piątek, 3 lipca 2015

Może trzeba było koleją?

Ostatnie wpisy na blogach, które podczytuję dotyczą przeważnie wakacji, więc ja też postanowiłam coś wakacyjnie, trudno! Fajnie Jaga zebrała różne wakacyjne "niespodzianki", których lepiej unikać, jeśli chce się mieć udany urlop.
A ja powspominałam sobie horror wakacyjnych podróży, kiedy to nie mieliśmy jeszcze własnego auta i podróżować przyszło komunikacją publiczną, kolejowo-autobusową. Moje pierwsze wspomnienie sięga czasów początków małżeństwa, kiedy wybraliśmy się na pierwsze wczasy do Ustronia(w górach) i nasza podróż odbywała się pociągiem. Jak wsiedliśmy u nas do wagonu i udało mi się stanąć na 1 nodze, mając pod drugą walizkę, tak stałam aż do Katowic, gdzie mieliśmy przesiadkę. W czasie jazdy z toalety korzystały tylko dzieci podawane górą przez dorosłych do toalety, w której też stali pasażerowie.
Będąc młodą bibliotekarką jeździłam na obozy i wycieczki kilkudniowe z uczniami. Najwięcej atrakcji dostarczył nam obóz wędrowny po Jurze Krakowsko-Częstochowskiej. Nie zarezerwowałyśmy z koleżanką przedziału i za zgodą kierownika pociągu jechaliśmy z dzieciakami w wagonie pocztowym, dzieciakom się podobało. W czasie wędrówki trafiła nam się okazja, upał był straszliwy, więc dzieciaki zatrzymały Żuka. Jechaliśmy kilka kilometrów do schroniska młodzieżowego w pace: 22 osoby plus wiadra z farbami. Dzisiaj byłoby to nie do pomyślenia! Kryminał!
Inne wspomnienie dotyczy jazdy pociągiem do Zakopanego w przedziale z marudnymi dziećmi, chrapiącymi i całodobowo jedzącymi dorosłymi, więc ani o spaniu ani o czytaniu nie było mowy, a podroż trwała 14 godzin, z Krakowa do Zakopca jechaliśmy prawie drugie tyle co od nas do Krakowa.
W autobusach PKS nie lepiej. Wsiąść do autobusu graniczyło nieraz z cudem, a dojechać do celu...Kierowca autokaru panem i władcą życia i śmierci.
To on decyduje kogo zabrać z przystanku, a kogo zostawić, nawet jak kupiłeś bilet.Kiedyś wracając z Warszawy, gdzie mąż miał ciotkę byłam świadkiem awantury z pasażerem, który chciał jechać z psem, wykupił specjalny bilet, pies miał wszelkie zabezpieczenia, pasażerowie wyrazili zgodę... i co?
Pan z psem został na dworcu, bo kierowca powiedział, że z bydlakiem nie jedzie i nie pomogły prośby, groźby oraz inne interwencje.
Siedząc już w autobusie miałam pecha, bo współpasażer dla wygody zdjął buty, a pora była letnia, więc zapach rozszedł się iście nie idylliczny. Przesiadłam się dopiero , gdy pasażerów zaczęło po drodze ubywać.
Kiedyś czekając na PKS w Białym Dunajcu zatrzymaliśmy samochód na STOPA. Syn tak sobie machnął od niechcenia i zatrzymała się limuzyna, że kopary opadły. Ale szybko pożałowałam tej okazji, bo facet jechał jak w formule jeden. Synowi się oczywiście podobało, a ja wysiadłam na miękkich nogach.
Całkiem niedawno udawałam się PKSem do Bydgoszczy w służbowej sprawie, żar lał się z nieba, autobus bez klimy, znośniej robiło się, gdy kierowca przyspieszał i z okien powiało. Nagle zatrzymuje nas patrol drogówki do wnikliwej kontroli pojazdu. Gdy kontrola przedłużała się pasażerowie zmieniali wyraz twarzy, ciała nasze zmieniały stan skupienia. Gdy funkcjonariusz wszedł do pojazdu musiały go chyba nasze miny wystraszyć, bo szybko zakończył kontrolę i mogliśmy ruszyć...Kogo obchodzi rozkład jazdy?

17 komentarzy:

  1. Faktycznie przeżyliśmy czasy.Te jazdy przepełnionymi pociągami, to chyba wszystkim utkwiły w głowach. A teraz? Nie ma porównania.Choć pociągiem teraz rzadko jeżdżę. A kierowcy do tej pory rządzą w autobusie. Ostatnio znajomi opowiadali, jak żona wsiadła do autobusu, a mąż nie zdążył, bo kierowca zamknął mu drzwi przed nosem. Wołania nic nie pomogły. Kierowca odjechał, zostawiając pasażera na przystanku.
    Pozdrawiam słonecznie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Potem dziwimy się, że PKS cienko przędzie lub trzeba dofinansowywać komunikację autobusową. Cieszę się, ze mieszkam w małym mieście i do pracy mogę chodzić pieszo...

      Usuń
  2. za to teraz to kierowcy namawiają pasażerów do podróży.. czasy się zmieniły - warunki podróży też. Sama pamiętam podróż z Rzeszowa do Wrocławia na korytarzu i to na jednej nodze bo drugiej nie było gdzie postawić

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W pociągach mniej ludzi bo większa część z podróżujacych jeździ własnym lub służbowym autem, chociaż niektórzy w sprawach służbowych wolą pociąg. PKS natomiast tak ograniczył kursy, że do niektórych miejscowości nie ma połączeń, a były. U nas nawet kasa na dworcu nieczynna.

      Usuń
  3. Pamietam te czasy i pociag relacji Zakopane-Olsztyn z wielkimi opóźnieniami, jak i inne podróże, to były czasy... Coś mi sie wydaje tak na marginesie, że w Poslce to jesteśmy gdzieś bardzo blisko, ja do Bydgoszczy mam około 40km

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z wpisu u Mikołaja Miki wnioskuję, ze jesteś z Torunia, więc mamy blisko, ja mieszkam w Inowrocławiu. Pozdrawiam sąsiadkę:-0
      P.S. Studiowałam w Toruniu.

      Usuń
    2. Domyslna jesteś nie powiem, tak właśnie w Toruniu a do Inowrocławia to rzut beretem jak to się mówi. Pozdrawiam!

      Usuń
  4. Teraz na kolei widać poprawę komfortu jazdy. Jechałam na krótkiej trasie nowym pociągiem z klimatyzacją i wifi. Pociągiem Pendolino można dojechać z Trójmiasta do Warszawy w 2,5 godziny, więc nie jest tak źle.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, pendolino też bym się chętnie przejechała:-)

      Usuń
  5. W podobny sposób jeździłam pociągiem z przesiadkami do Kołobrzegu. Byłam dzieckiem, ale pamiętam jak mnie podawano oknem na górną półkę. Ci co mieli siedzące miejsca mogli się uważać za wybrańców losu. To były czasy!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jest co wspominać! Teraz nie dałabym rady kondycyjnie...

      Usuń
  6. Nie narzekaj na niegdysiejszą polską komunikację publiczną. Wyobraź sobie co by było, gdybyś była człowiekiem radzieckim, mieszkała we Lwowie i dostała skierowanie na wczasy w Chabarowsku!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podróż koleją transsyberyjską to by było coś! Urlopu starczyłoby tylko na podróż, a wczasy?

      Usuń
  7. Tak się składa, że po dłuższej przerwie znowu zaczynam podróżować pociągami. Pendolino jeszcze nie jechałam, ale w Intercity niewiele się zmieniło. Koszmarnie wysokie schody, które już dzień przed podróżą wprowadzają mnie w stres, czy dam radę, czy mi się noga nie pośliźnie itp. Oczywiście nie ma już takich tłumów, o których piszesz Joasiu, ale te schody... jak dojeżdżam już do celu to wysyłam dziesiątki sms-ów ,żeby ten kto mnie oczekuje wiedział na pewno w których drzwiach się pojawię, by odebrać ode mnie torbę, Bo z torbą to już absolutnie nie jest możliwe wysiadanie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mnie zawsze przerażała przerwa między schodkami a krawędzią peronu, wydawało mi się, że na pewno tam wpadnę...

      Usuń
  8. A ja muszę się pochwalić, że rodzice położyli mnie na siatkę na bagaże, przynajmniej wyciągnąć się mogłam, a nawet przewrócić na drugi bok. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń