Arkady Fiedler pisał o Kanadzie pachnącej żywicą. Od tego czasu wiele się w tym kraju zmieniło, ale chyba przyroda nadal jest zachwycająca, a ludzie gościnni. Nie byłam w Kanadzie i pewnie nie będzie mi dane, dlatego tak zaciekawiły mnie relacje pewnego młodego człowieka z pobytu w krainie jezior, lasów i surowego klimatu.
Ten chłopak na zdjęciu obok, niczym kosmita, to wnuk mojej przyjaciółki, zdolny i pracowity, znający już kilka języków ( a jest dopiero w liceum) i wiecznie głodny wiedzy, ale i podróży, nowych znajomości i wyzwań sportowych.
Dzięki swoim sukcesom naukowym zwiedził już kawał świata, nawet zwiedzał na rowerze Tajlandię, oczywiście w ramach obozu naukowego. Teraz opowiada o Kanadzie. Trafił tam jako podopieczny toruńskiego klubu Rotary, uczy się, poznaje kulturę, uprawia sporty. Gości go bardzo usportowiona rodzina, latem rowery, pływanie i kajaki, zimą narty, sanki i wszelkie atrakcje związane ze śniegiem.
Następuje także wymiana przepisów kulinarnych, co jest o tyle skomplikowane, że jego host family jest pochodzenia meksykańskiego, więc dzieje się... on sam sprzedał już przepis na ruskie pierogi, pierniki, bigos, a teraz dzięki babci, propagować będzie naszą szarlotkę na kruchym spodzie.
Jak mówi nasz bohater w filmiku do przyjaciół w Polsce, wielu nowości się człowiek w obcym kraju spodziewa, ale nie na wszystko można być przygotowanym.
Zabrał garderobę na wszystkie pory roku, ale gdy mrozy zimą sięgnęły 42 stopni, to gospodarze musieli mu kupić specjalne buty, a i wizyta u dermatologa była konieczna, bo delikatna skóra twarzy nie zaznała nigdy takich mrozów.
Gdy zachorował z wysoką gorączką i do domu wezwano lekarza, przyjechał medyk w stroju kosmity, zapisał leki i kazał wypoczywać 2 tygodnie. Żadnego leku, nawet na grypę nie kupisz tam bez recepty!
Na szczęście, ubezpieczenie zdrowotne młodzieży przed wyjazdem było obowiązkowe, bo opłaty za pomoc medyczną, nie mówiąc o szpitalnej bywają ogromne!
Po długiej przerwie w nauczaniu, nikt w szkole kanadyjskiej nie robił chłopcu trudności, wręcz przeciwnie, spotkał się z wielką serdecznością i pomocą ze strony całej społeczności.
Jak widać na zdjęciach, zima tam urokliwa, a chłopak z Polski zaprawiony w jeździe na nartach, więc nie odstawał od kanadyjskich kolegów.
Licealista wybrał prowincję Quebec, by doskonalić swoją znajomość języka francuskiego, choć nie spodziewał się, że z angielskim będzie miał tak mało do czynienia...
Oprócz nart i sanek, używa się wielkich kół do zjeżdżania na torach lodowych, są tego całe sterty i żadna pogoda nie jest przeszkodą do przebywania na zewnątrz. Gdy pada śnieg, oczekujący na swój zjazd zamieniają się niemal w lodowe rzeźby...
Gdy zmarł dziadek chłopca, kanadyjska rodzina otoczyła go serdeczną opieką, a on sam napisał piękny list pożegnalny, który przeczytał jego ojciec na pogrzebie dziadka.
List bardzo dojrzały i wzruszający.
Oddalenie od kraju i rodziny osładza wszystkim możliwość komunikowania się online i przez WhatsAppa, pamiętać tylko trzeba o różnicy czasu...
Wymiana uczniów jest dwustronna, w pokoju licealisty w Polsce zamieszkała sympatyczna Meksykanka :-)
Następnym razem będzie o Finlandii, bo otrzymałam niezwykle ciekawą przesyłkę...
uśmiecham się bo...pomyślałam, że sporo straciłam w życiu jednak. oraz pomyślałam, ze szkoda by było stracić możliwość takiego życia, podróżowania, wyzwań i projektów naukowych, gdyby sie cos politycznie spierniczyło. .. ja uczestniczyłam w takich projektach artystycznych, teatralnych. Chłopiec ma bardzo intersujące życie i jeszcze więcej przed nim. TO jest prawdziwe życie. i ma fajna rodzinę, zapewne.
OdpowiedzUsuńRodzina też fajna, aktywna i udzielająca się charytatywnie, humaniści w każdym calu!
UsuńMinus 42 st to za dużo.Mlodosc ma swoje prawa ale szacun wielki że pomimo pasji ,sportu idzie to w parze z naukà, pozdrawiam niedzielnie.
OdpowiedzUsuńJa pamiętam u nas - 25 i chodziłam pieszo do pracy, ale - 42 to chyba za wiele...
UsuńKanada to był jeden z kierunków ewentualnej migracji, urzędnik kanadyjskiego konsulatu użył sprytnych argumentów żebym zmienił zdanie.
OdpowiedzUsuńOdwiedziłem Kanadę 2 razy jako turysta.
Znalazłem bardzo interesującą i aktywną Polonię.
Druga wizyta to był maraton narciarski Gatineau - jak nazwa wskazuje frankojęzyczny Quebec, ale tylko o rzut beretem od anglojęzycznego Ontario.
Podczas zimowego pobytu doświadczyliśmy sporej zmiany temperatury od -18C do +2C - Kanadyjczycy pytali nas jak smarować narty na temperatury dodatnie.
Najmilszym wspomnieniem była jazda na łyżwach na Rideau Canal, google donosi, że po kilku latach słabej zimy jest ponownie zamarznięty ==> https://www.cbc.ca/player/play/video/9.6613074
U nas mało co zamarza ostatnimi laty, nawet lodowisko sztuczne trudno utrzymać, chyba że pod dachem.
UsuńKanada to taka kraina marzeń, pamiętam z dzieciństwa seriale dla młodzieży z Kanadą w roli głównej.
Nie dziwi mnie zauroczenie chlopaka Kanada - to jest przepiekny kraj zwlaszcza dla milosnikow gor i sniegu. Jakzesz piekne ma krajobrazy lato ,zima, jesien. Tak, jezyk francuski jest tam bardzo popularny, tak jak u mnie hiszpanski.
OdpowiedzUsuńKanada to jedyny kraj w ktorym moglabym mieszkac poza USA.
Bylam w niej dwa razy choc tylko w przygranicznych okolicach jako ze bazowalam po amerykanskiej stronie do Kanady tylko wpadajac ale i te krotkie wizyty starczyly by mnie oczarowala.
Oj, to zazdroszczę, moja lektorka na angielskim powiadała o granicy amerykańsko-kanadyjskiej i wspaniałych wodospadach. Chciałabym to zobaczyć na własne oczy...
UsuńJest zimno, -20 w wietrze, dużo śniegu napadało, ale jest pięknie a wiosną i lato, to jest właśnie jest pięknie. Pozdrawiam, Teresa
UsuńDuzy mróz i wiatr, a do tego zacinający śnieg, to chyba najtrudniejsze do zniesienia warunki...
UsuńMoje pokolenie nie miało takich szans. Cieszę się, że to dzisiejsze może poznawać świat, mieć ciekawe życie, bez większych przeszkód realizować swoje pasje.
OdpowiedzUsuńTak, to prawda, nawet paszportu człowiek nie miał, nie mówiąc o innych problemach. Niechaj teraz młodzi korzystają, byle z sensem!
UsuńByłam kiedyś w Kanadzie, mąż ma tam rodzinę.
OdpowiedzUsuńNajbardziej zapamiętałam opowieść o zimie w Montrealu, kiedy znajomy rodziny tani odkopał samochód ze śniegu i się okazało wtedy, że to nie jego😁😁
A i u nas zdarzały się takie zimy. Jednego roku szliśmy do mojego ojca na imieniny(Sylwester), zaczynał padać śnieg. Gdy wracaliśmy późnym wieczorem, spod zasp nie widać było ławek i koszy na śmieci, aż trudno uwierzyć!
UsuńOj trudno
UsuńPiszesz o wspaniałym doświadczeniu. Byłam w Kanadzie dwa razy, oczarował mnie ten kraj, Quebec też jest bardzo specyficznym regionem (a Montreal bardzo przypomina miasta europejskie). Gdybym miała wybierać miejsce do emigracji, byłaby to Kanada, na drugim miejscu Skandynawia, potem może Niemcy :D Tymczasem mieszkam w Irlandii, też ciekawie :D
OdpowiedzUsuńTak jak napisałam, Kanada, Alaska i Skandynawia to moja lista marzeń. Super, że mogłaś tam być!
UsuńNajgorsze, co się może przydarzyć na wyjazdach, to choroba.
OdpowiedzUsuńOj tak, a leczenie szpitalne, to katastrofa...
UsuńWspaniała szansa dla chłopca ale i olbrzymie wyzwanie. A wyzwanie nie tylko dla chłopca, może znacznie większe dla jego rodziny. Wszak rodzice wypuszczają na długi okres swoje dziecko w nieznane, a przejmują odpowiedzialność za cudze dziecko z odmiennej kultury.
OdpowiedzUsuń42 stopnie mrozu brrrrrr jak dla mnie to raczej za duże wyzwanie ;)
To prawda, dlatego nie każdy się tego podejmuje! Uczniowie zmieniają rodziny co pół roku, więc to tym większe wyzwanie, ale i poznawanie nowych ciekawych ludzi:-)
UsuńMinus 42 stopnie to dla mnie niewyobrażalny kosmos! A młody daje radę - szacuuuun! :)
OdpowiedzUsuńDla mnie też nie, podobnie zresztą jak upały. Na Krecie trafiliśmy 44 stopnie, nawet woda wtedy nie chłodzi.
UsuńUpały dla mnie są jeszcze gorsze niż mrozy. 30 stopni to max, w którym jeszcze jako tako funkcjonuję.
UsuńJa też nigdy w Kanadzie nie byłam i pewnie nie będę, ale wiem, iż to piękny, ogromny kraj. Zawsze pozytywnie mi się kojarzył, bo ta natura cudowna, bo przestrzenie, bo bogactwo...To jest jednak tylko jedna strona medalu. Bo zawsze jest niestety ta druga. Nie chcę tu o tym pisać, ale cywilizacja zrobiła tam sporo złego. Począwszy od okrutnego traktowania Indian a skończywszy na traktowaniu strajkujących truckerów. Tak czy siak kraina to przepiękna i oby zawsze tak było!
OdpowiedzUsuńOlgo, każdy kraj ma ciemne karty w swej historii i niejedna jeszcze się zdarzy. Cała nadzieja w młodych, oby takie wymiany zaowocowały lepszymi relacjami globalnie i lokalnie.
UsuńKanada, w mojej mlodosci byla krajem sniegu, lasu, przygody ale i wymagala hart'u/a ducha (jak to sie odmienia) czyli wytrzymałości psychicznej i emocjonalnej. Wydaje mi sie, ze inne zakatki swiata tez sa duzym wyzwaniem. Te wymiany uczniow czy studentow sa bardzo dobra szkola zycia ale i poznaje sie caloksztalt kultury i jezyka tak od podszewki. Jezyka uczy sie najlepiej w kraju gdzie on jest uzywany czyli zywy jezyk ze swoja potocznoscia, wymowa, odniesieniami. Zyczenia powodzenia dla mlodego czlowieka w zyciu doroslym! A mroz wcale nie jest taki ciezki, to kwestia ubrania, brania pod uwage jego wplywu na czlowieka. Interesujacy post.
OdpowiedzUsuńZdarzało mi się wędrować przy mrozie -25 stopni, w szybkim marszu można dobrze się rozgrzać, najbardziej marzną stopy...a twarz, jeśli jest wietrznie. W czasach mojej młodości mróz nie był wcale rzadki , najgorzej było marznąć na przystankach, a w pociągach zdarzał się lód na ścianach wagonów.
UsuńNiewiele wiem o Kanadzie, zaskoczyły mnie aż takie mrozy - może nie w samej Kanadzie, ale na normalnie zamieszkanym terenie.
OdpowiedzUsuńBardzo ciekawe doświadczenie - wymagające, ale nie do przecenienia. Zgodzę się z komentarzem wyżej, że wymagające również dla rodziny. Znam osobę, której córka wyjechała do szkoły średniej na inny kontynent i ten wyjazd chyba więcej stresu kosztuje rodziców niż nastolatkę ;)
Na pewno, zwłaszcza gdy wypuszcza się w świat niedoświadczoną nastolatkę. Nasz bohater już miał wyjazdy za sobą, ale mimo to, tęsknota jest dotkliwa dla obu stron...a w czasie choroby tym bardziej, dochodzi lęk i bezsilność, przecież to taka odległość.
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńBardzo optymistyczny post:)
Nie tylko ze względu na śnieżną biel na zdjęciach, bo tę mamy od paru dni i w Miasteczku. Głównie z powodu myśli że pracowitość i autentyczna pasja pozwalają na realizację marzeń:)
Trzymam kciuki za Bohatera opowieści.
Pozdrawiam:)
Tak, w tym wypadku pracowitość i talent dają owoce!
UsuńZa moich czasów taka wymiana uczniów na prowincjach się nie zdarzała. Przynajmniej w moim mieście nie miało to miejsca.
OdpowiedzUsuńJedyne co, to pisanie listów z dzieciakami z byłego ZSRR w ramach szkolenia języka.
Jedna z takowych korespondencji przybrała w przypadku kogoś z mojej rodziny realne kształty. Dzieciaki i ich rodzice odwiedzali się przez jakiś czas.
Teraz świat się otworzył i aż kusi propozycjami poznania go.
Pewnie, niech chłopak korzysta z możliwości. Kanada swego czasu bardzo mi się podobała, ale trudno ponoć tam pojechać. Wyrobienie wizy turystycznej jest trudniejsze, niż wyrobienie wizy turystycznej do Stanów.
Pamiętam, sama wymieniałam się listami z pewną Rosjanką, nawet jakieś upominki szły w obie strony.
UsuńW czasie studiów niektórzy wyjeżdżali do pracy do NRD lub z chórem nieco dalej...
Pewnie dla uczniów te wizy wyglądają nieco inaczej.
Wymiany studenckie to super sprawa! Zresztą nie tylko studenckie—poznałem parę osób w nie-studenckim wieku (40-60 lat), które wymieniły się z poznanymi na Internecie osobami mieszkaniami—one przyjechały do Kanady, a tamte osoby spędzały czas w ich mieszkaniach. Również istnieją wymiany tego rodzaju, że ktoś do mnie przyjeżdża, ja z nim jeżdżę po różnych miejscach i potem ja jadę do niego i robimy podobnie. W każdym razie jak się chce, to można znaleźć tanie sposoby na podróżowanie. Rok temu sam zaproponowałem coś takiego pewnej osobie (jedynie przyjazd tutaj i mieszkanie u mnie, gdy większość czasu byłem nieobecny), ale jakoś nie wyraziła zainteresowania moją propozycją—a szkoda, bo pobyt w nawet najtańszym hotelu w Toronto byłby niesamowicie bardzo drogi.
OdpowiedzUsuńKanada jest (nadal) przepięknym krajem. Książki Arkadego Fiedlera czytałem po kilka razy, jak też i Melchiora Wańkowicza, który napisał przepiękną pozycję na temat tego kraju i polskich imigrantów. Moim marzeniem jest napisać książkę o Kanadzie, a raczej o prowincji Ontario. Na razie piszę blogi turystyczne.
W tej chwili w okolicach Toronto spadło bardzo dużo śniegu—drugi opad od 4 dni, nie mam mowy, abym wydostał się z domu. Ale mówiąc o pogodzie w tym ogromnym kraju, nie można generalizować: na przykład w Toronto temperatury rzadko kiedy spadają poniżej -20 C (m. in. dzięki położeniu przy jeziorze Ontario), niektóre zimy były bardzo lekkie i niemalże bezśnieżne, jednakże już 100 km na północ od Toronto warunki atmosferyczne mogą być diametralnie odmienne—o wiele zimniej i śnieżniej. Na przykład dzisiaj w Toronto jest -7°C, w Calgary i Edmonton -19°C, w Winnipeg -22°C, a w Vancouver +6°C.
Rzeczywiście, temperatury minus 30°C czy 40°C są w niektórych miejscach powszechne i trzeba bardzo uważać, bo już po kilku minutach można dostać odmrożenia. Kilkadziesiąt lat temu poznałem Polaka, który jako świeży imigrant wylądował w zimę w słynącym z niskich temperatur mieście Winnipeg. Gdy stał na przystanku autobusowym, ludzie zaczęli wskazywać na jego twarz—niestety, nie rozumiał, o co im chodzi. Okazało się, że ostrzegali, iż jego odsłonięta twarz się odmrozi—i rzeczywiście tak się stało. Gdy spotkałem go (już w Toronto) w lato, wyglądał okropnie.
Na dalekiej północy, gdzie znajdują się małe miasteczka/osady (często indiańskie) lub kopalnie, można dostać się często jedynie drogą powietrzną, co jest niezmiernie drogie. Dlatego w zimę buduje się drogi lodowe (ice roads), przebiegające po lądzie i zamarzniętych jeziorach, po których przemierzają ogromne ciężarówki z przyczepami, transportujące wszelkiego rodzaju towary (m. in. paliwa i materiały na budowę domów), których transport samolotem byłby dziesiątki razy droższy. Nota bene, wypadki zdarzają się, ale rzadko i zazwyczaj nie ma ofiar w ludziach. Toteż podróżujący w lato na północnych terenach Kanady turyści byli czasem zdumieni, gdy nagle napotykali w środku bezludnych lasów drogi—wpadające znienacka do jezior!
Dziękuję Ci bardzo za tyle ciekawych informacji, bezcenna taka relacja ze strony tambylca. Te drogi przez jezioro przypomniały mi film Express polarny :-)
UsuńRównie surowo bywa chyba tylko na Alasce i na Syberii!
https://youtu.be/mzm9Ck8cHSs?si=iglvZkjidIw8905A
OdpowiedzUsuńhttps://youtu.be/I3c2cXiEUHo?si=1obzEexekO8K6Xfc
p.jzns :)
Wow, ale znalazłeś!
UsuńWspaniale, że młodzi teraz mogą poznawać inne kraje, ludzi i obyczaje :) - Irena
OdpowiedzUsuńTak, cudownie, byle potrafili wykorzystać możliwości...
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńJa nie wysłałabym dziecka w wieku licealnym tak daleko, ani też nie przyjęła do siebie. Co innego wymiany studenckie.
Pozdrawiam serdecznie.
Myślę, ze wiele zależy od możliwości rodziców i dojrzałości dziecka...
UsuńNiestety Kanada w wielu miejscach wcale już nie pachnie żywicą ale chemią, bo tereny, na których występuje gaz łupkowy są "przeryte" dokładnie. Pamiętam , że kiedyś nawet pisałam o tym na blogu. Ludzie niszczą swą własną planetę dość intensywnie i zupełnie bez zastanowienia. Moi wnukowie mają w swoich szkołach rok w rok wymianę uczniów - w tym roku szkolnym młodszy wyjedzie w ramach wymiany do Francji, a potem będzie w Berlinie gościł chłopca, u którego w ramach wymiany mieszkał. Ale nie są to pobyty dłuższe niż miesiąc. Moi już obaj zaliczyli jeden cały rok szkolny w Szwecji w międzynarodowej szkole i szalenie mile wspominają ten pobyt. W szkole międzynarodowej językiem wykładowym był angielski, ale szwedzkiego też się uczyli.
OdpowiedzUsuńTo prawda, niszczymy, betonujemy, zatruwamy... co zostawimy kolejnym pokoleniom?
UsuńSzkoda, że w czasach mojej szkoły nie było takich wymian...a może niektórym było to dane?
Chłopak miał farta, że załapał się jeszcze na kanadyjską Kanadę. Niedługo może być hamerykańska ;)
OdpowiedzUsuńO, jesteś, czy to znaczy, że lepiej?
UsuńCieszę się!
Oby apetyt tego Donalda nie rósł nadmiernie...
Kanada kojarzy mi się głównie z Igrzyskami Olimpijskimi w Vancouver. Piękne czasy. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńTo też, masz rację!
UsuńOby było jak najwięcej tak ambitnych ludzi!
OdpowiedzUsuńPozdrawiam serdecznie!
Ambicja poparta wiedzą , pasja i otwartość na ludzi, to najlepsze chyba połączenie...
UsuńMam wielkie uznanie dla takich młodych osób za ich styl i sposób życia. I pewnie wiesz dlaczego :-))
OdpowiedzUsuńPewnie, że wiem i myślę podobnie!
UsuńDla młodych to przygoda, oby był dalej wytrwały w poszukiwaniu przygód.
OdpowiedzUsuńOby wytrwał, kibicuję mu bardzo!
UsuńPodziwiam chłopaka, niezwykle utalentowany, odważny i wytrwały, no i korzysta z życia od najmłodszych lat :).
OdpowiedzUsuńO tak, kawał świata już zwiedził!
UsuńMłody, mądry i odważny ! Podziwiam tę energie i pęd do wiedzy! Ja bym się zatęskniła na śmierć. Koleżanki wyjeżdżały po pierwszym roku na 4 lata studiów zagranicę. Ja byłam wypieszczoną jedynaczką, zakochana, to było dla mnie nie do pomyślenia (czy one miały w domu źle, żeby tak uciekać, myślałam wtedy). Swojej decyzji nigdy nie żałowałam. Teraz czasy inne, świat stoi otworem przed młodymi ludźmi. Ale jak zauważył celnie Andrzej Poniedzielski: nie widomo, którym otworem. Coś w tym jest ;)
OdpowiedzUsuńJa tez nie byłam tak odważna, nawet miejsce studiów wybrałam blisko, a Poniedzielski ma rację, nigdy nie wiadomo, na jaki otwór się trafi...
UsuńJakbym miał szansę, to bez namysłu pojechałbym na 4 lata studiów za granicę. Niektórzy nawet jeżdżą na studia do kilku krajów. To znakomita metoda poznania świata, nowego punktu widzenia i zdobycia unikalnego doświadczenia, nie mówiąc już o nauce nowego języka.
UsuńZnałem ludzi, którzy studiowali w Chinach, w Japonii i innych "egzotycznych" krajach--z tego, co opowiadali, absolutnie było warto!
A zgadza się, syn koleżanki studiował w USA i Chinach, ale niestety na koszt mamy, omal nie puścił jej z torbami, co robi teraz, nie wiem, ale mama dorabia na emeryturze opieką nad staruszkami w Niemczech.
UsuńAle zima! Aktualnie czytam książkę o Kanadzie. Zawsze warto się czegoś nowego dowiedzieć. Serdecznie pozdrawiam. Dobrego tygodnia życzę.🤗
OdpowiedzUsuńTyle ciekawych rzeczy na świecie!
UsuńI dla Ciebie dobrych dni!
Mój wnuk jest na Erazmusie we Włoszech. Młodzi obecnie mają szansę poznawać świat, więc będą mieli szersze horyzonty.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Miejmy nadzieję i oby wykorzystali te szanse!
UsuńSą możliwości studiowania za granicą, bo każda uczelnia ma podpisane projekty na takie kontakty, ale nie znaczy, że wszyscy chcą wyjeżdżać i poznawać świat. Dzieci, bo studenci to jeszcze duże dzieci i ich rodzice często boją się takich wyjazdów, obawiają się czy sobie poradzą, a niektórzy wybierają sobie swoje małe ojczyzny i nie są ciekawi świata. Takie przypadki obserwowała moja córka 10lat temu. Uczelnia miała jedno miejsce na wyjazd do Portugalii i tylko ona się zgłosiła. Następnym razem były dwa miejsca do Chorwacji i musiała bardzo namawiać swojego kolegę, żeby z nią pojechał, bo realizacja projektu była przeznaczona dla dwóch osób. Takim sposobem skorzystała dwa razy z Erasmusa. Najcenniejszą wartością jest kształcenie języka i umiejętności tworzenie relacji w międzynarodowych grupach. Nie każdy jest do tego stworzony.
OdpowiedzUsuńWymiany licealne i praktyki uczniów szkół technicznych były bardzo popularne w latach 90 i potem. Sama organizowałam. Nasze dzieci czesto narzekały na warunki, które zastawały w innych rodzinach. Chociaż wtedy jeździli na parę dni, lub praktyki miesięczne, mieli trudności z przystosowaniem się. Oczywiście nie wszyscy. Teraz to się już zmieniło. Nie jeżdżą całej klasy, tylko stypendyści. Mój zięć był już 20 lat temu w Szwajcarii na praktyce uczniowskiej do tej pory bardzo wspomina z przyjemnością.
Przynajmniej teraz mamy możliwość.
Z warunkami bywa różnie, ale przecież liczy się co innego, nawet w trakcie wyjazdów turystycznych trafiamy co innego niż pokazują foldery. O praktykach zagranicznych nie słyszałam na naszej głuchej prowincji, a szkoda...
Usuń