Pisałam już kiedyś o wizycie u neurologa. Pal licho terminy, wszędzie jest kiepsko, choć w przypadku niektórych chorób termin bywa kluczowy.
Dostałam skierowanie do neurologa, bo często miewałam kontuzje odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Odczekałam swoje, kolejne skierowanie do fizjoterapeuty, kolejne czekanie na zabiegi, trwało to w sumie od października do kwietnia. Gdy w czasie wizyty wspomniałam o zawrotach głowy , pani doktor na to, że w sprawie
kręgosłupa szyjnego i ewentualnych zawrotów, muszę mieć osobne skierowanie i ona teraz mi nic nie zapisze, nawet wywiadu nie zrobi, bo to inna procedura... KONIEC.
Dostałam skierowanie do neurologa, bo często miewałam kontuzje odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Odczekałam swoje, kolejne skierowanie do fizjoterapeuty, kolejne czekanie na zabiegi, trwało to w sumie od października do kwietnia. Gdy w czasie wizyty wspomniałam o zawrotach głowy , pani doktor na to, że w sprawie
kręgosłupa szyjnego i ewentualnych zawrotów, muszę mieć osobne skierowanie i ona teraz mi nic nie zapisze, nawet wywiadu nie zrobi, bo to inna procedura... KONIEC.
Tym razem dostałam skierowanie do kardiologa, lekarz pierwszego kontaktu coś tam usłyszał czy w zapisie EKG zobaczył. Czekałam ze skierowaniem PILNE od lutego do października. W szpitalnej przychodni kolejka, bałagan, bo panie z rejestracji ściągnęły osoby zapisane na późniejsze godziny (może lekarz się śpieszył), ktoś poszedł na EKG, ktoś inny do toalety, trudno zapamiętać kto po kim wchodzi do gabinetu.
Wreszcie moja kolej, wszystko szybko, głównie w komputerze, badanie trwa ułamek sekundy, wywiad może dwie, skierowanie na holter EKG , mam zadzwonić na podany numer i się umówić, a po badaniu wrócić do kardiologa. Dzwonię już z domu następnego dnia, bo mam terminy do stomatologa, więc żeby nie kolidowało...
Pani nawet od razu odebrała, chwila ciszy i podaje mi termin na 7 lipca.
- Chyba się pani pomyliła? a nie na 7 listopada? mamy dopiero 9 października!
- Nie, na 7 lipca 2026! godzina 10.15
Podziękowałam i wybuchnęłam śmiechem. Do 7 lipca 2026 to ja już mogę nie żyć! A jeszcze kontrola u kardiologa, na kiedy? może na grudzień 2026?
Trzymajcie się zdrowo, a kto praktykuje, niechaj się pomodli !
co za zje*any kraj...ideologia, kościółek, spory polityczne ważniejsze od ludzkiego zdrowia i życia. pomodlić sie wystarczy dobozi o zdrówko a matkaboska nas ochroni od wojny...niedobrze się robi.
OdpowiedzUsuńNajważniejsze bezpieczeństwo . Zbrojni po zęby, schronimy się w kościołach , pilnowani przez Bąkiewicza.
UsuńJa co prawda nie musiałam korzystać z tej praktycznej strony leczenia i umawianych wizyt, ale moja wnuczka już tak. Kiedy ciągle była podziębiona i częste zapalenie ucha (bez bólu co jest bardzo dziwne). Ciągnęło się to kilka miesięcy. Dostałam wtedy lekkiego wkur..a, a jestem osobą raczej spokojną i końcu powiedziałam córce, że trzeba prywatnie. Dałam kasę na te wizyty i w ciągu miesiąca wszystko się zmieniło. Szybka diagnoza, zabieg i po bólu :)
OdpowiedzUsuńDla mnie teoria i praktyka to dwa odległe bieguny.
Ostatnio nawet prywatne leczenie staje się odległe w czasie, a i na wszystkie specjalności nie wystarczy, gdy trzeba z kilku naraz korzystać.
UsuńTo prawda, ale nam udało się to nawet w dość szybkim tempie. Myślę sobie, jednak, że te coraz odleglejsze terminy nawet prywatnie potwierdzają tę rosnącą odległość między teorią a praktyką leczenia. Rośnie liczba osób takich jak ja, czyli delikatnie doprowadzonych do ostateczności. To jest najbardziej przykre a jednocześnie absurdalne...
UsuńTemat rzeka, moja rehabilitacja 1,5 roku czekania.Stomatolog prywatnie , neurolog już sam wyznacza termin bo jestem stałym pacjentem.Tylko w TV szumnie ogłaszają jakie badania powinno się robić tylko się pytam gdzie i kiedy .Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńMoze wychodza z zalozenia, ze emeryt ma duzo czasu wolnego i moze czekac? I, ze emerytow jest duzo...? Moze to proba cierpliwosci lub zaradnisci?
OdpowiedzUsuńU mnie sprawa jest prosta: wiem, że bede zyla w sprawnosci -tak dlugo na ile bede potrzebna innym, w tym zwierzakom. Potem ,,niech sie dzieje wola nieba,,...
OdpowiedzUsuńPies dba o moje spacery, ptaszyska o właściwą,,częstotliwość,, umyslu czyli bycie na ich /wlasciwym poziomie, a reszta ludziow -zebym miala malo czasu na rozmyslania o ,,jesieni zycia,,.i tym co mnie czeka lub nie...w przyszłości. Na wszelki wypadek -planuje tylko niezbedne.
AJ piekny, a ten poprzedni-,,Pożeracz czasutez mnie zainspirowal, ale czy to bedzie wpis czy aj- jeszcze nie wiem.
Oj znam to od podszewki. Mama leczy się m.in. u chirurga, kolana jedna wizyta, kłopoty z jamą brzuszną musi być kolejna wizyta. Dwóch różnych schorzeń nie można leczyć na jednej wizycie, bo fundusz zapłaci tylko za jedno schorzenie. Przez to robią się tylko kolejki i brakuje miejsc. Napisałam dziś post i też zakończyłam go słowami trzymajcie się zdrowo, a u Ciebie czytam te słowa, nie papuguję. Chyba za dużo przebywam w przychodniach, szpitalach, aptekach. Tęsknię za czasem w domu lub poza nim żeby odreagować. Pozdrawiam serdecznie Asiu.
OdpowiedzUsuńNiesamowite!!!!
OdpowiedzUsuńJak to mozliwe w niezle rozwinietym kraju?
Bardzo wspolczuje.
Zależy, jak się trafi. Ostatnio diagnozuję się kardiologicznie i mogę tylko chwalić. Ludzi w placówce jest sporo i trzeba się nastawić na długie czekanie, ale zrobią wszystko naraz: podczas pierwszej wizyty miałam oczywiście EKG, potem echo, dość szczegółowe badanie krwi (z wynikami swie godziny później) i próbę wysiłkową. Holter miesiąc później. Inne badania różnie, na niektóre trzeba czekać. Organizacyjnie też jest w porządku, są numerki i wyświetlają się nad gabinetem. Tylko pracownikom nie zazdroszczę, bo pracują jak przy taśmie.
OdpowiedzUsuńJest haczyk: to jest jedna z najlepszych placówek w kraju... I drugi, że mam tam swój kontakt, co zawsze przyspiesza (choć Twój czas oczekiwania był naprawdę nienormalnie długi, na Śląsku są dużo krótsze) i dzięki czemu udało się uniknąć spędzenia kilku dni w szpitalu. Ale żaden z pacjentów nie wychodził po dwóch minutach. Koleżanka też tam chodzi i miała szeroką diagnostykę, łącznie z różnymi strasznymi badaniami, i kolejne skierowania. Z drugiej strony w takim miejscu czasami człowiek się zastanawia, czy nie są przewrażliwieni, bo niektórzy ludzie tam są naprawdę bardzo ciężko chorzy, albo czy nie jest bardziej materiałem do pracy naukowej ;)
O matuniu, no nie wierzę... Nie umiem się modlić, ale ta dziewczyna z Twojej kartki jest śliczna i przypomina mi Joannę Pacułę (tak bredzę, bo słów mi brakuje a propos postu).
OdpowiedzUsuńJakieś 7-8 lat temu kupiłem sobie smartwatch'a, bo nie chciało mi się mierzyć ciśnienia kilka razy na dobę. Zegarek mierzył ok. 6 parametrów medycznych, ale nie było pomiaru EKG i wskazania różniły się od wzorcowych. Kupiłem więc nowy, ten już mierzył poprawniej i do tego podawał przybliżoną zawartość cukru we krwi. Jednak pomiary i wyniki wymagały połączenia ze smartfonem i netem. Kolejny zegarek był już 3x droższy (1.980 zł.lipiec 2018 r.), ale działał poza netem i mierzył tak jak labor. analityczne. W 2021 r. można było kupić zegarek, który poza tym co już wynaleziono dawał możliwość oceny wyników przez AI oraz dyżurnego lekarza. Przebojem jednak stał się zegarek, który mierzy wszystkie najważniejsze par. życiowe, a w sytuacjach awaryjnych (upadek, utrata przytomności) wszczyna alarm łącznie z udziałem lokalnego pogotowia. I tak kilka miesięcy temu gościłem w domu prywatną ekipę ratunkową, miałem bezdech nocny i ciśnienie 212/98. Usługa medyczna jest wliczona w ubezpieczenie prywatne, można więc spać spokojnie wiedząc, że w najgorszym przypadku obudzą nas w szpitalu podczas resuscytacji. :-D
OdpowiedzUsuńNaród chciał , naród ma...poprawę na wszystkich frontach.
OdpowiedzUsuńPotwierdza się stare porzekadło: trzeba mieć zdrowie, żeby chorować!
OdpowiedzUsuń