niedziela, 29 marca 2015

Inauguracja sezonu

Co powoduje, że człowiek zapragnie opuścić wygodny fotel i ruszyć się z domu? Dłuższy dzień, słońce łaskocze plecy, ptaki wyśpiewują swoje trele w różnych tonacjach i z różnym natężeniem, a na zmęczenie psychiki pędzącym życiem i ogromem spraw zawodowych nie ma to jak plener. Po jednym dniu na łonie natury czujemy się pijani nadmiarem tlenu po okresie zimowym, a gdy już zachłyśniemy się dużą dawką natury w naturze przychodzi pora na zwiedzanie. Ruszając z domu na weekendowe wycieczki raczymy wszystkie zmysły, jakie natura nam dała.Nie bez powodu mówi się, ze podróże kształcą. Nawet jeśli byliśmy już gdzieś kiedyś, za każdym razem odnajdujemy dla siebie coś nowego, innym spojrzeniem ogarniamy te same miejsca, innych ludzi spotykamy. Już z okna samochodu zobaczyć można stadka sarenek pasących się na polach, ptasiego drapieżnika, który przysiadł na płocie lub lisa przemykającego na drugą stronę drogi. Wczoraj zaniosło nas do Poznania, gdzie bywamy często, ale nie zawsze w tym samym celu. Za każdym razem odkrywamy coś czego nie "było" poprzednio, jak choćby elewacja budynku, który oglądany z innej strony odkrył przed nami to:

Wdrapaliśmy się na dach, żeby ujrzeć panoramę miasta z punktu widokowego, który urządzono na balkonie w kształcie dziobu okrętu i stojąc na skraju czujesz się jak na Titanicu.

Na poznańskiej starówce świąteczny kiermasz smaków, także ukraińskich, a specjałów wszelkich mozna nie tylko popróbować, ale też zakupić z myślą o świętach. Między straganami niespodzianka: wystawa królików, białych, czarnych, brązowych, nakrapianych, polskich, irlandzkich. Nie wiedziałam, że jest tyle ras, a królik do królika niepodobny, a dookoła wielka rozmaitość języków obcych:niemiecki, duński, angielski, japoński.

W drodze powrotnej strome schodki zawiodły nas na Wzgórze Przemysła, muzeum na szczycie wprawdzie nieczynne, ale i tak było warto.

A wszędzie rozkwitająca przyroda w róznych postaciach i kolorach.

1 komentarz: