Jak to człowiek czasami przypadkiem natknie się na ciekawe informacje i to tylko oglądając telewizję regionalną, w trakcie smażenia naleśników ;-)
Rukola to popularne zielsko dodawane do wszystkiego, najczęściej do sałatek i pizzy.
Kiedyś nie przepadałam, bo wydawała mi się gorzkawa, teraz uwielbiam!
Warto ją jeść, bo zawiera sporo witamin z grupy B, a porcja 100 gramów pokrywa zapotrzebowanie organizmu na witaminę K i połowę zapotrzebowania na wit. A
Ponadto uważana była przez starożytnych za afrodyzjak.
Lubi rosnąc w półcieniu, bo w pełnym słońcu staje się gorzka...
Technologia już dawno zadomowiła się w sadach i to do tego stopnia, że obecnie mierzy się nie tylko przyrost pnia i gałęzi jabłoni, ale także przyrost pojedynczych owoców.
Porządny sad zaopatrzony jest we własną stację meteo oraz system podlewania kropelkowego.
Rośliny obce często maja lepsza tolerancje na niekorzystne warunki siedliskowe oraz wydzielają związki hamujące kiełkowanie i wzrost roślin ze swego otoczenia.
Do obcych gatunków inwazyjnych zalicza się dąb czerwony, bożodrzew, czeremchę amerykańską, nawłoć kanadyjską oraz rdestowce. Na zdjęciu niecierpek himalajski , zagrożenie dla naszych lasów wilgotnych, gdyż wytwarza ok. 4000 nasion, które bardzo szybko kiełkują...
Okazuje się, że kleszcze aktywne są teraz niemal cały rok, bo już w styczniu odnotowano ich obecność na łąkach i polach. powodem są podobno ciepłe zimy i wzrost populacji dużych żywicieli w lasach
( łosi, saren, danieli, jeleni). Kilkadziesiąt lat temu kleszcze prawie nie występowały na zachód od Wisły, a obecnie kleszcze łąkowe występują w całej Polsce, a ograniczenie ich aktywności może spowodować jedynie długotrwała susza.
Czapliniec to siedlisko ptaków, które budują gniazda na wysokich drzewach. Lubię widok czapli i żurawi , ale trudno im zrobić zdjęcia, bo są bardzo płochliwe. Samce czapli bywają wierne sezonowo, jednego roku budują gniazdo dla samicy, a już w następnym mogą szukać innej, być może z lepszymi genami. Samicy nie wolno zaglądać nawet do gniazda przed jego ukończeniem, bo może się to skończyć niezłą awanturą. Podobno populacja czapli rośnie, a groziło im wyginiecie, gdyż w XVII i XVIII wieku urządzano na nie częste polowania.
Jeśli dysponujesz wolnym czasem i zamiłowaniem do obserwowania przyrody, możesz zgłosić się do Biebrzańskiego Parku Narodowego i zostać wolontariuszem - strażnikiem sasanki!
Te piękne kwiatki są pod całkowitą ochroną i wymagają pilnowania oraz akcji uświadamiających dla ewentualnych turystów, którzy chcieliby je zerwać i podziwiać w domu. Wolontariusz może skorzystać z noclegów proponowanych przez zarząd parku lub zorganizowanego we własnym zakresie.
Strażnik sasanki - jak to romantycznie brzmi!
Wiosna to dobry moment do zaopatrzenia się w życiodajne zawiązki liści. Są podobno rezerwuarem niesamowitej siły witalnej, ożywczej energii i składników mineralnych. Warto na spacerze zerwać trochę pąków liściowych i wrzucać do sałatki lub koktajlu. Mogą to być pąki brzozy, orzecha włoskiego, sosny, topoli, ale także popularnych krzewów. Gemmoterapia - to gałąź fitoterapii czyli leczenia roślinami.
Udanych kontaktów z przyrodą, kochani!
(grafika: pixabay.com)
Więc tak - są dwie sałaty, obie na R i nigdy nie pamiętam, która jest która, a jednej z nich też nie lubimy, możliwe więc, że właśnie rukoli, skoro jest gorzka 😁
OdpowiedzUsuńKleszczy się boję okrutnie, więc choćby z tego powodu (pomijając odległość) nie mogę zostać strażnikiem sasanek!
W ogóle przez te kleszcze przyroda stała się dla mnie groźna i najchętniej podziwiałabym ją tylko na fotografiach albo filmach. To dość okropne, prawda?
Ta na obrazku to rukola, roszponka ma okrągłe listki w kępkach.
UsuńNam kiedyś kleszcze spadały z drzew na ramiona, na jasnych koszulkach na szczęście były widoczne!
Rukola i Roszponka [czemu z dużej litery, nie wiem?] a może dlatego, że bardzo je lubię :)
OdpowiedzUsuńMieszkam na wsi od urodzenia i nikt nigdy nie słyszał, ani nie widział kleszcza. Aż do czasu...
Miłego dnia!
Ja wyciągałam kiedyś mężowi z nogi, na szczęście kleszcz nie był zarażony...
UsuńMiałam ich już wiele, niestety, jak dotąd też wszystkie widać czyste. Ostatni koszmar z 2014 roku, to chyba byłyby już objawy :)
UsuńAle borelioza zdarza się stosunkowo często, niestety...
Usuń"Samce czapli bywają wierne sezonowo". Znaczy, stają się bardziej ludzkie ;) A może to my czaplejemy?
OdpowiedzUsuńTo, co ostatnio naprawdę mnie zdenerwowało, to wypowiedź jakiejś ekolożki (?) że musimy się przyzwyczaić do obecności dzików w mieście. Lochy rodzą coraz większe mioty i to bez 500+ i niedługo dziki wyprą nas do lasu. To nie są milusie zwierzaczki, potrafią zaatakować zupełnie bez powodu, nie niepokojone.
Nie chciałabym spotkać dzika w parku, ale faktem jest, że zabieramy dzikim zwierzętom ich naturalne środowisko, ograniczamy terytorium, więc przychodzą do miast i wsi na gotowe...
UsuńJotko, ja to wszystko wiem, tyle, że to nie zmienia sytuacji ludzi w miastach opanowanych przez dziki.
UsuńJuż kilka razy czytałam że dziki coraz szybciej się rozmnażają.
UsuńPrzybywa też większej zwierzyny, stąd spora ilość kleszczy...
UsuńLubie salaty, jadam rukole gdy w nich jest. Traktuje jako dodatek, zrodlo witamin - nidy w zyciu nie moglabym zostac wegetarianka i zyc wylacznie na nich. Przy tym balabym sie zjesc cos zebranego w lesie lub na lace, oprocz jagod czy grzybow.
OdpowiedzUsuńDodam swoja ciekawostke - w USA nie znaja szczawiu! Istnieje, rosnie ale uwazany jest za chwast i nikomu nie przyjdzie do glowy zebrac i zrobic z niego zupe. Gdy chcialam miec wlasny w ogrodku nasiona kupilam online, teraz kupuje w sloikach gdy mam okazje byc w polskich sklepach. A tymczasem moj ziec sprobowal zupe szczawiowa i zakochal sie niej, musze mu zawsze gotowac gdy sie spotykamy. Podobnie bylo z burakami - zna w postaci salatowej i nigdy nie przypuszczal ze mozna z nich zrobic smaczna zupe.
Och, przypomniałaś mi smak zupy szczawiowej, dawno nie jadłam, a lubię z jajkiem:-)
UsuńWydaje mi się, że płochliwość niektórych ptaków zależy od miejsca w którym żyją, albowiem czaple wrocławskie płochliwe nie są, przynajmniej te które bytują w ruchliwych częściach miasta. Czapli w naszym mieście jest mrowie, a najdziwniejszy czapliniec założyły one kilka lat temu na wysokachnych sosnach, w bezpośrednim sąsiedztwie Pawilonu Czterech Kopuł i Hali Stulecia, czyli miejscach uczęszczanych przez tysiące turystów. Czaple z tego czaplińca, żerują sobie na cieku wodnym w sąsiedztwie Ogrodu Japońskiego i zupełnie nie przejmują się ludzkimi tłumami na alejkach.
OdpowiedzUsuńJa w Parku Wschodnim nachalnie fotografowałam taką jedną czapelkę to zaczęła pyskować aby mnie przegonić. Na zdjęciach mam zarejestrowane jej ruchy dziobem i językiem ;)
Czaplę żerującą w fosie miejskiej czyli w samym centrum miasta też widziałam :)
Możliwe, u nas się ich nie widuje, raz tylko widziałam nad rzeką i jeziorem, ale pojedyncze sztuki, za to widujemy żurawie na polach i mnóstwo żerujących gęsi, praktycznie cały rok:-)
UsuńKlik dobry:)
OdpowiedzUsuńChętnie zostałabym strażnikiem sasanki.
Pozdrawiam serdecznie.
Wystarczy się zgłosić:-)
UsuńRukolę na działce kilka razy hodowałam i nie myślałam że może mieć takie potężne korzenie, na balkonie też miałam.Gdybym była dobrą zielarką to wszystkie chwasty byśmy jedli bo prawie wszystko jadalne.Jako strażnik sasanki to się melduje, stołeczek,kawa, dziergadlo i książka i cóż trzeba więcej.Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńZ tym stołeczkiem i dzierganiem to super pomysł, a w niepogodę namiocik:-)
UsuńNie znam się na ziołolecznictwie, a szkoda...
Rodzinka kleszczy ładnie prezentuje się na palcu, ale jakoś nie mam ochoty zostać żywicielem. Za to chętnie popilnowałbym sasanek. Szkoda, że nie mogę się rozdwoić - posadziłem czosnek i muszę pilnować czosnku...
OdpowiedzUsuńCzosnek ważna rzecz, kwiatów jest wiele, a czosnek dla odporności musowo jeść!
UsuńMnie już trochę tęskno do tego kontaktu z przyroda.
OdpowiedzUsuńNa razie docieram tylko do najbliższego sklepu i z powrotem.
Kleszcze!
Zapomniałam,że
Muszę kupić dla Piesola obrożę przeciw kleszczom.
A dla ludzi jest cos przeciw kleszczom? chyba cos w spraju?
UsuńNie wiem nawet.
UsuńKiedyś użyłam trzy środki na komary.
I tak mnie pogryzły.
Pewnie masz słodką krew:-)
Usuńsą środki na kleszcze dla ludzi, ale nie działają tak, jak te dla kotów, czy psów, człowiek nie ma takiej sierści, często się myje i zmienia ubranie, więc siłą rzeczy ich ewentualna skuteczność trwa o wiele krócej, więc częściej trzeba się psiukać, aczkolwiek bez furii, wystarczy tuż przed ewentualną wycieczką w tereny zielone, ale idąc na miasto nie ma to żadnego sensu...
Usuńp.jzns :)
Niektóre osoby jakby przyciągają wszelkie owady, nie wiadomo, może ktoś zbadał to zjawisko...
Usuńw necie jest nawet sporo na te tematy, ale jakiś czas temu postanowiłem nic za nikogo nie robić :)
UsuńI słusznie, zainteresowani znajda sami:-)
UsuńLas często odwiedzamy, na razie mieliśmy szczęście!
OdpowiedzUsuńNamiętnie zbieram wszystko czym Matka Natura nas obdarza...Za kilka dni się zacznie !! Forsycja już się złoci...;o) Potem to już pójdzie lawinowo...;o)
OdpowiedzUsuńJako Opiekunka myszkującego w chaszczach "sierściucha" kleszcze mam w repertuarze nieustannie...I nie ma na nie niezawodnego środka...;o) Nawet psisko już przywykło do "kleszczowych rytuałów"...;o)
Mnie omijają bo nie ma czego wysysać...;o)
Odpukać, mnie też omijają, choć kiedyś na szlaku z drzew leciały, to otrzepaliśmy intruzów!
UsuńZjem rukolę, ale żeby ona mi jakoś super smakowała to niekoniecznie. Niemniej jak zielone to zazwyczaj zdrowe. Znam jeden dąb czerwony na mojej trasie do pracy i dla mnie jest zachwycający. Nawet nie wiedziałam, że jest szkodliwy. Strażnik sasanki z nazwy brzmi fajnie, w praktyce już na pewno nie. ;)
OdpowiedzUsuńOj to nie dąb, to klon. Pomyliłam się. Dębu chyba nie spotkałam czerwonego.
UsuńCzerwone klony bardzo mi się podobają:-)
UsuńTaki strażnik w ładną pogodę to jeszcze, ale gdy deszczowo i zimno?
z wolnym czasem to mam problem, ale wolontariat w Parku może w nocy? :D
OdpowiedzUsuńW nocy to straszno, zresztą wtedy turyści śpią, a tu trzeba edukować...
UsuńDla mnie największym odkryciem z Twojego wpisu i komentarzy pod nim jest to, że spora część Polaków dopiero teraz poznaje kleszcze O_o. Podczas gdy ja sama z dzieciństwa pamiętam, że chaszcze i kleszcze to rzeczy nierozerwalne. Po każdym powrocie z grzybobrania oglądaliśmy jeden drugiego w poszukiwaniu tych malych drani albo znajdowaliśmy je za kilka dni przyssane. A psy i koty każdego lata przynosiły dziesiątki tych spasionych obrzydliwców na swojej skórze. Tyle że choroby odkleszczowe nie były dawniej u nas znane za bardzo. Kleszcze zasadniczo bardzo mnie lubią (bez wzajemności) i tu w Belgii co roku jakiegoś przyniosę, głównie z włąsnego ogródka. Nawet chemia ich nie powstrzymała (bo komary na przykład mnie nie żarły podczas chemioterapii, nawet nie siadały) i raz na sutku ostatniego cycka miałam tę wątpliwą ozdóbkę niczym piercing haha. Czaple mnie wkurzają. Bedzie ci to stać koło drogi i 10 razy możesz przejechać w te i wewte na rowerze, a ta ani drgnie, ale spróbuj tylko zwolnić, a już jej nie ma. Koło domu czasem siedzi na drzewie albo na dachu koło sąsiadowego stawka, ale gdy tylko po aparat pójdziemy, odlatuje zaraza przebrzydła. Mam jednak parę zdjęć czapli.
OdpowiedzUsuńA właśnie nie tyle nie znałam kleszczy, bo nasze psy miewały, ale żeby jadły ludzi? nie zdarzyło mi się, mąż miał może raz w życiu na nodze. Spotykam się często z doniesieniami o boreliozie, nie tylko u leśników...to chyba zależy od regionu.
UsuńNajciekawsze dla mnie jest to , że można zerwać garść pąków liściowych i dodać je do posiłku. Nie wiedziałam o tym, choć wiem , że można młode listki brzozy lub porzeczki zebrać na herbatę.
OdpowiedzUsuńByć strażnikiem sasanki - to brzmi dumnie !
Dziś widziałam pana, który spuszczał sok z brzozy, ale nie wiem czy robił to poprawnie...
UsuńKleszcze straciły wroga biologicznego jakim są kuropatwy, przepiórki i bażanty. Te ptaki skutecznie rozprawiały się z kleszczami, które znajdują się na trawach i raczej na obrzeżach lasu niż w lesie kleszcza się łapie.
OdpowiedzUsuńPaczki jako jedzenie brzmi ciekawie, nie będę ich obrywała, wolę zielone liście:) Natomiast na rukolę się skuszę:)
Teraz nawet w parkach jest mnóstwo kleszczy!
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńInwazyjne gatunki to rzeczywiście problem, zwłaszcza te toksyczne. O kleszczach nawet pisać mi się nie chce, za to idea Strażnika - piękna:) Przydałoby się objąć taką opieką i inne chronione gatunki.
Tobie też maksimum przyjemności w plenerze:)
Pozdrawiam:)
Masz rację, jest wiele gatunków do pilnowania!
UsuńPrzydałoby się także upilnować śmieciarzy!
Wolę rukolę od sałaty. Łatwiej przejrzeć listki i zobaczyć czy nie schował się jakiś robaczek.
OdpowiedzUsuńGatunków inwazyjnych u nas coraz więcej i czy chcemy, czy nie, czas się przyzwyczaić.
Ja rukolę polubiłam dzięki pizzy, tak mi najbardziej smakuje:-)
UsuńU Ciebie jak zwykle uczę się, chociaz wydawało mi się, że z przyrodą jestem za pan brat. A rukolę już posiałam w doniczce, listki dodaję do kanapek.
OdpowiedzUsuńZasyłam serdeczności
Ja nigdy nie próbowałam, jedynie szczypiorek i rzeżuchę hodowałam w donicy.
UsuńStrażnik sasanki brzmi cudnie i dumnie, zdecydowanie lepiej niż strażnik miejski. Myślę, że lasom najbardziej zagraża obcy gatunek jakim jest człowiek, chroniąc sasankę możemy się chociaż trochę przyrodzie zrewanżować.
OdpowiedzUsuńRukolę uwielbiam, najpyszniejsza jest w sałatce i na grzance z serem brie i miodowym sosem balsamicznym.
Tak, lasom zagraża człowiek w wielu sytuacjach, a ostatnio pazerna władza, zero szacunku dla przyrody!
UsuńJak sądzisz, czy uda się wyhodować rukoli w pojemniku, czy doniczce na balkonie?
OdpowiedzUsuńUltra napisała, że ma w doniczce i skubie sobie po listeczku:-)
UsuńWłaśnie byłam ostatnio w ogrodzie botanicznym, ale wybiorę się tam jeszcze jak więcej kwiatów i drzew się rozwinie. Oj te kleszcze koszmarne, aż mnie wzdryga jak pomyślę ile zła czynią nam i zwierzakom. Małe paskudy brrrr.
OdpowiedzUsuńPrzytulaski Jotko
Kasinyswiat i Kasinezbiki
My tez zamierzamy odwiedzić znane miejsca, gdzie przyroda szaleje:-) naładujmy baterie, Kasiu:-)
UsuńZachęcają mnie te zawiązki liści. Ale czy na pewno wszystkie liście (zawiązki) drzew, krzewów są jadalne? Chyba jednak trzeba uważać, żeby się nie zatruć (czyli wiedzieć, co zrywać). Równie zdrowe są wschodzące roślinki : dzikie czosnki, gwiazdnice, pierwsze listki mleczy. Skarbnica witamin :) Smacznego!
OdpowiedzUsuńTeż o tym myślałam, trzeba chyba poczytać dokładniej ...
UsuńZwierzaki zabezpieczone przed kleszczami. MS zapisał nas na szczepienie (jak przeżyję to opowiem 😃 ) tak na wszelki wypadek, ja bym na to nie wpadła. Podobno są grupy krwi bardziej przyciągające to paskudztwo, on się łapie, ja mniej. W lesie jest cudnie zawsze, nawet teraz gdy jeszcze łyso i nie ma liści, za to dalej widać 🙂 Słoneczka Ci życzę podczas wypraw na łono natury 🌞🌞🌞
OdpowiedzUsuńO tak słoneczko potrzebne, byle na kleszcze nie trafić, podobno tam, gdzie sporo mrowisk, to i kleszczy mniej...
UsuńOch, tych szczepień teraz tyle, jeszcze na meningokoki czy podobne, przeciw grypie, głowa mała!
Nawojowałam się z kleszczami gdy miałam psa - na szczęście była jakaś skuteczna trutka, którą się psu raz na sezon aplikowało na skórę grzbietu. A co do ochrony własnej - do lasu zawsze chodzę w czymś chroniącym kończyny, czyli zawsze w pełnym obuwiu i długich spodniach oraz w "czymś" na głowie i w bluzce z długim rękawem. Kleszcze to wyjątkowo wredne paskudztwo. Sasanki rosnącej w stanie dzikim to jeszcze nie widziałam, ale były w przypałacowym Parku Wilanowskim.
OdpowiedzUsuńUbranie ochronne to i na komary się przydaje, choć gdy rok szczególnie obrodzi w owady, to nic nie pomoże...
UsuńNie cierrrpię rukoli! Jakaś taka perfumowana, zasmradza cała potrawę.
OdpowiedzUsuńJa polubiłam, ale musi być świeża i niezbyt gorzka.
UsuńBrrr! Każdą zieleninę pożrę, ale nie to świństwo.
Usuńwczoraj jadąc do miasta mijałem miejscowe rozlewisko, a na nim pierwsze łabędzie...
OdpowiedzUsuńrukolę i te wszystkie mniej znane zielska zawsze chętnie, aczkolwiek na witaminę K zapotrzebowania nie mam, w nadmiarze jest wręcz niemile widziana, ale przy takich ilościach, z jakimi mam do czynienia nie ma to w sumie żadnego znaczenia...
a kleszcze wiadomo: Fiprex i codzienny przegląd kotów, zwłaszcza tego największego, kudłatego, mam już taki odruch szmyrania sierściuchów pod tym właśnie kątem...
p.jzns :)
Zielsko warto urozmaicać, a nadmiar witamin nam raczej nie grozi, ile by tego trzeba jeść?
UsuńGdy mieliśmy psa, to często pasły się na nim kleszcze, okropne! o obrożach i psikadłach nikt wtedy nie słyszał...
Rukolę uwielbiam i też ja często jemy
OdpowiedzUsuńPamiętam mój porwszy kontakt z tą zieloną trawa na norweskim przyjęciu... Pani domu ugotwalaakaron do spaghetti i posypała go wlasnie rukolą i to już... Jak to jeść nie wiem...A o kleszczch to wiem że są cały rok, i mam strs na myśl i nich...latem też złapałam jednego i była panika :(
Suchy makaron i sucha rukola? dziwne, może pani oszczędna była bardzo?
UsuńNie wiem, ale ja byłam w szoku a oni byli zadowoleni :)
Usuńmakaron uwielbiam, ale takich rewelacji nie słyszałam...
UsuńUwielbiam takie posty i rukolę!
OdpowiedzUsuńJak w sałatce czy na kanapce jest rukola, nie trzeba przypraw.
To prawda, sama rukola robi robotę:-)
UsuńRukola często gości w zamawianych przez nas pizzach. Smakuje nam, chociaż na początku śmieliśmy się, że jemy trawę jak krówki.
OdpowiedzUsuńCo do kleszczy - Cola zabezpieczona! Oby żaden się jej nie przyplątał.
Pozdrawiam wiosennie z wiosennym przeziębieniem :D
Nie ma chyba człowieka, którego ominęłoby wiosenne smarkanie, co drugi dzień inna pogoda!
UsuńZdrówka życzę w takim razie:-)
Kiedyś mój wujek, który lubi się bawić w takie rzeczy, zrobił sobie monitoring wilgotności ziemi w doniczkach. ;) Ale nie było to połączone z automatycznym dozowaniem wody, więc dla mnie za mało praktyczne, nie dawało nic więcej, niż można ocenić na oko. :)
OdpowiedzUsuńO obcych gatunkach wiem tylko, że są ograniczenia w przywożeniu roślin z zagranicy: powinny mieć paszport sanitarny (w praktyce to jest chyba nalepka czy nadruk, że teoretycznie nie zainfekują niczym roślin na miejscu). Ale nikt w poszukiwaniu roślin nie rewiduje i ludzie przewożą.
A rukolę lubię. Nie do wszystkiego, bo jest bardzo dominująca, ale ma ciekawy smak.
Monitorowanie powinno mieć jakieś skutki, w sumie i tak widać, kiedy należy podlać.
UsuńNo właśnie, swobodne podróżowanie sprzyja obcym gatunkom, także w przypadku zwierząt.
To jedyny plus suszy w Wielkopolsce to mniejsza populacja kleszczy - na to wychodzi.
OdpowiedzUsuńA rukolę uwielbiam :)
Otóż to, z tej suszy nie wiadomo czy się cieszyć, czy martwic, na kleszcze dobra, ale poza tym?
UsuńPrzyroda jest pełna niespodzianek, nie zawsze zapierających dech w piersiach. Kleszcze niestety to coraz większa plaga. Najgorsze z nimi jest to, że jak już zatrują to ciężko z tego się wyciągnąć. Takie małe a takie złośliwe, prawie jak pewien partyjny przywódca.
OdpowiedzUsuńMarek z E.
Takie małe, prawie niewidoczne, a choroba dotkliwa bardzo i trudna do leczenia.
UsuńA propos rukoli - też ją uwielbiam i mogłabym zajadać jak zając. A cieszę się, bo nie dość, że rozrosła sie w zeszłym roku to jeszcze rozsiała sie sama, przetrwała zimę i teraz wczesną wiosna mogę juz chrupać jej listki! Mniam!:-))
OdpowiedzUsuńTo zazdroszczę, bo w sklepach ceny jak na Batorym!
UsuńRukolę uwielbiam i chętnie dodaję ją do kanapek i sałatek. Przerażają mnie informacje o kleszczach. Rzeczywiście, łagodne zimy im sprzyjają.
OdpowiedzUsuńRukola nie ma u nas długiej kariery, a cieszy, że można hodować w donicy:-)
UsuńWłaśnie zakupiłam torebkę nasion rukoli do wysiania, za to roszponki dzielnie przetrwała zimę i już do użycia. Mam parę wczesnych zieloności do witaminizowana, szczypior siedmiolatka, pietruszka naciowa, no i powyższa roszponka, już sałatkę wiosenną można skomponować. Aha, i szczaw już w gotowości, będzie pyszna zupa z jajkiem. Mima przynosi kleszcze z łąki od kiedy śniegi zeszły. Pozdrawiam Maria z PP.
OdpowiedzUsuńJa dostałam zestaw do hodowli ziół w domu, muszę zacząć!
UsuńJoAsiu ♥ dziękuję za 'Ciekawostki przyrodnicze', wiedzy nigdy nie mam dość !
OdpowiedzUsuń..rukolę lubię, choć kiedyś nie przepadałam za taką 'zieleniną'..
..czaple są piękne .. a kleszcze są paskudne i nie lubię ich ;)
..jakie przyjemne określenie - strażnik sasanki :)
- pozdrawiam Cię najserdeczniej i najcieplej, zdrówka życzę i cudowności każdego dnia ♥
W ogóle sasanka to piękna roślina, warta nawet wiersza:-)
UsuńSłoneczka i radości:-)
Kiedyś ludzie bali się, że skorek wejdzie im do ucha i od tego umrą, a dzisiaj postrach budzą kleszcze. Też uwielbiam rukolę. Pozdrawiam serdecznie
OdpowiedzUsuńNo tak, ciągle mamy się czego bać!
UsuńŚwietne ciekawostki. Ja za zieleniną nie przepadam, więc i rukolę chyba sobie daruję. Wczoraj przeczytałam na Onecie o rzeżusze i jestem zaskoczona jej leczniczymi właściwościami. Do tej pory traktowałam ją jako zielony wielkanocny dodatek. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńNiektórzy jedzą ją cały rok, ale zapach ma nieciekawy, wiele osób rezygnuje z uprawy wiosennej, właśnie z powodu zapachu.
UsuńBBM: Sporo interesujących ciekawostek wyszukałaś!
OdpowiedzUsuńw zasadzie same wpadły mi na klawiaturę:-)
UsuńTeż lubię rukolę! Pozdrawiam serdecznie ♥️
OdpowiedzUsuńna zdrowie:-)
UsuńKleszcze okropne pajęczaki przenoszące chorobę z Lyme, borelioza była najczęstszym powodem zgłaszania sie do poradni w której przyjmowałam zapisy
OdpowiedzUsuńZnam osobę zarażoną boreliozą, paskudna choroba!
Usuń