Wiecie już, że gdy zew natury wzywa, pogoda nie jest dla nas przeszkodą, chyba że leje jak z cebra. Opisuję zresztą te dłuższe wycieczki, bo staramy się w każdy weekend przewietrzyć głowę, ale nie zawsze o nich piszę. Tym razem wypad na Pałuki, o których kilka razy pisałam - malownicza kraina, pofalowana i pełna ciekawostek.
Park i las w Lubostroniu dostarczają wrażeń każdemu miłośnikowi przyrody. Było zimno, ale dzięki temu mieliśmy cały ten teren dla siebie...
Leszczyna już obudziła się do życia, wypatrzyłam też parę przebiśniegów.
Wody Noteci płyną leniwie, wszędzie grząsko, widać ślady saren, dzików...
oraz kretów, całe polany w kretowiskach, a na drzewach plantacje jemioły.
Po parku rozsiane są tablice poglądowe, więc i dokształcić się można na temat przyrody i historii.
Ten budynek już pokazywałam na blogu, z roku na rok coraz większe zniszczenia, szkoda że brak funduszy na renowację. Była tu kiedyś fabryczka euskolu czyli kadzideł zapachowych. Tak głosi tablica, choć pamiętam słowa przewodnika, że mieściła się tu elektrownia pałacowa, a może to były dwie funkcje w jednym budynku?
Zza drzew i krzewów dostrzec można budynek pałacyku myśliwskiego, czasami obok rozpala ktoś ognisko...
Głaz poświęcony Ignacemu Polkowskiemu. Sprawdziłam, czym zasłużył się ów ksiądz, że miejsce pamięci ma w Lubostroniu. Otóż w latach 1866-1876 był bibliotekarzem prywatnego księgozbioru rodu Skórzewskich w Lubostroniu. Znany także jako badacz życia i spuścizny Kopernika oraz członek Akademii Umiejętności w Krakowie.
Z Lubostronia pognaliśmy do Żnina, bo wiało coraz bardziej, a auto na parkingu pod drzewami stało. Kiedyś w czasie wichury połowa drzewostanu na Pałukach poległa...
Powyższy pomnik zaś, stanął ku czci ofiar dwóch wojen światowych.
Tu niespodzianka, nowy mural ( lub przez nas przeoczony), upamiętniający czasopismo PRZYJACIÓŁKA. Kto nie czytał kiedyś tego popularnego pisemka? Moja babcia prenumerowała, to było jej okno na świat!
Tajemniczy dom, opuszczony. Gdyby go odnowić i tchnąć życie w te puste okna...na razie tylko rośliny biorą go we władanie.
O tym ciekawym kościele napiszę osobno, bo warto, a na razie wspomnę, że naprzeciwko piliśmy pyszną kawę w cukierni (mocną jak szatan), a do kawy babeczki kruche z malinami były :-)
To bardzo ciekawe, lubię kiedy wędrówka wiąże się z historią.
OdpowiedzUsuńHistoria, przyroda, ciekawe spotkania, smaczne przystanki, to jest to!
UsuńZe Żninem łączy mnie od kilku lat rodzina. Ciekawa jestem opowieści o tym kościele. Jedna moja wnuczka była tam chrzczona.
OdpowiedzUsuńPostaram się wydobyć z pamięci wszystko, co opowiedział kościelny:-)
UsuńBBM: Żal mi tych niszczejących budowli. Mogły być takie piękne…
OdpowiedzUsuńMoże znajdzie się jakiś inwestor?
UsuńMasz rację. Naprawdę warto sie ruszyc z domu, choćby na krótki spacer. Przewietrzy się człowiek, dotleni, nabierze nowej energii, coś ciekawego zawsze zobaczy, no i nabierze natchnienia do pisania!:-)) U mnie też już leszczyna kwitnie. Przyszła na nią pora. Pierwszy zwiastun wiosny cieszy ogromnie!:-))
OdpowiedzUsuńDokładnie tak wszystko się zgadza!
UsuńNa osiedlu widziałam już pąki na krzewach i zielone cebulowe już wyłażą z ziemi...
Super wycieczka. Kamieniczka bardzo mi się podoba. Gdyby ją od odnowić, to byłby prawdziwy cukiereczek. Nas już też ciągnie w teren. Wczoraj wygrabiłam liście spomiędzy narcyzów i śnieżyczek- uwolniłam je i teraz pewnie zaszaleją.
OdpowiedzUsuń"Przyjaciółka" to było wiodące czasopismo na wsiach. Moje bliskie babiszonki też ją czytały:)
Pierwsze kwiatki już wychodzą powoli z ziemi, oby nie zmarzły, a na krzewach pąki i kotki na wierzbach...
UsuńSmutno bardzo patrzeć na takie niszczejące budynki :( Ale reszta atrakcji ciekawa :) I jeszcze ta zieleń... <3 Dziękuję za wycieczkę!
OdpowiedzUsuńPrzyroda powoli się budzi, a ciekawostki zawsze miło znaleźć, zwłaszcza w znajomych miejscach:-)
UsuńTen opuszczony dom niezwykle ciekawą fasadę ma, jej zwieńczenie niezwykle mi się podoba.
OdpowiedzUsuńJak byłam dzieckiem to chodziłyśmy z mamą nad Odrę, po ziemię do kwiatów z kretowisk. Mama uważała że to bardzo dobra ziemia, mówiła na nią próchnicza, na pewno jest dobrze spulchniona.
To na pewno, widać po świeżych kopcach!
UsuńTa kamienica tez mi się spodobała, warto by było ją odremontować!
jak byłem dzieciak, to mnie wysyłano raz na tydzień do kiosku, żeby wykupić czasopisma z teczki i faktycznie, była tam też "Przyjaciółka", zwłaszcza babcia najchętniej to czytała...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)
Przyjaciółka, Kobieta i Życie... najlepsze towarzyszki ówczesnych kobiet:-)
UsuńWy dwoje zawsze odwiedzacie ciekawe miejsca. Masz racje, pora roku i nie zawsze przychylna pogoda nie koniecznie musi byc przeszkoda w zwiedzaniu .
OdpowiedzUsuńGdy bylismy mlodsi i nogi nam jeszcze nie wysiadaly, robilismy podobnie, rzadko ktory weekend przesiadujac w domu, a to oprocz dluzszych , urlopowych wyjazdow. Teraz juz nie dajemy rady, poza tym jako ze maz pracuje chce miec leniwe weekendy. W dodatku majac dzieci daleko resztki energii i urlop meza poswiecamy na wizyty u nich.
Pamietam Przyjacilke, czytywalam, a jeszcze bardziej pamietam Przekroj ktory uwazalam za ciekawszy.
Staramy się wykorzystać czas, póki siły pozwalają, czekamy na emeryturę męża, wtedy czasu będzie więcej..
UsuńPrzekrój to była zupełnie inna jakość:-)
Właśnie, warto rozejrzeć się i ruszyć na zwiedzanie najbliższych okolic. Zawsze coś ciekawego się znajdzie.
OdpowiedzUsuńPrzyjaciółkę kupowała moja mama, a że ja lubiłam czytać od zawsze, to i tę gazetę już jako dziecko czytałam :)
Ja babci tez podczytywałam, lubiłam oglądać:-)
UsuńKolejna cudna wycieczka, tak jest przyroda budzi się do życia a głównie krety, zmora mojej synowej, człowiek się narobi a kręt wszystko zniszczy.Fakt że kretowina to dobra ziemią I ląduje w folii.Forsycja też już ma pączki,pozdrawiam deszczowo.
OdpowiedzUsuńKonflikt interesów, krety robią swoje, ale przeszkadzają ogrodnikom...
UsuńCiepła zima, to wszystko rusza!
Definitywnie, nie ma co siedzieć w domu, skoro tyle piękna na tym świecie, a i świeże powietrze dobre dla zdrowia.
OdpowiedzUsuńMarek z E.
Szkoda każdego dnia, a deszcz krzywdy nie robi, nie jesteśmy z cukru:-)
UsuńBardzo fajna wycieczka, lubię dziki, wciąz je w Gdyni potykam. A Przyjaciólkę czytała i moja babcia i mama i ja również.
OdpowiedzUsuńDzika to jednak wolałabym nie spotkać...
UsuńOj, czytało się czasopisma, także młodzieżowe:-)
Mam "Przyjaciółkę" mojej Babci...;o)
OdpowiedzUsuńA wycieczka słuszna w wymiarze...;o)
O, to skarby masz! U nas nic się nie zachowało...
UsuńJotko, bardzo dobrze, że chce Wam się wyjść z domu, gdzieś pojechać, pospacerować, nie szukacie wymówek, by zalec w bezczynności na kanapie. Zawsze coś ciekawego wypatrzycie, a nawet jak nie - to i tak wygraliście, bo się dotleniliście i poruszaliście. Aktywność i ciekawość odmładzają. Pałuki mają potencjał, to widać na zdjęciach, jakby tak odnowić te budynki, pomalować elewacje, wlać trochę słońca w krajobraz ;) - byłoby cudnie!
OdpowiedzUsuńWiele jest pięknych i ciekawych miejsc, życia nie starczy, by je poznać, ale staramy się , a gdy mąż przejdzie na emeryturę, okazji będzie więcej.
UsuńJoAsiu 💗,
OdpowiedzUsuńwspaniałą wycieczkę mieliście, zdjęcia piękne .. ależ cudownie móc z Tobą podróżować po malowniczej krainie pełnej ciekawostek .. dziękuję za pokazanie interesujących i niezwykłych miejsc ❣️
- pozdrawiam Cię najcieplej, życzę zdrówka, dobrych dni i uroczych chwil
😊💓🌞🍀
Po to właśnie są blogi, na wszystkich, gdzie zaglądam mnóstwo ciekawych rzeczy.
UsuńPozdrawiam AnSo serdecznie:-)
Dziki ostatnio zrobiły sobie spacer po moim mieście... Dobrze jest móc wyjść z domu i poobserwować naturę :) Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńU nas na razie tylko zające hasają po osiedlu, a sarny po obrzeżach:-)
UsuńOkolica ciekawa, a naprawdę piękna będzie dopiero wiosną.
OdpowiedzUsuńO tak, czekamy na wiosnę, by do Gołuchowa lub Kórnika pojechać, wszystko wtedy kwitnie:-)
UsuńJak miło popatrzeć na takie zdjęcia. Wiesz, przypomniałaś mi, że mam gdzieś schowany egzemplarz "Przyjaciółki" chyba z 1939 roku, był u babci w szafie. Wzięłam się za porządkowanie całej bibliotek to może znajdę i pokażę 🙂
OdpowiedzUsuńOj, to pewnie znajdziesz niejeden skarb, pochwal się na blogu koniecznie!
UsuńPewnie 😘
UsuńJak zwykle ciekawa wycieczka, tym razem w nieco dzikie tereny.
OdpowiedzUsuńMelbourne to terytorialnie tak ogromne miasto, że wiele czasu trzeba żeby z niego gdzieś wyjechać a dzielnice peryferialne są raczej nieciekawe.
Och, wyobrażam sobie, podobnie we wszystkich metropoliach...
UsuńPrzyjaciółka - czy to pismo jeszcze istnieje?
OdpowiedzUsuńSprawdziłam, że wychodzi o podobnym tytule, ale czy to ten sam klimat? Nie wiem...
UsuńBardzo żałowałam, że mój syn nie miał duszy globtrotera. Podziwiam wszystkich, których ciekawość zawsze gdzieś gna. Pozdrawiam serdecznie Iwona Zmyślona.
OdpowiedzUsuńTo chyba takie krajoznawcze ADHD:-)
UsuńTeż bardzo lubię spacery albo takie mini wycieczki :).
OdpowiedzUsuńOch, pamiętam tą gazetę "Przyjaciółka" :).
Chyba trafiała pod wszystkie strzechy?
UsuńNo popatrz- ironia losu -kawałek rodziny był ze Żnina, a nigdy w nim nie byłam bo moja babcia nie polubiła nigdy swej teściowej i sióstr swego męża - a była tam tylko jeden raz. A teraz to już tam nikogo nie mam. A Dziadek zawsze zachwycał się Żninem i okolicami tego miasta. Jeździł tam co roku.
OdpowiedzUsuńPamiętam Twoje związki ze Żninem, szkoda że nie zdążyłaś tam być, ale choć poczytasz u mnie:-)
UsuńZazdroszczę Wam tych cotygodniowych wycieczek :)
OdpowiedzUsuńMiewasz za to inne atrakcje, bardziej twórcze:-)
UsuńWitaj, Jotko.
OdpowiedzUsuńKolejna przemiła wycieczka - super:)
Widoczek z Notecią (2) bardzo pocztówkowy, spokojnie mógłby reklamować tamte strony.
Też zawsze mi przykro, gdy budynki z potencjałem marnieją, często tylko pozornie z braku funduszy na odnowienie.
Pozdrawiam:)
Widoczki wypięknieją na wiosnę, ale i tak jest co podziwiać, a miejsc do poznania mnóstwo!
UsuńSuper, że w temacie spacerów nie macie ograniczeń i odstraszy Was jedynie deszcz. Takie podejście do życia nabiera wartości zwłaszcza w te smutniejsze pory roku, i pogodowo średnio przygodom sprzyjające. Mnie również powstrzymują ulewy, ulewy i ciemność bo średnio lubię las po zmroku.
OdpowiedzUsuńTo mamy wiele wspólnego:-)
UsuńKiedyś bardziej narzekałam na pogodę, ale w końcu z cukru nie jesteśmy, wystarczy mieć odpowiednie ubranie:-)
Kwitnące leszczyny przypominają mi o cudownościach przedwiośnia, a widzę je codziennie w drodze do Mamci :)
OdpowiedzUsuńRuiny starych domów kocham miłością wielką, w każdej widzę potencjał hahahaha :)
A tak w ogóle, to super plan macie na weekendowe wypady, a każda wycieczka bardzo ciekawa. O słodkościach i kawusiach nie wspominając :))))
O tak, te słodkie dodatki na wycieczkach to nie tylko wzmocnienie, ale i przyjemność, a czasami i obiadek się trafi:-)
UsuńMam w rodzinie Polkowskiego, ale on pochodzi z Elbląga. O mało co księdza, bo był przez chwilę w zakonie, ale ostatecznie ożenił się z moją kuzynką :-)
OdpowiedzUsuńNo popatrz, co za zbieg okoliczności:-)
UsuńKiedy do zobaczenia jest tyle wspaniałych rzeczy, to żadna pogoda nie jest straszna. Pozdrawiam
OdpowiedzUsuńA głód ciekawostek i świeżego powietrza wielki!
UsuńMimo wszystko, z tym ruszaniem poczekam na poprawę pogody.
OdpowiedzUsuńNic na siłę, każdy wybiera, co mu pasuje najlepiej!
UsuńByłam w Żninie kiedy ze znajomymi bawiliśmy się w autostop i stamtąd mam same miłe wspomnienia. W pamięci utkwiły mi figurki żydów w miejscowym muzeum. Ciekawe czy są tam jeszcze, czy okazały się niepoprawne politycznie jak Boruta w Łęczycy.
OdpowiedzUsuńNo właśnie w tym muzeum jeszcze nie byliśmy, zawsze cos odwróci naszą uwagę...
UsuńZajebiste miejscówy ✌️
OdpowiedzUsuńCała kraina pełna jest ciekawych miejsc:-)
UsuńTeż uwielbiam wycieczki, zawsze człowiek zobaczy i przeżycie coś nowego.
OdpowiedzUsuńDużo zabytkowych budynków niestety niszczeje, i to pewnie głównie przez przepisy, które nie pozwalają na odnawianie zabytków współczesnymi metodami. I wiele będzie trzeba z tego powodu zburzyć, szkoda, że nie ma jakiejś drogi pośredniej.
Przyjaciółkę też czytałam dawno temu :))
Myślę, że zbytnio wyśrubowano zasady odnowy zabytków, najlepiej doprowadzić do ruiny i zburzyć...szkoda.
UsuńFajna wyvieczka. ;) Szkoda tego budynku, mogliby go wyremontować.
OdpowiedzUsuńNie wiadomo, kto jest właścicielem...
UsuńA w Lubostroniu pałacu nie pstryknęłaś...Chyba też kiedyś byliśmy w Żninie na kawie w tej samej cukierni co wy :) A ostatnio dostaję reklamy z Hotelu Stara Cukrownia nad jeziorem Żnińskim (może nawet tym Małym), nie widzieliście może? Tam jest też ponoć aquapark? Może się dam namówić reklamie ;) Chociaż wolę pałace, niż budowle poindustrialne ;)
OdpowiedzUsuńPałac ma już tyle zdjęć, że pewnie wszyscy znają:-)
UsuńO tym obiekcie w Żninie mówili nam znajomi, podobno świetna kuchnia, ale ceny nieco przerażają.
Wycieczka musiała być fantastyczna, ale kretów w tym roku wszędzie jest pełno. Co to będzie się działo latem z tymi kretami.
OdpowiedzUsuńTo prawda, kretów wszędzie mnóstwo, nigdy tylu kretowisk nie widziałam...
Usuń