poniedziałek, 23 października 2023

Nadaktywność...

 Jesteśmy  różni, zarówno zewnętrznie, jak i od wewnątrz. Oczywiście nie chodzi o wielkość serca, kształt żołądka czy średnicę żył.

Nasze istotne wnętrze, to osobowość, wrażliwość,  wyznawane wartości, ciekawość...

Różnią nas także typy zachowań - jedni są głośni, gestykulują, często wybuchają śmiechem; inni wyciszeni, rzadko się odzywają, czasem skiną tylko głową na pozdrowienie, oszczędni w gestach i mimice;  jednym usta się nie zamykają, inni milczą godzinami; jedni na przystanku przechadzają się w tę i z powrotem, inni siedzą kamieniem na ławce. 

Są cholery i flegmatycy...ale nie będzie to kurs przyspieszony z psychologii, to tylko wstęp do opisu sytuacji w pociągu.

Wracałam z Poznania w środku tygodnia, pociąg prawie pusty, nie to co w niedzielę, w moim przedziale jeden pasażer. Ucieszyłam się, bo lubię poczytać w pociągu, a gdy zdarzy się rozmowne towarzystwo lub hałaśliwa młodzież, to z czytaniem kiepsko. Pasażer był młodym człowiekiem, ale już nie nastolatkiem, choć jego ubranie "krzyczało" o uwagę, a na pewno niosło jakiś komunikat.

Pociąg stał na stacji kwadrans, w międzyczasie wsiadł i drugi pasażer, równie młody, siadł pod oknem i zanurzył w laptopie...

Wyjęłam książkę i napój, ruszyliśmy. Pasażer w krzykliwym stroju okazał się wprawdzie w miarę cichy, ale nadaktywny. Moja podróż trwała godzinę i kilka minut, a w tym czasie młody człowiek dał pokaz takiej ruchliwości, że i tak trudno było skupić się na czytaniu. 

Przesiadał się z miejsca na miejsce (pustawy przedział), ruszał nogami, popijał z pogniecionej plastikowej butelki, szeleszcząc straszliwie i nie przerywając gry w telefonie, rozmawiał z kimś na linii, ustalając menu na kolację, wychodził na korytarz, szukał czegoś w plecaku, znowu wychodził. 

Pokasływał przy tym potężnie i mam nadzieję, że nie zarażał żadnym paskudztwem. Jego nadaktywność była męcząca, drugi pasażer próbował odwrócić się maksymalnie bokiem i skupić na pracy w laptopie, ja siedziałam naprzeciwko , zastanawiając się czy nie zmienić przedziału...

W czasie kontroli biletów, nawet kod QR w telefonie pokazywał konduktorowi tak ruchliwie, że musiał to zrobić ponownie, bo konduktor nie był w stanie odczytać danych. Okazało się, że bilet jest ważny, ale na następny dzień, konduktor musiał wystawić nowy. Całe szczęście miejsc było mnóstwo...

Ja wysiadłam wreszcie, natomiast drugi pasażer, jeśli jechał z nadaktywnym do samej Gdyni, to współczuję szczerze.

Obserwowałam wielokrotnie osoby z podobną nadaktywnością w różnych sytuacjach i nie wiem, kogo bardziej ona męczy, samego zainteresowanego , czy jego otoczenie? 

84 komentarze:

  1. ADHD to po prostu inaczej rozwinięty mózg. Człowiek nic nie poradzi, co nie zmienia faktu, że bywa męczące dla postronnych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Inaczej się to odbiera w przypadku dziecka, u dorosłych naprawdę bywa męczące...

      Usuń
    2. Rozumiem, poza tym powszechnie uznaje się nadal, że to są cechy i się z nich wyrasta. Tymczasem ADHD to mózg o określonej budowie (podobnie jak dysleksja i autyzm, które często z ADHD współwystępują). Poza tym, gość mógł też być pod wpływem czegoś, a to inna para kaloszy. Pewnie byłabym poirytowana ...

      Usuń
    3. Na szczęście moja podróż była krótka:-)

      Usuń
  2. Takie niezdrowe pobudzenie jest dla otoczenia męczące i (przynajmniej dla mnie) niepokojące. Nie łączyłabym tego przypadku akurat z ADHD. Bardziej odebrałabym go jako kogoś po zażyciu środków psychoaktywnych albo jako osobę, która nigdy nie przyswoiła sobie powszechnych zasad współżycia społecznego.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mogło być i jedno, i drugie, może w ogóle bierze jakieś leki, które powodują nadpobudliwość, kto wie?

      Usuń
    2. Osoby chore na cukrzyce,jesli maja wysoki poziom cukru powyzej 200 tak sie zachowuja...

      Usuń
    3. Nagły wyrzut adrenaliny tez chyba może to powodować...

      Usuń
  3. Faktycznie męczące, ale chyba on sam z siebie tak nie robił. Może choruje, może coś zażył. Kilka razy w pociągu ( a jeździłam do pracy na długich dystansach) mając taką osobę w przedziale (zdarzało się) przenosiłam się do innego przedziału. Nie potrafię takiej nadaktywności wytrzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja nie mogłam się skupić na czytaniu, nie chciało mi się przesiadać, zresztą nie jechałam długo...

      Usuń
  4. Nieprzyjemne doświadczenie. Otaczający nas świat staje się coraz bardziej niezrozumiały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z drugiej strony, wolę pana nadpobudliwego, niż groźnego...

      Usuń
  5. Jest świetna książka na ten temat: Gabor Mate: Rozproszone umysły.
    Ja bym się po prostu przesiadła. Albo zignorowała :) Kiedyś tego nie umiałam, teraz umiem.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie chciało mi się bagażu przenosić.
      Nie wszystko można ignorować, ja nie umiem.

      Usuń
  6. Współczuć temu młodemu człowiekowi, bo albo jest chory, albo coś zażył. Ja na Twoim miejscu przeniosłabym się w spokojniejsze miejsce. Jestem z osób raczej wycofanych, w pewien sposób spokojnych, a jednocześnie nerwowych. Potrzebuję dużo ciszy. Pozdrawiam Asiu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie trafiam często na takie osoby, kilka przedziałów dalej jechało głośne towarzystwo, ale wesołe:-)

      Usuń
    2. z przedziałami z głośnym, ale wesołym towarzystwem bywa różnie... kiedyś jeden pan dosiadł się do przedziału z kibolami Arki wracającymi z wygranego meczu ich idoli... pech chciał, że miał na sobie szalik, pamiątkę z wycieczki, w barwach flagi narodowej Węgier, identycznych, jak barwy Legii, tylko do góry kolami, jednak w przypadku szalika nie ma to znaczenia... i przestało być wesoło, zostało samo głośno...

      Usuń
    3. O matuchno, do przedziału z kibolami nie wsiadłabym na pewno...

      Usuń
  7. Najgorzej. Też nie lubię, jak się ludzie kręcą i hałasują całą drogę. Jeszcze bardziej nie lubię, jak przez godzinę kłapią jadaczką do telefonu albo oglądają filmy z telefonu czy laptopa na głos. Nie lubię też jak śmierdzą, nawet jeśli to perfum za worek złota. Najgorzej jak wtedy z nadwrażliwą autystyczną Młodą jadę, bo jak pociąg jest pełny i nie da się znaleźć lepszego miejsca, ta potrafi nawet się wydrzeć, by ktoś zamknął gębę albo siadł na dupie, a jak nie, to będzie całą drogę narzekać na ból głowy, mdłości (u niej to ma takie skutki). Na szczęście słuchawki i zamknięte oczy jej pomagają (na smród niestety nie). A już najgorsza najgorszość, wręcz tragedia i katastrofa to jechać w jednym pociągu czy samochodzie z ruchliwym, nie potrafiącycm usiedzieć spokojnie Młodym i wrażliwą na ruch Młodą :/. Moją cierpliwość ja trenuję podczas oglądania z Młodym filmów, czy choćby odrabiania zadań - wstaje, siada, coś podnosi, idzie dokądś, wraca, coś przesuwa, kładzie się, podskakuje, siada, wstaje i tak cały czas. Rozumiem zatem doskonale, że czasem ktoś nie potrafi usiedzieć, ale nie zmienia to faktu, że mnie to męczy i irytuje :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To naprawdę masz w domu ekstremalne warunki, w podróży jeszcze trudniej. Ciężko jest w klasie szkolnej z nadpobudliwymi dziećmi, bo można je zająć, ale często przeszkadzają tym, które potrzebują ciszy i skupienia. Z wiekiem jestem coraz mniej odporna na ruchliwość innych, sama potrzebuję więcej spokoju.

      Usuń
  8. W pociągu to jeszcze da się wytrzymać, bo można się przesiąść, ale prawdziwym dramatem są np.: teatry, kina, czy samoloty.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dlatego rzadko chodzę do kina, nie umiem się wyłączyć na tyle, by ignorować niewłaściwe zachowania innych.

      Usuń
    2. @Jotka...
      nie myślisz pozytywnie i zakładasz, że obok usiądzie jakiś pojeb... okay, tylko filmu szkoda, LOL...

      Usuń
    3. I tu się mylisz, nie chodzę do kina, bo nie znoszę klamzania, szeleszczenia, opowiadania filmu na głos, bo ktoś już widział lub się domyśla, wychodzenia co chwila do toalety...

      Usuń
    4. Masz w mieście jakieś kino studyjne czy coś podobnego poza komercją gdzie nie sprzedają jedzenia? Polecam.

      Usuń
    5. Jakiś czas temu w kinie studyjnym też z niepokojem obserwowałam panie siedzące obok... Ale kiedy zaczął się film, były już cicho. :) Wychodzenia to toalety to bardzo dawno nie spotkałam.

      Usuń
    6. Niestety, u nas jest tylko jedno kino i już po wejściu wita nas zapach kukurydzy i naczosów, a cola leje się litrami, także na podłogi!
      Kino nieźle na tym zarabia!

      Usuń
    7. Niestety i w kinach studyjnych już zmienili się widzowie, przynajmniej w Bydgoszczy. Zaczyna się to, co w multipleksach. A szkoda... bo potrafią zabrać całą przyjemność z oglądania filmów...

      Usuń
    8. To smutna wiadomość, bo liczyłam, że choć w dużym mieście skorzystam...

      Usuń
    9. W takim razie zapraszam do Łodzi, kultura i żadnych naczosów.

      Usuń
    10. Oj, wzywa mnie ta Łódź...

      Usuń
  9. Och - ale nie lubie znalesc sie w towarzystwie takiego czlowieka, zwlaszcza na dluzszy okres czasu. Juz nie jezdze pociagami ale latam i zawsze, ale to zawsze gdzis w poblizu lub tuz kolo mnie znajdzie sie taki.
    Jak Jaskolka mysle ze opisanemu cos dolega bo jego zachowanie sie faktycznie bylo nadzwyczaj aktywne i nienaturalne.
    Wiesz co ? Ja mam takie niespokojne stopy zanim usne. Co sie nimi naprzekladam, naprzesuwam a bez powodu bo nie ma bolu czy scierpniecia tylko samo mi sie tak dzieje. To jest czeste zjawisko u ludzi bo czytalam o tym - ale na szczescie kiedy indziej i gdzie indziej jestem moze najbardziej spokojna osoba na swiecie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój mąż bardzo długo mości się przed snem, ile on się naukłada, naprzymierza, normalnie jak na madejowym łożu...

      Usuń
  10. To było nierzyjemne, niestety mamy takich ludzi w otoczeniu, (ślubny jak ma takie napady )dlatego boję się jechać z nim w pociągu czy autobusie tylko ze ja wiem kiedy to następuje ale on uważa że wszystko jest ok.Gorzej jak ten gościu był na głodzie.Pozdrawiam cieplutko

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wydawał się agresywny, raczej nadruchliwy, wszystko robił niezwykle szybko!

      Usuń
  11. Już bym chyba zniosła tego nadaktywnego. Ostatnio wracałam z Gdyni i gość - też młody facet, całą drogę gapił się w laptop, jadł i non stop obgryzał skórki wokół palców. Niby siedział, ale wciąż się ruszał. Pazury miał też obgryzione do krwi. Myślałam, że zwymiotuję, bo zawsze wyobrażam sobie te połykane bakterie. Modliłam się, żeby nie jechał do samego Wro, ale na szczęście wysiadł w Poznaniu. Tak to jest w miejscach publicznych.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja jechałam kiedyś z trzema dziewczynami, którym buzie się nie zamykały i ciągle cos popijały z kubków i chyba nie był to sok ;-)

      Usuń
  12. BBM: Rzadko jeżdżę pociągami, więc chyba bym wytrzymała bez większego bólu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podziwiam! ja zawsze czuje się nieswojo w takich wypadkach.

      Usuń
  13. Ja raczej spokojnie jeżdżę pociągami czy innymi środkami komunikacji. Ale jak widać są różni ludzie. W sumie ciekawe czy zdają sobie sprawę ze swojej wysokiej aktywności?

    :) Kolana jak na razie nie narzekają. A i ja mam różne pola do obserwacji i robienia zdjęć.

    Pozdrawiam!
    https://mozaikarzeczywistosci.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na szczęście nie zawsze trafiam na dziwne osoby:-)

      Usuń
  14. Takie zachowanie obserwuję niemal każdego dnia u podopiecznych ze świetlicy, w której pracuję. Wiem, że potrafi to być absorbujące. Pozdrawiam serdecznie

    OdpowiedzUsuń
  15. Powiem Ci, że ja jestem osobą mało ekspresyjną i przy ludziach, którzy mocno okazują emocje albo dużo mówią czuję się często nieswojo i szybko się męczę, ale w bezruchu raczej nie siedzę, tylko często zmieniam pozycje, bawię się rękami itd. Raz koleżanka narzekała, że się za bardzo wiercę w samolocie. Ale tak, jak ten pan, to zdecydowanie nie. ;) I staram się nie zajmować cudzej przestrzeni i ogólnie nie zwracać na siebie uwagi.
    Za to przy każdej jeździe pociągiem żałuję, że nie wzięłam miejsca w przedziale ze strefą ciszy... chociaż czasami nawet ciekawie się słucha. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, że nie siedzimy kamieniem, to nawet niezdrowe dla kręgosłupa, ale osoba dorosła powinna umieć wytrzymać choć trochę, chyba że nerwy jak postronki:-)

      Usuń
  16. Mam taką koleżankę, bardzo sympatyczna dziewczyna ale właśnie ręce "chodzą' jej nieustannie. To poprawia włosy, to pstryka palcami, przygryza paznokieć, co i rusz dotyka twarzy, coś przestawia, układa. Patrzę na nią ze spokojem i zaczynam się robić nerwowa. Na dłuższą metę to jest męczące..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Człowiek z czasem nie może się skupić, bo obserwacja takiego rozedrganego rozprasza...

      Usuń
  17. Jechałam ostatnio w takim "cichym" przedziale z Krakowa i wcale nie było tam cicho, bo był to otwarty przedział wieloosobowy i zajmowała go grupa młodzieży licealnej wracająca z wycieczki. Mnie to nie przeszkadzało, młodzi ludzie byli inteligentni i sympatyczni, wychowawcy ich uciszali, ale inny pasażer wygłosił przed wyjściem mowę surowo- karcącą i wszystkim zrobiło się głupio.
    Kiedyś w teatrze siedziałam za facetem, który bezustannie drapał się po głowie i to kompletnie zepsuło mi spektakl.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś jechałam autokarem z Zawoi do Krakowa, pasażer przede mną zdjął buty...koszmar zapachowy, a nie było wolnych miejsc...

      Usuń
  18. gdy jadę w dłuższą trasę /ponad tą umowną godzinę/, wybieram wariant autobusowy, czyli wagon bez przedziałów, mniejsze ryzyko, że dosiądzie się ktoś upierdliwy...
    a co do tematu, to ciekawe, na granicy koanu, jest pytanie, czy próbując leczyć osoby z ADHD chcemy mieć od nich spokój, czy uwolnić je od cierpienia, którego być może wcale nie doświadczają?... kto ma problem, oni, czy my?...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobre pytanie, trzeba by zapytać nadpobudliwych:-)
      Myślę, że skrajne wypadki wymagają leczenia, tak wynikało z obejrzanego dokumentu, gdzie chłopak często robił sobie krzywdę.

      Usuń
    2. ADHD w tej formie przeszkadza głównie otoczeniu, natomiast są też objawy, które przeszkadzają bardzo samemu człowiekowi z ADHD. Brak koncentracji, ciągła gonitwa myśli i wiele innych.
      A pytanie Piotra jest filozoficzne :)

      Usuń
    3. Nasilone ADHD jest problemem dla dziecka, nauczyciela i rodziców.

      Usuń
    4. pytanie, czy do problemów chorego zaliczymy taki problem pochodny, gdy otoczenie ciągle go napomina "uspokój się!", czy coś w tym guście, a w skrajnym wypadku przykuwa do kaloryfera lub zapina w kaftan, bo to chyba nie byłoby dlań przyjemne...

      Usuń
    5. O przykuwaniu do kaloryfera nie słyszałam, ale czasami miałam taką ochotę, trzeba by jeszcze słowotok ograniczyć jakoś ;-)

      Usuń
  19. Współczuję i Tobie i ... w jakiś sposób pasażerowi, bo dla mnie ewidentnie miał jakąś formę nadaktywności.
    Też unikam takich sytuacji, i pewnie bym poszukała innego przedziału w tej sytuacji. Kiedy czasem zdarzało mi się w pociągu natrafić na biegające i krzyczące dzieci, szukałam od razu miejsca z dala od nich.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Długa podróż w towarzystwie hałaśliwych współpasażerów może bardzo wymęczyć!

      Usuń
  20. Możliwe, że taka nerwowa nadaktywność wiaże sie z jakimś rodzajem klaustrofobii, wrażenia uwięzienia u takiej osoby. Jeśli tak, to współczuję tej osobie. Jednak i współpasażerom współczuję. Czasem bywa trudno z innymi ludźmi, zwłaszcza że każdy z nas ma swoje przyzwyczajenia i swoja strefę komfortu, której naruszanie bywa nawet bolesne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, dlatego dobrze mieć auto, choć dla mnie podróż pociągiem jest tańsza:-)

      Usuń
  21. ADHD? Narkotyki? Przedawkowanie energetyków? Bo co on pił z tej puszki? Opętanie? 😆

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, o opętaniu nie pomyślałam, nie wyglądał na opętanego, choć w oczy mu nie patrzyłam...
      Pił wodę z plastikowej butli, bardzo pogniecionej.

      Usuń
    2. Opętanie rzadko wygląda jak to na filmach, a w wodzie mógł mieć wszystko... Jednakże chyba bym stawiała na jakiś problem psychiczny.

      Usuń
    3. Butelkę miętosił tak, jakby wroga tam miał...

      Usuń
  22. Jeżeli człowiek wybiera się w podróż autobusem czy też pociągiem
    to należy uszanować to, że nie jest się samemu. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teoretycznie tak powinno być, ale wielu ludzi nie szanuje spokoju innych.

      Usuń
  23. Wizyta u wnusia z pewnością zrekompensowała niewygody podróży. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  24. Takie zachowanie męczy wszystkich..

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba, że ktoś potrafi się wyłączyć, co nie jest łatwe...

      Usuń
  25. My Belferki, doskonale wiemy, jakie ludzie [najpierw dzieci] mają problemy czy deficyty. To widać, jak na dłoni...
    A w czasach obecnych, przy całodobowym oddziaływaniu fal elektromagnetycznych na mózg, sytuacja może się tylko masowo rozwijać :(

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mam wrażenie, że z każdym rocznikiem jest coraz gorzej, a i pomoc niedostateczna.

      Usuń
  26. Taka nadruchliwosc ma coraz wiecej ludzi spwodowane jest to pospiechem,stresem,nadmiarem bodzcow.Sama lapalam sie na tym,ze czasami nie moglam sie zatrzymac.Tutaj pomaga powiedziec sobie ,,stop,,poswiecic chociaz pare minut na medytacje.I zaczac robic jedna rzecz wolniej,ale ale dokladniej,zaczac smakowac,obserwowac,zyc tu i teraz.Fajna metoda jest kaizen...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, pomagają tez wypady do lasu, na bezludzie, bez elektroniki, tylko głowę czasami trudno wyłączyć.

      Usuń
  27. Nie mam takich doświadczeń, pociągiem jechałam ostatnio dwadzieścia lat temu...;o)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybierz się kiedyś z wnukami, spodoba im się:-)

      Usuń
  28. A jak nazwać gadulstwo telefoniczne? Znam takie osoby, które od pierwszych sekund połączenia, bez podania po co dzwonią zaczynają opowiadać, gdzie były, co robiły wczoraj, przedwczoraj, tydzień temu, z kim sie spotkały, dlaczego się pokłóciły z mężem, co im dolega, co powiedział lekarz itd. itd. Nie ma możliwości wtrącić się do tego monologu.
    Czy to jest również nadaktywność i jakiego rodzaju?
    Przestałam odbierać od nich telefony.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj, taki przypadek też znam, gorzej gdy bywa zawodowy...musisz odebrać!

      Usuń
  29. Poszukaj komentarza, bo wleciał w czarną dziurę...;o)

    OdpowiedzUsuń
  30. Wszelkich bodźców zbyt wiele, taki świat mamy:-(

    OdpowiedzUsuń
  31. W drodze na Podlasie w pociągu miałam po sąsiedzku nadaktywną parę 5 letnich bliźniaków i ich młodszego 2 letniego brata. Do wieczora jeszcze słyszałam ich w swojej głowie. Błogosławiona godzinka, gdy poszli do wagonu restauracyjnego, Ale co najdziwniejsze , gdy ich mama znikała to toalety, to robiło się zupełnie cicho. i nagle każde z nich znajdowało zajęcie. Jechała z nimi sama i chyba wpojone mieli że od mamy należy chcieć coś bez ustanku.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ogarnąć taką trójkę, w tym bliźniaki, to wyczyn nie lada. Na szczęście nie trafiam dzieci w pociągach, na razie :-)

      Usuń
  32. Myślę, że większość z nas jest przebodźcowanych i nadaktywność stała się prawdziwą plagą, nie tylko u dzieci.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zapewne, z telefonem nie rozstaja się nie tylko młodzi, słuchawki w uszach nawet na ulicy, a czasami ptaki tak pięknie śpiewają...

      Usuń