poniedziałek, 3 listopada 2025

Dzień kanapki

 

Usłyszałam dziś w radiu, że mamy Dzień Kanapki.

O kanapkach można pisać elaboraty, pamiętam małe kanapeczki, które obok słonych paluszków królowały na stołach imieninowych, bo nic innego w sklepach nie było. 

Kanapki, to cała sztuka i metodologia, niektórzy robią wypasione kanapki na chlebie lub bułkach, inni na krakersach lub sucharkach, spotykam czasami mini burgery lub hot dogi a'la kanapki.

Podobno pomysł na kanapki zapoczątkował lord Sandwich , który namiętnie grywał w karty i aby nie odrywać się od gry kazał sobie przynosić różne smakołyki w postaci kanapki właśnie, szybko, sprawnie, a ile smaków!

Jako dziecko, nosiłam do szkoły chlebak, a w nim chleb pumpernikiel z masłem i do tego jabłko. 

Teraz serce mi się kraje, gdy znajduję na ulicy wyrzucone przez uczniów kanapki, bo wolą drożdżówki, chipsy, pizzerinki ze sklepu.

Chyba każdy robił dla dzieci lub przygotowywał dla siebie kanapki z ulubionymi składnikami. Kanapki zabieramy na wycieczki i długie wędrówki. W pracy? głównie kanapki, chyba że ktoś w pracy ma możliwość podgrzania innego dania.

Czy zdradzicie w komentarzach, jakie kanapki lubicie najbardziej?


niedziela, 2 listopada 2025

Refleksje pocmentarne

 

Nie wszyscy odwiedzają groby bliskich i znajomych 1 listopada i całe szczęście. Nekropolie i tak ledwo mieszczą wszystkich naraz. Gdy spacerowaliśmy po parku, pusto i cicho było, pewnie wszyscy na cmentarzach...

Nawet kuracjusze odczuwają jakąś atawistyczną potrzebę odwiedzania grobów. Zatrzymała nas mała grupka starszych osób z pytaniem o drogę na najbliższy cmentarz. Nie był to pierwszy raz.

Nieprędko chyba zmieni się zwyczaj zastawiania nagrobków sporą liczbą zniczy, a te coraz okazalsze, niektóre na baterie. Ekologicznie? Nie do końca, bo to większa ilość plastiku i te baterie ktoś musi utylizować, a na żadnym cmentarzu nie widziałam pojemników do segregacji śmieci. Nawet zniknął gdzieś regał na używane znicze...

Nie tylko o mentalność indywidualną  chodzi, przecież wokół święta i ozdabiania grobów wyrósł cały przemysł zniczowo-kwiatowy, zarabiają firmy odnawiające napisy na nagrobkach i opiekujące się grobami, firmy kamieniarskie, itd.

Na jednym z grobów, chyba romskim zauważyłam oryginalną dekorację, zamiast chryzantem i zniczy,  dużo różowego w przezroczystych pudłach, białe pióra, złoto, jakieś niby diamenty - wszystko w stylu glamour. Dziwna wizja, ale kto powiedział, że musi być tradycyjnie?

Na ogarnianiu cmentarzy przez rodziny zmarłych, korzysta też administracja cmentarza, dzięki dniu zmarłych wszystkie liście wyzbierane, alejki posprzątane, jedynie kontenery śmieciowe wywozi się zbyt rzadko, wszędzie rosną góry odpadów, nawet tam, gdzie tablice z napisem : zakaz podrzucania śmieci.

Pogoda iście wiosenna, ale wielu przybywających na cmentarze nie zarejestrowało zmiany w aurze i pocili się w zimowych czapach i puchowych kurtkach.

Pomimo dogodnej komunikacji miejskiej i większej liczbie autobusów w tym dniu, niewielu zmotoryzowanych zrezygnowało z własnego auta, a miejsc parkingowych przy nekropoliach nie przybywa, tłok, klaksony, niepotrzebne nerwy!

Zadziwia różnorodność tablic rejestracyjnych, chyba żaden dzień w roku nie generuje takiego pielgrzymowania rodaków,  przybywają nawet z Niemiec, Wielkiej Brytanii, Holandii, Francji...

To, co łączy wszystkich w te dni, to wspomnienia - o bliskich, znajomych, często żal i smutek...a może także chęć pobycia z tymi, którzy jeszcze są z nami...


czwartek, 30 października 2025

Spacer jesienny

 Miło zacząć dzień z pięknym wschodem słońca. Jeszcze milej, gdy dzień cały jest przyjemny i pogoda sprzyja spacerom. Zapraszam na jesienny spacer po moim mieście. Na zdjęciach jeszcze złoto i kolory października, za chwilę poszarzeje wszystko za sprawą listopada.


Czasem wystarczy jedna noc, by trawniki w parku zamieniły się w złote kobierce, w dodatku znikają ścieżki, alejki - wszystko zasypane , tylko samotna ławeczka wskazuje, że prawdopodobnie obok biegła dróżka...


I kolory na drzewach zmieniają się niesamowicie szybko, to co wczoraj było zielone czy żółte, dziś zachwyca brązami i czerwienią, trudno wypatrzyć kasztany , ukryje się sprytnie wiewiórka.


Solankowa tężnia odpoczywa po trudach lata, teraz pora na rewitalizację...


Wspięliśmy się na nasyp, odgradzający park od torów kolejowych, by popatrzeć z góry na pociągi, to też ciekawe przecież! Z tego nasypu,  dzieciaki zima zjeżdżają na sankach.


Jest i fontanna na stawie głównym, pewnie wkrótce zostanie zamknięta, gdy pojawią się pierwsze mrozy.


Wyszliśmy z parku, by ulicą Solankową dojść do deptaku , na którego początku widać trzy zabytkowe budynki,  czerwony budynek poczty, kamienicę w stylu szachulcowym i reprezentacyjny hotel Bast, w którym wiele znakomitości niegdyś nocowało.


Mijamy odremontowany budynek teatru miejskiego, w którego podziemiach, znalazła schronienie stała wystawa solnictwa, wszak miasto na soli stoi.


Nieco dalej, zamyślona skrzypaczka zaprasza do szkoły muzycznej, a tam wielka sala koncertowa z organami, niejeden koncert i niejedną sławę muzyczną widziała.


Są i piękne kamienice, nie wszystkie jeszcze odrestaurowane, ale co roku przybywa tych odnowionych. Miasto przyznaje także tytuły najpiękniejszego budynku i i najbardziej udanej rewitalizacji, w konkursie Mister Budownictwa.




W miejscu wyburzonej kamienicy znajdujemy nowy park kieszonkowy, to już chyba drugi lub trzeci z kolei. Tym razem nadano mu imię Gusa Edwardsa, nazwisko niby znajome, ale musiałam odświeżyć pamięć w Internecie.
Gus Edward, to znany kompozytor, urodzony w Inowrocławiu, jego piosenki śpiewali Frank Sinatra, Ella Fitzgerald, Judy Garland, Ray Charles...
Całe życie człowiek się uczy!


Długa trasa, wiele doznań estetycznych i na koniec jeszcze piękny zachód słońca!


Wielu pięknych spacerów Wam życzę!

poniedziałek, 27 października 2025

Nowy cykl

 Nowy cykl w moim albumie art żurnalowym, a w zasadzie dwa. Jeden inspirowany tytułami książek, drugi cytatami niemal kultowymi, które zaczęły żyć swoim życiem, poza filmem czy literaturą.

Bez zbędnych słów zapraszam do obejrzenia z przymrużeniem oka. Powiem szczerze, że trudno  udziergać z kawałków wyszukanych ilustracji sensowną treść. Ale to znakomite zajęcie na deszczowe dni!






Drugi cykl z kultowymi cytatami też nie jest najłatwiejszy, ale nie chodzi o to, by było szybko i prosto, ale o to, by głowa i ręce miały zajęcie na jakiś czas.



Z technikaliów zdradzę, że czasami inspiracją bywa cytat, innym razem zdjęcie.

Dobrego tygodnia wszystkim, trzymajcie się z dala od chorób!


piątek, 24 października 2025

Lepkie rączki...

 Dlaczego musi być tak, że niemal wszystko trzeba monitorować, ogradzać, pilnować, bo ktoś lubi niszczyć, zabierać, wyrywać, śmiecić, przestawiać.

Jak nie kamery, to ochroniarze, bramy, kłódki, zamki cyfrowe, psy, ogrodzenia pod prądem.

A mawiała babcia - nie twoje, nie rusz!

Co trzeba mieć w głowie, by przewrócić przenośną toaletę, połamać świeżo wsadzone drzewka, wywalić zawartość kubła na śmieci, zdewastować podjazd dla niepełnosprawnych, popsuć zamek w wiacie śmietnikowej, zbić szyby na przystanku autobusowym?

Pewnie to czyny o małej szkodliwości społecznej, ale czy na pewno małej?

Często zaczyna się od drobiazgów, by opieszałość ścigania ośmieliła złodziei i wandali.

Byłam kiedyś świadkiem, jak pewna pani zrywała lawendę z miejskiego skweru. Chyba zdawała sobie sprawę, że to niezbyt chwalebne, bo szybko się oddaliła, jakby ze wstydem. Powie ktoś : komu szkodzi, że sobie te kwiatki zerwała? dziś ta pani, jutro jej sąsiadka i za chwilę klombu nie będzie, bo jeszcze ktoś inny wykopie jakieś byliny lub drzewko, bo przecież tyle tego nasadzili...


Na lokalnej stronie internetowej znalazłam kiedyś informację o kradzieży w parku miejskim. W części rekreacyjnej parku postawiono palenisko do grillowania lub ogrzewania w porze jesienno-zimowej, obok są ławeczki, leżaki do opalania, staw z kaczkami.
Pewnej nocy palenisko skradziono i mimo zainstalowania kamer, nie udało się znaleźć złodziei.


Kiedyś już wspominałam o kradzieży figurki żaczka z deptaku głównego w centrum miasta. Odnaleziono go w skupie złomu, nieco zniszczonego, ale wrócił na swoje miejsce.

W regionie natomiast najbardziej bulwersująca była chyba kradzież koła ratunkowego. Kilka takich kół rozmieszczono wzdłuż bulwaru nad Wisłą w Toruniu. Komu przydało się takie koło? 

Ale co się dziwić, że skradziono koło ratunkowe, skoro złodzieje nie pogardzą nawet defibrylatorem, ratującym życie, wyposażeniem wozu strażackiego czy łodzią ratowników WOPR. 


Fantazja złodziei nie ma chyba granic, potrafią ukraść wszystko, co da się sprzedać legalnie lub poprzez paserów: od włazów od studzienek, po szyny kolejowe czy kable elektryczne.

A jaką trzeba być hieną, by okradać pacjentów w szpitalu, groby na cmentarzu czy pozbawiać osoby niepełnosprawne ich sprzętu, ułatwiającego poruszanie się?

Kiedyś okradziono moją koleżankę, złodzieje włamali się przez okno i zostawili tylko telewizor, bo był za duży, by wynieść go przez otwór okienny.
Bywały tez włamania do mieszkań na parterze , gdy właściciele smacznie spali.

Rekordem są chyba kradzieże rowerów z balkonów na wyższych piętrach...


 Oby nikomu z nas nie przydarzyły się podobne historie!


wtorek, 21 października 2025

Lanie wody...

 Woda źródłem życia, szum wody pozytywnie wpływa na nasze rozedrgane nerwy. Może dlatego tak lubimy fontanny, wodospady, strumyki...

Na zdjęciu obok, źródełko z wodą pitną na Rodos.

Jest też inny aspekt związany z laniem wody. Mówimy tak o kimś, kto mówi dużo, nie na temat i czasami mija się z prawdą. 

Wodolejstwo, kojarzy mi się także z pisaniem prac szkolnych na tzw. wolny temat. A to wcale nie jest prosta sztuka.

Jednak wody nie powinno się marnować, jest zbyt cenna. Tym bardziej martwią nas wszelkie domowe awarie wodne, w kuchni lub w łazience.
Gorzej gdy do niepotrzebnego lania się wody przyczynimy się sami.

Na szczęście, nie zdarzyła mi się teraz awaria ( odpukać ), za to rozlałam wodę w ilości niemałej przez gapiostwo i brak przewidywania. I to dwa razy jednego dnia!
Jak to było? Podlewałam roślinki z ulubionego dzbanka, który nagle odstawiłam na podłogę, bo nowej roślince chciałam się przyjrzeć. zaniosłam ja na stolik i gdy wracałam, zapomniałam o dzbanku na podłodze, wiele nie trzeba, woda rozlana. Dobrze, ze niewiele w naczyniu zostało, a ile wycierania podłogi  i ratowania dywanu było...

Drugie wody lanie pozbawiło mnie snu do rana. Postawiłam wieczorem szklankę z wodą na stoliku nocnym i jakimś trafem machnęłam ręką lub kołdrą i znów woda ze szklanki rozlana. Zerwałam się z łóżka, bo obok szafki listwa przedłużacza do wtyczek rozmaitych, no i lampka nocna. Tym razem też wody w szklance mało było, a wycierania i osuszania mnóstwo. 
Na zegarze 4 nad ranem i jak tu spać po takiej akcji?


Mam nadzieję, że dość już lania wody na ten tydzień...

sobota, 18 października 2025

Zapiski codzienności cz.24

 Łapiemy okna pogodowe, by pospacerować lub do lasu wybyć, a zdjęcia przydają się na blog. Na początek migawki ze spaceru - tajemniczy dom porośnięty winobluszczem, który wreszcie się przebarwił, bo długo był zielony.


Te urokliwe grzyby, to z parku, rosły sobie na trawniku w sporej liczbie!


Pojechaliśmy do Torunia po zapas pierników i miło było jesienne dekoracje przed sklepami oglądać. Restauracje tym bardziej kolorami i jesiennym menu przyciągają, a to zupa z dyni, a to pierogi z kurkami, my zamówiliśmy pizzę z pieczonymi gruszkami, serem pleśniowym , orzechami i rukolą - pycha!


Przerwa na kawę w ulubionej kafejce, a w gablocie istne cuda, sami zobaczcie!


Witryna zakładu optycznego zaprasza frywolnym aniołkiem, no jak tu się nie uśmiechnąć?


Kolejna niespodzianka - Piernikowy domek. Sprawdzam w googlach, a to hotelik w centrum, do wszystkich atrakcji miasta blisko.


Dwa murale nowo odkryte - warto przejść się bocznymi uliczkami starówki, by trafić na takie okazje!


Drugi mural powstał z okazji 30 rocznicy podpisania umowy między miastami bliźniaczymi Toruń i Lejda.


W komentarzu u Stokrotki napisałam od ręki lepiej, który teraz wkleiłam w jedno z jesiennych zdjęć, ku pamięci...


Odebrałam miłą przesyłkę od mojej mentorki kartkowej z daleka. Przyszły materiały do tworzenia kartek świątecznych. Nie pozostaje nic innego, jak zabrać się do roboty, ale najpierw kolorowanie, malowanie, kombinowanie.
Najbardziej w przesyłkach od M. imponują mi opakowania na drobne elementy, które robi sama i jeszcze ozdabia...


Był też las, wyprawa w dzień z mżawką, choć w prognozie miało być słońce. Znaleźliśmy tylko dwa grzybki, ale tlenu łyknęliśmy sporo. Mąż nadal nie może uwierzyć, że po prostu w środku tygodnia wsiadamy w auto i jedziemy...jak to emeryci :-)


Na koniec karty art żurnala, bo cały czas powstają. Pierwsza zainspirowana wierszem Frau Be, z jej tomiku, który mam w domu i zaglądam...




Mam pytanie - co w mijającym tygodniu zrobiliście tylko dla siebie?

Dla chętnych - napiszcie lepieja o jesieni:-)

czwartek, 16 października 2025

Dbaj o siebie...

Często mówimy komuś - dbaj o siebie, słyszymy ciągle o profilaktyce i słusznie. Ale jak teoria ma się do praktyki?

Pisałam już kiedyś o wizycie u neurologa. Pal licho terminy, wszędzie jest kiepsko, choć w przypadku niektórych chorób termin bywa kluczowy.

Dostałam skierowanie do neurologa, bo często miewałam kontuzje odcinka lędźwiowego kręgosłupa. Odczekałam swoje, kolejne skierowanie do fizjoterapeuty, kolejne czekanie na zabiegi, trwało to w sumie od października do kwietnia. Gdy  w czasie wizyty wspomniałam o zawrotach głowy , pani doktor na to, że w sprawie 
kręgosłupa szyjnego i ewentualnych zawrotów, muszę mieć osobne skierowanie i ona teraz mi nic nie zapisze, nawet wywiadu nie zrobi, bo to inna procedura... KONIEC.

Tym razem dostałam skierowanie do kardiologa, lekarz pierwszego kontaktu coś tam usłyszał czy w zapisie EKG zobaczył. Czekałam ze skierowaniem PILNE od lutego do października. W szpitalnej przychodni kolejka, bałagan, bo panie z rejestracji ściągnęły osoby zapisane na późniejsze godziny (może lekarz się śpieszył), ktoś poszedł na EKG, ktoś inny do toalety, trudno zapamiętać kto po kim wchodzi do gabinetu.

Wreszcie moja kolej, wszystko szybko, głównie w komputerze, badanie trwa ułamek sekundy, wywiad może dwie,  skierowanie na holter EKG , mam zadzwonić na podany numer i się umówić, a po badaniu wrócić do kardiologa. Dzwonię już z domu następnego dnia, bo mam terminy do stomatologa, więc żeby nie kolidowało...
Pani nawet od razu odebrała, chwila ciszy i podaje mi termin na 7 lipca.
- Chyba się pani pomyliła? a nie na 7 listopada? mamy dopiero 9 października!
- Nie, na 7 lipca 2026! godzina 10.15

Podziękowałam i wybuchnęłam śmiechem. Do 7 lipca 2026 to ja już mogę nie żyć! A jeszcze kontrola u kardiologa, na kiedy? może na grudzień 2026?

Trzymajcie się zdrowo, a kto praktykuje, niechaj się  pomodli ! 



poniedziałek, 13 października 2025

Pożeracze czasu...

 Mówi się, że seriale to pożeracze czasu, zwłaszcza gdy są to tasiemcowe produkcje, nadawane codziennie. Jedna z moich sąsiadek zdradziła kiedyś, że stara się pozałatwiać wszystko do trzeciej po południu, bo potem zasiada do swoich seriali.

Nie oceniam, niech każdy spędza czas jak lubi, sama kiedyś oglądałam jakieś seriale, ale z kolejnymi sezonami było tylko gorzej, powtarzalnie, a poza tym odkryłam ciekawsze zajęcia.

Jeśli serial, to krótki, kilka odcinków i zaskakujący finał!

Zresztą, co to znaczy POŻERACZ CZASU? gdy pracuje się zawodowo, większość czasu zabiera nam praca i obowiązki domowe. Nie oszukujmy się, mało kogo stać na panią do sprzątania czy jadanie na mieście. Na hobby czy rozrywki zostaje mało czasu...

Mówi się też, że prawdziwa pasja, pozwala z sensem przejść przez życie i bardzo je ubarwia. Wybierając ulubione zajęcia, zapominamy o całym świecie i o upływie czasu właśnie. Może dlatego, ludzie bez pasji, hobby, zainteresowań, tak boją się emerytury, bo zaleje ich nadmiar czasu wolnego, z którym nie wiadomo, co zrobić. 

Niektórzy uciekają w seriale lub szukają towarzystwa w klubach seniora i innych grupach towarzyskich. Każda forma jest dobra, byle czas zagospodarować z sensem, nie zestarzeć się zbyt wcześnie i nie zaśniedzieć mentalnie:-)


A jakie są Wasze pożeracze czasu? 
Pochwalcie się w komentarzach, może ktoś z czytających znajdzie nową pasję dla siebie?

piątek, 10 października 2025

Własnymi siłami...

 Obiecaliśmy sobie z mężem , że gdy uwolni się od pracy zarobkowej, zrobimy remont w mieszkaniu. Na szczęście, nie wszystkie pomieszczenia wymagały odświeżenia, a mając już doświadczenie z ekipą remontową, postanowiliśmy zrobić remont własnymi siłami, ile się da.

Oczywiście nowe meble do kuchni wymagały fachowców, ale to zorganizował sklep, w którym zamówiliśmy projekt i wykonanie.

Wszystko terminowo, nie ruszyliśmy nawet małym paluszkiem.

W tym zakresie wszystko poszło perfekcyjnie, złego słowa nie powiem! Nawet za zbędne elementy układanki meblowej zwrócono nam pieniądze. Jak miło! A opowieści fachowców z życia wzięte i dialogi na cztery nogi, to skarbnica humoru :-) Panowie kawę chętnie pili, sprzątali po sobie, robota paliła im się w rękach, nawet na poczęstunek niechętnie przystali, bo szkoda czasu, a fachowiec najedzony rozleniwia się...



Kto by pomyślał, że szafki i sprzęt do tak małej kuchni zajmą tyle miejsca! Pół największego pokoju i cały przedpokój! A wyobraźcie sobie wynoszenie tych wszystkich kartonów!
Oczywiście przygotowanie ścian , hydraulika i elektryka wymagały naszego zaangażowania, ale od czego wcześniejsze przygotowania, no i tak się szczęśliwie złożyło, że nawet do terminów w tym temacie mieliśmy farta.


No i wreszcie, po dwóch dniach mogliśmy podziwiać efekt i brać się za sprzątanie, a kupowanie dodatków i wieszanie obrazków, to sama przyjemność!
Najważniejsze, że udało się zorganizować mój wymarzony barek kawowy, projekt nieco zmieniony, ale fachowiec był elastyczny i pomocny.


Krótki odpoczynek,  wizyta męża u dentysty i trzeba było brać się za remont sypialni. 
Tu już nie było tak gładko, bo zdzieranie starych tapet, przesuwanie mebli, zakup dodatkowych szafek oraz innych przydasi, ale daliśmy radę sami. Fakt, plecy teraz bolą i siniaki się goją, ale jaka satysfakcja!
Najwięcej problemów było z przesuwaniem mebli , łóżko ciężkie jak czołg, a i podłóg nie można porysować! Sprzątanie i układanie wszystkiego ( po co komu tyle książek) to kolejne dni zmagań. Adrenalina trzymała nas w kupie, no i powoli pojawiające się efekty metamorfozy!


Wiele wam nie zdradzę, taki mały kącik. W planach była wymiana mebli i w sypialni, ale gdzie ja znajdę równie solidne i pojemne? Zmieniłam uchwyty w komodzie i w innych szafkach (Frau Be, to ciągle Borys), ulepszyłam ustawienie, jeden najmniej potrzebny mebel wyrzuciłam i jest O.K.
Kładę się wcześniej z książką do łóżka , by nacieszyć się nową sypialnią:-)


Zaprosiłam koleżankę na małą "parapetówkę" i dostałam nową roślinkę, woreczek orzechów oraz foremkę pasztetu domowej roboty, palce lizać!

Teraz mąż wyłapuje jakieś drobne poprawki, ja czasami coś przestawię, ale radość jest, bura jesień mi nastroju nie popsuje!