wtorek, 11 grudnia 2018

To nie dla nas sprawa...

Chłopak, jakich wielu, ostatnia klasa gimnazjum.
Dom bez patologii, rodzice zainteresowani synem, ostatnio zaniepokojeni.
Od października O. zaczął wagarować.
Rodzice powiadomieni przez szkołę stawili się oboje na rozmowę z wychowawcą zdziwieni, że syn nie chodzi do szkoły.

Wydało się przy okazji, że chłopak podbiera rodzicom większe sumy pieniędzy, późno wraca do domu.
Matka odkryła, że syn zrobił sobie duży tatuaż, na który rodzice nie wyrazili zgody. Nie jest przecież pełnoletni.
Prawdopodobnie przeznaczył na to podbierane rodzicom pieniądze.

Za nic nie chce zdradzić, gdzie tatuaż mu zrobiono, nie pomogły prośby i groźby, prywatne śledztwo rodziców nie przyniosło efektów.
Ojciec O. udał się na policję, aby zgłosić nielegalne wykonanie tatuażu u nieletniego bez zgody rodziców.
Na komisariacie usłyszał, że to NIE JEST SPRAWA DLA NICH, bo po pierwsze mała szkodliwość czynu, po drugie nikt nie ucierpiał... poza portfelem rodziców, chyba że oskarżą syna o kradzież.

Ponieważ sprawa oparła się o organy ścigania, jakby nie było,chłopak nieco się wystraszył i obiecał poprawę, chociaż nawet na policji nie zdradził punktu, w którym ozdobiono mu ciało.

Rodzice w obecności syna poprosili nauczycieli o nową szansę, by chłopak nie stracił roku nauki, bo gdy gimnazjum wygasa, nie ma drogi wstecz... ewentualnie do podstawówki, ale to inny program nauczania, a dla chłopaka wstyd.
Taką szansę i pomoc oczywiście dostał, ale czy zrobi z tego użytek? Pozostaje jeszcze nie wyjaśniona kwestia podbierania kasy rodzicom i wiele innych.

Coraz więcej zdarza się sytuacji, gdy bezradni rodzice dojrzewających uczniów szukają pomocy w szkole, ale nasze władze nie widzą potrzeby ani zwiększenia etatów dla pedagogów szkolnych, ani tym bardziej zatrudnienia w szkołach psychologów lub zapewnienia szybkiego dostępu do psychiatrów, a to obecnie coraz bardziej nagląca sprawa.

Jeśli
przyjąć, że podobnej pomocy potrzebują sami rodzice, to jest naprawdę nieciekawie.


106 komentarzy:

  1. W takiej sytuacji, pomocy potrzebuje i syn, i rodzice. Takie rzeczy nie biorą się znikąd. Najczęściej jest to hodowane w rodzinie dłuuugo. I nieświadomie. Ech! U nas pedagogiem szkolnym jest dziewczyna, która sama bardzo potrzebuje psychologa. Ale ma plecy i układy, i odpowiedni papier. Bardzo długo jeszcze system będzie szkodził ludziom, a nie im pomagał. A system tworzą ludzie.
    Jeśli rodzice coś zajarzą, to sami znajdą dobrego terapeutę rodzinnego. Jeśli nie, będzie jak będzie. Choć w sumie nie w tatuażu tu problem. Zdecydowanie nie w tatuażu, tatuaż to objaw. I pójście na policję też coś mówi. Biedny dzieciak :-(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadzam się z Tobą. Tatuaż to mały Miki. A terapię nieletnich prowadzi się tylko przy udziale rodziców, bo przecież dziecko i tak wróci do źródeł niepokojących zachowań i to nimi trzeba się zmierzyć. Co nie znaczy, że rodzice zawsze są winni, ale zawsze mogą pomóc dziecko przejść przez kłopoty. Lub nie :(

      Usuń
    2. Zawsze od czegoś się zaczyna, raz jest to tatuaż, innym razem cięcie się żyletką, sięganie po alkohol... skoro rodzice zauważyli podkradanie pieniędzy powinni raczej wcześniej zareagować.

      Usuń
    3. Nie wydaje mi się Jotko, by to był początek. To raczej końcówka długiego procesu.

      Usuń
    4. Początek w sensie, że zaczęło sie od tatuażu, a nie wiadomo, czym jeszcze młody człowiek rodzinę i szkołę zaskoczy...

      Usuń
  2. zacznijmy od tatuażysty... bez wątpienia zachował się nieprofesjonalnie, niezgodnie z etyką zawodową... tu problem polega jednak na tym, że ten rynek jest bardzo słabo uregulowany prawnie, nie istnieje formalnie taki zawód, jak "tatuażysta", nie istnieją licencje, ani żadne "cechy" uprawnione do ich wydawania, tak więc nie ma żadnych realnych sankcji z powodu działań niezgodnych z kodeksem zawodowym, który jest tylko pewną niepisaną umową w tym gronie... kwestie tatuażu podlegają jedynie przepisom sanitarnym i ew. karnym... fatalna sytuacja, bo przecież minęło już prawie 30 lat od otwarcia pierwszego legalnego studia...
    w opisanym przypadku policjant nie miał racji, gdyż sprawa może podpadać pod artykuł 157, np. gdyby chłopak wyłapał HCV... co akurat było możliwe, skoro tatuażysta zadziałał nieprofesjonalnie w jednym temacie, mógł także i w drugim /w kwestii higieny/... tak więc mamy kolejny brak profesjonalizmu, tym razem ze strony policjanta, który poszedł na skróty oceniając sprawę realistycznie, ale to go nie usprawiedliwia...
    można by rzec, że chłopak zachował się przyzwoicie, bo nie zakapował tatuażysty, niestety nie do końca fajne to było, bo nie przysłużył się tym ani wizerunkowi środowiska tatuażystów, ani samych tatuaży jako zjawisku...
    ...
    to tyle w temacie "tatuaż" do którego się z braku miejsca /a raczej czasu/ ograniczyłem...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za te ciekawe wątki. Masz rację, nie zdradzając tego salonu nie przyczynia się do polepszenia opinii o zjawisku i wykonawcach.

      Usuń
    2. mógł chociaż powiedzieć, że to nie było robione w studio /obojętne, czy to prawda, czy nie/, bo przecież sprzęt do tatuażu i umiejętności wykonywania tej sztuki może mieć wiele osób, także niezawodowców...
      bo tu akurat Ania O. ma sporo racji /vide komentarz nieco niżej/, że rzadko kiedy zawodowy /w sensie: pracujący w studio/ tatuażysta przekracza wspomniane niepisane zasady... zwykle starają się oni dbać o opinię...
      mogło być jeszcze tak, jak pisze Anabell /vide również nieco poniżej/, że chłopak wyglądał na tyle dorośle, że "mistrz" nie zapytał o wiek, ale to również stawia pod znakiem zapytania jego profesjonalizm...

      Usuń
    3. Zastanawia mnie w ogóle czemu tak się uparł by nie wydać tatuażysty, podejrzane...

      Usuń
  3. Okres dorastania to naprawdę niebezpieczny wiek. Najwięcej zgonów młodych ludzi w tym wieku (szczególnie lat 15) jest z powodu samobójstw. I rodzice w sumie już wtedy niewiele mogą. Trzeba bazować na zaufaniu i więzi nawiązanej wcześniej. Sama przenigdy nie chciałabym być znowu nastolatką. Anioł Stróż ma wtedy wiele roboty :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie chciałabym DZIŚ być nastolatką, bo sama jako nastolatka byłam raczej bardzo grzeczna...co dzisiaj pewnie nie przyniosłoby mi chwały.

      Usuń
  4. Wiem coś o tym z własnego doświadczenia. Rodzice bardzo często potrzebują pomocy psychologicznej, choć często nie zdają sobie z tego sprawy. Jednak kiedy już dotrą do tego momentu, gdy pomoc dla ich dziecka i dla nich jest nieodzowna, okazuje się, że psychologa "ze świecą trzeba szukać", a o innych instytucjach , które mają nieść pomoc - nawet nie wspomnę, bo przeważnie te niosą pomoc, ale tylko z nazwy, a rzeczywistej pomocy nie uzyskasz. Człowiek zostaje z problemem sam, samiusieńki i jeśli sił mu wystarczy lub ma bratnią duszę przy sobie - to da radę, ale jeśli nie to wtedy właśnie dochodzi do różnych tragedii, o których potem dowiadujemy się z tv.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś jedna z mam żaliła się, że potrzebuje pomocy psychiatry, zarejestrowano ją za pół roku, a na wizytę prywatną nie było jej stać.

      Usuń
    2. Mam koleżanke, która jest sprzataczką, zarabia 1300 zł. Kiedy okazało sie, że potrzebuje psychiatry, nie czekała. Poszła prywatnie. 80 zł. za wizytę, leczy się i chodzi co 2-3 miesiace. To kwestia nie pieniędzy, tylko świadomości. Pieniądze się znajdą. Na papierosy się znajdują, na wódkę, na cukierki, na inne pierduły. Nie mowię, że system jest dobry, bo jest okropny. Ale są inne drzwi, nie jesteśmy bezbronne owce. Kwestia wyboru priorytetów.

      Usuń
    3. To też prawda. Niektórzy ludzie nie przywiązują wagi do istoty problemu lub nie mają świadomości licząc, że wszystko jakoś się ułoży lub KTOŚ znajdzie rozwiązanie...

      Usuń
    4. Ano, KTOŚ jest kluczowe...niestety.

      Usuń
  5. Tatuażysta to z salonu na pewno nie był. Martwiłabym się czy nie zaraził dzieciaka niehigieniczną igłą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło i tak być, ciekawe czy o tym rodzice pomyśleli?

      Usuń
  6. To błądzenie po omacku...Młodzi ludzie mają zupełnie inne spojrzenie na świat niż my, dorośli. A swoją drogą to nie ogarniam tatuaży i zamiłowania do nich :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też nie, ale coraz więcej ludzi ma i robi następne...średnio wyglądają wytatuowane ręce do sukni ślubnej.

      Usuń
  7. Niektórym rodzicom wydaje się, że gdy dziecko ma dobre jedzenie, ubranie i zakazy robienia rzeczy niemądrych to mają świetny kontakt z dzieckiem. Powinni pójść sami ze sobą do dobrego psychologa a potem włączyć w terapię syna. Znam kogoś, kto sam sobie robił tatuaż (sam zakupił narzędzia i barwniki, poczytał i się sam "upiększył", tak mniej więcej też w wieku 16 lat.
    Teraz wielu 16-latków płci obojga wygląda na pełnoletnich i zdarza się, że tam gdzie powinien okazywać dowód osobisty nikt tego od niego nie wymaga.
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W sklepach widuję sprawdzanie dowodu przy zakupie piwa, ale jak jest gdzie indziej to nie wiem...

      Usuń
    2. się sprawdza lub się nie sprawdza... przypomina mi się historia, jak pewna pani za ladą nie sprawdziła, po czym stojący za małolatem gość machnął jakąś blachą i była afera... panią za ladą wywalono z pracy, a sklep miał zawieszoną koncesję na jakiś czas... ale gość z blachą pociągnął temat dalej do prokuratury, a tam sprawę umorzono ze względu na wspomnianą już "małą szkodliwość społeczną"... pytanie brzmi, od kiedy zaczyna się "duża szkodliwość"?... od skrzynki wódki sprzedanej przedszkolakowi?...
      w tej sprawie jest jeszcze druga sprawa... za sprzedaż jointa marychy dzieciakowi ta pani poszłaby siedzieć... ale za sprzedaż dzieciakowi narkotyku nie poszła... i to jest bardzo nie w porządku...

      Usuń
  8. To poważny "temat". Rzeczywiście w tym przypadku moim zdaniem "pomoc" specjalisty jak najbardziej tak dla rodziców jak i młodego człowieka.Czasami trudno jest rodzicom w odpowiednim czasie zauważyć coś niepokojącego. To bardzo smutne ,ale coraz częściej słyszę o samobójstwach młodych ludzi.I tak się zastanawiam czy to tylko wynika ,że ktoś nie zareagował na problem w odpowiednim czasie? Pewnie składa się na takie coś więcej.....A co do tatuaży,nie bardzo rozumiem ,że niektórzy uważają ,że są "piękne".A jeżeli chodzi o "metodę spychową" to w naszym społeczeństwie jest to "wspaniała sztuka".....Zauważam,że jak dojdzie do nieszczęścia .....oooo wtedy to każdy ma "dobrą radę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, Grażynko, spychologia pozwala zachować czyste sumienie...

      Usuń
  9. I rodzice i ich syn potrzebują pomocy. :( Nie wiem tylko czy ktoś jest w stanie czegokolwiek dowiedzieć się od chłopca skoro nawet na policji nic nie powiedział? Chociaż.. nadzieja jest zawsze. Może akurat trafi na psychologa z wielkim serduchem i mu zaufa? Mam nadzieję, że rodzice zrobią coś więcej z tą sytuacją, bo potrzeba im i dziecku ogromu wsparcia!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sytuacja rozwojowa, jeśli rodzice docenią problem, jeśli nie, może być różnie...oby nie skończyło się źle.

      Usuń
  10. Wielu rodziców powinno sie wysłać na protesty do Francji. dostali by troche po łbach i może zrozumieli ,że dzieci to nie tylko sie robi.Szkoła...szkoła ma wyreczac rodziców ?.... Pedagodzy ?...i co jeszcze, moze etatowe opiekunki do dzieci....Szukać tatuazystów to jakies chore. Dilerów nikt nie szuka a tatuażystów....ha ha ha ha ha ....jakas kpina.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie każdy wie jak szukać pomocy, pewnie taki mieli pomysł...

      Usuń
  11. Cóż, pomocy potrzebuje cała rodzina: chłopak, bo nie ufa rodzicom i kradnie, rodzice, bo nie potrafią nawiązać z synem kontaktu. Moim zdaniem problem zaczął się znacznie wcześniej, niestety rodzice przegapili pierwsze symptomy. Pozostaje mieć nadzieję, że tatuaż wykonano w przyzwoitym salonie i na jednorazowym sprzęcie. Niepokoi mnie milczenie chłopaka w tej sprawie. Co do psychologów i pedagogów - to jedna z wielu spraw, którą trzeba rozwiązać w naszym szkolnictwie. Pozdrawiam Asiu:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też uważam, że coś przegapili...
      Dramat polega na tym, że gdy nakreśla się rodzicom problemy jakie dziecko ma w szkole, twierdzą, że w domu jest O.K
      Dopiero gdy sami zaczynają dostrzegać zło, to najczęściej już za późno...
      Problemy w szkołach nawarstwiają się, ale dla pani minister nie to jest ważne.

      Usuń
  12. Powiem tylko tyle, że skończyłam pedagogikę leczniczą i mam zajęcia w wojewódzkim szpitalu psychiatrycznym.

    I w pełni się z Tobą zgadzam.😢

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wolałabym nie kończyć tak pesymistycznie, ale...

      Usuń
  13. Coś złego dzieje się w tej rodzinie. Żal, że cierpi młody człowiek i może dojść do przykrych konsekwencji w przyszłości. Swoją drogą może warto by podpowiedzieć rodzicom, by zrobili synowi badania na wirusowe zapalenie wątroby. Moim zdaniem pomocy potrzebuje cała rodzina, ale znając życie nie łatwo będzie dotrzeć do źródła problemu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pewnie nie będzie łatwo przyznać rodzicom, że coś przespali, nie wiadomo czy zdecydują się na wspólną terapię.
      W wielu rodzinach każdy z ich członków żyje własnym życiem...

      Usuń
  14. Mógł zarazić się wszystkim, także HIV. Moda na tatuaże to moim zdaniem oszpecanie skóry, co na starość będzie wyglądało fatalnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miejmy nadzieję, że nie zaraził się niczym, bo problem byłby zwielokrotniony.

      Usuń
  15. Trudno jest okiełznać dzieci w dobie dostępu do Internetu, gdzie nie zawsze trafiają na przykłady godne naśladowania.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, niestety tak, Czasami gdy słucham rozmów nastolatków, to skóra cierpnie na grzbiecie...

      Usuń
  16. Cóż. "Reformy" zbierają żniwo. Oświata i wychowanie zostały w Polsce zniszczone w ciągu ostatnich 20 lat. Planowo i systematycznie. "Wyhodowane" zostało wykoślawione pokolenie, które już wydało na świat kolejne. Nie bardzo widzę możliwość cofnięcia tego procesu. Mamy pat.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jak mawiają pracownicy opieki społecznej rośnie też pokolenie zasiłkowe, dla którego praca nie jest żadną wartością.

      Usuń
    2. A nie odnosisz wrażenia, że tych wartości - poza materialnymi - jest w ogóle jakby mniej?

      Usuń
    3. I to od dawna mam takie wrażenie :-(

      Usuń
    4. I tak, niestety, jest.

      Mogę to napisać, bo nie podam nazwiska i danych.
      Była kilka lat temu w szpitalu bardzo inteligentna dziewczyna po próbie samobójczej, której rodzice w II kl.gimnazjum dali górę domu z osobny wejściem i spotykali się z nią raz w tygodniu, gdy przynosili jej zakupy i pieniądze. Próbę zauważył sąsiad i wezwał pogotowie, rodzice pracowali na dole przy swoich komputerach i niczego nie zauważyli, nawet tego, że miała anoreksję i głęboką depresję.


      Idę, bo za dużo powiem. :(

      Usuń
    5. Jeśli mowimy, że wyrosło "wykoślawione pokolenie", spójrzmy w lustro, bo tam są ci, co wychowywali. Niestety.

      Usuń
    6. Nie przesadzajmy. To nie ja spieprzyłam system, to nie ja wymieniłam rzetelna wiedzę na testy, to nie ja ustanowiłam maturę, na której nie trzeba nic umieć - ani pisać, ani czytać - i nie ja zamieniłam obowiązki na przywileje i prawa. Nie dawałam dziecku smartfona zamiast książki. Wychowałam swoje dziecko na normalnego człowieka, który nie pyskuje, nie śmieci, nie klnie, nie chla na umór, nie ćpa, rozmawia ze mną codziennie i o wszystkim, nie ma przewrócone we łbie i nie puszcza się na prawo i lewo. Skutek jest taki, że ma bardzo wąskie grono znajomych, bo w liceum uważana była za dziwną, ponieważ czyta książki i nie pije z klasą wódki na lekcji biologii. Na studiach zebrało się takie towarzystwo, że rodzi się pytanie, kto to w ogóle powypuszczał z podstawówki, nie mówiąc o przyjęciu na uczelnię. Co tu dużo mówić: żona kolegi była dziekanem na Wydziale Filologicznym i opowiadała, że na filologię polską przyjmowani są np. dyslektycy i inni "dys". I co, to jest moja lub Twoja wina?

      Usuń
    7. Raczej niektórzy z nas próbowali, jednym udało się lepiej, innym gorzej. Szkoła to ułamek tego procesu, niestety...a rodzice nie zawsze sobie z tym radzą, nie ma szkół dla rodziców, czasem dzieci wychowują dziadkowie, oj można by długo...

      Usuń
    8. Właśnie tak, szkoła to tylko bardzo mały ułamek procesu. Do 6 roku życia dzieci chłoną wszystko jak gąbka. Wtedy są w domu. Kiedy mowię wszystko, mam na myśli nie tylko to co mówimy, ale bardziej to co kłamiemy, nasze emocje, reakcje, wszystko co jest nieuświadomione. To baza na której potem dzieci pracują idąc w świat. I to właśnie powoduje kłopoty. Baza, którą dostajemy od rodziców. Szkoła swoje dokłada, otoczenie, społeczeństwo. I tak się to przenosi. W tej chwli system rodzinny, szkolny i społeczny są opresyjne, nie wiem jak to zmienić. Chyba musimy poprostu zmienić naszą świadomość. Ale na razie jest jak jest.

      Usuń
    9. Tym niemniej nie poczuwam się do obowiązku bicia się we własne piersi za cudze grzechy.

      Usuń
  17. Czy dobrzy rodzice żebraliby u nauczycieli o jeszcze jedną szansę? Bo dla kogo to robią? Wydaje mi się, że bardziej dla siebie. Mała obsuwa w gruncie rzeczy mogłaby synowi tylko pomóc ... coś musi być z jego najbliższym środowiskiem szkolnym nie tak, że uznał swoje pomysły za świetne. A z punktu widzenia biografii jeden zawalony rok szkoły po prostu nie ma znaczenia ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak powinni pomyśleć rozsądni rodzice, ale zdarzają sie też tacy, którzy nie zgadzają sie na powtarzanie przez dziecko klasy, bo MUSI iść do komunii razem z kolegami, bo co sąsiedzi powiedzą...a że zaległości się piętrzą?

      Usuń
  18. Przez dwa lata (90/92) pełniłem łączone funkcje pedagoga i psychologa szkolnego. Nie wiem jak jest dzisiaj, ale podejrzewam, że podobnie. W moim przypadku może kilka % wykorzystywałem zgodnie z zawodem wyuczonym, pozostałe ponad 90 % to praca sekretarki, pośrednika pomiędzy szkołą a zewnętrznymi instytucjami, interwencje, zastępstwa nauczycieli, dyżury dyrektorskie, itp.
    Problem który opisujesz to bardzo złożone zjawisko, któremu rodzice mogą się przeciwstawić działając wspólnie ze wszystkimi placówkami oświatowo wychowawczymi (także policja, sądy, samorządy, placówki opiekuńcze, k-o, i głównie środowisko dziecka). Jeżeli w tym łańcuchu dobrych chęci jakieś ogniwa okażą się słabsze to efekt może być właśnie taki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W każdym razie jeden pedagog na całą szkołę, kilkuset uczniów to jakiś żart, nie uważasz?

      Usuń
  19. Witaj, Jotko.

    W teorii wychowanie powinno polegać na współpracy środowisk. Przy czym dom rodzinny jest najważniejszym wychowawcą, a pozostałe placówki pełnią rolę pomocniczą.
    W praktyce sprowadza się to dzisiaj do udostępnienia prywatnego telefonu klasowego wychowawcy rodzicom. Cóż... pomysł dobry, jak każdy inny i zły, jak każdy inny, wszystko bowiem i tak zależy od osób zainteresowanych. Kto miał z tym do czynienia jako wychowawca, wie, o czym mówię. Kto miał jako rodzic - też wie. Nie będę się nad tym rozwodzić.

    Mam wrażenie, że w opisanej sytuacji ciężar problemu został przeniesiony ze spraw naprawdę niepokojących na bzdety. I tu masz całkowitą rację - rodzice mają prawo nie umieć zachować się adekwatnie do sytuacji i szukać profesjonalnej pomocy. A tę, niestety, trudno znaleźć, szczególnie w mniejszych aglomeracjach.
    Nie pomaga też lansowany przez media wizerunek safandułowatych, tępawych psychologów, którzy znają się na wszystkim prócz własnej pracy:(

    A tatuaż, Jotko, przy dzisiejszej dostępności wszelakich akcesoriów w internecie, mógł mu zrobić jakiś uzdolniony, marzący o własnym studiu kolega:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też o tym pomyślałam, bo dziwi mnie upieranie się chłopaka przy anonimowości wykonawcy.
      Jaki pedagog czy psycholog by nie był, nie podoła problemom dzisiejszej rodziny w pojedynkę...

      Usuń
  20. I ja podzielam zdanie moich poprzedników. Uważam, że wina leży po obu stronach i rodziców i chłopaka, który przypuszczam, że poprzez swój bunt chciał zwrócić uwagę na siebie. A szkoła, no cóż, jak większość placówek pedagogicznych wciąż słabo podchodzi do problemów wychowawczych. Lata temu, gdy syn chodził do gimnazjum i miał problem z nauczycielką, która go zaczepiała i szykanowała wobec całej klasy, wówczas pani pedagog chciała wmówić nam, że to nasza wina i syna. Miałam okazję rozmawiać z ową nauczycielką i była bardzo opryskliwa i niegrzeczna, a do tego dużo młodsza ode mnie, więc jej zachowanie mówiło samo za siebie. Musiałam postawić sprawę na ostrzu noża i dopiero wtedy konflikt został zażegnany i syna przeniesiono do innej grupy (chodziło tu o lekcje z języka angielskiego). Co się potem okazało, że syn polubił nową panią i nie było już problemu.

    Rodzicom się wydaje często, że problemy dziecka są błahe i porównują z problemami dorosłych, a wiemy, że tak nie jest i potem, gdy się tego nagromadzi za dużo, dzieciak przestaje sobie z tym radzić odreagowując buntem i zaczyna rozrabiać.
    Ech ciężka sprawa, jeśli rodzice mają dobry kontakt z synem, to jest szansa, że uda się go ogarnąć w porę, by tylko nie wpadł w złe towarzystwo, bo wtedy może być naprawdę nieciekawie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takich problemów personalnych w szkołach jest na pęczki i przyczyny bywają złożone, nawet takie, że nie wszyscy w szkołach powinni pracować, jak w każdym zawodzie.
      Myślę, że nasze władze od kuratoriów po ministerstwo za dużą wagę przywiązują do wyników nauczania, a zbyt małą do problemów wychowawczych, co w dzisiejszej dobie jest ważniejsze od statystyki i słupków.

      Usuń
    2. Tak masz rację Asiu, ale wydaje mi się, że grono pedagogiczne powinno być jakoś ściślej dobierane i kryteria rekrutacji tego zawodu powinny być zaostrzone, wszak chodzi tu jakby nie było o przyszłość naszych dzieci, bo one dużo czasu spędzają w szkole, a ten zawód ma duży wpływ na wychowanie. Czyż nie są to osoby odpowiednio wykwalifikowane i wyszkolone? Rozmawiam czasem ze swoją przyjaciółką, która mieszka w Stanach w New York i opowiada mi nieraz jak tam u nich w szkole jest. Na to wychodzi, że my jednak jesteśmy 100 lat za murzynami.

      Usuń
    3. Jesteśmy, to prawda. Kiedyś obejrzałam dokument o szkołach brytyjskich, a ściślej o opiece psychologicznej w szkołach. Zrobiło mi się smutno, mając w pamięci to, jak jest u nas...

      Usuń
  21. Najgorsza jest bezsilność w tym wypadku, jak i w innych np. gdzie szukać pomocy w chorobie, kiedy odsyłają jeden do drugiego. To jest właśnie załamujące.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgadza się, jak ma nie być samobójstw gdy na wizyty u specjalisty czeka się miesiącami, a leczenie polega głównie na podawaniu tabletek...

      Usuń
  22. jak wiele czynników wpływa na relacje rodzinne przekonałam się, gdy z mieszkania w bloku przeprowadziliśmy się do piętrowego domu i dziecko miało pokój na piętrze, a kuchnia i salon ma dole. Niby nic, ale zmianie uległy relacje. Czasem nie zdajemy sobie sprawy ( rodzice)jak drobiazgi dzień po dniu (jak kropla wody, co drąży skałę)osłabiają (lub wzmacniają)więzi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie jest z wyjazdem dzieci do szkół z internatem daleko od domu...

      Usuń
  23. Rodzice zapracowani tracą kontakt z dzieckiem, nie radzą sobie z dorastającymi dziećmi, a pomocy nigdzie nie dostają. W szkołach brak pedagogów, o psychologa trudno, a poradnie zawalone pracą ponad normę. Chłopak mojej znajomej zaczął brać dopalacze, matka poruszyła niebo i ziemię, a pomocy znikąd nie dostała, nawet na policji.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I tak się właśnie często zdarza, trzeba trafić na łańcuch pomocy, by to wszystko się udało...

      Usuń
  24. Zawsze wini się dziecko, a rodziców nie! Gdzie byli do tej pory, gdzie rozmowy, wspólne przebywanie...
    Młodzież ucieka do rówieśników, gdy w domu coś jest nie tak.
    Policja na dziecko! nie wiem, czy to dobry, rozsądny krok.


    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do policji zwrócili się z bezsilności, szukając nieodpowiedzialnego tatuażysty, może sądzili, że odzyskają pieniądze?

      Usuń
  25. Wg mnie problem jest o wiele głębszy i dotyczy całej rodziny i relacji w niej. A zachowanie chłopaka to próba zwrócenia na siebie uwagi i wołanie o pomoc.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na to wygląda i pewnie rodzice albo nie zauważyli, albo zlekceważyli problem.

      Usuń
  26. Mam wrażenie, że takich sytuacji jest coraz więcej. Coraz więcej rodziców, którzy sobie nie radzą, coraz więcej zagubionych dorastających młodych ludzi...Oby chłopak się ogarnął...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli wpadł już w złe towarzystwo, to ciężko będzie...

      Usuń
  27. To jest problem, o którym nie chciałam myśleć. A przecież mój wnuk tez wchodzi w taki okres (VIII kl.) Kto wie, co Młodemu przyjdzie do głowy, na jakie towarzystwo trafi w nastepnym roku szkolnym. W tym wieku to przecież rówieśnicy są najważniejsi...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez się zawsze bałam tego nastoletniego buntu u syna, ale jakoś przeszło gładko...

      Usuń
  28. Wszystko opiera się moim zdaniem o ciągły pęd, rodziców, dzieci, nauczycieli. Gdzie w tym wszystkim miejsce na relacje.

    Co do takiego tatuażu to dziwne, że policja nic nie zrobi w sprawie. W końcu punkt wykonujący takie ozdoby u nieletnich może okazać się mało sterylny czy coś w tym guście.

    Za miesiąc mniej więcej mam przy komputerze zacząć działania.

    Dziś byłem już na poczęstunku w związku z przyznaniem nagród takich honorowych paru osobom z wydziału, gdzie mam staż. Wigilia w takim razie też jest możliwa. :)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miłe, że zaproszono stażystę na takie spotkanie, bo różnie z tym bywa :-)

      Usuń
  29. Szkoła jako placówka wychowawcza powinna pomagać rodzicom i słusznie, że to robi. Z nastolatkami problemy były i będą. To się raczej nie zmieni.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szkoda, że nie zawsze rodzice chcą współpracować ze szkołą...

      Usuń
  30. Na szczęście moja córka przeszła dojrzewanie bezboleśnie dla własnej skóry i mojego portfela:)) PS. Znam podobne historie. Zapracowani rodzice, dzieciak samopas, głupi kumple i z górki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogę powiedzieć, że też miałam to szczęście :-)

      Usuń
  31. Takie dziecko uratować może tylko mądrość rodziców i już nigdy nie przegapienie czegokolwiek...a czasu na złapanie relacji niewiele, bo takie młode ma w głowie, byle do 18 urodzin i tyle waszej nade mną władzy...każdy z nas tu kiedyś był przed tymi urodzinami, które i tak nic w życiu człowieka nie zmieniły...i jak wielu z nas dziś jako dorosły człowiek, chciałoby jeszcze być zależnym od tych właśnie rodziców...zależnym w sensie poczucia tego, że oni są oni zabraniają, może i ukarają, ale nigdy bez powodu...ale z drugiej strony czy szkoda, że nie mieliśmy wtedy tego doświadczenia, które mamy teraz? Nie...i to jest piękne i na tym polega dzieciństwo i bycie nastolatkiem :)
    A szkoła, nauczyciel...kiedyś nauczyciel miał więcej czasu dla ucznia, takie odnoszę wrażenie...teraz jego głównym zadaniem nie jest nauczanie i wychowanie (w tym szkolnym aspekcie, bo powinno być oczywistym, że jest to zadanie rodziców przede wszystkim) , a użeranie się nie tylko z dziećmi, którym wszystko wolno, ale z ich rodzicami mającymi mam wrażenie nieograniczony, żeby nie napisać hobbystyczny pociąg do permanentnego przebywania w szkole...do tego jeszcze biurokracji, jak w księgowości i...gdzie są w tym wszystkim młodzi ludzie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, wykonujemy wiele zbędnych prac, wypisujemy tony papierów, a gdzie w tym wszystkim dzieci?

