czwartek, 19 grudnia 2019

Polka potrafi...

Polak oczywiście także, ale tu akurat o kobietach będzie.
Czytam blogi wielu utalentowanych kobiet, a talenta owe bywają rozliczne.
Od malowania obrazów poprzez robótki ręczne, twórczość literacką, po kulinaria i wiedzę tajemną, cokolwiek to znaczy.
Ostatnio wspominano na blogach rocznicę 13 grudnia, przez co przypomniały mi się siermiężne czasy , kiedy stało się w kilometrowych kolejkach po wszystko, a wygrywał ten, który miał mocne łokcie.
Niejedną osobę zadeptano w wejściu do sklepu , bo rzucili cukier lub kawę.
Nie wszyscy pamiętają te czasy, gdy nawet mydło i buty były na kartki, a czekolada i cytrusy tylko na święta.
Fenomenem tamtego okresu była niezwykła kreatywność naszych rodaczek w sztuce prowadzenia domu i nadążania za modą.

Nie wiem czy wszystko dobrze pamiętam, bo kulinaria mnie wtedy średnio interesowały, bardziej już robótki ręczne.
Kojarzę natomiast powstawanie wszelkich zamienników znanych przysmaków.
To wtedy powstały wyroby czekoladopodobne na bazie mleka w proszku, m.in. bloki herbatnikowe, tabliczki a'la chałwa, kulki ryżowe z miodem.
Moja mama często gotowała domowe kisiele z tartymi jabłkami, budynie z sokiem - to były nasze jedyne czasami desery, nie licząc lodów domowej roboty latem.

Pamiętam przemycane ze wsi w bagażnikach aut półtusze świńskie, z których zaprzyjaźniony rzeźnik wytwarzał salcesony, kiełbasy i pasztety, aby nic z tej zdobyczy się nie zmarnowało.

Moja babcia natomiast była mistrzynią w wymyślaniu dań bezmięsnych, bo mięsa wszelkie były rarytasem. był to czas, gdy hodowano na działkach nutrie na mięso i powstawały sklepy handlujące koniną.

Sporo kreatywności wkładano w roboty ręczne i w wielu domach wytwarzano rozmaite rzeczy z wszystkiego, co było dostępne na rynku.
Sama szyłam spódnice z tetry pieluchowej lub tzw. kieszeniówki czy nawet podszewki, farbowałam tkaniny w zwykłych kuchennych garnkach.
Włóczki w tamtym czasie bywały jedynie białe, czarne lub brązowe, sukcesem było dostać inne kolory, a rodzaje włóczki to głównie anilana i przędza elastyczne.
Kto umiał, robił swetry z anilany lub bambosze z elastycznej przędzy.
Czasami w trakcie wykańczania jednego swetra tato pytał mnie, kiedy będę pruć robotę, bo o włóczkę było ciężko, a po spruciu starego swetra zawsze miałam nowy. Szczytem marzeń bywało zakupienie (zdobycie) bonów walutowych do PeWeXu, gdzie człowiek stawał porażony ilością i kolorami zagranicznych przędz.

Dzisiaj młodzi ludzie nie zdają sobie sprawy, ile wysiłku trzeba było włożyć, by funkcjonowały najzwyklejsze rzeczy.
Potrzebne białe tenisówki na występ chóru, a w sklepach tylko czarne? od czego biała pasta do zębów?
Wymagali białego kostiumu na kryty basen? Nie ma sprawy, ręczniki frote jak znalazł, a że się w tym koszmarnie wyglądało?

Z najzwyklejszych podkoszulków można było wyczarować modne bluzki, przez dodanie kolorowych lamówek haftu lub koralików.
Niektórzy zapaleńcy robili własne mydło, świece, kwitło stolarstwo artystyczne, musztardówek(słoiczków po musztardzie) używano jako szkła stołowego, z butelek wytwarzano lampy.

Na pewno w komentarzach dorzucicie okruchy własnych wspomnień, na co liczę i z góry dziękuję:-)



115 komentarzy:

  1. Mino wszystko TO BYLY PIĘKNE DNI. Serdeczne pozdrowienia znad sztalug malarskich przesyła Krysia

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Były piękne, bo byliśmy młodzi i całe życie przed nami i nadzieje na lepsze...

      Usuń
  2. Jestem od Ciebie trochę młodsza, ale z sentymentem wspominam tamte czasy, mam wrażenie że żyło się lepiej, nie było takiego wyścigu szczurów. Dorzucę swoje - potrzebne było przebranie do przedszkola - tektura, bibuła, trochę kreatywności+to, co w szafie i bal udany.:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Była bieda, ale ludzie sobie życzliwsi i bardziej pomocni.

      Usuń
  3. W Pewexie to rodacy głównie kupowali....wódkę, a ja majteczki dla swej małej- takie z napisem na każdy dzień tygodnia, bo nie zmieniały kształtu ani koloru po praniu. Kupowałam też tam dla dziecka prawdziwe słodycze, a moi znajomi postukiwali się wymownie w czoło na ten widok.
    Z tych siermiężnych czasów (nie tylko z okresu stanu wojennego)
    "naumiałam" się : szyć dla siebie, robić batik, robić korale z makaronu i pestek ogórka. Polakierowane lakierem do bombek choinkowych robiły furorę.Poza tym oczywiście robiłam na drutach i szydełku nie tylko swetry i serwetki, kiedyś popełniłam też całą sukienkę, bo włóczka miała srebrną nitkę i wyszła z tego super kiecka. No i nauczyłam się haftować. Ale nie posiadłam sztuki robienia skarpet tudzież cerowania ich- tego to nie nauczyłam się nigdy.Dzięki kupowaniu świniaków (w formie pół tuszy) nauczyłam się przeróbki owego mięsa i metod jego dłuższego przechowywania w postaci wecków.Nawet kiełbasę potrafiłam sama zrobić, z tym, że szlamowanie jelit doprowadzało mnie do rozpaczy. Ale robiłam. Dobrze, że juz nie muszę;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Pamiętam te majtki:-)
      Kiełbasę mój tato też robił, ale flak kupował gotowy.
      W tym czasie nauczyłam się robić obiad z niczego...

      Usuń
  4. Szczęśliwi obdarzeni talentami; beztalencie zawsze ma wiatr w oczy, bez względu na to w jakich czasach żyje :)
    Czasy "stanu wojennego" to okres młodości moich synów;
    swego dzieciństwa wolę nie wspominać, bo...właśnie testuję
    swoje postanowienie; NIE NARZEKAĆ.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. W takim razie kibicuję Twojemu postanowieniu:-)

      Usuń
  5. A dla mnie to nie były piękne dni, o nie. to był koszmar, do którego nigdy nie chcę wrócić. Owszem, radziłam sobie, byłam młoda i nie wiedziałam, że świat może wyglądać inaczej. Te wszystkie tetrowe sukienki, dziergane wszystko ze wszystkiego, dziwne rzeczy do jedzenia... Samo słowo "kombinowanie" budzi moją odrazę, a większośc wtedy niestety jakoś kombinowała, by przetrwać. Nie, nie chcę tego wspominać, w dodatku w świetle róznych ostatnich wydarzeń, które chyba za wszelką cenę mają nas do owych ciemnych czasów cofnac.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A ja jednak wspominam, nawet wiele zabawnych sytuacji z tego wynikało i więcej rzeczy ludzi cieszyło, co nie znaczy, że chciałabym powtórki z rozrywki...

      Usuń
  6. GRAŻYNA KOWALIK19 gru 2019, 10:31:00

    Mimo ,że to był "trudniejszy" czas to wspominam go dobrze ,bardziej mi chodzi o wzajemnie kontakty,spotkania ,rozmowy.Bardziej "swojsko",normalnie. Teraz dla mnie czasami to jakaś "głupawka" niektórzy nie znają umiaru.Jak widzę teraz ,że mojej wnuczce na "bal" przedszkolny wypożyczają kostium i starają się ,aby nikt inny takiego nie miał. Przypomina mi się czas gdy moja Julia była "Śnieżynką" a strój zrobiła własnoręcznie moja koleżanka ( ja nie miałam i dalej nie mam takich zdolności).Chociaż minęło sporo lat do tej pory pamiętam,nawet gdzieś mam zdjęcie .Pamiętam oczywiście Pewexy,książeczki dla młodych małżeństw,ograniczenia co do zakupów (kartki).Jednak wtedy spotykając się z innymi prowadziliśmy normalne rozmowy ,teraz zauważam ,ze niektórzy nawet podczas rozmowy zaglądają do swoich komórek. To mi się nie podoba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No własnie, im bogatsze i światowe społeczeństwo, tym stosunki międzyludzkie gorsze. Kiedyś ludzie ze sobą rozmawiali, odwiedzali się, dziś kontakty mamy głównie w sieci lub w telefonie.

      Usuń
  7. Tak...Polki potrafią wiele! Mają niestety jedną cechę, która wydawałoby się jest pozytywna. Robią więcej, niż do nich należy...Nie zawsze to jest docenione. Powinny też nauczyc się trochę egoizmu i pokochać siebie. Wtedy zrobią paradoksalnie więcej też dla innych...Dotyczy to kobiet, które w czasach kryzysu potrafiły wyczarować wszystko z niczego. Nawet z tetrowej pieluchy barwne tuniki!
    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tak, poznałam tę prawdę także późno, ale lepiej późno, niż wcale:-)

      Usuń
  8. wspomniane czasy nie były najlepsze - fakt. Lecz paradoksalnie to te trudności sprawiały, że ludzie byli bardziej kreatywni i zaradni, jak sama wykazujesz z niczego człowiek umiał zrobić coś :) Ludzie bardziej się do siebie garnęli,relacje międzyludzkie były głębsze, mniej było obojętności... ludzie nie byli aż tak zepsuci materializmem jak to jest dzisiaj. Nie poświęcali większości swego czasu na pogoń za pieniądzem oraz rozwojem kariery, dlatego mieli go dużo więcej dla swoich dzieci/ przyjaciół/, rodziny.Potrafili ponadto zwyczajnie cieszyć się życiem i czerpać przyjemność z rzeczy pozornie drobnych i błahych... Oczywiście nie gloryfikuję tamtych czasów chcę tylko powiedzieć , że zawsze jest coś za coś , coś w miejsce czegoś i jakieś konsekwencje wszelakich zmian... I tak jak nie ma idealnych ludzi tak i nie ma na przestrzeni dziejów idealnej Rzeczpospolitej.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trafnie to ujęłaś, każdy czas ma złe i dobre strony, ale najwięcej zależy od nas samych.

      Usuń
  9. Wzruszyłam się bardzo na wspomnienie tamtego czasu. Przypomniala mi się „ jajecznica kryzysowa” w wykonaniu mojego taty - ależ ona smakowała ...ciasteczka owsiane , no i pierwszy dezodorant , który kupiłam sobie w Pewexie bo mi zostało trochę drobnych z Milupy dla dziecka . Jego zapach pamietam do dziś i dużo bym dała, żeby go w tej mnogości znaleźć . Gdzieś na blogu przeczytałam, że kalendarze adwentowe z czekoladkami są niemodne , niezdrowe itp. Może i tak - ale jak sobie przypomnę uroczyste chwile otwierania kolejnych okienek z czekoladkami i dzielenie się nimi po równo 😊 żeby każdy mógł spróbować ... takich chwil już po prostu nie ma. Żal dzieciaków - bo tak naprawdę to jakie radości im pozostały ? Skoro wszystko teraz szkodliwe . Znam przypadek wyrywania dwuletniemu dziecku banana z rączki , bo ”za grube jest”. Ech Asiu aż mi się teraz smutno zrobiło... A zapach suszonych i prasowanych pieluszek tetrowych ... to był zapach niemowlęcia w domu. I był czas na wszystko - a teraz ... teraz wózek i smartfon przed oczami - i aplikacje do karmienia piersią , bo tak trudno zapamiętać która była ostatnia 🙄

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Gabrysiu, bo kiedyś ludzie mieli swój rozum i próbowali, eksperymentowali, wymieniali doświadczenia - dziś na wszystko aplikacja, doradca,kurs, filmik...zwariować można!

      Usuń
  10. Nie pamiętam tych czasów ale pamiętam czasy kiedy mandarynki, pomarańcze, cukierki, pralinki i banana mogłam zjeść tylko na Święta i to u dziadków... nie dlatego ze był problem z ich dostępnością... chodzi o co innego... pamiętam dzieciństwo gdzie czekałam na święta, na tę magię, choinkę, śnieg... nie zabawki i prezenty a kolendy, klimat... całą tę magię... kiedy do Świąt przygotowywało się w domu i o dziwo na spokojnie a nie kupowało gotowce i i jeszcze narzekało na brak czasu... kiedy Święta i świat nie był upłycony do rzeczy materialnych.... kiedy liczyło się co masz w sercu a nie ile w portfelu i ile zabawek posiadasz

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja pamietam, że czekałam na wizytę dziadków, bo to było lepsze, niż bajka w telewizji, te opowieści, gra w karty, czytanie książek, spacery z sankami, łupanie orzechów...

      Usuń
    2. Ja czekałam na wyjazd do dziadków <3 I na choinkę... i na kolędy, na rekolekcje w kościele.... na śpiewanie kolęd przy choince <3

      Usuń
    3. Kolędy i pastorałki lubię śpiewać cały grudzień, od mikołajek:-)

      Usuń
    4. Wprowadzają nastórj :) Masz swoje ulubione? :)

      Usuń
    5. Piosenki i kolędy Preisnera :-)

      Usuń
  11. Kiedyś to były czasy... Dużo wiem od mojej mamy która jako dziecko jezdziła na polską wieś do swojej babci a mojej prababci. To co mama mi opowiada to brzmi jak bajka jak sen ( mimo że nie zawsze prosty i łatwy), uwielbiam te opowieści. Kobiety tamtycz czasów to czarodziejki... Dobrego dnia :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czas nie był łatwy, ale ludzie inni, rozrywki inne, a my zahartowani na trudy życia.

      Usuń
  12. Krówki domowej produkcji i kulki truflowe z płatków owsianych, lizaki też robione w domu... Pomarańcze - a właściwie ich zapach - na święta tylko i najładniejsze koszulki farbowane samodzielnie we wzory powstałe z supełkowania tkaniny. No i krawcowe niezrównane... czarowały z tkanin wyjątkowe ciuchy.
    Najpiękniejsza choinka pod słońcem - pełna własnoręcznie robionych ozdób i łańcuchów ze słomek czy papieru...
    Trudne czasy, choć teraz dobrze wspomnieć...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ozdoby robiło się samemu, ukradkiem wyjadało cukierki z choinki:-)
      Teraz często nam się nie chce, bo w sklepach wszystko kusi i nęci, rozleniwia...

      Usuń
  13. Wszystko, co piszesz się zgadza, a jednak nie rozumiem tych, co wspominają tamte czasy z nostalgią. Przecież to był koszmar. Mnie utkwiły szczególnie mocno dwa elementy – handel wymienny (czytaj: łapówki) i konieczność posiadania znajomości.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Z jednej strony koszmar, z drugiej nostalgia, bo byliśmy piękni i młodzi i inaczej patrzyliśmy na trudy codzienności, a ile frajdy było z wystania kawy w kolejce:-)

      Usuń
    2. Nie żartuj z tą kawą. Był czas, że piłem jakieś badziewie rozpuszczalne, chyba z ropy naftowej ;)))

      Usuń
    3. Udało mi się wystać kawę dobrej jakości w stolicy, a najśmieszniejsze jest to, że wtedy jeszcze kawy nie pijałam...

      Usuń
  14. Kochana
    Pamiętam doskonale lata 80-te.
    Nikt mnie w kolejce nie zdeptał, a byłam malutka i chudziutka!
    Ludzie byli życzliwsi, pomagali sobie bezinteresownie, odwiedzali się.
    Nie było zbytniego bogactwa, ale klasa średnia.
    Była praca i poszanowanie pracownika- człowieka.
    Półki puste w sklepach, ale nikt głodem nie przymierał.
    Zawodowo pracowało się 8 godzin dziennie.
    Nawet na wsi, pomimo pracy w polu, był czas na wszystko. Sąsiedzi się odwiedzali, pomagali sobie.
    Czytam, co piszą inni.
    Czy łapówek i znajomości nie ma dziś? jeszcze więcej, niż dawniej!
    Nawiązując do tytułu posta...
    A my- kobiety możemy wiele: znieść, zrozumieć, docenić, wybaczyć, ot tyle.
    Pozdrawiam serdecznie na kolejne miłe dni:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To prawda, było ciężko, ale jednak wiele osób wspomina ten czas nie całkiem tragicznie, każdy z nas pamięta coś dobrego, a to nie świat się zmienia, tylko my...

      Usuń
    2. Morgana:

      Bez przesady z tymi łapówkami dziś. Dają i biorą aferzyści, przeciętny obywatel nie musi, a jeśli to robi, to znaczy, że mu ten nawyk pozostał z PRL.
      Głodem nie przymierali ci, co potrafili kombinować. Może komuś pasowało jeść tylko chleb z masłopodobnym, albo żur bez kiełbasy, ale jeśli to była szczęśliwość, to ja dziękuję, ja wysiadam.
      Jeśli zaś chodzi o pracę to przypomnę, że to w tamtych czasach powstało słynne powiedzonko: „Czy się robi, czy się leży...”, którego trudno było się pozbyć po transformacji.

      Usuń
    3. Nawet mieszkania były po znajomości...ja niestety znajomości nie miałam.

      Usuń
    4. Asmodeusz
      Nie oceniam wszystkich jedną miarką!
      Ciekawe, ile masz lat?

      Usuń
    5. Miało być" nie oceniaj wszystkich jedną miarką"!

      Usuń
  15. Moja mama pracowała w sklepie mięsnym. To w tamtych czasach była dobre dla rodziny, ale sklepowa miała przechlapane. Ciągłe kontrole, skargi, sygnaliści...Pomagałam mamie naklejać na wielkie arkusze szarego papieru kartki na mięso. Klejem była guma arabska :)
    Ja też szyłam, malowałam ciuchy, cerowałam, wyszywałam. Ale nie chciałabym wrócić do tego. Jakoś nie miałam do tego pociągu. Dobrze mi teraz ze sklepami online. Ale blok z mleka w proszku o roku na święta robię i wafle :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja do większości sytuacji też nie chciałabym wrócić, ale wspomnienia pchają się same przy różnych okazjach.

      Usuń
  16. Pamiętam, jak w dobie braku masła sprzedawali takie pyszne, solone z ogromnych kostek (to chyba było amerykańskie). Niesolone robiliśmy w domu ze śmietany, oglądając wieczorem film w telewizji. Każdy trzymał w ręce słoik ze śmietaną, którym potrząsał. Zanim film się skończył, masło było wyprodukowane :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Byli też tacy, którzy robili hurtowo - w pralce:-)

      Usuń
    2. Oj! O tym pierwszy raz słyszę...

      Usuń
    3. Przypomniały mi się jeszcze takie okropne podpaski (lub raczej pseudopodpaski) - kłęby waty w siateczce. Były mniej więcej tak wygodne w użytkowaniu jak byłaby użyta w tym charakterze kiełbasa.

      Usuń
    4. To prawda, pamiętam je, trzeba było agrafka przymocować do bielizny...

      Usuń
  17. Ja pamiętam jak mama dzieliła banana na trzy części: dla mnie, dla mojej siostry i brata .. Nawet nie myśleliśmy że można zjeść od razu całego.. To były moje szkolne lata a te pomimo trudów i różnych problemów wspomina się dobrze:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Banany kupowało się tylko dla dzieci. Moi przyszli teściowie dostawali na święta paczki od rodziny z Niemiec, dziwiło mnie, że mydło może tak pachnieć, a słodycze są tak smaczne i czekolada prawdziwa...

      Usuń
  18. Troszkę, kilka komentarzy przeczytałam i odnalazłam i rozrzewnienie i rozżalenie...
    ...czego byśmy nie pamiętali z tamtych czasów i opowieści o tamtych czasach...to chyba trudno zaprzeczyć, że wówczas byliśmy sobie bardziej bliscy...A te talenty które się miało albo nabywało uczyły czegoś co dziś trudno zaobserwować u tego najmłodszego dorosłego pokolenia ...oszczędności...A w dzisiejszych czasach w których ci młodzi i ciut młodsi uwielbiają mówić o ekologii, czy tam ochronie środowiska...może powinni dla tej ekologii zacząć oszczędzać tak jak my, nasi rodzice i dziadkowie musieliśmy żyć...
    Język mi się tak dziś rozplątał...może za dużo:) ale kisielu z jabłkiem bym zjadła:) i szyszek z preparowango ryżu też i w ogóle za mną blog czekoladowy chodzi A i tak najchętniej zjadłabym takie mleko z tubki...skondensowane...sam cukier i o ile ostatnio jadłam takie kupne jakieś 25lat temu to chyba wciąż jest w sprzedaży;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. To mleko z tubki to był rarytas, słodkie okropnie, ale lubiliśmy...
      masz racje, młodzi protestujący powinni nauczyć się ekologii od swoich babć i prababć - żyło się kiedyś ekologicznie bardzo, zero waste...

      Usuń
    2. I się nawet nie wiedziało, że się jest trendy, cool i eco;)

      Usuń
    3. Prawda? Moja babcia całowała chleb przed pokrojeniem i żadnego okruszka nie wyrzuciła.

      Usuń
  19. Witaj, Jotko.

    Stan wojenny pamiętam słabo, ale nie zapomnę kuzynki robiącej z cieniutkiej wełenki pajęczynkowe chusty i szale. Ani drugiej - dziergającej z aniteksu ażurowe sweterki. Ani kolejnej - tkającej wzorzyste apaszki.
    Nie wiem, ile w tym było potrzeby zarobku, a ile - chęci realizowania siebie, bo czasy się zmieniły, a one nadal zajmowały się rękodziełem:)

    Pozdrawiam:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Robótki nie były zarezerwowane dla tamtego czasu tylko, jedynie bardziej intensywne się zrobiły...

      Usuń
  20. Przeczytałam wyżej zamieszczone komentarze z zainteresowaniem, bo czasy jakie wspominacie są mi znane tylko z opowiadań. Szczerze mówiąc jestem ostatnimi czasy tak aspołeczna, że nawet babka, która pięć minut wybierała ciasto w cukierni podnosiła mi ciśnienie. Nie wyobrażam sobie więc kolejek, zacieśniania więzi i tak dalej...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo taki wybór może powodować zawrót głowy, gdyby były dwa rodzaje do wyboru, sprawa prosta...

      Usuń
  21. Jakoś trzeba było sobie radzić. Ale przecież bywało i tak, że po dwóch godzinach stania w kolejce wracało się do domu z niczym, bo niestety nie było dostawy towaru, na który wszyscy czekali. :((

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie było dostawy lub zabrakło dla tych na końcu, to prawda.

      Usuń
  22. Jak się patrzę z jaką łatwością dzisiaj kupuje się pampersy to aż mi się wierzyć nie chce, że my kupowaliśmy tetrę na metry a potem moja dziewczyna szyła z tego pieluchy. A ile uciechy było przy zawieraniu...😂😂😂

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja najgorzej pamiętam moczenie brudnych pieluch przed praniem, a pampersy były dla mnie wtedy za drogie.

      Usuń
  23. Ja już wtedy piekłam i gotowałam. Przekazywano sobie przepisy na wypieki "bez jaj", "bez tłuszczu", nawet bez cukru. I teraz czasem też robię ciasta z niektóre tych przepisów. Pamiętam końskie kiełbaski w Karpaczu, z grilla, czymś trzeba było "zanęcić" turystów. A pieczeń z nutrii była, jak z zająca, w kwaśnej śmietanie marynowane mięso. Całkiem smaczna.
    Moja mama była mistrzynią robienia czegoś, z niczego. Uszyła mi śliczną spódnicę z tetry, z falbanami, rozszytymi koronką (widocznie koronki w pasmanterii były). Miałam też bawełniany podkoszulek, biały, ze ślicznym haftem richelieu, prezent od cioci. A moje dzieci też moja mama "obszywała", tworzyła spodenki, koszulki. A pamiętasz, jaki był kłopot z rajstopami? panie od repasacji miały swój złoty czas, bo rajstop ogólnie nie było, a "rzucali" z rzadka (stąd ta radość z rajstop na 8 marca, młodzi szydzą teraz, a wtedy, to było bardzo cenne).
    Marigold wspomniała banany, mój średni syn nie lubi bananów, nie znał ich jako dziecko (nie było), a gdy się w końcu pojawiły, to nie mógł do tego smaku przywyknąć.
    Ale tamten czas nauczył mnie i moich starszych synów szacunku do rzeczy i pożywienia, do ludzkiej pracy. Jedzenia się nie wyrzuca, a sprzęty naprawia. Ale, czy moje dzieci, w dobie nadmiaru, nadal szanują pracę innych?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Repasacja ratowała nas, to prawda, wtedy też chyba wiele kobiet zaczęło chodzić w spodniach, bo łatwiej.
      Usługi były tańsze i z nich się korzystało, dziś zbyt wiele się wyrzuca...

      Usuń
  24. Blok z mleka w proszku nadal robimy na każde święta. Ja akurat byłam w ciąży w tym czasie. Zdarzało mnie się stanąć bez kolejki i o dziwo, najwięcej przykrych słów miałam od kobiet, a to, że wykorzystuję..., a to, że nie szkoda mi dziecka i takie tam różne dyrdymały.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Też byłam świadkiem takich scen, niestety. Ta ciągła "walka"o podstawowe artykuły wyzwalała w ludziach najgorsze cechy.

      Usuń
    2. Byłam zagrożeniem........ . Asiu wstawiłam te sweterki.

      Usuń
  25. Uwierzysz Asiu, że przez całą swoją młodośc szyłam? Potrafiłam w ciągu pdwóch godzin uszyć sobie jakąś prostą sukienkę albo spódnicę. A synom szyłam ubranka jak byli mali. Do dzisiaj mam starą maszynę do szycia w domu...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczywiście, że uwierzę, jesteś kobietą wielu talentów:-)

      Usuń
  26. I to miało swoją wyjątkową wartość, kiedy trzeba było samemu "wyczarować" coś z niczego. A teraz wszystko można kupić... Myślę, że też i przez to teraz młodzi nie potrafią docenić tego, co mają...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niektórzy naprawdę nie potrafią, może zbyt łatwo im to przychodzi...

      Usuń
  27. Przykre, że Asmodeusz, o ile pamiętam ex górnik, z PRL-u pamięta tylko złe rzeczy. Wtedy te dwie sprawy:szanowanie tego co się miało i umiało oraz życzliwość ludzka, sprawiały, że człowiek mógł spokojnie spojrzeć w lustro.To prawda, że była zasada "czy się stoi czy się leży", ale właśnie dzięki temu bezdomność nie była tak wielka. A teraz mamy grono polityków, którzy niewiele potrafią, a pieniądze biorą za posłowanie takie, że na obdarowanie 10 bezdomnych by wystarczyło. Pokoleniu naszych rodziców i naszemu po prostu się chciało. Pokolenie naszych dzieci, oszołomione ilością dostępnych dóbr ma pozycję roszczeniową. A najgorsze jest to że Ci, którzy wtedy nie mieli, bo nie było, teraz nie mogą tego mieć, bo nie mają za co kupić. Nie chcę wracać do PRL-u, ale chciałabym by powróciło poszanowanie człowieka i jego godności.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. O tym samym rozmawialiśmy dziś w pracy, dobrobyt i pełne półki nie zawsze wychodzą ludziom na dobre...

      Usuń
  28. Ja pamiętam niewiele, bo byłam mała, ale jeszcze się otarłam o te czasy. Pamiętam sukienki z farbowanych pieluch tetrowych. Pamiętam domowe "orange" robione z pomarańczy i marchewki - ach co to był za luksus.
    Ale myślę, że w genach nam trochę tej zaradności do dziś zostało - no może młode pokolenie zupełnie już w innych realiach żyje. Ja nadal lubię robić coś z niczego. A kryzys do nas idzie wielkimi krokami niestety, więc umiejętność jak znalazł.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Własnie, ciągle straszą tym kryzysem w gospodarce, więc dobrze umieć to i owo, nie wiadomo, kiedy się przyda...

      Usuń
  29. Ciekawa jestem jak odnaleźliby się w takeij rzeczywistości współcześni ludzie. Dalibyśmy radę? Zwłaszcza ci, którzy tego czasu nie pamiętają?

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobno potrzeba jest matką wynalazku, pożyjemy zobaczymy...

      Usuń
  30. Oj, tak. Spódnice z tetry, dzierganie na drutach, na szydełku koronkowe kołnierzyki. Pamiętam, ja z mamą kręciłam jajka na majonez do sałatki, hi, hi, hi.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Majonez, likier jajeczny...andruty własnej roboty:-)

      Usuń
  31. Moja mama czasem wspomina ten czas, gdzie na święta ze swoim bratem dostawali słodycze i pomarańcze albo mandarynki z Niemiec i bardzo się z tego cieszyli. A teraz jakby dzieci takie coś dostały to pewnie nie zareagowały by radością, bo mają to na codzień. Bardziej czekają na 'elektroniczne prezenty'.
    Moja mama dziergała na drutach oraz przerabiała ubrania i nawet sama sobie je szyła jak i również szydełkowała.
    Ja jestem z 94 roku, więc wtedy nie było mnie na świecie, ale cieszę się, że pamiętam czasy bez internetu, telefonow komórkowych czy innych sprzętów.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Kiedyś opowiadałam uczniom, że nie było komórek i klocków Lego, nie chciały uwierzyć!

      Usuń
  32. Nie było źle w tamtą sobotę w pracy. :)

    Czy ja wiem. Jak na razie to takie badanie gruntu jest z tą nową znajomością z pracy. Chyba nic szczególnego z tego nie wyjdzie.

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sobota przepracowana, to i wolne dłuższe będzie:-)

      Usuń
  33. Tak, to były czasy nie zapomniane... Robiłam swetry na drutach i szyłam, często przerabiając ze starego na nowe. Wychodziło mi całkiem nieźle.
    Do świąt jeszcze kilka dni, ale ja już dziś życzę Tobie Jotko i Twoim Bliskim Radosnych, Pięknych Świąt:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję, Mario serdecznie, moje życzenia będą jutro:-)
      Ściskam mocno!

      Usuń
  34. Byłam wtedy młodą dziewczyną i z pewnością moje wspomnienia są inne niż osób starszych. Nie chciałabym, broń Boże, powrotu tamtych czasów. Godzina milicyjna, przepustki, cenzura, kolejki po wszystko... Jednak mam wiele pozytywnych wspomnień z tamtego okresu. Relacje międzyludzkie były zdecydowanie bardziej pozytywne, życzliwość większa.
    Sytuacja zmuszała do kreatywności. Nauczyłam się wtedy dziergać na drutach. Robiłam sweterki. Pamiętam, że z Zakopanego przywiozłam solidny zapas różnokolorowej wełny. Pieluchowe kreacje też szyłam. Co jakiś czas przefarbowywałam sztruksy, bo traciły kolor. Raz na miesiąc pociągiem jeździłam z mamą do oddalonej ponad 100 km Piły, bo tam zaopatrzenie było o niebo lepsze.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. My jeździliśmy do Łodzi po tkaniny i włóczkę i na Śląsk po żywność. W stolicy czy na Śląsku można jeszcze było coś kupić, na dalekiej prowincji tylko ocet...

      Usuń
  35. Czytając wpis i komentarze cofnęłam się w czasie do lat najpiękniejszych - młodej kobiety, młodej mamy. Jak było różnie - pisałyście. Ale nie znałam innego życia, gorsze tylko z opowiadań dziadków i rodziców o czasach II wojny. Teraz było spokojnie i bezpiecznie. To był mój świat, w takim się urodziłam i wychowałam. Chodziłam bezpiecznie po ulicach, wracałam z biblioteki na Koszykowej późno, czynna była do 22-iej i nigdy nie bałam się niczego, do głowy by mi to nie przyszło. Z brakami w sklepach radziliśmy sobie wszyscy, największym problemem była choroba Małego, prawdziwa celiakia, i brak żywności bezglutenowej. Dałam radę. Przyjaźń, życzliwość były na porządku dziennym. Moja saga ursynowska właściwie jest o tym i w tym właśnie czasie akcja się rozgrywa. Jakoś się rozrzewniłam, młodość zawsze jest cudowna bez względu na okoliczności zewnętrzne...

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Narzeczony mojej koleżanki chorował na celiakię, długo miał problem, zanim zdiagnozowano , bo był dorosły. Woziła różne rzeczy z Torunia, bo tylko tam były dostępne.
      Młodość zawsze powoduje fajne wspomnienia...

      Usuń
  36. Uwielbiałam w tej szarzyźnie intensywne kolory...Znajoma szyła mi z płótna żaglowego białe spodnie i marynarki a ja farbowałam je na różne kolory :) upodobanie do czerwonych spodni zostało mi do dziś.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wówczas wszystko było szaro-buro-granatowe i ja też tęskniłam za kolorami...

      Usuń
  37. Wstrętny czas, szaro-bury, biedny czas kombinowania. Jednak coś Polakom z tamtego okresu pozostało - pośpiech, histeryczna potrzeba pilnowania kolejki, rozpychanie się łokciami nawet, gdy połowa miejsc w autobusie jest wolna. Jedynie punk z tamtego okresu podziwiam - prawdziwy bunt i odwaga bycia innym.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jeszcze coś w nas zostało - zapasy na czarną godzinę, poszukiwanie znajomości, nieufność do polityków, łamanie przepisów, a z drugiej strony- niezgoda na wszelki przymus oraz indoktrynację.

      Usuń
    2. To prawda jotko, choć z tą indoktrynacją już jest różnie. Zobacz ile ósób nadal wierzy w kościelne bajki.

      Usuń
    3. Bo nie wszyscy indoktrynację z kościołem kojarzą, a w zasadzie z duchowieństwem wyższej rangi; zwykli ludzie to też kościół(tak o sobie mówią przynajmniej).

      Usuń
  38. Najbardziej się uśmiałam jak parę lat temu jak 25 latek usiłował mi powiedzieć, jak to było za komuny i że on lepiej wie...
    Co co przeżyli to wiedzą...

    OdpowiedzUsuń
  39. Ci co przeżyli, to wiedzą... sorry klawiatura czkawki dostała :-)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Podobnie postępują dziś młodzi politycy, wszystko wiedzą lepiej od swoich profesorów.

      Usuń
  40. Pamiętam kartki na obuwie. Kupiłam męzowi kozaki męskie, aby tylko kartki nie zmarnować, chociaż wiedziałam, że nigdy ich na nogi nie założy ( wysokie "przygubie" po źle złożonej stopie w wyniku złamania). Mogłam je jednak wymienić z kimś, kto akurat miał szczęście nabyć buty wiązane na sznurowadła.
    Inaczej zimę przesiedziałby w kapciach pod piecem :)))
    Pozdrawiam i życzę szczęśliwych świąt!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja wymieniałam się kartkami na alkohol, bo na te kartki można było nabyć cukierki czekoladowe...podobnie było z papierosami:-)
      Dziękuję, ja życzyć będę jutro, zapraszam:-)

      Usuń
  41. Czasy sprzyjające kreatywności, bo ja mawiają: potrzeba matką wynalazku. Myślę, że faktycznie zatracamy te zdolność, bo wszystko jest właśnie podane nam na tacy.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wygoda i dostatek są wrogiem pomysłowości...

      Usuń
  42. Czasami mam wrażenie, że przez to, że kiedyś wszystkiego było jak na lekarstwo, to co było bardziej się szanowało i doceniało niż teraz. I człowiek był bardziej kreatywny i pomysłowy. Pozdrawiam ciepło

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo tak było, dlaczego nie możemy tego się ponownie nauczyć? Szacunku dla dóbr i ludzi i siebie samych...

      Usuń
  43. Teraz żyje się łatwiej i młode pokolenie już nie pamięta tych czasów. Nie doceniamy tego, że w sklepach jest wszystko, czego trzeba.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Trudno doceniać, gdy się tego nie znało, nie chciałabym do tamtych czasów wrócić, mimo wszystko...

      Usuń
  44. Mogę sobie tylko wyobrażać jak to było i z czym ludzie się mierzyli. Słyszałam trochę opowieści, Twoja jest kolejną i dziękuję za małą lekcję historii. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Warto pamiętać, dla nas było to niedawno...

      Usuń
  45. Dzisiaj przy śniadaniu wspominaliśmy z mężem tamte czasy i opowoadalismy dzieciom że było zdecydowanie lepiej. Dziś może jest łatwiej, mamy dostęp do wszystkiego ale i ludzie sa gorsi, bardziej zawistni i zazdrosni.

    OdpowiedzUsuń
  46. To prawda że kobiety mają szczególną moc. Wbrew temu co sądzą niektórzy mężczyźni stać nas na bardzo wiele. Moja babcia też doskonale gotowała.

    OdpowiedzUsuń
  47. Super napisane. Musze tu zaglądać częściej.

    OdpowiedzUsuń