czwartek, 17 lipca 2025

Kazimierskie ciekawostki

 Niby tylko tydzień poza domem, a ile wrażeń, zdjęć, obserwacji. Dziś garść ciekawostek, kilka zdjęć i refleksji związanych jeszcze z Kazimierzem, Janowcem i Mięćmierzem. Taki mix po przejrzeniu setek zdjęć zrobionych na wyjeździe.


Piękne wejście do synagogi, ukrytej między budynkami, aż żal, że budynek stoi gdzieś na zapleczu, mało widoczny dla przechodniów. W środku sklepik i najmniejsza kawiarenka, jaką spotkałam.


W domu Kuncewiczów nie tylko piękne wnętrza i klimat artystyczny, ale i pan stroiciel od fortepianów się trafił. Fach rzadki i potrzebny, jedynie brzdąkanie w czasie oglądania filmu o właścicielach willi odwracało uwagę i drażniło nerwy, ale jaki słuch u takiego stroiciela!


Na rynku posłuchaliśmy próby do występu lokalnej artystki i działaczki kulturalnej Anny Bobruś, przyjemny głos, kameralny występ, okoliczne kawiarenki i restauracje zapełnione, wieczór upalny.


W sklepiku ze starociami wszelkie gadżety z kogutem w roli głównej. Ktoś w komentarzach wspominał, że poszukuje koguta z dzwonkiem czy kurka na dach, a tu proszę, koguty w każdej postaci.


Wspominałam o zabytkowym wiatraku w Mięćmierzu, przeniesiony na skarpę nadwiślańską w 1975 roku z lubelskiej wsi. W czasie naszych odwiedzin w tym miejscu spotkaliśmy ekipę reporterów, którzy nagrywali wywiad z właścicielem wiatraka Ryszardem Dziadoszem. Zdjęcie robione przez gęstwinę zieleni, bo nie chcieliśmy przeszkodzić w nagraniu. Barwna postać i ciekawy wywiad, trzeba poszukać później w mediach.


A to przypomnienie wspominanego wiatraka. Dziś jest własnością prywatną, ale pan Dziadosz chciałby, by przyszli właściciele zachowali dostępność zabytku dla turystów, a widoki są ze skarpy cudne.


W muzeum przyrodniczym w Kazimierzu ciekawa wystawa o pszczołach. Strzałka wskazuje eksponat, przez ścianki którego obejrzeć można wnętrze ula, a poziomą ścieżką od okna wędrują do niego owady. Dobrze, że ścieżka przykryta szkłem, ale bzyczenie i tak wprowadza lekki niepokój...a mówią, że podobno uspokaja! 


Skansen w Janowcu jest niewielki, ale ekspozycje ciekawe, a przy wejściu do spichrza spodobały mi się drewniane ptaszki, nie wszystkie umiałam rozpoznać.


Jedna z wystaw w owym spichrzu traktowała o ziołolecznictwie, zrobiłam nawet zdjęcie jednej z tablic, informującej o leczniczych i magicznych właściwościach roślin.
Niektóre znane, inne zupełnie nie.


A ten obrazek rozczulił mnie kompletnie. Upał straszny i tylko turyści wędrują w samo południe , a mądre zwierzęta szukają cienia i odpoczywają.

Wielu z nas narzeka na pogodę. I tak wpływu na nią nie mamy, wystarczy dostosować naszą aktywność do panującej aury, po co psuć sobie humor narzekaniem, że za ciepło lub za zimno, a to znów, że pada lub susza i ogrody trzeba podlewać....

Bierzmy przykład z dzieci, one nie narzekają, szukają nowych pomysłów, by dobrze się bawić!

poniedziałek, 14 lipca 2025

Małe rozczarowanie...

 Może rozczarowanie, to nieodpowiednie słowo, raczej niedosyt. Ktoś powiedział, że należy zweryfikować swoje oczekiwania, to i rozczarowanie będzie mniej bolesne. Z drugiej strony, gdy widziało się już tyle pałaców i zamków, to oczekiwania trudno minimalizować. W końcu to siedziba rodu  Czartoryskich! Kompleks pałacowo-parkowy w Puławach ze słynną Świątynią Sybilli.


Nie zaglądam w opinie internautów przed zwiedzaniem, w końcu nie szukam noclegu, wolę naocznie się przekonać, co oferuje miejsce, nawet opinie o restauracjach bywają skrajnie różne.
Już brak parkingu w okolicach pałacu może być problemem, jeśli nie zna się miasta, ale daliśmy radę.
Brak toalet, czy miejsca na odpoczynek, to osobna kwestia.


To, co możemy zobaczyć po dojściu do bramy, to imponujący kompleks budynków i staw z karpiami , nieco dalej pawie, o których już pisałam. Jeszcze dalej Świątynia Sybilli, niestety zamknięta na cztery spusty i "ozdobiona" przez grafficiarzy. Zero szacunku dla zabytku...


Na terenie parku znajdujemy także Dom Gotycki i rzeźbę Tankred i Klorynda. Dom Gotycki miał rozszerzać kolekcje dzieł sztuki gromadzonych przez Izabelę Czartoryską w Świątyni Sybilli. Obejrzeliśmy również tylko z zewnątrz.


Pałac zwiedzaliśmy w poniedziałek, który jest dniem biletów bezpłatnych, co pozwoliło nam zaoszczędzić 30 zł od osoby za oglądanie skromnej kolekcji eksponatów, a do tego za wystawy czasowe odpłatność jest dodatkowa.
Na zdjęciach powyżej - korytarz przy wejściu do pałacu oraz fragment saloniku Hotelu Lambert w Paryżu, rezydencji Czartoryskich na emigracji.


Zatrzymałam się dłużej przy portrecie  młodziutkiej Izabeli, którą Adam  Czartoryski , przyszły mąż opisywał tak: niezbyt urodziwa, zbyt płaska by rodzić, ręce za chude w okolicach łokcia...
Izabela oszpecona została po zachorowaniu na ospę, ale podobno po pierwszym porodzie wyładniała...


Wielką klatką schodową wchodzimy na kolejne piętra, choć sal ze zbiorami mało, ledwie pięć , reszta pomieszczeń zamknięta, a inne skrzydła pałacu zajęte przez szkołę i różne instytucje.
Na terenie pałacu jest wprawdzie toaleta, bo słyszałam działające spłuczki, ale nie udostępnia się jej dla zwiedzających. 


Zbiory w salach przypadkowe: a to kolekcja militariów w gablotach, a to jakaś rzeźba lub obiadowy komplet porcelany, wreszcie szafy i sekretarzyki, portrety arystokratów... typowe muzeum. Spodziewałabym się więcej po siedzibie tak znamienitego i zasłużonego dla historii kraju rodu.
Ale właśnie, te oczekiwania.
Ileż eksponatów skradziono i wywieziono, ile zniszczono w trakcie działań wojennych...


Któż nie kojarzy tego sławnego dzieła mistrza Leonarda? Oryginał został zakupiony we Włoszech w 1800 roku przez Adama Jerzego Czartoryskiego. Dzieło można było podziwiać w Domu Gotyckim w Puławach do wybuchu Powstania Listopadowego. Później ukrywane w Sieniawie, wreszcie w paryskiej rezydencji Czartoryskich Hotel Lambert.
Obecnie oryginał zobaczymy w Muzeum książąt Czartoryskich w Krakowie.
Byłam, widziałam, hipnotyzuje niezmiennie...


Pałac przechodził różne koleje i zmieniał właścicieli, ale może obecny kształt zbiorów i sposób udostępniania powinien mieć przełożenie na ceny biletów, według mnie raczej wygórowane.
Sal wystawowych pilnują panie zapatrzone w telefony, nikt się nie zainteresował , słowem nie odezwał, bo w innych miejscach, nawet jeśli zwiedzanie bez przewodnika, to są audioprzewodniki lub panie pilnujące sal czasami podpowiedzą co nieco o byłych właścicielach pałacu lub o zbiorach.


Pierwszy raz widziałam kolekcję wieńców żałobnych, na ścianach wieńce z kwiatów, w gablotach koralikowe.
Mimo darmowego zwiedzania, turystów niewielu. Po obejrzeniu pałacu ruszyliśmy do parku, który wydaje się mocno zaniedbany, jedynymi ławeczkami są kamienne ławy przy Świątyni Sybilli, a dość strome ścieżki prowadzą nad rzekę, lepiej więc spoglądać na nią z punktów widokowych.

Kawy w pałacu też nie uświadczysz, a co by szkodziło zainstalować tu kawiarenkę z toaletą dla strudzonych zwiedzaniem gości?

Za to w Alei Królewskiej znaleźliśmy małą kawiarenkę/ herbaciarnię, gdzie zamówiliśmy kawę i sernik pistacjowy. I znowu brak toalety, a w zasadzie była na zewnątrz publiczna, która zjadła nam monetę, a skorzystać nie było szansy.
Toalety, to w Polsce pięta Achillesa!

Puławy pożegnaliśmy bez żalu i z przeświadczeniem, że dobrze zrobiliśmy, wpadając tam w drodze powrotnej do domu, a nie w ramach osobnej wycieczki.

piątek, 11 lipca 2025

Przerwa na art żurnal

 Zatęskniłam za moim art żurnalem, więc wstawiłam dziś kilka kart, w tym jedną, która podsumowuje nasz pobyt w Kazimierzu. Jeszcze pewnie opiszę pałac w Puławach, ale teraz chwila dla rękodzieła.

Może macie pomysł na jakieś hasło, cytat, który mogłabym wykorzystać w art żurnalu? Piszcie w komentarzu, może uda mi się coś stworzyć na zadany temat.

Póki co, pogoda się poprawia, ja szykuję się na tydzień z wnukiem, na pewno wrócę naładowana miłością i nowym spojrzeniem na świat!







A taki znalazłam cytat na dziś i na jutro, i na pojutrze...


Miejcie się dobrze!