środa, 9 lutego 2022

Petent wszystko zniesie

 


Nie wiem czy załatwialiście cokolwiek w urzędzie państwowym w okresie covidowym, ale moje doświadczenia to materiał na ponurą komedię, o ile taki gatunek istnieje.

Próbujemy uporządkować sprawy spadkowe po teściach, segregator z dokumentami pęcznieje, jakby chodziło o skomplikowane sprawy rodziny Rockefellerów.

Moja wyobraźnia nie ogarnia na przykład, po co notariuszowi numer Pesel osoby, która zmarła 30 lat temu, skoro jest akt zgonu? Tak naprawdę , gdy odebraliśmy akt ślubu teściów, to okazało się, że są w nim wszelkie dane osobowe, łącznie z danymi dzieci zmarłych, ale to dla urzędnika za mało. Wiadomo przecież, że  za każdy dokument płaci petent 22 zł. Podobno kwitnie w Polsce cyfryzacja i mamy całe ministerstwo do tych spraw, tymczasem wydziały jednego urzędu  nie przekazują danych między sobą. Nie dość, że wrzucamy wnioski o wydanie dokumentów do skrzynki, to jeszcze z jednego działu odbieramy je osobiście, po umówieniu się z urzędnikiem, inne natomiast przychodzą listem poleconym. Z tego samego urzędu! 

W dodatku trzeba wiedzieć, jaki wniosek pobrać ze strony urzędu w konkretnym dziale i jeszcze mieć w domu drukarkę by go wydrukować. Pobieraliśmy jeden z wniosków dwa razy, bo okazało się, że są dwa bardzo podobne i konia z rzędem temu,  kto zgadnie który dokument wypełnić.

Mąż podsłuchał rozmowę petenta z pracownicą, która dyżuruje przy urnach dla klientów wysokiego urzędu. Pan napisał wniosek o zgodę na wybudowanie szamba. Pani pyta, do kogo ten wniosek, bo trzeba do właściwej urny wrzucić. 

- pani kochana, nie wiem, skąd mnie wiedzieć takie rzeczy,...

- to nie wie pan, do kogo się zwraca z wnioskiem?

- chcę wybudować koło domu szambo, nie wiem do jakiego wydziału go kierować, gdyby urząd był otwarty, to bym poszukał, a pani nie wie?

To jak w tym powiedzeniu - prowadził ślepy kulawego!

Nie wspomnę nawet o tym, że w większości urzędy wszelkie pracują w godzinach dogodnych jedynie dla emerytów i bezrobotnych, a na dokumenty czeka się co najmniej tydzień.

W innym urzędzie umawiasz się z panią na odbiór zaświadczenia po 2 tygodniach, bo wniosek wysłany mailem zaginął i czekasz na zimnie pół godziny, bo pani załatwiała innego petenta telefonicznie, a hol urzędu przestronny jak lotnisko...

Sukces jednak osiągnięty, segregator gruby, resztę dokumentów dostarczy rodzina z daleka i miejmy nadzieję, że notariusz wszystko przyklepie...

Oczywiście już wiemy, że gdy przyjdzie do sprzedaży tego i owego, zgromadzimy kolejny segregator, a kasą podzielimy się z następnymi urzędami.



91 komentarzy:

  1. Stronię od biur i biurokratów, przekładam wszystko jak mogę na czas po...

    OdpowiedzUsuń
  2. w okresie covidowym byłem tylko po świadectwo zgonu Mamy, kolejka pod ratuszem jak jasna cholera, ale okazało się, że to byli ludzie w sprawie rejestracji samochodów, a mnie ochroniarz wpuścił osobno i ogarnąłem sprawę od ręki... potem jeszcze byłem w sprawie oświadczenia w Urzędzie Skarbowym na okoliczność spadku, ale to już było pół roku później i też raczej bez korowodów...
    tak więc w moim przypadku narzekać nie mam powodów /potwierdzenie przysłali mi szybko mailem/...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli jak zwykle, wiele zależy od miejsca i ludzi.

      Usuń
    2. P.S. świadectwa zgonu mają priorytet...pogrzeb trzeba załatwić!

      Usuń
  3. I tak naprawdę chodzi w tm bur...- pardon - Nowym Ładzie o owe 22 zł pomnożone przez liczbę papierków i u udowodnienie Obywatelowi, że jest wart znacznie... znacznie mniej... Po co na przykład w tym roku bankowi, z którym przed kilkoma laty przestałem mieć do czynienia, moje oświadczenia, że jestem / nie jestem akcjonariuszem / klientem banku/banków [tu podać ewent. nazwy i adresy] w USA???
    Oni mi to co pół roku przysyłają, ja regularnie wrzucam do szuflady. Ruch w biznesie trwa...
    Sąsiadka i jej dorosły syn przez ponad rok ponosili koszty uzyskując, gromadząc i przesyłając do sądu dokumenty mające świadczyć,że NIE SĄ "krewnymi lub powinowatymi" człowieka noszącego to samo nazwisku i w tym samym miasteczku w przeszłości mieszkającego, który wziął w banku znaczną pożyczkę, po czym - chytrusek - zmarł nie uiszczając ani jednej raty. Ale taż stawiwszy się przed Wysokim Sądem [ona 86 lat, syn - niemal 60] usłyszeli, że NIE SĄ zobowiązani do spłacania owego długu.
    Co za wielkoduszność!
    Pozdrawiam...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No Bareja jak żywy, choć bohaterom opowieści nie było do śmiechu!

      Usuń
    2. Bareja - bo istotnie jaki dokument świadczy, że się NIE JEST czyimś krewnym? Serio pytam.

      Usuń
    3. Ja też nie wiem, a po co Pesel dla osoby, która zmarła 30 lat temu?
      Przecież jest akt zgonu!

      Usuń
    4. NIE WIEM... A po co komu oświadczenie, że nie mam finansów /udziałów etc w bankach USA?
      Któż jednak ogarnie mądrość i omnipotencję urzędników zbrojnych w paragrafy?
      Tylko, gdy pomyślę, że na Ziemi jest nas około 9 000 000 000, a niemal wszyscy NIE SĄ moimi krewnymi [w sensie prawnym], to zastanawiam się jaki segregator pomieściłby ewentualne moje poświadczenia o niepokrewieństwie z nimi. U nas bowiem elektronika elektroniką, a papierki gromadzi się dalej. Ale też drzew mamy jak w lesie...

      Usuń
    5. O tak, papier trzyma się mocno!

      Usuń
    6. Z tym bankiem to chodzi o FATCA (ang. Foreign Account Tax Compliance Act) - to umowa pomiędzy USA a Polską, nakładająca na polskie instytucje finansowe obowiązek informowania amerykańskiego urzędu skarbowego o amerykańskiej rezydencji klientów tychże instytucji. Dopóki Pan nie wypełni i nie dostarczy, to będą wysyłać i wysyłać...:)

      Usuń
    7. To powinien bank wyjaśnić itd.

      Usuń
  4. Klik dobry:)
    Może to jakaś zmowa/umowa z handlarzem segregatorami - byłym sprzedawcą maseczek przekwalifikowanym z narciarza w porozumieniu z handlarzem broni zajmującym się respiratorami i tuszem do drukarek domowych? ;) :)))
    Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  5. Witaj, Jotko.

    Też całkiem niedawno doświadczyłam sprawności jednego z urzędów. Niemal jak w "Dwunastu pracach Asteriksa" z mitycznym zaświadczeniem A38...

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie od razu przyszedł mi na myśl Dom który czyni szalonym stamtąd ;) Ja nie mogę dojść do ładu z elektronicznym urzędem skarbowym teściowej. Bo ja się tym zajmuję. Jakby można było iść osobiście, to by się wyjaśniło. Nie miała baba kłopotu, to się wzięła za wynajem z podatkiem ryczałtowym. Masakra jakaś...

      Usuń
    2. @Leno - dzięki urzędom doświadczamy wielu dziwnych rzeczy.

      @Pani z apteki - oddawałam w skarbówce wniosek brata, ale by odebrać zaświadczenie w jego imieniu już potrzebne specjalne upoważnienie, choć dotyczy tej samej sprawy, co moja...

      Usuń
  6. Na początku tamtego roku po śmierci mojej mamy załatwiałam aneks do przydziału na mieszkanie kwaterunkowe, bo to ona była głównym najemcą. Za papiórki co prawda nie musiałam płacić, ale na każdy czekało się, a czekało. A podpisanie i odbiór aneksu wyglądało w ten sposób: Do biura obsługi klienta wpuścili nas po naciśnięciu dzwonka przy drzwiach wejściowych i to tylko do przedsionka, zamknięto drzwi prowadzące w głąb urzędu, w drzwiach było okienko z parapetem, pani urzędniczka znajdowała się po jednej jego stronie, ja i brat po drugiej. Podała nam przez okienko dokumenty, myśmy je przeczytali, podpisali na parapeciku, zabrali swój egzemplarz i wyszli, a po naszym wyjściu drzwi do urzędu zostały natychmiast zamknięte.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A bo chcielibyście dostać się do strzeżonej twierdzy!
      Tak sobie myślę, ze pewnie urzędnicy do sklepów nie chodzą, bo mogliby się zarazić...może w ogóle z tej twierdzy nie wychodzą?

      Usuń
  7. W czasie pandemii załatwiałam paszport, ale to akurat super łatwe i szybkie, pod warunkiem, że się wybierze odpowiedni punkt. Brat tak samo załatwiał paszporty, przerejestrowywał też samochód i tak samo bezproblemowo. Tylko godziny wiadomo jakie, przeważnie w jakieś pojedyncze dni otwierają się wcześniej albo zamykają później. I u mamy w wydziale przez jakiś czas były te skrzynki i nie wpuszczano ludzi, żeby się toczyli w środku, ale już dawno dano sobie spokój i działa zupełnie normalnie. (a przypadki covid się zamiata pod dywan, oficjalnie nikt nie miał kontaktu)
    Ale przyznam, że we wszelkich instytucjach (bo nie tylko w urzędach) denerwuje mnie podejście, że petent/pacjent/klient ma wszystko wiedzieć - nie jego wina, że czasami na stronach internetowych ciężko coś znaleźć albo wręcz są błędne informacje i przede wszystkim to nie on jest tamtejszym pracownikiem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nadal za błędy urzędnicze nikt nie odpowiada, a kary nam nie darują, bo klient nie może się mylić!

      Usuń
  8. Szczęśliwie co było do załatwienia, załatwiłam w bardziej normalnym czasie.

    OdpowiedzUsuń
  9. A Tobie/Wam współczuję kontaktów z biurokratami.

    OdpowiedzUsuń
  10. Ja ostatnio rozmawiałam w sprawie przedłużenia pewnej decyzji , okazało się, że do czasu ogłoszenia końca pandemii - decyzje wydłużają się automatycznie i to bez komisji lekarskiej 😃 A pani informująca była niezwykle miła. Potem się długo zastanawiałam - co się właśnie wydarzyło , inaczej mówiąc - byłam w szoku, bo właśnie ktoś ze mną porozmawiał życzliwie oferując mi w przyszłości pomoc. Czy to praca on line tak zmienia podejście do klienta? Czy ludzie w końcu zaczynaja być względem siebie bardziej życzliwi. Co bo to nie było - tak powinno być zawsze. Choć do końca nie wiemy - czy to właśnie nie będzie owe
    „ zawsze” …

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórych zmienia na plus, innych nie bardzo, wszystko zależy od ludzi, przepisy powinny ułatwiać, a nie utrudniać życie.

      Usuń
  11. Wszystko to prawda. Ostatnio byłam w urzędzie zaskoczyla mnie ogromną ilość petentów z maseczka i na brodzie, siedzących obok siebie i kichanachch na siebie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas nie usiądziesz, stoi się na mrozie lub na deszczu...

      Usuń
  12. ach życie urzędników... ach

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niby jestem także urzędnikiem państwowym, ale mnie ograniczenia w kontaktach nie obowiązują, wręcz przeciwnie:-)

      Usuń
    2. niby - bo tak naprawdę, to praca z człowiekiem i to piękna, bo z książkami

      Usuń
    3. Nie czuję się urzędnikiem, choć i coraz mniej bibliotekarzem.

      Usuń
  13. im więcej elektroniki, tym więcej papieru, urzędników, załączników.Powodzenia. By skórka okazała się wartą wyprawki:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, czasami człowiek ma ochotę krzyknąć - a weźcie to sobie, my wolimy święty spokój!

      Usuń
  14. W czasie pandemii byłam częstym gościem w różnych urzędach. Przeprowadzka niejako zmuszała do tych wizyt. Był więc i urząd miasta z wydziałami, o których istnieniu nie miałam pojęcia, i sąd. I to po kilka razy. Bo przecież nie da się od razu. I przyznam, że zostałam pozytywnie zaskoczona. Gdzie nie trzeba było przyjść osobiście, tam dostawałam wyczerpujące informacje przez telefon. Oczywiście, że zdarzały się kwaśne miny, bo byłoby za pięknie. I czekanie w kolejce do urzędu też było. I moje szczęście przyjścia do sądu akurat w chwili rozpoczęcia przerwy na dezynfekcję. Ale ogólnie było bezboleśnie i efektywnie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To gratuluję, mam nadzieję, że mamy już wszystkie dokumenty i żaden urzędnik nic nam nie dołoży...

      Usuń
  15. Urzędy uwielbiają papiery, tony papierosów. Zawsze brakuje jakiegoś zaświadczenia, podpisu i nikt nigdy nie potrafi dać od razu całej rozpiski potrzebnych świstów. No i jeszcze dochodzi dodatkowo spychoterapia, czyli to już nie u nas to trzeba iść do ..... Życzę wytrwałości , przed wizytą w urzędzie najlepiej wypić melisę😄. Mnie spotkało to szczęście, że udało mi ominąć urzędy. Raz tylko miałam styczność z ZUS-em. Ale ku memu wielkiemu zdziwieniu wystarczyła
    e-wizyta. Pani była miła , wszystko wyjaśniła. To było prawie jak wygrana w totolotku. Pozdrawiam cieplutko.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z ZUSem będę miała wkrótce do czynienia, już się boję...tym bardziej, że udzielane przez nich informacje różnią się od tych od centrali w Bydgoszczy.

      Usuń
  16. Współczuję Ci naprawdę tego urzędasowego cyrku ... pozamykali się w twierdzach i to im pasuje, chociaż zależy to pewnie od miasta i urzędu.
    W zeszłym roku kupiliśmy samochód i już byłam przerażona wizją jego rejestracji ... ale Opatrzność czuwała i dowiedzieliśmy się, że można to zlecić przez biuro tłumaczeń dokumentów sprowadzanych samochodów. Tak więc chyba 150 zł, dwa dni i sprawa załatwiona.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, człowiek musi sam szukać dojść i rozwiązań.

      Usuń
  17. U nas w miarę normalnie, ale i spraw skomplikowanych nie załatwiałam...

    OdpowiedzUsuń
  18. W covidowym czasie sprawy urzędowe załatwiałam online. Jedynie do ZUS wolałam się wybrać osobiście - zawsze trafiam na miłe i kompetentne panie. Teraz znowu byłam ustalić składkę na ten rok, spodziewałam się dzikich tłumów po Nowym Ładzie, zapowiedziałam w pracy, że się spóźnię bóg wie ile, a tymczasem przede mną były tylko dwie osoby i poszło błyskawicznie.
    Cała różnica to ta, że dawniej brało się numerek samemu z maszyny, a teraz przy wejściu dyżuruje pani, która je sama wydziela (ale głównie przy tym pilnuje, żeby ręce zdezynfekować).

    W obliczu Waszych przejść pozostaje mi pogratulować sobie, że żadnego spadku nie obejmuję 😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W PZU załatwiliśmy wszystko online, nawet oświadczenia napisałam ręcznie i zrobiłam zdjęcia, po 2 dniach kasa na konto. Można?

      Usuń
  19. Jotko, współczuję i dużo cierpliwości życzę.

    OdpowiedzUsuń
  20. Wszystko w tym państwie się rozłazi w szwach, więc czemu z urzędami miałoby być lepiej?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Myślałam, że skoro petenci nie latają po urzędzie, to i robota szybciej idzie, ale widocznie, jak nikt przy biurku nie popędza, to sama wiesz...

      Usuń
  21. Widzę, że poniższa parodia wiecznie żywa 😄

    https://skladliteracki.blogspot.com/search/label/Tylko%20nie%20zapomnij%20pi%C3%B3ra%21

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dokładnie, z tą jednak różnicą, że teraz nie spotkasz się twarzą w twarz, chyba że na korytarzu;-)

      Usuń
  22. Na pociechę powiem Ci, że tutaj nie jest lepiej. Widać urzędasy wszędzie tacy sami z manią wielkości i ważności ich istnienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No marna to pociecha, raczej i Tobie współczuję.

      Usuń
  23. Po prostu droga przez mękę! Ale o ile pamiętam przed czasami covida było niewiele lepiej. U nas niestety biurokracja ma sie świetnie w każdych czasach!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, w dodatku kiedyś załatwiło się niemal od ręki, teraz wszystko musi się odleżeć.

      Usuń
  24. Zawsze pod tym względem było u nas źle a teraz jeszcze bardziej niż źle....:-))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W każdym razie cyfryzacja miała ułatwiać...

      Usuń
  25. Biurokracja jest straszna. A sprawy spadkowe to już w ogóle. Ktoś zrobi błąd a ty za niego płacisz. Żeby tyle kasy w ogóle płacić za dokumenty, które sa w systemie, ale pewnie tylko jedna komórka ma do niego dostęp i nikt więcej, bo po co. Lepiej niech człowiek pochodzi od jednego do drugiego urzędu, bo ma czas... Bez sensu to wszystko. Mam pracę biurową powiedzmy, ale dużo rzeczy bym pozmieniała w systemie, dlatego twierdzę, że na urzędnika się nie nadaję

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Reforma pewnie równie trudna, jak służby zdrowia;-)

      Usuń
  26. Osobiście nie narzekam, prawie wszystko załatwiam online z wykorzystaniem profilu zaufanego. Raz byłam osobiście w Zusie, gdzie mnie szybko i sprawnie obsłużono.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na obsługę w PZU tez nie narzekam, ale wszędzie papiery, teczki, segregatory, pieczątki...

      Usuń
  27. Ja myślę Jotko, że to poprostu jest wygodne dla urzędników. I tyle. Korzystają. I będą korzystać dopóki się da i dopóki będziemy na to pozwalać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale jak mogę nie pozwolić? nie widzę możliwości...

      Usuń
  28. Współczuję tej sytuacji w urzędzie. Zupełnie jak w filmie "Dwanaście prac Asteriksa", gdzie jedna z prac polegała na wizycie w urzędzie i zdobyciu jakiegoś formularza...
    Pozdrawiam Serdecznie!
    PS - Dziękuję za miłe słowa i tak - "Sen" zrobiłam kredkami.

    OdpowiedzUsuń
  29. Nie trzeba mieć z biurokracją zbyt częstych kontaktów żeby wiedzieć, że to nic dobrego. Tobie z całego serca współczuję 😊 i mam nadzieję, że to już koniec tej wyboistej drogi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tez ma taka nadzieje, chyba że znowu jakiś dokument do zdobycia wymyślą...

      Usuń
  30. Współczuję. Przyznam, że nigdy nie miałam kłopotów w sprawach spadkowych czy sprzedaży/kupna nieruchomości. Może znaczenie na też w jakim mieści tego się dokonuje? Ja mam tylko doświadczenie ze swojego miasta i Sopotu. Zawsze wzorowo.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może tak być, wiele zależy od ludzi i organizacji...

      Usuń
  31. Realia jak z komedii Barei. Az czlowieka trzepie jak przyjdzie zalatwiac pewne sprawy w urzedzie. Nie chce pamietac ile stalam w kolejce jak mi przyszlo akt zgonu mamy odebrac i trzy godziny stalam w dlugiej kolejce na zimnie. Koszmar to byl. Pozdrawiam Cie serdecznie Asiu

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój tato zmarł przed pandemią, a i tak było sporo do załatwiania, najgorzej w parafii ojca...

      Usuń
  32. Pandemicznego doświadczenia z urzędami nie mam, a do spraw spadkowych potrzebowałam akt zgonu i dowód osobisty...Urzędnik, a urzędas to jednak wielka różnica...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niebywałe, ta jakiś dziwny spadek!

      Usuń
    2. Nie było z kim się dzielić, nie było co dzielić, to i dokumentacja skromna...;o)

      Usuń
  33. Znam ten temat, ale przed pandemią nie było lepiej. Chcieliśmy uporządkować sprawy spadkowe mojego taty, kiedy jeszcze żył i miał się całkiem dobrze. Dokumentów pełna teczka, jazda od annasza do kajfasza, a w końcu coś ruszyło. Sprawy się odbyły, terminy wiadomo jakie. Później wjechała pandemia, wszystko telefonicznie. Mama wydzwaniała chyba codziennie, napisałam tych pism, skrzyneczki, a sprawa jak utknęła tak utknęła. Tato zmarł. Teraz się dopiero zacznie "zabawa", ja już mam dosyć tego urzędu, bo najnormalniej szlag człowieka może trafić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My to przerabiamy już drugi raz, najpierw nie mogliśmy się umówić nawet do notariusza, bo pandemia...teraz urzędy zamknięte dla klientów!

