środa, 22 czerwca 2016

Milczenie niejedno ma imię....

Wpis dedykuję Gabrysi z Mysłowic i Grażynce z Dukli, które zainspirowały temat.

Mowa jest srebrem, a milczenie złotem. Znane i często powtarzane zdanie, ale czy zawsze milczenie jest dobrym rozwiązaniem? Myślę, że zależy to od wielu rzeczy. Pozwoliłam sobie na pewne przemyślenia w tym temacie i obawiam się, że nie będzie krótko, za co niecierpliwych z góry przepraszam.
Pamiętam z dzieciństwa, że najgorszą dla mnie karą było milczenie mojej mamy, potrafiła przez kilka dni nie odzywać się, omijać mnie wzrokiem, udawać, że nie zauważa moich starań o jej uwagę. Wolałam wówczas dostać pasem lub jakąkolwiek karę fizyczną, ale przecież dzieci się nie bije…
Drugim, jakie przychodzi mi na myśl jest milczenie z zazdrości, gdy odnosimy jakiś sukces i oczekujemy kilku słów, jeśli nie pochwały, to przynajmniej obiektywnej oceny, a tu nic, ani słowa, zimny wzrok i szybka zmiana tematu lub oddalenie się bez słowa…
Ciche dni – częsty przypadek milczenia niszczącego związek, gdy zamiast konstruktywnej rozmowy wolimy strzelić focha i nie odzywać się do siebie przez kilka dni. Im dłużej trwa ta przerwa, im bardziej umacniamy się w tym naszym zapiekłym milczeniu, tym ciężej wyciągnąć rękę i przerwać milczenie.
Zdarza się, że pary muszą szukać pomocy z zewnątrz, bo tak zacietrzewiły się w tym milczeniu, że często nie pamiętają już o co poszło. Chyba każdy z nas ma to za sobą, chyba że był dojrzałym partnerem od początku.
Milczenie traumatyczne – zdarza się po bardzo ciężkich przeżyciach, utracie bliskich, po wypadku. Czasem milczy się świadomie, na znak buntu, z powodu urazu lub dotknięta psychika blokuje czynność mówienia. Ale nie jestem specjalistą, więc nie rozwinę tego zagadnienia.
Milczenie nakazane – najczęściej dzieci słyszą: nie odzywaj się, nie zabieraj głosu, nie będę cię słuchać, co ty możesz mieć do powiedzenia? Czasem milczenie nakazane zostało jednostce przez innych członków tej samej społeczności (zakazano zabierania głosu niektórym duchownym lub zakaz dotyczy jakiegoś polityka lub członka organizacji), bądź też wymagane jest przez ustalone zasady np. w kościele, w czasie uroczystości, na koncercie.
Milczący brak zrozumienia lub własnego zdania: niekiedy pytają nas – co tak milczysz? Bo nie zrozumiałem o czym się do mnie mówi i nawet nie wiem o co zapytać, bo w danym momencie nie wiem co odpowiedzieć, bo boję się ośmieszenia, bo temat mnie nie dotyczy, wiec nie zabieram głosu. Pewną odmianą będzie tutaj milczenie zamierzone – aby nie sprawić komuś przykrości lub nie zdradzić swoich poglądów.
Milczenie kontemplacyjne – trwamy w ciszy, aby pozbierać myśli, pogadać z samym sobą lub bezgłośnie pomodlić się, podjąć decyzję, uporządkować chaos w głowie. Mnisi, członkowie bractw czy organizacji narzucają sobie milczenie jako formę wyrzeczenia, postu, rekolekcji, ćwiczenia samodyscypliny i koncentracji.
Dobrym sprawdzianem na pokrewieństwo dusz i udany związek jest wspólne milczenie, mówi się, że gdy potrafimy w swojej obecności milczeć bez skrępowania, to jest to dobry znak. Oczywiście pary czy znajomi mogą milczeć z powodu wypalenia, braku jakichkolwiek więzi, ale myślę, że wówczas milczenie jest męczące i zastanawiające przynajmniej dla jednej ze stron. Zawsze podziwiam pary staruszków idące pod rękę i rozprawiające żywo podczas spaceru. Jak to miło, gdy po tylu wspólnie przeżytych latach mają sobie tyle jeszcze do powiedzenia.
Milczenie tchórzliwe, kiedy nie mamy odwagi przeciwstawić sie prześladowcy, sprzeciwić złu, przymykamy oczy na wiele nieprawidłowości dziejących się wokół nas. Może tchórzymy, może robimy to dla wygody, nie chcemy narażać sie czyniącym zło, zbyt cenimy własny spokój, aby po zabraniu głosu nękano nas, wzywano na świadka...inaczej mówiąc takie milczenie jest cichym przyzwoleniem na całe zło tego świata.
Milczenie sekretne, kiedy ktoś powierzył nam jakąś tajemnicę i chociaż swędzi nas język, lubimy poplotkować, to zobowiązani jestesmy do milczenia, chyba że zostaniemy z niego zwolnieni lub tajemnica przestaje być sekretem.
Ostanie milczenie, które przychodzi mi do głowy to milczenie ze wzruszenia, kiedy odbiera nam mowę z powodu pięknego widoku, niezapomnianego nastroju lub wydarzenia. Pamiętam milczenie mojego męża, gdy po raz pierwszy zobaczył naszego syna, jedyne co mógł wtedy zrobić to pokiwać głowa i przełknąć ślinę…
Czasami marzymy o chwili ciszy, spokoju, o możliwości nie rozmawiania z nikim o niczym. Takie stany trwają chwilę lub nieco dłużej, być może nasz mózg potrzebuje zresetowania, wsłuchania się we własne myśli. Są też tacy, którzy nie odczuwają braku towarzysza rozmów wcale lub tak deklarują. Większość z nas chyba nie zniesie długiego braku konwersacji, wszak nawet więźniowie skarżą się na odseparowanie od innych współwięźniów i brak możliwości porozmawiania z kimkolwiek.
Warto wiedzieć także, kiedy nie zabierać głosu , bo lepiej zachować milczenie, ale tego uczy nas własne doświadczenie i obserwacje prowadzone przez całe życie…

61 komentarzy:

  1. Milczenie samo w sobie nie jest ani dobre, ani złe. Jego dobra lub zła rola zależy od sytuacji, intencji, celu, jaki chcemy osiągnąć, zresztą starannie i pięknie to opisałaś. Ja bym jeszcze do tej klasyfikacji dodała "milczenie z bezsilności", czyli nie mówię, bo wiem, że cokolwiek powiem obróci się przeciwko mnie, bo partner nie słucha - on już przecież wszystko wie.
    Milczenie przerywa komunikację, a to z kolei relację. Sprawia, że nie rozmawiając, stajemy się sobie coraz bardziej obcy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwróciłaś szarabajko uwagę na dość istotny sposób milczenia, który ja dość często stosuję, właśnie w sytuacjach, w których wiem, że moje gadanie i tak nic nie zmieni i nie wniesie nowego, bo niektórzy potrafią być tak uparci i zacięci, że wydaje im się iż pozjadali wszystkie rozumy.
      Pozdrawiam

      Usuń
    2. Macie rację dziewczyny, gdy ktoś jest odporny na perswazje i nikogo nie słucha, to szkoda naszych słów, pozostaje przemilczeć...

      Usuń
  2. Nieraz to też znak zakłopotania...Ale generalnie wychodzę z założenia, że w większości przypadków mówienie jest lepsze niż milczenie. W większości...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, w przypadku zakłopotania czy zdziwienia też raczej milczymy, z niewyraźną miną...

      Usuń
    2. Ale wolę wytłumaczyć swój powód zakłopotania - nienawidzę niedomówień

      Usuń
  3. Ja raczej z tych gadających, niż milczących, trudno mi wyobrazić sobie dłuższe nieodzywanie się do kogoś, szczególnie do kogoś bliskiego, stąd kompletnie obca jest mi idea cichych dni. Za to wspólne milczenie, i owszem, ma zupełnie inny, wręcz mistyczny wymiar. Podobnie milczenie z zachwytu... Wiele razy stałam gdzieś, patrząc, chłonąc, zachwycając się - i milcząc.
    Natomiast jeszcze raz potwierdzę, co juz padło - w ludzkich relacjach to mowa jest złotem... a własciwie wszystko jedno czym, ja tam wolę srebro:).

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milczenie zawodzi, gdy sytuacja wymaga wyjaśnienia, nie każdy jest jasnowidzem, a domysły nie zawsze wychodzą nam na zdrowie...
      Ja też wolę srebro:-)

      Usuń
  4. Osobiście należę do typu kobiet, z pierwiastkiem męskich cech - nie lubię chodzić po sklepach, jestem konkretna i mało mówię. Co wcale nie oznacza, że nigdy ;)

    Miłego dnia :)


    Milczenie ze wzruszenia...wiem, o czym mówisz....



    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciekawe, że ze wzruszenia milczymy jakby fizjologicznie: ściśnięte gardło, nastrój na granicy łez,łamiący sie głos...

      Usuń
  5. Nie jestem z tych milczących. Ale takie kontemplacyjne bardzo mi odpowiada.
    Pozdrawiam Asiu. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno niewiele trzeba wiele mówić, gdy umie sie czytać w oczach i gestach:-)
      Serdeczności:-)

      Usuń
  6. Bardzo dziękuję za dedykację :) no cóż sporo ostatnio piszę o milczeniu i nawet nie zauważyłam, że są to różne rodzaje, które Ty Asiu tak pięknie pogrupowałaś. Przychodzi mi na myśl milczenie wypoczynkowe - czyli takie które następuje po wizycie ciągle gadającej ( o niczym) koleżanki. Milczenie zapobiegawcze - czyli w porę unikamy bolesnych, słów które wypowiedziane już nie zawrócą i milczenie wypełnione oczekiwaniem. Faktycznie sporo mogłabym jeszcze wymieniać. No i milczenie przymusowe takie - z powodu bólu gardła - które ostatnio mnie dopadło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki, że dodałaś coś do kolekcji. Milczenie przymusowe czasami też mi sie zdarza. Gdy piszesz o milczeniu wypoczynkowym, to widzę siebie dziś - tyle osób i tyle spraw jednego dnia, że nawet w myślach nie chce mi sie gadać...

      Usuń
  7. Cieszę się,że z Gabrysią znalazłam się wśród tych...inspirujących Ciebie Asiu.A temat rzeczywiście - oprócz tego ,że ciekawy...to wzięty po prostu z naszego codziennego życia.Jak czytałam o tych wszystkich rodzajach milczenia....to odnalazłam "swoje milczenia"....sporo ich i to często nie z tej "lepszej półki".Ale jako pierwsze co mi przyszło na myśl....to milczenie z pierwszych lat małżeństwa,jak teraz pomyślę,że strzelałam takiego "focha" to wtedy to było strasznie ,ale teraz tylko śmiechu warte.Jednak cieszy mnie ,że z czasem "zmądrzałam".....i bardziej cenię te milczenia ze wzruszenia....a wspólne milczenia to traktuję jak "wyższą szkołę jazdy"....gdyż obok mnie wtedy jest ktoś,kto zdaje sobie sprawę ,że to "nasza rozmowa"....Przyznaję się ,że niezbyt lubię tego sekretnego milczenia ,bo wtedy ciągle mam "niespokojny" język...czyli bardzo swędzący.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gdyby młodość miała mądrość siwej głowy... Grażynko, gdy ja przypomnę sobie pierwsze lata w związku, to sama pukam sie w czoło, jak człowiek sobie życie uprzykrzał...na szczęście z wiekiem się mądrzeje i dociera wzajemnie.
      Sekretne milczenie czasem okazuje sie chybione, bo my gryziemy sie w język, a potem okazuje sie, że wszyscy już wiedzą.

      Usuń
  8. Z wielu dowcipów o milczeniu najbardziej podoba mi się ten, gdzie żona krzyczy do męża: "Milcz, jak do mnie mówisz! A dlaczego żona, a nie mąż? Proste, mąż od razu wali na odlew.
    A czy milczenie jest zawsze najlepszym rozwiązaniem? Myślę, że w czasach, gdy za nasze szare komórki myślą "mózgi elektronowe", milczenie może już nie być złotem, ale złotymi, które przyjdzie nam uiścić za brak odpowiedzi. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W czasach smartfonów i innych wynalazków ludzie czasem nie znają swego głosu, bo okazuje się, że teraz rzadko nawet rozmawia się przez telefon, bo są te inne udogodnienia, których nie ogarniam...

      Usuń
  9. Bardzo ciekawy i mądry wpis Asiu. Nawet nie przypuszczałam, że w życiu mamy tyle odmian milczenia. Podobnie jak Grażyna Kowalik też spośród wymienionych przez Ciebie odnalazłam te swoje.
    Ogólnie uchodzę za osobę bardzo rozmowną, ale, gdy znajdę się w zupełnie obcym mi towarzystwie, to raczej milczę, obserwuję, słucham i wyciągam swoje osobiste wnioski, następnie, gdy się już ośmielę i nabiorę pewności włączam się w rozmowy. Jestem osoba, która nie potrafiłaby być na dłuższą metę sama, żadne ciche dni nie wchodzą w rachubę, nie potrafię się długo gniewać. Mój mąż na początku naszej wspólnej drogi zaczął wprowadzać ten zły nawyk, ale powoli oduczałam go tego stosując różnych metod rozluźnienia sytuacji. Od zawsze tak miałam, że w kłótni muszę wszystko wyjaśnić i rozwiązać, bo najgorsze są właśnie takie niedomówienia Teraz już żadne z nas się na siebie długo nie gniewa :) Wobec syna nie potrafię być twarda i mimo, że czasem by mu się należał taki dłuższy foch z mojej strony za jego pyskówki, to nie dam rady, tak mam, że nie potrafię świadomie sprawiać innym przykrości, a tym bardziej najbliższym, których kocham.
    Mąż czasem nie odzywał się do syna przez parę godzin, to młody chodził za nim i mówił, że wolałby dostać w pysk niż żeby tata się miał do niego nie odzywać. W sumie to szkoda, że nie potrafiliśmy wytrwać w swoim postanowieniu, bo przypuszczam, że syn by się wiele dzięki temu nauczył.

    Ściskam Asiu ciepło :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, to cała sztuka życia w związku, przerwać milczenie na czas, wyjaśnić niedomówienia. Czasami mam wrażenie, że niektórzy wolą rozmawiać z psychologiem czy adwokatem, niż z najbliższą osobą.
      Czasami wolimy milczeć, niż porozmawiać szczerze o swoich oczekiwaniach.
      Trzymajmy się, bo upały nadchodzą:-)

      Usuń
  10. Dawno,dawno temu przyjaciel moich rodziców wydał książkę pt.Gdzie mowa jest złotem. Tak, są takie miejsca i sytuacje, w których milczenia się nie ceni. Szkoła dla niesłyszących. Dziecko autystyczne.
    Wśród logopedów krąży anegdota o milczącym chłopcu. Żadna terapia mu nie pomagała. Rodzice w końcu się poddali. Któregoś dnia przy obiedzie chłopiec spytał "A kompot gdzie? " Rodzice uradowani "Synu, ty mówisz! Dlaczego dopiero teraz? " "Co miałem mówić? Kompot zawsze był"

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czyli zabrał głos wówczas, gdy sytuacja była tego warta:-)
      Moja znajoma jako dziecko nie mówiła prawie nic, ale gdy już zaczęła, to rodzice modlili się by wreszcie zamilkła choć na chwilę...

      Usuń
  11. Witaj, Jotko.

    Lubię sobie czasem pomilczeć. Poobserwować innych. Posłuchać, co i jak mówią.
    Lubię też czasem odezwać się w nowym towarzystwie po dłuższym nicniemówieniu i obserwować konsternację, bo już mnie zdążono zaszufladkować jako milczka, którym wcale nie jestem :)
    Czasem nie mam ochoty podejmować wysiłku, by się odezwać tylko po to, żeby dorzucić swój brak zdania do rozmowy o niczym.

    Nie potrafię milczeć, gdy ktoś kogoś krzywdzi fizycznie lub werbalnie na moich oczach, bo mam "syndrom obrońcy".

    Pozdrawiam :)
    Lena Sadowska.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z Twojego opisu wynika, że masz trochę ze mnie i trochę z mojego męża. ja nie lubię mówić w towarzystwie, którego członkowie przekrzykują sie wzajemnie i każdy chce przekonać do swojej racji...
      Serdeczności zasyłam:-)

      Usuń
  12. Nawet nie zdawałam sobie sprawy, że tyle tych milczeń jest ;D. Cieszę się, że zostałam uświadomiona. Cóż, ja lubię pomilczeć, myślę że umiem to robić, bo milczeć naprawdę trzeba umieć, ale nie milczałabym przez kilka dni. Chociaż czasem chciałabym się tak nie odzywać do nikogo, żeby mieć spokój. Oglądałam kilka filmów o tym milczeniu traumatycznym, ostatni właśnie to był ,,Ojcowie i córki", wystąpiła tam dziewczynka, która się nie odzywała po śmierci mamy i główna bohaterka filmu została jej psychologiem. Myślę, że dzieci powinny powiedzieć to, co mają do powiedzenia, bo to kształtuje w nich własne zdanie i kiedy trzeba uciszać to trzeba, ale nie zawsze. Pozdrawiam. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Masz rację, dzieci powinny mieć prawo do wyrażania swojego zdania, a do nas - dorosłych należy nauczyć ich, aby jasno i bez sprawiania przykrości innym wyrażały swoje myśli.
      Zachęciłaś mnie do filmu jeszcze bardziej!

      Usuń
  13. Rewelacyjny tekst
    Napisałas chyba o wszystkich rodzajach milczenia.
    Jestem pelna uznania dla Ciebie za ten tekst.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję Stokrotko, trochę obawiałam sie o długość tekstu, bo wiem, że większość woli krótkie...

      Usuń
  14. Są osoby, które po kłótni, przestają ze sobą rozmawiać i nie odzywają się do siebie nawet latami. Tak,jak napisałaś, wtedy czasem potrzebna jest interwencja z zewnątrz, bo sami nie potrafią już tego naprawić. A czasami są tak zawzięci, że nawet taka pomoc nie pomoże. W rodzinie mojej mamy był taki przypadek, brat z siostrą, nie odzywali się do siebie kilkanaście lat. Dopiero, jak brat zachorował na raka, na łożu śmierci, pogodził się z siostrą. Nie potrafię zrozumieć takich ludzi. W szczerej rozmowie(jak emocje opadną),można sobie wszystko wyjaśnić i dojść do porozumienia. Jeśli razem jest nie po drodze iść, to niech każdy idzie swoją drogą, ale bez nienawiści w sercu, bo najbardziej szkodzi się samemu sobie. Rodzice nie powinni karać dzieci w taki sposób. Masz rację Jotko, takie długie milczenie jest gorsze od paska. Dziecko jest wpędzane w poczucie winy. Myślę, że rozmową można osiągnąć więcej niż karami. Ja lubię rozmawiać, ale piękno, które czasem odbiera dech, można tylko przemilczeć, co najwyżej z towarzyszeniem "gęsiej skórki" :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Był kiedyś taki program, na łamach którego ludzie godzili sie po latach przed kamerami, nie pokazano tylko czy taka zgoda była trwała.Jak można nie rozmawiać latami, trzymać urazę w sercu bez chęci wyjaśnienia? Ale w tym cały jest ambaras, aby dwie strony chciały naraz. A najczęściej idzie o drobiazgi i niedomówienia...

      Usuń
    2. Witam.

      Twój komentarz, Jotko, przypomniał mi pewną anegdotę.
      Otóż rzecz dotyczyła... jabłonki. Mąż posadził jabłonkę. Rok później stwierdził, że jest to jabłonka A. Żona poprawiła, że jest to jabłonka B, na co mąż zbeształ połowicę okrutnie. Ta - wciąż twierdząc, że to ona ma rację - odparła, że nie odezwie się do męża nim jabłonka... nie zaowocuje. Po pierwszym zacietrzewieniu mąż wielokrotnie przepraszał żonę za niegrzeczne słowa i próbował przerwać jej milczenie. Niestety - bezskutecznie. Nie rozmawiali ze sobą dziesięć lat, bo tyle kapryśne drzewko kazało im czekać na rozwiązanie sporu.
      Gdy pojawił się pierwszy owoc, żona przybiegła do męża, wołając:
      "No i kto miał rację ty uparty ośle?"
      Można nie rozmawiać latami?
      Można :)

      Pozdrawiam :)
      Lena Sadowska.

      Usuń
  15. Ojeju, jak spojrzałam ja pierwsze zdjęcie, od razu przypomniał mi się horror "Ludzka stonoga", który oglądałam ostatnio w ciemnym pokoju... Aż mnie dreszczyki przeszły :o. Lubię takie posty, miło poczytać :). Uwielbiam sentencje Hemingwaya i w ogóle jego styl, jest taki prosty, zwięzły, ale w krótkim zdaniu potrafi zawrzeć niesamowite treści, tutaj nie mogę nie wspomnieć o "Stary człowiek i morze". Najbardziej lubię chyba tą: "Człowieka można zniszczyć, ale nie pokonać", oczywiście ze "Starego człowieka...".

    Ciepełka
    Martyna

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No trochę drastyczne to jest :-)
      Sentencja Hemingwaya na szczęście sprawdzała się, dzięki czemu niektóre kultury i narody nie upadły...

      Usuń
  16. Ja również uważam, ze ta sentencja nie sprawdza się we wszystkich przypadkach. Zazwyczaj spotykam się z milczeniem, gdy mam do czynienia z bardzo nieśmiałą osobą, która niewiele się odzywa. Z resztą sama taka byłam i nie podobało mi się to za bardzo. Uważam też, że są przypadki, kiedy lepiej jest mówić, a nie milczeć. Na przykład kiedy idzie dwóch znajomych, chcą znaleźć wspólny temat, ale nie wiedzą od czego zacząć. Dla obu jest to niewygodna sytuacja, więc według mnie wtedy to mówienie byłoby lepszym wyjściem. Jeszcze inny przykład milczenia mi przychodzi do głowy po kłótni. Fakt, może czasem warto niektóre rzeczy przemilczeć, aby czegoś nie powiedzieć, ale uważam, że lepsza jest szczera rozmowa, gdy emocje opadną, od nie odzywania się do siebie przez bardzo długi czas.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Szczera rozmowa chyba bywa lepsza od milczenia czy koloryzowania, chyba że trafimy na osobę, której lepiej całej prawdy nie mówić...

      Usuń
  17. Kiedyś byłem bardzo nieśmiały i milczałem głównie ze wstydu lub strachu przed zabieraniem głosu w towarzystwie.
    Obecnie przeważnie milczę, gdy jestem zły, wkurzony albo gdy nie chce mi się gadać.
    Masz rację, czasami milczenie jest złotem i znaczy więcej niż tysiąc słów. Czasami warto pomilczeć, pomyśleć, pomedytować.

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To podobnie jak ja, bałam sie kiedyś zabierać głos w obawie przed mądrzejszymi ode mnie, ale życie na szczęście weryfikuje wiele rzeczy, poza tym fajnie pogadać z tymi, którzy mają coś do powiedzenia.
      Pozdrawiam:-)

      Usuń
  18. Ja byłam typem osoby nieśmiałej. W towarzystwie rzadko zawierałam głos, a częściej obserwowałam co mają do powiedzenia pozostałe osoby. W ostatnim czasie pracuję nad sobą i zauważyłam efekty. Z osoby nieśmiałej powoli zmieniam się w normalną, rozmowną "istotę":)). Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nieśmiałość powoduje, że niechętnie wychodzimy do ludzi, boimy odezwać sie nawet w sklepie, przynajmniej ja tak kiedyś miałam. Myślę, że gdy budujemy pewność siebie i poznajemy swoja wartość, to i z zabieraniem głosu jest lepiej...

      Usuń
  19. Wydaje mi soę dziwne, że chłopak od razu proponuje wpólny wyjazd i właśnie o to chodziło. Z resztą muszę się w końcu przyznać, że miałam podobne zdarzenie. Nie przyjechał do mnie, ale napisał po dwóch latach i już na samym wstępie zaproponował wspólny wyjazd...

    OdpowiedzUsuń
  20. Bardzo interesujący, ale i smutny wpis... Wydaje nam się, że milczenie to oznaka nieśmiałości, albo wyniosłości, a ono może mieć tak wiele oblicz. Ale oby jak najmniej tych złych powodów do niezabierania głosu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Milczenie bywa tajemnicze lub przynosi rozczarowanie, gdy osoba milcząca wreszcie zabierze głos...

      Usuń
  21. Dodałabym jeszcze milczenie podczas rozmowy z osobą, która nie daje dojść nam do słowa. Często przyjmuję wtedy bierną postawę i nie odzywam się dając się w pełni wygadać tej osobie. Jest to milczenie świadome i daje czasem więcej niż próba przegadania tej osoby.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, na spotkaniach rodzinnych spotykam taką ciotkę, która nikomu nie da dojść do słowa, a gdy już ktoś zacznie, ona zawsze kończy:-)

      Usuń
  22. Wspaniale to opisałaś, nie przyszło mi do głowy, że tyle rodzajów milczenia może istnieć. To ja dorzucę jeszcze jeden rodzaj. Milczenie wygaszające ;) Temperament mam dość gwałtowny, łatwo iskierka gniewu zmienia się w ognisko, ale i szybko gaśnie, jeśli tylko opału braknie. Zatem, gdy mnie ktoś zdenerwuje, by do ognia nie dorzucał - milczę sobie. Zdarza mi się więc milczeć i słówkiem nie odezwać dopóki mi trochę samozapłon nie przejdzie. Z obopólną korzyścią, dla mnie jak i otoczenia ;) Najczęściej długo to moje milczenie nie trwanie trwa.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobry przykład, zobacz ile wspólnie nazbieramy tych przemilczeń, mnie z kolei przypomniało się milczenie po wysiłku psychicznym, bo bywają okresy intensywnego nadwerężania mózgu i potem nawet gadać sie nie chce, ba - nawet odpowiadać na pytania!

      Usuń
  23. Witaj... piękny, analityczy wpis, rozjaśniający pojęcie milczenia, które, jak widać, wiele ma twarzy... a jeszcze dodałbym do tego milczenia to, jakie musiało nastąpić po pewnej rozmowie telefonicznej w "Psach", kiedy to
    Bogusław Linda wypowiada słynne..."nie chce mi się już tobą gadać". Po nim następuje to "milczenie z bezsilności", jak powiedziała "szarabajka", a sam dodałbym do tego "milczenie nieodwracalne", po którym już nic nie ma się do powiedzenia... i tak też bywa... pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byłam ostatnio w takiej sytuacji, tyle, że nie przez telefon, wyrzuciłam to z pamięci. Ktoś przypisał mi nieprawdziwe intencje i tak co chwilę dorzucał, co mu ślina na język przyniosła. W końcu zakryłam uszy dłońmi i powiedziałam cicho: skończmy na tym, bo już nie chce mi sie tego słuchać...skończmy, bo ja powiem za dużo( a kłótnia z szefem nie wróży nic dobrego)

      Usuń
  24. Milczenie i mówienie samo w sobie nie jest ani złe, ani dobre. Sam raczej jestem człowiekiem małomównym, nie lubię się rozgadywać, szczególnie, gdy nie ma o czym. Mam kuzyna, który już kilka razy był żonaty i zawsze wybiera partnerkę, która nie może przestać mówić. i mówią one o takich pierdołach, o takich duperelach, że tylko siąść i płakać. Inny kolega miał żonę, która nic nie mówiła. Na zadane pytania odpowiadała jednym słowem, czasami trzema. Bałem się ich wizyt, jak jasna cholera, a w szczególności momentu, gdy on szedł do toalety, a ja musiałem z jego lepszą połową rozmawiać. To była męka...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Miałam w liceum koleżankę, która prawie nie mówiła, odpowiadała bardzo krótko na pytania. Nigdy nie zdążyłam jej dobrze poznać, chociaż chodziłyśmy do liceum przez 4 lata...już nawet zagadywać do niej sie nie chciało.

      Usuń
  25. Na pewno milczenie jest lepsze od paplania byle czego (wg mnie oczywiście!). Potrzebuję chwili milczenia, żeby pozbierać myśli, zrelaksować się. Mój M. miał kiedyś taką manierę nieodzywania się po kłótni. Potrafił milczeć po dwa tygodnie. Najpierw sie tego bałam, czułam się wtedy w domu jak nie u siebie. Potem zaczęłam z Nim walczyć o zmianę tego nawyku i udało mi się na szczęście. Z satysfakcja stwierdzam, że ślad po tym nie pozostał :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja tez nigdy nie znosiłam cichych dni, to niczego nie rozwiązuje, wręcz przeciwnie...

      Usuń
  26. Jak ja nie cierpię tzw. "Cichych dni". Sama ich nigdy nie praktykowałam, bo pamiętam z dzieciństwa w wykonaniu rodziców i było to groteskowe. Na zasadzie "Idź powiedz tacie, że...", "Powiedz mamie, że..."

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, dla dzieci taka sytuacja też jest stresująca bardzo.

      Usuń
  27. A na rysunku, ja i mój mąż. Ja jak się wkurzę potrafię maksymalnie milczeć poł godziny. A on? Pokłócimy się, mija kilka minut, przychodzi i mówi: głodny jestem albo przytul mnie, bo mi smutno. No i po milczeniu, nawet tym znaczącym :)
    Chyba dobrze, że zostałam Informatorem Turystycznym, bo mogę się wygadać chociaż :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na milczenie znaczące szkoda życia, w tym czasie można robić coś przyjemniejszego:-)

      Usuń
  28. Bardzo ciekawy wpis.
    Pamiętam, że po strcie bliskiej osoby długo milczałam. Byłam silna do czasu pogrzebu. A potem nie chciałam rozmawiać z nikim. Nie potrafiłam. Potrzebowałam czasu, żeby wszystko sobie poukładać (w mojej głowie).
    Ale na co dzień nie potrafię milczeć, chyba , że sytuacja tego wymaga. Jestem osoba kontaktową, dla której milczenie jest , jak kara.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami dzieci stają sie milczące po śmierci rodziców, czasami milczenie trudno wytłumaczyć, ale nic na siłę...

      Usuń
  29. Zaciekawiło mnie Twoje przedstawienie tematu. Właściwie nigdy nie zastanawiamy się z jakiego powodu nasz rozmówca olewa to co mówimy. Nie należę do milczków i za takowymi nie przepadam. Jeśli ktoś nie ma nastroju do rozmowy to powinien o tym powiedzieć. Po co stwarzać niejasne sytuacje.
    Cichych dni nie uznaję, bo do niczego dobrego nie prowadzą. Jestem zdania, że Hydrze trzeba urwać łeb jak najprędzej.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  30. To jesteśmy tego samego zdania w ważnym temacie.
    Jest mi bardzo miło, że nadrabiasz zaległości i gościsz u mnie po powrocie.
    Pozdrawiam z wietrznych i chłodnych Piechowic.

    OdpowiedzUsuń