Zima w tym roku dziwna, bardziej jesienna, momentami pachnie wiosną, za ciepło na morsowanie, ale zbyt zimno dla wegetacji. Ostatnio jedynie przymroziło, nawet lód na jeziorach i rzekach powstał, ale śniegiem niesprawiedliwie obsypało.
Aura za to idealna na zimowe wyprawy, bliżej lub dalej, do lasu i w podmiejskie tereny, dzień coraz dłuższy, więc nie trzeba wracać po zmroku...
Zdjęcia dziś pokazywane, robione były od grudnia do lutego. Dopiero w lutym wyjęłam z szafy naprawdę ciepłą kurtkę, a płaszcz na ciężkie mrozy jeszcze nie ujrzał światła dziennego. Taki klimat!
Uroki parku kórnickiego dostrzegamy o każdej porze roku, niektóre jego zakątki są jak magiczna kraina, a gdy zajrzysz tam w środku tygodnia, to pusto i cicho niczym w pradawnej puszczy...
Pamiątki dawnych czasów, skromnie ukryte z dala od ścieżek. Misa i kamienny lew były częścią fontanny ogrodu francuskiego z XVIII w. założonego przez Teofilę Szołdrską-Potulicką, która teraz straszy jako Biała Dama.
Nowy właściciel Kórnika, Tytus Działyński zaczął przebudowywać ogród na krajobrazowy...
Inna ciekawostka, o której pisałam na blogu fotograficznym, to roślina amerykańska, z wielkimi owocami jak żółte pomarańcze, niestety niejadalne...
Nasze szlaki, to nie tylko Wielkopolska, to także malownicze Pałuki, które znacie zapewne z takich miejsc, jak Biskupin, Wenecja, Żnin, Lubostroń...
To brzmi jak banał, ale naprawdę, ile razy zaglądamy w znane zakątki, to nigdy dość zadziwienia i zawsze coś nowego rzuci się w oczy. Jak chociażby małe obserwatorium przy miejscowym liceum czy urokliwa kawiarnia z galerią portretów.
Jest i ciekawy mural dla miłośników książek i czasopism...
Molo, ale nie w Sopocie, a w Żninie właśnie i wszędzie ślady bobrów. Tutaj powaliły jedno drzewo w pobliżu rzeki, a dwa inne zostawiły nadgryzione, więc wichura na pewno je powali.
Jakie spektakularne porównanie starego i starszego. Odnowiony budynek z 1826 roku, a obok jakaś niszczejąca fabryczka... może kiedyś znajdzie się sponsor, który zamieni ją na jakiś sensowny obiekt?
No i doczekaliśmy lutowych mrozów, kry na zbiornikach i łowienia ryb pod lodem. Przy tak silnym słońcu ryzykownie wchodzić na lód, ale nie tylko wędkarze tacy odważni, a potem co? ratunku, pomocy, i wszyscy święci!
Nie tylko jesienne słońce daje ciekawe światło dla fotografii, jak widać i zimowe popołudniowe słoneczko ładnie rysuje.
Jak nie lubić takich wypraw, które dodają energii i poprawiają odporność...
Oby wiosna tę energię jeszcze wzmocniła i przyniosła kolory w przyrodzie!
Cudności takie wyprawy!!! A najważniejsze że dzień już coraz dłuższy i słoneczko świeci ...
OdpowiedzUsuńO tak, nawet wschodzi już wcześniej i kawy nie trzeba pic po ciemku:-)
UsuńZawsze można coś ciekawego wypatrzeć w okolicy. I to o każdej porze roku. Tylko musi sie człowiekowi chcieć. Oby nam sie jak najdłużej chciało i oby słabe ciało w tym nie przeszkadzało!:-))
OdpowiedzUsuńOtóż to, przyłączam się do tego apelu w 100%
Usuńtak, Osage to angielska nazwa jednego z plemion Indian, od razu mi się skojarzyło pochodzenie tych "pomarańczy"... a portrety faktycznie, nie ma to jak kawa w towarzystwie fajnej pani, nawet namalowanej...
OdpowiedzUsuńp.jzns :)