właściciela, który go bił, potem schronisko, skąd go przywieźliśmy, przemierzając setki kilometrów).
    Tak wyglądają moje aktualne "netowe" zakupy. Kiedyś kupowałam różne rzeczy - buty, spodnie, bluzki. A, widzisz - kupuję także....wczasy, bo taniej ;)

    Miłego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zawsze przykro słyszeć, że może ktokolwiek tak traktować psa...oby nabrał ufności! Ja czasami kupuję książki w sieci dla biblioteki.
      Miłego weekendu:-)

      Usuń
  4. Asiu,cieszę się ,że tu zajrzałam.Co prawda humor i tak miałam niezły ,ale poprawił mi się po "szperaczu przesyłkowym"....Tak jak ktoś nie wygra -kto nie gra....może w tym przypadku ktoś nie znajdzie-kto nie szuka.Moimi zakupami w necie do tej pory były jedynie książki ,które znalazłam w promocji.Bardzo proszę abyś bardzo serdecznie pozdrowiła " swojego namiętnego poszukiwacza okazji internetowych".Już Go lubię....Życzę Mu powodzenia w swoich działaniach...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się, że poprawiłam Ci humor, pozdrowienia przekazałam i mąż się zdziwił, że został bohaterem postu:-)

      Usuń
  5. Czyż Internet nie jest wspaniałym wynalazkiem?
    Kupuję różne rzeczy w sklepach internetowych oprócz ubrań i butów. Muszę własnoręcznie sprawdzić, czy przyjemne w dotyku, a poza tym z numeracją bywa różnie. Najpoważniejszym zakupem przez Internet był rower stacjonarny. Przywieźli, ustawili, dopasowali.

    A co do Twojego "szperacza", może zrób mu taki numer i włóż z dyszkę do sprawunku, tak aby nie widział? Niech ma radochę. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super pomysł! Ale potem to jeszcze zacznie więcej zamawiać i dopiero będzie! Muszę się zastanowić!

      Usuń
  6. A ja robię zakupy na allegro, na OLX też mi się udało kupić nowe obuwie sportowe za 1/3 ceny. Jakoś jeszcze nigdy się nie nacięłam. Pierwszy moim zakupem po założeniu konta na allegro był telefon komórkowy, który mam do dzisiaj i innego nie chcę. Fakt, drżałam trochę, czy się nie władowałam na minę, bo 10 lat temu prawie 500 zł to był dla mnie majątek, ale to i tak było taniej o 200 zł niż w salonie. Ale jak widać transakcja była udana, a telefon służy mi bezawaryjnie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ryzyko zawsze jest, ale jak strona sprawdzona i płaci się przy odbiorze, to trochę mniej ryzykujemy.

      Usuń
  7. Twój mąż jest bardzo konsekwentny, więc w końcu coś znajdzie, na pewno :-)
    Teraz ceny internetowe i sklepowe mocno się wyrównały, ale można znaleźć okazje. Najlepsze są książkowe, ale spodnie o 70 zł taniej, to też dobra oszczędność :-) Ubrania najpierw mierzę w stacjonarnym, a potem kupuję w necie - chociaż, w tamte wakacje zamówiłem dwie pary butów bez wcześniejszego mierzenia i trafiłem w dziesiątkę. Ale to był sklep, że przesyłki i zwroty ma całkowicie za darmo, więc wiele nie ryzykowałem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To widzę, że moglibyście sobie przybić piątkę pod każdym internetowym względem, bo mąż też wynajdzie zawsze przesyłkę i zwrot bez opłat, a gdy musi coś zapłacić, to jest niepocieszony...

      Usuń
  8. Ależ optymista z Twojego męża, nic tylko gratulować :) Każdy z nas ma swoje dziwactwa i mam wrażenie, że to właśnie one tworzą nas wyjątkowymi ludzmi :) pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, te dziwactwa, przyzwyczajenia i febliki czynią świat ciekawszym...
      Miłej niedzieli :-)

      Usuń
  9. Ja również nie przepadam za zakupami w internecie, jak do tej pory zamawiałam pięć pary butów z czego tylko dwie okazały się dobre... Niby rozmiar ten sam a jednak raz za duże, raz za małe, lepiej pójść i przymierzyć ;)

    Bardzo współczuję osobie, która zostawiła te 100 euro, ja raz wyprałam ze spodniami 10 zł i plułam sobie w brodę. W końcu utracone "frajersko" pieniądze bolą najbardziej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja wyprałam czarne spodnie z chusteczką papierową w kieszeni, to co zobaczyłam po opróżnieniu pralki przyprawiło mnie o krzyk rozpaczy - spodnie odkurzaliśmy odkurzaczem na najwyższym ciągu... w sumie dobry sposób, jakby co...

