czwartek, 18 lutego 2016

Jestem chyba staroświecka...

Zmieniają się czasy, zmieniają się mody, zasady ulegają rozluźnieniu, ale niektóre zmiany są dla mnie trudne do zaakceptowania, chociaż nie jestem damą i nie odebrałam pensjonarskiego wychowania.
Śmieszyło mnie zdziwienie dziadka, że młodzi w roboczych drelichach chodzą czyli w sztruksach i jak w ogóle w dżinsach można się pokazać na ulicach, przecież to odzienie chłopców od krów... Od tej pory wiele wody upłynęło i nikt dżinsom ani sztruksom się nie dziwi, ale podarte, obszarpane, przetarte, postarzane sztucznie? Za 300 zł lub więcej? Dziura to dziura, postrzępione nogawki są trendy czy po prostu niechlujne? Sweter z dziurami i z prującym się brzegiem? Koszula pognieciona do granic możliwości i adidasy bez sznurowadeł z dyndającym jęzorem a nogawki spodni różnej długości...no co ja zrobię, że razi mnie nieodpowiedni strój do teatru lub do szkoły i zastanawia mnie, dlaczego odświętnie ubierają się ludzie do kościoła, a do szkoły na zakończenie roku niektórzy rodzice przychodzą w strojach plażowych? Nie pasuje mi także, gdy widzę w mediach transmisje z różnych gali, a tam widzowie w pierwszym rzędzie siedzą w mocno niedbałych pozach, żując gumę lub pisząc w telefonach...
Nie przekona mnie nikt także, że pasują trampki lub tenisówki do garnituru, zwłaszcza gdy te trampki kosztują kilkaset złotych...oglądałam niedawno zdjęcia koleżanki z rodzinnej uroczystości w restauracji, a tam młodzi panowie w garniturach i muszkach, a do tego białe buty sportowe za kostkę, bez sznurówek oczywiście..
Na wielu blogach poruszany był temat nadużywania telefonów w różnych sytuacjach, dodam tylko, ze ostatnio widuje nadmiar tego sprzętu w restauracjach także, a rozmówcy komórkowi swoimi głośnymi rozmowami zakłócają spokojny posiłek innym. Podobnie z głośnym zachowaniem się przy stole, wybuchami śmiechu,kłótniami, w końcu restauracja to miejsce publiczne, więc powinniśmy zważać na klientów przy sąsiednim stoliku.
Pozostając w strefie restauracyjnej przywołam jeszcze dziwny dla mnie zwyczaj całkowitego poluzowania kindersztuby w lokalach, do których rodzice zabierają dzieci. Nie mam nic przeciw dzieciom, sama chodziłam do lokali z synem, ale nie zwalnia to z właściwego zachowania się dzieci w restauracji. A obserwuje się dzieci biegające miedzy stolikami, skaczące po krzesłach, krzyczące itp. a rodzice nie reagują. A może się czepiam? Już sama nie wiem, nie chciałabym jednak aby ktoś obok mojego talerza prawie zmieniał niemowlakowi pieluchę, bo w domu chyba się tak nie robi?
I już na koniec - zdołałam przyzwyczaić się do tatuaży , choć trudno mi zrozumieć intencje tatuowania każdej wolnej powierzchni ciała, albo co ma oznaczać wszywanie sobie pod skórę różnych dziwnych "wkładek" typu krążki, rogi, kulki lub przekłuwanie nosa, języka, pępka, penisa lub warg sromowych...
No trudno, staroświecka jestem i się nie zachwycam, ale jak ktoś lubi... byle w głowie miał poukładane.
zdjęcie; Flickr na licencji CC BY-NC 2.0

57 komentarzy:

  1. nie,,,nie czepiasz się - pewne zasady obowiązują wszędzie i zawsze. Do teatru nie ubierzesz się w wymiętoszony naciągnięty sweter - tak mnie uczono. Byłam dumna z syna - kiedy w liceum koleżanka zaprosiła go do filharmonii ubrał się w spodnie od garnituru i "pożyczył" płaszcz swojego ojca....Wyglądał jak cywilizowany człowiek (na co dzień nosi dresowe bluzy z kapturem )

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam moment, gdy mój syn w święta poprosił o koszulę i krawat, bo chciał wyglądać jak tata..

      Usuń
  2. Wszystko jest dla ludzi, byle nie przesadzać i potrafić się znaleźć w taki sposób, w jaki wypada adekwatnie do sytuacji.
    Dzieci w restauracji i nie tylko...
    Rodzice nie panują nad swymi pociechami. Mam czasem wrażenie, że po prostu usilnie chcąc sprawić swym pociechom szczęśliwe dzieciństwo, zatracają to, co powinno trzymać ich w ryzach odpowiednich zachowań. Zresztą i obsługa restauracji nie zareaguje - wszak może stracić potencjalnych klientów (tak samo market, sklep itp.).
    Pewnego dnia stałam w kolejce z zakupami. Nadeszła moja kolej. Wykładam zakupy, a pod nogami kilkuletni bąbel z matki drze się, że on chce batona. Wpycha go na ladę i chce wymusić na mnie, prawie 50-letniej babie, żeby był pierwszy. Powiedziałam, co myślę czyli, że ma czekać grzecznie w kolejce, bo ja byłam pierwsza.
    Mama ani drgnęła. Nawet jej powieka nie mrugnęła, kiedy jej synuś wpychał się bezceremonialnie przede mnie. Ekspedientka też nie zareagowała. Po co miała się narażać mamusi? ;)

    Miłego wieczoru, Jotko :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz że ekspedientkom nie wolno zwracać uwagi klientom?? Kiedyś piany w sklepie dostałam bo kobitka na stoisku z owocami wsadzała palucha w każdą truskawkę sprawdzając czy miękkie. Ja nie wytrzymałam a pani wykładająca towar nie odezwała się - podeszła do mnie jak mleko kupowałam - przeprosiła i powiedziała że im nie wolno się odzywać ....

      Usuń
    2. Dziwny zwyczaj z tym nie odzywaniem się obsługi, a nie boją się, że tak czy siak stracą klientów z tej drugiej kategorii?
      Wbrew pozorom szczęśliwe dzieciństwo nie oznacza przecież pozwalania na wszystko...

      Usuń
  3. A ja podzieliłabym te zachowania, które opisujesz na dwie kategorie: te, które nam się nie podobają, ale nikomu nie szkodzą (ubrania, tatuaże itp.) i na te, które naruszają naszą sferę osobistą. Dla mnie do lokalu goście mogą wchodzić choćby nago, jeśli im tak pasuje, naprawdę mnie to nie rusza, natomiast do szewskiej pasji doprowadza mnie konieczność wysłuchiwania czyichś rozmów telefonicznych, prowadzonych zazwyczaj dużo głośniej, niż te z osobami przy stoliku :) Mam bardzo żywą wnuczkę i zaręczam, że w miejscu publicznym można ja skutecznie spacyfikować, żeby nie przeszkadzała innym. To nie dzieci, a ich rodzice są źle wychowani.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No proszę Cię, nie obrzydzałby Cię siedzący przy sąsiednim stoliku grubas w koszulce-żonobijce? Taki upocony i owłosiony? Fuj. Strój jest wyrazem szacunku dla otoczenia.

      Usuń
    2. Nudystów w restauracji nie chciałabym spotkać, ani innych drastycznych opcji. Co do dzieci, zgadzam się - to rola rodziców uczyć zachowania w takich miejscach...

      Usuń
    3. Ewo, mam złożoną wadę wzroku :) Możesz mnie odwiedzać ciągle w tej samej sukience, a ja za każdym razem i autentycznie się nią zachwycę :)

      Usuń
    4. To cudowne! Koleżanki chyba Cię uwielbiają ;)

      Usuń
  4. Widziałam na zdjęciu ślubnym Młodego Pana w wieku 27 lat, w garniturze i białych trampkach. Rozumiem, że być może modne, ale na własnym ślubie??? To sportowe buty i na pewno nie pasują do eleganckiego stroju.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. PS Może ktoś mi wyjaśni, co znaczą te czarne krążki w uszach?

      Usuń
    2. Na sesji foto w Kórniku widziałam pannę młodą w czerwonych glanach, a młodego w czerwonych trampkach...
      A tych kółek nie potrafię wyjaśnić, jakieś plemiona dzikie noszą podobne...

      Usuń
  5. Z ubieraniem sie innych to mam tak, że nie lubię, kiedy kobiety na siłę, w każdym miejscu prezentują zamaszyście swój seksapil. Są pewne miejsca i sytuację, które nie nadaja się na kuszenie samców, ale może myślę jakimiś przestarzałymi kategoriami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż mawia o takich, że wszystko na sprzedaż mają na wierzchu..

      Usuń
  6. Spokojnie, ja mam dopiero 22 lata, a mi też wszystkie te wspomniane sytuacje się nie podobają. Sama preferuję styl luźno-elegancki, a przynajmniej do takiego będę dążyć, jak już będzie mnie na to stać :) A spodnie z dziurami nijak się do niego mają. Bardzo śmieszą mnie spodnie z dziurami przeciętymi dokładnie na kolanach. Jaki to ma cel?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może ładne kolana można pokazać, nie wiem...

      Usuń
  7. Też się coraz bardziej łapię na tym, że chyba się zestarzałam, bo te powydzierane spodnie... Hmm... no nosiłam takie w liceum, ale teraz... zostawiam je nastolatkom.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja ze starych dżinsów szyłam spódnice lub torby, bardzo mocne...

      Usuń
  8. Od razu kojarzą mi się dwie sytuacje z poszarpanymi dżinsami. Jednego dnia zdarzyło się, że byłam u swojego pięcioletniego pacjenta w takich oto spodniach. Popatrzył na mnie zdziwiony i zapytał: "Dlaczego ma Pani podarte spodnie? Urosły Pani tak szybko nogi?". Myślałam, że to koniec moich przygód, jednak wieczorem będąc u starszej Pani na kontroli na wejściu usłyszałam: "O Boże, upadła Pani tak? Nic się nie stało?!". Za każdym razem kiedy patrzę na te dżinsy uśmiecham się szeroko :)

    Pozdrawiam kochana :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre, gotowe anegdoty, można powiedzieć. Moja znajoma ułożyła sobie kiedyś na głowie tzw. artystyczny nieład i gdy poszła na zajęcia z dziećmi od razu usłyszała: o! pani się dziś nie uczesała!
      Dzieciaki są szczere do bólu.

      Usuń
    2. I czasami szkoda, że tracimy tę umiejętność jako dorośli ;)

      Usuń
  9. hmm... bardzo ciekawy temat Asiu. Mi też pewne rzeczy przeszkadzają, ale staram się nie zwracać na to uwagi, żebym przypadkiem nie wyszła na zacofaną i nietolerancyjną babe :) Bardzo nie podoba mi się nadmiar tatuaży, nieraz widziałam mężczyzn, którzy całe ciało mieli pokryte tatuażami. Takie małe, subtelne tu i ówdzie czemu nie, ale żeby od razu masakrować całego siebie?
    Też uważam, że kulturalnie jest ubrać się stosownie do miejsca, w którym się przebywa, ale niektórzy wbrew wszystkiemu chcą być luzakami myśląc, że podążają za modą.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ślepe podążanie za modą daje czasami odwrotny efekt, niestety. Nie jesteśmy kochana zacofane, tylko dojrzałe i mamy dobry gust!
      Serdeczności:-)

      Usuń
  10. Nie wiem gdzie ja mam oczy, ale jakoś nie zwracam uwagi na to, jak kto jest ubrany (fotkę z trampkami znam ze strony Ozonee).
    Gawędzenia przez telefon w miejscu publicznym nie zauważam. A głośny śmiech - w mieście pełnym turystów, kto by na to zwracał uwagę.
    Bachorki (widziałm tę fotkę na sp.pl) coraz częściej są wychowywane całkowicie bezstresowo - nie moje, więc mam to w głębokim poważaniu.
    Tatuaże (tego faceta widziałam na Djibnetcie - czytujemy te same strony?) nie podabają mi się takie ozdoby, ale jak komu pasuje, to jego sprawa.
    Wyszło, że jestem chodzącą liberalistką - hahaha.

    Już dawno po północy, a więc miłego dnia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ilustracji szukam w darmowych zasobach. Z wielu rzeczy też nie robię tragedii, ale boleję gdy coś mnie dotyka osobiście i zakłóca mi spokój, bo staram się nikomu nie przeszkadzać i oczekuję tego od innych...
      Ale faktycznie liberalnie podchodzisz do wielu zjawisk, ale czy to źle?
      Miłego weekendu:-)

      Usuń
    2. Jotko, po prostu w takim tumulcie ludzików, z jakim mam do czynienia na co dzień, na pewne rzeczy przestaje się zwracać uwagę.

      Nawzajem. I oby nie padało.

      Usuń
  11. Podzielam pogląd "szarabajki", więc nie będę już tego powtarzać.
    Pozdrawiam Asiu. :) .

    OdpowiedzUsuń
  12. - Jeśli chodzi o ubiór ,to jestem osobą toleracyjną. Dawniej modne były "spodnie dzwony" , obecnie w każdym sklepie widzimy podarte jeansy. I tutaj podzielam zdanie Ariadny: wszystko jest dla ludzi, należy tylko ubierać się stosownie do sytuacji.
    - Telefon komórkowy to rzecz, którą warto czasami zostawić w domu. Zawsze istnieje możliwość oddzwonienia.
    - Dzieci w lokalach, to tylko dzieci. Natomiast rodzice mają i uszy i oczy i to oni powinni zwracać uwagę na to, co ich pociechy wyprawiają. Miałam podobną sytuację do tej opisanej przez Ciebie, gdy kilka lat temu z mężem zabraliśmy dzieci do restauracji. Zaczęli sobie biegać między stolikami. Ale nie siedzieliśmy bezczynnie. Zabraliśmy ich na plac zabaw - takich jest pełno przy niemal każdej restauracji. Bywało i tak, że niestety pogoda uniemożliwiła wyjście na zewnątrz, więc kelnerka przynosiła kredki i kolorowanki - w niektórych restauracjach jest to praktykowane - i dzieciaki miały zajęcie.
    - Tatuaże bardzo mi się podobają, ale w niewidocznych miejscach. Sama mam tatuaż, ale nigdy nie zrobiłabym tatuażu na twarzy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak jak mówisz wszystko jest dla ludzi i od ludzi zależy, ważne żeby nie postępować tak, jakby się było samemu na świecie.

      Usuń
  13. Nie wiem czy jestem staroświecka czy zwyczajnie stara.
    Piszesz, że elegancko do kościoła? W miniówie i koszulce na ramiączkach, taka to elegancja, tak szanujemy naszą religię. Muzułmanie, buddyści, hinduiści nigdy na coś takiego się nie zgadzają, nawet wobec innowierców.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poszanowanie dla innych wynosimy z domu, więc powinniśmy szanować inne religie, opcje, szczególne okazje, seniorów itd. Widocznie elegancja dla każdego oznacza co innego...

      Usuń
  14. Ja też jestem staroświecka, mimo że dziś obchodzę 24. urodziny, nie rozumiem wielu 'mód' i pomysłów na siebie :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aniu wszystkiego najlepszego!!! Grunt to zdrowy rozsądek i poczucie humoru:-)

      Usuń
  15. Nie jesteś staroświecka , po prostu odecna moda zeszła na psy ( nie obrażając psów oczywiście).
    Powiem tak - na to jak ubiera się człowiek raczej patrzę z przymrużeniem oka i ewentualnym niesmakiem , ale jak widzę tak wytatuowane i okolczywowane monstra to aż mi się robi niedobrze. Zastanawiam się co kieruje tymi ludźmi że tak się okaleczają . To chore po prostu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widziałam film o takich dziwadłach i pierwsza myśl - co oni mają w głowach?

      Usuń
  16. Co za życiowy post... Zgadzam się w stu procentach, mimo, że mam ledwo 15 lat, także nie rozumiem niektórych przejawów "mody", a plaga telefonów według mnie osiąga apogeum. No bo jak można, na przykład siedząc z rodziną przy stole, jak gdyby nigdy nic, wlepiać oczy zamiast w rozmówców to w mały ekranik. Totalna ignorancja, może wspomniane osoby nie zdają sobie sprawy, jakie to jest wobec innych niemiłe. Weźmy na przykład szkolny korytarz. Podchodzę do koleżanki, spinam się, nie wiadomo jak wysilam, żeby zagaić rozmowę, a ta jakby mnie nie widziała, zbywa mnie półsłówkami. Spytałam ją, czy jej aby nie przeszkadzam, na co ona odrzekła "nie no, coś ty" i z powrotem w telefon. Jeszcze tylko założyła nogę na nogę w tych swoich podartych dżinsach. Z siostrą śmiejemy się, że trzeba się złożyć dla nich na normalne ubrania. A co do dzieci, myślałam, że to ze mną jest coś nie tak. Nigdy ich nie tolerowałam, chociaż sama przecież całkiem nie tak dawno, trochę ponad dekadę temu byłam taka jak one :). Pozdrawiam! ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mnie uspokoiłaś, myślałam już, że zgrzybiała staruszka ze mnie:-)
      Serdeczności:-)

      Usuń
    2. Chciałam napisać osobny komentarz, ale czytając wypowiedzi Czytelników i Twoje, pozwolę się wtrącić w dialog dwóch pokoleń.
      Po pierwsze - fajnie, że młodzież wie co to zasady i też dostrzega nieprawidłowości w tej materii.
      Kiedy nie podobają mi się opisywane przez Ciebie przykłady, to mówię sobie po prostu, że jestem innej daty (jak to kiedyś była uprzejma określić młodsza koleżanka). Nie jesteś więc staruszką lecz Panią innej daty ;)
      Dookoła nas niestety świat zwariował i ludzie też zachowują się różnie. Jednak zasady kultury, dobrego smaku i wychowania muszą funkcjonować. Dlatego rodzina powinna dzieciom dać ten kapitał, który będzie procentował całe życie. Bo jakiekolwiek placówki oświatowe (przedszkole, szkoła, świetlica itp) bez współpracy Rodziców mają coraz mniejsze szanse na wypracowanie w/w zasad. Pozdrawiam ;)

      Usuń
    3. Innej daty lub z innej epoki lub może z właściwej bajki, bo jakieś zasady powinny obowiązywać...
      Dzięki za odwiedziny:-)

      Usuń
  17. No tak... poszarpanych spodni zwyczajnie nie lubię, wydają mi sie niechlujne, ale co kto lubi. Strój odpowiedni do okazji, okoliczności, miejsca? No tylko co to dla kogo znaczy?
    Temat telefonów w miejscach publicznych nie wymaga komentarza, to oczywiste co napisałaś. A dzieci? Mam tutaj mieszane uczucia, bo to istotnie nie jest problem dzieci tylko ich rodzicow, kompletnie nieempatycznych. J asię do takich maluchów zwykle uśmiecham, zagaduję, pytam jak mają na imię jednocześnie sama im sie przedstawiając - i nagle okazuje się, ze one nie sa rozwydrzone, tylko chcą być zauważone, a rodzice im czasu nie poświęcają.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To też nie mam absolutnie pretensji do dzieci, ale do ich rodziców i wiem o czym mówisz, w końcu w szkole pracuję:-)

      Usuń
  18. Mi też wiele rzeczy się nie podoba, ale jeśli dana osoba nie robi nikomu krzywdy, to nie przeszkadza mi jak jest ubrana, czy ma kolczyki, spodnie z dziurami itd. Dużo osób wyraża w ten sposób swoje JA. Myślę, że jest to bardzo obszerny temat. :)
    Co do telefonów, to przyznam Ci rację. Mi również przeszkadzają głośne rozmowy przez telefon w miejscach publicznych. Myślę, że staliśmy się niewolnikami technologii...przerażające.
    Oj dzieci....myślę,że pogubiliśmy się w tym temacie.Niania w telewizji głosi: Tylko bezstresowe wychowanie jest dobre! No to rodzice dają swobodę swoim dzieciom, a później nie wiedzą co zrobić kiedy dziecko jest za bardzo bezstresowe. Myślę, że dużo winy jest w dzisiejszych poradnikach dla rodziców.
    Miłego wieczoru :)

    www.kamilaleben.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z poradnikami jest trochę tak jak z nawigacją - mimo instrukcji GPS trzeba patrzeć na drogę, żeby nie wjechać do stawu...
      Dzięki za wizytę:-)

      Usuń
  19. Najważniejsze, co jest w głowie, a nie na głowie. Jednak miło, gdy ludzie przestrzegają pewnych konwenansów i np. nie przychodzą do teatru w podartych dżinsach i brudnych butach. Co do stroju jestem tolerancyjna, ale smrodu nie toleruję, a niektórzy się nie myją i cuchną, albo śmierdzą papierochami bądź nieprzetrawionym jeszcze alkoholem. To mnie powala. Niech sobie będzie ktoś w połatanym swetrze i w podartych dżinsach, ale niech to będzie czyste i pachnące.

    Co do wrzeszczących i biegających między stolikami w restauracji dzieci, to dusiłabym, autentycznie - i te dzieci, i rodziców. To samo we wszystkich innych miejscach publicznych, gdzie ludzie przychodzą po wyciszenie i spokój. A już wrzeszczące i przeszkadzające z nudów małe dzieci na koncertach, to dla mnie jak czerwona płachta na byka.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, zapachy to jeszcze inna historia, może straszniejsza nawet...

      Usuń
  20. Ja też jestem staroświecka i mało tolerancyjna.
    Ale cierpię cichutko, bo nigdy nie zwracam nikomu uwagi na nieprawidłowe zachownie.
    Najbardziej jednak dobijają mnie długie i głośnie rozmowy telefoniczne w autobusach. Kiedyś chyba przez 40 minut musiałam wysłuchiwać z kim się spotkałą i co robiła jakaś młoda dziewczyna. Nie było sposobu żeby jej przerwać tę rozmowę. Nikt się nie odważył.
    Gratuluję tematu Jotko.:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja kiedyś byłam zażenowana rozmową, jaką prowadził młody facet z koleżanką chyba i opowiadał o swoim pożyciu z ukochaną - może im się wydaje, że nikt ich nie słyszy?
      Niedobrze być wyczulonym na ludzka głupotę....

      Usuń
  21. Oj widzę ,że sporo tu jest nas tych staroświeckich bo ja także z pełnym przekonaniem się tu dopisuję.Jakbyś "siedziała" w mojej głowie gdy mówisz o tym co Cię denerwuje ,nie podoba się...Oprócz tego ,że nie podoba mi się ta "moda" jak i Tobie ( dziurawe spodnie,tatuaże,kolczyki w różnych dziwnych miejscach)to jeszcze przypomina mi się ileś lat temu (chociaż teraz też to widuję)że -wtedy mnie tylko rozśmieszyły spodnie u syna koleżanki,których krok wisiał w okolicach kolan.Nieopatrznie coś zażartowałam przy niej na ten temat ,ale prawie się obraziła ,że nie znam się na modzie.Może też dlatego ,że jakoś moich dzieci "to" konkretnie nie wciągnęło.U moich dzieci też obserwowałam różne mody,u najstarszego w czasach licealnych -będąc blondynem kilka razy zmieniał kolor włosów- miał rudy,niebieski,taki prawie zielony....no i był czas na czarne ciuchy...wszystko czarne-dobrze ,że nie musiałam kupować czarnych majtek....Ale się rozpisałam ,ale moim zdaniem poruszyłaś temat ....po prostu rzeka i to dosyć długa....pozdrawiam cieplutko Asiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, Grażynko, młodzi szukają swojego stylu, a my rodzice musimy być cierpliwi i czekać, co sie z tego wykluje...mój syn na szczęście nie eksperymentował drastycznie, bo nie wiem czy bym to przeżyła.
      Uściski kochana:-)

      Usuń
  22. spodnie w dziury - czemu nie ...sama mam ze dwie pary :) to nieszkodliwa moda a do tego jak to moda - przeminie :)
    Tatuaże i inne "zdobienia" ciała tak przesadne jak na fotce - im mówię nie . Zakaz wprowadzania dzieci uważam za uzasadniony ... małe dzieci nie powinny się wychowywać w knajpach ... Wprawdzie to nie dzieci wina , że mają nieogarniętych rodziców , ale skoro ci nie rozumieją co to znaczy wychowywać swoje pociechy to zakaz wydaje się jakimś sposobem by przed nimi chronić innych ludzi ... osobiście nie cierpię rozwydrzonych dzieci w miejscach publicznych ... Niestety ludzie z przyklejonym do ręki smartfonem są nie mniej irytujący... czasem mam wrażenie , że jakby mu wyrwać z ręki to ustrojstwo to zapomni , że ma oddychać ... co gorsza większość wydaje się nie zdawać sobie sprawy ze swojego uzależnienia tak jak i ze swojego prostactwa i braku kultury.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre porównanie z tym smartfonem, ja czasem mam wrażenie, ze niektórzy czipy mają wszczepione i z telefonów się doładowują...

      Usuń
  23. Asiu, jestem dokładnie taka sama. I jeżeli się czepiamy..to obie;) Wczoraj byliśmy na koncercie naszych dzieci, Kornelia gra na pianinie, Dominik na gitarze, pełna gala, kilka babć nawet w szykownych kapeluszach, takie uroczystości zobowiązują. Ale widziałam kilka osób, które przyszły w polarach żując gumę właśnie, inni odbierali telefony, choć organizatorzy prosili, by je wyciszyć, bo to rozprasza młodych muzyków i rozpraszało....Małe dzieci...średnio słuchają muzyki poważnej, więc po co są zabierane na dwugodzinny koncert. I aparaty z lampą błyskową....Mam wypasiony, ale nie umiem wyłączyć lampy - tak to wyglądało;)
    Granica między kulturą a prostactwem jest bardzo śliska i niektórzy nie zauważają, że ją przekraczają, niestety:(
    Dobrego tygodnia:)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś byłam w teatrze na premierze przedstawienia młodzieży licealnej, reżyserowała znajoma, więc chętnie poszłam. Miałam ochotę wyjść po 15 minutach, bo fotograf tak dawał fleszem po oczach, że można było migreny dostać...a przecież zdjęcia takie mógł zrobić na próbie generalnej.
      Oj, nie wiem czy dobry będzie, bo coś mnie rozbiera...

      Usuń
  24. Nie czepiasz się. Wręcz przeciwnie chyba zbyt tolerancyjni się stajemy,albo wręcz boimy się zwrócić komuś uwagę w tym świecie wielkiej wolności. Dla przykładu gdy byłam nad morzem dzieci zgniataly panu maliny na straganie a rodzice nic. Kiedy ten zwrócił uwagę ze mogliby upomnieć pociechy dostał wiązankę, że jak oni mają upilnowac je. Nie no śmiać się czy płakać wtedy pomyślałam. Masakra. W autobusie natomiast kobieta do słuchawki obgaduje pół swojego miasta po nazwiskach i w ogóle się nie krępuje. Juz nie wspomnę o omawiania spraw sercowych... ech no też miałam o tym napisać i pewnie jak mi się na zbiera to pewnie wyleje to z siebie we wpisie bo nie wiem jak inaczej z tym walczyć. Może te osoby się kiedyś opamietają ?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tego właśnie nie jestem pewna, niestety, bo wszystko ostatnio staje się publiczne, nawet rozmowy przez telefon.

      Usuń