      Usuń
  34. Nie mam zielonego pojęcia jak dziś załatwia się sprawy w urzędach, większe doświadczenie mam w przychodniach lekarskich. Też niewesoło ;)

    OdpowiedzUsuń
  35. Mi się najbardziej podobała parodia biurokracji w bajce "Zwierzogród" trafiła w sam punkt. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Parodie, kabarety, komedie - często dobrze naśladują realia...

      Usuń
  36. Ostatnio byłem w urzędzie pracy się zarejestrować. Przyszedłem na wskazaną godzinę, a i tak wszedłem piętnaście minut później. Na szczęście sama rejestracja dość szybko poszła (pewnie dlatego, że już kiedyś byłem zarejestrowany).

    Spojrzałem wpis wstecz i zauroczył mnie piesek Maks. Jednocześnie nie mam słów, by wyrazić jaką istotą trzeba być, aby jakieś zwierzę w jakikolwiek sposób męczyć. Jak nie chce się mieć zwierzaka to nie ma obowiązku. Aż mnie krew zalewa przy takich sprawach, dobrze, że przynajmniej ten piesek miał szczęście.

    Już ostatnia prosta z ćwiczeniami przede mną, a potem rower.

    O tak, zwłaszcza jak są szybsze tempa w muzyce to perkusiści mają pod górkę. Albo przy bardzo rytmicznych kawałkach, to też sztuka, nie tylko szybkość ma znaczenie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oby wszystko wróciło wreszcie do normy, bo to jakiś Matrix.
      Zdrowie najważniejsze, więc i stresów trzeba unikać...

      Usuń
  37. Do załatwiania spraw w Urzędach to czasami trzeba mieć świętą cierpliwość :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  38. Pamiętam naszą batalię spadkową po śmierci ojca, która okazała się nie-batalią. Byłam bardzo zaskoczona pomocą i życzliwością urzędniczki z sądu, która wszystko tłumaczyła i pomagała. Podpowiadała też jak najlepiej i najtaniej uregulować wszystkie sprawy spadkowe.
    Sędzia też okazał się ... ludzki. Po odczytaniu wyroku wszystko dokładnie nam wytłumaczył już bez tych prawnych regułek. I w trakcie tłumaczenia cały czas pytał moją mamę czy na pewno jest dla niej wszystko jasne.
    Byłam naprawdę miło zaskoczona takim podejściem...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To miałaś więcej szczęścia. Gdy zmarł mój tato, to ani pani notariusz, ani prawniczka nie byli przygotowani, ale kasę wzięli sporą.
      Gdy pani prawnik szuka czegoś w necie w mojej obecności dopiero, to ja się pytam, za co bierze opłaty, poszukać w sieci tez umiem.

      Usuń
  39. Ja zawsze mam ubaw z urzędów w naszym kraju. Czy to w pandemi czy przed zawsze pod górkę. No chyba ze mam w danym urzędzie znajomych. A że mam porównanie z urzędami w Norwegii to te w naszym kraju to faktycznie komedia...
    Ale ostatnio będąc w kraju (w październiku dokładnie) miałam do załatwienia jedną sprawę w jednym z naszych urzędów i tu byłam pozytywie zaszkoczona. Trafiłam w końcu na człowieka, tak na człowieka i byłam mile obsłużona... Czyli jak ktoś chce to można...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To super, na pewno wiele zależy od ludzi, w końcu przepisy i procedury powinny iść na rękę klientom.

      Usuń
  40. Biurokracja TAK wygląda niezależnie od pandemii. Mało do reszty nie osiwiałam załatwiając sprawy po śmierci ojca. Minęło prawie 6 lat a ciągle dostajemy oferty z dwóch banków, w których ojciec maił konta 100 lat temu - nie da się wykreślić z listy klientów inaczej niż wysyłając oryginalny odpis aktu zgonu. Nie wystarczy, że klient kiedyś sam zamknął konta, a potem umarł. Zawsze zastanawiam się ile w skali kraju idzie pieniędzy na listy do takich "martwych" nomen omen, kilentów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No fakt, a ile papieru idzie na wszelkie pisma, a przecież deklarowaliśmy, że chcemy wszystko mailowo!
      Koleżanka przeszła długą drogę, by wyrejestrować telefon zmarłego ojca...

      Usuń