piątek, 4 lipca 2025

Turysta jeść musi...

 Mamy na naszej kwaterze ładną kuchenkę lub raczej aneks, ale kto by na wyjeździe obiady gotował? Śniadania i kolacje owszem, ale knajpek wokół bez liku, więc póki fundusze są, jadamy obiady na mieście.


Poranna lub popołudniowa kawka na tarasie lub w ogrodzie, ptaki śpiewają, obok donice z kompozycjami kwietnymi, raj na ziemi...


Lubimy klimatyczne miejsca, bo w takich kawa lepiej smakuje. A im dalej od centrum, tym ceny lżej strawne...


Na drodze powrotnej ze szlaku odpoczywamy w starym spichlerzu, a tam obiadek smaczny i niedrogi, choć brak witamin...


Placki ziemniaczane ze śmietaną i szczypiorkiem dla męża, ja zamówiłam zupę gulaszową z cebularzem makowym.


W centrum czyli na rynku, pizza hawajska, jedna na dwoje, choć widziałam apetyty takie, że w parze zamówiono po jednej pizzy na głowę, niesamowite.


Kolejna knajpka z dala od utartych szlaków, piękny wystrój, świeże kwiaty, klimatyzacja, a sałatki z lokalnym pieczywem, bajka!


Na szybko i w drodze, to kawa w słynnej piekarnio-cukierni, gdzie i wybór pieczywa zacny albo kawa mrożona w pijalni czekolady...


W tejże pijalni  innego dnia, deser lodowy dla mnie i kawa z lodami dla męża.


Wreszcie owoce w pełnej krasie. Tak na marginesie, nie wiem gdzie tubylcy robią zakupy, chyba w Puławach, bo tu ryneczek tylko dwa razy w tygodniu, a sklepiki jak norki kreta, warzyw i owoców brak, jedynie cytryny do drinków.


Uwagi końcowe:
1. Warto poszukać miejsc oddalonych od rynku, gdzie nie tylko dobrze karmią, ale i niedrogo, a obsługa niezwykle sympatyczna i uczynna.
2. Karta w restauracjach monotonna, jedynie w żydowskiej nieco inne dania, a wegetarianie mają do wyboru jedynie pierogi, naleśniki i niektóre sałatki. 
3. Gdy potrzeba człeka przymusi, warto zajrzeć do kawiarni, choćby napój zamówić, bo toaleta wtedy w gratisie, a płacić sobie każą tu 5 zł w najmniejszym i nie zawsze pachnącym punkcie.
4. Wywołaliśmy z pamięci natrętne Cyganki i już są, rynku nie przejdziesz, a żal patrzeć na tych, co opędzić się nie potrafią...
5. Lodów jemy na kilogramy, bo nie tylko dobre, ale w upały najlepszy deser i posiedzieć w kawiarni można.

7 komentarzy:

  1. no widzę, że jesteście prawdziwymi smakoszami :-)
    i my też tak działamy, ze szukamy niekoniecznie w miejscach turystycznych , bo i drogo i bywa tak sobie. Szukamy polecanych knajpek. ale nie mów mi że jednego dnia tyle smakołyków zjedliście :-DD

    OdpowiedzUsuń
  2. Ja to jakoś coraz mniej chętnie jem poza domem a i w domu często zapominam o jedzeniu. I mam "od zawsze" jeden feler - gdy jestem bardzo zmęczona fizycznie to......nie jestem w stanie jeść. I ten fakt zawsze przerażał mego męża, że gdy wracaliśmy z gór i ja już byłam setnie zmordowana wycieczką to on mógł zjeść konia razem z kopytami a ja nie byłam w stanie zjeść nawet dziecinnej porcji w restauracji. Placki kartoflane-
    daaaawno nie jadłam.

    OdpowiedzUsuń
  3. No, to apetyty Wam dopisały - smacznego!
    My już dość dawno nie opuściliśmy naszego miasta, gdy opuszczaliśmy na dłużej niż 1 dzień, to doszliśmy do wniosku, że wygodniej nam będzie przygotowywać sobie posiłki w motelu.
    Inna rzecz, że podczas tych wyjazdów większość dnia była mocno wypełniona.

    OdpowiedzUsuń
  4. Pozazdroscic - szczegolnie plackow ziemniaczanych. U mnie sa miejsca gdzie je podaja ale nie sa takie smaczne jak domowe. A robilam pyszne w przeszlosci.......

    OdpowiedzUsuń
  5. Bardzo urlopowy nastrój tu dziś u Ciebie i tak być powinno na urlopach :)
    Smacznego i miłego wypoczynku!
    Uściski

    OdpowiedzUsuń
  6. Dla mnie wyjazdy to też odpoczynek od codziennych obowiązków – w tym gotowania. Obiady najlepiej smakują „na mieście”, zwłaszcza w klimatycznych miejscach z dobrą kawą i jeszcze lepszą atmosferą.
    Przyjemnego wypoczynku!

    OdpowiedzUsuń
  7. w sieci Pizzatopia pizze są mniejsze, ale my z Lady zamawiamy tylko jedną na nas dwoje... ja po prostu nie umiem zjeść zbyt dużo za jednym zamachem...
    p.jzns :)

    OdpowiedzUsuń