poniedziałek, 16 września 2024

Zapiski codzienności cz.5

 Zapiski jak zwykle o przeróżnych sprawach. Po pierwsze, piękna aleja pełna hortensji na jednym z  miejscowych cmentarzy. Wreszcie mogiły żołnierzy doczekały się należytej oprawy i to nie tylko przy okazji 1 listopada. Spoczywają tutaj zarówno powstańcy wielkopolscy, jak i żołnierze i mieszkańcy cywilni polegli w obu wojnach światowych. Na końcu alei, pomnik ku czci poległych w latach 1914-1921, odsłonięty w 1930 roku, zmieniony po roku 1945 i przywrócony do stanu pierwotnego w 2001 roku. Monument zaprojektował poznański architekt Lucjan Michałowski.


Przy okazji sierpniowych okazji imieninowo - urodzinowych przytuliłam dwie piękne rośliny doniczkowe, obficie kwitnące i w niesamowitych kolorach, zdjęcie tylko w połowie oddaje realia.


Chciałam zrobić dobry uczynek i oddać list adresatowi, bo listonosz pomylił skrzynki. W dodatku ktoś wyjął list i odłożył byle gdzie, nie martwiąc się , że może ktoś na niego czeka. Poszłam pod właściwy adres, zagadnęłam sąsiada, ale okazało się, że adresat od dawna już mieszka gdzie indziej. poprosiłam więc tylko, by wrzucił list do właściwej skrzynki, może listonosz  lub aktualny lokator dostrzegą pomyłkę...


Moje ostatnie zamówienie lekturowe - zaczęłam czytać "Małą niespodziankę", bo znam inne książki autora i polecam - taka nietypowa komedia pomyłek z czarnym humorem i świetnymi postaciami dramatu :-)


Aby mieć więcej czasu na spacery i czytanie, obiady muszą być szybkie i bez wymyślania, bo kuchnia, to nie jest moje ulubione pomieszczenie w domu. Szybka potrawa, która często gości w naszym domu : makaron włoski, sos polski, ser szwajcarski, wyszło kosmopolitycznie :-)


Z ostatnich doniesień medialnych przerażają obrazy powodziowe. Przypominają się wydarzenia z roku 1997. Byliśmy wtedy w Zakopanem, uciekaliśmy ostatnim pociągiem po 3 dniach ulewy, z pociągu obserwowaliśmy, jak woda wdziera się na pola, podchodzi pod tory. Rok później widziałam ślady powodzi we Wrocławiu. Straszne przeżycie, mocne emocje!
Polecam film Wielka woda, jeśli jeszcze nie widzieliście.
Gdy szliśmy wczoraj na spacer w przerwie między deszczami, zajrzeliśmy do kilku studzienek odpływowych. Zapchane totalnie liśćmi i rozmaitym śmieciem. Nikt tego nie czyści, a potem zdziwienie, że po ulewach woda zalewa miasto...

sobota, 14 września 2024

Diabeł, kusy, czort i inne licha...

 

Wystawa czasowa w skansenie w Dziekanowicach  - zbiór około 100 rzeźb, ukazujących diabła oczami artystów nieprofesjonalnych z różnych rejonów kraju.

Diabły zobaczymy tu w różnych odsłonach : jako opasłego i krępego typa z ogonem i rogami, jako przystojnego mężczyznę lub piękną kobietę -diablicę. Ubrania także nosi diabeł rozmaite: od stroju mieszczańskiego, poprzez szlachecki, po mundury i sutanny.

Rzeźby zgromadzone na wystawie ukazują diabły na tle ich rozmaitej działalności - rozpijające chłopów, niszczące małżeństwa, topiące ludzi w bagnach, rujnujące wesela, wiodące na pokuszenie duchownych.

Domeną diabła mogła być także muzyka - widoczne na zdjęciu powyżej diabelskie skrzypce ( instrument charakterystyczny dla Kaszub, ale i spotykany na Kurpiach i Mazurach) mogły służyć za całą orkiestrę, tyle wydawały różnych dźwięków. Mówiło się, że gdy w skrzypcach diablik zamieszka, to wykonawca muzyki staje się wirtuozem bez większego wysiłku!


Słowo DIABEŁ pochodzi z j.greckiego - diabalein oznacza przewracanie, pomieszanie, dzielenie.
SZATAN zaś wywodzi się z hebrajskiego i oznacza przeciwnika, prześladowcę, oszczercę.
Aby nie wywoływać jego imienia zastąpiono słowa diabeł i szatan nazwami kusy, zły, rogaty, czarny, licho, pokuśnik.
U Słowian, w kulturze przedchrześcijańskiej występowały duchy i postaci demoniczne - skrzaty, wodniki, południce, błędne ogniki, zmory, upiory itp.


Tu diabeł Boruta jako podpalacz ( teraz wiem, skąd niewyjaśnione pożary), ale na wystawie były też diabły przemysłowe, czarownice figlujące z kusym, diabeł pod postacią Hitlera, diabeł w kielichu i diabeł rozwodnik.


Nie zabrakło też kusiciela, co to nawet papieży zwodzi na manowce...


... oraz diabła w habicie franciszkańskim, a obok wyobrażenie piekła - kolejka do sklepu GS, a na górze prezes.


Nietypowa na wystawie rzeźba - historia kuszenia Marii, matki Jezusa, w której obronie stanęły anioły.


Nie zabrakło też sowy, bo to nie tylko symbol mądrości, ale w kulturze chrześcijańskie ptaki te postrzegano jako wysłanniczki diabła właśnie.
Niektórzy twierdzą nawet, że brosza czy biżuteria w kształcie sowy przynosi pecha...

Wystawa trwa do października, a niebawem w skansenie dożynki chmielowe!

środa, 11 września 2024

Podpiwek, pyry i gzik...

Co roku czekamy na ten festyn, Pożegnanie lata w skansenie Dziekanowice. Godzinka drogi od domu, na trasie Gniezno, więc wyprawa na cały dzień. Pogoda dopisała, kondycja także, wycieczka więc udana.


Przy okazji festynu w skansenie dzieją się ciekawe rzeczy, zwłaszcza dla młodego pokolenia, które wielu prezentowanych prac i narzędzi nie pamięta. Dla dzieci najlepsze były zwierzęta - owce i kozy, kucyk i konie w kieracie.
Powyżej - przygotowanie do młócki oraz warsztat wiejskiego kowala.


Po lewej panie przygotowują zaczyn na chleby, część ciasta już garuje w koszykach przykrytych ściereczkami. Po prawej - kiszenie kapusty w beczkach, można było spróbować soku lub głąba z kapusty. Wszystkie czynności wykonywane w oryginalnych starych chatach, na oryginalnych urządzeniach.


Obróbka lnu, to także pracochłonne zajęcie, a krzepa potrzebna na każdym etapie.


W kolejnych chatach - warsztat szewca oraz stolarza, ten akurat wytwarzał zabawki dla dzieci.


Wikliniarz co roku wyplata swoje kosze na różne okazje - kosze na grzyby, na drewno kominkowe, kosze rowerowe, lampiony ogrodowe. Praca na żarnach, to także niezła siłownia, wielu próbowało kręcić i spocili się nie na żarty!


Zajrzeliśmy też do młyna, bo i wyposażenie ciekawe, i widoki z okien na jezioro oraz na skansen.


Na placu miedzy karczma a kościołem występy kapel oraz kabaretu z Gniezna i Nowego Tomyśla.
Śmiechu było sporo, bo i gwara zabawna i teksty radosne.
Najbardziej podobała mi się recytacja wiersza A. Fredry "Paweł i Gaweł" w gwarze wielkopolskiej, niestety nie odtworzę z pamięci, żałuję, że nie nagrałam.

Ale zapamiętałam takie ciekawostki gwarowe ( wiele używała moja babcia, bo Wielkopolska i Kujawy po sąsiedzku):

- Ty stary glajdusie, uszuszwoliłeś portki, jak żeś loz bez pole !
- Wstawej z wyra, wdzij lumpy i na banę leć.
- W antrejce na ryczce leżą pyrki w tytce.
- Dejcie mi pół funta świetojanek w tytkę!


Karczma zapraszała na degustację podpiwku. Smaczny to i lekki napój z dodatkiem chmielu, w smaku podobny do kwasu chlebowego.


Nie omieszkaliśmy zajrzeć do dworu, obok którego rosły jabłonki, zerwaliśmy kilka pięknych jabłek. Na całym terenie skansenu rosły jabłonie, dynie, zioła, kwiaty.

Na straganach sprzedawano chleby, dynie, piwa regionalne, ryby i wędliny, sery i ciasta.
Dla smakoszy miody, dla głodnych potrawy przygotowane przez Koła Gospodyń Wiejskich - pyry z gzikiem, chleb ze smalcem, szare kluchy, placki, bigos i kiełbasa z grilla.

Na koniec obejrzeliśmy wystawę DIABŁY, ale o tym w kolejnym poście.


W drodze powrotnej krótki spacer po Gnieźnie i obiad we włoskiej restauracji, pychota!

Jeśli macie ochotę, to co roku w drugą niedzielę września, można pożegnać lato w Dziekanowicach lub przyjechać na żniwa chmielowe!

poniedziałek, 9 września 2024

Dzielić z radością

 Babcie, to muszą mieć kondycję, worek pomysłów na zabawy, cierpliwość i umiejętność dzielenia. 

Dlaczego dzielenia? bo gdy dzielisz swój czas i uwagę na dwoje, to pomnażasz radość swoją i wnuka. 

A ile można nauczyć się od małej istoty! Ciekawości świata, uważności,  logicznego myślenia i formułowania przekazów. Otępienie też babciom nie grozi, bo gdy musisz odpowiedzieć na setki pytań prostych i skomplikowanych, wymyślać piosenki, np. o krowie , improwizować treść książki, gdy okulary do czytania zapodziały się, znać marki aut i nazwy dinozaurów oraz wiele innych rzeczy, to mózg pracuje na pełnych obrotach.


Kondycja jest niezbędna, by zwiedzić wszystkie place zabaw w okolicy, pojechać rowerami na karmienie kaczek do parku, zrobić sto babek z piasku w piaskownicy ( babciu, teraz krabika).

Od września mój wnuk chodzi do przedszkola i by ułatwić mu start, pojechałam do syna na tydzień, by maluch mógł wcześniej wracać do domu, zamiast o 16 lub później.
Pytamy go, do jakiej chodzi grupy?
- do altyśtów
- a jak nazywa się ciocia w przedszkolu?
- ciocia altyśtowa!
Logiczne, jak 2x2, czyż nie?


Lato wrześniowe zachęca do spacerów i wycieczek, wybraliśmy się więc na Szachty, to taki teren rekreacyjny pod Poznaniem, utworzony na miejscu dawnych wyrobisk gliny. Czy uwierzycie, że niespełna 3-letni maluch wszedł na tę wieżę widokową na własnych nóżkach ?
Oczywiście przodem szła babcia!



A widoki z wieży przepiękne! na stawy, na Poznań, na okoliczne laski i ogrody.


Alejek i pomostów mnóstwo...


... sa także tablice poglądowe ścieżki dydaktycznej, trasy rowerowe i cieki wodne.



Karmienie kaczek, to główny punkt programu, ale kupujemy specjalną karmę dla kaczek, chleb nie nadaje się. Przy okazji korzystają także ryby!


W nagrodę za trudy chodzenia,  taki zachód słońca!


A gdy wnuk w przedszkolu , babcia zasiada z książką w ogrodzie lub spaceruje samotnie i wstępuje do miejscowej lodziarni na pyszne lody, siada w cieniu pod żaglami i rozkoszuje się resztkami mijającego lata!
Jak mawia bohater ulubionej bajki wnuka - Bing, bycie babcią , to WIELKA RZECZ!

piątek, 6 września 2024

Śpi jak zabity!

 

Podobno od genów zależą długość snu i  pora zasypiania. Z tego względu ludzie dzielą się na sowy i skowronki, a w dodatku niektórzy  potrzebują mało snu, inni zaś to  prawdziwe śpiochy...

Jakość snu zależy od wielu czynników zewnętrznych, czasami chorób lub rodzaju pracy. Lekarze potrafią tak ustawić swój organizm, że zasypiają efektywnie na kilkanaście lub kilkadziesiąt minut, bo to wynika z trybu pracy i dyżurów.

Brak snu w długim okresie ma na nas bardzo negatywny wpływ, nie tylko na aspekty fizyczne, ale bardziej nawet na psyche.

Z wiekiem podobno częściej się wybudzamy, nie zasypiamy już ani łatwo, ani mocno. Niektórzy mają problem z zaśnięciem, za to przesypiają całą noc. Moja babcia mawiała, że ze zmęczenia człowiek zaśnie i na kamieniu, a sama się przekonałam, że zbyt duże zmęczenie i stres do kompletu wcale nie zapewniają zdrowego snu. Ale dawniej chyba ludzie mieli mniej stresów.
Bywa, że późny koncert czy spektakl teatralny lub nocny seans w kinie także nie pozwalają zasnąć, nie miał się mózg kiedy wyciszyć i te emocje...

Nie wiadomo, na skutek czego jedni śnią koszmary, a inni nie miewają snów wcale lub ich nie pamiętają. Gdzieś słyszałam, że koszmary spowodowane są wieczornym przejadaniem się lub oglądaniem horrorów. U mnie ani jedno, ani drugie nie sprawdziło się.

Ale te wszystkie rozważania stanowią długi wstęp, by przedstawić wam swoje wątpliwości, co do tego, dlaczego niektóre osoby śpią lekko jak zając pod miedzą, a inne zasypiają tak mocno, że przysłowiowy strzał z armaty ich nie obudzi. I to niezależnie od fazy snu.

Podobnie jest z niemowlętami, jedne budzi nawet cicha rozmowa, inne zasypiają tak, że nawet odkurzacz im nie przeszkadza.

Ja zaliczam się do tych zajęcy, co to je budzi wszystko i nie odziedziczyłam tego po mamie, bo Ona spała jako ten kamień. Należała do osób, które nie powinny chodzić do pracy na siódmą. Gdyby nie mój ojciec, wywaliliby ją z roboty. Tato pracował od szóstej, do zakładu miał 5 minut, więc tuż przed wyjściem musiał obudzić i ocucić mamę. 
Jeśli nie dopilnował, by usiadła i spuściła nogi z łózka, to przewracała się na poduszkę i spała dalej, do oporu! Budzik nieprzydatny, a cucić wodą, to lekka przesada...
Tak miała całe życie, póki nie zachorowała na raka płuc. Pod koniec, to nawet w ciągu dnia bała się zasnąć, choć sen był jej potrzebny.

Pozdrawiam wszystkich, życząc zdrowych snów bez koszmarów!

wtorek, 3 września 2024

Ale sztuka!

 

Jest przy licheńskiej bazylice muzeum, które warto odwiedzić. Oprócz stałej ekspozycji , która upamiętnia zbiory i działalność księdza, historyka i podróżnika Józefa Jarzębowskiego można trafić na bardzo ciekawe wystawy czasowe.
 
Stała ekspozycja, to zbiory sztuki, inkunabuły i rękopisy, militaria oraz  dewocjonalia przywożone przez Józefa Jarzębowskiego z całego świata, wiele eksponatów dotyczy naszej historii od czasów najdawniejszych do współczesności.

Tym razem trafiliśmy na wystawę TRZEJ MISTRZE, na której zebrano szkice i rysunki naszych największych malarzy:
Jana Matejki, Henryka Siemiradzkiego oraz Józefa Brandta.

Tak oto napisały o tej wystawie muzealniczki, twórczynie tej niezwykłej ekspozycji: 

"Nasza wystawa ukazuje fascynujące oblicze sztuki Jana Matejki, Henryka Siemiradzkiego i Józefa Brandta, prezentując ich oryginalne szkice a także reprodukcje obrazów do których te szkice powstały. Rysunek jest bardzo cennym rodzajem samodzielnej wypowiedzi twórczej i bardzo dobrze pokazuje umiejętności warsztatowe naszych mistrzów. Jest ważny w przygotowaniu projektów i nadal jest podstawową techniką kształcenia warsztatu plastycznego."

Każdy z malarzy inne idee wyeksponował w  swojej sztuce. Matejkę fascynowała tematyka polska, historia, patriotyzm. Jego credo, to przekonanie, że sztuka musi budzić ducha w narodzie. 
Brandt skupił się na tym, co dotyczyło kresów wschodnich: na życiu tatarów, jarmarkach, bitwach. 
Z kolei Siemiradzki nie interesował się historią Polski. Fascynowały go starożytny Rzym i Grecja, pierwsze lata chrześcijaństwa. ( źródło tutaj)

Ciekawym zabiegiem było zestawienie oryginalnych szkiców i rysunków artystów z reprodukcjami gotowych obrazów. Widoczne były stadia powstawania postaci, poprawiania gestów, dopracowywania szczegółów postaci lub krajobrazu. Tak jak w powyższym przykładzie, gdzie mamy postać Stańczyka Jana Matejki.




W trakcie oglądania rysunków i szkiców do obrazów z elementami architektury czy przyrody, przyszły mi na myśl programy prof. Wiktora Zina, który przy użyciu węgla, rysika czy kolorowej kredy, w kilku muśnięciach na  papierze wyczarowywał na oczach widzów niesamowite detale: kapliczkę, chatę pod śniegiem, dworek lub ogród, wiejską drogę lub kocie łby na starym rynku.

Cieszę się, że nie minęliśmy drzwi do muzeum, a już było blisko, bo co mogą znów pokazać nowego?
Okazało się, że było warto zajrzeć!