czwartek, 2 lipca 2020

Spiżarnie, piwnice, skarbczyki...

Lodówkę w domu ma chyba każdy.
Niektórzy mają spiżarnie, schowki, piwnice.

Sztuka przechowywania żywności na czas zimy lub nieurodzaju towarzyszyła człowiekowi od zawsze.
Dziś mamy wsparcie w nowoczesnej technologii i wynalazkach przemysłu spożywczego.

Gdy byłam dzieckiem, nie każdego stać było na lodówkę, nie każdy miał przy kuchni spiżarnię.
U ciotki na wsi po raz pierwszy widziałam masło i śmietanę przechowywane we wiadrze spuszczonym do studni, owoce i warzywa ułożone w skrzynkach w ziemiance obok domu.
Strych bywał miejscem suszenia ziół, pierza, grzybów i orzechów.

W piwniczce pod podłogą moja babcia przechowywała ziemniaki, węgiel i przetwory w słoikach, pierniki leżakowały w walizce pod łóżkiem.
Funkcję chłodziarki pełniła wnęka pod parapetem okiennym.

Najbardziej znanym chyba sposobem przechowywania żywności było kiszenie w beczkach i wekowanie. Pamiętam mięsa i wędliny zamykane w słojach, smalec, kaszankę i solone jelita do produkcji własnej kiełbasy czy salcesonu.

Tak mi się zebrało na wspominki w tym temacie, gdyż podczas zwiedzania pałacu w Lubostroniu natrafiliśmy na ciekawostkę w postaci tamtejszych piwnic i kredensu do przechowywania rodzinnych sreber i porcelany.
Na pierwszym zdjęciu widoczny pałac w całej okazałości od strony podjazdu, na drugim budynek służbowy, gdzie i kuchnia pałacowa była, by do pokoi państwa zapachy kuchenne nie docierały.
Nawet drogi poruszania się służby tak zaprojektowano, by nie krzyżowały się ze schodami czy korytarzami, po których gospodarze i goście przechadzali się.
Piwnice mają kilka poziomów, z wyższego korytarz prowadzi do kredensu właśnie, gdzie przechowywano rodowe srebra i porcelanę.
Prawda, że zacny kredens? Ileż tu się mieściło zastawy i utensyliów wszelakich, a klucze do tych skarbów dzierżył pewnie jakiś major domus...

Nieco głębiej prawdopodobnie pomieszczenia dla przechowywania innych przedmiotów czy przetworów. Na tym poziomie odnaleziono podkop, który prawdopodobnie miał połączyć pałac z budynkiem służbowym, ale budowniczowie napotkali litą skałę i tunel zasypano.
Jeszcze niżej, krętymi schodami schodzimy do piwniczki z winem i mocnymi trunkami.
Najnizsza piwniczka ma podobno specjalna podłogę do utrzymywania mikroklimatu dla najcenniejszych win.
Na niektórych półkach zauważyliśmy atrapy alkoholi lub puste butelki po musujących winach typu Sowietskoje igristoje - po prostu zwiedzającym wnęki na wino kojarzyły się bardziej z miejscami na urny z prochami, więc umieszczono w nich butelki, by dać wyobrażenie właściwego przeznaczenia pomieszczeń.
Sadząc po wielkości piwnic oraz ilości pomieszczeń przeznaczonych do przechowywania wina, pałac musiał być bogato zaopatrzony, co nie dziwi, gdyż w okolicy znajdowały się lasy, pola i sady należące do właścicieli, a nawet stawy rybne, domek myśliwski oraz dom ogrodnika.

Współcześnie, coraz rzadziej chyba robimy zapasy na zimę, bo często okazuje się, że koszt utrzymania zamrażarek czy chłodziarek w piwnicach bywa większy, niż kupowanie świeżych produktów na bieżąco, nie mówiąc o wekowaniu oraz inwestowaniu w produkty i naczynia do konserwowania żywności.

My na przykład kisimy tylko ogórki, zresztą nie mamy działki ani ogrodu, a owoce i warzywa na przetwory bywają bardzo drogie...

84 komentarze:

  1. Niesamowity ten pałac, z takimi podziemiami.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wokół jest spory park, widzieliśmy nowe nasadzenia, bo po wichurach wiele drzew padło...

      Usuń
  2. To były czasy!
    W ubiegłe wakacje zwiedzałam m.in. Zamek Czocha i tam właśnie sa podobne pomieszczenia podziemne(większość jeszcze okrytych tajemnicą i nie udostępnionych zwiedzającym)ale... niesamowicie prosto i skutecznie sobie radzono w czasach bez lodówek. Lubię wiekowe budowle z ich niezwykłymi historiami...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zamek Czocha zrobił i na nas wielkie wrażenie, jeden z najciekawszych w Polsce:-)

      Usuń
  3. kupne łatwiejsze, ale własne smaczniejsze.

    OdpowiedzUsuń
  4. Takiego pokoju - lodówki, jaki miała moja babcia - nie miał nikt :) W kuchni paliło się w piecu, a jak otworzyło się drzwi do pokoju, to z ust para leciała ;) Tam też przechowywała żywność, a jak się tam spało... w dodatku pod puchowymi pierzynami ;)A od Twoich zdjęć Asiu też się robi przyjemnie chłodno...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takich piwnicach zawsze jest chłodno, jak w jaskiniach:-)

      Usuń
  5. Z racji wykonywanego kiedyś zawodu, piwnice nie robią na mnie wrażenia ;) Niemniej, gdy kupiłem domek na wsi, tam była obok domu ziemianka (sam dom nie był podpiwniczony). Szybko ją zasypałem, bo w niej unosił się mało zachęcający zapach stęchlizny. W domku wydzieliłem spiżarkę, ale ona służyła tylko do przechowywania wina domowej roboty i różnych nalewek ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O, to też świetne zapasy, wiadomo - nalewka dla zdrowotności!

      Usuń
  6. Podziemia fantastyczne a miejsca na butelki faktycznie budzą skojarzenie z urnami.
    Ja już zrezygnowałam z robienia przetworów - poza pomidorami, które "schodzą" w ogromnych ilościach. Wszystko inne- śladowo i głównie po to , by nie wyrzucić, jeśli się czegoś kupiło trochę za dużo i nie zjadło w całości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zrobiłam kiedyś dżem z moreli, porzeczki i jeżyny zamroziłam, ale zamierzam wszystko kisić, podobno kiszonki zdrowe są!

      Usuń
  7. Z powodu Covidu po raz pierwszy zrobiłam jakieś zapasy i bardzo mi się to spodobało. Kiedy nadeszły trudniejsze czasy :) nie mam przymusu biegania po sklepach.
    W dawnym mieszkaniu miałam przy kuchni "służbówkę", teraz też mam pomieszczenie gospodarcze. To są miejsca nie do przecenienia.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja właśnie nie mam, jest wprawdzie piwnica, tam trzymamy słoiki i rowery, ale taką spiżarnię przy kuchni chciałabym...

      Usuń
  8. Planując dom w pierwszej kolejności ustalałam kwestię dużej łazienki, potem garderoby, a potem spiżarni. I mam takową, bardzo to sobie chwalę. W dodatku jest sprytnie ukryta, i jak ktoś nie wie, to nie znajdzie, chociaż wejście wprost z kuchni:). A piwniczka na wino, taka ziemna, zewnętrzna, lezy w marzeniach mego męża. Kto to wie...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W Lubostroniu jest nawet specjalne pomieszczenie, w najniższej piwnicy ze specjalną podłogą i mikroklimatem dla szlachetnych trunków.
      Taką piwniczkę zaopatrzyć to ho, ho!

      Usuń
  9. Jest nam dobrze, a nawet bardzo, pod śmietnikiem stoją już dwie!

    OdpowiedzUsuń
  10. U nas była spiżarka, a u ciotek na wsi piwniczka, wiadomo. A wekowania nienawidzę, bo musiałam pomagać, np. przy mieszaniu powideł i w swoim dorosłym zyciu nie splamiłam się jednym nawet wekiem:( Mąż, owszem, robi ogórki i pomidory, pychotka:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamiętam wekowanie i gotowanie w kotle weków w największe upały...obiecałam sobie nie robić takich rzeczy!

      Usuń
  11. Masz rację, jeśli podliczymy koszty (w tym czas), to przetwory wydają się być właściwe dla pasjonatów. Chociaż na pewno własnoręczna produkcja kojarzy się z lepszym smakiem :-) Za czasów mego wczesnego dzieciństwa, też nie było w domu lodówki i zamrażarki. Do dzisiaj pamiętam przetwory mięsne ze słoika, a słoninę i kości na zupę to po prostu się soliło i przechowywało w drewnianych skrzyniach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Paradoks polega na tym, że gdy jest czas na przetwory, to jest upał lub urlopu szkoda lub owoce za drogie...

      Usuń
  12. Jeżeli ostatnie zdjęcie przedstawia wnęki na wino, to mnie kojarzą się ona raczej ze średniowiecznymi gołębnikami budowanymi w klasztorach irlandzkich. Szkoda, że kredens jest pusty. Gdy się przechadzamy po brytyjskich rezydencjach możnowładców zbudowanych na terenie Irlandii, to właśnie zawartość kredensów i ogrody uświadamiają mi, jak niewyobrażalnie bogaci musieli być właściciele. Każda zastawa warta więcej niż mój samochód, a to przecież ledwie to, co postanowiono udostępnić zwiedzającym. Z ogrodami sprawa się zaś ma tak, że gdy wyobrażę sobie ile pracy kosztuje wypielęgnowanie czegoś takiego - i to na tak wielkim obszarze, to od razu się zastanawiam, ile trzeba zapłacić ogrodnikom, nie mówiąc już o sadzonkach i sprzęcie. I tylko żal, że w polskich rezydencjach magnackich i ziemiańskich, których ocalało bardzo dużo, nieporównywalnie więcej niż w Irlandii, sprzęt został rozkradziony, a w najlepszym wypadku, przeniesiony do największych muzeów kraju, pozostawiając w oryginalnych miejscach puste przestrzenie.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No niestety, w czasie wojny wiele z wyposażenia polskich zamków i pałaców skradziono, jak nie hitlerowcy, to Rosjanie, reszta w muzeach w salach wystawowych. Ale zdarza się nam podziwiać i zastawy, powozy, wyposażenie pokoi służby.
      Pod tym względem lepiej jest na Słowacji, tam nawet aranżuje się scenki z życia szlachty lub mini koncerty...
      Parki i ogrody , jak piszesz tez wymagają wiele zachodu i funduszy, ale to się chyba poprawia.

      Usuń
  13. Ciekawy temat. Co do robienia przetworów to coraz mniej ich robię. Bo nie chcę robić aby tylko mieć lecz to co smakuje nam czy dzieciom,które czasami chcą coś zabrać .W naszej Dukli też są stare piwnice ,gdzie dawno temu przechowywane były beczki z winem .Zresztą mieszkam przy Trakcie Węgierskim , tędy biegł szlak winowy.A podobne piwnice zwiedzałam też w Rzeszowie oraz Przemyślu.Szczególnie gdy na zewnątrz upał tam zupełnie inna "aura".

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zgodnie z nazwą Trakt Węgierski rozbudza wyobraźnię:-)
      Może ja z kolei zacznę robić, gdy pojawia się wnuki?
      W takich piwnicach można się schłodzić:-)

      Usuń
  14. Tradycje robienia przetworów w dobie supermarketów ze wszystkim, powoli chyba zanikają. A szkoda bo to wiedza bardzo potrzebna w dzisiejszym niepewnym świecie. Zapełnić te zamkowe piwnice produktami ... trzeba było nieźle się narobić. Za to w zimie można było ucztować.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To nawet wiedza tajemna, u mnie nie wszystko się udawało, gdy robiłam przetwory, trzeba mieć sposoby lub serce do tego...

      Usuń
  15. W moim rodzinnym domu była piwnica, w której mama trzymała przetwory, ziemniaki i inne warzywa. W kącie piwnicy stały dwie wielkie beczki, jednak z ogórkami, druga z kiszoną kapustą. Na strychu było mnóstwo klamotów, ale w jednej jego części były półki, na których były poukładane jabłka, gruszki i orzechy na zimę. Mama robiła dużo różnych przetworów, ale mięso zawsze było kupowane na bieżąco. Ja nie pamiętam czasów bez lodówki. Teraz wielka lodówka z zamrażarką załatwia problem przechowywania żywności na bieżące potrzeby. I tak jest wygodniej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nam pierwszą lodówkę kupił brat mamy, który przyjechał z Australii, bo nie miał jak piwa z Pewexu chłodzić...

      Usuń
  16. Ja mam dobrą piwnicę,ziemniaki na zimę jest gdzie trzymać.
    Lubię takie kręte i ciemne pomieszczenia,kryjące może jakieś tajemnice.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ziemniaki i cebulę mieliśmy kiedyś w piwnicy, ale teraz za ciepło tam, zimy coraz łagodniejsze...

      Usuń
  17. Taka ciekawostka, w rodzinnym domu mojego ojca wejście do piwniczki było malutkie przy samej ziemi, trzeba było wchodzić przez nie na czworaka.
    Masło przechowywane w studni też pamiętam.
    Z dzieciństwa pamiętam także wozaków rozwożących lód do chłodni wyrąbany w rzece.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wozaków nie pamiętam, ale piwniczki chyba były niemal wszędzie:-)

      Usuń
  18. Zachorowałam na lodówkę, która... nie zmieści się nam do kuchni, bo za duża... Musiałabym wystawić ja do przedpokoju :) Aż żałuję, że w bloku nie ma szans na spiżarkę... A opcja "coś za coś", czyli kosztem np. pokoju, mnie nie urządza. W piwnicy zaś strach trzymać cokolwiek.
    Buziaki!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Amerykańskie lodówki to mają rozmiary!
      Chyba żywność u nich tania, by te gabaryty zapełnić, ale kto to zjada?

      Usuń
  19. My trzymamy kiszone ogórki, dżemy i kompoty w chlewiku. Jest chłodno bo przy ziemi. Piwnicę kiedyś mieliśmy, ale tata zasypał ze bo zrobił mi własny pokój.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektóre piwniczki bywały zalewane po ulewach...

      Usuń
  20. uwielbiam takie miejsca i tan chłód gdy się wchodzi do piwniczki

    OdpowiedzUsuń
  21. Znam ja tego typu winnice i nie pomyliłabym się w ocenie.
    Przetworów nigdy nie robiłam, nie interesuje mnie to. Za to zrobiłam w tym roku pierwszą własną herbatę z ziół wyhodowanych w doniczce.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A jaka to mieszanka?

      Usuń
    2. Na razie sama jasnota żółta, ale bodziszek już się wysuszył i mogę skruszyć i dodać. To są te ziółka, o których opowiadałam kiedyś na blogu, "złapane" zupełnie przypadkowo, wyrosły w donicy, a potem zaczęłam szukać co to za gatunki i okazało się że mam lek dla siebie na bóle menstruacyjne.
      Od przyszłej wiosny chcę bardziej świadomie się za to zabrać i dysponując kawałkiem gruntu, chcę mieć też inne zioła na różne wyroby. Rozważam też kur ziołolecznictwa, bo bądźmy szczere, z internetu nie pobierze się potrzebnej wiedzy a i łatwo o jakiś błąd.

      Usuń
    3. To ambitnie bardzo, w razie czego poproszę Ciebie o radę:-)

      Usuń
  22. Pamiętam na wsiach brak lodówek, a nie mam 100 lat ;)
    A moi rodzice to już w ogóle pamiętają takie dzieje dokładnie (i z sentymentem to wspominają) i też nie mają 100 lat ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. U mnie w domu rodzinnym lodówka pojawiła się dopiero w 1972 roku...a nie mieszkałam na wsi.

      Usuń
  23. U mojej cioci, co wiem od taty, przed wojną rąbano lód z rzeki i przenoszono do głębokiej piwnicy, która pełniła rolę lodówki. U babci latem spuszczało się do studni produkty żywnościowe. Było też pomieszczenie zwane komorą, gdzie podczas największych upałów panował chłód. Stały tam słoiki z przetworami, zimą jabłka i ziemniaki, włoszczyzna przesypana piaskiem. Tak mi się przypomniało i znów wróciłam wspomnieniami do Tenczynka...anka

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Faktycznie, pamiętam kopce z piasku z warzywami, mój teść tak robił na działce...

      Usuń
  24. Moi rodzice mieli niewielką spiżarenkę, na drzwiach której wisiał piękny zabytkowy młynek do mielenia pieprzu. Była to pozostałość po Niemcach.
    Były też dwie piwnice, jedna na węgiel, druga na ziemniaki i beczki z kapustą oraz ogórkami.
    Kiedyś piwnica, jak sama nazwa wskazuje, służyła do przechowywania piwa, a to, co teraz nazywamy piwnicą, nazywano sklepem od mocnego sklepienia.
    Nasza obecna piwnica jest wielkości szafy trzydrzwiowej i mieści się w niej jedynie rower mojego męża.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, moje babcie używały nazwy sklep, a ja nie rozumiałam wtedy dlaczego...

      Usuń
  25. Ciekawy post Asiu. Moja babcia trzymała wszelkie przetwory w piwnicy takiej zwykłej w bloku. Najbardziej mi smakowały czereśnie w kompocie i konfitury truskawkowe. Ogórki też robiła z moja pomoca.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś wekowano wszystko, nawet zapomniane dziś mirabelki czy morwę...moi rodzice wekowali malutkie jabłuszka w całości, uwielbiałam je...

      Usuń
  26. U nas w domu owoce utrwalało się cukrem w dużych szklanych słojach.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Moja ciocia tak robiła, a wujek nastawiał wino:-)

      Usuń
  27. Lubię takie piwniczki, mają klimat.

    OdpowiedzUsuń
  28. W dzieciństwie studnia robiła za lodówkę, mięso w soli lub suszyło się np. szynkę, ależ to był smak.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiele przetworów z mięsa robiło się samodzielnie lub zlecało znajomemu rzeźnikowi:-)

      Usuń
  29. Na leśniczówce- patrz jak to brzmi dumnie:):):)- wszystko to, co opisujesz na początku posta było. I przetwory i świniobicia, i kiszenie ogórków oraz kapusty w beczkach dębowych i paskudna piwnica w wieloma pomieszczeniami na to wszystko. Najgorsza była zimna, wilgotna, na ziemniaki, gdzie i żaby zimowały. Często zdarzało się, że do wiaderka wrzucało się zahibernowaną' ropuchę... brrrrr... I wino mama też w dymionach trzymała. A w spiżarce stały na regałach słoiki i buncloki (takie gliniane garnki) ze smalcem, oraz wirówka do odwirowywania śmietany z mleka.
    Piękny ten pałac i pewnie majętni państwo go zasiedlali. Znowu coś interesującego pokazałaś:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właścicielami byli Skórzewscy, a ten pałac traktowali jako siedzibę letnia:-)
      Taka leśniczówka bardziej mnie ciekawi, niż pałac:-)

      Usuń
  30. Faktycznie w obecnych czasach coraz rzadziej robi się zapasy na zimę,
    ale ogórki kiszone też konserwuję :D Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  31. Witaj, Jotko.

    Piwnice rzeczywiście imponujące, kredensik też niczego sobie:)
    Ja robię jeszcze co nieco, ale w mniejszej ilości niż kiedyś.
    Właściwie nie musiałabym, ale lubię pokucharzyć przetworowo:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy twierdzą, że to odstresowujące zajęcie:-)

      Usuń
  32. Całkiem ciekawe piwniczki zwiedzaliście Asiu :-))

    A jeśli chodzi o mnie to już nie robię ządnych przetworów - po prostu mi się nie chce.
    :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Mi też się nie chce, dlatego tylko ogórki kisimy:-)

      Usuń
  33. My mamy ogródek, więc zawsze robię trochę przetworów. A moim marzeniem jest spiżarnia. Póki co nie za bardzo mam gdzie ją urządzić.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Spiżarnia tez by mi się przydała, nawet po to, by ciągle na zakupy nie chodzić.

      Usuń
  34. Przechowywanie w ziemiankach to i ja jeszcze pamiętam.
    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  35. Zacne te piwnice na wino i ten wielki kredens na naczynia. W bogatym zamku musiało być tego wiele, wtedy też nie było supermarketów, więc lepiej było mieć wszystko zgromadzone i chronione pod własnym dachem.
    Ja nie kiszę nawet ogórków, mimo że ciągle sobie to obiecuję...
    Mimo wszystko wolę kupować wszystko świeże.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My tylko ogórki, bo te kupne jakieś takie nie bardzo...

      Usuń
  36. Świetny tekst i, jak zwykle poparty dokumentacją graficzną.
    Co do tych piwniczek, to może nie uwierzysz, ale my w swoim rodzinnym, dobrzelińskim, "bliskofabrycznym" domu mieliśmy w jednym z pokoi spiżarnię wysoką na jakieś metr osiemdziesiąt, dzielona na pół, głęboką na jakieś 40 centymetrów. W niej to moja babcia przechowywała: u dołu część dżemów, konfitur i tym podobnych lub nie słoiczków z różnoraką żywnością; u góry zaś ciasta wszelakie. U nas za moich dziecięcych czasów wypieki mojej babci leżały w tej spiżarni od Świąt Bożego Narodzenia do początku marca i ilości circa 35-40 "blach". Wyobraź sobie, że nie popsuł się żaden wypiek, aczkolwiek spożywano te słodkości w kolejności: makowce, serniki, baby i dopiero później mazurki i pierniki. Nie wiem czemu przypisać fakt, iż przez bite dwa miesiące ciasto się nie popsuło, przecież babcia nie stosowała tak rozpowszechnionych dzisiaj konserwantów.
    A prawdziwą, dwukomorową piwnicę też mieliśmy. Tu składowano ziemniaki, jabłka, warzywa słoje z przetworami, a w drugiej komorze węgiel i drzewo do rozpałki. Od czasu śmierci babci... dawno to było... nasze spiżarnia i piwnica podupadały stopniowo na zdrowiu, a moja mama nie mogła po latach przeboleć tego, że mając na wyciągnięcie ręki taką znamienitą kucharkę jak teściowa, niewiele się od niej nauczyła.......

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie dlatego, że nie stosowała konserwantów sztucznych, ale na pewno prawdziwe, z natury, tak jak moja, tłuszcz tylko gęsi i nie wiem co tam jeszcze.
      Niektóre tajemnice babcie zabrały ze sobą, niestety...

      Usuń
  37. My też niczego nie przechowujemy, nie przetwarzamy, bo już nie ma sensu ale taka piwniczka na wino byłaby fajna :D
    Swoją drogą ciekawe miejsce, w zamkach i pałacach uwielbiam zwiedzać piwnice :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Widzę, że wielu z nas te piwniczki na wino interesują:-)

      Usuń