sobota, 17 stycznia 2015

Od przybytku głowa boli...

Podobno wszystkie dzieci są nasze i powinniśmy robić wszystko, aby ich życie było lepsze. Stąd też rządowy program wspierający rodziny wielodzietne, bo niż demograficzny z jednej strony, a emigracja zarobkowa z drugiej.Nie mam nic przeciwko pomocy socjalnej dla potrzebujących, nigdy nie wiadomo, w jakiej sytuacji znajdzie się każdy z nas. Nie jestem jednak pewna, czy taka pomoc należy się wszystkim, którzy się o nią ubiegają. Z moich obserwacji prywatnych i zawodowych wynika, że wiele osób ze swojej trudnej sytuacji życiowej uczyniło sposób na zdobywanie pieniędzy z naszej wspólnej kasy. Rodziny wielodzietne korzystają z takiej pomocy na kilku frontach, a na dodatek uważają, ze taka pomoc należy im się z urzędu, bo skoro rodzice dostarczają państwu obywateli, to państwo winno na nich łożyć. Gdy zapytać tych rodziców w trudnej sytuacji, dlaczego decydują się na kolejne dzieci, odpowiadają, że dzieci bardzo kochają, a o resztę niech martwi się państwo. Wielu z moich znajomych zdecydowało że będzie mieć 1-2 dzieci, na miarę właśnie swoich możliwości finansowych, aby zapewnić tym dzieciom w sposób odpowiedzialny normalne warunki i dobrą przyszłość.
Niektórzy natomiast postępują w myśl zasady, że jak dał Pan Bóg dzieci, to da i na dzieci. Jakoś nie daje i musimy dawać my wszyscy.
Jeżeli dziecko chodzące do szkoły dostaje wyprawkę, śniadania, obiady, paczki na święta, dary z fundacji, kolonie, pomoc świetlic socjoterapeutycznych to jaki jest w takim razie obowiązek rodziców w zakresie wychowania i zapewnienia bezpieczeństwa codziennego bytu oprócz przyjemności wynikającej z aktów prokreacji?
I nikt nie zaprotestuje, bo nie wypada, bo co są winne dzieci? Dzieci niczym nie zawiniły, ale może zacząć uzależniać pomoc dla potrzebujących także od ich starań o byt rodziny. Zachodzi obawa, że dzieci pochodzące z rodzin niewydolnych, przyzwyczajone, że wcale nie trzeba pracować ani starać się o zapewnienie bytu samodzielnie i uczciwie, wyrosną na obywateli, którym się od państwa wszystko należy:zasiłek, mieszkanie, paczki żywnościowe itp. W dodatku nie mamy pewności czy pomoc finansowa lub materialna będzie dobrze wykorzystana. Przychodziła do mnie kiedyś młoda sąsiadka pożyczać pieniądze na mleko dla dzieci, ale zawsze miała za co kupić wódę i papierosy. Urodziła troje dzieci, a po rozwodzie znów jest z facetem i słyszałam, że urodziła czwarte dziecko... nadal nigdzie nie pracuje, utrzymuje się z zasiłków na dzieci. Nic dodać, nic ująć.

2 komentarze:

  1. Jeżeli pomoc jest dobrze wykorzystana nie mam nic przeciwko, ale tak jak mówisz niektórzy rodzice zamiast pieniądze przeznaczyć na dzieci, to przepijają. Nas w domu była piątka, mama sama nas wychowywała, ale w życiu nie skorzystała z żadnego zasiłku. musiała nam wystarczyć niewielka renta po ojcu. Wielką wagę przywiązywała do wykształcenia i czasem ostatni pieniądz przeznaczyła na coś co było potrzebne do szkoły. Nauczyła nas odpowiedzialności za siebie i rodzinę. Teraz mam wrażenie, że ludzie są strasznie roszczeniowi, czekają, aż ktoś za nich rozwiąże problem.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja też znam wiele wartościowych rodzin z gromadką dzieci, ale tam rodzice ciężko pracowali, aby im zapewnić wszystko i nie wyciągali reki do kościoła czy państwa, bo to był wstyd. Co innego ciężka choroba, kalectwo itd. A dzieci nauczone są pomagania sobie i innym i szanują prace jako wartość. Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń