piątek, 13 kwietnia 2018

W poczekalni...

Siedzę sobie w poczekalni do dentysty, przeglądam jakieś czasopisma. W tej samej poczekalni czekają też pacjenci do pediatry, ortopeda i ginekolog przyjmują w inne dni.

Kolejka do pediatry szybko się kurczy, ja siedzę nadal, bo wizyta poprzedniego pacjenta przedłuża się.
Telewizor na ścianie wyświetla jakąś sieczkę, nie wiem jak to można oglądać, takie talk-show o niczym.
Do poczekalni wchodzi młoda mama z chłopcem, tak na oko 4 lata. Malec ma wyraźne problemy z mówieniem, trudno go zrozumieć, ale to nie najgorszy problem.
Chłopiec wpada jak burza i od razu dokonuje zniszczenia na stoliku z gazetami, dziewczynka czekająca w kolejce otwiera usta ze zdumienia.

Mama łapie chłopca w locie, by go rozebrać, ale zdołała tylko chwycić czapkę, a on już jest przy stojącej reklamie żelu na ból dziąseł. Biedna kobieta zdołała zapobiec wywróceniu ustrojstwa, ale dziecko jest już przy kaloryferach i wali pięścią w liczniki ciepła.
Goniąc za dzieckiem kobieta rzuca zdania:
- zachowuj się, bo powiem tacie,
- przestań, bo będziesz czekał w samochodzie,
- chodź, obejrzymy zdjęcia w telefonie,
- zobacz, pani zaraz cię wyrzuci - i pokazuje na mnie, chowam się za gazetą.

Na chwilę chłopiec daje się skusić na oglądanie zdjęć w telefonie, ale kątem oka rozgląda się po poczekalni i zastanawia pewnie, gdzie by tu uderzyć ze swoją nieposkromioną energią.
Nagle zrywa się i puka do kolejnych drzwi gabinetów, na szczęście obecni lekarze nie reagują, domyślając się hałaśliwego pacjenta, bo malec głośny jest ogólnie.
Żal mi było trochę tej młodej mamy, bo widać było, że nie radzi sobie z sytuacją.
W pewnej chwili chłopiec chciał do toalety i trochę obawiałam się o stan wyposażenia po ich wyjściu, ale byli krótko i zaraz weszli do gabinetu.
Po wyjściu od pediatry chłopiec dał się ubrać, bo zajęty był lizakiem i naklejką, które dostał.

Tydzień później znów spotykam chłopca z mamą, tym razem ja przyszłam później. Chłopiec pogodny, nikogo nie zaczepia, niczego nie psuje. Mama wymyśliła dla niego zabawę w rzucanie i łapanie piłeczki, towarzyszyła im inna młoda kobieta, być może mama chłopca wzięła siostrę lub koleżankę do pomocy. Malec wprawdzie głośno reagował na wszystko (zabawa to emocje), ale był o wiele sympatyczniejszy, nawet inni pacjenci kibicowali jego zręczności, wszedł także sam do gabinetu, nie trzeba było go łapać....

Jaki stąd morał? - spytacie
Taki, że na najbardziej nadpobudliwe dziecko można znaleźć metodę i drugi taki, że jak najwcześniej powinni zacząć to robić rodzice, bo w przedszkolu lub szkole, gdy w klasie jest więcej takich nadpobudliwych dzieci bywa o wiele trudniej...

102 komentarze:

  1. Niechybnie musiałabym umrzeć, gdyby los obdarował mnie takim dzieckiem. A w sumie to nie los, tylko geny. U nas w rodzinie - szeroko pojętej - przesadnie ruchliwych osób nie ma. A rekord świata pobiła moja kuzynka. Potrafiła nawet bez zabawek usiąść na podłodze i w nieskończoność bawić się np. znalezioną niteczką. Pytana o to, kim chce być, gdy dorośnie, odkąd nauczyła się mówić zawsze odpowiadała: "uczoną". I została :)
    A na sobie "przerobiłam" temat, gdy Letnia była mała i chodziłyśmy na plac zabaw. Gdy np. wlazła do piaskownicy i dostała zabawki, siedziała w niej i bawiła się, a ja w tym czasie byłam w stanie przeczytać prawie całą książkę albo wyhaftować obrus, co też robiłam. W tym samym czasie inne matki goniły z wywalonymi jęzorami za swoimi dziećmi po całej okolicy. Współczułam im i myślałam tylko, że na ich miejscu od razu bym się pochlastała.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, kochana! ja marzyłam żeby mój syn szybko rósł, bo nabiegałam się strasznie, nie był niegrzeczny czy upierdliwy, ale wszędzie musiał wejść i ciągle był w ruchu, jednak gdy sytuacja wymagała potrafił się zachować statecznie ;-)

      Usuń
    2. Na pewno musiałabym popełnić na Twoim miejscu harakiri :) Ty wiesz, że Letnia do pewnego w ogóle nie umiała biegać? Tak samo jak mój brat.

      Usuń
    3. Frau Be, to o mnie jak nic. Tylko uczoną nie zostałam. Mój dziadek zawsze powtarzał, że grzeczne dziecko to i sznurkiem się zabawi. Samo.

      Usuń
    4. Mój syn mimo ruchliwości też potrafił sie zabawić czymkolwiek i o dziwo niczego nie połknął, ani nie wsadził do nosa...

      Usuń
    5. Przepadło - przesadna ruchliwość dziecka to jego największa wada :))

      Usuń
  2. Nie tylko na nadpobudliwe dziecko trzeba znaleźć metodę. Ale... ona nie zawsze działa. Metoda jest na tu i teraz. Nie zawsze są takie same warunki (chociaż pozornie nie widać różnic). Przykłady mogłabym mnożyć. Pierwszy z brzegu- dźwięk jarzeniówki, na który my nie zwracamy uwagi, a który dla dziecka z nadwrażliwością jest nie do zniesienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jasne, że każdy przypadek jest inny, ale z tego co obserwuję , zwłaszcza u młodych mam, to często jest to brak wiedzy i cierpliwości...

      Usuń
  3. Czasem lepiej mieć takiego adehadowca, niż cichą i spokojną istotkę. Kiedyś na jakimś spotkaniu rodzinnym, moja kuzynka cicho i spokojnie nakarmiła chomika mojego kuzyna masłem. Problem był w tym, że po prostu wtłoczyła biednego gryzonia do środka maślanej kostki. Finał niestety był tragiczny :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiadomo, jak jest zbyt cicho, to dzieci na pewno broją i trudno nadążyć za ich pomysłami...

      Usuń
  4. Jeden z moich synów ma ADHD. Widziałam od początku, że jest z nim coś nie tak. Dużo czytałam na ten temat, włożyłam mnóstwo pracy w to, żeby go ogarnąć i to od niemowlęcia. Do szkoły poszedł już poukładany. Wychowywania drugiego syna prawie nie pamiętam, bo rósł jakby "przy okazji". Dla mnie korzyść (?) była taka, że wyspecjalizowałam się w ADHD, szkoliłam, robiłam wykłady.
    Nadruchliwość to tylko jeden z objawów ADHD, ten widoczny, ale te dzieci zmagają się i z dwoma bardziej "dotkliwymi", szczególnie w wieku późniejszym: zaburzeniami koncentracji uwagi i impulsywnością. Oj, rozgadałam się :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. I dobrze, im więcej uwag tym wartościowszy dialog, być może ktoś dla siebie lub wnuków skorzysta:-)

      Usuń
  5. wczoraj w poczekalni do lekarza też miałem zabawną akcję, co prawda nie z dzieckiem z ADHD, ale z kretynem, który na widok moich tatuaży uparł się wejść ze mną w dyskurs... jako, że za chwilę miał on wejść do gabinetu /a za nim zaraz ja/ zniosłem te parę minut dzielnie, cierpliwie, spokojnie i rzeczowo mu odpowiadając, za to pani siedząca obok miała niezły ubaw... gdyby była inna sytuacja kolejkowa, to czmychnąłbym na dwór albo do toalety, bo pacjent był nader upierdliwy...
    p.jzns :)...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Poważnie? Ktoś Cię wypytywał o Twoje tatuaże? Tatuaż to bardzo indywidualna sprawa, w życiu bym nikogo nie zapytała po co i dlaczego ma tatuaż.Zakładam, że jest to kwestia gustu a o gustach się nie dyskutuje.Ja, gdy nie chce mi się z kimś obcym dyskutować to mówię z "obcym" akcentem: nie rozumiem polskiego. Zawsze działa.;))



      Usuń
    2. to jest rozmaicie... gdy ktoś grzecznie o coś tam zapyta, czego nie odbiorę jako wjazd w prywatność, to nie widzę problemu... na przykład dość popularne są pytania natury technicznej "czy to bardzo bolało?", czasem też aprobujące "gdzie pan to robił?", wtedy można z takim kimś zamienić parę słów /tu akurat problem w tym, że nie mogę zareklamować studia, bo mój "tatoo-maestro" już tam nie pracuje/... o znaczenie nikt (obcy) nigdy mnie nie pytał... w opisanym przypadku to była dość dziwna sytuacja, bo gość właściwie o nic nie zapytał, tylko wyskoczył z wykładem na temat... nie wiadomo, na jaki temat, bo było o kryminale, było o Maorysach, przy okazji oznajmił, że on sam należy do "plemienia katolików"... cała sytuacja była dość dynamiczna, mocno koaniczna zresztą, do tego ograniczona przestrzennie... ale Ostateczna Cięta Riposta Wujka Staszka nie była najlepszym rozwiązaniem...
      może dam radę to odtworzyć, bo w sumie to niezły temat na posta, ale na razie nie wiem :)...

      Usuń
    3. Napisz post o tym, napisz.

      Usuń
    4. Napisz koniecznie!
      Ja byłam świadkiem gdy w autobusie jakieś dziecko dociekało, co pani z naprzeciwka ma na nosie, nie wiem komu było bardziej głupio- mamie dziewczynki czy pani z naroślą...ale tu chodziło o dziecko, a co dorosłym do Twoich tatuaży?

      Usuń
    5. generalnie wiadomo, o co w tym chodzi... o ksenofobię... dziecko jest okay, bo to jest dziecko, bada, poznaje świat, zadaje bardzo sensowne nieraz pytania, choć jego myślenie bywa też uwarunkowane środowiskowo... gdy rodzice są głupi, to dziecku głupio wytłumaczą, a potem to już różnie bywa...

      Usuń
    6. p.s. co do posta nie wiem... chodził mi po głowie inny pomysł, na kompletnie inny temat, ale teraz mi się to nieco zaburzyło... u mnie w tym temacie /blogowym/ chwila rulez... jestem blogerem kompletnie nieprzewidywalnym :)...

      Usuń
    7. Ja myślałam, że to zaleta, nie wada:-)

      Usuń
  6. Chociaż moja była oazą grzeczności i spokoju, zawsze, gdy wiedziałam, że gdzieś będziemy czekać brałam jakąś książeczkę lub kolorowankę.Bo moja to była coś tak jak dziecię Frau Be.
    Moja, pytana o to kim będzie jak dorośnie odpowiadała "doktorem", mając myśli lekarza. I jest doktorem ale socjologii.
    A to, że wyemigruje to planowała jeszcze w podstawówce i oczywiście to zrealizowała.I że my do niej "dojedziemy" też wtedy planowała.
    Żal mi wszystkich dzieci, które muszą czekać w kolejkach, zwłaszcza do lekarza.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Teraz królują smartfony i tablety, a dzieci oglądają bajki na ekranach cyfrowych.
      Mój syn był bardzo ruchliwy,ale karny, na szczęście:-)

      Usuń
  7. Dziecko chciało zwrócić na siebie uwagę mamy, a zwracało też przy okazji uwagę wszystkich dokoła:) Następny obrazek to mama bawiąca się z dzieckiem, więc i dziecko spokojne. Nie musi walczyć o uwagę mamy, bo już ją ma.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To raczej wyglądało na to, że wszystko absorbowało go na kilka sekund, mama była cała dla niego w każdej sekundzie...

      Usuń
  8. dziecinka miała za zadanie odwrócić Twoją uwagę od zabiegu - u stomatologa najmilsze jest wyjście, a pozostałe elementy to bliżej tragedii antycznej, że nie wspomnę o ekonomicznych aspektach przedsięwzięcia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A wiesz, że czas faktycznie szybciej minął, chociaz zaplanowałam czytanie, ale skupić się nie dało...

      Usuń
  9. Chyba jednak nie ma reguły na opanowanie takiego dziecka.
    To zresztą wszystko zależy od tego, jak duża jest ta nadpobudliwość.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, od podejścia rodziców też zależy, a czasem wymaga leczenia...

      Usuń
  10. Coś wiem na ten temat - ale na każde dziecko jest jakiś sposób :)

    OdpowiedzUsuń
  11. Przypomniałaś mi Asiu pewne spotkanie w przedszkolu. Pani z Domu Kultury która je organizowała była przerażona, bo myślała, że wszystkie spotkania z dziećmi tak wyglądają. Tam było 20 takich gagatków :) A pani wychowawczyni... była na l- 4

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na takich imprezach trudno ogarnąć takie towarzystwo, zwłaszcza gdy jest kilka różnych grup.

      Usuń
  12. Ciekawe skąd się biorą takie nadpobudliwe dzieci,
    z powietrza raczej się nie ,a może jednak ?.
    Po pierwsze wychowanie i brak jakichkolwiek zasad w domu.
    Ciekawe jak urośnie to co też będzie robił co chciał ?
    Nawet to widać po młodzieży.
    Po drugie cukier w diecie na okrągło...
    Nie współczuję takim matkom i wcale nie uważam ,że te dzieci są chore,
    chorzy to są ich rodzice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przyczyn pewnie jest wiele, ale wśród tych nadpobudliwych są zwyczajnie nie wychowane, jak się to kiedyś mówiło, a cukier i chipsy robią drugie tyle...

      Usuń
    2. Powiem ci ,że mnie wkurzają takie dzieci,
      może dlatego że moje takie nie były, może dlatego ze moje wnuki też takie nie są , a więc można dzieci wychować, a choroby też są naprawdę rzadko..
      Zawsze za takie zachowanie są odpowiedzialni rodzice.
      Znam bardzo dużo nauczycielek i wiem co dzieję się w szkole
      i jak obecnie potrafią zachowywać się rodzice.
      Skandalicznie jednym słowem bym to nazwała.

      Usuń
    3. Z powodu tych wszystkich sytuacji, które wymieniłaś coraz trudniej się w szkole pracuje...

      Usuń
  13. Witaj, Jotko.

    Trudno powiedzieć, czy był to chłopczyk z ADHD, wypada natomiast pogratulować Mamie, że sobie poradziła:)
    Zazwyczaj z dziećmi z takimi zaburzeniami jest trudniej sobie radzić, ale - dla kochających Rodzicieli nie ma rzeczy niemożliwych:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeśli rodzice sami mają słabą psychikę to i miłość nie zawsze wystarczy...

      Usuń
  14. Też często bywam świadkiem takiego zachowania dzieci w przychodni czy nawet w marketach. Rozumiem, że po jakimś czasie dzieci zaczynają się nudzić.
    Poczekalnia, w której czekam na lekarza, to bardzo długi korytarz i szlag mnie trafia, gdy chmara dzieci zacznie z wrzaskiem się po nim ścigać.
    Jednak pamiętam, jak ze swoimi dziećmi chodziłam do pediatry i nigdy nie urządzały takich szopek; wtedy patrzę nauczycielskim wzrokiem na szalejące dziecko, czasami rzucam kilka groźnym tonem wypowiedzianych słów i, o dziwo, matce robi się głupio, sadza dziecko obok siebie i czymś je zajmuje.
    Przecież jest tyle zabaw słownych, tyle zgadywanek, że można dziecko tym zająć. Można wziąć też do przychodni jakąś nieznaną dziecku książeczkę i obejrzeć obrazki.
    Pozdrawiam wiosennie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasem też mnie korci, żeby z racji zawodu zabrać głos, ale różnie bywa z reakcją takich mam ...

      Usuń
  15. Przy tym Twoim wpisie Asiu od razu przyszło mi do głowy wspomnienie ale nie z przychodni lecz ze szkoły podstawowej. Dosyć dawno to było kiedy moje dzieci chodziły tam. Poszłam kiedyś w jakiejś sprawie i jak na złość trafiłam na przerwę. Makabra-do tej pory to pamiętam więc coś w tym jest.Dzieciarnia tak zawładnęła wszystkim , a mnie stać było na to abym bez ruchu poczekała aż "szarańcza" da sobie spokój .Byłam bardzo szczęśliwa ,że wyszłam stamtąd bez większego uszczerbku...A co do różnych sposobów radzenia sobie.Moim zdaniem nie ma złotego środka,ale metodą nawet prób i błędów można czasami osiągnąć "poprawę".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Do tej szarańczy można się przyzwyczaić, chociaz na dłuższą metę, to bardzo męczy...dziś np. bardzo krzyczą, bo ma być burza:-)
      Cierpliwość to zawsze złoty środek:-)

      Usuń
  16. Marii i mnie się udało w życiu. Trójka dzieciaków, teraz już "na swoim" nie wykazywało nadpobudliwości ADHD, a może przed półwieczem ta "choroba" nie istniała?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na pewno nie była diagnozowana, o takich dzieciach mówiło sie, że mają owsiki lub są po prostu niegrzeczne...

      Usuń
  17. Ciężki temat poruszyłaś. Nie powinnam się wypowiadać, wszak nie mam doświadczenia z trudnymi dziećmi, ale doświadczenie cudze podpowiada mi, że na wszystko istnieje metoda. Tylko gdzie powstał błąd, że aż do tego doszło?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przybyło ostatnio dysleksji różnego rodzaju oraz innych zaburzeń, wiele jest odpowiednio zdiagnozowanych, często leczonych, ale część to na pewno niewydolność wychowawcza rodziców.

      Usuń
  18. Oj wiem co to znaczy mieć ruchliwe dzieci, moja siostra ma takie wrzeciona :) Oczy w koło głowy i podzielna uwaga jak najbardziej wskazane.
    Teraz coraz częściej spotykam się z takimi energetycznymi dziećmi i czasem się zastanawiam, czy to jest ADHD, czy faktycznie geny się zmieszały i sfiksowały :) Patrząc na moją siostrzenicę i siostrzeńca jak energia ich rozpiera zaraz robię się taka zmęczona jakbym to ja tak biegała i skakała.

    Nasz syn za to przejął geny mojego męża i teścia, czyli ustatkowany i wolniejszy tryb bycia. Całe szczęście, bo nie miałabym siły za nim biegać :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mój syn tez wyrósł z tej ruchliwości i potem był raczej misiowaty:-)

      Usuń
  19. Mój wnuczek był dzieckiem pobudliwym, zbyt wiele elementów otaczającego go świata rozpraszało go, powodując chaos. Lekarze, psycholodzy twierdzili, że jego układ nerwowy musi dojrzeć. Oczywiście, rola rodziców jest najważniejsza. Teraz jako nastolatek wnuczek jest wręcz spokojny i nawet nie bardzo lubi się ruszać. To teraz tzw. grzeczny chłopiec. Najpewniej jego układ nerwowy dojrzał.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak bywa, a bywa i tak, ze rodzice odpowiednio zagospodarują tę ruchliwość i w końcu się wypali:-)

      Usuń
  20. współczuje opiekunom dziecka. na pewno chcieliby mieć ułożone, grzeczne, a tu masz babo:)) Najważniejsze, kochać nawet "niegrzeczne".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, ważne by nawiązać dobry kontakt i nadążać...

      Usuń
  21. Ja to aniołem byłam...trawa, kocyk, miś, tudzież lalka i godzinami mogłam tak sobie siedzieć...a w piaskownicy np wszyscy korzystali z moich wiaderek tylko nie ja ;> i moja mama chciała ze mnie uczynić takiego szybszego urwisa...powiedziała, że się trzeba bić, o swoje zabawki :)...co z tego wynikło? Do dzis o swoje walczyć nie umiem, ale długo na pytanie babć i cioć o to co umiem robić, odpowiadałam z dumą: bić się ;)
    Nie pamiętam tego, znam tylko z stołowo - świątecznych historii rodzinnych ;)
    Morał ;) tak źle i tak niedobrze ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja podobno lalkom szyłam sukienki lub w szkolę się bawiłam, mój brat był raczej takim żywym srebrem:-)

      Usuń
  22. To prawda, nie ma rzeczy niemożliwych, tak jak dzieci, które są niegrzeczne:) Małe wulkany można opanować, najgorzej jak się nudzą, byłam kiedyś nauczycielem nauczania początkowego:) Pamiętam inny przykład:wiejska szkoła, klasa trzecia, sprawdzian z matematyki i mały geniusz(skończył w czasie późniejszym studia z wyróżnieniem i chyba został na uczelni) Mądruje się , śmieje z rówieśników...on to w pięć minut, a potem on nie wie co będzie

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No tak, teraz w klasach kilku nadpobudliwych, kilka zdolnych i do tego kilku dziwnych...i radź tu sobie człowieku...

      Usuń
  23. Zapomniałam:)W autobusie dzisiaj jechał taki cudny maluch wiek może 2 latka...o kurcze:) w czasie minuty zdążył mnie zaczepić, oblizać poręcz, szybę i uciekać babci i wiele innych spraw:)Babcia była super, miała świetne podejście, nie krzyczała, tylko starała się go czymś zająć i nie denerwowała się tym, że stale ściągał skarpety, no nie wiem czy dałabym z nim radę, gdyby był moim wnuczkiem:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno babcie mają specjalne pokłady cierpliwości, głęboko ukryte...

      Usuń
  24. Kiedyś można byłoby pomyśleć, że to przykład dziecka z ADHD. Dziś wiadomo już, że to był wymysł, by rodziców na różne terapie naciągać. W takim przypadku mnogość teorii o tym jakie były przyczyny tego, że przy tych dwóch wizytach dziecko było ,,jakby inne" wzrasta.

    Nie będzie to proste, bo nie wiem do końca nigdy czy ten york się pojawi i z jakiej alejki może wybiec. Ogólnie sprawa dość niebezpieczna może być, choć staram się wcześniej wszystkie możliwe sytuacje przewidywać.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, wielu dzieciom brakuje po prostu dyscypliny i konsekwencji w działaniu.
      Życzę spokojnych przejażdżek:-)

      Usuń
  25. Och, z takim urwisem to pełne ręce roboty. Ale widać znaleźli sposób, by tej energii mógł dać upust :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przynajmniej przygotowali się na wizytę w przychodni.

      Usuń
  26. ... a może, Jotko, owemu chłopcu przepisano w gabinecie pediatrycznym jakowyś oszałamiający nadpobudliwość specyfik? może nadprzyrodzone boskie siły zesłały jakowąś pociechę udręczonej matce, któż do końca wie, jak było? Pomyślisz sobie, że dworuję sobie z poruszonego przez Ciebie problemu... możliwe, ale na swoje usprawiedliwienie mam to, że brzdącem będąc, byłem jednocześnie osobnikiem nad wyraz grzecznym i spolegliwym, nie to, co teraz :-)
    A jeśli się odnieść do opisanego przez Ciebie pierwszego zachowania się chłopca, to z całą mocą podkreślić muszę, że moja Adelka, aczkolwiek żywa w nadmiarze, zachowuje się kulturalniej... z jednym wyjątkiem, a mianowicie w chwili powitania mnie w chałupie po miesięcznej nieobecności w kraju bije na głowę dzieciaki z adhd... na szczęście przechodzi samo po pewnym czasie i wizyta u weterynarza nie jest konieczna i w związku ze wszystkim - pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami nie wiadomo czy śmiać sie czy płakać...
      Adelka reaguje prawidłowo, bo jak wyrazić tęsknotę i radość równocześnie? Na pewno nie odstępuje Cię na krok:-)

      Usuń
  27. Zapewne każdego można "ujarzmić", ale różnica charakterów też gra tutaj dużą rolę. Czy środki zastosowane przy drugim chłopcu zadziałałaby przy pierwszym?
    Ale wizytę u lekarza chyba "powinno" się przepracować z dzieckiem jeszcze w domu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wątpię czy w wypadku tego chłopca coś by pomogło jedno przepracowanie, nie zazdroszczę jego mamie, to ciągły proces, wymagający wiele cierpliwości.

      Usuń
  28. Dziecko, jak to człowiek, ma lepsze i gorsze dni. Może to była kwestia metody, a może po prostu kilka dni wcześniej malca spotkało coś przykrego, ktoś go oszukał, ktoś nie zrozumiał, ktoś nie spełnił obietnicy? No bo czy z takiego rozbrykanego rozrabiaki w ciągu paru dni może się zrobić chłopiec wzorowy? Chyba nie. Ja też czasem jestem w nastroju, który na lata dziecięce można przełozyć na ten sprzed kilku dni u opisanego przez ciebie chłopca. A przecież generalnie grzeczna ze mnie dziewczynka;-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kobiecy temperament po prostu, każdy miewa humory...ale z tego rodzaju zachowań raczej się wyrasta:-)

      Usuń
  29. Kiedy rozrabia dziecko, nie jest tak źle. Znacznie gorzej gdy rozrabia dorosły, a zwłaszcza dorosła...

    OdpowiedzUsuń
  30. Dobry wniosek, jednak wiele zrzuca się na szkoły,
    a potem jeszcze się zarzuca nauczycielom brak kompetencji.

    Lubię dzieci ruchliwe, bo sama taka jestem i byłam,
    moja córka też. Nie mamy ADHD (bo ono ponoć jest wymyślone),
    ale nie lubimy stagnacji.

    Pozdrawiam wiosennie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz, czasami czuję się jak robot do zadań specjalnych, a efekty mojej pracy ma prawo skrytykować każdy, bo klient nasz Pan!

      Usuń
  31. To się działo w tej poczekalni. Tak jak powiedziałaś, na każde dziecko można znaleźć metodę. Ogólnie dobrze zająć czymś dziecko. W autobusie jak czasem jadą dzieci to też albo zaczynają płakać, albo chcą chodzić po autobusie, a wiadomo, że matka im nie pozwoli, no i wtedy kobiety kombinują, jak tu je uspokoić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dobrze to nazwałaś, ile się czasem trzeba nakombinować z jednym, a co dopiero z gromadką:-)

      Usuń
  32. Można myśleć, że takie dzieci są niegrzeczne, ale trzeba mieć świadomość, że takie zachowania mogą być syndromem choroby. Przykładowo dziecko autystyczne może się zachowywać w sposób nie do przyjecia wśród normalnych ludzi. W przypadku takiego dziecka, rodzic nie zawsze jest w stanie poradzić sobie z agresja lub pobudzeniem latorosli.
    Zainteresowanych tematem odsyłam do książki pt. "Cisza".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Świadomość zjawisk w każdej dziedzinie bywa pomocna, tym bardziej, że "dziwnych" zachowań chyba przybywa także wśród dorosłych.

      Usuń
  33. Niedawno pisałem tutaj o "zaprojektowaniu rozwoju swojego dziecka". Wspominałem też o uzależnieniu m.in. od: własnych możliwości (kompetencji pedagogicznych), potrzeb zewnętrznych, środowiska wychowawczego, ambicji, świadomości celów, itp... W tym przypadku być może do głosu dochodzą zaburzenia somatyczne, może też jakieś uwarunkowania genetyczne ... trudno coś orzec, bez "wglądu w pacjenta".
    W każdym razie nie można się poddawać, bo im później tym gorzej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Edukacja i cierpliwość nade wszystko, tylko łatwo powiedzieć...

      Usuń
    2. Jeżeli dziecko np. 2-3 letnie nauczy się samo zawiązywać buciki na kokardkę, i będzie z tego dumne, to skutek pozytywny, rodzice zauważą np. dopiero po kilkunastu latach. Jeżeli nieco starszy maluch nie będzie wyrywał muszkom skrzydełek, to efekt zachowa się znacznie dłużej, itd., itp., ...
      A więc sama edukacja i cierpliwość to nie wszystko, ważny jest cel, metody jego osiągania, i skutki. Czasami też trzeba z czegoś zrezygnować. czyli jak pisałem wcześniej nie ma idealnej recepty. Dziecko, i jego rodziców trzeba poznać.

      Usuń
    3. Wiesz, najgorsze w tym wszystkim jest to, że rodzice nie widzą często konieczności rozwiązania problemu, licząc, że gdy dziecko pójdzie do szkoły, to tam wszystkie problemy znikną, a i współpraca potem ciężko wygląda...

      Usuń
  34. Można i tak poradzić sobie ze złodziejami. U nas na działce to już kilkanaście razy się ktoś włamywał. Nigdy na szczęście nie zdarzyło się tak, by ukradziono coś wartego więcej niż 100-200 złotych, więc strata nie była tak poważna. Zawsze jednak to nerwy są, jakby się człowiek nie starał.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Każdej straty szkoda, tym bardziej, że złodziej robi też inne szkody.

      Usuń
  35. Może miał gorszy dzień?
    Pozdrawiam Asiu. :) .

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może i tak, ale raczej wyglądał na bardzo ruchliwego i głośnego.

      Usuń
  36. Mnóstwo tu już napisano...z częścią się zgadzam, z częścią tak różnie, bo istotnie, rodzicem można zostac ot, tak, a wychowanie to już całkiem inna bajka. Tyle, że dziecko nie jest nigdy przewidywalnym mechanizmem, to żywa, czująca istota, zmienna i wciąz przezywająca. jak dla mnie, wazne, by była kochana...

    OdpowiedzUsuń
  37. Moja córka chodziła do klasy(ponad dwudziestu gimnazjalistów), w której większość klasy była "ruchowcami". Wychowawczyni zrobiła im takie specjalne testy, bo dziwna to była klasa, a testy dały odpowiedź. Pani umiała sobie poradzić, zawsze znalazła jakiś fajny sposób, byłam dla niej pełna uznania. Przez trzy lata zżyli się ze sobą bardzo i na pożegnanie łzy lały się strumieniami.
    Jako mama czwórki dzieci wiem co znaczą takie sytuacje jak opisana przez Ciebie. Każde z moich dzieci było inne, chociaż wychowywane tak samo. Ważne, żeby dziecku wszystko wyjaśniać i uczulać na niektóre rzeczy wtedy kiedy pyta i kiedy nie pyta też

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To masz spore doświadczenie i wiele trudu za sobą, a córka trafiła na doświadczoną i empatyczną nauczycielkę.

      Usuń
  38. Takich żywych dzieci nie brakuje w naszym Oratorium. Ale przynajmniej nie można się przy nich nudzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nudzić na pewno nie...ale ogarnąć z pewnością trudno:-)

      Usuń
  39. Niestety nie zawsze jest to tylko zywiołoość. W moim sasiedztwie jest czteroletnie dziecko, które jest po prostu niesamowicie rozwydrzone i po prostu nie wie co złe a co dobre. Straszy i goni kury, rzuca kota do strumienia, tlucze w garnki, łamie gałązki, po prostu w życiu czegoś takiego nie widziałam.. Rodzice pozwalaja mu na wszystko. Kiedy idę z moimi psami na spacer, rzuca się w ich stronę ze strasznym krzykiem. Co na to powiedzieć, opróćz zwrócenia uwagi rodzicom, jeśli dziecko stanie mi na drodze i zachowuje się w ten sposób?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No właśnie, podobna bezradność występuje w szkole, gdzie oprócz próśb i rozmów z rodzicami nie ma wielu skutecznych sposobów, a klasy liczne i podobnych przypadków coraz więcej.

      Usuń
  40. Szkoda,że nauczyciele nie są przeszkoleni w tym zakresie. Wystarczyłoby, by dyrekcja zaprosiła choćby na Radę Pedagogiczną specjalistów, którzy omówiliby problem na przykładach. Są sposoby, tylko nie zawsze są chęci. Podobnie jest z tematem: Jak radzić sobie z agresją.
    Serdecznie pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Radzimy sobie we własnym zakresie, bo tak naprawdę zostawia się nauczycieli samych sobie. Zaprosić specjalistów? A kto za to zapłaci? Poza tym tzw. szkolenia to często pic na wodę fotomontaż, z niewielu wynosi sie coś wartościowego...szkoda gadać!

      Usuń
  41. Weekend miałem wyjątkowo spokojny. Pewnie dzięki temu, że jakieś tam sprawy do zrobienia załatwiłem wcześniej.

    Ja na razie z rowerem muszę się na parę dni rozstać, bo mam parę spraw do zrobienia w tym tygodniu, mam nadzieję jednak, że pod koniec tygodnia coś uda mi się ,,wykręcić" na rowerze już.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A nam sie udało, ale dziś było tylu rolkarzy i rowerzystów, że trudno było przejechać swobodnie:-(

      Usuń
  42. W pierwszym momencie myślałam że to retrospekcja - ale skąd Ty mogłaś to wiedzieć???? Niestety. Mój Młody. Tak właśnie reagował wszędzie. Kiedyś została z nim ( tylko chwilkę na czas mojego badania u lekarza specjalisty ) koleżanka pielęgniarka pracująca w tej samej przychodni w gabinecie sąsiadującym z gabinetem , do którego ja miałam iść. Jak wróciłam po wizycie to koleżanka pielęgniarka , lekarz oraz biurko przy którym przyjmował lekarz-laryngolog byli w pieczątkach lekarskich. We dwoje nie dawali sobie rady z niespełna 3-latkiem przez 40 minut i pozwolili mu na wszystkim przybijać lekarską pieczątkę. Dostałam wyrazy szacunku oraz order za cierpliwość :) Ale wiem o czym piszesz :) miałam koleżankę która JAK MI BRAKOWAŁO cierpliwości ZAWSZE znajdowała jakieś wyjście z sytuacji i jakieś zajęcie dla Młodego żeby wyładował energię nawet tam gdzie wydawało się to nie do zrobienie i niemożliwe :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No to dostałaś niezłą szkołę, nie zazdroszczę:-) a ja myślałam, że to mój był nad wyraz ruchliwy, przystawał tylko wtedy gdy jadł:-)

      Usuń
  43. Na każde dziecko jest metoda, trzeba ją tylko znaleźć... Faktem jest jednak i to, że czasem łatwiej "okiełznać" rozrabiakę komuś obcemu niż rodzicowi - mnie się to wielokrotnie zdarzało...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To tez prawda, wobec obcych takie dzieci czują czasem respekt:-)

      Usuń
  44. Zgadzam się. O ile dziecko nie jest chore, można nad nim zapanować. Problem w tym, ze wielu rodziców odpowiedzialność zrzuca na panie w żłobku, przedskolu, szkole...przykre to strasznie, bo jak nie rodzic, to kto?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Rodzice często czują bezradni lub zmęczeni sytuacją...

      Usuń