sobota, 3 stycznia 2015

Strój do opery

Spektakle bywają różne, okoliczności także, ale zawsze byłam przekonana, że wizyta w operze, zwłaszcza w okresie sylwestrowo-noworocznym zobowiązuje do ubioru bardziej starannego niż zwykle.
W istocie większość osób, które kupiły bilety na spektakl w operze bydgoskiej 28 grudnia ubrana była elegancko, jak przystało na koncert sylwestrowy, wszak na bal sylwestrowy nie chodzimy ubrani jak do pracy. Niestety nie wszyscy uznali taka okazję za godną uszlachetnienia także strojem. właściwie można było zaobserwować dwie skrajności trendów: nadmiar elegancji oraz całkowity jej brak. A po środku wszyscy ci, którzy wynieśli z domu czy tez ze szkoły szacunek dla sztuk teatralnych okazywany w ubiorze.
Raziły zarówno stroje przerysowane, typu suknia z tafty do ziemi i rękawiczki po łokieć, a u panów mucha i frak, jak stroje nazbyt zwyczajne: sweter i dżinsy u panów, a pogniecione spodnie i nijaka bluzka u pań. O dziwo, bardziej niedbale ubrani byli ludzie w zaawansowanym wieku. Ludzie młodzi, których wychwyciłam z tłumu, ubrani byli odpowiednio.
Bilety tanie nie były, ale nie znaczy to chyba, że niektórzy nie mieli w szafie choć białej bluzki i ciemnego dołu. To zawsze wygląda dobrze i wielkich nakładów nie wymaga. Wszak nawet od uczniów w szkole wymaga się odpowiedniego stroju i w tym celu wozi się ich na spektakle teatralne i do kina, by skorupka za młodu... i tak dalej.
Koncert był piękny, bawiliśmy się znakomicie i nasze wrażenia byłyby bez zastrzeżeń, gdyby nie małe problemy z parkowaniem, a z parkingu trzeba było iść naokoło ulicą do głównego wejścia w butach raczej eleganckich - dobrze, że nie było śniegu do kostek. Opłata za parking przy cenie biletu 180 zł od osoby to lekka przesada...
(zdjęcie flickr,CC BY-NC-SA 2.0 by M.Switala)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz