poniedziałek, 12 listopada 2018

Na imieninach ulicy....

Zastanawialiśmy się jak spędzić stulecie Niepodległej niebanalnie, by nie siedzieć w domu i nie emocjonować się doniesieniami ze stolicy, czy były race czy nie, kto kogo pobił i dlaczego, kto komu nie podał ręki...
Poranny telefon od bratowej i już wsiadamy do auta, a w bagażniku kosz piknikowy i aparat fotograficzny, przy nas dobre humory i oczekiwanie nowych wrażeń.

Wyruszyliśmy do Poznania na imieniny ulicy Święty Marcin.
Po drodze wstąpiliśmy do mojego syna na pyszne rogale Świętomarcińskie i po zreperowaniu sił starsi członkowie rodzinki na rynek, a młodzi na spotkanie ze znajomymi.
Nie zdążyliśmy na przemarsz orszaku św.Marcina, ale spotykaliśmy po drodze uczestników Biegu dla Niepodległej (ponad 23 tysiące biegaczy!!!).
Nie przewidzieliśmy, że tego dnia trudno będzie przejechać, że o miejscu do parkowania nie wspomnę.
W centrum Poznania działy się różne ciekawe rzeczy, wszak i rocznica Odzyskania Niepodległości i Imieniny ulicy św. Marcin.

Pogoda wiosenna, uśmiechy na twarzach, balony, kotyliony, niemal każdy jadł rogale, całe rodziny spacerowały, robiły zdjęcia, kolejki do stoisk ze smakołykami.
Tłumy niezliczone, ale nikt nikogo nie popychał, nie zauważyłam złych spojrzeń, zniecierpliwienia czy pospiechu...
Spotkaliśmy prezydenta Poznania na spacerze przez miasto z Bronisławem Komorowskim.
Przewędrowaliśmy centrum miasta wzdłuż i wszerz, zachwyceni atmosferą święta, posłuchaliśmy koncertów, obejrzeliśmy rekonstrukcje wydarzeń na placu Adama Mickiewicza, podziwialiśmy elementy patriotycznych dekoracji i stroje z epoki.
Tylu balonów, flag i uśmiechniętych twarzy w różnych kolorach skóry nie widziałam na raz nigdy. Do tego rozmowy w wielu językach świata.

Podsłuchałam też jedna rozmowę w kolejce po rogale:
- Ciekawe czy Ania jadła już rogale Świętomarcińskie?
- Chyba jeszcze nie, bo gdyby jadła, to zdjęcie byłoby już na Instagramie...



Najbardziej podobało mi się to, że obok podniosłych, patriotycznych elementów święta panowała wokół serdeczna, rodzinna wręcz atmosfera, jak na niedzielnym spacerze w parku, prawdziwe święto, dla wszystkich.
Ludzie spędzali czas na powietrzu, jedząc na ulicy, bo miejsc w lokalach zabrakło, a żal było wracać do domu, niektórzy nosili tradycyjne rogale kartonami, nie wiem czy donieśli je do domu, bo ciągle podjadali, ot, takie słodkie święto...


Z zainteresowaniem podziwialiśmy wystawę wozów bojowych z różnych okresów działań wojennych, a rekonstrukcja wydarzeń poznańskich, gdy przemawiał Ignacy Paderewski u niejednej osoby wywołała łzy wzruszenia, bez względu na wiek.

Głód wyciągnął nas z rynku poznańskiego w poszukiwaniu obiadu, a był już wieczór. Żal było wracać, bo atrakcje świąteczne zapowiadano do późnych godzin wieczornych, ale do domu jeszcze długa droga...

A w domu ... czekała na nas niespodzianka - sąsiadka przyszła z rogalami upieczonymi własnoręcznie i życzyła nam miłego świętowania.

Na koniec polecam piękny wpis świąteczny na blogu Alex, warto zajrzeć i poznać spojrzenie młodej osoby na patriotyzm...


85 komentarzy:

  1. I to była bardzo dobra decyzja Asiu...
    :-)

    OdpowiedzUsuń
  2. Wstyd się przyznać ale jeszcze nigdy nie jadłam tych rogali!
    Pięknie i przyjemnie spędziliście ten dzień. Pogoda dopisała, św. Marcin nie przyjechał na białym koniu.
    Pozdrawiam:-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyjechał symbolicznie i dobrze, spędziliśmy kilka godzin na świeżym powietrzu:-)

      Usuń
  3. To bardzo, bardzo miło spędziliście czas. A ja popatrzyłam na ten smętny marsz, odnotowałam, że wesołość uczestników przypomina WYPISZ/WYMALUJ MARSZE PIERWSZOMAJOWE Z MINIONEJ EPOKI, ZABRAKŁO TYLKO MÓWNICY.
    U mnie pogoda się zbiesiła, mieliśmy pojechać Turystycznym Tramwajem na zwiedzanie północnej części miasta, ale lał deszcz, więc odpuściliśmy.
    Wyobraź sobie, że w życiu nie jadłam rogala świętomarcińskiego!!
    Miłego;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To szkoda, ale skoro nie możesz glutenu...
      Widziałam urywki w telewizji, chyba inne miasta lepiej świętowały, no i we Wrocławiu nieprzyjemne incydenty...

      Usuń
    2. Ja byłam na Marszu Niepodległości w Warszawie. Było wspaniale i jakoś nie miałam odczucia, że jestem na pochodzie pierwszonajowym. Wręcz przeciwnie, wokół mnie wszędzie byli ludzie po prostu dumni z tegoż że są Polakami. Nikt ich do przyjścia nie zmuszał.

      Usuń
    3. To dowód na to, że media nie są obiektywne lub kamery nie wszystko widzą...

      Usuń
  4. Pięknie świętowaliście.
    My wybieraliśmy się na piknik rodzinny do Chorzowa, ale wnuczka się pochorowała, więc pocieszaliśmy ją w domu. I w sumie dobrze nam to zrobiło - syn nie ma telewizora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Choroba nie wybiera, a dziecko miało najbliższe osoby obok siebie:-)

      Usuń
  5. Dzięki niedoszłej teściowej mojego syna miałam okazję zjeść takiego rogala, bo przywieźli właśnie z obchodów tego święta. Uwielbiam wielkopolan, bo potrafia łączyć patriotyzm z trzeźwym patrzeniem na rzeczy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, tam zawsze coś się dzieje i lubimy odwiedzać nie tylko syna:-)

      Usuń
  6. Święty Marcin!!! To ulica młodości mojej mamy!!! Z Poznaniem byłam bardzo związana w dzieciństwie, młodości i w dojrzałym wieku. Czyli zawsze!
    Od kilku tygodni jestem zameldowana w innym dużym mieście. Czuję się tu dobrze! A rogale marcińskie kupiłam u Sowy. Też takie smaczne jak na Św. Marcinie!!!
    Pozdrawiam Cię bardzo serdecznie!!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Skoro tak mówisz, to tak jest. Kaloryczne są bardzo, ale okazja jest raz w roku i tradycje trzeba kultywować.
      Uściski po poznańsku:-)

      Usuń
  7. Stworzenie takiej rodzinnej, przyjaznej atmosfery jest chyba jedną z największych bolączek wszystkich oficjalnych obchodów świąt państwowych. Jest podniośle, ale też niestety nudno, sztampowo. Zwykły Kowalski właściwie nie ma czego tam szukać. A jednak wielu chciałoby jakoś świętować, ale brak dla nich propozycji. Tutaj widać, że się udało! :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W naszym mieście organizowano obchody, ale trochę smętnawe, więc woleliśmy większe miasto i nie zawiedliśmy się:-)

      Usuń
  8. Ja wczoraj świętowałam imieniny mojego młodszego braciszka Marcina :) Piękne imię - sama mu wybierałam :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chyba specjalnie takie wybrałaś, by okazja była podwójna;-)

      Usuń
  9. A wiesz, że nie znam smaku tego rogala? Wiem, że ma orzechowy smak, słodziutki i tyle.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ultro, trzeba to zmienić, lubisz nowe i tradycyjne smaki, więc może w przyszłym roku zaplanuj Poznań?

      Usuń
  10. Słyszałam o rogalach świętomarcińskich,ale jeszcze nie miałam przyjemności próbować. U nas w Dukli za to często można usłyszeć "na Marcina najlepsza gęsina".Cieszę się ,że miło spędziliście to święto.U nas oprócz mszy,akademii był też pokaz musztry paradnej kawalerzystów w dukielskim parku.Później jeszcze śpiewaliśmy na rynku dukielskim piosenki patriotyczne.Była także grochówka dla chętnych.Ja jednak pozostałam przy zupie -krem z dyni z groszkiem ptysiowym,którą ugotował Mietek.A ja upiekłam ciasto (pleśniak).Ten dzień pozostawi miłe wrażenia.Nawet niezbyt "nasłuchiwałam" jak było z tymi różnymi marszami.Pozdrawiam Asiu cieplutko -u nas w Dukli bardzo wieje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U nas takie rogale też wypiekają, chociaż receptury pewno różne, zresztą w celu ochrony dawnych przepisów, te poznańskie są chronione certyfikatem. U nas są więc bydgoskie lub firmowe...
      Chyba pogoda zmienia sie, bo senna jestem, albo za dużo rogali zjadłam;-)

      Usuń
  11. Kochana!
    To spędziłaś spontanicznie miły dzień:)
    Nie byłam w Poznaniu, rogale jadłam, ale pewnie nazwa tylko ta sama.
    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To był naprawdę udany wyjazd i wyobraź sobie piknik w listopadzie, niesamowite!

      Usuń
  12. Wiem (z powodu jednego Wielkopolanina), że świętowanie świętego Marcina i jedzenie tych rogalików świętomarcińskich to zwyczaj wielkopolski - i tylko tyle wiem. Nigdy ich nie jadłam i nie pamiętam daty. Zaskoczyłaś mnie tym, że to wczoraj - po tytule sądziłam, że może było to święto ul. Niepodległości :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ulica Niepodległości w moim mieście jest, a jakoś nikt nie wpadł na imieniny ulicy!
      Poznaniacy mają zawsze święto podwójne, Odzyskanie Niepodległości i Imieniny ulicy św.Marcin, fajna sprawa...
      Rogale polecam, na rynku w Poznaniu przez cały rok!

      Usuń
    2. Ulica Niepodległości jest chyba w każdym mieście w Polsce :) Wiesz... tak jakby trochę daleko mam na ten poznański rynek, może być kłopot ze wstąpieniem na rogalika. Ale nie upadajmy na duchu, może kiedyś i tam trafię...

      Usuń
    3. Na pewno, życzę Ci tego, może się z córką wybierzecie?

      Usuń
    4. To bardzo możliwe, bo ludziska mówią, że Poznań jest piękny. Z drugiej strony, chciałabym pojechać tam sama... i zajrzeć w jeszcze jedno miejsce w okolicy... Masochistycznie.

      Usuń
    5. Na Poznań parę sobie zarezerwuj, w jeden nie dasz rady...

      Usuń
    6. To oczywiste, sama podróż wyrąbie mi kawał życiorysu :) Najlepiej w lecie, bo człowiek nie musi łazić zakutany w szmaty jak bałwan.

      Usuń
    7. Ja jeszcze kawał Poznania mam do obejrzenia...

      Usuń
    8. Jeśli życie pozwoli, obejrzę.

      Usuń
  13. Pięknie to Święto spędziliście , pozazdrościć :-)
    Ja uczciłam tym ,
    że po raz pierwszy od poł rojy wsiadłam na rower na 5 minut ,
    by sprawdzić jak sobie dam radę, wyszło świetnie,
    ale czuję się dzisiaj jakby mnie traktor przejechał,
    bo jednak mięśnie odzywczajone .
    I w ten sposób na pewno to Święto zapamiętam :-)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Krysiu, małymi kroczkami dojdziesz do dawnych kilometrów, a okazja świetna:-)

      Usuń
  14. Zdarzyło mi się zjeść kilka takich rogalikach. Były wyjątkowo pyszne!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja dziś chyba kilogram więcej ważę, bo sąsiadka jeszcze przyniosła...

      Usuń
    2. Dostała przesyłkę od Ciebie, serdecznie Ci dziękuję! :) Mąż zainteresował się bardzo mocno tymi folderami o solankach itd. Pytał czy nie dostałam czasem jakiś voucherów :P

      Usuń
    3. To długo szła...ale ważne, że dotarła:-)

      Usuń
  15. takie rogale piekła moja mama... były genialne. Zazdroszczę, że miałaś okazję bo lubię je

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kto nie lubi rogali? w dodatku farsz może być ulubiony...

      Usuń
  16. Witaj, Jotko.

    Uznałam podobnie - nie ma sensu uczestniczyć i oglądać ewentualnych szarpanin i wybyłam do świata bezmedialnego:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byliśmy w centrum wydarzeń, a kamery widzieliśmy z daleka...

      Usuń
    2. Miałam na myśli rodzime obchody (a raczej Rodzime Obchody) i doniesienia stoliczne, dlatego napisałam "podobnie". Imienin ulicy w zasięgu nie było, więc wybrałam... brak zasięgu;)

      Pozdrawiam:)

      Usuń
    3. Leno, doskonale Cię zrozumiałam :-)
      Ja po raz pierwszy widziałam wszystko z bliska, a nie okiem kamery:-)

      Usuń
  17. Z tego co widziałem w telewizji atmosfera w Poznaniu była bardzo ciekawa, na pewno różniła się nieco od tej napompowanej politycznie, co w stolicy była.

    Też parę razy nawet tutaj, na blogspocie miałem takie niespodzianki. Cóż, czasem życie pisze scenariusze, w których nie ma już miejsca na pisanie w Sieci. Jak widzę po wielu osobach, nawet przy pracy czy innych zajęciach się da. Trzeba jednak chcieć tego, by obrabiać na bieżąco to swoje ,,poletko".

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno pojadę jeszcze nie raz, o ile zdrowie pozwoli:-)

      Usuń
  18. A wiesz że miałam tam biec w maratonie?
    Podobno właśnie Poznań najpiękniej świętował
    Tak mi doniosły koleżanki biegaczko
    Ja nadal w Niemczech
    Pozdrwiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No popatrz, to może bym Ciebie gdzieś wyhaczyła?
      Pięknie wyglądali, tacy biało-czerwoni:-)

      Usuń
  19. A ja aż puchłam z dumy czytając taka laurkę mojego miasta. Gdy jeszcze mieszkaliśmy w Poznaniu to albo jechaliśmy na Św.Marcin w południe,na rogala, albo wieczorem, na pokaz ogni sztucznych :) Zawsze jest piękne widowisko "Światło i Dźwięk" i oczywiscie tłumy. Pamiętam kiedys była chyba śnieżna zawieja, a i tak człowiek przy człowieku i piękny, nieco "przysypany' pokaz ogni sztucznych! A w tym roku jem rogale już od 3.11., codziennie :) Póki są (jeszcze tydzień będą nasi cukiernicy w miasteczku wypiekać). Uwielbiam i nie dbam o kalorie i kilogramy. Tylko te ceny! Szybują! Uściski!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Co tam kilogramy! Tradycja zachowana, endorfiny w sporej ilości i o to chodzi:-)

      Usuń
  20. I miód na moje serce wlałaś, bo ja jeszcze nie ochłonęłam po tym, co zobaczyłam na ulicach Warszawy i Wrocławia. Fajne takie świętowanie z Marcinem w tle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Stan świąteczny utrzymuje się nadal, aż nie chce sie wracać do pracy:-)

      Usuń
  21. Mądrzy z Was ludzie!Aż zazdroszczę. Najbardziej rogali:))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie próbowaliśmy gęsiny, ale syn jadł i mówił, że pyszna!

      Usuń
  22. Biedna ta Ania i te rogale ;) a swoją drogą super pomysł na ucieczkę od polityki

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy żyją wedle zasady - nie ma Cię w mediach - nie żyjesz...

      Usuń
  23. Chociaż mieszkam na śląsku, rogale św.Marcina też tu do naszego domu dotarły. Smaczne są. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Smaczne, choć sporo kosztują, trzeba uważać gdzie się kupuje...

      Usuń
  24. Super pomysł na świętowanie niepodległości. Tak własnie to powinno wyglądać. Polskie Chicago również biegało, maraton 10 km, zaczynali o 11:11. Bardzo dużo osób brało w tym udział. My spędziliśmy ten dzień, bardziej rodzinnie, popijając szampana, nad nowiutkim pierścionkiem zaręczynowym kuzynki:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zaręczyny to też dobra okazja, święto narodowe i rodzinne:-)

      Usuń
  25. Wzorcowo. Lubię Poznań, ale rogali świętomarcińskich nie lubię (u nas się je nazywa krócej: marcińskimi). Orzechowa masa nie dla mnie. Ale lubię je oglądać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wolę z dżemem, posypane orzechami i skórką pomarańczy, ale orzechowe lub z makiem też zjem:-)

      Usuń
  26. Nie tylko Poznań, Warszawa Łódź, Kutno, Tomaszów, Wyszków...był nasycony radością i spontanicznym szczęściem. Ja na jednym z marszów, szczęśliwa, radosna, uduchowiona, dumna ... i ja nie przytyłam bo od rogali, co by nie napisać, można utyć...bomba kaloryczna acz smaczna.

    OdpowiedzUsuń
  27. dobrze ,że jest czas gdy można być tylko szczęśliwą.

    OdpowiedzUsuń
  28. Gdyby Warszawa wypracowała sobie jakiś przysmak, to może tam też obyczaje byłyby łagodniejsze?

    OdpowiedzUsuń
  29. Poznań tak blisko, a nie byłam ani na wspominanych imieninach ulicy ani na Pyrkonie... Trzeba myśleć o planach na rok przyszły, bo miasto ładne i imprezy ciekawe.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My postanowiliśmy jechać za rok, ale wcześniej , by zdążyć na wszystkie atrakcje:-)

      Usuń
  30. Ha hahaha :))) tekst o Instagramie świetny - nic dodać. Cudnie spędziliście czas

    OdpowiedzUsuń
  31. Wolałbym od grudnia już. I pewnie tak będzie. Poza tym takie mniej więcej były ramy czasowe zakreślone przez panią kierownik na rozmowie w urzędzie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  32. Odpowiedzi
    1. Pierwszy raz widziałam aż takie tłumy radosnych ludzi:-)

      Usuń
  33. Fajny dzień miałaś. My też - byliśmy na świątecznym obiedzie u przyjaciół.Aż do kolacji. Było super:)

    OdpowiedzUsuń
  34. Witaj w ten szary, jesienny dzień
    I mamy już drugą połowę listopada. Za oknem szaro, buro i ponuro. O spacerze nie chce się mi nawet myśleć. Dlatego postanowiłam, że:
    "Napiszę list do Ciebie
    A w liście tym opiszę
    Mój zwykły szary dzień
    I powiem Ci, jak pusto
    Ponuro mi i smutno
    Bo dni są bez wyrazu
    A myśli me bez sensu
    Napiszę list do Ciebie"
    bo nawet o spacerze nie chce się mi nawet myśleć. Bardzo mnie zatem rozgrzewają i pozytywnie nastrajają takie chwile celebrowane wolniutko i delikatnie. Mam jednak nadzieję, że dni upływają Tobie w bardziej nielistopadowych nastrojach.
    Jednak widzę, że dajesz radę. Kiedyś byłam na 11 listopada u mojej rodziny między Twoim miastem a Poznaniem. Tam to święto ma zupełnie inny wydźwięk.
    Pozdrawiam wszystkimi , nie tylko szarymi, kolorami listopada

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Upływają w różnych, ale chyba częściej w kolorowych...

      Usuń
  35. Mnie również "najbardziej podobałoby mi się to, że obok podniosłych, patriotycznych elementów święta panowała wokół serdeczna, rodzinna wręcz atmosfera, jak na niedzielnym spacerze w parku, prawdziwe święto, dla wszystkich".
    Aż serce rośnie gdy otacza nas taka atmosfera;
    wszak "żyje się raz....żyje się raz; żyje się tylko raz"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? bo tak naprawdę życie jest za krótkie na spory, konflikty, wyścigi itp.

      Usuń