Każdy pewnie zna kogoś takiego...nie tylko sroga mina i wzrok lodowaty, ale usposobienie, że bez kija nie podchodź.
W zasadzie nie wiadomo, jak rozmawiać z takim osobnikiem, bo cokolwiek powiesz, to dostaniesz po łapkach, a jak ignorujesz, to też niedobrze.
Jeśli to możliwe, najlepiej unikać i uciekać gdy pojawi się na horyzoncie, a gdy nie da rady zejść mu z drogi, to trzeba być mistrzem ciętej riposty, ja niestety nie jestem...
Kiedyś w sklepie byłam świadkiem rozmowy takiego gościa z żoną, nie wiem jak ona z nim wytrzymuje, bo znam tę parę z widzenia i czy na spacerze, czy w rozmowie telefonicznej, on taki jest zawsze:
- ciekawe czy mają mój ulubiony krem?
- to nie zastanawiaj się tylko szybko sprawdź i wychodzimy
- zapytam ekspedientkę
- po co, one niczego nie doradzą, łażą tylko i udają, że pracują
- o, jest, ale podrożał!
- to kup tańszy, cudów i tak nie zdziała!
Innym razem w rozmowie z koleżanką przyrzekłam sobie, że nie powiem jej już nigdy żadnego komplementu:
- cześć, ładnie wyglądasz!
- ale tam, całą noc nie spałam, łeb mi pęka!
- braku snu nie widać i kolor włosów zmieniłaś, podoba mi się
- eee, spieprzyła mi fryzjerka kolor, miał być bardziej blond, a wyszedł szary
- za to pasuje do oczu i sukienki
- stara kiecka, od siostry dostałam, bo w nic się już nie mieszczę...
Na skromną imprezę w bibliotece wpada koleżanka, zapraszam na kawę, imprezka składkowa, ktoś zrobił sałatkę, kto inny ciasto kupił, owoce do kompletu.
- zapraszamy, kawka czy herbata?
- herbatę mi zrób, bo od kawy mnie wątroba boli
- częstuj się, jest sałatka, ciasto, od czego zaczniesz?
- a w sałatce nie ma ryby, bo nie lubię?
- nie ma, same warzywa
- a majonez swojski czy kupny, bo kupnego nie jadam
- trudno, to spróbuj ciasta
- pewnie z cukierni, tam wszystko mają wczorajsze...
To tylko sygnalne przykłady i za każdym razem zastanawiam się, czy to takie przykre przywary tych osób, jednostkowe zachowania spowodowane gorszym nastrojem czy postawa obronna?
Wszystkie kolce mają swoje zastosowanie w przyrodzie, czy u ludzi także?
Najłatwiej byłoby mi takiego kogoś zastrzelić.....ale nie mam pistoletu:-))
OdpowiedzUsuńStokrotka
Nie warto, zawsze znajdą się kolejni...
UsuńJesli to zalezy od dnia to rozumiem,bo kazdy ma jakies problemy,czasami sama jestem,,bez kija nie podchodzi,ale jesli to trwa u kogos codziennie to,,przerabane,,...
OdpowiedzUsuńNie wytrzymałabym z takim kolczastym uciekłabym chyba gdzie pieprz rośnie!
UsuńMam wrażenie, że takich osób jest cała masa- często mam wrażenie, że chcą w ten sposób podkreślić, że im to zawsze wiatr w oczy wieje i inni powinni im wiecznie współczuć.
OdpowiedzUsuńMoże oczekują właśnie uwagi innych, a może to brak jakichś mikroelementów?
UsuńCzęsto słyszę takie rozmowy po polsku, myślę, że to dla sporej ilości ludzi normalny sposób komunikacji. Stąd pewnie niektórzy obserwujący FB mojego męża muszą myśleć, że się wywyższa, symuluje i robi ustawki. Bo on w prywatnym życiu często jest zadowolony (co może być dla niektóych nie do uwierzenia).
OdpowiedzUsuńKiedyś na pytanie znajomej : co słychać, odpowiedziałam: super, wszystko w najlepszym porządku!
UsuńTo był koniec rozmowy.
Bywa to koniec. Ludzie się przechwalają, że cenią sobie szczerość, ale przez szczerość często mają na myśli wyłącznie własny ból dupy (zadowolenie czy szczęście jako szczerości nie liczą). Żeby rozmawiać o pozytywach, trzeba najpierw robić coś ciekawego, mieć zainteresowania inne niż ploty.
UsuńSkoro już zostałem wywołany do tablicy, to dokończę, że moja małżonka również jest zadowolona z życia, co zresztą było podstawą naszego małżeństwa..., no jakoś mi się nie chciało wiązać z panienkami, które wszystko męczyło z moim stylem życia włącznie. Nic na siłę!
UsuńTo największe szczęście, gdy dobierają się ludzie jak dwie połówki jabłka:-) wiem, że to banał, ale tak was właśnie widzę:-)
Usuńludzie, którym wydaje się, że wszystko dookoła, cały świat na nich warczy i zgrzyta zębami, a tymczasem to ich umysły na nich warczą i zgrzytają zębami... ciężkie to przypadki i przesrane ma terapeuta, któremu trafi się taki klient, gdyż naturalnym odruchem jest ponabijać się z takiego ptysia, ale jemu nie bardzo wolno z racji obowiązków zawodowych...
OdpowiedzUsuńprzyznam, że od bardzo wielu lat rzadko spotykam takie typy, których życie boli na własne wyraźne życzenie, pewnie nauczyłem się je/ich intuicyjnie omijać... ale gdy się trafi, bo tak czasem bywa i przeskoczyć się nie da, to jestem bezlitosny, uruchamiam najcięższy kaliber złośliwego dowcipu...
p.jzns :)
Czasami usprawiedliwiam takie osoby, bo może faktycznie mają pod górkę, ale bywają takie, że ptasiego mleka tylko im brak, a kolce jak dzidy, wtedy już tracę cierpliwość...
Usuńno pewnie, niechęć niechęcią do takich ludzi, ale to nie znaczy, żeby od razu przystępować do ich eksterminacji... poza tym faktycznie to może być tylko chwilowy kryzys, a nie cecha osobnicza... sam czasem chowam się do jakiej dziury, burczę i prycham wtedy niczym kot na wszystkich w pobliżu, gdy naprawdę coś mi ostro dolega... co prawda bardzo dawno nie miałem takiej sytuacji, ale coś tam pamiętam :)
UsuńWiesz, ja traktuję takie spotkania jak zwierciadło, utwierdzam się w pewności, że nie chciałabym stać się taka osoba, ale z drugiej strony, wielu ludzi zmienia się na starość niekorzystnie, więc chyba nie wszystko od nas zależy.
UsuńNie wiem, czy można to nazwać kolcami.
OdpowiedzUsuńTo raczej takie malkontenctwo, narzekactwo . Mnie to kiedys kolezanka wkurzyla, kiedy postawilam obiad, a ona poczela pouczac mnie jak własciwie, czyli w jej stylu, powinnam to ugotowac.
-Dodalas tymianek? ...No jak to, nie dodalas?! Bez tymianku ta potrawa jest byle jaka. ....A listkow laurowych ile dodalas? ....No jak to, tylko dwa!
Wykończyła mnie kobieta.
Natomiast kolce, to tez kumpela moja fajna tak małżeństwo własne wykończyła. Pokrzywdzona w dzieciństwie była i przybrała kolczasty pancerz. Kochała męża i przy okazji odsuwała. W końcu, po pojawieniu się dzieci, postawiła go gdzieś na boku i...odszedł chłopina, a ona przeżywała, że tak się temu związkowi poświęciła.
Ale z drugiej strony może być, że powyższe, opisane przez Ciebie narzekactwo to tez wynik kolczastego pancerza- poranienia, a nie tylko wynik wychowania.
Otóż to, tylko nie zawsze mamy okazję i ochotę by dociekać, co tam komu w duszy gra, a instynktownie uciekamy przed takimi osobami, chyba że ktoś jest masochistą.
UsuńMój teść ciągle miał uwagi do moich potraw, geniuszem kulinarnym nie jestem, ale bez przesady...
Wszyscy przeżywamy w życiu trudniejsze chwile, kiedy, nie tylko w nocy, wszystkie koty są czarne. Nie widzę powodu, żeby je ukrywać i pokazywać jedynie uśmiechniętą buźkę. Tak, jak nie widzę powodu, żeby chować dla siebie przeżywane radości. To, czego nie umiem zaakceptować, to wieczne zajmowanie się wyłącznie sobą. Poza nami są jeszcze inni. Im też się należy uwaga. Tacy ludzie mnie kolą.
OdpowiedzUsuńNo właśnie, każdy potrzebuje się wyżalić, ponarzekać, ale gdy ktoś wiecznie marudzi i każda rozmowa jest na temat jego bolączek, to sorry, nie jestem terapeutą...
UsuńOj, znam takich ludzi - we wszystkim znajda wade.
OdpowiedzUsuńNiestety czasem robie podobnie bo przeciez faktem jest ze nie wszystko mi sie udaje na 100% i wtedy zgodnie z prawda mowie ze mialo byc lepiej, inaczej. Polega to na tym iz ja wiem jak mialo byc a ludzie nie wiec moje niecalkowite zadowolenie latwo moze byc widziane jak kolczastosc o ktorej mowisz.
Jesteś widocznie perfekcjonistką, co czasami bardzo utrudnia życie, kiedyś tez robiłam podobnie, ale odpuściłam i lepiej mi z tym.
UsuńTo jest takie mendzenie marudy. Unikam, a jak muszę z kimś takim gadać, to staram się krótko i wytrzymać. Takim to wszystko przeszkadza i we wszystkim znajdują minusy. To nie, tamto be...
OdpowiedzUsuńDziwne, że sami tego nie dostrzegają...
UsuńJa mam chyba podobnie jak @PKanalia, tzn. intuicyjnie zacząłem unikać tego typu osób, do kontaktów towarzyskich staram się dobierać ludzi umiejących się cieszyć życiem. Poza tym zawsze mogę pobyć z kotem Ryszardem. On nie ma problemów z tym, że kremy cudów nie czynią, a ryby w sałatce nie lubi. Jest tyle rzeczy, które lubi, że starczy do szczęścia. Bo tak naprawdę osoby o których piszesz, najbardziej szkodzą sobie, w drugiej dopiero kolejności tym, którzy nie potrafią się od nich odseparować.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ich życie musi być szare i meczące, bo zawsze znajdą powód do niezadowolenia.
UsuńNiektórzy to takie nieszkodliwe marudy. W bajce o smerfach też był Smerf-maruda, który na wszystko narzekał i zawsze mówił, że "nie uda się."
OdpowiedzUsuńCoś mi się zdaje, że te kolce to mają zastosowanie jak najbardziej. To znak ostrzegawczy: "nie zbliżaj się!", "nie dotykaj mnie !", "nie mów do mnie !", itp.
Nie przepadam za takimi ludźmi, bo burzą mi aurę ( cokolwiek to znaczy ), no... psują mi humor i mój dobry nastrój. zawsze wtedy odpowiadam na przekór, że np. : " a ja się wyspałam", "pogoda jest piękna - lubię , gdy pada, jest tak świeżo", "a ja lubię przychodzić do pracy", itd.
Czasami tracę siły i cierpliwość do takich ludzi - niestety.
U Smerfów cały przegląd typów charakterologicznych:-)
UsuńPonarzekać można, byle nie codziennie i nie przy każdej okazji...
to jest trochę inna kategoria, niż "pancerny jeż" wspomniany w poście... nieszkodliwe marudy w rzeczy samej to dość kontaktowe osoby, a marudzą tak bardziej proforma, bo taki mają styl... owszem, bywają czasem upierdliwe, ale pewnej granicy nie przekraczają... bardziej bawią, niż wkurzają...
Usuńmieliśmy kiedyś takiego kumpla, niestety już nie żyje (RIP) i czasem potem wspominamy, że właśnie tego centralnie jego marudzenia niekiedy nam brakuje...
p.jzns :)
p.s. jeszcze inaczej:
Usuńtoksyczny maruda i nietoksyczny (jak wspomniany smurf)... w poście jest o toksycznych, a ten nasz był nietoksyczny...
Marudy zdarzają się w każdym środowisku, ale też każdy wie, że ów maruda taki cierpiętnik lub programowo przeciwny wszystkiemu i jak mówisz, wie kiedy się wycofać, by nie rozdrażnić lwa!
UsuńPrzykłady, które podałaś tez napawają mnie odrazą. Sa ludzie, którzy potrafią siać pesymizm. Mialam w swoim życiu do czynienia z wampirem energetycznym, niesamowicie destrukcyjne przeżycie. Juz chyba wolę to gderanie
OdpowiedzUsuńWampiry energetyczne to chyba najgorszy spotykany typ...
UsuńNo to przywołałaś moją chrzestną , jedna z sióstr mojej mamy
OdpowiedzUsuńA takie teksty zawsze odchodziły: Ty jesteś bogata bo meble sobie kupiliście a ja mam stare .Przyszła w odwiedziny było ciastko to był tekst że znowu bogata jestem bo jej nie stać.Bylam w kolejnej ciąży przekazała mamie że mąż ma teraz w piwnicy teraz spać.W czasach kartkowych oberwało się mamie za kiełbasę że starego mięsa i schab z największą kością.Mama zawsze twierdziła że ona od urodzenia taka była gdyż pozostała piątka była inna.W dniu śmierci mojej mamy pojechał po ciotkę mój szwagier i też musiało o coś pójść bo Szwagier z wrażenia zapomnial jej przywieźć.Caly pamietnik można o niej napisać.Jotko, jak ciotka przyjdzie mnie postraszyć w nocy to Twoja wina.pozdrawiam.
Biorę to na siebie, śpij spokojnie:-)
UsuńRzeczywiście są tacy ludzie, to jest w istocie ich brak kultury, czyli luki w wychowaniu i savoir vivre. Niedouczeni....
OdpowiedzUsuńA ja myślę, że to silniejsze od nich, znam douczonych i gburowatych...
UsuńTo nie dyplomy o tym świadczą, tylko niedouczenie w kwestii kultury, kultury bycia i kultury osobistej. A tego nie gwarantują żadne dyplomy...
UsuńTo tez prawda, dyplomy i stanowiska nie zapewniają, że mamy do czynienia z wartościowym człowiekiem.
UsuńOch znam takich ludzi, niestety większość z nad miał te nieprzyjemność obcowania z ludźmi na "nie". Jedną osobę musiałam odciąć bardzo mocno, ponieważ już zaczęło się to robić toksyczne i wyczerpujące dla mnie samej. Ciekawe właśnie, dlaczego oni tagy są i co jest tego przyczyną.
OdpowiedzUsuńPewnie jakiś psycholog czy terapeuta umiałby cos na ten temat powiedzieć...
UsuńSporadycznie każdy ma prawo być troszkę kolczasty, ale gdy ktoś kłuje przy każdym spotkaniu, to faktycznie bieda.
OdpowiedzUsuńChyba że się wykształci się w sobie pancerz ochronny.
Myślę, że żona wspomniana w pierwszej historyjce taki pancerz nosi już od dawna i nie słyszy gburowatości męża. Albo ma on tyle innych zalet, że można przymknąć oko na kolce.
W drugiej sytuacji pani chyba trochę kokietowała, czyli umniejszała sobie, bo może nie potrafi przyjmować komplementów - jestem w stanie to zrozumieć, też tak czasem mam: ktoś mi komplement, ja zaraz dodaję, że sukienka używana po koleżance, co szafę odświeżała. Choć jestem tego świadoma i staram się jednak ugryźć w język i poprzestać na "dziękuję".
Miałam kiedyś znajomą, która z kolei uświadamiała komplementującego, ile jej stroje kosztowały i gdzie je kupiła, w sensie, że było drogo i na pewno nie pojedziesz i nie kupisz podobnego:-)
UsuńTe kolce nie biorą się znikąd, często to postawa obronna, albo wdrożona od lat i uznana za najlepszą.. Co do komplementów, to byłam na dwóch szkoleniach, które pokazały jak bardzo ludzie nie potrafią ich przyjmować. Zamiast powiedzieć - dziękuję, umniejszają moc miłych słów bo czują się niepewni siebie, zażenowani i zwyczajnie nie potrafią się ucieszyć. Szkoda, bo ja bardzo lubię mówić innym coś miłego :)
OdpowiedzUsuńTo jak z tymi uśmiechami, czasami może ktoś się boi, że go zaczepimy lub z niego się śmiejemy, smutne to...
UsuńZnam ten typ, aż za dobrze... życie pod jednym dachem z taką osobą może skończyć się depresją niestety. Człowiek naprawdę jest w stanie dużo wytrzymać, ale czasem pęka i wtedy pozostaje ucieczka.
OdpowiedzUsuńO tak, ucieczka koniecznie, dla własnego dobra!
UsuńMam trochę taki odruch odpowiadania podobnie na komplementy, że niby "eee tam, stara bluzka" 😂 Na starość dopiero się uczę mówić w takich wypadkach "podoba Ci się? to się cieszę"... ale czasem jeszcze wyskoczy stary nawyk 😁
OdpowiedzUsuńBo tak nas chyba wychowano, wlecze się to za człowiekiem całe życie...
UsuńTeż myślę, że to dziedzictwo wychowania... Pamiętam doskonale, jak cierpiałam, gdy miałam odmawiać poczęstowania się czekoladką - no bo mama mówiła, że trzeba podziękować i... nie brać 😂
UsuńA tak, i nie chwalić się, nie odzywać przy dorosłych itd.
UsuńNie potrafimy przyjmować komplementów - to fakt. Mnie się też zdarzało odpowiadać .... " podoba ci się? a on ma już tyle lat " Mowa np. o jakimś sweterku. Zdarza się też inny rodzaj ludzi, nazywają ich toksycznymi.... dłuższe przebywanie z nimi powoduje chęć jak najszybszej ucieczki, często może to być nawet ktoś bliski.
OdpowiedzUsuńZdarza się i w rodzinie, mam taką kuzynkę, każde spotkanie wysysa ze mnie część pozytywnej energii...
UsuńOd kilku już lat staram się unikać takich ludzi i ... jest mi lepiej :)
OdpowiedzUsuńBo po co świadomie dokładać sobie do plecaka ;-)
UsuńJestem niepoprawnym behaviorystą, więc podejrzewam, że to co opisałaś to faktycznie kwestia kolcy, ale takich "jeżowych", czyli uruchamianych na określoną sytuację, lub zespół bodźców. Nie wiem, czy zwróciłaś uwagę na to, że taki "kolczasty" osobnik terroryzujący np. "żonę w sklepie" staje się łagodny jak baranek w środowisku od którego jest w jakiś sposób uzależniony ...
OdpowiedzUsuńTego nie wiem, ale znam pantoflarzy, którzy w domu ani pisną, a jako szefowie są okropni...
UsuńZawsze byłam ciekawa ludzi i chętnie z nimi obcowałam. Ostatnio jednak zauważyłam, że sama stałam się "jeżem". Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoże zatraciłaś ufność i obrosłaś pancerzem obronnym?
UsuńNie tytkać...Nie zbliżać się...Kolce bywają "jadowite"...;o)
OdpowiedzUsuńOj bywają, zwłaszcza gdy często je spotykasz...
UsuńKolce u ludzi...Czym one właściwie są ? Obroną czy atakiem a moze obroną poprzez atak? Czy wyrazem bezradności i lęku, czy też nieumiejętności zaufania komukolwiek, bo tak mocno ktoś tego kogoś zranił, zawiódł?
OdpowiedzUsuńMyslę, że każdy z nas czasami wysuwa jakieś kolce, np. gdy czuje, że ktoś jest wobec niego nieuprzejmy, napastliwy albo gdy chce mieć po prostu świety spokój.
Wszystkie opcje są możliwe, tylu nas różnych na tym świecie, byle nie atakować od razu, a potem narzekać, żem taka samotna...
UsuńDrażnią mnie ludzie, którzy zawsze zakładają złe intencje i warczą na innych... Każdemu może się zdarzyć, ale niektórzy mają wiecznie zły humor i wyładowują go na innych. Wieczni malkontenci tak samo. Spotkałam się z opiniami, zgodnie z którymi jeśli ktoś nie narzeka, to znaczy, że nie pokazuje prawdy, tak jakby każdy zawsze musiał wynajdywać powody do niezadowolenia.
OdpowiedzUsuńZ komplementami to może być jeszcze inna sprawa, wielu ludzi nie umie ich przyjmować. Pamiętam, że kiedyś na komplementy od kolegi reagowałam niechęcią, aż w końcu zdecydował, że więcej nic miłego nie powie (za to zdarzył się komentarz w stylu "o, też kiedyś miałem taki beznadziejny telefon") - to wynikało po pierwsze z tego, co wyżej, a po drugie z podejrzeń, że to nieszczere albo wręcz złośliwe... Tylko to wszystko można przepracować. Dzisiaj za komplementy zwyczajnie dziękuję.
Wiele rzeczy musimy przepracować, dla własnego dobra, u mnie ta praca ciągle trwa, by nie mieć zbyt dużych oczekiwań, by nie uprzedzać się pochopnie, by odważniej patrzeć na świat .... sporo tego, ale co zrobić, takie jest życie.
UsuńBBM: Ciężkie są kontakty z takimi ludźmi i żadna metoda nie działa: ani złośliwa riposta, ani uśmiech, ani przemilczenie… Znam temat.:(
OdpowiedzUsuńChyba każdy to przerabiał, tylko niektórzy lepiej sobie z tym radzą:-)
UsuńWiesz Jotko, znam kogoś takiego ;) Przykłady niestosownych , wręcz odpychających zachowań tej osoby można by mnożyć, ale opowiem tylko o jednym.
OdpowiedzUsuńDzień Babci, szczególny dzień. Wnuki przychodzą z prezentem, na który składa się pakiet podarunków, a jednym z nich jest breloczek do kluczy pt. "Dla kochanej Babci".
Babcia ogląda prezenty i oddaje breloczek wnuczce:
- Takich rzeczy nie używam. Możesz sobie zabrać.
- Ale...ja nie jestem jeszcze babcią...
Na drugi dzień babcia się reflektuje chwaląc breloczek. Jednak niesmak po jej zachowaniu pozostaje ;)
To najgorsze chyba z zachowań, pamięta się całe życie, a i szkoda dla obu stron, niestety!
UsuńWitaj, miło Cię czytać:-)
Ech... ludzie są różni, ale czasem się zastanawiam jak takie marudy same z sobą wytrzymują
OdpowiedzUsuńTeż o tym myślałam, bo czasami człowiek gada ze swymi myślami przecież...
UsuńNie umiemy przyjmować komplementów, pochwał, bo nie wypada, a może ktoś, pod tą przykrywką naśmiewa się z nas ... ludzie raz zranieni pewnie tak reagują i "jeżą się". Myślę Jotko, że jesteśmy jakby mniej otwarci, mniej radośni, mniej spontaniczni, zawsze z jakąś uzdą na gębie, jakimiś ograniczeniami, przynajmniej moje pokolenie. Co w najmniejszym stopniu nie przeszkadza być serdecznym i uśmiechniętym:-)
OdpowiedzUsuńKiedyś nie umiałam przyjmować komplementów i byłam nieufna w tym najgorszym znaczeniu, ale praca nad sobą i kontakty z różnymi ludami przyniosły rezultaty:-)
UsuńPrzychodzi mi na myśl powiedzenie, że wszystkim nie dogodzisz. Możesz się starać ile wlezie, ale zawsze pojawi się ktoś kto będzie kręcił nosem.
OdpowiedzUsuńTo prawda, ale grunt to się nie przejmować!
UsuńDobrze zauważyłaś, że tych warczących na siebie i niezadowolonych jest mnóstwo wokół nas i obojętnie, jakie ludzie mają powody, by innym życie obrzydzać, to faktem bezspornym jest, że takich ludzi trzeba z daleka omijać, bo dołują i frustrują.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Powody każdy z nas by znalazł, ale czy to ułatwi cokolwiek? Wręcz przeciwnie...
UsuńCzasem też zdarzają mi się takie kolce, staram się jednak zwalczać w sobie je, żeby być w relacjach z innymi lepszy.
OdpowiedzUsuńW sumie teraz widzę, że lekarka przewidziała w jakimś sensie śmierć wujka. Nie sądziłem tylko, że nastąpi to tak szybko.
O rety. To faktycznie niezbyt udany czas z tak dużą liczbą pogrzebów w dość krótkim okresie.
Pozdrawiam!
https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/
Samo życie, raz chodzisz na wesela, innym razem na pogrzeby...
UsuńCiężko z takimi ludźmi i ja takich unikam... Nie dałabym rady przebywać z takimi 🙈
OdpowiedzUsuńJa tez staram się unikać, przynajmniej w pracy już nie muszę!
UsuńWszędzie znajdą się tacy , którym mało co odpowiada.
OdpowiedzUsuńByle na nich nie trafiać...
UsuńKażdy ma czasami gorszy dzień, ale to nie znaczy że możemy wyżywać się na innych. Ja staram się nigdy nie przenosić na ludzi moich smutków, czy chandry. O ile łatwiej by się nam wszystkim żyło, gdybyśmy się do siebie częściej uśmiechali i nie warczeli na siebie :)
OdpowiedzUsuńOtóż to, zwykła życzliwość, a jak wiele znaczy!
UsuńCzasami ludzie mają taki dzień, że są najeżeni na wszystko. Powinni w takie dni z domu nie wychodzić, ale muszą iść do pracy i tam kłują. Częściej jest to postawa życiowa - świat jest zły i muszę się bronić, bo mnie zaatakują. A najlepszą obroną jest atak. Osoby o dużym stanie świadomości i refleksji mogą się tego atakowania oduczyć...
OdpowiedzUsuńPraca nad sobą jeszcze nikomu nie zaszkodziła, wręcz przeciwnie...
UsuńNo niestety ale większość z nas nie umie przyjmować komplementów, tak jak byśmy nie byli w stanie uwierzyć, że możemy ładnie wyglądać i komuś się podobać.
OdpowiedzUsuńA ludzi o których piszesz nie cierpię i staram się unikać bo w kontaktach z nimi nawet moje ogromne pokłady optymizmu i pozytywnego nastawienia do życia są niewystarczające.
Ciekawe, że oni sami tego nie zauważają, choćby po reakcjach innych lub po tym, że ich się unika?
UsuńNazywam takich ludzi "smutasami" i trzymam się od nich z daleka, co akurat teraz nie jest dla mnie problemem.
OdpowiedzUsuńChyba "smutasy" to jeszcze inna kategoria, smutasa można czasami rozweselić, a taki kolczasty to zieje ogniem...
UsuńPracuję od 20 lat z taką osobą w jednym pokoju. Bywa,że jest ok, ale często jest na nie na wszystko. Chyba ma już taki odruch, czasem jest to bardzo nieprzyjemne. Niestety sama się obraża gdy ktoś jej odmówi np. wzięcia kawałka jej ciasta i pamięta to latami. Często żałuję,że sobie nie odgryzłam języka zamiast się do niej odzywać, ale to ona powinna sobie odgryźć swój :). Niedługo idzie na emeryturę :)
OdpowiedzUsuńTo przykre że swoim postępowaniem spowodowała radość z jej odejścia... ja cieszyłam się, że odchodzę od takiej osoby.
UsuńTo był nie anonim tylko Grażyna :)
OdpowiedzUsuń:-)
UsuńPrawda, ja unikam takich jak ognia!
OdpowiedzUsuńSerdeczności flowersblossominthewintertime.blogspot.com
To chyba odruch, nie jesteśmy masochistkami:-)
UsuńJest coś takiego jak miłość z "kolcami". Taka szorstka miłość, gdzie są awantury i padają przekleństwa, ale ludzie naprawdę sie kochają.
OdpowiedzUsuńNie wierzę w coś takiego! alkoholik, który bije żonę po pijaku tez zapewnia, że kocha...
UsuńMyślę, że to już taki przykry charakter. Przypadkiem znam taką osobę, niestety...
OdpowiedzUsuńChyba każdy zna, jak się okazuje...
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńNie da się wciąż być zadowolonym, ale je też mam czasami wrażenie, że niektórym nic nie sprawia większej przyjemności niż narzekanie i psucie humoru sobie i innym:)
Pozdrawiam:)
No właśnie, narzekanie nie jest grzechem, każdy kiedyś wstał lewą nogą, ale codziennie?
UsuńPonad 30 lat mieszkałam z wiecznie niezadowoloną, wszystko krytykującą i wszystkich wyzywającą od najgorszych osobą. Toksyczna do granic możliwości. po wyprowadzeniu się 1500km od niej, udało mi się tylko częściowo od jej wpływu uwolnić. Naprawdę wolna poczułam się dopiero po jej śmierci. Tak, poczułam ulgę na wieść o śmierci własnej matki. Od ponad 10 lat próbuję zrozumieć, co było powodem takiego jej zachowania, bo uważam, że każde zachowanie ma jakiś powód, a jego zrozumienie pomogły by mi z tym się uporać. Podejrzewam jakieś zaburzenia osobowości. Jednak takie zwykłe niezadowolenie i wieczne utyskiwanie na wszystko to cecha narodowa Polaków. Będąc za granicą PL widzi się to dopiero wyraźnie. Ma to swoje źródło zapewne w dużej mierze w sytuacji, w jakiej ludzie żyli, byli wychowywani. Czas wojny, potem komuna to czasy podejrzewania wszystkich o wszystko, czas niepewności, strachu, obaw, braku zaufania, donosicielstwa, kombinowania, bieda, do tego katolicka ideologia i wieczne umartwianie, życie na klęczkach… To temat na książkę, nie na komentarz. Dość rzec, że my Polacy mamy w większości pokiereszowane psychiki i wypaczone postrzeganie świata. Takie jest moje zdanie. No, ale trzeba też wziąć pod uwagę wszystkie problemy, z którymi poszczególni ludzie się borykają, a które takimi „kolcami” mogą się objawiać. Mnie wystarczy codzienne obserwowanie córki. Kiedy cierpiała najbardziej, była chwilami okropnie ciężka do zniesienia i wiele mnie kosztowało zachowanie cierpliwości, usmiechu i emanowania miłością i troską, bo nie raz i nie dwa słyszałam obelgi i inne przykre słowa. Nawet z pierwa reagowałam, jak większość - gdy krzyczała „wypierd..j”, odchodziłam. Potem jednak puszczałam to mimo uszu i siadałam w kącie w oczekiwaniu aż wyrzuci wszystko zło i przyjdzie się przytulić i wypłakać. Przez lata choroby wszystko było w jej oczach złe, poje..ne, głupie, nudne, wszystko ją drażniło, wiecznie krzyczała, trzaskała drzwiami, wszyscy byli źli… Krytykowała wszystko wszędzie, narzekała na wszystko… Teraz czuje się w miarę dobrze. Nie ta osoba. Ciągle się śmieje, żartuje, tnie głupa, troszczy się o braciszka, łazi z aparatem i szuka ładnych rzeczy, doradza siostrze, zagaja do przypadkowych ludzi w pociągu i na ulicy, szczerzy się do maluchów… To tylko przykład, jakie kolce nam rosną, gdy mamy problemy. I to wcale nie jest tak, że wszyscy mają prawo tylko czasem mieć gorszy dzień, bo niektórzy gorsze dni mogą mieć kilka lat bez przerwy. A, z tego co mi wiadomo, w PL po pierwsze ciężko przeciętnemu człowiekowi znaleźć pomoc (czy to psychologiczną,,czy finansową, czy prawną), a po drugie nie jest to za bardzo akceptowane ani dobrze widziane, po trzecie, a może od tego powinnam zacząć - brak świadomości istnienia różnych problemów i możliwości ich rozwiązania. Przeżyłam i doświadczyłam wystarczająco, a to uzupełniłam o sporą wiedzę teoretyczną, by wiedzieć, że „kolce” nie biorą się z nikąd. Belgowie np rzadko je miewają w porównywaniu z Polakami.
OdpowiedzUsuńWiele doświadczyłaś i mogłabyś już sama innym doradzać pewnie.
UsuńCiekawa byłaby książka o takich doświadczeniach!
U nas bardzo trudno o fachową pomoc, bo nawet gdy masz kasę, czeka się trochę, a czasami pomoc potrzebna na cito, a jeśli kasy brak, to radź sobie sam. Wiele matek w szkole skarżyło się brak pomocy , a teraz tez jeden psycholog na cała szkołę i to na pół etatu, to kpina, a pomocy potrzebują tez rodzice uczniów.
Zauważyłam jednak, że to wcale nie ci z problemami bywają kolczaści, wręcz przeciwnie...
Niestety i takie osoby się zdarzają. Wszystko im nie pasuje, co by człowiek nie powiedział to i tak źle i nigdy się im nie dogodzi. Jak kiedyś pracowałam w księgarni to na szczęście rzadko, ale czasami trafiałam na wiecznis nie zadowolonych z życia klientów, każda okazja była dla nich dobra do narzekania i zawsze coś im nie pasowało.
OdpowiedzUsuńNiektórzy szukają wręcz miejsc publicznych, by sobie w narzekaniu ulżyć! Potrzebują pewnie widowni...
UsuńJakbym słyszała swoich rodziców, jak oni narzekają XD
OdpowiedzUsuńNajważniejsze, że Tobie się nie udziela:-)
Usuń