      Usuń
    2. właśnie :(
      A, żeby nie było policja też się nie popisała :)

      Usuń
    3. Niestety, żadnego zainteresowania.

      Usuń
  32. Już kiedyś u Ciebie pisałam Asiu że prawie zawsze winni są rodzice...

    OdpowiedzUsuń
  33. Tatuaże jeszcze długo nie wyjdą z mody, oby tylko nie był szpetne.
    Gorzej, że syn owych państwa pozwolił sobie na samowolkę: wagary i kradzież pieniędzy.
    Rodzice już nie powinni drążyć tematu, tylko okazać chłopakowi dużo serca, bo inaczej faktycznie mogą być dużo większe problemy.
    Nasz dorosły syn nie ma żadnego tatuażu, ale dużo od niego młodsza córka ma piękny tatuaż z lilią i motylami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pokus w tym wieku jest wiele, może rodzice zaczną więcej czasu poświęcać synowi.

      Usuń
  34. Rodzice tego chłopca muszą być bardzo czujni. Przypuszczam, że w grę mogą też wchodzić narkotyki. Niestety takie sytuacje są teraz na porządku dziennym. Znam to z własnego podwórka. Rodzice nastolatka są bardzo ułożeni, inteligentni, wierzący i praktykujący, a ich nastoletni syn zupełnie się pogubił. Nie skończył szkoły, pali trawę i żadne argumenty nie docierają. Rodzice zawsze byli bardzo zaangażowani w wychowanie dzieci, więc co tutaj nawaliło???
    Najprawdopodobniej grono rówieśników i jakieś dziwne predyspozycje młodego:(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami jako rodzice jesteśmy bezsilni, bo wpływ rówieśników i skłonności nastolatka biorą górę.
      Dziękuję za komentarz:-)

      Usuń
  35. Słabo, że rodzice nie dostali żadnego wsparcia ani od szkoły ani od policji. Powinny być organizacje, które pomagają ludziom w takich przypadkach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Od szkoły właśnie dostali takie, jakie szkoła może dać, co innego można jeszcze zrobić?

      Usuń
  36. Krótko. Pedagodzy szkolni,psychologowie to żart... niektórzy nauczyciele również. Na policję przychodzi się targając za sobą przestępcę - za dużo mają pracy, a to sejmu pilnują, a to przepędzają z chodników manifestantów, to znów pilnują chałupy ministra (natomiast, to prawda, udało im się wywalczyć lewe zwolnienia). Rodzice - temat rzeka, a miało być krótko... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  37. Policji się nie dziwię, bo nigdy nie słynęła z chęci do czegokolwiek, ale co do szkoły to masz absolutną rację. Chociaż dodam jeszcze, że pedagog czy psycholog w szkole to max, a sprawy tego typu jak ewentualne skierowanie do psychiatry wciąż jest uważane za powód do wstydu i niestety, niekiedy często się ten temat zamiata pod dywan...
    Pozdrawiam
    Prince Of Pain
    www.dreaminthedarkness.wordpress.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dorośli to jeszcze szukają dla siebie pomocy, ale rodzice podobną pomoc dla dzieci odbierają jako porażkę i wstyd.

      Usuń
  38. czasami to wszystko jest taki smutne,rodzice mają problemy, dzieci mają problemy, i czasami nikom u nie można pomóc

    OdpowiedzUsuń
  39. Sama nie wiem, co napisać, ten młody chyba jednak miał wsparcie u rodziców, a tatuażem pewnie chciał zwrócić na siebie ich uwagę. Może się udało, może wcześniej nie zauważali jego potrzeb. Czasem z tego, co złe, może się urodzić coś o wiele lepszego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wszyscy mają taką nadzieję, może dowiem się jak to się potoczyło...

      Usuń
  40. Myślę,że tak chciał się dowartościować i zaimponować kolegom. Najgorsze,że nie wiadomo z kim się przyjaźni, bo myślę, że tam zrobiono mu ten tatuaż , oczywiście zapłacił i to sporo...to trudnasprawa...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najbardziej współczuję rodzicom, oby znaleźli do niego drogę...

      Usuń
  41. Nim gwiazda pomyślności zaświeci na niebie
    Niech szczęście i spokój zawita do Ciebie

    OdpowiedzUsuń
  42. Pewnie wpadł w złe towarzystwo i boi się wsypać tych co go namówili na zrobienie tatuażu. Ciężko być rodzicem dojrzewajacego dziecka. Moje córki maja 8 i 10, ale ta starsza miewa nieraz ciekawe pomysły. Zaraz trzeba z nia będzie odbyć rozmowę na temat seksu. Jeszcze chwila.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby na czas, u nas w ciążę zaszła uczennica 7 klasy!

      Usuń