piątek, 17 lipca 2015

Trolle na szlakach

Na blogach, które podczytuję pojawiło się kilka refleksji o niestosownych zachowaniach naszych rodaków w czasie wakacji. Chodząc po górskich szlakach już dobrych parę lat też mam kilka spostrzeżeń na ten temat.
Po pierwsze śmieci : idąc na szlak zabieramy różne niezbędne rzeczy, prowiant, napoje, leki itp. Bo wędrówka wymaga posilenia się i napojenia, ale potem pojawiają się puste opakowania. Duża część z tych plastikowych przeważnie opakowań rzucana jest gdzie popadnie, butelki i puszki wciskają pseudoturyści w szczeliny między skałami, papierki po cukierkach, folia, chusteczki leżą po prostu na ścieżkach, jakby chciały powiedzieć za swych właścicieli: więcej tu nie przyjadę, więc co mi tam. Brak śmietników na szlakach nie usprawiedliwia śmiecenia, można wyrzucić śmieci w schronisku lub zabrać ze sobą, wszak pusta puszka lub papierek nic nie ważą. To samo w schronisku. Siedzi towarzystwo przy piwku, obalili kilka butelek Żywca i odchodzą, zostawiając puste flaszki na ławie, a każdy wie, że w schronisku górskim kelnerów nie ma. To samo dotyczy mijanych po drodze szałasów. Zastałeś czysty, zostaw w takim samym stanie.
Po drugie: głośne zachowanie. Na terenie parku narodowego, jak i w każdym zresztą lesie obowiązują pewne zasady. Nie hałasujemy, nie niszczymy przyrody, nie zbiegamy z góry po śliskich skałach, nie płoszymy zwierząt. Oczywiście zawsze znajdą się bezstresowo wychowywane dzieci, rozrywkowe towarzystwo po kilku piwach, brawurowo zachowujący się młodzieńcy, zbiegający na łeb na szyję i będący zagrożeniem dla innych.
Po trzecie: fotki. Grzecznie jest nie włazić komuś w kadr. Gdy widzę, że ktoś usiłuje zrobić zdjęcie w uczęszczanym licznie miejscu, staram się usunąć lub szybko przejść, by inni też mieli możliwość uwiecznienia się na zdjęciu. Nie rozkładam się z całą rodziną na popas tam, gdzie widać, że tutaj akurat wszyscy robią pamiątkowe zdjęcia.
Po czwarte: telefony. Nie wiem, jaką mają przyjemność z chodzenia po górach osoby, które nie potrafią nie rozmawiać przez telefon, a wszyscy wokół muszą słuchać o ich problemach w pracy, w domu, nie wspominając o niecenzuralnych słowach, jakich często używają.
Po piąte: znaczenie terytorium. Jakimś cudem wielu pseudoturystów zabiera ze sobą pisaki, którymi wypisuje głupie napisy gdzie popadnie, albo wycina czymś ostrym w drewnie. Gorzej, jeśli są to przedmioty zabytkowe lub po prostu nie do tego przeznaczone. Czytamy potem napisy w stylu: Arek kocha Jolę; K+W=M ; Tu byliśmy, Gliwice 2009; LKS Koszarawa górą! Aneta i Pablo z Gdyni 2013.
I kogo to obchodzi, pytam? Niech Janek kocha Elę, ale czemu głosi to całemu światu napisem na ścianie kapliczki?

8 komentarzy:

  1. Hmmmm... ja bym to inaczej nazwała - i wcale nie trollami. Dla mnie to skur....stwo. I już. W całej okazałości i pełnej krasie. Cham i prostak na wakacjach . Sory ale choć trochę se ulżyłam

    OdpowiedzUsuń
  2. A ulżyj se Jaguś, w takich razach trza, bo krew się w człowieku zagotuje...

    OdpowiedzUsuń
  3. Popieram Jagę, ktoś to musi powiedzieć, bo takie zachowanie staje się to nagminne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, słowa dosadne są czasami jedynie adekwatne do sytuacji...

      Usuń
  4. Jak wszędzie - tak i na górskich szlakach trafiają się ludzie bez odrobiny kultury i wyobraźni. Niestety...Nasze lasy okoliczne pełne są opon, mebli, zepsutych rowerów, a ostatnio nawet były dwie pary nart całkiem dobrych z wiązaniami.
    Nie wiem jak to nazwać, chyba musiałabym powtórzyć za Jagą

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Te narty mnie niepokoją... Czyżby Justyna Kowalczyk chciała zakończyć karierę?

      Usuń
    2. Może ktoś znalazł sobie letnią przechowalnię zimowego sprzętu...

      Usuń
    3. Kiedyś w lesie, gdzie zatrzymaliśmy się na popas leżały nawet płyty nagrobkowe z nazwiskami. Zresztą w górach tapczanu czy lodówki nie zostawiają chyba turyści, miejscowi też nieźle śmiecą...

      Usuń