      Usuń
  10. Jakoś tak nie mogę się do końca przekonać do zakupów internetowych, chociaż dużo osób robi to dość często. Moja siostra większość rzeczy zamawia przez internet. Jednak co do ubrań czy butów faktycznie jesteśmy ostrożne.
    Na minioną gwiazdkę skusiłam się i zamówiłam prezenty dla dzieciaków przez sklepy internetowe i poza jednym niewypałem reszta była jak najbardziej w porządku. Kilka lat temu zamówiłam przez internet telewizor plazmowy, bo był dużo tańszy niż w sklepach stacjonarnych, a le zastrzegłam sobie odbiór osobisty w sklepie, bym mogła go sprawdzić zanim się zdecyduję, bo do domu przywiozą zostawią, a potem jak uszkodzenie jakieś wyjdzie to się wtedy problemy zaczynają. Wybór okazał się trafny, bo telewizor działa do dziś :)

    Mój wężullo natomiast lubi kupować coś co jest w sklepie na promocji. Ostatnio kupił 10 kostek masła tylko dlatego, że były przecenione z powodu krótkiej daty, która została do spożycia :) Boszszszeeee myślałam, że padnę, jadł to wtedy niebożę sam, bo mi i synalowi jakoś to smarowidło nie podeszło. Od tej pory trochę rozważniej podchodzi do wszelkich promocji ;)
    Ściskam Cię Joasiu serdecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kochana, mojego też oduczyłam takich "promocyjnych" zakupów.
      Ciągle myślę, jak tam u Ciebie ze zdrowiem? Mam nadzieję, że ogarniasz, skoro się odzywasz:-)
      Przytulam Cię kochana najmocniej!

      Usuń
  11. Może Twój mąż zostanie wynagrodzony za ten swój upór i konsekwencję. I znajdzie wreszcie prawdziwy skarb w jakiejś kieszeni???
    Ale wtedy będzie radość w domu. !!!!
    :-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też mu tego życzę, bo w tym szperaniu jest tak dziecinnie naiwny, że aż się serce ściska:-)
      Serdeczności:-)

      Usuń
  12. Każdy ma swoje małe dziwactwa ;) Ale może w myśl zasady: kto szuka ten znajdzie, w końcu nastąpi ten szczęśliwy moment i Twój mąż pomacha Ci przed nosem banknotem :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A niech macha, zasłużyłam, bo ciągle się z niego nabijam...
      Dobrej niedzieli Ewuniu:-)

      Usuń
  13. Ksywka dla towarzysza życia idealna wręcz :D naprawdę przypadła mi do gustu po przeczytaniu notki ^^
    Każdy z nas ma jakieś dziwactwa, lepiej że ma takie a nie drogie zakupy ^^ A jak ma szczęście do rozmiarów dla siebie to chociaż tyle :D Ja zawsze mam pecha do takich spraw, a moja mama zawsze zamawia wszystko wręcz idealne..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też szczęścia nie mam, więc nie zamawiam, ale mężowi nie bronię, skoro to jego sport jakby...
      Serdeczności :-)

      Usuń
  14. Oj...każdy ma swojego "mola" a "mol" Twojego męża jest zupełnie nieszkodliwy

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To fakt! Może według niego ja mam gorsze mole...

      Usuń
  15. Różnego rodzaju ludzie mają hobby. Znam pewnego pana, który nałogowo chodzi na prezentacje. Nic na takich pokazach nie kupił, ale ma za to pełne mieszkanie bezwartościowych prezentów!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przez zaproszenia na takie prezentacje zlikwidowałam telefon stacjonarny! Nie mogłam się opędzić...

      Usuń
  16. Fajną historię nam opowiedziałaś:) Wiesz, często robię zakupy w necie, ale nigdy nie pomyślałam, że może ktoś włożył coś na zachętę;) chyba od tej pory zacznę zaglądać;)
    A ubrania zamówione w sieci to zawsze porażka, o butach nie wspomnę;) ale tak to jest, jak ktoś nie lubi chodzić po sklepach, a ja tak tego nie lubię:(((
    Dobrego tygodnia Asiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale ludzie są odważni i zamawiają wszystko, nie słyszałam tylko by znalazł ktoś bonus, albo się nie pochwalił...

      Usuń
  17. Hah, to musi być niesamowicie uroczy człowiek :) Bardzo mi się spodobała ta historia o mężu :D Trzymam kciuki za jego poszukiwania! Kto wie może jego wytrwałość zostanie kiedyś nagrodzona :)

    OdpowiedzUsuń
  18. No na pewno nie można się z Nim nudzić, znak Barana zresztą!
    Witam u mnie i pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
  19. Szukajcie a znajdziecie. Dopiero Ci będzie łyso, jak naprawdę coś znajdzie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A co tam, niech znajdzie, może się podzieli...

      Usuń
  20. do takich zakupów trzeba mieć szczęście. sama nie lubię kupować przez internet, bo szkoda zachodu ze zwrotami, natomiast narzeczony zawsze kupuje ubrania w Internecie i zawsze wszystko pasuje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To może facetom jakoś łatwiej trafić albo kobiety bardziej wymagające są?

      Usuń
  21. Ojej! Powodzenia! Polecam Ci, wiesz to jest tak, że jak w końcu coś bardzo przypadnie do gustu to potem się już człowiek przekona i w większości jest zadowolona. Ja na jakieś 50 transakcji mam jedną wadliwą pod względem czasu przesyłki (chyba ok 4 msc) i towaru (rozmiar/jakość materiału. Ale trzeba czytać opinie innych, oceny sprzedającego i można nie wychodząc z domu się ubrać i wyposażyć :) Polecam ubraną w moja kurtkę zimową z Internetu ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno masz rację, bo znam także zadowolone osoby, a ja czasem lubię pobuszować w sklepach, fakt, że zimą nie lubię przymierzać, ale cóż wszystko ma plusy i minusy...

      Usuń