wtorek, 26 maja 2015

Dobre wibracje

Dla równowagi muszę napisać także o pozytywnych wibracjach, jakie wyczuwa się między regałami bibliotecznymi, bo o zasmucających zwierzeniach dzieci już pisałam.
Pozytywne wibracje zdarzają na szczęście równie często i to pozwala ciągle wierzyć w sens mojej pracy. Najbardziej namacalnym dowodem sympatii czytelników są kartki, laurki, liściki z podpisem: dla pani z biblioteki. Ostatnio dostałam wielkie papierowe serce od 7-latki, które powiesiłam na tablicy korkowej i dziewczynka, dumna sprawdza za każdym razem czy jeszcze wisi. Dzieciaki też czasami po prostu przytulają się "na misia", co powoduje chwilę zawahania, bo czy można w dzisiejszych czasach przytulać obce dzieci? Ale nie dajmy się zwariować! I tak przytulam.
Jakiś czas temu od uczennicy uzdolnionej plastycznie dostałyśmy kilka ozdób w kształcie książki lub zwoju, a przebojem okazało się hasło na jednej z nich: LEK NA GŁOWĘ JEST W APTECE A NA NUDĘ W BIBLIOTECE.
Uwielbiam gdy dzieciaki siadają na dużej przerwie w czytelni i czytają sobie na głos dowcipy ze Świerszczyka lub zaszywają się w kącie i podczytują ulubiony komiks. Kiedyś chłopiec poprosił o książkę o wędkarstwie , bo chodzi z dziadkiem na ryby. Po paru dniach przychodzi i mówi: dobrze, ze wyszukała mi pani tę książkę, bo teraz wiem jak założyć robaka na haczyk. Często też zdarzają się dzieciaki złaknione uwagi z mojej strony, wymyślają wtedy rozmaite zapotrzebowania lub opowiadają o młodszym braciszku, który dopiero co się urodził, o prezentach urodzinowych i częstują cukierkami, o wakacjach, na których były lub na które się wybierają. Czasem też pytają o gumkę do włosów, klej, nożyczki, wodę do picia.
Cieszy mnie gdy wypożyczają książeczki, żeby czytać młodszemu rodzeństwu lub proszą o książki dla mamy. Starsi uczniowie ukradkiem podczytują książki z działu Medycyna/wychowanie seksualne, ale nie chcą wypożyczać, bo co mama powie? Ostatnio dużym powodzeniem cieszą się książki objaśniające znaczenie imion i zbiory wierszyków do pamiętników. Czasem też dzieci proszą by wpisać im coś na pamiątkę. Najbardziej satysfakcjonującym momentem jest powrót dziecka po kolejną książkę z cyklu lub serii, którą się poleciło do przeczytania.

10 komentarzy:

  1. Ale się Joasiu pozytywnie zrobiło u Ciebie. Tego było mi trzeba :) ogrzałam się Twoją opowieścią, a cytat o leku podam dalej - mogę ?
    Tego Tobie zazdroszczę właśnie - ale oczywiście w pozytywnym znaczeniu. Tego o czym dzisiaj piszesz :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Takie sytuacje sprawiają , że po tylu latach pracy chce się ten wózek ciągnąć dalej...

      Usuń
    2. Joasiu, przypomniała mi się nasza Pani Bibliotekarka ze szkoły podstawowej - Pani Teresa.
      Przesiadywałyśmy w bibliotece całymi godzinami, oprawiałyśmy książki szarym papierem a ona była dla nas taką drugą mamą.
      Pamiętam, że ona była inicjatorką tego, że w bibliotece powstało kółko teatralne i przedstawialiśmy Kopciuszka ( łyśmy chyba, bo królewiczem była dziewczyna ..;) )
      Do tej pory w nocy obudzona - wyrecytuję całego Kopciuszka na pamięć... piękne to były czasy...a i jeszcze ta szkolna biblioteka kojarzy mi się z bardzo zniszczoną książką pt. Słoneczko podczas czytania której zawsze płakałam...

      Usuń
    3. Ja tak przesiadywałam w bibliotece osiedlowej, bo szkolna to był właściwie magazyn książek, także z powodów lokalowych. Dziś wiele bibliotek zmienia się na lepsze, co widać na blogach i w mediach. I tak powinno być, a jeśli komuś nie pasuje to niech zmieni zawód. Byle urzędnicy nie przeszkadzali, bo już był taki pomysł, żeby zlikwidować biblioteki szkolne. Mam nadzieję, ze odszedł w niebyt...

      Usuń
  2. :) to jesteś fajną "bibliotekarą" (tak mówiliśmy na kobitkę z biblioteki z klubu osiedlowego) ale ta była prze-jędzą. Zazdroszczę dzieciorkom..... Uwielbiałam książki czytałam po nocach wypożyczałam książki już na kilogramy, co oczywiście odbijało się na nauce i ta wiecznie na mnie wrzeszczała że tumanem zostanę i "nikim" jak się uczyć nie będę . Ale tumanem nie została mimo beznadziejnej średniej na wszelkich świadectwach , ba nawet skończyła dwa kierunki studiów. Uczyć się nadal nie lubię ale czytać i owszem. Już nie na kilogramy ale zawsze na coś luknę :) Więc nie gaś zamiłowania do czytania żeby nie wiem co ...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oj nie gaszę, wręcz przeciwnie. Dzieciaki wiedzą, że nie zapiszę na komputer jak książki nie wypożyczą... Zawsze wychodzę z założenia, że jak już wypożyczy to chociaż obrazki obejrzy i może trochę poczyta, ale nie odpytuję z treści. Jak już kiedyś pisałam sama nie miałam szczęścia do bibliotekarek, więc staram się być inną panią od biblioteki.

      Usuń
  3. Musisz być dobrym człowiekiem. Dzieci od razu wyczują, czy tak jest, czy nie :)

    OdpowiedzUsuń
  4. Ja bym nie mogla pracowac w biblitece...to tak jakby alkoholika wsadzil do monopolowego :) pochlaniam nalogowo ...
    Bardzo ciekawy blog. Pozdrawiam.
    uposledzona.blogujaca.pl
    Musze tak sie przedstawic bo nie umie inaczej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No, trochę tak jest, ale czasy kiedy bibliotekarz mógł sobie poczytać w pracy już minęły... I dobrze, ważniejsza jest rozmowa z czytelnikiem.

      Usuń