wtorek, 2 czerwca 2015

Sezon wycieczek szkolnych

Jako osoba w szkole dyspozycyjna często jestem proszona o pełnienie roli opiekuna na wycieczkach szkolnych. Trudno zliczyć na ilu wycieczkach byłam i w ilu ciekawych miejscach, ale wyjeżdżam coraz mniej chętnie, z różnych powodów. Na wycieczkach zdarzają się sytuacje bardziej i mniej przyjemne i dziś wyjazdy różnią bardzo od tych sprzed lat, kiedy ludzie byli inni, a przepisy mniej rygorystyczne. Na jednym ze szkoleń na temat bezpieczeństwa prelegent (prawnik) stwierdził na wstępie, że dla własnego dobra nauczyciele nie powinni w ogóle organizować wycieczek.
Bywają historie z niesprawnym autokarem, czekaniem na wymianę wadliwego pojazdu na inny, bywają awanturujący się rodzice, którzy nie rozumieją, że powrót z wycieczki może się opóźnić( jakby sami nigdy w korkach nie stali),czasem szuka się telefonu, czapki, portfela dziecka, które niefrasobliwie zostawia swoje rzeczy gdzie popadnie. Mało zabawne są też ciągłe telefony rodziców do dzieci na wycieczce, nawet jeśli wyjeżdżamy 40 km od naszej miejscowości. Znajomy wyjechał kiedyś z uczniami w góry. Wycieczka odbywała się pociągiem w godzinach nocnych, bo takie tylko było bezpośrednie połączenie. Rodzice dzwonili nieustannie do wychowawcy, pytając o swoje pociechy. Ale o 4 nad ranem znajomy już nie wytrzymał i na pytanie matki, co porabiają dzieciaki, odpowiedział: a co można robić nad ranem w pociągu, wszyscy śpią! Może lepiej zostawić dziecko w domu, jeżeli rodzic ani na chwilę nie umie spuścić dziecka z oka? Miałyśmy też kiedyś taki przypadek, że rodzice jednej z uczennic jechali za naszym autokarem swoim samochodem, a na wycieczce obserwowali z daleka. Słowo!
Niektóre dzieci dostają stanowczo zbyt duże kieszonkowe i dobrze dla rodziców, że nie widzą, na co ich pociechy wydają ciężko zarobione pieniądze. Ale są też dzieci, które nie dostają żadnych pieniędzy i z żalem patrzą jak koledzy kupują różne "pamiątki". W trakcie kupowania owych pamiątek trzeba niestety zwracać uwagę, jak dzieciaki płacą, bo zdarzają się nieuczciwi sprzedawcy, którzy wykorzystują sytuację i nie wydaja reszty lub wydają za mało, albo też podają wygórowaną cenę za byle co.
Jestem przeciwna zabieraniu telefonów komórkowych przez dzieci na wycieczki, bo zdarzało mi się szukać komórki w lesie, w autokarze(wpadła między siedzenia)i w różnych dziwnych miejscach.
Zauważalna jest poprawa w zakresie leków przeciwdziałających chorobie lokomocyjnej. Kiedyś pomimo zażywania, niektórym dzieciom zdarzały się niechciane wypadki. Teraz raczej rzadko i dobrze, bo to dla dziecka i męczące, i krępujące.
Na takich szkolnych wycieczkach poznaje się lepiej dzieciaki, obserwuje się różne sytuacje i zachowania, niektóre incydenty, zwłaszcza z udziałem starszych uczniów wolałabym zapomnieć. Najmniej lubiłam zawsze wycieczki z noclegiem, bo wtedy o przespaniu się opiekunów raczej nie ma mowy, a zdarzyło się także, że z obozu wędrownego (dawno temu) wracaliśmy 2 dni wcześniej, bo dzieciaki zwyczajnie tęskniły, cóż - podstawówka.
Teraz z wielu względów nie odważyłabym się jechać z uczniami daleko i na długo, a na pewno nie w góry! Kto ma własne dzieci wie, jak trudno o bezpieczeństwo w przypadku swoich pociech, a cóż dopiero, gdy ma się pod opieką całą gromadę.
Może się także zdarzyć nieprzyjemny wypadek opiekunowi wycieczki. Moja koleżanka musiała podejść do dziecka w jadącym autokarze i złamała kość ogonową, gdy autokar gwałtownie hamował. Nie dostała odszkodowania od ubezpieczyciela, bo "w autokarze podczas jazdy należy zajmować miejsce siedzące". Teoretycznie tak.
Każdy wyjazd to właściwie ciekawa historia, zabrakłoby miejsca, żeby o wszystkich napisać.

8 komentarzy:

  1. Aż mnie zabolała kość ogonowa, kiedy czytałam o Twojej koleżance, Jotko. Jak widać są uroki, ale i nieprzyjemne incydenty na takich wycieczkach. Pozdrawiam cieplutko :)
    P.S. Dziękuję za pomoc w wyborze logo :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No cóż, nie ma dziś chyba bezstresowej pracy, dobrze że jest !

      Usuń
  2. Kiedyś , dawno dawno temu, dorabiałam do kieszonkowego jeżdżąc jako konwojentka z dziećmi na kolonie i obozy .Teraz bym się nie podjęła tej odpowiedzialności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ciągle się zastanawiam czy jechać na kolejną wycieczkę, ale niektóre dzieciaki poza szkolnym wyjazdem już nigdzie nie pojadą i trochę żal...

      Usuń
  3. Włos się jeży - czytając to. Wychowanie bezstresowe...Dokąd nas to zaprowadzi jeszcze?
    Pamiętam moje szkolne wycieczki w góry. Co prawda po tych wycieczkach mam uraz do chodzenia po górach, ponieważ przewodniczącym Komitetu Rodzicielskiego był pan, który namiętnie zbierał wszelkiego rodzaju odznaczenia z PTTK no i my przy okazji musieliśmy z nim zaliczać najróżniejsze szczyty.
    Wycieczki te niestety pamiętam jako jedne wielkie męczarnie i moje przyrzeczenia, że jak będę dorosła NIKT nie zmusi mnie do chodzenia po górach:) Niestety - zostało... kocham góry ale jak oglądam je z dołu. Np. w Kotlinie Kłodzkiej , w której już będę za tydzień góry podziwiała z Parki Zdrojowego w Dusznikach :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Kotlinie Kłodzkiej byłam 2 razy, ostatnio w zeszłym roku, pięknie było. Mieszkaliśmy w Kudowie, Zwiedziliśmy zamki czeskie i Morawy, do Dusznik zajrzeliśmy przejazdem. Życzę Gabrysiu samych przyjemności :-)

      Usuń
  4. Taki wyjazd to duża odpowiedzialność za dzieci, czasem całodobowa. Cokolwiek się stanie, roszczenia są kierowane do nauczycieli. I niech ktoś mi powie, że to lekka praca...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie w ubiegłym tygodniu rodzic nakrzyczał na koleżankę przy dzieciach, że nawet autokaru nie umie załatwić, bo dla jego córki i jeszcze jednej osoby zabrakło miejsca. Biuro podróży podstawiło za mały autokar i koleżanka zadzwoniła z prośbą o wymianę, ale tatuś nie wziął tego pod uwagę. Dobrze, że deszcz nie padał, bo też byłaby wina wychowawczyni.

      Usuń