poniedziałek, 18 kwietnia 2016

Kibice naszego sukcesu...

Planowałam inny temat, ale rozmowy z dwiema osobami spowodowały, że muszę o tym napisać, bo nie wytrzymam...
Często, niestety spotykam się ze zjawiskiem umniejszania czyjegoś sukcesu, ba - zwykłej radości nawet. Coś już kiedyś na ten temat pisałam, ale jak widać temat nadal aktualny. Dlaczego jest tak, że niektórzy ludzie nie dość, że nie potrafią cieszyć się z innymi lub przynajmniej im pogratulować, to na dodatek starają się zdewaluować wszystko, co inni (zdolni, pracowici, życzliwi lub po prostu szczęściarze) uważają za swój sukces, jakkolwiek by go definiować...
Wynika to pewnie nie tyle z zazdrości, bo zazdrość może być motywująca, ile z zawiści, że nie potrafią lub nie chce im się robić tego, co obserwują u osób, które starają się zdyskredytować.

Przykłady:
1. Dwoje kolegów z pracy prowadzi dodatkowe zajęcia z młodzieżą, prowadzi z sukcesem, młodzież to uwielbia i uczęszcza chętnie, piszą o nich w mediach, dostają nagrodę... i co słyszą od innych kolegów po fachu?
- przecież nie robią tego za darmo; co tu podziwiać - normalka, płacą im za to!
- dostali zdolne dzieciaki, to mają efekty!

2. Poproszono mnie kiedyś o prowadzenie bloga dla bibliotekarzy wspólnie z innymi osobami (jedna z Gdyni, jedna z Bielska-Białej) i chyba możemy powiedzieć, że się udało, otrzymaliśmy od ludzi z całej Polski wiele słów uznania, blog istnieje i ma się dobrze. A co usłyszałam od koleżanek z pracy?
- no pewnie za darmo tego nie robisz?
- a co Ty z tego masz, nie mów, że satysfakcję tylko!
- jakbym siedziała w bibliotece, to nie takie rzeczy bym z nudów robiła...

3. Znajoma wygrywa w konkursie piękny samochód, z radości omal zawału nie dostaje i co słyszy od jakiejś "życzliwej duszy" ?
- ale to takie małe autko...
- pewnie więcej z tym problemów, niż radości...

4. Mało znana aktorka lub modelka odnosi sukces za granicami, a może i w kraju i co słyszymy?
- pewnie przespała się z kimś wpływowym lud dała w łapę komu trzeba
- co tam oni się znają, kiepska jest i tyle...

5. Koleżanka dzierga piękny sweter na drutach, trudny wzór, pracochłonny i po opowieści ile ją kosztował pracy itp. słyszy:
- szkoda oczu, w sklepie kupię tańszy i podobny
- że też ci się chciało, wolę film obejrzeć...

6. Student załapuje się na świetny staż z możliwością pozostania w firmie na stałe, zapracował na to własną pracą, nogi uchodził roznosząc CV do różnych firm i co słyszymy od znajomych?
- na pewno mieliście znajomości...
- a ta firma to rokuje, czy splajtuje niebawem?

Można pewnie więcej znaleźć takich kwiatków, sami też nieraz to obserwowaliście, bo doświadczeń tego typu Wam nie życzę. Nie są miłe i podcinają skrzydła, na niektórych działają motywująco, na innych wręcz przeciwnie. Najgorsze, że takie rzeczy słyszymy najczęściej od osób znajomych z bliskiego otoczenia...
Co musiałoby się wydarzyć, aby w mentalności ludzkiej dokonały się zmiany, abyśmy potrafili szczerze cieszyć się z cudzego sukcesu, dzielić radości innych...

58 komentarzy:

  1. Myślę, że niektórzy mają to zaprogramowane jak system operacyjny w komputerze :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Coś w tym jest, bo mówią bez zastanowienia...

      Usuń
  2. Tak ,to o osiołku dziadku i Jasiu wspaniale "oddaje" jacy jesteśmy....a Ty Asiu znów trafiasz w przysłowiową (albo i nie)dziesiątkę z tematem,bo trudno nie zwracać uwagi na te "oznaki życzliwości" wśród wydawałoby się tych ,którzy cały czas nam się takimi wydają...Zazdrość jeszcze prędzej zrozumiem ( mnie też przecież czasami dopada)ale zawiść....walczę aby u mnie tego nie było....ale może to takie moje pobożne życzenie....?Dlaczego niektórzy zawsze doszukują się czegoś ,co czasami nawet nie potrafią nazwać...Asiu pozdrawiam....z dzisiaj trochę "smutnej" Dukli,ale jeżeli chodzi o pogodę za oknem ,bo ducha.....jest.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Grażynko, zawiść to nawet do Ciebie nie pasuje...nie zagnieździ się na pewno! Tyle w Tobie życzliwości i ciepła dla bliskich i znajomych, że na zawiść nie ma miejsca.
      U nas dziś słonecznie :-) A pogodę ducha chrońmy jak skarb!

      Usuń
  3. No i nie dziwię się że Cię szlag trafił - mam w rodzinie taką "życzliwą".Kiedy moja siostra z mężem przyjechali do rodziców pochwalić się nowym autem (Cioteczka mieszka tuż obok) jej jedynym komentarzem był tekst "kolor nijaki tego auta".Kiedy my skakaliśmy z radości i remontowaliśmy stary dom, ona udawała, że nic nie wiem i my nadal mieszkamy w bloku. Kiedy zrobiłam coś z rękodzieła i przyniosłam do pracy jedynym komentarzem od koleżanek był tekst "ty to się musisz strasznie nudzić" Więc naprawdę wiem o czym mówisz.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli wszędzie tego pełno, przykro mi, że też tego doświadczyłaś...

      Usuń
    2. Przyzwyczailiśmy się do cioteczki - teraz ucieka za róg domu kiedy mnie widzi żeby mi nie odpowiedzieć "dzień dobry". Bez sensu są tacy ludzie. Ja też zazdroszczę innym - ale jakoś to inaczej wyrażam - mówię, że mi się to podoba i nawet że zazdroszczę, ale tak normalnie, po ludzku a nie z mściwością.

      Usuń
    3. No własnie, ja tez czasami mówię, że czegoś zazdroszczę, bo fajnie byłoby mieć czy znać, ale to mój problem, że nie mam czy nie umiem. Widocznie jestem mało zaradna albo mało wymagająca...

      Usuń
  4. Niestety to prawda, taka smutna, okropna prawda. Taka kompletnie bezinteresowna zawiśc panuje. Bo jak to, ktoś coś ma? Ani chybi ukradł. Nawet się gadać nie chce...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, tez kiedyś coś podobnego usłyszałam: ciągle w innym swetrze chodzi, chyba kradnie - a ja na drutach robiłam, prułam stare i robiłam nowe...

      Usuń
  5. Jakby nie zrobić i co by nie zrobić zawsze będzie źle ... taka widać jest ludzka natura, dlatego nie ma się co się przejmować ludzkim gadaniem. Pogadają i przestaną. A my róbmy swoje :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już dawno staram się ROBIĆ SWOJE, ale czasem jednak zaboli...

      Usuń
    2. owszem zaboli , ale trzeba być ponad to ... inaczej by się człowiek zagryzł .

      Usuń
  6. Kiedyś będąc w trójce klasowej, dostałam dyplom od dyrektora szkoły za udzielanie się w sprawach klasowych. Ja i kilka jeszcze osób. Byłam zaskoczona, ale i zadowolona, że moje wysiłki ktoś docenił.
    Ale była jedna osoba, która musiała mi dopiec. Moja koleżanka, która zapytała a co ja takiego zrobiłam. Miałam się nie odezwać, ale chyba coś we mnie pękło. Odwróciłam się do niej i odpowiedziałam: nie siedziałam z założonymi rękoma tak jak ty. I to było koniec dyskusji.
    Sytuacja pokazuje, że nikt, nikomu nie zabrania realizować mniejszych lub większych "planów". Ci natomiast, którzy szepcą za plecami za bardzo nieszczęśliwi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Albo leniwi lub niedowartościowani i próbują umniejszyć wartość innym...

      Usuń
  7. Moja mama, bała się właśnie tego, co ludzie będą mówić(gdyby nam się coś udało) a przede wszystkim tego, że będą stawiać mnie w niewłaściwym świetle i tak często wręcz kazała rezygnować, iść poboczem zamiast środkiem ulicy.. Długo mi zajęło, aby się w tego wiru mentalności i myślenia wyrwać. Ale kiedy mi się to udało, zobaczyłam, jak rozległy jest to stan ludzkiego podejścia do szczęścia innych. Nie wiem co konkretnie za tym stoi a nawet jeśli wiele odkryłam to nie sposób tego opisać tutaj. Nauczyłam się jednak dwóch rzeczy:
    1. Kompletnie się tym nie przejmuję co ludzie mówię, bo wiem, że to nic innego jak ludzki strach, przed zrobieniem tego co zrobiłam ja.
    2. Potrafię ucieszyć się z ludzkiego szczęścia (może to też gdzieś jeszcze wynika z takiej dobroci do ludzi i życzenia im jak najlepiej) - ale jeśli w duszy pojawia się zazdrość i chęć skomentowania czyjegoś sukcesu z mojej strony zatrzymuję się i zadaję sobie pytanie: "A właściwie dlaczego ty tego jeszcze nie osiągnęłaś, skoro tak ci na tym zależy?" I słyszę w głowie odpowiedzi. A potem albo po to sięgam albo odpuszczam.
    3. Choć miało być dwie:) A te znajomości o których tak ludzie dyskutuję: Przecież aby utrzymywać z kimś znajomość potrzeba z naszej strony wiele wysiłku: empatii, czasu na spotkania, rozmowy; niekiedy wysiłku aby poświęcić się dla tych osób, kosztem swojego czasu.. Więc skoro potem jest możliwość aby ten znajomy nam coś oferował, choćby posadę u siebie w firmie - dlaczego mam nie przyjąć?

    Więc życzę Wszystkim przymykania oczu i uszu na docinki innych - oni po prostu się boją sięgać po to, po co Wy sięgacie :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świetnie to ujęłaś, napisałaś także o tej motywującej zazdrości: dlaczego czegoś tam nie umiem, nie mam, nie wiem ? także przecież mogę się nauczyć, poznać, przeczytać, zarobić...
      Wszystko lub prawie w naszych rękach:-)

      Usuń
  8. Myślę Asiu, że ten temat niestety zawsze będzie na topie. Jak tak się dłużej zastanowić i sięgnąć pamięcią w tył, to przypuszczam, że każdy z nas znajdzie jakąś taką drobną nietaktowną docinkę, którą czasem nieświadomie nawet komuś podarował. A, czy rodzice nie mówią czasem do swoich dzieci, dlaczego nie 5, gdy te wracając zadowolone ze szkoły chwalą się, że z tej trudnej klasówki dostały 4?
    Mi też na pewno zdarzyło się popełnić jakieś małe faux pas (fopa), ale ja mam znów coś takiego, że aby nie urazić kogoś, staram się czasem nie mówić całej prawdy, bo przecież niekoniecznie musi się mieć ten sam gust, czy zdanie.

    Pozdrawiam z zapłakanego Kraka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie, też jestem zdania, że czasami jeśli nie mam nic pozytywnego do zakomunikowania, to krytykować też nie będę...
      A to co mówisz o rodzicach i dzieciach, to pierwszy krok do zaburzeń w odżywianiu u dzieci lub innych problemów z nastolatkiem:-(

      Usuń
  9. heh.. nie lubię tak, ale często też sie z tym spotykam. wiadomo, zazdrość, zawiść. piorun wie co jeszcze. ja tam zawsze mam szklankę do połowy pełną a nie pustą i uwielbiam wręcz cieszyć się radością innych osób :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Prawda? Jak fajnie cieszyć się z innymi i radość pomnażać!

      Usuń
  10. To taki typ "życzliwych" co to guzik robią, wszystkie rozumy pozjadali i na wszystkim się znają najlepiej. A jeśli się nie potrafią cieszyć z sukcesów innych - to przecież sami sobie dają świadectwo - jak wiadomo niekoniecznie dobre.
    Pozdrawiam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Chciałoby się powiedzieć: jak nie umiesz cieszyć się z innymi, to chociaż nie krytykuj lub zrób lepiej...
      Masz rację, od razu można poznać, kto zacz:-)

      Usuń
  11. Jest tak, jak piszesz, ale zastanawiam się i pytam, sama siebie :)- po co mi właściwie to uznanie w oczach innych? Jasne, było by miło, ale czy dla tego uznania robię to czy tamto? To żadna tam podpucha, tylko autentyczna refleksja. Pamiętam taką sytuację, kiedy ktoś mi bliski wyśmiewał mego syna i jego osiągnięcia. Było mi tak przykro. Tylko dlaczego?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo widzisz, to właśnie nie chodzi o UZNANIE, POCHWAŁĘ i takie tam.
      Chodzi o to, żeby nie krytykowali bez sensu, nie odbierali radości z tego, że się komuś udało...
      Było Ci przykro, bo jesteś z niego dumna, a ktoś bez sensu dewaluował jego dokonania, jakby specjalnie chciał zrobić Ci przykrość i to jest paskudne!

      Usuń
  12. Bo jeżeli sama jesteś życzliwą osobą, to nie możesz zrozumieć takiego postępowania.Lecz ludzie są różni. Grunt to się uodpornić i robić swoje.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Uodpornić jakoś się nie mogę, ale robić swoje staram się:-)

      Usuń
  13. O matko! Jestem w szoku. Nawet Panią Od Biblioteki można zdenerwować?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No wiesz, po ojcu mam choleryczne usposobienie, tylko kamuflaż dobry...

      Usuń
  14. Najlepsza puenta, to ten demotywator na zakończenie. Już kiedyś ktoś mądry powiedział: psy szczekają, a karawana idzie dalej. Róbmy swoje i nie oglądajmy się na to, co gadają, bo jak świat światem gadali, gadają i gadać będą, a najbardziej ci, którzy tylko jęzorem kłapać potrafią a sami tyłka nie ruszą, by sami coś osiągnąć.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  15. Pierwsza sytuacja coś mi przypomina. Mój mąż założył III ligę szczypiorniaka w Iławie, a chwile później ludzie mówili, że chłopaki grają za grubą kasę. Przy czym zawodnicy wszystko opłacają sami i nie biorą ani grosza.. Ludzie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No widzisz Aniu, bo widzieli tylko efekt, a tego całego wysiłku po drodze, to już nie!

      Usuń
  16. A mnie się udało takich "umniejszaczy" wyrugować z mojego życia. Nie była to prosta i łatwa droga, ale naprawdę to zrobiłem. Jeżeli teraz trafi się jakiś przypadkowy Umniejszacz, to też się nie przejmuję tym, co mówi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie zawsze da się omijać takich osobników szerokim łukiem, czasami są wszędzie....jak karaluchy! Sorry, ale tak mi się kojarzy.

      Usuń
  17. Niestety takie sytuacje to coraz częściej chleb powszedni. Kiedyś bolały mnie podobne zarzuty i taka ludzka podłość, teraz nauczyłam się odpowiadać na podobne zarzuty czy to w obronie własnej czy kogoś innego. Czasem trzeba powiedzieć do słuchu takim "niepozornym dręczycielom", od razu się ofukną i zamilkną. Bo to taki typ człowieka, co umie tylko niszczyć cudzą radość i umniejszać sukcesy w ten sposób lecząc własną frustracje. Łatwiej jest powiedzieć "ja nie mam pracy, bo nie ma znajomości tak jak XYX" niż "ja nie mam pracy, bo szukanie mnie męczy".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Znajomości i koligacje też się pewnie zdarzają, ale nie można wszystkich wrzucać do jednej szuflady, a poza tym jeśli ktoś chce zatrudnić zaufanych pracowników w prywatnej firmie, to jego prawo.

      Usuń
  18. Szybciuteńko odpowiem, bo za chwilę internety mi poginą. Bardzo skuteczną reakcją jest.... potwierdzenie w rozmowie tego zawistnego komentarza... np. A pewnie, że robie to dla kasy. I to jakiej!!! - ad 2. albo - Ja też myslałam, że będzie pojemniejszy... a co do tych problemów z autkiem - wreszcie mąż będzie miał sie czym pobawić! - ad. 3 pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami przekora jest chyba lepsza i wytrąca "życzliwym" broń z ręki.

      Usuń
  19. Oj skąd ja to znam. Najczęściej to taka wstrętna zawiść, ludzie nie znoszą, kiedy komuś się powiedzie, a czasami zwykła bezmyślna wypowiedź. Nie pomyśli taki, że komuś przykrość zrobi i bezwolnie powie to, co mu do głowy przyszło. "- Zobacz, wygrałem dwudniową wycieczkę do Pragi! - Ee, do Pragi? Ja bym tam wolał do Paryża". I już choć ciut ciut tej uciechy z wygranej się ulotni. Z jednym i drugim stykam się często, zbyt często niestety :/ Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, a jak wygrasz do Paryża, to powie, że wolałby Kanary...ale możemy zapytać: a Ty coś wygrałeś?

      Usuń
    2. Możemy :) Dobry pomysł.

      Usuń
  20. Samo życie Jotko. Niestety. Spotykam się z tym na każdym kroku, chociaż nie osiągnęłam najmniejszego nawet majątku i siedzę sobie w kąciku cichutko.
    Jak może pamiętasz podobny temat niedawno poruszałam.
    Serdeczności

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam i byłaś chyba bardziej przybita, niż wkurzona...
      Ciepełka:-)

      Usuń
  21. :))) Skąd ja to znam? Kolejna weryfikacja "znajomych" . Cieżko unieść czyjś sukces i to nawet się osobom bliskim. Znam też osoby, które potrafią rozpłakać się z radości na wieść o moim sukcesie. Dobrze, że znam :) I tych się będę trzymać.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tak fajnie dzielić z kimś radość :-)I tego się trzymajmy:-)

      Usuń
  22. Zawiść i zadość to chyba najgorsze uczucia z kategorii tych najniższych.
    Sama kiedyś podłam ich ofiarą i to ze strony która w zasadzie była poza podejrzeniami :( . A cóż takie życie . Znajomość była i się przez zazdrość skończyła . I tak jak napisała Gabriela Kotas to faktycznie jest niezła weryfikacja znajomych jak dobrze Ci się dzieje .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No w sumie tak, po reakcjach innych na nasze "sukcesy" można poznać kaliber człowieka.

      Usuń
  23. Co do pkt.4, niestety, dojście do czegoś przez łóżko nie jest rzadkością, a generalnie króluje kumoterstwo, w różnych dziedzinach. Jak świat światem zawsze dochodziło do korupcji, nepotyzmu, a do tego media dolewają oliwy do ognia, więc nie dziwota, że takie panują opinie. Szczere cieszenie z sukcesów innych (jakichkolwiek) raczej nie stanie się popularne w czasach, kiedy trudno o dobrą pracę, a w niektórych rejonach Polski o jakąkolwiek; pleni się niedosytatek.
    Jeśli chodzi o podejrzenia, że ktoś coś zrobił na pewno za kasę, jakoś mnie to nie rusza mimo, że sama tego doświadczyłam. Kapitalizm nie służy społecznikostwu. Wszak ideą kapilizmu jest dążenie do pomnażania pieniędzy i nic za darmo.
    Spójrzmy na życie realnie, gdyby co do czego, a byłby wakat, to czy wybrałabyś krewnego/dobrego znajomego, który jest na bezrobociu, czy obcego? Nawet stare przysłowie mówi, że bliższa jest ciału koszula niż sukmana.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę to gorzko wszystko zabrzmiało, ale przecież nie każdy musi chcieć za kasę, są tacy też, nie przeczę, że są ludzie, którzy dla kariery czy kasy zrobią wszystko, ale nie każdy taki jest i na koniec wakat - zgoda, jeśli firma prywatna i szuka się zaufanych. Kiedyś koleżanka szukała pracy, znalazła, obiecano po wakacjach, ale gdy przyszła w sierpniu okazało się, że dostał krewny dyrektora - to już jest świństwo. Straciła 2 miesiące na szukanie innej pracy...

      Usuń
    2. Jotko, każdy człowiek jest uczciwy i szlachetny teoretycznie. Dopiero znalezienie się w konkretnej sytuacji wyjawia prawdę o tym do czego jesteśmy zdolni,a do czego nie.
      Co do zakładu pracy, nie ma znaczenia czy firma jest prywatna, czy państwowa, dany czyn zawsze znaczy to samo. W czasach kiedy pracy było w bród również intratniejsze posadki były obsadzane według czyjegoś "widzimisię". Bo... bliższa koszula ciału... itd.
      W początkach swojej zawodowej "kariery" znalazłam się w podobnej sytuacji, jak Twoja koleżanka i nawet nie było mi przykro, bo miałam w pamięci słowa usłyszane od mojej profesor psychologii: Fromm (jeden z najwybitniejszych myślicieli XX wieku) był zdania, że każdy człowiek zdolny jest do największej podłości, a nawet zbrodni, jeśli będzie miał ku temu odpowiednie warunki.

      Usuń
    3. Masz dużo racji, nawet wiele eksperymentów tego dowiodło - tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono...może dlatego ludzi, którzy do końca zachowali "twarz" traktujemy skrajnie, albo jak bohaterów, albo jak frajerów.

      Usuń
  24. O trzecim przypadku chyba słyszałam ;-) A drugi... Nie rozumiem, jak ktoś może myśleć, że w bibliotece panują nudy! Pamiętam, że przed laty, kiedy jeszcze byłam młodą dziewczyną, bardzo chciałam być bibliotekarką, ale rodzice zamknęli mi drogę wyboru i mogłam iść tylko na takie studia jakie mi sfinansują. W sumie nie obchodzi mnie jak kto do czegoś doszedł, liczą sie głównie efekty. No chyba, że powszechnie wiadomo, że to działalność przestepcza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W większości ludzie widzą efekt i udają , że nie wiedzą ile kosztował pracy.

      Usuń
  25. No właśnie czasami się z czymś takim spotykam. Może nie dotyczy to bezpośrednio mnie, bo ja to ja, robię swoje i tyle. Nie musi się to nikomu podobać, a jak się podoba to fajnie, bardziej mnie to cieszy. Ale właśnie po co to robisz, dostajesz pieniądze albo czerpiesz z tego jakieś inne profity i właściwie w tych sytuacjach, z którymi się spotykam te profity są, nie pieniężne może, ale są i tu jest pewna niesprawiedliwość, bo nie zazdrość, która właściwie też jest powodem takiego zachowania, ale niesprawiedliwość, ale tu już wykraczam poza temat, chociaż myślę, że te osoby, które podcinają komuś skrzydła to właśnie czują się jakoś trochę niesprawiedliwie potraktowane, aczkolwiek nikt nikomu nie broni i ja to robię, to ty też możesz, nikt ci nie zabronił. Tylko kiedy pojawia się takie zdanie, to ,,podcinacze" nagle nie wiedzą, co powiedzieć i ucinają temat. To takie trochę ... wieję hipokryzją.
    Jak ktoś coś robi, sprawia mu to przyjemność, dzieli się tym z innymi, to raczej zasługuje na pochwałę, aprobatę, miłe słowo, a nie takie dobicie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ale widocznie łatwiej przychodzi ludziom drwina niż pochwała...może nikt ich samych nigdy nie chwalił?

      Usuń
  26. Dwa razy w życiu musiałam przeprowadzić gruntowną selekcję znajomych. Z efektów jestem zadowolona. Mieli wspólny mianownik: błysk zawiść w oku...Gdy byłam młodsza, starałam się za wszelką cenę podtrzymywać te znajomości. Teraz wiem, że nie warto. Robię swoje, igiełki wbijają dalej, czasami mam lekkiego doła, potem przechodzi...i ja dalej idę swoją drogą. Najważniejsze to być w zgodzie ze sobą. Widziałam mnóstwo "upadków" ludzi zawistnych. Nie ważne w co wierzymy, czy w Boga, Buddę, energię czy karmę...dobro wraca i zło także. Dobre słowo i złe także. Tylko czasami trzeba cierpliwości:)))

    OdpowiedzUsuń
  27. Zgadza się Moniko, życzliwość i empatia nie zależą od religii, zawodu, pochodzenia. Żal mi tylko ludzi, którzy mają wokół siebie wielu takich dołowaczy, bo nie każdy jest odporny na "złe oko"....

    OdpowiedzUsuń