piątek, 20 marca 2015

Hikikomori

Hikikomori – japoński wirus samotności i wyobcowania, spowodowany uzależnieniem od Internetu, a szczególnie od gier komputerowych, powodujący odizolowanie się od społeczeństwa, unikanie bezpośrednich kontaktów z innymi ludźmi, a dotyka głównie młodzież płci męskiej.
Tak to brzmi według literatury fachowej(polecam stronę Uzależnienia behawioralne)
Zjawisko przywędrowało do nas z Azji, głównie z Japonii, wysoko rozwiniętej cyfrowo, ale niestety rozszerza się w zastraszającym tempie. Jest moim zdaniem tym bardziej niebezpieczne, że zabija w młodych ludziach jakąkolwiek motywację do działania. Po co kształcić się, pracować, wychodzić z domu, poznawać ludzi, skoro cały świat, wszystko, czego młody człowiek potrzebuje jest w Internecie. W swoim najbliższym otoczeniu widzę coraz więcej młodych ludzi, na oko 30-latków, którzy nie uczą się, nie pracują, rzadko ich widuję, bo siedzą w domach i grają, często przez większość doby, z krótkimi przerwami na posiłki lub wyprowadzenie psa. Utrzymanie i opierunek zabezpieczają rodzice lub dziadkowie, a gracze wiecznie poszukujący pracy nie maja już czasu ani ochoty, aby pójść na rozmowę kwalifikacyjną, złożyć podanie, zasięgnąć porady. Jeśli nawet zdobędą się na wysiłek i sprawdzą dostępne oferty, najczęściej okazuje się, że nie o taką pracę im chodziło lub płaca za niska, dojeżdżać trzeba albo praca zmianowa. I tak żyją z dnia na dzień i nawet do głowy im nie przyjdzie, żeby choć sezonowo zarobić parę groszy i wspomóc rodzinny budżet.
Najgorsze, że nie widzą w tym nic nagannego, a rodzice często sa nawet zadowoleni, bo w domu "dzieciak" siedzi, nic złego nie robi, nie pije, nie chuligani, pracy nie ma, a z domu przecie pani nie wyrzucę.
Zaczyna się wcześnie, już rodzice małych dzieci dają pociechom tablety, żeby bajki oglądały. W pokojach dziecięcych królują laptopy, tablety, konsole, smartfony. Uczniowie zapisujący się w pracowni na komputery dostają histerii, jeśli wszystkie stanowiska są zajęte i muszą odejść z kwitkiem. Od jednego z uczniów usłyszałam z płaczem w głosie: to co ja będę teraz robił? Może idź do czytelni i czasopisma poczytaj? Spojrzał na mnie tak, jakbym mówiła po syczuańsku lub miała antenki na głowie.
Cóż, pokolenie cyfrowe, ale kto zarobi na moją emeryturę?

2 komentarze:

  1. Całe szczęście u nas w domu korzystamy z tych dobrodziejstw z umiarem, nikt nie ma kręćka na tym punkcie. Może dlatego, że cały dzień mamy zajęty innymi sprawami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas tez raczej rozsądnie, zwłaszcza gdy wiosna za progiem coraz mniej czasu spędza się w domu. Czasem ze względów zawodowych muszę więcej posiedzieć przy komputerze, a od kiedy zaangażowałam się w blogowanie chętnie podczytuję to i owo, ale nigdy kosztem spacerów.Pozdrawiam:)

      Usuń